cytaty z książki "Wycinka"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Przez całe życie coraz więcej zainteresowania poświęcałem ludziom starym i bardzo starym, a nie młodym (…) młodzieżą byłem przecież sam, kiedy byłem młody (…). Wszystko przychodzi z wiekiem, myślałem zawsze i ciągnąłem z tego jak największe korzyści, nie waham się powiedzieć, że czerpałem z tego największe profity. Starość przyciągała zawsze moją ciekawość, nie młodość, którą znałem przecież zupełnie bezpośrednio, jak mi się zdaje.
Wydaje nam się, że mamy 20 lat, i postępujemy tak, jakbyśmy mieli 20 lat, tymczasem w rzeczywistości mamy ponad 50 lat i jesteśmy zupełnie wyczerpani, myślałem.
Nie jesteśmy ani trochę lepsi od ludzi, którzy ciągle wydaja się nam nieznośni, wstrętni, odstręczający, z którymi chcemy mieć jak najmniej do czynienia, podczas gdy przecież, bądźmy szczerzy, mamy nieustannie z nimi do czynienia i jesteśmy tacy samo, jak oni.
Jeśli już sami nie potrafimy być lub stać się tym, kim chcielibyśmy być lub się stać, myślała sobie, zróbmy z kogoś innego, chcąc nie chcąc z kogoś bliskiego, to, czego nie umieliśmy zrobić z siebie.
Przez długi czas dostrzegamy tylko jedną stronę człowieka, bo innej nie pozwala nam dostrzec instynkt samozachowawczy, myślałem, póki nagle nie dostrzeżemy wszystkich stron takiego człowieka i nie odrzuci nas od niego, myślałem.
To zupełnie wbrew mojej naturze w towarzystwie zachowywać się po grubiańsku.
Trafiamy na człowieka w odpowiednim momencie i chłoniemy od takiego człowieka wszystko, co dla nas ważne, a potem opuszczamy takiego człowieka w odpowiednim momencie, myślałem. (…) Wysysamy przez lata wszystko z takiego człowieka i nagle mówimy, że on, ten człowiek, którego wyssaliśmy niemal doszczętnie, wysysa nas. I z tą podłością musimy potem zmagać się dożywotnio, myślałem.
Większość ludzi naprawdę nas nie interesuje, myślałem przez cały czas, większość tych, z którymi się stykamy, nie interesuje nas, nie ma nam nic do zaoferowania poza swoją powszechną miernością i powszechną głupotą, i zanudza nas tym zawsze i wszędzie, a my siłą rzeczy nie mamy dla nich ani krztyny serca.
Obrzydliwe są mieszkania, w których, jak to się mówi, wszystko jest na swoim miejscu, nic nie odstaje i nie ma prawa odstawać.
Okazało się, że moje obie wielkie, poniekąd ubóstwiane, pisarki wczesnych lat 50. nie były nikim innym, jak tylko dwiema mieszczkami zapisującymi swoje zakłamane ubóstwo myślowe; teraz siedziały naprzeciw mnie już tylko jako dwie wiedeńskie żeńskie pokraki austriackiej literatury, jedna obok drugiej paskudne w swej nadętej literackiej arogancji.
Są tylko małymi, szczwanymi, ambitnymi beneficjentkami państwowymi, które zdradziły literaturę i sztukę dla kilku żałosnych nagród i przyrzeczonej renty, spospolitowały się z państwem i hołotą urzędników od kultury, i z czasem tak bezecnie wyrobiły się w epigońskim kiczu, jak we wspinaniu się po schodach ministerstw przyznających dotacje.
Nadal wyłącznie od niego zależy, kto w tym kraju wyróżniony zostanie najwyższym wyróżnieniem, a kto nie; od tego zidiociałego, ordynarnego, arcykatolickiego malwersanta sztuki, który od wielu dziesięcioleci w najwyższym stopniu zanieczyszcza kulturalne środowisko tego kraju.
Ohyda była tu zawsze ohydniejsza, bzdura bardziej bzdurna, śmieszność jeszcze śmieszniejsza.
Wszyscy austriaccy artyści zaprzedadzą się ostatecznie temu bezwzględnemu i podłemu państwu i jego niegodziwym politycznym celom, większość już na samym początku.
Wyjechała do Wiednia, by Wiedeń ją pożarł, i pośpieszyła z Wiednia do domu, by się powiesić.
Miała wszelkie możliwości, by być szczęśliwą, a jednak w końcu była tylko nieszczęśliwa.
Miała dar nieustannego dostrzegania piękna obok stałej, okrutnej, niszczącej i unicestwiającej brzydoty, a wiec dar, który posiada bardzo niewielu ludzi. Ale nawet ten dar na nic się jej nie zdał, pomyślałem.
Austriackie gazety są najgorsze na świecie i faktycznie ich nikczemność jest najwyższego lotu, powiedział, nie ma gazet bardziej nikczemnych.
Austriackie gazety są najgorsze na świecie i faktycznie ich nikczemność jest najwyższego lotu, powiedział, nie ma gazet bardziej nikczemnych. Od dzieciństwa łykałem austriackie gówno gazetowe, ale wciąż żyję.
Starość przyciągała zawsze moją uwagę, nie młodość, która znałem przecież zupełnie bezpośrednio, jak mi się zdaje.
Co się w ciągu tych 30 lat z tymi wszystkimi ludźmi porobiło, myślałem, co ci wszyscy ludzie zrobili z sobą w ciągu tych 30 lat. I co ja sam zrobiłem z sobą w ciągu tych 30 lat.
W każdej chwili jakiś jego utwór jest bębniony albo pociągany smyczkiem, a to w Bazylei, a to w Zurychu, a to w Londynie, a to w Klagenfurcie, tutaj duet, tam tercet, tu czterominutowy chór, tu dwunastominutowa opera, tam trzyminutowa kantata, tu sekundowa opera, tam miniaturowa pieśń, tu dwuminutowa, tam czterominutowa aria.
Wiedeń jest potworną maszyną do unicestwienia geniuszy, myślałem w uszatym fotelu, przerażającym zakładem druzgotania talentów.
Przez to, że wszyscy wydawali mi się obrzydliwi, siłą rzeczy ja sam wydałem się sobie obrzydliwy, myślałem.
Młodzi ludzie wyruszają do stolicy i w najprawdziwszym tego sowa znaczeniu giną w miejscu, z którym łączyli wszelkie nadzieje, giną z powodu obmierzłości społeczeństwa, jego bezwzględności, własnej natury, która najczęściej nie dorosła do ludożerczej metropolii Wiednia. {...} Nie wysilał sie zbytnio, myślałem teraz w uszatym fotelu, podobnie jak Joana, która ostatecznie też sie zbytnio nie wysilała, bo jeśli chodzi o karierę w wielkim mieście, nic nie przychodzi samo, a w Wiedniu rzadziej niż gdziekolwiek indziej . Oboje popełnili ten sam błąd, myślałem teraz w uszatym fotelu, bo wierzyli że wielkie miasto Wiedeń przyjdzie im z pomocą; wielkie miasto nikomu, jak to się mówi, nie przychodzi z pomocą , wręcz przeciwnie , nieustannie stara się pozbyć nieszczęśników przybyłych do niego w pogoni za karierą, zniszczyć, unicestwić ...".
Trafiamy na człowieka w odpowiednim momencie i chłoniemy od tego człowieka wszystko, co dla nas ważne, myślałem, a potem opuszczamy tego człowieka w odpowiednim momencie, myślałem. Zetknąłem sie z Jeannie Billroth w najodpowiedniejszym momencie i w równie odpowiednim opuściłem ją, pomyślałem. Wszystkich opuszczałem zawsze w najodpowiedniejszym czasie, myślałem teraz. Podążamy za stanem umysłu takiego człowieka jak Jeannie, za stanem uczuciowym i umysłowym i przez pewien czas chłoniemy tylko ten stan umysłowy i uczuciowy, i gdy nam sie wydaje , że wchłonęliśmy już dość dużo, to znaczy mamy już dosyć, zrywamy stosunki z tym człowiekiem, tak jak ja zerwałem zwyczajnie stosunki z Jeannie. Wysysamy przez lata wszystko z takiego człowieka i nagle mówimy, że on, ten człowiek, którego wyssaliśmy niemal doszczętnie, wysysa nas. I z tą podłością, musimy potem zmagać sie dożywotnio, myślałem teraz." .
.. Pomyślałem teraz, że to ona była pierwszą osobą, której przeczytałem w Wiedniu swoje wiersze, a ona tych wierszy od razu, jak byłem przyzwyczajony z domu nie odrzuciła , a więc jako pierwsza dodała mi literackiej odwagi , wszystko jedno, co było tego powodem. Że kiedyś kochałem Jeannie Billroth , a teraz już od ponad dwudziestu lat jej nienawidzę, jak ona mnie. Ludzie trafiają na siebie i zaprzyjaźniają się , całymi latami tę przyjaźń nie tylko wytrzymują ale intensyfikują aż do zerwania i odtąd nienawidzą się przez dziesiątki lat, ewentualnie nawet dożywotnio, pomyślałem ".
Uwieszamy się przez lata na człowieku, myślałem patrząc teraz Jeannie w twarz, jesteśmy ostatecznie od tego fascynującego nas człowieka totalnie uzależnieni i nie tylko z kretesem, jak to sie mówi, oddani mu, ale faktycznie na niego zdani, wydaje nam się, że jeśli go opuścimy, będziemy skończeni , jak mi się wtedy wydawało, a jednak pewnego dnia nie przychodzimy, nie podajemy powodu, nie odwiedzamy już tego człowieka i unikamy go od tej pory, zaczynamy nim gardzić, wręcz nienawidzić go, nie spotykamy się już z nim . A potem spotykamy go i popadamy w potworną ekscytację . pomyślałem teraz, i nie możemy nad tą ekscytacją zapanować".
By wyratować się z opresji, jak sądzę, potrafimy być tak zakłamani jak ci, którym to zakłamanie nieustanie zarzucamy i z powodu tego zakłamania mieszamy ich wciąż z błotem, taka jest prawda; w ogóle nie jesteśmy ani trochę lepsi od tych, którzy ciągle wydają nam sie nieznośni, wstrętni, odstręczający, z którymi chcemy mieć jak najmniej do czynienia, podczas gdy, przecież bądźmy szczerzy, mamy nieustannie z nimi do czynienia i jesteśmy tacy sami jak oni. Zarzucamy tym ludziom wszelkie możliwe nieznośności i obrzydliwości, a sami nie jesteśmy ani trochę mniej nieznośni i obrzydliwi, a może nawet jesteśmy bardziej nieznośni i obrzydliwi niż oni, pomyślałem".
Przed wszystkimi zawsze tylko grałem, całe moje życie tylko grałem i odgrywałem, myślałem w uszatym fotelu, nie żyję faktycznym, rzeczywistym życiem, tylko żyję i egzystuję życiem odgrywanym, zawsze miałem tylko odgrywane życie, nigdy życia prawdziwego, rzeczywistego, mówiłem sobie, i tak daleko się zapędziłem w tym wyobrażeniu, że ostatecznie w to wyobrażenie uwierzyłem.