Francuzki nie tyją
- Kategoria:
- kulinaria, przepisy kulinarne
- Tytuł oryginału:
- French women don't get fat
- Wydawnictwo:
- Albatros
- Data wydania:
- 2005-01-01
- Data 1. wyd. pol.:
- 2005-01-01
- Liczba stron:
- 232
- Czas czytania
- 3 godz. 52 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 83-7359-424-8
- Tłumacz:
- Danuta Górska
W objętej obsesją dietetycznego jedzenia Ameryce książka ta wywołała prawdziwą rewolucję. Choć Francuzki nie przestrzegają żadnych wymyślnych diet, napychając się potrawami zawierającymi węglowodany w najróżniejszych postaciach i nie stroniąc od dużych ilości wina, są znacznie szczuplejsze i zdrowsze niż Amerykanki. W swojej książce Guiliano nie proponuje żadnych systematycznych planów, ani list produktów, których wolno lub nie wolno spożywać. Zamiast tego oferuje proste recepty sprowadzające się do jedzenia produktów sezonowych, aktywności fizycznej i odrzuceniu myślenia, że konsumpcja potraw dla przyjemności musi wiązać się z poczuciem winy. Jej metody są nie tylko skuteczniejsze, ale łatwiejsze do stosowania; co więcej - nie wymagają specjalnych wyrzeczeń.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oceny
Książka na półkach
- 428
- 376
- 88
- 32
- 15
- 8
- 8
- 7
- 6
- 4
OPINIE i DYSKUSJE
To jest genialna ksiazka,bo dzieki zupie z porow i innym przepisom udalo sie mi wiele lat zachowac znosna wage !!! Zadna inna ksiazka mi w tym nie pomogla, tylko ta wlasnie
To jest genialna ksiazka,bo dzieki zupie z porow i innym przepisom udalo sie mi wiele lat zachowac znosna wage !!! Zadna inna ksiazka mi w tym nie pomogla, tylko ta wlasnie
Pokaż mimo toStyl pisania ślepo zapatrzonej we Francuzów autorki był nie do zniesienia... Co chwilę nic nie wnoszące do treści wtrącenia obcojęzyczne i bzdury w stylu "francuzki robią najlepsze dżemy" oraz nieprzydatne przepisy i teksty o niczym. Nie polecam nawet jako lektury w poczekalni u lekarza.
Styl pisania ślepo zapatrzonej we Francuzów autorki był nie do zniesienia... Co chwilę nic nie wnoszące do treści wtrącenia obcojęzyczne i bzdury w stylu "francuzki robią najlepsze dżemy" oraz nieprzydatne przepisy i teksty o niczym. Nie polecam nawet jako lektury w poczekalni u lekarza.
Pokaż mimo toDosyć ciekawe i mające sens porady, pierwsze 30% czyta się jak niezłą powieść, ale potem wjeżdża lanie wody i pierdololo, żeby zapełni strony.
Dosyć ciekawe i mające sens porady, pierwsze 30% czyta się jak niezłą powieść, ale potem wjeżdża lanie wody i pierdololo, żeby zapełni strony.
Pokaż mimo toKsiążka rzeczywiście pozwala zmienić nieco perspektywę myślenia o jedzeniu, jednak ciężko mi było przebrnąć przez francuskie samouwielbienie i wszechobecnie wtrącane słówka w tymże, niezrozumiałym dla mnie, języku.
Książka rzeczywiście pozwala zmienić nieco perspektywę myślenia o jedzeniu, jednak ciężko mi było przebrnąć przez francuskie samouwielbienie i wszechobecnie wtrącane słówka w tymże, niezrozumiałym dla mnie, języku.
Pokaż mimo toWarto przeczytać, ciekawe podejście do delektowania się życiem.
Warto przeczytać, ciekawe podejście do delektowania się życiem.
Pokaż mimo toKsiążka napisana w formie opowieści o odchudzaniu, błędach żywieniowych i filozofii francuzek. Trochę brakowało mi konkretów mimo że na końcu książki autorka wypunktowała podstawowe zasady żywienia francuzek. Cóż nie będę się zrażać i zamierzam wypróbować jej metody🙂
Książka napisana w formie opowieści o odchudzaniu, błędach żywieniowych i filozofii francuzek. Trochę brakowało mi konkretów mimo że na końcu książki autorka wypunktowała podstawowe zasady żywienia francuzek. Cóż nie będę się zrażać i zamierzam wypróbować jej metody🙂
Pokaż mimo toKsiążka jest żenująca, a jej dobra opinia jest dla mnie niewątpliwą zagadką.
Okropnie napisana, bardzo dużo w niej sprzeczności i jakiegoś takiego kompromitującego podejścia do kobiet i odżywiania.
Ostatecznie wymiękłam po przepisie na "dietetyczną szarlotkę", która była pieczonymi jabłkami na liściu kapusty.
Książka jest żenująca, a jej dobra opinia jest dla mnie niewątpliwą zagadką.
Pokaż mimo toOkropnie napisana, bardzo dużo w niej sprzeczności i jakiegoś takiego kompromitującego podejścia do kobiet i odżywiania.
Ostatecznie wymiękłam po przepisie na "dietetyczną szarlotkę", która była pieczonymi jabłkami na liściu kapusty.
Jednym z moich nawyków jest analityczne, uważne obserwowanie ludzi. Czyli: mindfulness w wersji full wypas 🤣, by objawić się werbalnie jako wielkoformatowa femme du monde i Polka (obowiązkowa, politpoprawno-lewacko-terrorystyczno-kagańcowa dychotomia: Polki i Polacy),w takiej właśnie kolejności: najpierw Europejka i żeński odpowiednik homme du monde, potem, ewentualnie, Polka – nigdy odwrotnie🤣! Właściwie owa faszystowska „Polka” jest zupełnie zbędna, w złym tonie i taka żenująco-uwłaczająco démodé 😂😂😂 Ale – wracając do tematu. Tak więc – nawykowo obserwuję i analizuję zachowania ludzi. Na przykład – w księgarniach (które odwiedzam na zasadzie showroomingu – tak, niestety, ceny książek porażają w przybytkach stacjonarnych). Z zainteresowaniem przyglądam się kobietom, które kupują kompulsywnie tomiszcza poradników, których tytuły zaczynają się od magicznego słowa: „Jak”. „Jak pozostać sobą?”; „Jak być piękną?”; „Jak żyć (z) i przeżyć teściową”? 😂😂😂 Wybaczcie, poniosła mnie subtwórcza kreatywność 🤣. PR-owcy, specjaliści od marketingu i sprzedaży stosują z powodzeniem szereg innych zabiegów, aby sprzedaż książek zwiększyć – od maksymalnie sfotoszopowanych i ofiltrowanych okładek poprzez cyniczne, wyrwane z kontekstu (tj. z maksymalnie nasyconych merkantylizmem recenzji),a bijące centralnie po oczach zdania aż po magiczne blurby na obwolutach. Są takie osoby – konstatacja empiryczna – które kupują i czytają (nie wiem, które gorsze) pseudoporadnikową makulaturę kierując się ww. czynnikami. Być może nie warto się zżymać, tylko cieszyć, że w ogóle czytają cokolwiek innego, poza instrukcją obsługi najnowszego modelu iPhone’a lub balsamu na cellulit? Być może. Obyczajowo-kulturowo-kucharska książka pani Guiliamo zawiera ów sekretny – nomen omen – składnik marketingowy, mający na celu otrzymanie wyraźnego wrostu sprzedaży. Otóż jest nim wyraz „sekret” w podtytule. Jak sądzicie, ile osób zakupiło i przeczytało ową książkę z następujących względów: 1. Magiczny „sekret”. 2. Zawarta explicite konstatacja: skoro Francuzki nie tyją, ty, Polko, też możesz! 3. Zmyślna grafika. 4. Francuska autorka – wielu uważa, że to, co francuskie (niemieckie, amerykańskie, etc.) jest zdecydowanie lepsze – oby tylko nie polskie! Ja – nie zakupiłam, przeczytałam zaś dlatego, że potrzebowałam wytchnienia od literatury poważnej, merytorycznej, ciężkiej, naukowej. Dodatkową zachętą były zawarte w książce przepisy kulinarne – jako że jestem świadomą kucharką, dla której gotowanie to pasja, przyjemność i wyraz miłości do siebie samej, członków rodziny i przyjaciół (gotowanie na produktach najwyższej jakości, z odpowiednim indeksem i ładunkiem glikemicznym, zgodnie z zasadami najnowszej piramidy żywieniowej).
Podczytywałam więc w wolnym czasie, w przerwie na kawę, herbatę jaśminową z miodem wrzosowym, mus czekoladowy z malinami i miętą… Spożywane przeze mnie w trakcie lektury płyny i pokarmy doskonale współgrały z leniwą, nostalgiczną, lekko unoszącą się nad ekranem mojego laptopa opowieścią snutą przez autorkę, quasi-biografią – bo tak zaczyna się owa książka i de facto jest treściową osią. Mireille Guiliano opisuje swoje dzieciństwo we Francji, okres wczesnej młodości spędzony w Stanach Zjednoczonych, powrót do ojczyzny, zarówno z perspektywy jednostkowej (narrator pamiętnikarski, pierwszoosobowy),jak i tożsamości grupowej – tego, co jest charakterystyczne dla współczesnych Francuzek traktowanych en masse niczym narrator zbiorowy. Jest to książka o kulturze Francuzów, autorka podkreśla na każdej niemal stronie dumę z dziedzictwa narodowego, opowiada o nawykach żywieniowych Francuzów, lecz przede wszystkim – o celebrowaniu jedzenia i specyficznym stylu życia i bycia Francuzek. Nasuwa mi się w tym miejscu refleksja – przyoblekę ją w formę pytania retorycznego: naprawdę w XXI wieku została wyrugowana ze schematów poznawczych i tożsamości zarówno indywidualnej, jak i grupowej ludzi zamieszkujących Europę fundamentalna dlań idea: przynależności narodowej? Jesteśmy, staliśmy się Europejczykami? Nie – zamieszkującymi Europę Polakami, Niemcami, Francuzami, etc.? 🙄🤔🧐
Styl, tony autobiograficzne, narracja automatycznie ewokują u mnie potrzebę wyobrażenia sobie nie tylko tego, jaką wiązką cech (i o jakim natężeniu) posiada autor, lecz również – jak jawi się fenotypowo. Macie tak? Chcecie znać nie tylko biografię pisarza (jest to, rzecz jasna, gradacyjne – potrzeba owa nasila się w miarę przyrostu talentu i wielkości autora),ale również wiedzieć, jak wygląda? Zaobserwowałam u siebie ciekawą zależność – im twórca zajmujący się słowem pisanym jest większy, bardzo porażający swym pisarstwem, tym bardziej fascynuje mnie li tylko jego osobowość, im zaś wytwór autora jest bardziej lekki, traktujący o sprawach mało istotnych lub porażający swoją miałkością intelektualną – tym bardziej koncentruję się na fizjonomii autora takiegoż wytworu, i na tej podstawie doszukuję się, niczym prototypowy, dziwiętnastowieczny fizjonomik, odpowiednich rysów emocjonalno-poznawczo-temperamentalno-osobowościowych, ot, w ramach ludyczno traktowanej diagnozy na odległość (każdy psycholog powinien wam powiedzieć, że nie diagnozuje się na odległość, ja zaś napiszę bez ogródek, że nie znam ani jednego przedstawiciela tejże profesji, który tego nie czyni niejako z automatu – przy czym odległość czasoprzestrzenna nie odgrywa tu większej roli, analizujemy wszystko i wszystkich ad hoc, automatycznie, chociaż nie przyznajemy się do tego przed obcymi ludźmi 😉). Otóż – madame Guiliano wygląda rewelacyjnie, jak na swoje – skończone w tym roku – 73 lata. Sprawdźcie sami! Typowa, zadbana Francuzka, rozświetlona uśmiechem, piękną sylwetką oraz dumna z bycia au naturel.
Madame Guiliano ma styl idealnie kompatybilny z potrzebą chwilowego wytchnienia, nieanalizowania, odpoczynku od głębin uwagi intensywnej i chęci wypłynięcia na płytkie i rozległe wody uwagi ekstensywnej. Jest taki typ książki, który pewnej grupie czytelników przypadnie do gustu i umili czas leżakowania na plaży, na tarasie, na trawie w przydomowym ogródku w trakcie tegorocznego, jakże upalnego, w swej afrykańskiej proweniencji, lata. Opowieść autorki o tym, aby jeść częściej, ale mniejsze porcje, aby uprawiać jakąkolwiek aktywność fizyczną (np. wchodzenie po schodach, zamiast jeżdżenia windą; samodzielne sprzątanie, miast zatrudniania ukraińskiej pomocy domowej),aby jeść de facto wszystko, na co ma się ochotę, tylko pamiętać o podstawowej zasadzie: toutes proportions gardées jest tak powabna, niczym jeden z kwarków 😂 Można spytać – kto z nas, dorosłych ludzi, żyjących świadomie i refleksyjnie, tego nie wie? Trzeba doprawdy o tym książki pisać? I czynić z prawd banalnych kwintesencję art de vivre à la française?
(...)
Ciąg dalszy na moim blogu:
https://librariummeum.blogspot.com/2019/07/francuzki-nie-tyja-sekret-jedzenia-dla.html
Jednym z moich nawyków jest analityczne, uważne obserwowanie ludzi. Czyli: mindfulness w wersji full wypas 🤣, by objawić się werbalnie jako wielkoformatowa femme du monde i Polka (obowiązkowa, politpoprawno-lewacko-terrorystyczno-kagańcowa dychotomia: Polki i Polacy),w takiej właśnie kolejności: najpierw Europejka i żeński odpowiednik homme du monde, potem, ewentualnie,...
więcej Pokaż mimo toKsiążka udowadnia, że nie trzeba być Francuzką żeby mieć szczupłą sylwetkę, Generalnie uważam, że nie jest to poradnik odchudzania ale raczej zachęta do zmiany stylu życia bo to właśnie francuskie sztuczki pozwalają zachować piękną sylwetkę.
Książka udowadnia, że nie trzeba być Francuzką żeby mieć szczupłą sylwetkę, Generalnie uważam, że nie jest to poradnik odchudzania ale raczej zachęta do zmiany stylu życia bo to właśnie francuskie sztuczki pozwalają zachować piękną sylwetkę.
Pokaż mimo to104 / 2018
104 / 2018
Pokaż mimo to