cytaty z książek autora "Jakub Szamałek"
My już żyjemy w dystopijnej cyberprzyszłości. Tylko interfejs jest przyjazny dla użytkownika, więc nikt się nie zorientował.
Bali się, że poranią się słowami, ranili się więc milczeniem.
Szlachetny człowiek je, żeby żyć, a nie żyje, żeby jeść.
Jak cię widzą, tak cię piszą? Raczej, jak się piszesz, tak cię widzą.
(...) czy ludzie byli szczęśliwsi, jak już odkryli, że wszechświat jest dziełem ślepego przypadku, a nie kochającego boga? Czy lepiej im, odkąd wiedzą, że łańcuch przyczyn i skutków nie sięga poziomu kwantów, że na najbardziej fundamentalnym poziomie świat jest pozbawiony logiki i całkowicie nieprzewidywalny? Ze świadomością, że wszystko się rozpada, studzi i dąży do maksymalnego chaosu? Że wszyscy gotujemy się jak żaby w garnku, tylko zbyt powoli, żeby z niego wyskoczyć?
Rosjanie patrzą na to inaczej (...) im sukces wcale nie jest potrzebny, wystarczy że inni też poniosą porażkę.
Próbowała nie wracać do wspomnień, ale nie miała na to wpływu, zresztą nikt nie ma, myśli myślą się same.
Mówi się, że w wielkich miastach czas płynie szybciej, ale Julita miała przeciwne zdanie. Kiedy ona szukała kolejnych staży i gotowała na kolację parówki, znajomi, którzy zostali w Żukowie, nagle stali się dorośli: ślub, chrzest, komunia, zdjęcia z rodzinnych wakacji nad morzem, wąsy i piwny brzuszek.
Internet wylał się z komputerów, był wszędzie. Gdziekolwiek spojrzysz.
Nadal nie przestawało go szokować, jak mało ludzie wiedzą na ten temat, jak bardzo nie rozumieją świata, który ich otacza - i jak mało ich to obchodzi.
Co było według komputera esencją kotowatości? Nikt nie wiedział.
Najważniejsze jest nie to, co myślą o tobie inni, lecz to, co ty widzisz, patrząc w lustro.
(...)
Leon spojrzał wtedy na ojca, którego dotychczas idealizował, w nieco innym świetle. Pojął, że jego zasadniczość, z której był tak dumny, podszyta jest próżnością. Że jeśli tak ważne jest dla ciebie, co widzisz w lustrze, to znaczy, że za często w nie patrzysz.
Kłamstwa mają przecież to do siebie, że występują w ciągach, bo pierwsze trzeba maskować drugim, drugie trzecim i tak dalej. Fałsz kładziony warstwa po warstwie, aż powstaje gruba skorupa.
Potem były oślepiający błysk i huk, gorące powietrze we włosach, wibracje rozchodzące się po całym ciele, aż dzwoniły zęby, aż mrowiła skóra. Rakieta pięła się w górę, zagłuszając wiwaty, rzygając ogniem, coraz szybciej i szybciej, aż zmieniła się w mały punkcik na niebie. A potem ten punkcik rozbłysnął i zmienił się w kilka mniejszych punkcików. Niektóre z nich zaczęły opadać, a inne kreśliły w powietrzu fantazyjne esy-floresy.
- Anton, to się dobrze nie skończy - powiedziała.
- Oczywiście, że nie - Rosjanin odepchnął się już w stronę wyjścia. - Tylko idioci wierzą w happy endings - rzucił jeszcze na odchodne, po czym zniknął w drugim module.
- Chciałam pogadać - odpowiedziała Julita, sięgając po tacę. Jakby była u siebie.
- Ale... Jak tu w ogóle weszłaś?
- Powiedziałam że podrzucam mężowi krawat, bo swój zalał kawą, a zaraz ma spotkanie z ważnym klientem - Julita wyłowiła z kieszeni krawat w srebrne prążki z gracją prestidigitatora, który prezentuje osłupiałej widowni wyjętego z cylindra królika. - No i recepcjonistka mnie wpuściła.
- Wariatka.
- Nie, całkiem fajna dziewczyna.
- O tobie mówię - warknął Janek. - Serio ty masz posrane we łbie.
Gdyby faktycznie robiła to wszystko dla dobra ludzkości, może potrafiłaby
to przed sobą usprawiedliwić, uciszyć wyrzuty sumienia. Ale tak nie było. Zastanawiała się, czy jej koledzy też mieli takie myśli, też opłakiwali przegapione pierwsze kroki i słowa, czy to była tylko dola kobiet: czuć wyrzuty sumienia z powodu własnej ambicji.
Człowiek ma tylko jeden honor. Kłamstwo, to broń tchórza. Najważniejsze jest nie to, co myślą o Tobie inni, lecz to, co Ty widzisz, patrząc w lustro.
-Widziała ooooorła cieeeeeń!!! - zaintonowała, najgłośniej jak potrafiła; jej śpiew niósł się po całej klatce Do góóóóry wzbiiiiiił sięęęę niczym wiaaatr... Nieboooo to jegoooo świaaaaat...
Szczęknęły zasuwy, drzwi się uchyliły. Na łańcuchu. W ciemności błysnęły czyjeś oczy. Rozpoznała je.
-Naprawdę chcesz, żebym zadzwonił po policę? - warnął Janek.
-Przecież ty jesteś z policji.
Ale Eliza kompletnie ich ignorowała, była skupiona na grze. Wszelkiego rodzaju współzawodnictwo traktowała niezwykle poważnie. Kiedy na jakiejś szkolnej imprezie zajęła drugie miejsce w konkursie w skokach w worku, płakała przez resztę dnia.