Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Sekret Kroke Małgorzata Fugiel-Kuźmińska, Michał Kuźmiński
Ocena 6,2
Sekret Kroke Małgorzata Fugiel-K...

Na półkach:

Lubię powieści, które są osadzone w konkretnych realiach kulturowych. Tylko, że Kuźmińscy wyznaczyli nowy poziom i nową jakość.
Bo są tu i alchemiczne tajemnice, i szpiegostwo i kontrwywiad. Rodzinne tajemnice i rodzinne konflikty. I to wszystko dzieje się na krakowskim Kazimierzu.

(więcej w opinii nakanapie.pl https://nakanapie.pl/ksiazka/sekret-kroke , ale niewiele więcej. Jeśli nie przepadacie za retro-etno, to pełna opinia niczego nowego nie wniesie)

Lubię powieści, które są osadzone w konkretnych realiach kulturowych. Tylko, że Kuźmińscy wyznaczyli nowy poziom i nową jakość.
Bo są tu i alchemiczne tajemnice, i szpiegostwo i kontrwywiad. Rodzinne tajemnice i rodzinne konflikty. I to wszystko dzieje się na krakowskim Kazimierzu.

(więcej w opinii nakanapie.pl https://nakanapie.pl/ksiazka/sekret-kroke , ale niewiele...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Prof. Wijaczka spowodował, że chce się dowiedzieć więcej. I pragnę przeczytać inne książki o Sydonii. Bo na moim etnograficznym poletku odkryłam białą plamę ;)
Króciutkie, konkretne, pełne akt sądowych. Dla mnie bomba. Szczególnie, że sugerując się okładka, włożyłam. Całą serię między fantasy, a fantastykę. A prawdopodobnie jest odwrotnie.

Prof. Wijaczka spowodował, że chce się dowiedzieć więcej. I pragnę przeczytać inne książki o Sydonii. Bo na moim etnograficznym poletku odkryłam białą plamę ;)
Króciutkie, konkretne, pełne akt sądowych. Dla mnie bomba. Szczególnie, że sugerując się okładka, włożyłam. Całą serię między fantasy, a fantastykę. A prawdopodobnie jest odwrotnie.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo nie lubię pisać negatywnych recenzji. Zawsze staram się znaleźć jakieś atuty książki. Czasem książka jest nie dla mnie, ale moja siostra czyta z przyjemnością. Natomiast w tej książce plusów nie ma. Może jeden malutki - obszerna bibliografia na końcu książki, która jest tak długa, że sprawia wrażenie przepisanego katalogu z biblioteki. I to słabo uporządkowanego - przy tej ilości pozycji wypadałoby wprowadzić rozróżnienie na prace naukowe, książki popularnonaukowe oraz artykuły. Tu zaś jest szwarc, mydło i powidło...
Ale to i tak jedyny plus, jakiego się dopatrzyłam.

Książka zaczyna się zdaniem, które muszę zacytować:
"Życie we wszechświecie, o ile nam wiadomo, bez względu na to jak dobitnie będziemy przekonywać, że może być inaczej, jest osobliwym zjawiskiem występującym jedynie na planecie Ziemia."
Proszę Państwa, na takie dictum, nie ma redictum.
To jest zdanie dyskwalifikujące książkę, jako pozycję naukową.

(...)- fragment recenzji z nakanapie.pl

Książka w mojej opinii nadaje się do śmieci. Dziwię się, że z tych śmieci wyszła i znalazła swojego wydawcę.

Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta portalu czytelniczego nakanapie.pl, i bardzo za nią dziękuję. Bo dzięki niej, przekonałam się, że pisac może każdy. Wystarczy skleic kilka mądrych artykułów bez sensu, dorzucić kilka słow ze słownika wyrazów obcych i dodać ekstra rzucający się w oczy tytuł (tak, na tytuł się złapałam)...

A może i ja odkopię stare notatki z podstawówki i z liceum, posklejam, dodam trochę teorii Danikena (bo w tej książce oczywiście kosmici się gdzieś pojawiają), trochę notatek, trzymających się jako-tako kupy, z liceum i wydam. Bo właściwie czemu nie?

PS. Teorie Danikena były teoriami i nigdy pan Daniken nie twierdził, że są prawdami objawionymi. Ja Danikena akurat lubię. Daje do myślenia. A autor "nowego, radykalnego spojrzenia..." oprócz dogmatów, i zlepku teorii innych osób (zdecydowanie mądrzejszych od siebie) NIE.

Podsumowując. Szkoda czasu, ale ważniejsze jest to, że jeżeli ktoś weźmie ta książkę do ręki, jako pierwszą traktującą o tym temacie, to nic dobrego z tego nie wyniknie.

calość do przeczytania tutaj:
https://nakanapie.pl/recenzje/niby-naukowa-a-jednak-zupelnie-nie-splatane-drzewo-zycia-nowe-radykalne-spojrzenie-na-historie-ewolucji

Bardzo nie lubię pisać negatywnych recenzji. Zawsze staram się znaleźć jakieś atuty książki. Czasem książka jest nie dla mnie, ale moja siostra czyta z przyjemnością. Natomiast w tej książce plusów nie ma. Może jeden malutki - obszerna bibliografia na końcu książki, która jest tak długa, że sprawia wrażenie przepisanego katalogu z biblioteki. I to słabo uporządkowanego -...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Zdarzyło się kiedyś, że musiałam skorzystać z PKP. Czekały mnie 4 h jazdy. W ramach zabicia nudy, zakupiłam pierwszą książkę, która mi wpadła w ręce. Wpadła, bo była tańsza niż najzwyklejsza gazeta. I tym sposobem zaopatrzyłam się w książkę Tajemnica Willi Mimoza. I to była najlepsza rzecz, jaka w PKP mogła mnie spotkać.

To było pierwsze spotkanie z tworem nazwanym "literaturą na obcasach" i było tak miłe, że podczas kolejnych przymusowych jazd PKP, robiłam dokładnie to samo. Dzięki czemu odkryłam kilka fajnych romansików. I absolutnie najlepszy z nich wszystkich - właśnie Tajemnicę Willi Mimoza.

Tak, bo jest to romans. A raczej - i tu muszę się zgodzić z klasyfikacją wydawcy :) - thiller romantyczny. Nazywając rzecz po imieniu, Harlequin z wyższej półki (dużo wyższej) toczącym się wokół zbrodni i kryminału, z bardzo ładnie poprowadzoną akcją i równie ładnym romansem. Tak, kilka (naście lub dziesiąt) romansów czytałam i tylko kilka z nich uplasowałoby się na półce "romans napisany idealnie". MIędzy innymi "Lato nad jeziorem" i właśnie "Tajemnica willi Mimoza". Za brak dłużyzn, za ładną akcję, za genialne pióro autorki... daję o jedna gwiazdkę więcej. Bo naprawdę jest to top romansowych topów.

PS. Gwiazdki nadane w kategorii romansow Harlequinowatych. To nie jest arcydzielo literatury światowej :))))

Zdarzyło się kiedyś, że musiałam skorzystać z PKP. Czekały mnie 4 h jazdy. W ramach zabicia nudy, zakupiłam pierwszą książkę, która mi wpadła w ręce. Wpadła, bo była tańsza niż najzwyklejsza gazeta. I tym sposobem zaopatrzyłam się w książkę Tajemnica Willi Mimoza. I to była najlepsza rzecz, jaka w PKP mogła mnie spotkać.

To było pierwsze spotkanie z tworem nazwanym...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Właśnie. O czym jest ta książka?
(zauważcie, proszę, że nie użyłam słowa "powieść". Za tym słowem czai się doprecyzowanie: jaka jest ta powieść? - historyczna, obyczajowa, kryminalna. A tutaj? Nie wiadomo. Nawet po przeczytaniu, a wręcz: szczególnie po przeczytaniu.

Rzecz dzieje się w dwóch miejscach - małych Brzezinach i wielkiej Łodzi. Zderzenie dwóch różnych światów i różnych światopoglądów, stwarzało doskonałe podwaliny pod powieść obyczajową, szczególnie, że Łódź w XIX wieku stała się potęgą włókienniczą i prawdziwym tyglem kulturowym. Tu byli wszyscy: Żydzi, Niemcy, Romowie, Rosjanie, Polacy... Problemy wynikające z kontaktów swoi-obcy, różnic kulturowych (w tym religijnych) i szybkiego rozwoju miasta (osada włókiennicza Łódź w 1821 r liczyła 767 osób, a u progu I WŚ prawie pół miliona ludności *) to naprawdę temat samograj.
Samograj, który nie zagrał.

Autorka bowiem skupiła się na historii dwójki młodych ludzi. Zakochanych czy nie, to już mniej istotna sprawa. Ta historia zaczyna się w Brzezinach, przenosi do Łodzi i wraca do Brzezin. Po drodze potykając się o małomiasteczkowe poglądy, przemoc, alkohol i inne przeszkody. Tylko czy jest to historia miłosna? Opowieść ta jest przykra - zwyczajnie żal mi było wszystkich dziewczyn zamieszanych w tą fabułę. Niewątpliwie jednak autorka posiada dar pokazania uczuć - obojętne czy pozytywnych czy negatywnych.

Zdecydowanie: tą książkę się bardziej czuje, niż czyta.

Zabrakło mi folkloru, zwyczajów, obyczajów różnych grup. Konfliktów interesów czy zwyczajnych sąsiedzkich kłótni - tego wspomnianego tygla kulturowego. Zresztą wspomnianego też w opisie na okładce. Niby są wspomniane święta żydowskie, czy też fakt, że sklep na rogu prowadził Żyd - ale jest to wspomniane mimochodem i tak jakby "od niechcenia". Na zasadzie "tak było i nie ma co dywagować" - właśnie tych dywagacji mi zabrakło. Ale taka historia mogła zdarzyć się wszędzie. W Łodzi, Gdańsku, Wrocławiu, a nawet Londynie. Historia ta bowiem - do mniej więcej połowy książki - oparta jest na naturze ludzkiej, naiwności wszystkich młodych dziewcząt i chęci wykorzystania tej naiwności przez ludzi z gruntu złych.

Szczerze mówiąc, ta część mocno mnie rozczarowała, choć dużym plusem narracja prowadzona w trzeciej osobie, ale oddająca myśli i uczucia głównych postaci. Wydaje się, że był to celowy zabieg - zdystansowanie postaci od opowieści. Dobrym zamysłem było też wprowadzenie dwóch narratorów (wciąż w trzeciej osobie), dzięki którym wspomniane na początku, różne światy, są doskonale widoczne z dwóch (skrajnie różnych) stron.
Tylko wciąż brakowało tej treści, która z dwóch stron mogłaby zostać pokazana.
Bo do tej pory niewiele pokazano życia w Brzezinach czy Łodzi.

Był za to Bolesław, prowadzący podwójne (lub potrójne) życie. Była Celina i Amelka, dziewczyny z rodziny o tzw. tradycyjnych poglądach. Było nieślubne dziecko. I była Elżbieta, która trudniła się najstarszym zawodem świata, gdyż chciała być bogata i nade wszystko ukochała klejnoty, wystawne życie i bycie "ponad innymi" - smutne, prawdziwe, ale czy tak charakterystyczne dla Łodzi i Brzezin? (powtórzę - ta historia mogła się zdarzyć wszędzie). Ta część jest rozwleczona, przegadana i trochę "niezborna", co oznacza, że przeciętny czytelnik (za którego się uważam), gubi się w fabule. Na jednej stronie Zajączek (syn Celiny) ssie pierś matki, a na drugiej idzie do szkoły.

To samo zresztą, dzieje się w dalszej części, tylko tutaj już opisane są wydarzenia historyczne i czytelnik ma szansę na zorientowanie się w czasie. Dalsza część bowiem, obejmuje prześladowania, stworzenie getta, życie w getcie i jego likwidację. Tylko, że ta część jest stosunkowo krótka - Niewiele pokazano życia w przededniu II WŚ - zabrakło przede wszystkim przestrogi, że kategorie "swoi-obcy" prowadzą do wojny.
Oto chodzili razem do sklepu, plotkowali, chodzili na potańcówki, a na następny dzień wzięli karabiny i się pozabijali.

I tu trzeba przyznać: tak przejmującego opisu getta i losu Żydów nie spotkałam w żadnej innej powieści.
To co było minusem pierwszej części, jest przerażającym plusem dalszej części.

Przerażającym, bo pomimo swoistej znieczulicy, czyli odporności na słowo pisane (z racji zawodu czytałam mnóstwo o okropieństwach wojny na Bałkanach) pewnych fragmentów nie dałam rady przeczytać. Nie zdarzyło mi się wcześniej, żeby ręce mi się trzęsły i serce kołatało, przy czytaniu jakiejkolwiek powieści. Tu to nastąpiło - co, przyznaję, mocno mnie zaskoczyło.

Podsumowując - napisałam recenzję i nadal nie wiem, o czym ta książka traktuje. Obyczajowa (ale nie obyczajowo-kulturowa), trochę małomiasteczkowo naiwna, ostatecznie przeradzająca się w historyczno-obyczajową i kończąca się dwustronicowym podsumowaniem, które jest straszliwie realnie pesymistyczne. Gdyby skrócić opowieść o okresie międzywojnia do objętości okresu istnienia i likwidacji getta... i dodać trochę tła kulturowego byłaby to przykra, ale świetna powieść. Nawet pomimo przerażającego wniosku z ostatnich stron, który można przedstawić cytatem z Diatryby Wojciecha Młynarskiego. Lub bardziej prozaicznie słowami mojej babci:
"A g... i tak wypłynie na wierzch"...


Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.


https://nakanapie.pl/recenzje/ale-o-czym-jest-ta-ksiazka-cale-zloto-lowenstadt

Właśnie. O czym jest ta książka?
(zauważcie, proszę, że nie użyłam słowa "powieść". Za tym słowem czai się doprecyzowanie: jaka jest ta powieść? - historyczna, obyczajowa, kryminalna. A tutaj? Nie wiadomo. Nawet po przeczytaniu, a wręcz: szczególnie po przeczytaniu.

Rzecz dzieje się w dwóch miejscach - małych Brzezinach i wielkiej Łodzi. Zderzenie dwóch różnych światów i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Dawno, dawno temu, na półce oddane w regionalnej bibliotece natknęłam się na Waltariego, który do tamtej pory kojarzył mi się wyłącznie z beletrystyką historyczną. No i oczywiście Egipcjaninem. Wzięłam, bo zawsze lubiłam sobie uatrakcyjniać lektury. Byłam przekonana, że się rozczaruję, bo skoro nigdy nie słyszałam o kryminałach Waltariego, to powinno to być raczej słabe. A otóż nie.

Bardzo sympatyczna powieść detektywistyczna, z morderstwem w tle. Dochodzenie prowadzi komisarz Palmu. Komisarz, który ma prawo się mylić, ma prawo się nie domyśleć i ma prawo nie wiedzieć - miła odmiana po NCIS, CIS, FBI i wszelakich kryminałach współczesnych, dziejących się szybko. Ta powieść toczy się "niespiesznie". Komisarz nie jest jasnowidzem, geniuszem, który milcząc przed całą powieść, nagle odsłania genialne sedno rzeczy. Nie, nie - Komisarz Palmu jest zwyczajnym gliną z doświadczeniem. Ani pijak, ani degenerat. Ani geniusz czy abnegat. No dosłownie nic, co znamy z dzisiejszych kryminałów. Jest dochodzeniowcem, któremu w końcu udaje się dojść prawdy.

Mnie się podobało, choć z pewnością szału nie było.
Ale zapamiętam komisarza, bo Waltari popełnił cały cykl kryminałów klasycznie skandynawskich, gdzie Finlandię widać (przynajmniej w pani Skrof), tak różnych od historycznej beletrystyki, w której się przecież specjalizował.

Dawno, dawno temu, na półce oddane w regionalnej bibliotece natknęłam się na Waltariego, który do tamtej pory kojarzył mi się wyłącznie z beletrystyką historyczną. No i oczywiście Egipcjaninem. Wzięłam, bo zawsze lubiłam sobie uatrakcyjniać lektury. Byłam przekonana, że się rozczaruję, bo skoro nigdy nie słyszałam o kryminałach Waltariego, to powinno to być raczej słabe. A...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Kapitalny kryminałek. W ogóle cały cykl z Komisarzem Palmu mnie porwał. Być może dlatego, że byłam przyzwyczajona do innego Waltariego - historycznego. A tu - kryminały? Bez żadnej historii zapisanej w dziejach? Ale ten cykl naprawdę udał się autorowi. Choć hasło "porwało" jest naciągnięciem semantycznym.
Tu nic nie porywa - to jest kryminał skandynawski.
Powolny, żmudny i... detektywistyczny. Mało tu przemocy, krwi i innych, znanych z dzisiejszych czasów, elementów bez których kryminał się nie może obejść. A właśnie, że może. Waltari to pokazuje właśnie w tym cyklu. Komisarz Palmu, który popełnia błędy, jest tak ludzki, że aż przyjemnie się człowiekowi robi na duszy, pomimo, że czyta kryminał.
Gdybyście mieli zdecydować się na jedną powieść z cyklu, to zdecydowanie polecam Kto zabił panią Skrof?, a "tak mówią gwiazdy..." jednak są na drugim miejscu.
Kapitalne oderwanie się od współczesności.

Kapitalny kryminałek. W ogóle cały cykl z Komisarzem Palmu mnie porwał. Być może dlatego, że byłam przyzwyczajona do innego Waltariego - historycznego. A tu - kryminały? Bez żadnej historii zapisanej w dziejach? Ale ten cykl naprawdę udał się autorowi. Choć hasło "porwało" jest naciągnięciem semantycznym.
Tu nic nie porywa - to jest kryminał skandynawski.
Powolny, żmudny...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Ostatnie lata polskich Kresów Sławomir Koper, Tomasz Stańczyk
Ocena 7,6
Ostatnie lata ... Sławomir Koper, Tom...

Na półkach:

(Książkę otrzymalam z klubu recenzenta nakanapie.pl - ponizej link do pelnej recenzji tamze)

Uczucia, które mną targały przy zamawianiu tej książki z Klubu recenzenta nakanapie.pl, śmiało można nazwać sprzecznymi.

Z jednej strony wydawnictwo Fronda, które znane jest z konserwatywno-prawicowej publicystyki. Choć faktem jest, że sami siebie tak określają, czyli nie kryją się ze swoimi poglądami (i to powoduje, że wydawnictwo Fronda należy do tych, po które sięgam, choć „z pewną nieśmiałością, bo poglądy mam zgoła inne. Dodam też, że podziwiam wydawców za to, że starają się być obiektywni. Bo nikt z nas do końca obiektywny przecież być nie może.
(Przy czym, warto tu podkreślić, iż wydawnictwo Fronda i portal fronda.pl to dwa niezależne byty, prowadzone przez inne jednostki i – jak oświadcza wydawca na swojej stronie – nie należy ich ze sobą łączyć i utożsamiać. Warto na to zwrócić uwagę.

W książce, choć króluje tu historia skupiona wokół mniej lub bardziej znanych osób, to jednak znajdują się tu też ciekawostki krajoznawcze (jeśli tak to można ująć). Czytamy tu o rozlewiskach na Polesiu (dzisiaj Polesie jest przedzielone i w większej części znajduje się po drugiej stronie granicy) Autorzy opowiadają też o rdzennych mieszkańcach tych Ziem, Poleszukach. Mamy tu też opowieści o polskich Ormianach oraz historie z krainy Karaimów i Tatarów (co ciekawe Tatarzy do dziś mieszkają na terenie Rzeczypospolitej, kultywując swoje tradycje i posiadając polskie nazwiska. Na mizarze w Kruszynianach można znaleźć Muhammada Sokołowskiego, a jurtę z tatarskim jedzeniem prowadzi Dżanetta Bogdanowicz.


Chociaż Kresów formalnie już nie ma, Kresy wciąż są.

Przy granicy białoruskiej i ukraińskiej, i w sercach Kresowiaków. Bo, jak powiada Ryszard Kapuściński (cytowany w poniższej recenzji przez Kacpra Sarzyńskiego)

Człowiek kresowy jest zawsze i wszędzie człowiekiem międzykulturowym. Człowiekiem pomiędzy.

Międzykulturowym. Różnym. Innym.

I taka jest ta książka – od Orzeszkowej i Rodziewiczówny, przez Kapuścińskiego, prezentujących stronę literacką. Przez Ormian, Karaimów, Starowieców i Tatarów – prezentujących różnokulturowość. Aż po krajobrazy i uzdrowiska, w których „miłość i zbrodnia kwitła”.

I dalej cytując Kapuścińskiego

[człowiek kresowy] To człowiek, który, od dzieciństwa, od zabawy na podwórzu uczy się, tego, że ludzie są różni i że inność jest po prostu cechą człowieka...

Inność jest również tej książki. To książka inna. Każdy rozdział jest inny. I przez ta inność właśnie, naprawdę warto po nią sięgnąć.


https://nakanapie.pl/recenzje/kresow-juz-nie-ma-a-sa-ostatnie-lata-polskich-kresow

(Książkę otrzymalam z klubu recenzenta nakanapie.pl - ponizej link do pelnej recenzji tamze)

Uczucia, które mną targały przy zamawianiu tej książki z Klubu recenzenta nakanapie.pl, śmiało można nazwać sprzecznymi.

Z jednej strony wydawnictwo Fronda, które znane jest z konserwatywno-prawicowej publicystyki. Choć faktem jest, że sami siebie tak określają, czyli nie kryją...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Śleboda Małgorzata Fugiel-Kuźmińska, Michał Kuźmiński
Ocena 7,1
Śleboda Małgorzata Fugiel-K...

Na półkach:

O kruca fuks! Czegoś tak świetnego nie miałam w ręku dawno. Dawno.
Upiornie dawno. Jest to przepiękny przykład na to, że antropolodzy, etnolodzy i kulturoznawcy niekoniecznie muszą zasilać szeregi bezrobotnych. Mogą pisać kryminały. I to jakie!
OK - zanim się rozpłynę z euforii... Kryminały państwa Kuźmińskich poleciła mi @Vernau z nakanapie.pl, (napisała o nich na swoim blogu co wybitnie świadczy o tym, jak krętymi ścieżkami chodzą nasze czytelnicze ścieżki).

Dlaczego to jest takie świetne? Ano dlatego, że góral pozostanie góralem.

Z każdej linijki tekstu ta odwieczna prawda wyziera. W każdym akapicie jest i dochodzenie i góralskie ciągoty, i układy społeczne na Podhalu i TRADYCJA, która na góralszczyżnie jest tak zywa. Nie ma tu żadnego lukru, słodzika nawet.

Plus/minus za to, że dochodzenie prowadzi młoda antropolog i dziennikarz śledczy. z jednej strony Sherlock dla ubogich, pomyslalam. Ale autorzy zamysł mieli świetny, a i świetnie go zrealizowali - antropolog jest potrzebna do wprowadzenia kulturowego tła, a dochodzenie... potyka się o nieznane fakty, o nieznajomość technik śledczych itd.

Czy czegoś bym się mogła przyczepić? Mogłabym.
Przeciągnięta końcówka (przegadana). Z drugiej strony - biorąc pod uwagę temat (Góralszczyzna) hmmm cóż - krew nie woda. Autorzy są ludźmi mającymi tam znajomych, przyjaciół, miejsca do których byc może chcieliby wrócic. A Góral może nie mściwy, ale pamiętliwy.


https://nakanapie.pl/ksiazka/sleboda-826300/opinia/1176870

O kruca fuks! Czegoś tak świetnego nie miałam w ręku dawno. Dawno.
Upiornie dawno. Jest to przepiękny przykład na to, że antropolodzy, etnolodzy i kulturoznawcy niekoniecznie muszą zasilać szeregi bezrobotnych. Mogą pisać kryminały. I to jakie!
OK - zanim się rozpłynę z euforii... Kryminały państwa Kuźmińskich poleciła mi @Vernau z nakanapie.pl, (napisała o nich na swoim...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka "Mord na Zimnych Wodach" jest... sinusoidalna. Raz byłam nią zachwycona, innym razem znużona, trzecim - już zła. A na końcu dostałam deser z wisienką. Ale zacznijmy od początku.

Opowieść kryminalna, bo kryminał, w dzisiejszym tego słowa znaczeniu, to to nie jest. Dochodzenie jest, a i owszem. Z wszelkimi plusami i minusami z lat dwudziestych. Jakieś ślady DNA? Jakie ślady DNA? Daktyloskopia ledwie wchodziła na arenę. Grafologia? A jest jeden sierżant, on był na kursie, to on coś tam wie i miał nam przekazać :) A wspomniany sierżant, z notatkami z kursu w ręce, usiłuje rozpracować list znaleziony na Zimnych Wodach. Oczywiście po godzinach. Przez co i my uczymy się podstaw daktyloskopii i grafologii. Podstaw wiedzy policyjnej z międzywojnia.

Książka ta jest debiutem. I jako debiut - rządzi się swoimi prawami (których ja, co prawda, nie akceptuję a'priori, ale...) Prawami, które mówią, że warsztat można wyszkolić, redakcję można ulepszyć, ale jak się nie ma o czym pisać, to się nie będzie miało o czym pisać (wiem, powtórzenie, ale zamierzone). Małgorzata Grosman ma. Zdecydowanie ma.

Książka jest długa (choć jak na standardy ostatnio wydawanych powieści, nie taka strasznie długa), przegadana (mnóstwo kompletnie niepotrzebnych, w moim pierwszym odczuciu, powtórzeń i dokładnych opisów, pachnących mi tak zwanym "laniem wody". I to jedyny minus, on jednak zaważył na całościowym odbiorze.

Pokłony do samej ziemi za "research" i zaangażowanie Bydgoszczy

Akcja dzieje się w międzywojennej Bydgoszczy. I naprawdę się dzieje w Bydgoszczy!
Nie spotkałam jeszcze książki z Bydgoszczą w roli głównej. Jak również żadnego debiutu, tak dokładnie utytłanego w międzywojenne miasteczko (może wyjątkiem byłaby pani Aleksandra Borowiec ze swoją Gwiazda Szeryfa", ale ona raczej oddaje klimat i życie małomiasteczkowe, natomiast pani Grosman oprowadza nas po zaułkach, głównych ulicach, informuje, gdzie jest komisariat, którą "bimbą" można dojechac do ... i gdzie znajduje sie wypożyczalnia samochodów. Właściwie to przewodnik po przedwojennej Bydgoszczy, a trup, jak mawia moja siostra, jest tu niepotrzebny.
Zastanawia mnie nawet, ile czasu musiała autorka poświęcić na studiowanie przedwojennych map i przewodników. Nakład pracy jest zdecydowanie nieadekwatny do potrzeb zwykłego kryminału.
(...)
Polecam tym, którzy lubią odkrywać historie nieznanych dotychczas miejsc. Którzy lubią opowieści i kryminały, ale bardziej opowiadane, niż krwawe. Tym, którzy przeszukują biblioteki w poszukiwaniu pitavali. I tym, którzy mają cierpliwość dla średnio udanej redakcji, bo dostrzegają, wspomniany wyżej, potencjał.

PS. pozarecenzyjny. Jako nałogowy pożeracz "kryminałów retro" ustawiłabym tą konkretną powieść, gdzieś między Kwiatkowską Katarzyną (od kryminałów retro w Poznaniu), a wspomnianą Aleksandrą Borowiec. Ale... to dotyczy tylko tej jednej książki, bo ja tu przeczuwam coś wielkiego, kryjącego się w zapiskach autorki. Obym się nie myliła.

Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl i bardzo mi z tym dobrze, bo odkryłam Bydgoszcz na mojej książkowej mapie Polski :)

Całość recenzji - https://nakanapie.pl/recenzje/research-godny-lepszej-sprawy-cztery-gwiazdki-plu-mord-na-zimnych-wodach

Książka "Mord na Zimnych Wodach" jest... sinusoidalna. Raz byłam nią zachwycona, innym razem znużona, trzecim - już zła. A na końcu dostałam deser z wisienką. Ale zacznijmy od początku.

Opowieść kryminalna, bo kryminał, w dzisiejszym tego słowa znaczeniu, to to nie jest. Dochodzenie jest, a i owszem. Z wszelkimi plusami i minusami z lat dwudziestych. Jakieś ślady DNA?...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Z jednej strony - świetny reportaż beletryzowany. Z drugiej - nieco nudnawa fabuła (bo fabuła jednak była). Niewątpliwym atutem książki jest posłowie oraz zbiór raportów zlokalizowany na końcu książki. Te dodatki sprawiają, że książki nie traktuje się jako powieść, tylko właśnie jak reportaż. Choć napisany z polotem i niezłym piórem.
Jednak mnie ta zaraza nie wzięła. Nie porwała i nie zdemontowała wnętrza, jak uczyniła to Dżuma Camusa. Choć w posłowiu wiele razy usiłowano porównać zarazę Ambroziewicza do wspomnianej Dżumy, to różnią się jednak jak dzień od nocy. I nie chodzi tu o liczbę ofiar.
Dżuma Camusa była (i jest) arcydziełem. Zaraza Ambroziewicza - niezłym reportażem.

Z jednej strony - świetny reportaż beletryzowany. Z drugiej - nieco nudnawa fabuła (bo fabuła jednak była). Niewątpliwym atutem książki jest posłowie oraz zbiór raportów zlokalizowany na końcu książki. Te dodatki sprawiają, że książki nie traktuje się jako powieść, tylko właśnie jak reportaż. Choć napisany z polotem i niezłym piórem.
Jednak mnie ta zaraza nie wzięła. Nie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Pupy, ogonki i kuperki Maria Bulikowska, Mikołaj Golachowski
Ocena 7,7
Pupy, ogonki i... Maria Bulikowska, M...

Na półkach:

Jeszcze raz i z ogromną stanowczością, polecam wszystkim, którzy mają ochotę na kapkę wiedzy, wspaniały humor i króciutkie opowiadanka. Ślicznie ilustrowane (Mroux), przystępnie opisane (wspaniałe pióro Mikołaja Gołachowskiego - aż dziw, ze ten pan jest doktorem - z zalożenia powinien zanudzać, a tutaj... - mistrzostwo pióra. A przekaz eko i biologiczny jest taki, ze zdziwiłabym się, gdyby w jego ślady nie poszło kilku młodych czytaczy.)

Jeśli znajdziecie audiobooka - to w ciemno brać. Wiktor Zborowski już dawno wyznaczył poziom nieosiągalny dla większości populacji. I za każdym audiobookiem to udowadnia.

Pełna opinia: https://nakanapie.pl/ksiazka/pupy-ogonki-i-kuperki/opinia/1546957

Jeszcze raz i z ogromną stanowczością, polecam wszystkim, którzy mają ochotę na kapkę wiedzy, wspaniały humor i króciutkie opowiadanka. Ślicznie ilustrowane (Mroux), przystępnie opisane (wspaniałe pióro Mikołaja Gołachowskiego - aż dziw, ze ten pan jest doktorem - z zalożenia powinien zanudzać, a tutaj... - mistrzostwo pióra. A przekaz eko i biologiczny jest taki, ze...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Geniusz. To jest geniusz.
Absolutnie fenomenalne dzieło.
Dzieło, które powinno znaleźć się w kanonie lektur szkolnych.
O miłości, nienawiści, zdradzie, wspólnocie i rodzinie...

Każdy z nas wie o czym jest Ojciec Chrzestny.
Podchodziłam do niego jak pies do jeża... No bo genialna ekranizacja troszkę mnie odsuwała od oryginału - obawiałam się rozczarowania. A teraz? Teraz żałuję, że nie przeczytałam tej książki 20 lat temu.
Po prawdzie nadal jej nie przeczytałam...
Przesłuchałam.
Chociaż nie przepadam za audiobookami, wzięłam się za właśnie ten, zakładając ze odłożę po 15 minutach. Bo przecież sama sobie czytam. nie potrzebuję czytacza. I oto, podczas układania życia po przeprowadzce, mając zajęte ręce, nałożyłam słuchawki i...

Strzał w dziesiątkę ! - to co zrobiono w tym audiobooko-słuchowisku to mistrzostwo świata...
Książka jest rzeczywiście czytana przez narratora, ale dialogi są prowadzone przez najlepszych aktorów. Gajos, Szyc, Kamilla Baar - każda z tych osób jest idealnie dobrana do roli. W słuchowisku brak wszelakiego typu przeszkadzajek - jak odgłosy bójek, samochodów, wybuchów. Słychać narratora i dialogi - i za to niech będzie chwala.

PS. A książkę przeczytam na pewno - bo tego typu arcydzieła wymagają wszelkich środków...

Geniusz. To jest geniusz.
Absolutnie fenomenalne dzieło.
Dzieło, które powinno znaleźć się w kanonie lektur szkolnych.
O miłości, nienawiści, zdradzie, wspólnocie i rodzinie...

Każdy z nas wie o czym jest Ojciec Chrzestny.
Podchodziłam do niego jak pies do jeża... No bo genialna ekranizacja troszkę mnie odsuwała od oryginału - obawiałam się rozczarowania. A teraz? Teraz...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Zaskoczenie totalne. Spodziewałam się pamiętnika w stylu "jak zostałem gangsterem", a dostałam wspaniały opis żydowskiej społeczności z czasów przedwojennych, drogę młodego chłopaka z domu rodzinnego, przez szkołę dla rabinów, az do wiezienia. A potem sinusoida - z wiezienia na wolność i z powrotem.
Książka jest dość nudna, ale nieprawdopodobnie wartościowa - nie spotkałam się z publikacją tego typu pisaną przez zwykłego człowieka. Zwykłego złodzieja, któego "życie zmusiło do wkroczenia na drogę przestępstwa.

PS. Napisałam też recenzję, w której opisałam całą książkę dość dokładnie, ale tu już Was nie chcę zanudzać. Dla zainteresowanych : https://nakanapie.pl/recenzje/zlodziejska-sinusoida-zyciorys-wlasny-przestepcy

Zaskoczenie totalne. Spodziewałam się pamiętnika w stylu "jak zostałem gangsterem", a dostałam wspaniały opis żydowskiej społeczności z czasów przedwojennych, drogę młodego chłopaka z domu rodzinnego, przez szkołę dla rabinów, az do wiezienia. A potem sinusoida - z wiezienia na wolność i z powrotem.
Książka jest dość nudna, ale nieprawdopodobnie wartościowa - nie spotkałam...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka jest... specyficzna. To najdoskonalsze słowo, oddające jej treść i przesłanie.
Przyznaję, trochę się nacięłam, bo spodziewałam się sensacji wojennej, którą tak lubię. Sensacji, która w założeniu jest fikcją. Może i opartą na faktach, ale jednak fikcją. Na dokładkę ta sensacja miała się dziać w Lublińcu, mieście wojskowych, które skądinąd znam i lubię. I otóż dostałam książkę, która fikcją w żadnym stopniu nie jest.
Nakanapie znajdziecie pełną recenzję
https://nakanapie.pl/recenzje/z-pamietnika-zolnierza-starapaka-no-3
I jeszcze raz podkreślę - fakt, ze to książka spoza mojej półki, nie zmienia faktu, że jest to wyjątkowa pozycja na rynku księgarskim. Dobra, a nawet bardzo dobra.

Książka jest... specyficzna. To najdoskonalsze słowo, oddające jej treść i przesłanie.
Przyznaję, trochę się nacięłam, bo spodziewałam się sensacji wojennej, którą tak lubię. Sensacji, która w założeniu jest fikcją. Może i opartą na faktach, ale jednak fikcją. Na dokładkę ta sensacja miała się dziać w Lublińcu, mieście wojskowych, które skądinąd znam i lubię. I otóż...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

grecka kultura opiera się na jedzeniu, muzyce i wspólnej zabawie :) to można spokojnie rzec, że to nie jest książka kulinarna, tylko kulturalna. Naprawdę świetne eseje, okraszone przepisami i dowcipem. A że jeszcze napisana przez osobę, która tą kulturę i kuchnię zna od podszewki, to dodatkowo sprawia, że pomimo kategoryzacji jest to książka kucharska (panno Marysiu) to jest to naprawdę świetna lektura, niemalże obowiązkowa dla każdego kto do Grecji, Bułgarii czy Albanii wybiera się choć na chwilkę.

Całosc recenzji znajduje się nakanapie.pl
https://nakanapie.pl/recenzje/kulturalna-kuchnia-grecji-polnocnej-balkanskie-zapiski-kuchenne-ksiazka-2-kuchnia-grecji-polnocnej-w-recepturach-i-opowiesciach

grecka kultura opiera się na jedzeniu, muzyce i wspólnej zabawie :) to można spokojnie rzec, że to nie jest książka kulinarna, tylko kulturalna. Naprawdę świetne eseje, okraszone przepisami i dowcipem. A że jeszcze napisana przez osobę, która tą kulturę i kuchnię zna od podszewki, to dodatkowo sprawia, że pomimo kategoryzacji jest to książka kucharska (panno Marysiu) to...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Czytana w młodości. Równolegle czytana mitologia wedle pani Markowskiej, która mnie urzekła (mam to wydanie do dziś, choć strony są już osobno - ach to klejenie. Parandowski pisał poprawnie. I nic więcej. W dorosłym zyciu zakochałam się w panu Zielinskim, który tak wspaniale tlumaczy mity... Parandowski zszedł na dalszy plan (na dobitkę należał do lektur szkolnych).
Az trafilam na jego "Dysk Olimpijski" i "Erosa na Olimpie" - w kwestii mitologii dalej rządzi pan Zieliński (oraz, chyba przez sentyment, wspomniana Markowska), jednakze pan Parandowski jest faktycznie mistrzem slowa - to stwierdzam z cala stanowczością, po ponad 30 latach od pierwszego przeczytania jego MItologii :)

Czytana w młodości. Równolegle czytana mitologia wedle pani Markowskiej, która mnie urzekła (mam to wydanie do dziś, choć strony są już osobno - ach to klejenie. Parandowski pisał poprawnie. I nic więcej. W dorosłym zyciu zakochałam się w panu Zielinskim, który tak wspaniale tlumaczy mity... Parandowski zszedł na dalszy plan (na dobitkę należał do lektur szkolnych).
Az...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Wierszalin - wieś z trzema domami. Grzybowszczyzna - niewiele wieksza. I tam, na końcu świata, tuż przy granicy białoruskiej, istniał sobie Ilia - prorok Eliasz. Prosty chłop, nieczytający, nieumiejacy pisać, ale jakos tak potrafił przekonać ludzi do siebie, że "Tłumy Panie, tysiące Narodu...". Pytanie, czy był to "nawiedzony" w znaczeniu nieszkodliwie negatywnym, czy rzeczywiście miał jakieś "widzenia" - czyli był bardziej wrażliwy niż inni, czy tez był zwykłym oszustem, dziś nazwalibyśmy go "Sekciarzem".

Włodzimierz Pawluczuk usiłuje odpowiedzieć na pytania o fenomen proroka Eliasza z Grzybowszczyzny. Pojawia się na Podlasiu mniej więcej 40 lat po apogeum kultu. Okazuje sie jednak, że to nie tylko prorok Eliasz i cerkiew wyrosła spod ziemi. To całe tłumy Carów Mikołajów, zamieszkujących okoliczne wioski. To całe tłumy biblijnych proroków. Zdając sobie sprawę z mikroskopijnej wielkości tych osad, zastanawiam się, czy we wsi uchował się choć jeden, który nie był cudownie namaszczony.

Pawluczuk zbiera wywiady i opowieści z czasów Illii. Od pani sprzątającej, która początkowo odmawia wszelkich odpowiedzi, potem kieruje go do cerkwi "tam, panie batiuszka, on odpowie", żeby na koniec, gdy dowiaduje się, że chodzi o proroka iliię, zapytać cicho "a co? zmartwychwstał?".

Rozmawia z wójtem, który bezdyskusyjnie twierdzi że Ilia to oszust, i z Danieljukiem, który dla odmiany twierdzi, że cudotwórca i sam tych cudów na sobie doświadczył. Opowiadają mu o Golgocie, można by rzec, że przedstawieniu, czymś na kształt misterium męki Pańskiej, które przedstawiane jest 1:1, tak jak opisane w Piśmie Świętym. Tylko to przedstawienie jest bardzo żywe. Jego celem jest ukrzyżowanie Ilii, przebicie mu włócznia boku, aby na koniec pochować go w przygotowanej grocie i czekać na zmartwychwstanie - tak miał być, ale się nie udało bo prorok Eliasz po prostu dał dyla.

O Eliaszu Kilimowiczu, proroku z Grzybowszczyzny (Wierszalin miał byc centrum świata) napisano sumarycznie niewiele. Pierwsza powieść to Raj w Wierszalinie, pióra białoruskiego pisarza Aleksieja Karpiuka. Za ta powieść Karpiuk został wyrzucony z partii i Związków Literatów Białoruskich. Druga z kolei to właśnie reportaż Pawluczuka i jego kontynuacja "Wierszalin 30 lat później". We wspaniałym przewodniku Rąkowskiego "Polska Egzotyczna" również poświęcono cały rozdział temu kultowi - i trudno sie dziwić. Podlasie swego czasu zyło dla proroka i prorokiem. Jest to dość przerażający w sumie, lecz ciekawy epizod historii Podlasia.

Niewątpliwie jest to ciekawa publikacja, choć pod koniec od ilości cudów i święceń mąci sie w głowie. Jednakże - jeżeli wybieracie się na Podlasie, warto się zapoznac. Kto wie ilu jeszcze schowanych wyznawców Eliasza chowa się po kurnych chatach?

Wierszalin - wieś z trzema domami. Grzybowszczyzna - niewiele wieksza. I tam, na końcu świata, tuż przy granicy białoruskiej, istniał sobie Ilia - prorok Eliasz. Prosty chłop, nieczytający, nieumiejacy pisać, ale jakos tak potrafił przekonać ludzi do siebie, że "Tłumy Panie, tysiące Narodu...". Pytanie, czy był to "nawiedzony" w znaczeniu nieszkodliwie negatywnym, czy...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Świetny reportaż. Właściwie zbiór reportaży. Napisany językiem wyważonym, adekwatnym do tematyki. Która jest wstrząsająca.

Reportaż dotyczy Archiwum X, czyli zespołu policyjnego do spraw nierozwiązanych i odłożonych ad acta - czasem ze względu na brak dowodów, czasem ze względu na opieszałość służb, równie często jednak ze względu na karygodne błędy w czasie oględzin miejsca zbrodni.
Ale sprawy potrafią być niewyjaśnione również z powodu niedostatków technologii. To co było niedostępne dla policjantów (badania DNA chociażby) lat temu 30ści, dziś jest na porządku dziennym.

Z wielu niewyjaśnionych spraw, autorka wybrała kilka - każda z tych spraw charakteryzuje się grubymi aktami. I policjanci (często po godzinach, bo formalnie jednostka do spraw niewyjaśnionych istniała tylko w Krakowie) spędzają całe dnie, miesiące, a nawet lata, nad aktami. Sprawdzając i analizując.
Jeden z policjantów powiedział, że "to jest jak z grzybobraniem, przejdzie 10ciu grzybiarzy, a za nimi 11-sty i jednak coś znajdzie". Czasem wystarczy myśleć i kojarzyć fakty, czasem trzeba myśleć niestandardowo, a jeszcze kiedy indziej trzeba mieć szczęście.

Oczywiście to nie daje gwarancji powodzenia - czas płynie na niekorzyść śledczych, dowody nikną, akta są różnie prowadzone, świadkowie najczęściej już nie żyją lub zwyczajnie nie pamiętają. - ale każda sprawa z Archiwum X jest traktowana z najwyższym pietyzmem.
I po wytężonej pracy policjantów pracujących w tej "jednostce" pojawiają się nowe wnioski, nowe spojrzenia na fakty i (dzięki technologii) nowe analizy dowodów.

Jedno jest pewne - pomimo braku funduszy i formalnej jednostki (wyj. Kraków), pomimo statystyk, które są niekorzystne dla Archiwum X (a statystyki są w policji najwazniejsze), pomimo procedur, wiążących ręce policjantom..., sprawcy nie mogą spać spokojnie. Nawet jeżeli sprawa jest umorzona, odłożona ad acta wiele lat temu - bądźcie pewni, ze kilku wspólczesnych Sherlocków Holmesów nad tymi sprawami pracuje. Bo wciąż żyją bliscy ofiar, którzy chcą wiedzieć kto i dlaczego zamordował ich córkę, siostrę, brata.

Pani Michalewicz napisała wybitny reportaż. Wybitny, choć przykry.
Wiele godzin spędziła w bibliotekach, archiwach. Rozmawiała z wieloma policjantami, rodzinami i świadkami. Napisała rzecz, którą czyta się bardzo dobrze, choć niełatwo.
Nie jest to fikcja literacka, dlatego autorka zasługuje na uznanie szczególnie w warstwie językowej - brak tu krwistych opisów miejsca zbrodni, brak brutalności, tak popularnej dziś w kryminałach. Nie ma tu też niepotrzebnego rozczulania i kwiecistych opisów - tak popularnych w fikcjach literackich. Świetny styl. Świetny !
I pomimo tego, ze jest pisany językiem reportażowym, czytelnik wciąga się w te historie tak, jakby był dochodzeniowcem. Rozgląda się po miejscu zbrodni, analizuje akta (w dwóch czasach: przeszłym i teraźniejszym, co jest świetnym zabiegiem literackim. Trudno nawet ten zabieg zauważyć, po prostu sie świetnie czyta.

Pomimo tego książkę czytałam ponad tydzień.
Tematyka - brutalnie współczesna - sprawiła, że nie byłam w stanie czytać jednym tchem o Kuśnierzu (pamiętam tą sprawę, byłam na pierwszym roku, kiedy zamordowano młodą studentkę w moim mieście), morderstwie Jaroszewiczów (z czasów, kiedy mnie na świecie nie było) i brutalnym gwałcie i zabójstwie zwyczajnej kobiety z Podhala.
Współczesność tematyki, jak i świadomość, że każdy z nas może paść ofiarą chorego psychicznie mordercy, sprawiła, ze musiałam się od tych reportaży odrywać.

I na koniec chciałam złożyć serdeczne podziękowania za pracę, którą dochodzeniowcy wkładają w rozwiązywanie spraw nierozwiązywalnych. I choć rozwiązane zostały jedynie niektóre sprawy, to jednak mamy świadomość, że akta zostały uzupełnione o współczesną analizę danych, o odciski palców, DNA (w niektórych przypadkach) i mam absolutną pewność, że nadejdzie taki dzień, kiedy sprawcy poniosą zasłużoną karę. I to wszystko dzieki tym, którzy pracują po godzinach, za niewielkie pieniądze (bądz nawet żadne), którzy narażają się swoim przełożonym, łamiąc procedury (lub je naciągając). I tym, którzy są już na emeryturze, powinni siedzieć na rybach i bawić się z wnukami, a oni nadal myślą i analizują, bo nie mogą w nocy spać, widząc przed oczami niewyjaśnione sprawy.

Świetny reportaż. Właściwie zbiór reportaży. Napisany językiem wyważonym, adekwatnym do tematyki. Która jest wstrząsająca.

Reportaż dotyczy Archiwum X, czyli zespołu policyjnego do spraw nierozwiązanych i odłożonych ad acta - czasem ze względu na brak dowodów, czasem ze względu na opieszałość służb, równie często jednak ze względu na karygodne błędy w czasie oględzin...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Uroczo powolne poszukiwania skarbu. Które znienacka kończą się morderstwem. bardzo ładny i spokojny kryminał retro.Wielkopolska początku wieków i majątki ziemskie. Temat ładny, ładnie poprowadzony, sympatycznie i konsekwentnie.
Lubię ten cykl i panią Kawiatkowską głównie za to, że jest taka spokojna i zrównoważona w wypowiedzi. Nie chodzi mi o poprawność polityczną, tylko o to, że w zbeletryzowanej powieści potrafi pokazać, ze nie kazdy Niemiec jest zły. Akcja nie toczy się szybko, ale to już jest znak rozpoznawczy tego cyklu. Za to opakowana jest kuchennymi rewolucjami, mnóstwem gwary wielkopolskiej oraz tradycjami. Bez zbędnych wątków, aczkolwiek niezwiązane z akcją akapity czy opisy się zdarzają, ale... to tylko nadaje tej powieści subtelności.

W opinii o poprzedniej powiesci tego cyklu napisałam, ze jest to "kawa z pianką." - i to zdanie zdecydowanie podtrzymuję. Bardzo lubię autorów po których wiadomo czego się spodziewać.

Uroczo powolne poszukiwania skarbu. Które znienacka kończą się morderstwem. bardzo ładny i spokojny kryminał retro.Wielkopolska początku wieków i majątki ziemskie. Temat ładny, ładnie poprowadzony, sympatycznie i konsekwentnie.
Lubię ten cykl i panią Kawiatkowską głównie za to, że jest taka spokojna i zrównoważona w wypowiedzi. Nie chodzi mi o poprawność polityczną, tylko o...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to