rozwiń zwiń

„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags Green

Sonia  Miniewicz Sonia Miniewicz
10.05.2024

Fani nazywają ją „polską Sarah J. Maas”, uśmierca swoich bohaterów niczym George R.R. Martin, a mroczne inspiracje czerpie między innymi od Leigh Bardugo. Z okazji premiery „Gwiezdnych Łowów”, drugiego tomu cyklu „Post Mortem”, z Mags Green rozmawiamy o jej pisarskich początkach, kontaktach z czytelnikami i silnych bohaterkach w literaturze fantasy. Autorka opowiada nam, jak narodziła się Val, która zamiast miłości czy walki o dobro świata stawia na siebie i zemstę. Zdradza też, jakie sceny sprawiają jej największe trudności podczas pisania i wyjawia swoje dalsze plany literackie.

„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags Green Materiały Wydawnictwa Nowa Strona

[Opis: Wydawnictwo Nowe Strony] Minęło pięć lat, odkąd Val przebywa w Nikaze – królestwie Lumii. Przez ten czas pomagała matce utrzymać władzę w Cesarstwie, ale też przygotowywała swój plan unicestwienia Daero. W końcu nadszedł czas, by wprowadzić go w życie.

Val postanawia dołączyć do Akademii wojskowej Kelio, by stworzyć własny zespół czarodziejek składających się z najsilniejszych urodzonych w żywiole kadetek. Przez kolejne miesiące przechodzi przez trening magii, w którym musi się zmierzyć ze swoją przeszłością, wciąż ukrywając przed wszystkimi swoje Błogosławieństwo.

Musi odszukać dziewczyny, na których jej zależy, przekonać je do siebie, by jej zaufały, bez zdradzania im swoich prawdziwych pobudek, czyli zniszczenia Daero.

Nie jest to jednak takie proste. Czarodziejki nie mogą zdradzić, jakimi mocami władają. Owiana sławą Akademia nie wydaje się za dobrze szkolić do zbliżającej się wojny, a na dodatek na horyzoncie pojawia się elf, który obiecał dopaść Valkyrie w zemście za wyrządzone mu krzywdy.

W końcu do dziewczyny dociera, że wpadła w pułapkę, nie mogąc uciec z Akademii, dopóki bramy Kelio nie otworzą się ponownie.

Wywiad z Mags Green, autorką książki „Gwiezdne Łowy”

Sonia Miniewicz: „Słoneczny Gon”, pierwszą część cyklu „Post Mortem”, zaczęłaś publikować na platformie Wattpad, gdzie szybko zwróciłaś na siebie uwagę czytelników. Jak wyglądała twoja droga do „papierowego” debiutu?

Mags Green: Pierwotnie „Słoneczny gon” nigdy nie miał trafić na Wattpad ani zostać wydany. Od paru dobrych lat ten pomysł powstawał w mojej głowie i dostarczał rozrywki, gdy czekała mnie długa podróż pociągiem czy nudny wykład. Dopiero potem stwierdziłam, że zacznę zapisywać to, co kreowało się we mnie tyle lat, ale z początku tylko dla siebie. W planach miałam wydrukować pięć kopii dla przyjaciół i rodziny, by położyć na półce i pisać tylko dla nich. Dopiero potem ktoś mi podpowiedział, bym podzieliła się tą historią z użytkownikami Wattpada, a gdy zobaczyłam, że odbiór jest pozytywny, zaczęłam o tym opowiadać na TikToku, na którym wcześniej już od roku promowałam książki romantasy. Pamiętam, że zdążyłam opublikować trzynasty rozdział na Wattpadzie, gdy zaczęły spływać pierwsze propozycje wydawnicze.

Jesteś aktywna w mediach społecznościowych i zgromadziłaś wokół siebie i swojej twórczości duże grono fanów, z którymi chętnie budujesz bliskie relacje. To ważne dla twórcy, by miał stały kontakt z czytelnikami?

Oczywiście, że jest to dla mnie ważne, bo w końcu dla nich piszę i z nimi przeżywam te historie. Każdy odbiera książkę inaczej, dlatego lubię poznawać różne punkty widzenia i odmienny odbiór elementów książki, na przykład bohaterów. Mam grono zaufanych osób, które specjalizują się w gatunku, i to z nimi się konsultuję, gdy dopadają mnie wątpliwości. Nieraz gdy słuchałam teorii czytelników, coś zmieniłam w fabule, a nawet dałam im ostatnio wybrać, którą postać mam uśmiercić, oczywiście bez spoilerów.

Czytelnicy często ostrzegają, by nie przywiązywać się do tworzonych przez ciebie postaci, bowiem tak szybko odchodzą… Nie mogą się doczekać zakończenia – a jednocześnie boją się tego, jaki los zgotujesz swoim bohaterom. Odnoszę wrażenie, że to „pisarskie okrucieństwo” daje ci, tak jak i George’owi R.R. Martinowi, wiele radości? Ani razu nie zadrżała ci ręka, kiedy uśmiercałaś kolejną lubianą przez innych postać?

To prawda, że w moich książkach wiele postaci nie dożywa kolejnych tomów, w końcu sama główna bohaterka umarła w prologu, więc jest to pewne ostrzeżenie dla czytelnika, że nie obchodzę się z postaciami delikatnie. Tak, czerpię przyjemność z mordowania postaci irytujących i zdradzieckich, ale i zdarza mi się płakać, gdy uśmiercam dobrą postać, tę, która jest promykiem słońca wśród szarych moralnie bohaterów. Muszę to jednak robić, by oddać realizm tego świata, jego brutalność i nieprzewidywalność, tak jak to jest w normalnym życiu.

Akcja „Gwiezdnych Łowów” rozpoczyna się pięć lat po wydarzeniach ze „Słonecznego Gonu”. Co sprawiło, że zdecydowałaś się na taki czasowy przeskok?

Przede wszystkim chciałam dać czas głównej bohaterce na oswojenie się w nowej roli i na nowym terytorium. Na zakotwiczeniu się w swojej samotności, zatraceniu się w obsesji na punkcie zemsty oraz przemyśleniu błędów przeszłości.

„Tylko słabi mężczyźni boją się silnych kobiet. Silni mężczyźni nie boją się upaść przed nimi na kolana”. Val bez wahania stawia czoła wszystkim, którzy pojawią się na jej drodze i przeszkodzą w realizacji celu. Jest pewna siebie, inteligentna i zdeterminowana – różni się też znacząco od kobiet, do których przyzwyczaiła nas literatura fantasy. Książkę dedykujesz dziewczynom, „którym zawsze mówiono, że nie wypada oddawać, gdy zostaną skrzywdzone”. I radzisz, by oddawały. Dwa razy mocniej. „Post Mortem” to twój swoisty manifest, apel, by grzeczne dziewczynki odkryły w sobie tę drugą, nieco mroczniejszą, pewną siebie stronę?

Mnie literatura fantasy przyzwyczaiła właśnie do samych silnych damskich postaci. Rozkochałam się w walecznych, brodzących w krwi wojowniczkach i przełamujących strach czarodziejkach. Na takich postaciach się wychowałam i w takiej literaturze fantasy gustuję. „Post Mortem” to nie jest mój manifest, raczej coś, co wyszło naturalnie i pasuje do kreacji Val, która różni się od innych znanych bohaterek tym, że nie wyznaje zasady „dla miłości zrobię wszystko”. Ona zrobi wszystko dla siebie i swojego celu, przez co jest złoczyńcą w swojej własnej historii. Mimo, że w „Post Mortem” pojawiają się wątki romantyczne, to miłość jest klątwą dla Val, od której ona sama ucieka. Wszystkie uwielbiane przez czytelniczki tytuły bazują na miłości: szukaniu jej, odkrywaniu, ale w pewnym momencie te postacie poświęcają się dla uczuć, rodziny i większych wartości. Zadałam więc sobie pytanie, dokąd będzie zmierzać historia, gdy bohaterka wybierze siebie, a nie dobro świata czy rodziny. Co będzie się dziać, gdy będzie kierować się innymi, mniej akceptowanymi wartościami, jak zemsta czy władza.

Moje dedykacje faktycznie są specyficznie i nawiązują do treści z książki, ale czuję, że właśnie to potrzebują usłyszeć czytelniczki, które sięgają po „Post Mortem”. Potrzebują usłyszeć, że czasem, gdy bycie dobrym nie wystarcza, gdy kierowanie się samymi cnotami sprawiło im ból, nie muszą tego robić na siłę, byle by wpasować się w utarty schemat czy to w książkach, czy w życiu.

Stworzyłaś bardzo rozbudowany fantastyczny świat, rządzący się własnymi prawami i regułami – czy wykreowanie nowego uniwersum od podstaw nastręczyło ci jakichś trudności? Skąd czerpałaś inspiracje?

Z pewnością najwięcej czasu spędziłam nad samą koncepcją Błogosławieństwa Nybris. Ograniczeniami ich mocy oraz przesyłaniem zdolności między kolejnymi błogosławionymi. Trudno mi przy pierwszym tomie wskazać jakąś inspirację, dopiero po premierze obejrzałam „Legendę Avatara”, gdzie istnieje podobna koncepcja współdzielenia mocy między poprzednimi Avatarami. W drugim tomie natomiast zainspirowałam się moją ulubioną bajką z dzieciństwa, czyli „Winx”.

W książkach sporo miejsca poświęcasz naturalnie magii, naturze i żywiołom… To tematyka, która prywatnie również cię fascynuje?

Niezbyt. Prywatnie bardziej interesuje mnie magia okultystyczna czy astronomia.

Wielu autorów mówi, że ma problem z pisaniem fragmentów miłosnych lub tych szczególnie przesiąkniętych brutalnością. Stworzenie jakich scen stanowi dla ciebie największe wyzwanie?

Kocham pisać sceny walki i często wpadają mi pomysły na inne, okrutne morderstwa. Największy problem mam z pisaniem scen miłosnych, tych słodkich, bazujących na głębokich odczuciach, czy scen erotycznych, na które wiem, że wiele osób zwraca uwagę, by były „smaczne”. Może to wynikać z mojego spectrum aseksualności, że właśnie przy tych scenach spędzam średnio trzy razy więcej czasu niż przy zwykłej scenie mordu.

Mówi się, że aby dobrze pisać, trzeba dużo czytać. Zgadzasz się z tym twierdzeniem? Po książki jakich autorów sama sięgasz najchętniej?

To, że czytam naprawdę dużo fantastyki, pomaga mi w tym, by nie powielać schematów i historii. Oryginalność jest dla mnie najistotniejsza, bo sama jako czytelnik potrzebuję powiewu świeżości w tym gatunku. Można powiedzieć, że piszę to, co sama bym przeczytała. Moim absolutnym guru jest Sarah J. Maas i całe jej uniwersum. Często słyszę, że czuć w moich powieściach wpływ jej twórczości, przyklejają mi etykietę „polskiej Sarah J. Maas”, chociaż sama twierdzę, że daleko mi jeszcze do niej. Tę mroczniejszą stronę moich inspiracji zawdzięczam Leigh Bardugo, bo to od jej Grishaverse tak naprawdę wszystko się zaczęło i to dzięki niej zaczęłam pisać.

Jakie masz dalsze plany literackie? Wszyscy czekają na trzeci tom – czy będzie on zwieńczeniem cyklu, czy też ta historia rozrośnie się na więcej części?

Planów mam całkiem sporo, ale w tym roku z pewnością pojawi jeszcze jedna książka, jednak niezwiązana z „Post Mortem”. „10 Grzechów Głównych” będzie paranormalnym współczesnym romansem z elementami okultyzmu i zagadką kryminalną w grzesznym Las Vegas, ze współczesną wiedźmą i demonem, który pragnie jej duszy. Będzie to pozycja dla pełnoletnich fanów Halloween, niestroniących od mocniejszych wrażeń.

Trzeci tom „Post Mortem”, czyli „Księżycowa pogoń”, jest w trakcie pisania i to na niej zakończy się historia Val. Czy będzie coś jeszcze? Kto zna moją twórczość, wie, że u mnie nic nie jest takie, jakie się wydaje na pierwszy rzut oka, a wskazówki ukrywam między wierszami.

O autorce

Mags Green jest związana z fantastyką, od kiedy tylko nauczyła się czytać. Przenosi się do światów fantasy, bo ten realny często jej nie wystarcza. W book mediach znana pod nazwą @mag_book_. Serce oddała autorkom takim jak Leigh Bardugo, Sarah J. Maas czy V.E. Schwab. Miłośniczka gier RPG, herbaty i mopsów. Zadebiutowała powieścią „Słoneczny Gon”.

Cytaty z powieści „Gwiezdne łowy”

Gwiazdy świecą po to, by palić się jasno i zgasnąć równie szybko. Ja nie jestem gwiazdą, jestem czarną dziurą, która pochłonie je wszystkie swym mrokiem.

Znajdę drogę lub stworzę ją sama. Nawet jeśli miałaby się składać z samych trupów.

Chcesz kupić tę książkę w cenie, którą sam/-a wybierzesz? Ustaw dla niej alert LC.

Książka jest już w sprzedaży online

Artykuł sponsorowany, który powstał przy współpracy z wydawnictwem


komentarze [1]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Sonia  Miniewicz - awatar
Sonia 10.05.2024 11:00
Redaktorka

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post