Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Bardzo dobry reportaż nie pozostawiający niestety złudzeń co do kondycji natury ludzkiej. Jednego dnia mieszkasz w mieście szczycącym się wieloraką kulturowością i tolerancją religijną, następnego dnia budzisz się w piekle, gdzie na każdym kroku i o każdej porze dnia może Cię dopaść kula snajpera. I zasadniczo nie wiadomo kto strzela do kogo, ponieważ napastnicy nie oszczędzają nikogo, nawet swoich. Czasem snajperami są jedni, a czasem drudzy. Strzelają do każdego tylko dlatego, że ofiary przebywają w mieście, które się broni.

Ten reportaż jest wstrząsający, poruszający, pełen przemocy i strasznych faktów. Pomijając nędzę, głód, brak dostępu do podstawowych produktów i artykułów, z wodą i energią włącznie, najgorsze było to, że ludzkie życie nie stanowiło dla żadnej ze stron żadnej wartości. Serbowie atakowali, ale muzułmanie często prowokowali ataki używając lokalizacji cywilnych, aby odwet dotknął właśnie cywilów. To się świetnie sprzedawało na arenie międzynarodowej. Oblężenie i ofiary ataków moździerzowych również było „na rękę” władzom muzułmańskim. Im więcej ofiar, tym lepszy efekt.

Ciężko polecać ze względu na tematykę i ogrom nieszczęścia zawarty w tym reportażu. Dla zainteresowanych historią i dobrym, obiektywnym warsztatem reportersko pisarskim przypominającym, przynajmniej mi, dzieła Ryszarda Kapuścińskiego.

Bardzo dobry reportaż nie pozostawiający niestety złudzeń co do kondycji natury ludzkiej. Jednego dnia mieszkasz w mieście szczycącym się wieloraką kulturowością i tolerancją religijną, następnego dnia budzisz się w piekle, gdzie na każdym kroku i o każdej porze dnia może Cię dopaść kula snajpera. I zasadniczo nie wiadomo kto strzela do kogo, ponieważ napastnicy nie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Chiny XX wieku w kompakcie. Sposób podania bardzo przystępny. Miliony śmiertelnych ofiar bez wojny, a jedynie za sprawą skutecznej indoktrynacji, wprawiają w przerażenie i podziw jednocześnie, Nie wiem, które z odczuć bardziej dominowało podczas lektury.
Nawet jeśli sposób prowadzenia narracji opowieści nie był moim ulubionym, to ostatecznie jestem pełna uznania dla Autorki, która przelała na strony swojej książki tyle ważkich informacji na temat Chin. Historia, tradycje, życie codzienne, wszystko w pigułce. Dużej dość, ale wartej przełknięcia.

Chiny XX wieku w kompakcie. Sposób podania bardzo przystępny. Miliony śmiertelnych ofiar bez wojny, a jedynie za sprawą skutecznej indoktrynacji, wprawiają w przerażenie i podziw jednocześnie, Nie wiem, które z odczuć bardziej dominowało podczas lektury.
Nawet jeśli sposób prowadzenia narracji opowieści nie był moim ulubionym, to ostatecznie jestem pełna uznania dla...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Chiny XX wieku w kompakcie. Sposób podania bardzo przystępny. Miliony śmiertelnych ofiar bez wojny, a jedynie za sprawą skutecznej indoktrynacji, wprawiają w przerażenie i podziw jednocześnie, Nie wiem, które z odczuć bardziej dominowało podczas lektury.
Nawet jeśli sposób prowadzenia narracji opowieści nie był moim ulubionym, to ostatecznie jestem pełna uznania dla Autorki, która przelała na strony swojej książki tyle ważkich informacji na temat Chin. Historia, tradycje, życie codzienne, wszystko w pigułce. Dużej dość, ale wartej przełknięcia.

Chiny XX wieku w kompakcie. Sposób podania bardzo przystępny. Miliony śmiertelnych ofiar bez wojny, a jedynie za sprawą skutecznej indoktrynacji, wprawiają w przerażenie i podziw jednocześnie, Nie wiem, które z odczuć bardziej dominowało podczas lektury.
Nawet jeśli sposób prowadzenia narracji opowieści nie był moim ulubionym, to ostatecznie jestem pełna uznania dla...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Po Trzech córkach Chin i Drodze do wyzwolenia (bardzo obszernym reportażu o scjentologii), idąc za ciosem, zwróciłam się ku Światu (...), czyli kolejnej książce o indoktrynacji, ucisku i terrorze władzy. Szczególnie polecam te dwie ostatnie. Narracja obu porwała mnie, jednak ta o Korei Północnej tak bardzo, że nie byłam w stanie oderwać się od lektury. Bezstronna relacja, w moim odczuciu bardzo obiektywna i obszernie poparta danymi źródłowymi.

Nie wiem za bardzo, jaki komentarz pozostawić, jeśli chodzi o treść dzieła. Sama mówi za siebie. Wykonanie, z mojego punktu widzenia, świetne. Nie polecam jako wspólnej lektury na miesiąc miodowy, bo radosna atmosfera może podupaść, ale w ramach dokształcania się na temat sytuacji w świecie, kompletnie oderwanym od znanej nam rzeczywistości, jak najbardziej.

Powinniśmy zaprzestać naszego narodowego sportu, czyli narzekania, bo chyba nie bardzo mamy na co.

Po Trzech córkach Chin i Drodze do wyzwolenia (bardzo obszernym reportażu o scjentologii), idąc za ciosem, zwróciłam się ku Światu (...), czyli kolejnej książce o indoktrynacji, ucisku i terrorze władzy. Szczególnie polecam te dwie ostatnie. Narracja obu porwała mnie, jednak ta o Korei Północnej tak bardzo, że nie byłam w stanie oderwać się od lektury. Bezstronna relacja,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Wszystko okej, ale historia ździebko nudą trąci. Jakoś mało w niej emocji i toczy się własnym powolnym rytmem. Zaczynam się już jednak przyzwyczajać do tego dystansu japońskiego i pojmować, że uczucia w tym społeczeństwie okazywane są w sposób odmienny, niż na Zachodzie.

Książka napisana bardzo ładnym językiem, czytało się ją przyjemnie. Punktem wyjściowym historii jest człowiek z fałszywą tożsamością. Opowieść o rozwikłaniu jego zagadki okraszona jest przemyśleniami głównego bohatera, prawnika prowadzącego sprawę. Trochę mi się ten prawnik ze Sztyrlicem kojarzył. Myślał i myślał chłop. Na rozwiązanie przez przypadek ostatecznie wpadł niż sam je wymyślił.

Bez fajerwerków, ale spokojnie na podróż pociągiem jak znalazł. Ale nie dla fanów kryminałów, gdzie trup ściele się gęsto, zaś bohaterowie operują językiem wozacko chodnikowym. Ja polecam.

Wszystko okej, ale historia ździebko nudą trąci. Jakoś mało w niej emocji i toczy się własnym powolnym rytmem. Zaczynam się już jednak przyzwyczajać do tego dystansu japońskiego i pojmować, że uczucia w tym społeczeństwie okazywane są w sposób odmienny, niż na Zachodzie.

Książka napisana bardzo ładnym językiem, czytało się ją przyjemnie. Punktem wyjściowym historii jest...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Interesująca relacja na temat systemu edukacyjnego w Japonii. Ale nie tylko. Ta opowieść o szkole, rodzicach, nauczycielach i uczniach, pozwala zapoznać się bliżej zarówno z życiem społecznym jak i kulturą japońską.

W ogóle nie skupiałam się na analizowaniu postawy matki i ocenianiu, czy była ludzka dla swego syna czy nie, co wpadło mi w oko w którejś z recenzji. Zakładam, że matka chce dla dziecka najlepiej, przynajmniej większość normalnych matek, a taką tutaj mamy. Nie będę też oceniać systemu edukacyjnego, nie czuję się kompetentna na tyle, aby go pochwalić, czy też zmieszać z błotem. Jednakże w paciorku wieczornym podziękowałam Bozi za to, że mogłam chodzić na wagary w kraju nad Wisłą. Niestety, w związku z powyższym w kraju nad Wisłą nikt najcieńszych zegarków lub innych tycich komórek nie produkuje. Ale też z drugiej strony nie ma tak wielu przypadków samobójstw zarówno pośród nauczycieli jak i uczniów.

Historia ciekawa, ale dla mnie przede wszystkim bardzo interesująca relacja na temat kultury, której zupełnie nie znam. Takie niby zwykłe opisy zebrań rodzicielskich, a tak naprawdę spotkania obrazujące układy i rozkłady sił w społeczeństwie. Wszędzie obowiązują kody. Zaprogramowane jest, jak się ubrać, jak słowa dobierać (w mowie i w piśmie), aby nikogo nie obrazić, jakiego rodzaju strawa będzie słuszna podczas mniej czy bardziej oficjalnego spotkania, jak może lub nie może zachować się samotna lub zamężna matka. I obsesja na punkcie braku indywidualizmu. Wszyscy powinni być tacy sami, tak samo się zachowywać i mieć takie same worki na kapcie. Bo jeśli nie to zgroza i samobójstwo się czai u drzwi. I to perfekcyjnie zaplanowane życia, zarówno dzieci jak i dorosłych. Od przebudzenia do udania się na spoczynek, prawie bez czasu wolnego, tzw. czasu dla siebie. Wszystko w tej książce było dla mnie ciekawe. Nawet dość osobliwe relacje rodzinne autorki. Szczególnie te z rodzicami.

Przy każdej kolejnej książce o Japonii dziękuję opatrzności, za to, że się tam nie urodziłam. To na pewno piękny kraj, do tego z wiśni kwitnącej słynący, ale dziękuję, nie, mój fajniejszy. Pozostanę przy lekturach na temat.

Interesująca relacja na temat systemu edukacyjnego w Japonii. Ale nie tylko. Ta opowieść o szkole, rodzicach, nauczycielach i uczniach, pozwala zapoznać się bliżej zarówno z życiem społecznym jak i kulturą japońską.

W ogóle nie skupiałam się na analizowaniu postawy matki i ocenianiu, czy była ludzka dla swego syna czy nie, co wpadło mi w oko w którejś z recenzji....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Rewelacja. Gorąco polecam. Kawał dobrej roboty. Nie mogłam wyjść podziwu nad ludzką głupotą i łatwowiernością, ale poczucie trwogi podczas czytania było dużo bardziej dojmujące.

Nie ma co wchodzić w szczegóły, wszystkich fanów solidnych reportaży zapraszam do biblioteki.

Rewelacja. Gorąco polecam. Kawał dobrej roboty. Nie mogłam wyjść podziwu nad ludzką głupotą i łatwowiernością, ale poczucie trwogi podczas czytania było dużo bardziej dojmujące.

Nie ma co wchodzić w szczegóły, wszystkich fanów solidnych reportaży zapraszam do biblioteki.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Kolejny z moich azjatyckich podbojów. Może nie nazbyt spektakularny, ale poruszający. Jak to już wcześniej inni Czytelnicy napisali: historia o tym, jak ciężko jest żyć wśród „normalnych” osobie niedostosowanej.

Na bycie innym trzeba mieć warunki, czyli wsparcie bliskich i zaplecze finansowe. A tego głównej bohaterce brak. W związku z powyższym próbuje się bidulka dopasować do "normalnej" reszty.
Jeśli chodzi o obraz normalności ukazany w tej książce to lekki koszmar. Ciekawie było się z nim zapoznać z punktu widzenia bohaterki, która jest wyrzutkiem i zakałą dla pozostałych, bo jest inna. Prawdopodobnie cierpi na jakieś zaburzenia, ale to nie jest akurat istotne i najważniejsze w całej opowieści.

Przeczytałam migiem, gdyż książeczka niepokaźna, ale ma moc. Chyba nie chodzi o jakieś przesłanie o ciężarze wagonu pełnego złomu, ale raczej o refleksję na temat tego, co w życiu jest ważne. I o to, czy wszyscy muszą mieć podobne marzenia, potrzeby i modele życiowe, aby mieć prawo do poczucia spełnienia.

Kolejny z moich azjatyckich podbojów. Może nie nazbyt spektakularny, ale poruszający. Jak to już wcześniej inni Czytelnicy napisali: historia o tym, jak ciężko jest żyć wśród „normalnych” osobie niedostosowanej.

Na bycie innym trzeba mieć warunki, czyli wsparcie bliskich i zaplecze finansowe. A tego głównej bohaterce brak. W związku z powyższym próbuje się bidulka...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Ona i jej kot Naruki Nagakawa, Makoto Shinkai
Ocena 6,9
Ona i jej kot Naruki Nagakawa, Ma...

Na półkach:

Po przeczytaniu książki „Zanim wystygnie kawa” miałam zamiar się poddać i odpuścić sobie bliższe spotkania z literaturą japońską. Doszłam jednak do wniosku, że tak się nie godzi i powinnam dać jej szansę. Nawet jeśli kulturowo i duchowo nie jest mi najbliższa. I to była świetna decyzja.

Moim zdaniem, książka „Ona i jej kot” jest cudowna. Sprawia wrażenie prostej i niewymagającej. Ot, zwykłe historie właścicieli kotów, lub też ludzi, których te koty wzięły pod swe, hm, nazwijmy to skrzydła. Dla mnie jednak jawi się niczym urzekająca podróż przez ważne emocje i codzienne przeżycia. Podróż zdecydowanie za krótka. Mogłabym czytać te ludzko kocie opowieści znacznie dłużej.
Cztery koty, czworo ludzi, zwykłe życia, spajdermenów i batmenów brak. Trzeba wstać, pójść do pracy, mierzyć się z miłością lub jej brakiem, samotnością, większymi lub mniejszymi rozczarowaniami, radościami i smutkami. A to wszystko widziane z perspektywy ludzi i kotów. Obie perspektywy równe sobie, ciężko mi powiedzieć, która była mi bliższa. Chwilami to chyba ta kocia 😊

Dobrzy Ludzie, jak chcecie, to siedźcie przy tej wystygłej kawie, ale z mojego punktu widzenia, historia i spacer z kotami daje dużo więcej pozytywnej energii.

Po przeczytaniu książki „Zanim wystygnie kawa” miałam zamiar się poddać i odpuścić sobie bliższe spotkania z literaturą japońską. Doszłam jednak do wniosku, że tak się nie godzi i powinnam dać jej szansę. Nawet jeśli kulturowo i duchowo nie jest mi najbliższa. I to była świetna decyzja.

Moim zdaniem, książka „Ona i jej kot” jest cudowna. Sprawia wrażenie prostej i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Interesująca pozycja ze względu na specyficzny klimat wynikający z innej kultury. Otwartość Europejczyków w porównaniu z azjatyckim dystansem to dwa kosmosy. Takie przynajmniej jest moje odczucie po zakończeniu lektury.
Jeżeli ktoś to lubi, to książka go oczaruje i wciągnie.

Niestety, okazało się, że to nie moja bajka. Podobnie jak innych Czytelników irytowały mnie wielokrotnie powtarzane informacje dotyczące kawiarnianego cudu. Na nerwy działały mi opisy emocji, które się często wzajemnie wykluczały. Wątek kobiety w sukience nijak nie został w pierwszej części ciekawie rozwinięty (nie wiem, czy jest kontynuowany w kolejnych). A może to zachęciłoby mnie do sięgnięcia po część drugą. Miałam wrażenie, że dobry i ciekawy pomysł został potraktowany „po łebkach” i napisany byle jak. Gdyby nie ten ciekawy klimat, który wspomniałam na początku, pewnie bym nie dokończyła. Historie bohaterów w ogóle mnie nie obchodziły, bo autor się nawet nie postarał, żeby ich polubić lub zaciekawić ich losami.

Ale nie odradzam. Coś nowego, ale dla mnie do zapomnienia. Nie planuję czytania dalszych części serii.

Interesująca pozycja ze względu na specyficzny klimat wynikający z innej kultury. Otwartość Europejczyków w porównaniu z azjatyckim dystansem to dwa kosmosy. Takie przynajmniej jest moje odczucie po zakończeniu lektury.
Jeżeli ktoś to lubi, to książka go oczaruje i wciągnie.

Niestety, okazało się, że to nie moja bajka. Podobnie jak innych Czytelników irytowały mnie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka “połknięta” w dwa popołudnia. Odczucia w stosunku do niej w pełni ambiwalentne. Bo jak można przeczytać w dwa dni, a potem psioczyć i narzekać niczym stara babka, że coś nie bangla. No, to już stara babka wyjaśnia.

Książka trzywątkowa. Babcia, matka i córka. Bardzo lubię tego rodzaju sagi, jednak tutaj brak mi ciągłości. Te trzy wątki się splatają, ale nie mają wiele wspólnego. A przynajmniej, z mojego punktu widzenia, to co je łączy, to za mało, nawet jeśli to rodzinny dom. Biorąc pod uwagę tragiczne losy „podwójnej” babci, dałoby się z tego dużo bardziej interesującą relację wycisnąć.

Ale do rzeczy: jest historia młodej dziewczyny, która jest straumatyzowana wydarzeniami sprzed około dwudziestu lat i jest historia jej babci, która zamieszkuje miejscowość, gdzie owa trauma się miała miejsce. Środkowej postaci, matko/córki jest niewiele. Taka tam puszczalska, podobno kiedyś dobrze pływała i tyle. Po co jest jej wątek w ogóle (a to pływanie to istna zagadka Marabuta), tylko Szanowna Autorka wie. Za to wątek córko/wnuczki dla mnie bardzo przewidywalny. Znane historie z młodości, typu człek poszedł w na ognisko z koleżankami i kolegami i ten, no tego, się działo. Ale żeby od razu tragedie takie jak tu, no proszę. A potem zwidy (różne, różniste, ale nikt nie wie po co), wyparcie na kolejne 20 lat, i brak czucia i uczucia, i tylko przyjaciel gej rozumi, bo kto mógłby lepiej. Ło matko, bardzo chciałam, ale nie kupuję tej historii.

Zaś prawdziwy dramat, historia życia podwójnej babci, sprowadzony został do chałupy na sprzedaż. Wątek niemieckiej babci bardzo ciekawy. Realia małej mieścinki oczarowanej obietnicami lepszej przyszłości dzięki nowym, lepszym Niemcom przekonujące. Wciągnęły mnie, z wypiekami na twarzy czekałam na więcej historii o zachodnich kresach. Historia wypędzonej ze wchodu polskiej babci, z ukraińskim dramatem w tle, również zapowiadała się ciekawie. Na zapowiedziach się skończyło, gdyż nagle kindle poinformował mnie, że osiągnęłam 100% dzieła.
No i tyle. I stąd moje rozczarowanie.

Miałam już kiedyś wrażenie, że książka jest pisana pod literówkę. Mam na myśli ilość znaków wymaganych przez wydawcę. Czyli Autor zaczyna pisać, ma kilka różnych pomysłów na rozwinięcie akcji, wprowadza więc jakiegoś ducha, zagadkową postać, metafizyczny wątek, itepe. A potem nagle okazuje się, że ilość znaków osiągnęła wymaganą wartość, więc książka zostaje ukończona bez dalszego rozwinięcia tychże wprowadzonych ekstra motywów. Nie zostają one jednak usunięte, bo dobra, przecież nikt się nie będzie czepiał, jest git, trochę postraszylim stare babki, huhu, a że się to wszystko kupy nie trzyma, wszak wydawca tak dokładnie nie czyta. Tu na pewno nie doczytał.

Ale póki się czytało, dobrze się czytało, dlatego 6. Ale z dużym minusem.

Książka “połknięta” w dwa popołudnia. Odczucia w stosunku do niej w pełni ambiwalentne. Bo jak można przeczytać w dwa dni, a potem psioczyć i narzekać niczym stara babka, że coś nie bangla. No, to już stara babka wyjaśnia.

Książka trzywątkowa. Babcia, matka i córka. Bardzo lubię tego rodzaju sagi, jednak tutaj brak mi ciągłości. Te trzy wątki się splatają, ale nie mają...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka z kategorii: dlaczego ja to czytam, przecież to nie moja bajka.
Pozycja stanowiąca kolejny dowód na to, że o gustach się nie dyskutuje, a ocena 7 jest subiektywna. I muszę to sobie tłumaczyć za każdym razem i potem wybaczać sobie własne błędy. A co się przeczytało, nie da się odczytać, więc jest sporo do wybaczania.

W moim odczuciu: czytadło typu Hallmark, trochę wyższa półka Harlequina.
Historia na siłę, sztuczne dialogi, płytkie uzasadnienia działań bohaterów i/lub zdarzeń. Sięgam czasem celowo po odmóżdżacze, ten wybór był jednak nietrafiony.
Na minus: większość, na plus: opisy winnicy i zbiorów winogron. To jednak za mało, aby zneutralizować moje zażenowanie resztą.

Książka z kategorii: dlaczego ja to czytam, przecież to nie moja bajka.
Pozycja stanowiąca kolejny dowód na to, że o gustach się nie dyskutuje, a ocena 7 jest subiektywna. I muszę to sobie tłumaczyć za każdym razem i potem wybaczać sobie własne błędy. A co się przeczytało, nie da się odczytać, więc jest sporo do wybaczania.

W moim odczuciu: czytadło typu Hallmark, trochę...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Zaczęłam czytać wieczorem, skończyłam następnego dnia popołudniu. Dla mnie perełka. Polecanie tej książki wszem i wobec nie jest jednak, moim zdaniem, najlepszym pomysłem, gdyż takie klimaty trzeba lubić. Z recenzji zamieszczonych pod tą pozycją, zorientowałam się, że niektórym nie przypadła ona zupełnie do gustu, a wręcz ich odrzuciła.

Całość to zbiór opowieści dziejących się w małej polskiej wiosce ,w środku nikąd, pod koniec XX. wieku. Sercem i centrum opowiadania jest stara kobieta, tytułowa Słaboniowa, miejscowa wszystkowiedząca, taka trochę lokalna i przaśna Pani Marple, która całą swoją wiedzę i mądrość zdobyła obcując głównie z naturą i ludźmi, a niewiele z technologią, która pojawiła się w jej życiu dużo później.
Ta bliskość natury i niemożliwość wyjaśniania wszystkiego przy pomocy szkiełka i oka pobudziła do życia różne stwory i istoty nie z tego świata, dzięki którym można wytłumaczyć każde zdarzenie, które stanowi zagadkę dla miejscowych.

Historie są proste, nie mają inspirować istoty szarej do myślenia typu: o, zabili go, a on uciekł, co tu się zadziało, hoho! Mają raczej za zadanie uwieść swoją atmosferą. To historie i zdarzenia z życia lokalnej społeczności podszyte magią i spowodowane ludzkimi słabościami.

Książka napisana jest gwarą, przesycona folklorem, słowiańskie wierzenia i klimaty aż wylewają się z jej stron. Nie zgadzam się z niektórymi opiniami innych Czytelników, że epatuje niezdrowym seksualizmem i jest ordynarna. Na wsi sprawy cielesne traktowało się w przeszłości inaczej. Ludzie nie mieli dostępu do mediów i edukacji, ale za to widzieli rzeczy w naturze, czego miastowi nawet w telewizorze nie mogli obejrzeć. Życie intymne, a szczególnie nieakceptowane zachowania kogoś ze społeczności w tej jego sferze, zazwyczaj tłumaczyło się jakimiś diabelskimi knowaniami. A diabeł mieszkał wtedy dużo bliżej ludu niż teraz. Owszem, chwilami książka jest dosadna, ale ja nie dostrzegłam w tym pornografii, a raczej pieprzne opisy związane z czarcimi działaniami. Co wrażliwszym jednak odradzam.

Zaczęłam czytać wieczorem, skończyłam następnego dnia popołudniu. Dla mnie perełka. Polecanie tej książki wszem i wobec nie jest jednak, moim zdaniem, najlepszym pomysłem, gdyż takie klimaty trzeba lubić. Z recenzji zamieszczonych pod tą pozycją, zorientowałam się, że niektórym nie przypadła ona zupełnie do gustu, a wręcz ich odrzuciła.

Całość to zbiór opowieści...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Po tę książkę sięgnęłam będąc pod wrażeniem biografii Marlene Dietrich autorstwa Pana Gortnera. Jako, że czułam niedosyt i chciałam dowiedzieć się czegoś więcej o tej ekscentrycznej damie, ucieszyłam się niezwykle, gdy w ręce wpadła mi biografia aktorki autorstwa jej córki.

Na samym początku książki rzuciły mi się w oczy rozbieżności dotyczące ojca i ojczyma Dietrich (daty i okoliczności śmierci obu). Są niezgodne z danymi, które można znaleźć w innych biografiach aktorki. Nie jest to może bardzo istotne, ale postawiłam uszy na sztorc, gdyż te rozbieżności są dość zasadnicze. Chyba wnuczka powinna wiedzieć, kiedy jej dziad opuścił ten świat i kiedy jej babka po raz drugi stanęła na ślubnym kobiercu. Ale dobrze, z tego afery kręcić nie ma co, idźmy dalej.

Historia opowiedziana przez Marię jest fascynująca. Nie mogłam się od niej oderwać. Miałam przyjemność porównywania puntu widzenia córki z punktem widzenia matki zaprezentowanym w książce Pana Gortnera. Składałam sobie historie, ach, zaiste, było to niezwykle ciekawe skonfrontować te dwie perspektywy.
Powolutku jednak książka autorstwa córki, będąca początkowo relacją i raportem życia zawodowego i rodzinnego słynnej rodzicielki, przeradza się w bajkę o żelaznym wilku. Obraz Dietrich, która wcześniej jawiła mi się jako niezależna, silna postać, zaczął przeradzać się w obraz potwora. Kobietę, która kroczy przed siebie bez skrupułów, niszczy wszystkich, łącznie z własną córką, gdy uważa, że tego wymaga jej wygoda i poczucie komfortu. Na początku nie było to bardzo dotkliwe, ot gwiazda uważająca, że wolno jej więcej niż innym. Ale strona po stronie, było tylko gorzej. Na końcu książki czułam już tylko obrzydzenie, niechęć i niedowierzenie, że można być tak odrażającą kreaturą.

Nie chciałabym wchodzić w szczegóły ani zbędne streszczenia. Podsumuję jedynie własne przemyślenia. Moim zdaniem ta książka to rewanż. Oczyszczenie i zemsta po latach niszczenia przez Dietrich najbliższych, upokarzania i pozwolenia na złamanie duszy własnej córki, a do tego nędznych prób destrukcji jej nowej rodziny. Nasunęło mi się jednak pytanie: dlaczego doszło do tych zwierzeń dopiero po śmierci matki. A dokładnie rok po jej śmierci. Ta książka nie powstała w rok. Ma prawie tysiąc stron. Była pisana co najmniej kilka lat. Dlaczego Pani Riva nie napluła na swoją matkę zanim ta kopnęła w kalendarz. Dlaczego okropne i odrażające szczegóły opublikowała dopiero po śmierci matki.
Jak mówią mędrcy, jak nie wiadomo o co chodzi, to pewnie o pieniądze.

Marlene Dietrich nie była święta, wręcz przeciwnie, ale wszyscy, łącznie z jej córką, grzecznie jej przytakiwali, gdyż płaciła rachunki lub za jej sprawą można było sobie ekstra dorobić . Dopiero, gdy zeszła z tego świata córka wystawiła jej cenzurkę. Niestety, uważam, że sobie też.

Odejmuję jedną gwiazdkę za hipokryzję

Po tę książkę sięgnęłam będąc pod wrażeniem biografii Marlene Dietrich autorstwa Pana Gortnera. Jako, że czułam niedosyt i chciałam dowiedzieć się czegoś więcej o tej ekscentrycznej damie, ucieszyłam się niezwykle, gdy w ręce wpadła mi biografia aktorki autorstwa jej córki.

Na samym początku książki rzuciły mi się w oczy rozbieżności dotyczące ojca i ojczyma Dietrich...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Gorąco polecam, ja połknęłam na raz. Historia opowiedziana w pierwszej osobie, bez żadnej pruderii, a jednocześnie w żaden sposób nie ordynarna. Autorem tej książki jest mężczyzna, wczucie się w szalony charakter kobiety, jaką była Dietrich, zrobiło na mnie wrażenie.

Zaczyna się od dzieciństwa i wczesnych wspomnień Marlene głównie opowiadających o jej życiu z matką i siostrą i jej romantycznym, lub raczej niezwykle kochliwym, usposobieniu. Wejście w dorosłe życie w szkole średniej, a potem odważne życie w pojedynkę, co w tamtych czasach nie było takie proste i oczywiste jak dziś. Gorący klimat Berlina z lat 20tych porywa. Marlene, szalona młoda dziewczyna, która była gotowa na wszystko, byle osiągnąć sukces, mogłaby uczyć dzisiejsze młode talenty, jak wspiąć się na szczyt. A potem opowieść o pracy, sukcesie, wojnie i o życiu prywatnym. O tym ostatnim całkiem otwarcie i bez wstydu.

Czyta się super. Postać niezwykle kontrowersyjna, ekscentryczna, egoistyczna, a jednocześnie odważna. Podczas wojny otwarcie potępiła faszyzm i wojnę wywołaną przez Niemców, nigdy się nie sprzedała, choć mogła wrócić do kraju i robić karierę jako gwiazda. Faktem jest, że nie musiała, w Stanach miała się dobrze. Ale nie musiała też jeździć z koncertami dla żołnierzy w Europie podczas wojny, a jednak to robiła.
Po wojnie raz udała się do Niemiec, chyba w latach 60tych, i została obrzucona błotem przez swój naród. Po powrocie stwierdziła: Niemcy i ja nie mówią już tym samym językiem. Powiedziała też podobno: Można urodzić się w Niemczech, ale niekiedy przykro przyznawać się do tego .
Po pochowaniu jej w Berlinie (lata 90te) ludzie przychodzili pluć na jej grób. Niemieccy ludzie. Całkiem smutne zważywszy, że podobno większość Niemców nigdy nie poparła Hitlera, a jedynie garstka, która po prostu dała radę większości. Wygląda na to, że nie do końca tak było.

Ja polecam, przez tę książkę wzięłam się za biografię Marlene napisaną przez jej córkę Marię. Uważam, że jest to doskonałe uzupełnienie historii opowiedzianej w pierwszej osobie przez inną z zewnątrz, będącą jednocześnie najbliżej jak to możliwe bohaterki tej opowieści. Ja po tej książce polubiłam Marlene, aczkolwiek obawiam się, że gdybym poznała ją w prawdziwym życiu, udusiłabym babę gołymi rękami. I to zdaje się potwierdzać książka napisana przez jej córkę 😊 Ale o tym później.

Gorąco polecam, ja połknęłam na raz. Historia opowiedziana w pierwszej osobie, bez żadnej pruderii, a jednocześnie w żaden sposób nie ordynarna. Autorem tej książki jest mężczyzna, wczucie się w szalony charakter kobiety, jaką była Dietrich, zrobiło na mnie wrażenie.

Zaczyna się od dzieciństwa i wczesnych wspomnień Marlene głównie opowiadających o jej życiu z matką i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Ciekawy, obiecujący początek. Oto niewinna bohaterka wciągnięta w sytuację, która ją przerasta i nijak nie przystaje do jej wyobrażeń o szczęściu. Poddając się przewrotnemu losowi i woli rodziny zostaje rzucona między wilki. I z czasem sama zostaje wilkiem.

Okej, wszystko rozumiem, ale ta cała przemiana mało wiarygodna. Niemożliwe lub mało prawdopodobne jest stanie się wyrachowaną wampirzozołzoczarownicą ot tak w jedną chwilę, wcześniej słodką, niewinną, nieświadomą świata owieczką bywszy. Poza tym bardzo, ale to bardzo ważna życiowa decyzja podjęta przez protagonistkę marnie umotywowana. Dobrze rozpoczęta historia okazała się w dalszych odsłonach płytka i niewiarygodna.
Na plus ładnie poprowadzona pierwszoosobowa narracja, ciekawie opisane zwyczaje związane z rytuałem małżeństwa i rolą państwa młodych w tymże w Chinach sprzed rewolucji. Smutne realia po rozpoczęciu rewolucji również opisane ciekawie, aczkolwiek niestety niedużo tego było. Wszystko do ślubu było ciekawe i zapowiadało się na niezwykłą historię, oczekiwałam wręcz jakiejś małej sagi z nutą zemsty w tle. Niestety, po ślubie równia pochyła. Miałam wrażenie pisania po łebkach.
Chyba za wiele sobie obiecałam i tak to potem jest, oczekiwania kontra rzeczywistość 😊Ale nie odradzam.

Ciekawy, obiecujący początek. Oto niewinna bohaterka wciągnięta w sytuację, która ją przerasta i nijak nie przystaje do jej wyobrażeń o szczęściu. Poddając się przewrotnemu losowi i woli rodziny zostaje rzucona między wilki. I z czasem sama zostaje wilkiem.

Okej, wszystko rozumiem, ale ta cała przemiana mało wiarygodna. Niemożliwe lub mało prawdopodobne jest stanie się...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Kolejna pozycja z serii, która plansuje się na samym szczycie listy moich ulubionych. Klątwa Tudorów jest na pierwszym miejscu, ta jest zaraz po niej.

Historia dwóch mniej znanych żon Henryka VIII, Anny z Kleve i Katarzyny Howard, kuzynki Anny Boleyn.

Nigdy nie mogłam dotrzeć do szczegółów z życia Anny Kliwijskiej. Pani Gregory przerzuciła tony papierów i w pięknym, książkowym skrócie opowiedziała, co naprawdę się zadziało, lub mogło zadziać, gdy nowa żona przybyła do Anglii. Ze źródeł powszechnie dostępnych wynika, że była brzydka i głupia. Prawdopodobnie ten obraz jej osoby przetrwał przez zabiegi oczerniania jej przez Henryka, aby usprawiedliwić jej odprawienie. Prawdą jest, że miala duże luki w wykształceniu. Dodatkowo była purytańską luteranką. Rubaszny król Hal nie tak sobie wyobrażał kolejną wybrankę. Miała być posłuszna, ale jednocześnie pociągająca, elokwentna i interesująca. I miała udawać, że król jest najwspanialszym mężczyną na świecie. Według wersjii Autorki Anna była jednak jedynie prostolinijną, młodą damą, ujmującą swoim spokojem i pogodą ducha. Nie była przygotowana przez nikogo na dworskie gierki. Żadna z niej też była sexi beast. Dlatego też prawdopodobnie sprawy się miały, jak się miały. Bardzo lubię u Pani Gregory to, że dokonuje swoich własnych, subiektywnych interpretacji historii w tej części, która jest nieznana. Nawet jeśli jej interpretacje nie są zgodne z tymi powszechnie publikowanymi. Ja się z nimi zazwyczaj zgadzam.

Jeśli chodzi o kolejną żonę wiedziałam o niej wiele więcej, gdyż w jej przypadku dotarcie do źródeł jest dużo łatwiejsze. Sporo o niej napisano i wiemy, co się zadziało. Żadne z tych źródeł jednak nie fatyguje się, aby wielkimi, czerwonymi bukwami podkreślić, że Katarzyna była piętnastoletnią dziewczyną (dokładnie nie wiadomo, gdyż data jej urodzenia jest sporna, może 1523, a może 1524), gdy została wepchnięta do królewskiego łoża, w którym leżał stary, gnijący, śmierdzący satyr. Brzmi okropnie, ale tak było. Król w wieku lat 48 był gruby, miał ropiejącą latami ranę na nodze, która nie goiła się i jej zapach zapewne nie przypominał perfum. Katarzyna była niewykształconym dzieckiem, które na skutek braku odpowiedniej opieki życie seksualne na dworze swojej cioteczneja babki rozpoczęło bardzo szybko, zaś wkrótce po pojawieniu się na dworze, została „narajona” królowi, któremu nie spodobała się niemiecka żona. Dziewczyna prawdopodobnie nie zdawała sobie sprawy, że w jej przypadku nieodpowiednie, frywolne zachowanie jest dużo bardziej ryzykowne niż w innych. No i znowu, sprawy się potoczyły, jak się potoczyły.

Nie sposób nie wspomnieć szarej eminencji występującej w tej części, Jane Boleyn. Bardzo ciekawie ukazana postać tragiczna. Zdrajczyni i zdradzona. Oszukująca i oszukana. Bez niej ta historia nie byłaby tak ciekawa.

To co mnie w tej części bardzo ujęło, to sympatia, z którą Autorka odnosi się do swoich bohaterek. Lubi zarówno prostolinijną Annę, jak i głupiutką gąskę Katarzynę. Jest w pełni empatyczna, pozwala nam wejść w buty obu królowych.
I nienawidzi Henryka, co coraz bardziej mnie bawi. Opis jego świńskich oczek wywołał u mnie banana na twarzy, i to nie raz. Philippa faceta, dziada jednego, osobiście nie znosi. I to się czuje. Mam jeszcze przed sobą część o ostatniej żonie. Już się nie mogę doczekać opisów nie zostawiających na dziadu parchatym suchej nitki 😊

Kolejna pozycja z serii, która plansuje się na samym szczycie listy moich ulubionych. Klątwa Tudorów jest na pierwszym miejscu, ta jest zaraz po niej.

Historia dwóch mniej znanych żon Henryka VIII, Anny z Kleve i Katarzyny Howard, kuzynki Anny Boleyn.

Nigdy nie mogłam dotrzeć do szczegółów z życia Anny Kliwijskiej. Pani Gregory przerzuciła tony papierów i w pięknym,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Jak nie zwariować do rana Laura Bakalarska-Manturzewska, Mariola Maja Madej
Ocena 5,3
Jak nie zwario... Laura Bakalarska-Ma...

Na półkach:

Wielkie nadzieje podsycone sentymentalnymi wspomnieniami (Filipinka, czyli Filip z Brązowymi Oczami, wejścia i odzywy, itp.), a w efekcie wielki zawód. Bełkot przeplatany, niestety tylko z rzadka, zabawnymi anegdotami. Pani Bakalarska w oryginale była wspaniała. Ach, kiedyś to było. Jednak co przeminęło, to se ne wrati :(

Wielkie nadzieje podsycone sentymentalnymi wspomnieniami (Filipinka, czyli Filip z Brązowymi Oczami, wejścia i odzywy, itp.), a w efekcie wielki zawód. Bełkot przeplatany, niestety tylko z rzadka, zabawnymi anegdotami. Pani Bakalarska w oryginale była wspaniała. Ach, kiedyś to było. Jednak co przeminęło, to se ne wrati :(

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie mogę dać „gwiazdkowej” oceny, bo nie mogę przebrnąć przez tę pozycję.

W porównaniu do pierwszej części serii przekombinowana.
Dzieje się, ale nic się nie dzieje. Zebrana w jednym miejscu kupa ludzi, ale w sumie nie wiadomo po co. Na nikim nie robi za bardzo wrażenia odkrycie denata i robią sobie z tego jaja i komentują to nieszczęście w charakterystycznym dla Autorki żargonie. Policjanci to idioci, prokurator to Piękna i Mądra Kobieta, no bo jak inaczej może być, Francuzki konsjerż przerysowany w swoich gejowsko elitarnych zachowaniach aż do mdłości.

Przebrnęłam przez 69% dzieła i kompletnie straciłam zainteresowanie i wątek, kto, po co i dlaczego. Jak dla mnie wszyscy mogą umrzeć, zginąć, zostać zamordowani i w ogóle mnie to nie obejdzie. Ale nie, że odradzam. Po prostu nie moja bajka.

Nie mogę dać „gwiazdkowej” oceny, bo nie mogę przebrnąć przez tę pozycję.

W porównaniu do pierwszej części serii przekombinowana.
Dzieje się, ale nic się nie dzieje. Zebrana w jednym miejscu kupa ludzi, ale w sumie nie wiadomo po co. Na nikim nie robi za bardzo wrażenia odkrycie denata i robią sobie z tego jaja i komentują to nieszczęście w charakterystycznym dla Autorki...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Zabawna próba połączenia Chmielewskiej z Christie.

Fajnie się czyta, idealna pozycja na oderwanie się i odetchnięcie od „cięższych” kalibrów.

Autorka jest dowcipna, sprawnie posługuje się kolokwializmami i nowomodnym żargonem, chociaż niektóre wejścia i odzywy kojarzę z dawnych, dobrych czasów Bakalarskiej. Niektórym może to działać na nerwy. Ja się ubawiłam i siłą rozbiegu sięgnęłam po część drugą serii.
Polecam zostać przy pierwszej 😊

Zabawna próba połączenia Chmielewskiej z Christie.

Fajnie się czyta, idealna pozycja na oderwanie się i odetchnięcie od „cięższych” kalibrów.

Autorka jest dowcipna, sprawnie posługuje się kolokwializmami i nowomodnym żargonem, chociaż niektóre wejścia i odzywy kojarzę z dawnych, dobrych czasów Bakalarskiej. Niektórym może to działać na nerwy. Ja się ubawiłam i siłą...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to