Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Trochę zeszło mi się z przeczytaniem tej cegiełki, i to nie tylko ze względu na gabaryty książki. Tym razem oprócz czytania buszowałam po stronie www.polacynawschodzie.pl, by posłuchać nagrań oraz pooglądać zdjęcia z rodzinnych albumów naszych rodaków z poza obecnych granic ojczyzny. Dopiero wtedy w pełni można docenić pracę włożoną w uratowanie tak wielu historii.

Książka "Polacy na Wschodzie" jest ukoronowaniem długiego procesu. Wiele osób związanych z Ośrodkiem Karta przez 5 lat (od 2006) wyjeżdżało na tzw Kresy i nie mówię tu tylko o terenach przygranicznych w dzisiejszej Litwie, Białorusi czy Ukrainie, mowa tu także o Kazachstanie, Rosji czy choćby Rumunii i Łotwie, która nie jest już tak oczywistym terenem "kresowym". Głównie na obszarach wiejskich, których mieszkańcy nigdy nie myśleliby, że ich opowieści warte są spisania, wyszukiwano najstarszych z najstarszych, ludzi którzy czuli sie Polakami, mimo iż m.in. ich ojczyzna przesunęła sie na mapach. Transkrypcje zachowują oryginalną składnię i wymowę, daje nam to posmak przedwojennej polszczyzny, którą już się nie posługujemy, a która przetrwała w odizolowanych od kraju społecznościach.

Dzięki rozmowom z ludźmi urodzonymi np w roku 1910(!) możemy nie tylko usłyszeć o życiu codziennym w II RP, dostajemy relacje z doświadczeń wojennych świadomych, dorosłych ludzi. Oczywiście nie umniejsza to wspomnieniom osób urodzonych krótko przed wojną, jednak te opowieści często różnią się od siebie choćby życiową perspektywą, musicie to przyznać.

Czymś, co najbardziej mnie ciekawiło, gdy otwierałam książkę były powody, dla których nasi rodacy nie skorzystali z akcji repatriacyjnych i moja ciekawość została w zaspokojona w pełni. Nie powiem Wam jednak wiele, poza tym, że żałowali pozostania "na swoim", choć przecież w ZSRR nie żyło się łatwo. Jak to jednak było musicie przekonać się sami czytając lub przeglądając nagrania.

W jednej z relacji pojawia się nawet Dołęga-Mostowicz (tak, ten Dołęga), muszę przyznać, że nie znałam jego biografii, ani okoliczności śmierci. Opowieść naocznego świadka poszukiwań grobu autora warta jest poznania. Mogłabym namawiać Was długo do sięgnięcia po ten tytuł, którego powstanie kosztowało ogromną ilość zaangażowania i pracy wielu osób, ale myślę, że ta pozycja broni się sama, więc po prostu serdecznie ją Wam polecam 💛

Trochę zeszło mi się z przeczytaniem tej cegiełki, i to nie tylko ze względu na gabaryty książki. Tym razem oprócz czytania buszowałam po stronie www.polacynawschodzie.pl, by posłuchać nagrań oraz pooglądać zdjęcia z rodzinnych albumów naszych rodaków z poza obecnych granic ojczyzny. Dopiero wtedy w pełni można docenić pracę włożoną w uratowanie tak wielu historii.

Książka...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Powiem szczerze, że byłam kompletnie nieświadoma istnienia tego procederu... Hiszpania pod płaszczykiem wakacyjnego raju kryje sporo brudów... I o ile jeszcze przypadki wykradania matkom dzieci za czasów frankistowskich są bulwersujące, ale "wytłumaczalne ustrojem", tak te z lat choćby 80-tych zszokowały mnie najbardziej...
A poza tym wszystkim zupełnie nie potrafię zrozumieć jak dzisiejsze sądy i parlament mogą zamiatać sprawę pod dywan ...

Powiem szczerze, że byłam kompletnie nieświadoma istnienia tego procederu... Hiszpania pod płaszczykiem wakacyjnego raju kryje sporo brudów... I o ile jeszcze przypadki wykradania matkom dzieci za czasów frankistowskich są bulwersujące, ale "wytłumaczalne ustrojem", tak te z lat choćby 80-tych zszokowały mnie najbardziej...
A poza tym wszystkim zupełnie nie potrafię...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka na jeden wieczór, choć emocje w niej zawarte pozostają na zdecydowanie dłużej. Obraz pracy w pogotowiu bez lukru oraz bez tabu.

Odnosiłam wrażenie, że książka ta powstała z potrzeby wykrzyczenia, wyrzucenia z siebie wszystkiego tego, czego nie dało się przepracować na bieżąco. Nie ma co się oszukiwać, system nie dba o psychikę tych, którzy niosąc pomoc widzą tak wiele, że często sami takiej pomocy potrzebują.

Książka na jeden wieczór, choć emocje w niej zawarte pozostają na zdecydowanie dłużej. Obraz pracy w pogotowiu bez lukru oraz bez tabu.

Odnosiłam wrażenie, że książka ta powstała z potrzeby wykrzyczenia, wyrzucenia z siebie wszystkiego tego, czego nie dało się przepracować na bieżąco. Nie ma co się oszukiwać, system nie dba o psychikę tych, którzy niosąc pomoc widzą tak...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Postał sobie Denis na mojej półce dobrych kilka lat, zanim przyszła jego kolej, nie będę ukrywać. Ale się chłopina doczekał... Przyznam, że forma książki trochę mnie zaskoczyła. Nie spodziewałam się oczywiście literatury piękniej, wiadomo, ale nawet jak na moje niewielkie wymagania było po prostu słabo. Odnosiłam wrażenie, że książce zabrakło myśli przewodniej, a Denis zwyczajnie podrzucił do redakcji losowo wyciągnięte z szuflady pamiętnikarskie notatki... Zabrakło mi w nich większego skupienia na akcji górskiej. Odnosiłam wrażenie, że opisy dojazdów, marszy do bazy i powrotów z wypraw zajmują więcej miejsca niż wspinaczka, a to po nią właśnie "przyszłam". Nie żałuję poświęconego na czytanie czasu, poznałam przynajmniej kazachskie spojrzenie na góry, ale nie będę Was specjalnie zachęcać do lektury tej książki, sorry 💛

Postał sobie Denis na mojej półce dobrych kilka lat, zanim przyszła jego kolej, nie będę ukrywać. Ale się chłopina doczekał... Przyznam, że forma książki trochę mnie zaskoczyła. Nie spodziewałam się oczywiście literatury piękniej, wiadomo, ale nawet jak na moje niewielkie wymagania było po prostu słabo. Odnosiłam wrażenie, że książce zabrakło myśli przewodniej, a Denis...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Z Anną Bikont pierwszy raz zetknęłam się trafiając przypadkiem na reportaż "My z Jedwabnego". To był bardzo ciężki kaliber, muszę przyznać. Tym razem i objętościowo i emocjonalnie było lżej, co nie znaczy, że opisane historie nie wywołują żadnych emocji.
Nie będę się dziś za bardzo rozpisywać, wszyscy wiemy jak wyglądało ukrywanie się podczas wojny, jak było trudne pod względem psychicznym zarówno dla ukrywanych jak i ukrywających się. Ukrywanie swojej tożsamości w przypadku małych dzieci, których wczesne wspomnienia mogą łatwo ulec zatarciu w dorosłym, powojennym życiu powoduje wiele konsekwencji, które autorka próbowała zrozumieć oraz przekazać. Każda z przytoczonych historii jest inna, radzenie sobie z traumą oraz utratą korzeni także nie każdej z dziewcząt przychodziło "łatwo". Czasem przywiązanie dziecka do ukrywającej je rodziny skutkowało kolejnym emocjonalnym dramatem, gdy po wojnie odnajdywała się rodzina biologiczna... Bardzo polecam Wam ten reportaż.

Z Anną Bikont pierwszy raz zetknęłam się trafiając przypadkiem na reportaż "My z Jedwabnego". To był bardzo ciężki kaliber, muszę przyznać. Tym razem i objętościowo i emocjonalnie było lżej, co nie znaczy, że opisane historie nie wywołują żadnych emocji.
Nie będę się dziś za bardzo rozpisywać, wszyscy wiemy jak wyglądało ukrywanie się podczas wojny, jak było trudne pod...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Głośne hasła na okładce w przypadku tej książki były mocno przesadzone, historia ta nie ma w sobie nic z thrillera, jednak warto poznać losy pierwszej wyprawy, która zimowała na Antarktydzie, wiele miesięcy spędziła w lodowej pułapce, a uwolniła się tylko dzięki sprytowi... pokładowego lekarza. Na pokładzie znalazł się także nikomu jeszcze wówczas nieznany Amundsen. Opowieść warta polecenia.

Głośne hasła na okładce w przypadku tej książki były mocno przesadzone, historia ta nie ma w sobie nic z thrillera, jednak warto poznać losy pierwszej wyprawy, która zimowała na Antarktydzie, wiele miesięcy spędziła w lodowej pułapce, a uwolniła się tylko dzięki sprytowi... pokładowego lekarza. Na pokładzie znalazł się także nikomu jeszcze wówczas nieznany Amundsen....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ostatnie tygodnie spędziłam w towarzystwie bardzo zacnym - z Zygmuntem Klukowskim oraz pokaźną "Zamojszczyzną". Nie są to zupełnie "moje" tereny, ale skusiłam się, ponieważ autor był lekarzem, jego opowieść ciągnie się od międzywojnia po lata 50-te, a były to burzliwe lata. Lubię czytać o medycynie (zważywszy na to, że mdleję na widok krwi jest to jednak dość dziwne upodobanie), lecz okazało się, że Klukowski w ogóle nie skupiał się w dziennikach na tym aspekcie swojego życia. Był za to bibliofilem, zapalonym czytelnikiem, kolekcjonerem książek, których bardzo nie lubił pożyczać i myślę, że w dzisiejszym świecie odnalazłby się na bookstagramie. Mimo "zesłania" do pracy w prowincjonalnym miasteczku bez żadnego zaplecza kulturalnego, nie dał się wciągnąć do miejscowych "kółek wzajemnej adoracji". Mimo łatki dziwaka, który śmie posiadać pasje oraz zainteresowania poza pracą zawodową (nie wspominając już o odmiennych od ogółu poglądach politycznych) z zapałem udzielał się społecznie starając się rozruszać życie kulturalne okolicy, a także wpłynąć na poprawę jakości bytowania mieszkańców.
Poza tak licznymi zajęciami Zygmunt Klukowski był także dokumentalistą Szczebrzeszyna oraz całego regionu. Nie ograniczał się tylko do spisywania własnych wspomnień, ale nagabywał, namawiał każdego do spisywania własnych wspomnień oraz relacji z najważniejszych wydarzeń, szczególnie z okresu wojennej okupacji. A musicie wiedzieć, że gromadzenie takich materiałów, opisów zbrodni, eksterminacji ludności żydowskiej, działalności podziemia, do tego wręcz "na żywo"-co tylko dodaje wartości tym zapisom- robienie tego wszystkiego będąc wciąż na cenzurowanym, będąc kilkukrotnie aresztowanym, mając świadomość, że ściąga się śmiertelne niebezpieczeństwo na siebie oraz rodzinę jest wyczynem nie do przecenienia.
Mogłabym opowiadać bardzo długo o tym niesamowitym człowieku, który wyprzedał swoje czasy, mądrym, odważnym, wrażliwym, ale też szczerym do bólu w swych przemyśleniach i zapisach. Dzięki niemu dziś możemy odnaleźć miniony czas oraz zrozumieć emocje żyjących w nim ludzi.

"Zamojszczyzna" jest wznowieniem, Klukowski pierwsze zeszyty wydawał już krótko po wojnie. Ze względu na ustrój musiał oczywiście liczyć się z cenzurą , a także uważać na poruszane tematy. Ośrodek Karta opracował i złożył w jedną całość pokaźne zbiory jakie zostawił po sobie Pan Zygmunt Klukowski, byśmy mogli docenić na nowo tę niezwykłą pracę, której autor poświęcił całe swoje życie.

Ostatnie tygodnie spędziłam w towarzystwie bardzo zacnym - z Zygmuntem Klukowskim oraz pokaźną "Zamojszczyzną". Nie są to zupełnie "moje" tereny, ale skusiłam się, ponieważ autor był lekarzem, jego opowieść ciągnie się od międzywojnia po lata 50-te, a były to burzliwe lata. Lubię czytać o medycynie (zważywszy na to, że mdleję na widok krwi jest to jednak dość dziwne...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Czasem zgarniam z bookcrossingu książkę praktycznie w ciemno. Sięgając po tę cienką książeczkę spodziewałam się reportażu o życiu w otoczenie przyrody, z dala od zgiełku. Dostałam opowieść o rodzinie z patriotycznymi korzeniami, o partyzantce, byciu innym niż sąsiedzi, o ekologii w czasach, gdy nikt o tym nie mówił, na koniec przewinął się nawet Czesław Miłosz:) warto czasem sięgnąć po nieoczywiste lektury, nawet jeśli lekko trącą minioną epoką;)

Czasem zgarniam z bookcrossingu książkę praktycznie w ciemno. Sięgając po tę cienką książeczkę spodziewałam się reportażu o życiu w otoczenie przyrody, z dala od zgiełku. Dostałam opowieść o rodzinie z patriotycznymi korzeniami, o partyzantce, byciu innym niż sąsiedzi, o ekologii w czasach, gdy nikt o tym nie mówił, na koniec przewinął się nawet Czesław Miłosz:) warto...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Gdyby miasto pisało pamiętnik, myślę, że właśnie tak mógłby on wyglądać.

Rok 1915,I wojna światowa- rok przełomowy dla Wilna, miasta, które wielu uważało za swoją własność: Polacy, Litwini czy też Rosjanie. Wilno znajdowało się od lat pod carskim panowaniem, wielokulturowa miejscowa ludność czuła się uciskana. Front wojenny, a z nim nowe panowanie- tym razem niemieckie zdawało się zbliżać nieuchronnie.

Ten pięknie wydany, wielkoformatowy album to zbiór dzienników pisanych na gorąco od maja do grudnia 1915. Nie brakuje w nim wachlarza emocji- strachu przed wojenną pożogą, wyczekiwania najgorszego, oburzenia na działania cofających się Rosjan, ogromnego zmęczenia niepewnym jutrem, rekwizycje i głód, ulga, gdy nowa władza nadeszła, nadzieja na spokojniejsze bytowanie i wreszcie zderzenie z nową, trudną rzeczywistością. Prawdziwy kalejdoskop myśli i zdarzeń ukazany nie tylko ze strony Polaków (spis autorów dzienników zamieściłam na ostatnim zdjęciu w poście), co poszerza horyzont zdarzeń. A wszystko to zilustrowane ogromną ilością archiwalnych fotografii!

Myślę, że ta pozycja zadowoli niejedne gusta, dlatego też serdecznie ją Wam polecam 💛

Gdyby miasto pisało pamiętnik, myślę, że właśnie tak mógłby on wyglądać.

Rok 1915,I wojna światowa- rok przełomowy dla Wilna, miasta, które wielu uważało za swoją własność: Polacy, Litwini czy też Rosjanie. Wilno znajdowało się od lat pod carskim panowaniem, wielokulturowa miejscowa ludność czuła się uciskana. Front wojenny, a z nim nowe panowanie- tym razem niemieckie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jeśli czytaliście wszelkie książki o toprowcach i goprowcach i brakowało wam akcji tu znajdziecie praktycznie tylko opisy wyjazdów ratunkowych- "samo mięso"

Poza oczywistym ratownictwem nad morzem czy jeziorami znajdziecie tu np historie miejskich woprowców, nurków (najbardziej przerażające zajęcie wg mnie) czy też zimowe akcje ratunkowe.

Myślę, że to ważna książka, a woprowcy są zdecydowanie niedocenianą formacją. Gdyby więcej osób czytało takie relacje ratownicy na bank mieliby mniej pracy.

Jeśli czytaliście wszelkie książki o toprowcach i goprowcach i brakowało wam akcji tu znajdziecie praktycznie tylko opisy wyjazdów ratunkowych- "samo mięso"

Poza oczywistym ratownictwem nad morzem czy jeziorami znajdziecie tu np historie miejskich woprowców, nurków (najbardziej przerażające zajęcie wg mnie) czy też zimowe akcje ratunkowe.

Myślę, że to ważna książka, a...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Reportaż Anny Goc na pewno trafi na moją listę najlepszych książek tego roku. Myślę, że tego typu publikacje są nam jako społeczeństwu bardzo potrzebne. Mam w rodzinie Gluchych, wiem jakie spotykają ich trudności w codziennym życiu, dużo na ten temat mówi i uświadamia także @bibliofilem.byc , jednak mimo tej wiedzy "Głusza" otworzyła mi oczy na wiele kwestii, których istnienia nie byłam świadoma.

Powiem szczerze, że nie chcę bardzo się rozpisywać na temat bohaterów i ich historii, zachęcam Was do poznania ich samodzielnie, naprawdę warto. Napomknę tylko o jednej kwestii. Nie byłam świadoma, że ludzie mogą być bezjęzyczni, to największy szok dla mnie, osoby która nie wyobraża sobie życia bez choćby słowa pisanego. Ale ok, można nie znać polskiego, nie pisać, lecz posługiwać się językiem migowym i to jest super. Ale wyobraźcie sobie, że nie znacie kompletnie żadnych słów czy znaków, nie potraficie nazwać niczego co widzicie, nie istnieją monologi, galopady nazwanych myśli w waszych głowach... Nieumiejętność nazwania świata choćby na własny użytek najbardziej mnie uderzyła...

Jeśli tylko macie możliwość, bardzo zachęcam Was do przeczytania "Głuszy" , nic tak bardzo nie uwrażliwia na potrzeby drugiego człowieka jak założenie jego butów...

Reportaż Anny Goc na pewno trafi na moją listę najlepszych książek tego roku. Myślę, że tego typu publikacje są nam jako społeczeństwu bardzo potrzebne. Mam w rodzinie Gluchych, wiem jakie spotykają ich trudności w codziennym życiu, dużo na ten temat mówi i uświadamia także @bibliofilem.byc , jednak mimo tej wiedzy "Głusza" otworzyła mi oczy na wiele kwestii, których...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W życiu nie pomyślałabym, że spodoba mi się taka opowieść, a tu proszę 😁 historia orczycy, która zakłada kawiarnię, rzecz kompletnie absurdalna, a przy tym tak urocza, że łapałam się na permanentnym uśmiechu podczas lektury, może fabuła trochę za słabo rozwinięta, ale to niewymagający książka pod kocyk na jesienny wieczór po prostu.

W życiu nie pomyślałabym, że spodoba mi się taka opowieść, a tu proszę 😁 historia orczycy, która zakłada kawiarnię, rzecz kompletnie absurdalna, a przy tym tak urocza, że łapałam się na permanentnym uśmiechu podczas lektury, może fabuła trochę za słabo rozwinięta, ale to niewymagający książka pod kocyk na jesienny wieczór po prostu.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książki Moyes to mój totalny "comfort reading", dlatego nigdy nie odmawiam takim propozycjom wydawniczym 😁 Tym razem w swoje ręce dostajemy premierową, świeżą książkę, co jest miłym zaskoczeniem. A do tego - niespodziana- opowieść nie rozkręca się przez wieczność, jak to zwykle u Jojo bywa, a to naprawdę duży plus 🙂 Zaczęłam czytać gdy tylko odebrałam przesyłkę i połknęłam na dwa podejścia, co samo w sobie jest dobrą rekomendacją 💛
Słyszałam opinie, że "Kiedy weszłam w twoje życie" jest porównywalna z "Zanim się pojawiłeś"... Otóż nie. Myślę, że tytułu, od którego zaczeła się niejedna czytelnicza przygoda z autorką już nie da się przebić. Ale czy to źle? Nie sądzę, najnowsza powieść również ma w sobie wiele zalet i wcale nie musi konkurować ze swoją "wielką poprzedniczką". Mam też nieodparte wrażenie, że za jakiś czas zobaczymy jej ekranizację, ponieważ ta opowieść aż się o nią prosi :D

Gdybym miała określić dwoma słowami klimat tej historii, to "babska siła" byłaby najodpowiedniejsza. Znajdziecie tu bohaterki z różnych środowisk, do tego nie są to małolaty, lecz dziewczyny z bagażem życiowych doświadczeń przeróżnych i gwarantuję, że każda z Was znajdzie tu choć jedną, która trafi prosto do serducha (ja pokochałam Jasmine, samotną matkę szczerą do bólu). Początkowo myślałam, że fabuła potoczy się dość standardowo i nic mnie nie zaskoczy, a jednak autorka nie serwuje nam klasycznej zamiany miejsc, co jest dużą zaletą tej powieści. Mianownikiem łączącym dwie główne bohaterki- przytłoczoną życiem szarą myszkę Sam oraz nieznającą trosk żonę bogatego męża, Nishę są ... czerwone szpilki. Choć bardzo długo to jedyny spójny element dwóch osobnych zdawałoby się historii. Szkoda, że tytuł książki nie jest bliższy oryginałowi, który świetnie nawiązuje do wspomnianych butów.
Może i Moyes nie tworzy literatury pięknej, ale w zalewie powieści obyczajowych jej książki wyróżniają się bardzo pozytywnie i myślę, że po najnowszą również warto sięgnąć. Ja bawiłam się wyśmienicie 💛

Książki Moyes to mój totalny "comfort reading", dlatego nigdy nie odmawiam takim propozycjom wydawniczym 😁 Tym razem w swoje ręce dostajemy premierową, świeżą książkę, co jest miłym zaskoczeniem. A do tego - niespodziana- opowieść nie rozkręca się przez wieczność, jak to zwykle u Jojo bywa, a to naprawdę duży plus 🙂 Zaczęłam czytać gdy tylko odebrałam przesyłkę i połknęłam...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jak na thriller, to kiepsko trzyma w napięciu, ale historia sama w sobie ciekawa, klimat trochę jak w "Gdzie śpiewają raki". Zabrakło mi dbałości o rozbudowanie postaci drugoplanowych, takie trochę na odczepnego stworzone.

Jak na thriller, to kiepsko trzyma w napięciu, ale historia sama w sobie ciekawa, klimat trochę jak w "Gdzie śpiewają raki". Zabrakło mi dbałości o rozbudowanie postaci drugoplanowych, takie trochę na odczepnego stworzone.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Forma książki nie jest nudnym sprawozdaniem z odtrąbionych sukcesów (na szczęście). Znajdziecie tu fragmenty wywiadów, artykułów prasowych, a także wspomnienia samych właścicieli jak i grona ich współpracowników oraz ludzi pracujących na wszelkich stanowiskach. Oczywiście nie mogło zabraknąć mnóstwa zdjęć.

Najciekawszy etap jak dla mnie stanowił początek działalności pani Ireny oraz pana Henryka. Otwieranie własnej działalności w czasach PRL-u nie mogło być łatwe, brak wszystkiego począwszy od dobrych jakościowo składników po jakiekolwiek opakowania, do tego przysłowiowe kłody pod nogi rzucane przez władze. Trzeba było się nieźle nagłówkować, by udało się wypuścić pierwsze produkty. Późniejsza transformacja ustrojowa, wejście Polski do UE czy choćby niedawna pandemia, każdy z tych okresów przynosiły kolejne wyzwania i bardzo ciekawym doświadczeniem okazało się obserwowanie firmy od podszewki, sposobów radzenia sobie nowych sytuacjach, gdzie właściciele często okazywali się pionierami, intuicyjnie tworzyli markę, sposoby zarządzania w czasach, gdy brakowało przykładów "z naszego podwórka".

Mimo iż marka dr Irena Eris rozrastała się, pracowników przybywało, a po małej rodzinnej działalności zostało miłe wspomnienie, w wypowiedziach pracowników czuć, że właścicielom bardziej zależy na ludziach niż na cyferkach. Myślę, że w tak dużych zakładach nie jest to normą, dlatego tak dobrze czyta się o ludziach, którzy całe życie poświęcili pasji, potrafili osiągnąć niemały sukces, a do tego pozostać wciąż tacy, jak na początku swojej drogi.

Forma książki nie jest nudnym sprawozdaniem z odtrąbionych sukcesów (na szczęście). Znajdziecie tu fragmenty wywiadów, artykułów prasowych, a także wspomnienia samych właścicieli jak i grona ich współpracowników oraz ludzi pracujących na wszelkich stanowiskach. Oczywiście nie mogło zabraknąć mnóstwa zdjęć.

Najciekawszy etap jak dla mnie stanowił początek działalności pani...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przed lekturą książki znałam mniej więcej życiorys Chmielewskiej, nie czytałam jednak autobiografii. Z tego też powodu książkę Katarzyny Drogi czytało mi się bardzo dobrze- ma konstrukcję beletryzowanej biografii, narratorem jest sama Chmielewska. To wszystko sprawia, że "Niełatwo mnie zabić" czyta się błyskawicznie, po prostu jak zajmującą powieść, nie do końca jednak jest to atutem... Odnoszę jednak wrażenie, że w niniejszej książce postać Chmielewskiej zbyt mocno połączyła się z Joanną-bohaterką kryminałów. Czasem zastanawiałam się ile w opisywanych sytuacjach jest prawdziwej Chmielewskiej, a ile jej wykreowanego świata. Zakończenie urwano nagle w momencie, gdy Pani Joanna stała się znaną pisarką, a szkoda, przecież poza bujną młodością jest jeszcze wiele lat do opowiedzenia. Zabrakło mi także choć kilku zdań posłowia od Katarzyny Drogi, wyróżnienia źródeł, z jakich korzystała, inspiracji do powstania książki...

Jednym zdaniem- oczekiwania miałam spore, przyjemność z czytania również, jednak sama książka ma sporo mankamentów i raczej wypada ją traktować jako opowieść luźno inspirowaną życiem Ireny Kuhn vel Joanny Chmielewskiej.

Przed lekturą książki znałam mniej więcej życiorys Chmielewskiej, nie czytałam jednak autobiografii. Z tego też powodu książkę Katarzyny Drogi czytało mi się bardzo dobrze- ma konstrukcję beletryzowanej biografii, narratorem jest sama Chmielewska. To wszystko sprawia, że "Niełatwo mnie zabić" czyta się błyskawicznie, po prostu jak zajmującą powieść, nie do końca jednak jest...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie wiem czy polubiłabym ją, gdybym znalazła się w otoczeniu Stryjeńskiej, wiem za to, że warto spędzić kilka godzin z tą biografią.

Nie wiem czy polubiłabym ją, gdybym znalazła się w otoczeniu Stryjeńskiej, wiem za to, że warto spędzić kilka godzin z tą biografią.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie wiem, czy napiszę coś odkrywczego o tej historii, znacie ją na pewno wszyscy, mi również zdarzyło się czytać ją dzieciakom już kilka razy. Mimo tej znajomości podczas lektury miałam dwojakie uczucia... Z jednej strony była to przyjemność powrotu do lubianych bohaterów czy też scen, z drugiej zaś pojawił się jednak zaskakujący element świeżości :)
Doceniam pracę tłumacza włożoną w przekład na nasz trudny język, do tego tłumaczenie fantastyki to nie jest bułka z masłem, niestety mam wrażenie, że w tym procesie książka straciła sporo na pierwotnej lekkości, a szkoda. Bardzo nie lubię też, gdy tłumacz zmienia np imiona (choćby to była tylko ropucha, tu przy okazji imienia zamieniono jej także płeć). Zupełnie nie rozumiem czemu miałby służyć taki zabieg...

Nie wiem, czy napiszę coś odkrywczego o tej historii, znacie ją na pewno wszyscy, mi również zdarzyło się czytać ją dzieciakom już kilka razy. Mimo tej znajomości podczas lektury miałam dwojakie uczucia... Z jednej strony była to przyjemność powrotu do lubianych bohaterów czy też scen, z drugiej zaś pojawił się jednak zaskakujący element świeżości :)
Doceniam pracę tłumacza...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ostatnie tygodnie spędziłam w towarzystwie tej oto cegiełki, lecz nie tylko z powodu objętości zeszło mi tak długo... Kompletnie nie czułam Anny... Nie rozumiałam jej wyborów i postępowania, nie wzbudziłam we mnie żadnej sympatii, litości, kompletnie żadnej emocji... Troszkę się zawiodłam. Jedynie wątek Kitty i Lewina ratował fabułę.
Jak to w powieściach z tej epoki bywa, poza głównym wątkiem romansowym znajdziemy tu mocno zarysowane tło społeczne oraz opis nękających rosyjskie społeczeństwo bolączek, które, przyznaję otwarcie- pod koniec książki tylko przelatywalam wzrokiem.

Ogólnie nie żałuję, że poznałam tę historię, ale na pewno już nigdy do niej nie wrócę... Myślę, że miałam po prostu zbyt duże oczekiwania, tym bardziej, że klasyka raczej rzadko mnie zawodzi.

Ostatnie tygodnie spędziłam w towarzystwie tej oto cegiełki, lecz nie tylko z powodu objętości zeszło mi tak długo... Kompletnie nie czułam Anny... Nie rozumiałam jej wyborów i postępowania, nie wzbudziłam we mnie żadnej sympatii, litości, kompletnie żadnej emocji... Troszkę się zawiodłam. Jedynie wątek Kitty i Lewina ratował fabułę.
Jak to w powieściach z tej epoki bywa,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Czy to możliwe, że my również drżymy pod wpływem bodźców, których nie potrafimy rozpoznać ani pamiętać - takich które pojawiły się przed naszymi narodzinami?"

Alex Halberstadt jako dziewięciolatek emigrował do Stanów Zjednoczonych z ówczesnego ZSRR. W czasach zimnej wojny nie było łatwo zasymilować się w nowym środowisku, szczególnie mając rosyjski akcent... By ułatwić sobie życie młody Alex starał się odciąć od przeszłości, "zamerykanizować się". Z biegiem lat i życiowych doświadczeń okazało się jednak, że powracające koszmary można zatrzymać tylko w jeden sposób - poznając historię własnej rodziny.

Książa, którą Wam dziś przedstawiam opowiada o podróży w przeszłość, o konfrontacji z bolesną, a czasem niewygodną prawdą o przodkach, o wyjazdach do Europy i poszukiwaniach śladów rodziny.
W pierwszych rozdziałach zawędrujemy do dzisiejszej Ukrainy, by poznać dziadka naszego autora- byłego ochroniarza Stalina. Kolejne rozdziały przenoszą nas do Wilna i okolic, co bardzo mnie zaciekawiło. Z polskiej perspektywy przyzwyczajeni jesteśmy myśleć o tym mieście jako o utraconej cząstce ojczyzny. Historia opowiedziana z perspektywy Litwaków - Żydów litewskich, którzy swego czasu cieszyli się największą w Europie swobodą, maluje się zupełnie inaczej. Za taką zmianę punktu widzenia bardzo cenię sobie tego typu literaturę. Lata powojenne przypadają na młodość rodziców autora, życie w szarej, komunistycznej Moskwie, jest to dość intymny obraz trudnego pożycia małżeńskiego.
Ostatnie rozdziały to już czasy nam bliższe, czyli dzieciństwo i dorastanie w obcym kraju, obraz Nowego Jorku lat 80-tych i 90-tych.
Jak na tak niewielką objętość autor serwuje nam bardzo różnorodną treść. Trudny wiek XX mocno naznaczył bliskie mu osoby. Ludzie podnoszący się z powojennej traumy starali się znów żyć normalnie, zakładali rodziny, mieli dzieci. Ile przeżytego bólu przekazli tym właśnie dzieciom? Odpowiedzi na to pytanie możemy poszukać razem z Alexem Halberstadtem, do czego bardzo Was zachęcam.

"Czy to możliwe, że my również drżymy pod wpływem bodźców, których nie potrafimy rozpoznać ani pamiętać - takich które pojawiły się przed naszymi narodzinami?"

Alex Halberstadt jako dziewięciolatek emigrował do Stanów Zjednoczonych z ówczesnego ZSRR. W czasach zimnej wojny nie było łatwo zasymilować się w nowym środowisku, szczególnie mając rosyjski akcent... By ułatwić...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to