Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Ta książka jest jak spotkanie starych znajomych. To nie tylko Myron, Esperanza i Win, ale także Mickey, Ema i Łyżka, Wielka Cindy i rodzice Myrona – wszyscy pojawiają się na kartach tej powieści.

Główny wątek stanowi poszukiwanie zaginionych chłopców. Zostali porwani z domu jednego z nich, w zamożnej dzielnicy New Jersey przez zamaskowanych przestępców, a jedynym świadkiem była fińska au-pair, która zresztą niebawem po tym wydarzeniu wróciła do ojczyzny. Po 10 latach Win, krewny jednego z porwanych, otrzymuje informację, gdzie szukać zaginionych. Trafia do Londynu i wkrótce trafia na ślad jednego z chłopców. Ale tylko jednego…

Są tacy, którzy nie lubią serii z Myronem, wiele osób nisko ocenia trylogię z Mickeyem. Według mnie najbardziej skomplikowane i zaskakujące intrygi pojawiają się w powieściach spoza serii. Jednak uwielbiam Myrona i Wina, ich sposób bycia, charakterystyczne powiedzonka.

Ciekawym pomysłem jest oddanie części narracji Winowi: tego jeszcze nie było. Zresztą rewelacje, jakimi raczy nas autor na koniec powieści tłumaczą ten zabieg.

Spotkałam się z zarzutami, że powieści Cobena to tylko główny wątek i nic ponadto. Cóż – wszystkie elementy obyczajowe, perypetie głównych bohaterów tworzą wątki poboczne, ale stanowią tło. Bo u Cobena wszystko dzieje się szybko i to sprawia, że jego historie czyta się jednym tchem.

A na zakończenie okazuje się, że nieważne jak by się nie kombinowało, autor ma rozwiązanie, na które byśmy nie wpadli.

Jedyna wada tej pozycji to tłumaczenie: jeśli tłumacz ma przed sobą kolejny tom serii, powinien sugerować się poprzednimi częściami. Jeśli we wszystkich książkach występuje Wielka Cindy lub Łyżka, nie można tego zmieniać na Dużą Cindy i Łychę. Podobnie jest z nazwą Wspaniałe Damy Wrestlingu.

Na szczęście hasło „Wysłów się” pozostało niezmienione.

Ta książka jest jak spotkanie starych znajomych. To nie tylko Myron, Esperanza i Win, ale także Mickey, Ema i Łyżka, Wielka Cindy i rodzice Myrona – wszyscy pojawiają się na kartach tej powieści.

Główny wątek stanowi poszukiwanie zaginionych chłopców. Zostali porwani z domu jednego z nich, w zamożnej dzielnicy New Jersey przez zamaskowanych przestępców, a jedynym świadkiem...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

To druga powieść Kathryn Croft, którą miałam okazję czytać.

Bohaterka, czterdziestoletnia Tara przeżywa szok, gdy budzi się w obcej sypialni. Obok niej leży jej sąsiad, Lee. Tara z przerażeniem odkrywa, że Lee nie żyje, został zamordowany. Ucieka w popłochu z miejsca zdarzenia, a ponieważ jest szansa, że nikt jej nie widział, postanawia zataić swoją wizytę w domu naprzeciwko – tym bardziej, że nie pamięta właściwie nic z poprzedniego wieczoru. Co się wydarzyło? Okazuje się, że w rodzinie Loganów każdy coś ukrywa, każdy ma na sumieniu więcej niż jedno kłamstwo…

„Córeczka” pokazała, jak dużą wagę autorka przywiązuje do zbudowania psychologii swoich postaci. Tak jest i tym razem. Każdy z bohaterów ma swoje problemy, z którymi musi się zmierzyć: mąż Tary Noah spotyka się z dawną kochanką, córka Rosie jest mitomanką, siostra Lisa chce się ustatkować, ale zarazem nie jest pewna uczuć wobec swojego partnera, a sama Tara oprócz rozpaczliwych prób ukrycia swojej obecności w domu Lee jest osaczana przez kolegę z pracy, którego zachowanie niebezpiecznie zbliża się do stalkingu. Jedyną pogodną i optymistyczną osobą w tej historii jest Spencer, jedenastoletni syn Tary, co było tak niezwykłe, że do końca miałam nadzieję, że i on pokaże swoje mroczne oblicze.

Mimo tak rozbudowanych charakterów miałam wrażenie pewnej sztuczności. Nagromadzenie wątków pobocznych sprawia wrażenie, jakby autorka starała się stworzyć szerokie grono podejrzanych. Każdy z tych wątków sprawia wrażenie niedokończonego i budowanego trochę na siłę.

Główna bohaterka miejscami jest irytująca i mimo, że narracja jest prowadzona z jej perspektywy, ciężko zrozumieć jej prawdziwe intencje.

Bardzo obrazowo został opisany klimat angielskich przedmieść, sąsiadów, którzy pod pozorem życzliwego zainteresowania wykazują niezdrowe zainteresowanie cudzymi sprawami, a w razie podejrzeń pierwsi rzucą kamieniem.

Zakończenie jest zaskoczeniem, zwłaszcza, że autorka podsuwa kolejne, fałszywe rozwiązania, aby pod sam koniec odkryć wszystkie karty.

Książka godna polecenia.

To druga powieść Kathryn Croft, którą miałam okazję czytać.

Bohaterka, czterdziestoletnia Tara przeżywa szok, gdy budzi się w obcej sypialni. Obok niej leży jej sąsiad, Lee. Tara z przerażeniem odkrywa, że Lee nie żyje, został zamordowany. Ucieka w popłochu z miejsca zdarzenia, a ponieważ jest szansa, że nikt jej nie widział, postanawia zataić swoją wizytę w domu...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

„Do trzech razy śmierć” to pierwsza część serii o Róży Krull. Bohaterka jest autorką kryminałów, która ma spędzić weekend w malowniczym dworku na odludziu, w towarzystwie innych pisarek. Już pierwszego wieczoru dochodzi do zabójstwa, a Róża ma nieodparte wrażenie, że morderca skopiował modus operandi z powieści. Jej powieści…

Rogoziński jest porównywany do Joanny Chmielewskiej i Olgi Rudnickiej. Rzeczywiście przyjemnie się go czyta, ma zabawny styl i język. W swojej historii dba zarówno o warstwę obyczajową, jak i kryminalną. Intryga, na pozór banalna i łatwa do przewidzenia okazuje się być o wiele bardziej skomplikowana.

Zastanawiająca jest dla mnie lista bohaterów na początku książki. Jeśli osób pojawiających się w utworze jest nieco ponad dwadzieścia, założyłabym, że czytelnik sam się zorientuje kto jest kim.

Ogólnie lekka lektura z ciekawym wątkiem kryminalnym.

„Do trzech razy śmierć” to pierwsza część serii o Róży Krull. Bohaterka jest autorką kryminałów, która ma spędzić weekend w malowniczym dworku na odludziu, w towarzystwie innych pisarek. Już pierwszego wieczoru dochodzi do zabójstwa, a Róża ma nieodparte wrażenie, że morderca skopiował modus operandi z powieści. Jej powieści…

Rogoziński jest porównywany do Joanny...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Większość z nas codziennie przemierza tę samą trasę: jeśli pracujemy w stałych godzinach, zawsze jedziemy tym samym autobusem, pociągiem lub metrem, wysiadamy na tej samej stacji, chodzimy tymi samymi ulicami. A co, jeśli ktoś nas obserwuje? Jak łatwo jest wyśledzić kogoś, kto codziennie jest w tych samych miejscach o tej samej porze?

Bohaterką „Widzę cię” jest czterdziestoletnia Zoe. Matka dwójki dorosłych już dzieci, agentka nieruchomości. Jej codzienność to także rutyna: codziennie jeździ londyńskim metrem do pracy. Pewnego dnia w dziale z ogłoszeniami towarzyskimi w gazecie zauważa swoje zdjęcie. Gdy zaczyna obserwować fotografie, pojawiające się w kolejnych numerach, jedna z kobiet, których zdjęcie również zamieszczono w ogłoszeniu zostaje okradziona. Niedługo potem dochodzi do kolejnej napaści. Do sprawy zostaje przydzielona posterunkowa Kelly Swift, dla której sprawy dotyczące napadniętych kobiet są szczególnie trudne, ponieważ przed laty spotkało to jej siostrę bliźniaczkę.

„Widzę cię” to thriller, który jest oparty na świetnym, niebanalnym pomyśle. Historia Zoe jest dość przerażająca, ponieważ może dotyczyć każdej osoby, mieszkającej w wielkim mieście i korzystającej z komunikacji miejskiej. To niezwykła, wciągająca opowieść z zaskakującym finałem. Przeszkadzał mi jedynie sposób, w jaki została opowiedziana. Rozwlekła narracja, w której ważniejsze wydaje się to, jak bohaterowie byli ubrani i jak wyglądały ich domy, nie jest tym, czego szukam w thrillerze. Owszem, napomknięcie o ogólnym wyglądzie bohaterów i ich otoczeniu jest ważne, pobudza wyobraźnię. Ale napomknięcie. Do tego niezliczone porównania, metafory i przemyślenia głównej bohaterki. Nawet w najbardziej dramatycznych momentach autorka szczegółowo analizuje stan emocjonalny swoich bohaterów i szczegółowo opisuje ich odczucia. To bardzo utrudnia pełne zaangażowanie w lekturę.

Nie najlepsza książka, jaką czytałam, niemniej warta uwagi.

Większość z nas codziennie przemierza tę samą trasę: jeśli pracujemy w stałych godzinach, zawsze jedziemy tym samym autobusem, pociągiem lub metrem, wysiadamy na tej samej stacji, chodzimy tymi samymi ulicami. A co, jeśli ktoś nas obserwuje? Jak łatwo jest wyśledzić kogoś, kto codziennie jest w tych samych miejscach o tej samej porze?

Bohaterką „Widzę cię” jest...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Problem macierzyństwa zastępczego pojawia się coraz częściej w literaturze i nie tylko – także w filmach i serialach. Jeśli chodzi o książki, poruszające ten temat, ta jest zdecydowanie godna uwagi.

Zaczyna się prosto – idealna para: Claire, piękna, elegancka i miła, Ben, przystojny, sympatyczny, tworzą perfekcyjne małżeństwo w pięknym domu na wsi, gdzie zawsze jest posprzątane i pachnie ciastem. Brakuje im tylko jednego – dziecka. Po kolejnych nieudanych próbach zapłodnienia metodą in vitro przyjaciółka Bena, proponuje, że sama urodzi im dziecko. Jest zdrowa, ma już córkę, nie planuje więcej dzieci… Plan wydaje się być prosty, gdyby nie fakt, że Romily jest zakochana w Benie od kilkunastu lat… Walczy z tym uczuciem, ale bezskutecznie. Mimo to zaprzyjaźnia się z Claire, która robi wszystko, aby zapewnić jej jak najlepsze warunki w czasie ciąży – co nie jest łatwe, bo Romily jest naukowcem, mieszka w zabałaganionym mieszkaniu i żywi się głównie gotowymi daniami. Zupełnie nie pasuje do stylu życia Claire, pełnego ładu, harmonii i organicznych warzyw.

Ostatecznie prawda wychodzi na jaw i tworzy dziwny układ między trojgiem ludzi, którzy nie do końca wiedzą, czego chcą. Napięcie towarzyszy czytelnikowi do ostatnich stron, kiedy wciąż nie wiadomo, jaką decyzję podejmie każdy z bohaterów i czyim dobrem będzie się kierować.

Powieść napisana bardzo dobrze – szybko się czyta i niełatwo domyślić się zakończenia. Temat macierzyństwa zastępczego został opisany przez autorkę w sposób bardzo rzeczowy, bez zbędnego moralizatorstwa, jednak z ukazaniem ryzyka, jakie niesie urodzenie dziecka dla innej kobiety.

Według mnie zbędne są wątki poboczne (np. historia ucznia Claire), bez których książka byłaby równie dobra. Irytujący jest też angielski świat młodych mam – kobiety te starają się przekonać wszystkich, że opieka nad małym dzieckiem pochłania je do reszty, nie pozostawiając czasu nawet na założenie czystego swetra bez dziury – w związku z czym należy im się co najmniej order za tak wielki wysiłek, jakim jest bycie matką… Cóż, w polskich realiach takie podejście razi. Przynajmniej mnie. Niemniej książka jest naprawdę warta przeczytania.

Problem macierzyństwa zastępczego pojawia się coraz częściej w literaturze i nie tylko – także w filmach i serialach. Jeśli chodzi o książki, poruszające ten temat, ta jest zdecydowanie godna uwagi.

Zaczyna się prosto – idealna para: Claire, piękna, elegancka i miła, Ben, przystojny, sympatyczny, tworzą perfekcyjne małżeństwo w pięknym domu na wsi, gdzie zawsze jest...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Po książkę Katarzyny Misiołek sięgnęłam zaciekawiona fragmentem opisu na okładce. Powieść przedstawia historię młodej kobiety, która nagle odkrywa, jak niewiele łączy ją z mężem. Mimo, że są dopiero kilka lat po ślubie, nie mają problemów finansowych, zdrowotnych czy zawodowych (Igor pracuje w korporacji, Agnieszka jest tłumaczką), ich wspólne życie jest dalekie od ideału. Igor lekceważy żonę, nie odzywa się do niej, nie reaguje na jej starania. Ona – niczym niewolnica – stara się spełnić każdą jego zachciankę, byle tylko dostać w zamian trochę czułości.

Kiedy Agnieszka odkrywa, że mąż ją zdradza odchodzi, ale po chwili wraca. Uświadamia sobie bowiem, że nigdy nie żyła w pełni samodzielnie, zawsze była „pod opieką” mężczyzny. Historia nabiera tempa, gdy Agnieszka przypadkiem odkrywa upodobania Igora (i zarazem mroczną stronę jego natury…) i staje przed dylematem: czy jest gotowa zgodzić się na coś, co zupełnie jej nie odpowiada?

Staram się nie zdradzić wszystkich szczegółów, bo książka jest godna uwagi, przyjemnie się ją czyta. ciekawe są też postaci przyjaciółek Agnieszki – bardzo prawdziwe, zmagające się z problemami współczesnych żon i matek.

Jedyne, co mnie rozczarowało, to zakończenie. Typowe, banalne i przewidywalne. Czy naprawdę każda polska powieść „kobieca” musi się kończyć znalezieniem faceta? Czy to jedyny możliwy happy end?

Po książkę Katarzyny Misiołek sięgnęłam zaciekawiona fragmentem opisu na okładce. Powieść przedstawia historię młodej kobiety, która nagle odkrywa, jak niewiele łączy ją z mężem. Mimo, że są dopiero kilka lat po ślubie, nie mają problemów finansowych, zdrowotnych czy zawodowych (Igor pracuje w korporacji, Agnieszka jest tłumaczką), ich wspólne życie jest dalekie od ideału....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Powieść opisuje Emily, żonę i matkę, która pewnego dnia pakuje się i bez słowa rzuca wszystko – dom, rodzinę i dotychczasowe życie. Pod zmienionym nazwiskiem przeprowadza się do Londynu, by zacząć od zera.

Od początku widać, że decyzja Emily jest podyktowana cierpieniem, próbą ukarania się i ucieczką przed tragedią. Jaką? Tę informację autorka trzyma w tajemnicy niemal do końca. Niezwykle zręcznie wprowadza czytelnika w błąd, który dostrzec można dopiero pod koniec powieści. Narracja pierwszoosobowa z perspektywy Emily jest przeplatana wydarzeniami z przeszłości, opisywanymi w trzeciej osobie – co wzmacnia wrażenie odcięcia bohaterki od dawnego życia. Cały czas jednak pozostaje pytanie – dlaczego?

Odpowiedź pojawia się dopiero pod koniec powieści – wtedy też następuje lawina kolejnych wydarzeń – przypomina to nieco fajerwerki. Zakończenie jest ciekawe i zaskakujące – po zamknięciu książki potrzeba trochę czasu, żeby poukładać sobie całość. Mam jednak wrażenie, że końcowe wydarzenia dzieją się zbyt szybko.

Klasyfikacja – sensacja. Opis okładkowy – thriller psychologiczny. Jak dla mnie – powieść psychologiczna. Wątki sensacyjne pojawiają się w śladowych ilościach. Nie rozumiem tylko listy „Pytań do dyskusji”, zamieszczonych na samym końcu. Pytania są natrętnie moralizatorskie, a jednocześnie infantylne (np. „Co sądzisz o postawie Emily?”, „Co sądzisz o motywacjach, którymi kieruje się Angel?”).
Powieść natomiast jak najbardziej zasługuje na uwagę.

Powieść opisuje Emily, żonę i matkę, która pewnego dnia pakuje się i bez słowa rzuca wszystko – dom, rodzinę i dotychczasowe życie. Pod zmienionym nazwiskiem przeprowadza się do Londynu, by zacząć od zera.

Od początku widać, że decyzja Emily jest podyktowana cierpieniem, próbą ukarania się i ucieczką przed tragedią. Jaką? Tę informację autorka trzyma w tajemnicy niemal do...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Z przyjemnością powracam do powieści Chmielewskiej, choć te najnowsze nie budzą mojego zachwytu. Jednak „(Nie)boszczyk mąż” według mnie jest jedną z lepszych książek autorki.

Małżeństwo z kilkunastoletnim stażem: Malwina jest niepracującą panią domu, za którą większość czynności wykonuje gosposia. Malwina ma pretensje do męża, że nie ma dla niej czasu, nie rozmawia z nią, nie interesuje się jej sprawami. Karol ma dość płaczliwej, marudzącej żony, która ciągle czegoś wymaga, szasta pieniędzmi, a do tego przytyła i w niczym nie przypomina kobiety, którą poślubił. Kiedy decyduje się na rozwód, Malwina jest przerażona perspektywą utraty wygodnego, dostatniego życia i postanawia… zabić męża. Jako, że nie grzeszy inteligencją, rezultaty zbrodniczych działań są nie do końca zgodne z oczekiwaniami (np. wywołanie ostrej biegunki u wszystkich pracowników firmy Karola z wyjątkiem jego samego).

Cechą charakterystyczną powieści Joanny Chmielewskiej jest barwny, dowcipny język, bogaty w zabawne porównania i przenośnie. W połączeniu z ciekawym pomysłem tworzy naprawdę świetną książkę.

Polecam każdemu, kto jeszcze nie miał okazji przeczytać.

Z przyjemnością powracam do powieści Chmielewskiej, choć te najnowsze nie budzą mojego zachwytu. Jednak „(Nie)boszczyk mąż” według mnie jest jedną z lepszych książek autorki.

Małżeństwo z kilkunastoletnim stażem: Malwina jest niepracującą panią domu, za którą większość czynności wykonuje gosposia. Malwina ma pretensje do męża, że nie ma dla niej czasu, nie rozmawia z nią,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie tego się spodziewałam… Chyba przestanę czytać opisy okładkowe, bo potrafią wprowadzić w błąd.
Powieść przedstawia futurystyczną wizję korporacyjnego świata. Dome to „państwo w państwie”, odizolowana rzeczywistość, pełna plastiku i elektroniki. Pracownicy dostają tabletki, które oczyszczają ich z emocji, pragnień i wspomnień, ukierunkowując mózg wyłącznie na cel. Jedzenie jest skondensowaną papką, a mieszkania są pod stałym nadzorem dezynfektorów. Brzmi znajomo? Trochę jak uwspółcześniona wersja „Seksmisji”. Poza jedną różnicą – dookoła jest normalny świat. Toczy się zwyczajne życie.
W Dome wpadają na siebie Marta i Wiktor. Znają się, ale ich wspomnienia są wygłuszone tabletkami. Marta, jako niższa w hierarchii firmy, ma kontakt ze światem zewnętrznym. Może wyjeżdżać do rodziny, do synka, którego zostawiła z babcią. Próbuje przypomnieć ten świat Wiktorowi, wydostać jego wspomnienia i uczucia.
Lektura niełatwa, ponieważ spodziewałam się innego typu literatury – czegoś o współczesnych korpoludkach, ich pustym i smutnym życiu.
W tej powieści autorka w przewrotny sposób uświadamia nam, jak łatwo się zatracić, jeśli w grę wchodzą duże pieniądze i prestiż. I że bez względu na czas i otaczającą nas rzeczywistość, najważniejsza jest miłość i rodzina. Czyli stare prawdy przekazane w inny sposób.

Nie tego się spodziewałam… Chyba przestanę czytać opisy okładkowe, bo potrafią wprowadzić w błąd.
Powieść przedstawia futurystyczną wizję korporacyjnego świata. Dome to „państwo w państwie”, odizolowana rzeczywistość, pełna plastiku i elektroniki. Pracownicy dostają tabletki, które oczyszczają ich z emocji, pragnień i wspomnień, ukierunkowując mózg wyłącznie na cel....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Kiedy zobaczyłam tytuł i autora, moją pierwszą myślą było „O nie! Mój idol napisał książkę kucharską!”. Na szczęście Bralczyk pozostaje w dziedzinie, w której jest niekwestionowanym ekspertem, czyli językoznawstwie.

Autor omawia wyrazy dotyczące jedzenia – i nie tylko nazwy produktów spożywczych i potraw, ale także naczyń, sztućców, posiłków. Wyjaśnia pochodzenie słowa i jego przemiany („słonina” wcale nie pochodzi od „słonia” :)), wskazuje jego obecność w literaturze (ileż w „Panu Tadeuszu” opisów posiłków i dań – ale to, że Mickiewicz był łasuchem nie jest tajemnicą), a także wymienia związki frazeologiczne, w których dane słowo się pojawia.
Muszę przyznać, że „Jeść!!!” czyta się świetnie – Bralczyk pisze zabawnie, inteligentnie, bez naukowego „nadęcia”, wzbogacając opisy o ciekawostki (słowo „filiżanka” zostało zgłoszone do konkursu na najpiękniejsze słowo świata).
Wszystko to ułożone przejrzyście i opatrzone kolorowymi obrazkami. Polecam nie tylko pasjonatom językoznawstwa.

Kiedy zobaczyłam tytuł i autora, moją pierwszą myślą było „O nie! Mój idol napisał książkę kucharską!”. Na szczęście Bralczyk pozostaje w dziedzinie, w której jest niekwestionowanym ekspertem, czyli językoznawstwie.

Autor omawia wyrazy dotyczące jedzenia – i nie tylko nazwy produktów spożywczych i potraw, ale także naczyń, sztućców, posiłków. Wyjaśnia pochodzenie słowa i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka zapadająca w pamięć. I smutna. Główną bohaterką i zarazem narratorem jest Maud, która ma ponad osiemdziesiąt lat i cierpi na demencję. Wychodzi z domu i zapomina, dokąd ma iść, ciągle robi sobie herbatę, bo nie pamięta o poprzedniej, z czasem przestaje poznawać własną córkę i wnuczkę. Jednak w tym wszystkim Maud pamięta jedno – jej przyjaciółka, Elizabeth, zniknęła. Ta myśl powraca regularnie i jest jedynym faktem, którego Maud jest pewna. Pod jego wpływem przypomina sobie podobne wydarzenie sprzed lat – gdy była młodą dziewczyną, zaginęła jej starsza siostra Sukey. Nigdy jej nie odnaleziono.

W powieści wydarzenia współczesne są splecione z historią lat ’40 ubiegłego wieku. Opisane są trudne czasy tuż po zakończeniu wojny widziane oczami dziewczynki, która za wszelką cenę chce dowiedzieć się, co się stało z jej siostrą. Jednak o wiele bardziej przejmujące są są przeżycia Maud jako staruszki. Narracja jest prowadzona w pierwszej osobie – bardzo obrazowo pokazuje, co czują starsze osoby – zagubione w rzeczywistości, której nie są w stanie pojąć. Autorka dedykuje powieść swoim babciom, które były dla niej inspiracją. Ja bardzo cieszę się, że taka książka powstała – pomaga nam zrozumieć, jak zagubione i bezradne są osoby z zaburzeniami pamięci. I choć ciągłe odpowiadanie na to samo pytanie może być irytujące, to warto się zastanowić, co przeżywa osoba, która zadaje to pytanie.

Książka zapadająca w pamięć. I smutna. Główną bohaterką i zarazem narratorem jest Maud, która ma ponad osiemdziesiąt lat i cierpi na demencję. Wychodzi z domu i zapomina, dokąd ma iść, ciągle robi sobie herbatę, bo nie pamięta o poprzedniej, z czasem przestaje poznawać własną córkę i wnuczkę. Jednak w tym wszystkim Maud pamięta jedno – jej przyjaciółka, Elizabeth, zniknęła....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Sugestywny tytuł i poważne, smutne oczy dziecka na okładce… I rzeczywiście, chwilami ściskało mnie w gardle podczas czytania.
Historia Ellen – dziennikarki, samotnie wychowującej trzyletniego Willa – zaczyna się w momencie, gdy znajduje ona w skrzynce ulotkę ze zdjęciem zaginionego chłopca. Dziecko jest uderzająco podobne do jej synka, adoptowanego dwa lata wcześniej. Mimo, że cała procedura adopcyjna została przeprowadzona legalnie i zgodnie z prawem, Ellen zaczyna prowadzić dochodzenie, by wykluczyć możliwość, że jej syn jest porwanym Timothym. Prawda okazuje się trudna do zaakceptowania…

Powieść jest świetnie skonstruowana, obfituje w dramatyczne zwroty akcji, przez co utrzymuje czytelnika w napięciu i zaskakuje. Są oczywiście momenty wzruszające – w końcu historia dotyczy walki matki o dziecko i odwiecznego pytania czy matką jest ta, która urodziła czy ta, która wychowała. Bohaterka jest postawiona w sytuacji, z której nie ma dobrego wyjścia…

Powieść godna polecenia, trzyma w napięciu i niepewności do ostatnich stron. Według mnie niepotrzebny jest wątek romansowy – nie wnosi zbyt wiele, a sam amant jest mało wyrazisty. Natomiast pozostali bohaterowie – z Ellen na czele – są starannie dopracowani i bardzo prawdziwi pod względem psychologicznym.

Sugestywny tytuł i poważne, smutne oczy dziecka na okładce… I rzeczywiście, chwilami ściskało mnie w gardle podczas czytania.
Historia Ellen – dziennikarki, samotnie wychowującej trzyletniego Willa – zaczyna się w momencie, gdy znajduje ona w skrzynce ulotkę ze zdjęciem zaginionego chłopca. Dziecko jest uderzająco podobne do jej synka, adoptowanego dwa lata wcześniej. Mimo,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ponieważ już w pierwszym rozdziale autor wyraźnie daje nam do zrozumienia, że kota nie da się wytresować, nie można nazwać tej książki poradnikiem. I dobrze. Gdyby był to typowy poradnik, przejrzałabym go pobieżnie, gdyż do większości kwestii związanych z kotem podchodzę dość sceptycznie; wiem, że nauczenie lub przekonanie go do czegoś jest skazane na klęskę.

Dawid Ratajczak przedstawia uroki wspólnego życia z kotem, pełnego niespodzianek (nie zawsze miłych), które można podsumować cytatem: „Kota się nie posiada. Kot jest”. Książka jest napisana lekkim, dowcipnym stylem, pełnym zabawnych porównań. Czyta się ją naprawdę świetnie, zwłaszcza, że spostrzeżenia są w pełni trafne. A oto kilka najlepszych cytatów:

„Kot reaguje na imię, o ile wołający znajduje się w kuchni”.

„Podczas zabawy z kotem pamiętaj, że to nie ty ustalasz zasady”.

„Wielofunkcyjność kociego jęzora mogłaby być wzorem dla producentów szwajcarskich scyzoryków”.

„Przeciętny kot jest w stanie biec szybciej niż najszybszy człowiek na świecie. Ale mu się nie chce”.

„Dopóki człowiek pamięta, gdzie jest otwieracz do puszek, kot jest w stanie sporo mu wybaczyć”.

„Nigdy nie walcz z kotem. Na ogół mamy do stracenia dużo więcej niż on i zwyczajnie nam się to nie opłaca. Kot nie ma mebli, które moglibyśmy mu podrapać. Nie ma dywanu lub łóżka, gdzie moglibyśmy mu nasikać. Nie ma ulubionego kwiatka, który moglibyśmy mu obgryźć lub niby przypadkiem zrzucić. W pojedynku na pazury też nie mamy wielkich szans. Dlatego nie walczmy z kotem.”

Ponieważ już w pierwszym rozdziale autor wyraźnie daje nam do zrozumienia, że kota nie da się wytresować, nie można nazwać tej książki poradnikiem. I dobrze. Gdyby był to typowy poradnik, przejrzałabym go pobieżnie, gdyż do większości kwestii związanych z kotem podchodzę dość sceptycznie; wiem, że nauczenie lub przekonanie go do czegoś jest skazane na klęskę.

Dawid...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Emma Putnam popełniła samobójstwo. Winę za to ponosi Sara i troje innych uczniów – tak przynajmniej twierdzi lokalna społeczność. Sprawa zostaje nagłośniona przez media, a rodzice Emmy wnoszą pozew przeciwko Sarze, Brielle i ich kolegom. Sara ma się do niej przygotować wspólnie z prawniczką. Ma również obowiązek spotykania się z psychoterapeutką i ukończenia semestru w letniej szkole, a także zakaz kontaktowania się z najlepszą przyjaciółką i chłopakiem, którzy razem z nią zostali pozwani. Uważa, że jej życie się skończyło.

Narracja jest prowadzona przez Sarę, więc historię poznajemy z jej punktu widzenia. Relacja z aktualnych wydarzeń przeplatana jest jej wspomnieniami sprzed tragedii. Spotkania z prawnikami i psychoterapeutką mają pomóc Sarze określić swój udział w sprawie i stopień, w jakim czuje się winna. Problem w tym, że Sara uważa, że to ona sama, a nie Emma jest ofiarą.

Temat poruszony w powieści – samobójstwo dręczonej przez rówieśników nastolatki – brzmi dość banalnie i wszystko zależy od tego, w jaki sposób się go poprowadzi. Amanda Maciel robi to po mistrzowsku – bez oceniania, bez potępienia czy moralizatorstwa, powoli prowadzi swoją bohaterkę przez jej własne wspomnienia i uczucia, ponieważ w całej historii nie chodzi tylko o to, by znaleźć i ukarać winnego.

Jest to opowieść trudna, ale bardzo prawdziwa.

Emma Putnam popełniła samobójstwo. Winę za to ponosi Sara i troje innych uczniów – tak przynajmniej twierdzi lokalna społeczność. Sprawa zostaje nagłośniona przez media, a rodzice Emmy wnoszą pozew przeciwko Sarze, Brielle i ich kolegom. Sara ma się do niej przygotować wspólnie z prawniczką. Ma również obowiązek spotykania się z psychoterapeutką i ukończenia semestru w...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Po „Jajku z niespodzianką”, które nie podobało mi się zupełnie, przyszedł czas na drugą powieść autorki. I tym razem jest dużo lepiej.

Historia Ewy i Marka – rodziców jedenastoletniej Poli, którzy mają piękny apartament w Warszawie, dwa samochody i na brak pieniędzy narzekać nie mogą – zaczyna się w Grecji, na słonecznej plaży, gdzie Ewa stwierdza, że do szczęścia potrzebna jest jej już tylko filiżanka kawy. Okazuje się jednak, że bardzo łatwo jest wszystko stracić… Przez nierzetelnych kontrahentów Marek ma coraz większe problemy finansowe, aż w końcu komornik zajmuje ich mieszkanie, samochód, wszystkie oszczędności. W tej sytuacji małżonkowie muszą rozpocząć zupełnie nowy rozdział – na wsi, w domku po rodzicach Ewy, ucząc się oszczędnego życia. Ewa postanawia pójść do pracy – niestety z braku kwalifikacji jedyna opcja to sprzątanie…

Powieść jest naprawdę przyjemna, zwłaszcza dzięki zwrotom akcji i kolejnym wydarzeniom. Nie jest przewidywalna (w przeciwieństwie do „Jajka z niespodzianką”) i nie jest przesłodzona. Chociaż oczywiście amatorzy szczęśliwych zakończeń nie poczują się zawiedzeni.

Po „Jajku z niespodzianką”, które nie podobało mi się zupełnie, przyszedł czas na drugą powieść autorki. I tym razem jest dużo lepiej.

Historia Ewy i Marka – rodziców jedenastoletniej Poli, którzy mają piękny apartament w Warszawie, dwa samochody i na brak pieniędzy narzekać nie mogą – zaczyna się w Grecji, na słonecznej plaży, gdzie Ewa stwierdza, że do szczęścia...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Po raz dwudziesty pierwszy Małgorzata Musierowicz wprowadza nas w świat swoich bohaterów, który powstał blisko 40 lat temu. Mimo, że wszystkie tomy „Jeżycjady” dotyczą podobnych spraw – dorastania, przyjaźni, miłości, wartości i życiowych wyborów – ciągle czekam na kolejne części. Rodzina Borejków, która pojawiła się w „Kwiecie kalafiora” w składzie Mama, Tata i cztery siostry (najstarsza Gabrysia – lat siedemnaście, najmłodsza Pulpecja – lat pięć), rozrosła się do imponujących rozmiarów – każda z sióstr wyszła za mąż, ma dzieci, a niektóre (Gabrysia) doczekały się wnuków.

Ostatnie dwie powieści: „Wnuczka do orzechów” i „Feblik” są osadzone w tym samym czasie, a dotyczą dwóch odwiecznych rodzinnych antagonistów, czyli Józka i Ignacego Grzegorza. W „Febliku” Ignaś spotyka wreszcie dziewczynę, której nie zrazi jego intelektualizm i rozczuli pewna życiowa nieporadność (cechująca większość tego typu humanistów-myślicieli). Ja w końcu polubiłam nieco bardziej Ignacego Grzegorza, ponieważ jak dotąd zawsze mnie irytował swoją wyższością, przemądrzałością i podlizywaniem się dziadkowi, z równoczesną skłonnością do histerii (słynny skok do jeziora w ramach ochrony przed szerszeniami). Ta powieść ukazuje Ignasia w dużo lepszym świetle.
Przezabawne są maile Idy do Gabrieli, będące jednocześnie kontynuacją ich korespondencji z poprzedniej części „Jeżycjady”.

Całość jest jak zwykle ciepła, mądra i zabawna zarazem. Dla tych, którzy są z książkami Musierowicz od lat będzie to na pewno przyjemna lektura.

Po raz dwudziesty pierwszy Małgorzata Musierowicz wprowadza nas w świat swoich bohaterów, który powstał blisko 40 lat temu. Mimo, że wszystkie tomy „Jeżycjady” dotyczą podobnych spraw – dorastania, przyjaźni, miłości, wartości i życiowych wyborów – ciągle czekam na kolejne części. Rodzina Borejków, która pojawiła się w „Kwiecie kalafiora” w składzie Mama, Tata i cztery...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Mój język prywatny” to interesująca propozycja dla miłośników języka polskiego oraz fanów profesora Bralczyka. Tym razem najwybitniejszy polski językoznawca skupia się na słowach, których używamy codziennie, nie zastanawiając się nad ich etymologią oraz wielofunkcyjnością. Bralczyk – jak zwykle – smakuje słowa, bawi się nimi, opisując je na różne sposoby, pokazując konteksty, w których można ich użyć, snując własne do nich skojarzenia.

Książkę czyta się bardzo przyjemnie, mnie najbardziej spodobał się wstęp – językowa autobiografia. Uważam, że Jerzy Bralczyk mógłby spróbować napisać obszerniejszą autobiografię, bo życie ma bardzo ciekawe.
Na niekorzyść książki wpływa okładka - ciemnoniebieska, gdzie na jakimś roślinnym tle jest zdjęcie autora w czapce z daszkiem, skutecznie zasłaniającym oczy. Mnie ta fotografia przywodzi na myśl poradnik wędkarstwa. Kiedy jednak zdejmiemy obwolutę, pod nią mamy kremową okładkę, zdobną w czarno-białe zdjęcia pana Bralczyka w rożnych okresach życia. I gdybym tę książkę posiadała na własność, to na pewno pozbyłabym się „wędkarskiej” obwoluty.
Co do treści oczywiście zastrzeżeń żadnych nie mam. Mistrz to mistrz.

„Mój język prywatny” to interesująca propozycja dla miłośników języka polskiego oraz fanów profesora Bralczyka. Tym razem najwybitniejszy polski językoznawca skupia się na słowach, których używamy codziennie, nie zastanawiając się nad ich etymologią oraz wielofunkcyjnością. Bralczyk – jak zwykle – smakuje słowa, bawi się nimi, opisując je na różne sposoby, pokazując...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Jak pies z kotem czyli kobieta i mężczyzna na co dzień Miłosz Brzeziński, Katarzyna Miller
Ocena 6,5
Jak pies z kot... Miłosz Brzeziński,&...

Na półkach:

Rozmowa dwóch mądrych psychologów na temat relacji damsko-męskich.
Dyskutują o związkach, o relacjach pomiędzy kobietami i mężczyznami, o tym, jakie role narzuca nam społeczeństwo. Poruszają różne tematy, a każde z nich widzi je inaczej. Z dystansem, z humorem, czasem z przymrużeniem oka. Ciekawa lektura, w której podoba mi się przede wszystkim brak cech typowego poradnika – autorzy pokazują, że tak naprawdę wspólne życie może być fascynującą przygodą. Na zakończenie podsumowują swoje rozważania zbiorem wskazówek „Co i jak robić, aby było dobrze” i są to wskazówki proste i jasne, chociaż nie zawsze oczywiste.

Bardzo życiowe.

Rozmowa dwóch mądrych psychologów na temat relacji damsko-męskich.
Dyskutują o związkach, o relacjach pomiędzy kobietami i mężczyznami, o tym, jakie role narzuca nam społeczeństwo. Poruszają różne tematy, a każde z nich widzi je inaczej. Z dystansem, z humorem, czasem z przymrużeniem oka. Ciekawa lektura, w której podoba mi się przede wszystkim brak cech typowego poradnika...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Nikt nie pisze o zakonnicach. Sama autorka zresztą podaje przyczynę – zakonnice nie chcą mówić o sobie i życiu w klasztorze. Marcie Abramowicz udało się dotrzeć jedynie do kilkunastu, które po wystąpieniu z zakonu zdecydowały się opowiedzieć, jak tam jest.

Obraz, wyłaniający się z opowieści kobiet jest poruszający – niektóre spędziły w zakonie kilka, niektóre kilkanaście lata, ale wszystkie podkreślają – najważniejsza jest pokora i posłuszeństwo. Posłuszeństwo absolutne, bez względu na własne przekonania, logikę czy poczucie sprawiedliwości. Te niepokorne nie mają szans. Ciężka praca fizyczna, wielogodzinne modlitwy i żadnych kontaktów ze światem zewnętrznym. Studia? Wykluczone. Spotkania z rodziną? Bardzo rzadkie i na ściśle ustalonych zasadach. Listy przychodzące od bliskich są czytane i sprawdzane, te do odesłania też należy oddawać w otwartej kopercie. Przyjaźnie między siostrami? Absolutnie niewskazane. Pieniądze? W niektórych zakonach jest kieszonkowe. W innych siostry muszą prosić nawet o gumkę do włosów.

Z relacji byłych zakonnic wyłania się smutny obraz samotnego życia wśród nakazów i zakazów, w którym sfera duchowa zepchnięta zostaje na dalszy plan.

Druga część książki poświęcona jest omówieniu zasad, nadanych przez Watykan i konstytucję. Są też rozmowy księżmi, którzy współpracują z zakonnicami. Nawet ich zaskakują sztywne zasady i ograniczenia, narzucone kobietom w habitach.

Niektórzy księża mówią, że „zakonnice to współczesne niewolnice. Są na samym dole kościelnej hierarchii”. I to chyba najlepsze podsumowanie, jakie przychodzi do głowy po lekturze.

Nikt nie pisze o zakonnicach. Sama autorka zresztą podaje przyczynę – zakonnice nie chcą mówić o sobie i życiu w klasztorze. Marcie Abramowicz udało się dotrzeć jedynie do kilkunastu, które po wystąpieniu z zakonu zdecydowały się opowiedzieć, jak tam jest.

Obraz, wyłaniający się z opowieści kobiet jest poruszający – niektóre spędziły w zakonie kilka, niektóre kilkanaście...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Gdyby wszystkie debiuty kryminalne były tak dobre…
„Pustułka” jest powieścią polską, choć akcja rozgrywa się na greckiej Wyspie Ptaków. Tam, w rodzinnej rezydencji spotykają się: Wiktor, jego żona Konstancja, jego kochanka Ola, syn, wraz ze świeżo poślubioną Izą, osiemnastoletnia córka Sylwia, asystent Wiktora, gosposia, kamerdyner oraz Damazy, grecki sternik. Wskutek burzy wszyscy zostają uwięzieni na wyspie bez kontaktu ze światem zewnętrznym. Już niebawem pierwsza osoba zostaje zamordowana…
Fabuła brzmi znajomo? Dla miłośników Agathy Christie na pewno – od razu nasuwa się na myśl „I nie było już nikogo”.
Na szczęście Katarzyna Berenika Miszczuk uniknęła podobieństw, chociaż budząca grozę sceneria i niesamowity klimat miejsca odciętego od świata, oraz konstrukcja psychologiczna postaci przypominają nieco te, tworzone przez Agathę Christie. Rodzina Spyropoulusów, bogata i wpływowa, jest pełna namiętności, skrywanej nienawiści i wstydliwych sekretów. Do tego powściągliwy kamerdyner, poczciwa gosposia, traktująca wszystkich jak własne dzieci i podejrzanie zachowujący się sternik – wszystkie postaci są świetnie skonstruowane psychologicznie. Autorka umiejętnie buduje napięcie, prowadząc akcję aż do nieprawdopodobnego zakończenia.
„Pustułka” to jeden z najlepszych kryminałów, jakie miałam okazję czytać.

Gorąco polecam.

Gdyby wszystkie debiuty kryminalne były tak dobre…
„Pustułka” jest powieścią polską, choć akcja rozgrywa się na greckiej Wyspie Ptaków. Tam, w rodzinnej rezydencji spotykają się: Wiktor, jego żona Konstancja, jego kochanka Ola, syn, wraz ze świeżo poślubioną Izą, osiemnastoletnia córka Sylwia, asystent Wiktora, gosposia, kamerdyner oraz Damazy, grecki sternik. Wskutek burzy...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to