Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Jedna z najlepszych książek, jakie czytałam. Obezwładniająca.

Jedna z najlepszych książek, jakie czytałam. Obezwładniająca.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka mojego życia. A w każdym razie w mocnej pierwszej piątce.

Książka mojego życia. A w każdym razie w mocnej pierwszej piątce.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo sympatyczna powieść, podoba mi się rodzaj relacji między Chloe i Redfordem. Jedyne, do czego mam zastrzeżenia, to przesadnie szczegółowe opisy erotyczne, wolałabym zostawić więcej miejsca wyobraźni ;)

Bardzo sympatyczna powieść, podoba mi się rodzaj relacji między Chloe i Redfordem. Jedyne, do czego mam zastrzeżenia, to przesadnie szczegółowe opisy erotyczne, wolałabym zostawić więcej miejsca wyobraźni ;)

Pokaż mimo to


Na półkach:

To najbardziej przerażająca książka, jaką czytałam.

To najbardziej przerażająca książka, jaką czytałam.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Najsłabsza książka autorki, zbyt cukierkowa i próbująca ogarnąć za dużo tematów na raz.

Najsłabsza książka autorki, zbyt cukierkowa i próbująca ogarnąć za dużo tematów na raz.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Cudowna książka, cudowna, po prostu. Jak jedwabny, ręcznie malowany szal.

Cudowna książka, cudowna, po prostu. Jak jedwabny, ręcznie malowany szal.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Jedna z najlepszych książek w tym roku,. bardzo przejmująca i dotykająca człowieka od środka, tam, gdzie są jego myśli takie, do których sam przed sobą przyznać się nie chce.

Jedna z najlepszych książek w tym roku,. bardzo przejmująca i dotykająca człowieka od środka, tam, gdzie są jego myśli takie, do których sam przed sobą przyznać się nie chce.

Pokaż mimo to


Na półkach:

DNF
Nie dość, że mało ciekawe, to jeszcze obietnice wydawcy nie pokrywają się z faktami. Bardzo amerykanocentryczna.

DNF
Nie dość, że mało ciekawe, to jeszcze obietnice wydawcy nie pokrywają się z faktami. Bardzo amerykanocentryczna.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Jedyne, co mam przeciwko tej książce, to nadmiar kolorów i ilustracji. Ale zakładam, że są osoby, które tak lubią/potrzebują. Dla mnie jednak to wygląda jak dodanie objętości i daje vibe ebuczka z blogaska, a nie książki napisanej przez osobę znającą się na rzeczy - a to głupie, bo książka jest mądra i pełna wartościowych treści.

Jedyne, co mam przeciwko tej książce, to nadmiar kolorów i ilustracji. Ale zakładam, że są osoby, które tak lubią/potrzebują. Dla mnie jednak to wygląda jak dodanie objętości i daje vibe ebuczka z blogaska, a nie książki napisanej przez osobę znającą się na rzeczy - a to głupie, bo książka jest mądra i pełna wartościowych treści.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Co za irytujący główny bohater, łamaga bez rozumu. Karika próbuje uzasadnić zachowanie głównej postaci, ale nie. No po prostu nie. "Szczelina" podobała mi się o wiele bardziej.
Na plus mogę wspomnieć opis zwyczajów wigilijnych typowych dla Słowian.

Co za irytujący główny bohater, łamaga bez rozumu. Karika próbuje uzasadnić zachowanie głównej postaci, ale nie. No po prostu nie. "Szczelina" podobała mi się o wiele bardziej.
Na plus mogę wspomnieć opis zwyczajów wigilijnych typowych dla Słowian.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Lubię Kańtoch, ale ta książka jest tak strasznie na siłę wymyślona...

Lubię Kańtoch, ale ta książka jest tak strasznie na siłę wymyślona...

Pokaż mimo to


Na półkach:

Super pomysł, ale realizacja słabiuchna.

Super pomysł, ale realizacja słabiuchna.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka wydaje się być mądra, ale faktycznie jest pełna uprzedzeń i arogancji. Nie żebym była zaskoczona, ale rozczarowana na pewno.

Książka wydaje się być mądra, ale faktycznie jest pełna uprzedzeń i arogancji. Nie żebym była zaskoczona, ale rozczarowana na pewno.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka odpowiednio sentymentalna i ckliwa, trochę takie lukrowane "Zróbmy sobie wnuka" w świątecznym anturażu. Niestety, zabrakło redakcji.

Książka odpowiednio sentymentalna i ckliwa, trochę takie lukrowane "Zróbmy sobie wnuka" w świątecznym anturażu. Niestety, zabrakło redakcji.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Poza standardowymi okolicznościami czytelniczymi, takimi jak kanapa, okulary, robótka i herbata (z drobnymi wariacjami) miewam też okazję przepuszczać przez umysł słowa pisarzy zupełnie inną metodą. Są tacy, którzy uważają audiobooki za bzdurę i kalanie literatury. Są i ci, którym wydaje się, że to coś dla osób niewidomych lub dyslektyków. Ja jednak do tych grup nie należę. Miałabym co prawda powody, by do audiobooków podchodzić z rezerwą (czyt. kilkaset przesłuchań „Dzieci z Bullerbyn“ przez moje dzieci - a na niewiele gorszej pozycji plasują się doskonałe „Kocie historie“), to jednak ważne jest dla mnie głównie to, że podczas wykonywania czynności, które same w sobie szczególnie nie angażują wyższych pięter mózgu, mogę nadal mieć dostęp do literatury.

Być może wiecie, że od jakiegoś czasu jestem stałą i systematyczną bywalczynią siłowni, gdzie wypacam z oddaniem wszystkie życiowe stresy. Półtorej godziny treningu w rytmie muzyki niewątpliwie nadającej się do ćwiczeń, ale kompletnie nie w moim stylu to jednak Nie To. Dlatego zaczęłam korzystać z dobrodziejstw Storytela i słuchać książek.

Jedną z nich, wybraną troszkę wbrew sobie, były „Pypcie na języku“ Michała Rusinka. Dlaczego miałam wątpliwości? Pan Rusinek dał się poznać w mediach nie tylko jako wierny asystent Wisławy Szymborskiej, ale też jako osoba dość zasadnicza, o specyficznym poczuciu humoru i jak dla mnie - dość sztywna. Nie pomógł poradnik dla dzieci o tym, jak przeklinać, nadal mnie nie przekonywał. Odrobinę otuchy wlewał we mnie jednak „język“ w tytule - każdy, kto mnie zna, wie, jak bardzo interesuje mnie wszystko, co z językiem związane - od gramatyki po humor słowny.

Nie zawiodłam się, powiem Wam. „Pypcie na języku“ to zbiór uroczych felietonów ukazujących się w prasie i analizujących różne zjawiska zachodzące w mowie i piśmie Polaków. Jest tu tekst o „mówieniu bardziej“, kiedy przed twarzą wypowiadającej osoby pojawia się mikrofon - któż z nas nie słyszał w telewizji czy radiu „Strażacy ewakuowali poszkodowaną z powierzchni kry na nabrzeże“, chociaż spokojnie można powiedzieć „Strażacy przeprowadzili kobietę z lodu na brzeg.“ Mamy również wypowiedź o feminatywach - pan Rusinek jest zdeklarowanym feministą, mamy i o nazewnictwie wędlin, bo „flaki szwagra“ wymagają specjalnego miejsca w galerii dziwadeł językowych.

Treść jest bardzo dla mnie interesująca, ale zdecydowanie smaku książce dodaje wykonanie przez autora (nie mówcie mu, że puściłam audiobook z prędkością 1,25, bo będzie mu przykro). Dzięki temu dowcipy są jeszcze zabawniejsze, a pauzy - bardziej znaczące. Okazuje się jednak, że nie zawsze jest to zaleta. Parę osób dziwnie spojrzało, kiedy nagle prychnęłam śmiechem, pracując nad mięśniami pośladków. No nie da się ukryć, że ćwiczenia wychodzą gorzej, kiedy nie można opanować chichotu.

Książka na pewno da wiele radości wszystkim tym, którzy nie tylko dbają o poprawność języka, ale też lubią się nim bawić i eksperymentować. Jeżeli jednak dowcip o zaprzeczeniach, których nie da się uzyskać przez podwójne potwierdzenie (dobra, dobra!) nie sprawia, że serce bije wam mocniej - nie musicie się martwić, że omija was coś zmieniającego życie. To jest po prostu zbiór anegdot i sympatycznych rozważań, zawieszonych gdzieś pomiędzy „O tempora, o mores!“ a „show must go on“.

Poza standardowymi okolicznościami czytelniczymi, takimi jak kanapa, okulary, robótka i herbata (z drobnymi wariacjami) miewam też okazję przepuszczać przez umysł słowa pisarzy zupełnie inną metodą. Są tacy, którzy uważają audiobooki za bzdurę i kalanie literatury. Są i ci, którym wydaje się, że to coś dla osób niewidomych lub dyslektyków. Ja jednak do tych grup nie należę....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka była wielkim zaskoczeniem. Nie interesuję się filmami, nie wiedziałam nawet, że taki powstał, czytałam więc "carte blanche", bez oczekiwań i uprzedzeń. I ze sporą dozą zaskoczenia - książka pozbawiona jest zupełnie "polskatości", jest mądra, życiowa i opisana naprawdę znakomitym stylem. Sama jestem nauczycielką, więc nawet i realia opisane tu doceniam za prawdziwość i szczerość.

Książka była wielkim zaskoczeniem. Nie interesuję się filmami, nie wiedziałam nawet, że taki powstał, czytałam więc "carte blanche", bez oczekiwań i uprzedzeń. I ze sporą dozą zaskoczenia - książka pozbawiona jest zupełnie "polskatości", jest mądra, życiowa i opisana naprawdę znakomitym stylem. Sama jestem nauczycielką, więc nawet i realia opisane tu doceniam za prawdziwość...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo dobra książka w tragicznej redakcji. Bohaterowie ubierają sweter, a kobieta nosi swoje rzeczy w portmonetce, nie torebce (purse). Mimo to polecam.

Bardzo dobra książka w tragicznej redakcji. Bohaterowie ubierają sweter, a kobieta nosi swoje rzeczy w portmonetce, nie torebce (purse). Mimo to polecam.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Deus ex machina wydaje się być ulubioną metodą polskich kryminałopisarzy. No trudno.
Z nieukrywaną przyjemnością czytałam za to o doskonale znanych mi okolicach Warszawy, stylistycznie też bardzo przyjemna rzecz.

Deus ex machina wydaje się być ulubioną metodą polskich kryminałopisarzy. No trudno.
Z nieukrywaną przyjemnością czytałam za to o doskonale znanych mi okolicach Warszawy, stylistycznie też bardzo przyjemna rzecz.

Pokaż mimo to


Na półkach:

To moja ukochana książka Makuszyńskiego. Wiele osób nawet o niej nie słyszało, chyba że uważnie słuchają moich cytatów i powiedzonek, bo po przeczytaniu "Wyprawy..." kilkanaście razy w wieku nastolęcym, po prostu nią mówię.

To moja ukochana książka Makuszyńskiego. Wiele osób nawet o niej nie słyszało, chyba że uważnie słuchają moich cytatów i powiedzonek, bo po przeczytaniu "Wyprawy..." kilkanaście razy w wieku nastolęcym, po prostu nią mówię.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Pyszne. Pyszniutkie. Też jestem chowańcem.

Pyszne. Pyszniutkie. Też jestem chowańcem.

Pokaż mimo to