cytaty z książek autora "Stanisław Obirek"
Kościół jak zwykle bije się w cudze piersi. Od lat słyszymy ten wyświechtany, patetyczny ton Kościoła, jego troski i uwagi skierowanej na innych. Jak ewangeliczny faryzeusz przeprasza za cudze grzechy, żeby odwrócić uwagę od degeneracji, której sam uległ.
... gdyż jedynym kryterium zbawienia lub potępienia okazuje się współtworzenie dobra wspólnego. Inaczej mówiąc, miarą człowieczeństwa nie jest bezmyślne powtarzanie formułek modlitewnych czy doktrynalnych, ale pomoc potrzebującym, tu i teraz.
Bo im kto ma więcej władzy, tym częściej jest wystawiony na pokusy jej nadużycia.
Papież bał się bowiem kobiet odważnych, które pozwalałyby sobie na inne zdanie na temat własnej roli w świecie oraz kościele niż ta, którą wyznaczał ciasny horyzont Wojtyły, wykuty przez doświadczenia faszyzmu, komunizmu, wreszcie socjalizację katolicką.
To, co dla nauki jest normą, dla Kościoła jest wynaturzeniem i grzechem.
... każda władza, a już w szczególności absolutna władza biskupia korumpuje, oducza empatii, tworzy dystans, bo w pałacowej perspektywie nie sposób poczuć zapachu owiec.
Jeśli prześledzić działalność kościoła katolickiego w Polsce pięćset lat wstecz, z łatwością można dostrzec, że jego strategia opierała się w głównej mierze na konfrontacji. Przez wieki zmieniali się wrogowie, ale kościół cały czas z kimś walczył. I robił to, jak głosił, nie dla siebie, ale dla narodu, w jego imieniu. Wroga, z którym walczy do dziś, wykreował pontyfikat Jana Pawła II. Stała się nim demokracja liberalna, pluralizm kulturowy i religijny, które Wojtyła ochrzcił mianem „cywilizacji śmierci”. Polski papież podjął wyzwanie i poszedł na konfrontację z systemami prawnymi, które chciały zalegalizować związki homoseksualne, dały kobietom prawo do aborcji, przedefiniowały ich anachroniczne role społeczne, dopuściły eutanazję. Wizję kultury śmierci Jan Paweł II zarysował w encyklikachVeritatis splendor i Evangelium vitae. Zgodnie z tym przesłaniem Zachód porzucił „cywilizację życia”, rozumianą jako kulturę wartości rodzinnych oraz świętości życia ludzkiego, co - jak wieszczył konserwatywny papież - ma prowadzić do hedonizmu, a ostatecznie do samozagłady społeczeństwa i kryzysów demograficznych. Jego najbardziej wyrazistym kontynuatorem jest biskup Marek Jędraszewski, którego słowa o „tęczowej zarazie” zostały z entuzjazmem odnotowane we wszystkich krajach byłego Związku Radzieckiego.
Jak w społeczeństwach totalitarnych zagrożeniem jest jakakolwiek różnorodność. Socjalizacja katolicka zbudowana jest na lęku przed wszystkim, co inne, zwłaszcza tym, co jest nowe.
W 2000 roku kardynał Dario Castrillón Hoyos, ówczesny prefekt Kongregacji do spraw Duchowieństwa, wysłał list z gratulacjami do francuskiego biskupa, który został skazany na karę więzienia za niedopełnienie obowiązku zgłoszenia przestępstwa seksualnego, jakiego dopuścił się jeden z podległych mu księży. Kardynał Hoyos, gratulując hierarsze, pisał, że dał on przykład, jak biskup powinien w takich sytuacjach reagować.
Karol Wojtyła pomimo politycznego talentu był mężczyzną swoich czasów, a równość kobiet i mężczyzn była zjawiskiem, którego po prostu nie rozumiał.
Sienkiewicz na pewno serca Polaków krzepił, ale historię zniekształcał, a czasem świadomie fałszował.
Jeśli prześledzić działalność kościoła katolickiego w Polsce pięćset lat wstecz, z łatwością można dostrzec, że jego strategia opierała się w głównej mierze na konfrontacji. Przez wieki zmieniali się wrogowie, ale kościół cały czas z kimś walczył. I robił to, jak głosił, nie dla siebie, ale dla narodu, w jego imieniu. Wroga, z którym walczy do dziś, wykreował pontyfikat Jana Pawła II. Stała się nim demokracja liberalna, pluralizm kulturowy i religijny, które Wojtyła ochrzcił mianem ,,cywilizacji śmierci".
(...) po trwającej wieki dyskusji, czy homoseksualizm można uznać za chorobę, prawdziwą chorobą okazuje się homofobia.
Jan Paweł II nie mógł zrozumieć, a tym bardziej zaakceptować otaczającej go rzeczywistości.Wychowany w bastionie konserwatywnego myślenia zabetonował Kościół na wiele lat we wrogim stosunku do kobiet. Widział dookoła siebie spiski, ale zbrodni na dzieciach, których dopuszczali się duchowni nie dostrzegał.
Ksiądz profesor Michał Heller: niski poziom ogólnego wykształcenia wiernych sprzyja patologiom religijnym, takim jak: traktowanie religii jako substytutu rozumu, skłonności do fanatyzmu religijnego o różnym stopniu natężenia, łączenie religii z ciasnym nacjonalizmem, rozmaite religijne zabobony.
Według profesora Tomasza Polaka, teologa, byłego księdza, przełomu wśród polskich biskupów nie będzie jeszcze z innego powodu. Prozaicznego: - Mają zapewniony byt. Jest tylu wiernych, że mają jeszcze perspektywę wygodnego życia. Tych, którzy przyjdą po nich, może czekać bieda. I kalkulują: po nas choćby potop, ale to już nie nasze zmartwienie.
Na podstawie obliczeń Przemysława Słowika, radnego Kolacji Obywatelskiej, w latach 1992-2020 Kościół za dziewiętnaście nieruchomości wartych łącznie 22,4 miliona złotych zapłacił Szczecinowi i Skarbowi Państwa jedynie 112 tysięcy złotych, czyli 0,5 proc. wartości. Czy te grunty naprawdę są szczecińskiemu Kościołowi potrzebne? Jak zauważa Flis, powołując się na dane opublikowane przez Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego, w 2019 roku na niedzielną mszę uczęszczało w archidiecezji, którą zarządzał Dzięga, zaledwie 23 proc. katolików, podczas gdy średnia w Polsce wynosiła w tym roku 37 proc.
Ksiądz Vittorelli, opat benedyktynów na Monte Casino w latach 2007-2013, z nikim się nie dzielił. Solo przehulał 500 tysięcy euro z charytatywnych funduszy kościelnych. Wiódł szampańskie życie. Według ustaleń śledczych tylko w jednym miesiącu potrafił przepuścić 34 tysiące euro. Cóż, na hotele, szampan, ostrygi i wakacje w Rio de Janeiro można wydać krocie. Tylko w trakcie jednych zakupów u Ralpha Laurena opat wydał 1700 euro.
Niestety w czasie ostatnich pontyfikatów Jana Pawła II i Benedykta XVI to nie ubodzy byli w centrum uwagi Kościoła, lecz walka z ideologicznymi wrogami. Najpierw był to marksizm, któremu jakoby ulegali teolodzy wyzwolenia, a później tajemnicza "ideologia gender". Niestety w antygenderową retorykę wdał się również papież Franciszek. Jednak to nie ona nadaje ton jego pontyfikatowi, ale właśnie uważność wobec potrzebujących: uchodźców, imigrantów, ofiar wojen. To właśnie ten kierunek jest przyszłością Kościoła. W istocie od początku swego pontyfikatu Franciszek program teologów wyzwolenia uczynił swoim własnym programem i dlatego wydał tak zdecydowaną wszelkiemu rozpasaniu w jego własnym Kościele.
(...) Jedyne kryterium przydatności i użyteczności w pracy duszpasterskiej to bezwolne posłuszeństwo, będące czasem solidarnością w złu. Niestety, wiele środowisk kościelnych gnije przez to od środka. Świat zewnętrzny pewnie też nie jest lepszy, ale tam przynajmniej nikt nie udaje, że jest inaczej, i nie uzasadnia podłości i zła Ewangelią Chrystusa, posłuszeństwem i dobrem Kościoła.
Według ustaleń Dominiki Wielowieyskiej, która próbowała ustalić, jakimi kwotami dysponuje polski Kościół, wynika, że obraca on rocznie 17 miliardami złotych:
- 2-3 miliardy złotych to przychód z tacy,
- 3-4 miliardy złotych to opłaty za pogrzeby, śluby i inne usługi,
- około 3 miliardy złotych to dochody z rent, najmu i dzierżawy nieruchomości,
- 3-5 miliardy złotych to pozycja "różne dochody" (Kościół prowadzi wszechstronną działalność gospodarczą),
- ponad 2 miliardy złotych dokłada budżet państwa.
Oczywiście w porównaniu z przychodami wikarych dochody proboszczów są znacznie większe. Często zatrzymują większość ofiar z kolęd oraz sakramentów. Młodzi wikarzy opowiadają, że "proboszcz w jednej kieszeni trzyma pieniądze parafialne, w drugiej prywatne. Do kogo należą spodnie?". Bo proboszcz, niczym wójt, sprawuje pełną władzę nad kasą swojej parafii - a nikt przecież nie jest w stanie skontrolować, ile zbiera co miesiąc i ile wydaje. Ta sama uwaga dotyczy wikarych. Nikt nie zbiera od nich pokwitowań przy okazji pobierania opłat za sakramenty czy ofiary za msze.
W jednym z dialogów zawartych w reportażu Nie ma Mariusz Szczygieł przywołuje taką rozmowę:
"- Pamiętam, że jako maluch chodziłem do kościoła i biłem się w piersi: moja wina, moja wina... Jaka wina, kurwa mać? Po co wbijać człowieka od małego w poczucie winy?
- Żeby nad nim zapanować. O władzę chodzi".
Piuska gasi rozum.
Hierarchowie jako grupa byli i są - z wyjątkami oczywiście - zorientowani obsesyjnie na władzę. Postrzegają siebie jako esencję instytucjonalnego Kościoła. To im owa instytucja ma zawdzięczać istnienie. Kościół ich zdaniem jest niezmienny, a jego struktura monarchiczna. Pespektywa zmiany takiego myślenia jest dla nich czymś przerażającym. Trudno się więc dziwić, że nie są w stanie zdzierżyć jakichkolwiek krytycznych głosów, kwestionujących niezmienność systemu sprawowania władzy w Kościele. Krytycy, reformatorzy ukazujący zgniliznę tej absolutnej monarchii, która zbankrutowała moralnie na każdym polu w ich oczach, są niczym Hunowie najeżdżający ich niezmącony niepokojami żywot. Pytają o pieniądze, chcą rozliczeń nie tylko wobec sprawców nadużyć seksualnych, lecz także ich protektorów. Wreszcie żądają transparentności. Kto to słyszał?
Zapowiedziano, że hierarchowie opracują kodeks postępowania dla biskupów w sprawach nadużyć seksualnych. A do tego podobne występki będzie badać komisja, w której skład wchodzić będą również osoby świeckie. Jednak w ostatnich dniach konferencji z Watykanu nadeszło weto. Stolica Apostolska poprosiła, a faktycznie zażądała, by spraw tych nie poruszać. Problem miał załatwić w lutym 2019 roku sam Watykan przy okazji szczytu poświęconego problemowi nadużyć, w szczególności pedofili. Jednak w Watykanie do żadnych rewolucyjnych zmian nie doszło. Hierarchów na razie mają sądzić inni hierarchowie.
Za to, co robili z pedofilią w podległych im diecezjach, do kwietnia 2001 roku biskupi odpowiadali tylko przed Bogiem. No ale Boga nigdy się przecież nie bali. Prawo świeckie zaś, co do zasady, nie przewidywało obowiązku zgłoszenia nadużyć seksualnych na nieletnich organom ścigania. Pozostawiały one "te sprawy" moralnemu osądowi biskupów, stanowiąc, że denuncjacja to "obowiązek społeczny". Biskupi jednak ponad moralność od zawsze przedkładali lojalność. A przykład idzie z góry.
W 2019 roku Legion opublikował raport nadużyć na tle seksualnym, które zdarzyły się w jego szeregach w latach 1941-2019 roku. Wynika z niego, że 175 osób było wykorzystanych seksualnie przez 33 księży. Kolejnych 90 alumnów padło ofiarą innych 54 seminarzystów, z których 46 nie zostało ostatecznie księżami. Marcial Maciel Degollado, założyciel zgromadzenia, według raportu dopuścił się czynów pedofilskich na mniej więcej 60 osobach. Ten degenerat, narkoman, malwersant i bigamista gwałcił nawet własne dzieci.
Często pomstujemy na księży za ich wyniosłość, zewnętrzną próżność, chęć stawiania się wyżej od innych. Ale klerykalizm, bo o nim przecież mowa, jest karmiony przez zwykłych ludzi, którzy znajdują jakieś spełnienie w afirmowaniu księży i pozostają nieskończenie wyrozumiali dla ich przewin i przestępstw. Tylko dlatego, że są księżami. Na tym mechanizmie utuczył się i zachował bezkarność ksiądz Jankowski.
Konfrontacje znów jest dziś jedyną narracją, którą ma do zaoferowania Kościół, choć ogranicza się do roli podżegacza. Brudną robotę odwala dyspozycyjna i wdzięczna za poparcie władza.