Ślicznotka doktora Josefa
- Kategoria:
- literatura piękna
- Wydawnictwo:
- W.A.B.
- Data wydania:
- 2021-09-29
- Data 1. wyd. pol.:
- 2006-01-01
- Liczba stron:
- 288
- Czas czytania
- 4 godz. 48 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788328091023
- Tagi:
- literatura polska
Nowe wydanie niezwykłej powieści jednej z najciekawszych polskich pisarek, laureatki Nagrody Literackiej Gdynia, autorki „Krótkiej wymiany ognia” i „Tkanek miękkich”, które zachwyciły krytykę literacką oraz czytelników.
„Ślicznotka doktora Josefa” to odważna, mocna i bezkompromisowa opowieść o starości dzieci Holokaustu, a także śmiałe i niespotykane w literaturze spojrzenie na istotę ciała, które zarazem zbawia i zdradza. Powieść Zyty Rudzkiej dotyka najtrudniejszych tematów – i robi to bezlitośnie, ale i z humorem. Nie pozostawia obojętnym, oburza, jednocześnie uwodząc.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Starość nie radość
Nie jestem, drodzy Państwo, z tych, co to twierdzą, że pisarz musi doświadczyć, aby był w stanie tworzyć, ale z pewnością łatwiej przetworzyć materię autobiograficzną w literacką niż nalewać z pustego. Podejrzewam, iż jest to bezpośrednio związane ze zdecydowaną przewagą liczbową tekstów poruszających temat dorastania nad tymi, które skupiają się na schyłku życia; młodość większość autorów przeżyła, starość — co najwyżej przeżywa, bo to rozdział niezamykalny. Pewnie dlatego powieści toczące się w domach starców nie zdarzają się bardzo często — tym bardziej więc warto przyjrzeć się „Ślicznotce doktora Josefa”.
Kto zna twórczość Zyty Rudzkiej, choćby z dwóch powieści wydanych w ciągu ostatnich trzech lat, ten wie, że nie ma co spodziewać się w tym tekście sielankowego obrazu pełnej satysfakcji starości, która miałaby jakiś powód czy cel. Ale zaraz, zakrzykną niektórzy, jak w ogóle ten naturalny i nieunikniony stan miałby być wkomponowany w jakikolwiek związek przyczynowo-skutkowy? Ano tak, że można by otoczyć go fabułą biegnącą z jednego punktu do drugiego. Lecz to nie „Ślicznotka doktora Josefa” - tutaj żadnego ciągu, żadnego rozwoju nie ma, są jakieś następujące po sobie zdarzenia, ale właściwie donikąd nie prowadzą. Czy to wada? Ależ skąd, to dowód tego, iż Rudzka podeszła do swojej powieści świadomie i nie miała w planach rzeczywistości lukrować.
Jej bohaterowie nie mają żadnej właściwie mocy sprawczej, a ich głównym zajęciem jest bezustanne pogrążanie się w kolejnych wspomnieniach, nie zawsze szczęśliwych, nie zawsze chcianych. Czytelnik nie będzie towarzyszył żadnym stulatkom wyskakującym przez okno czy innym dziarskim dziadziusiom — będzie razem z grupą mniej lub bardziej schorowanych starców, którzy nie mają niemal nic poza przeszłością. Rudzka rozładowuje nieco tę przygnębiającą atmosferę poprzez wstawki czarnego humoru, ale ciężko nie zauważyć, że cały tekst potrafi mocno zasmucić.
Tytuł powieści jasno sugeruje, iż nie chodzi tylko o starość jako taką, lecz o starość bardzo konkretną, powiązaną ściśle z wielkimi wydarzeniami XX wieku. I, szczerze mówiąc, zastanawiam się, czy wyszło to „Ślicznotce doktora Josefa” na dobre. Czy książka działałaby słabiej, gdyby autorka nie wybrała sobie bohaterki tak specyficznej? Gdyby w opisanym przez nią domu starców zamiast miss Auschwitz, jej siostry bliźniaczki, konsula, który spędził najlepsze lata na ziemi afrykańskiej i całej reszty oryginałów mieszkali przeciętni Kowalscy? Miałem momentami wrażenie, że Rudzkiej brakuje odwagi, aby postawić wszystko na marazm – marazm nieunikniony, bo to on stał się codziennością starych bohaterów, ale też marazm niechciany, bo niebezpiecznie blisko romansuje on z nudą, która mogłaby odstraszyć czytelnika. Ja sam odstraszony nie czułem się nawet przez chwilę, za to miałem wrażenie, że powieść traci ciężar, gdy okazywało się, że przeszłość kolejnego mieszkańca skrywa jakąś niezwykłą tajemnicę, jakby starość sama w sobie nie była wystarczająco mocnym tematem.
„Ślicznotka doktora Josefa” to książka ciekawa i poruszająca, choć bez wątpienia także przygnębiająca. Nie przypominam sobie, żeby w ostatnich latach w Polsce ktoś poza Grzegorzem Uzdańskim z jego „Zaraz będzie po wszystkim” chciał się mierzyć z tak niewygodnym i trudnym tematem jak starość. Zyta Rudzka to zrobiła, a efekt jej pracy wart jest docenienia.
Bartosz Szczyżański
Oceny
Książka na półkach
- 231
- 213
- 39
- 9
- 8
- 7
- 7
- 7
- 4
- 3
OPINIE i DYSKUSJE
Taka trochę polska czarodziejka góra.No może bardziej wzgórze.Powtórzeń sporo,detali mnóstwo.Czasami dziwnie a czasami trzeba było odespać rozdział jakiś.Czasami częściej i to pod rząd.Pisze pani Zyta naprawdę w porządku,o czym świadczy bezapelacyjnie fakt iż książka została przeze mnie w końcu przeczytana.Pomimo czasem męczenia była przedziwnie ciekawa.I wiedziałem, że skądś już kojarzę opowieść opiekunki.Na pięć książek autorki na półce-dwie zaliczone.Miało być jeden-jeden.Po namyśle jednak.... Podobało się bardziej niż mniej.Czas nie był stracony choć wątpliwości często nadchodziły.
Taka trochę polska czarodziejka góra.No może bardziej wzgórze.Powtórzeń sporo,detali mnóstwo.Czasami dziwnie a czasami trzeba było odespać rozdział jakiś.Czasami częściej i to pod rząd.Pisze pani Zyta naprawdę w porządku,o czym świadczy bezapelacyjnie fakt iż książka została przeze mnie w końcu przeczytana.Pomimo czasem męczenia była przedziwnie ciekawa.I wiedziałem, że...
więcej Pokaż mimo toKsiążka pozytywnie mnie zaskoczyła, tytuł sugerował kolejną pozycję z doktorem Mengele w roli głównej, tymczasem jest to historia pensjonariuszy Domu Starców.Co prawda jedna z bohaterek - pani Czechna wspomina pobyt w obozie i straszne eksperymenty w wyniku których straciła rękę, ale nie jest to głównym wątkiem powieści. Zyta Rudzka opowiedziała o starości ze wszystkimi jej mankamentami, uciążliwą, uwłaczającą, obnażającą wstydliwe aspekty ludzkiej fizyczności, dotykającą amnezją umysły, a ciała chorobami i powolnym umieraniem. To nie jest przyjemna książka, ale mówi o tym co nieuchronnie i czego każdy z nas prawdopodobnie doświadczy. Nie spodziewałam się zbyt wiele po tej powieści, ale finalnie zrobiła na mnie wrażenie .Podoba mi się sposób pisania Zyty Rudzkiej , polecam tą książkę.
Książka pozytywnie mnie zaskoczyła, tytuł sugerował kolejną pozycję z doktorem Mengele w roli głównej, tymczasem jest to historia pensjonariuszy Domu Starców.Co prawda jedna z bohaterek - pani Czechna wspomina pobyt w obozie i straszne eksperymenty w wyniku których straciła rękę, ale nie jest to głównym wątkiem powieści. Zyta Rudzka opowiedziała o starości ze wszystkimi jej...
więcej Pokaż mimo toTo kolejna książka autorki, którą przeczytałam i przyznam, że lubię jej prozę. Tym razem wczytujemy się w historię pensjonariuszy domu niespokojnej starości, którzy są wdzięczni, że nie pomarli młodo, a są dziećmi Holokaustu. Poznajemy historie Czechny, jej siostry Leokadii, Szymona, Bożydara, Benia, Leokadii, Anatola, Mirona oraz Leona i Henocha. Lubią wypoczywać na tarasie, a najczęściej rozmawiają o umierania, śmierci życiu i o życiu w obozie. Chcą wygadać się przed śmiercią, bo wszyscy są schorowani, przeżyli już niejedno, a ich życie nieuchronnie dobiega końca. Przy tym wszyscy twierdzili, że mają niepowtarzalną, wytworną dolegliwość jednak obawiali się brązowych dziąseł. Z tej grupy zdecydowanie wyróżnia się Czechna, wdowa, która uchodzi za elegantkę. Ma długie włosy, uwielbia się o siebie troszczyć i chce się ukobiecać, bo dopóki ładnie wygląda to znaczy, że żyje. Jej urodę w obozie jak opowiada dostrzegł też doktor Josef. Zawsze była ładniutka i to pomogło jej przetrwać, ba uchodzić nawet za małą Miss Auschwitz, gdyż nawet jej włosów nie ścieli. Pokazywali ją za to jak jakiś okaz, zdrową i ładniutką, nie miała też świerzbu i strupów. Choć upatrzył ja sobie doktor Mengele nie uniknęła pseudomedycznych doświadczeń i to sprawiło, iż straciła lewe przedramię. Jednak starość ją ostatecznie nie pogniotła. Książka traktuje o ważnych, trudnych sprawach. Godna polecenie, jest mocną i bezkompromisowa opowieścią o starości z jej urokami i ciemnymi stronami.
To kolejna książka autorki, którą przeczytałam i przyznam, że lubię jej prozę. Tym razem wczytujemy się w historię pensjonariuszy domu niespokojnej starości, którzy są wdzięczni, że nie pomarli młodo, a są dziećmi Holokaustu. Poznajemy historie Czechny, jej siostry Leokadii, Szymona, Bożydara, Benia, Leokadii, Anatola, Mirona oraz Leona i Henocha. Lubią wypoczywać na...
więcej Pokaż mimo toPensjonariusze domu (nie)spokojnej starości trwają w łagodnej melancholii. Letargiczni, ale wciąż spragnieni życia. Zakotwiczeni we wspomnieniach. Boją się głodu i chłodu, bo tym naznaczone było ich dzieciństwo. I boją się domku nad jeziorem – tam trafiają już tylko ci, którzy tracą kontakt z rzeczywistością. Są o krok od ostateczności. Świat pobiegł do przodu, a oni już wiedzą, że go nie dogonią. Dlatego wskrzeszają wspomnienia.
Dobre. I złe.
I wciąż marzą.
To książka powolna, ale absolutnie nie nurząca. Wbrew tytułowi, wcale nie skoncentrowana na obozowych przeżyciach bohaterów. Ich koszmarne przeżycia autorka subtelnie wplata we wspomnienia poszczególnych postaci. Szczególnie pani Czechny, która jako dziecko była poddana w Auschwitz pseudomedycznym doświadczeniom doktora Mengele. Nie epatuje nimi, ale i tak są przejmujące.
Starsi państwo zażywają relaksu na tarasowych leżaczkach, oddają się kolejnym terapiom, ale i zabiegom kosmetycznym, bo nie obca jest im kokieteria. Marzą o przeżyciu czegoś wzniosłego. Wciąż cenią piękno nie tylko powierzchowne, ale też duchowe i intelektualne. Licytują się, kto miał bardziej emocjonujące życie? Kto bardziej tragiczne? Kto ma lepsze dzieci? Kto bardziej wykształcone, i które wiodą bardziej światowe życie? I wypatrują ich wizyt. Zawsze znajdując wytłumaczenie, dlaczego akurat w tym roku jeszcze nie mogą ich odwiedzić? Dywagują, czy lepiej zachować pamięć, czy może mieć sklerozę? Po śmierci być skremowanym, czy pochowanym tradycyjnie? Umierać publicznie, na oczach świata, czy skrycie, w samotności… Wypatrują czereśni, których wspomnienie przenosi ich w piękniejsze czasy, czasy ich młodości.
Warto zatrzymać się na chwilkę w świecie pani Czechny, pani Leokadii, pani Beni, pana Leona, pana Mirona, aby przyjrzeć się swoim własnym priorytetom i może na nowo przewartościować, co tak naprawdę w tym naszym życiu jest ważne i warte przeżycia.
Wysłuchałam audiobooka – ciepły i młodzieńczy głos pani Karoliny Gruszki o dziwo pięknie korespondował, czasami na zasadzie kontrastowości, z tematyką starości.
Cytaty:
„Trzeba wybaczać. Inaczej człowiek robi krzywdę sam sobie.”
„Nie bójmy się wspomnień swojej młodzieńczej zuchwałości.”
Pensjonariusze domu (nie)spokojnej starości trwają w łagodnej melancholii. Letargiczni, ale wciąż spragnieni życia. Zakotwiczeni we wspomnieniach. Boją się głodu i chłodu, bo tym naznaczone było ich dzieciństwo. I boją się domku nad jeziorem – tam trafiają już tylko ci, którzy tracą kontakt z rzeczywistością. Są o krok od ostateczności. Świat pobiegł do przodu, a oni już...
więcej Pokaż mimo toDlaczego "Ślicznotka doktora Josefa" Zyty Rudzkiej? Ponieważ jest to książka, o której będziemy rozmawiać na najbliższym spotkaniu Dyskusyjnego Klubu Książki w konińskiej bibliotece.
Sugerując się tytułem byłam zadowolona, że przeczytam powieść o okrytym złą sławą doktorze Josefie Mengele i jego eksperymentach. Pierwsze dwie strony były właśnie tym, czego się spodziewałam. Niestety pozostała część książki ma z tytułem niewiele wspólnego. Nie ukrywam, że czuję się oszukana i wydaje mi się, że nie jestem w tym odczuciu osamotniona.
Co więc znajdziecie w dziele tegorocznej laureatki Nagrody Nike? Codzienność mieszkańców domu starców opisaną w bardzo dosłowny sposób. Powiedziałabym, że odrażający. Bohaterowie czekają na śmierć i licytują się kto ma ciekawszą chorobę. Czasami wracają wspomnieniami do dzieciństwa i młodości, które przypadły na okres II wojny światowej. Wielu z nich, to ofiary obozów koncentracyjnych. Wśród nich jest pani Czechna, ulubienica doktora Josefa i jak sama o sobie mówi "miss Auschwitz".
Książki nie czytało mi się dobrze z wielu powodów. Jednym z nich jest fakt, że cały czas czekałam na opowieści obozowe, których jest bardzo mało. Poza tym co kilka stron są te same dialogi. Rozumiem, że autorka chciała pokazać starość, której często towarzyszy skleroza, ale mnie ten zabieg literacki męczył. Nie odpowiadał mi styl, opisy... jednym słowem wszystko. Podsumowując, wyszło to słabo.
Zrażona "Ślicznotką doktora Josefa" nie sięgnę po inne tytuły autorki. Być może są lepsze, ale ja już tego nie sprawdzę. Przykro mi, ale nie polecam.
Dlaczego "Ślicznotka doktora Josefa" Zyty Rudzkiej? Ponieważ jest to książka, o której będziemy rozmawiać na najbliższym spotkaniu Dyskusyjnego Klubu Książki w konińskiej bibliotece.
więcej Pokaż mimo toSugerując się tytułem byłam zadowolona, że przeczytam powieść o okrytym złą sławą doktorze Josefie Mengele i jego eksperymentach. Pierwsze dwie strony były właśnie tym, czego się...
Skusiła mnie okładka i tytuł książki, który niestety…wprowadził mnie w błąd.
Myślałam, że będzie to historia w czasach 2 wojny światowej, literatura obozowa poświęcona "relacji" Mengele z więźniarką.
Nic bardziej mylnego.
Akcja ma miejsce w domu starców i przedstawia życie pensjonariuszy, które jak można się domyślać do przyjemnych nie należy.
Jedną z głównych bohaterek jest pani Czechna, ów ślicznotka doktora, która kilka razy przedstawia się jako była miss Auschwitz i wspomina obóz, ale to w zasadzie jedyne nawiązanie do tytułu - Josef Mengele jest dla mnie tutaj całkowicie zbędny.
Autorka opisuje codzienność staruszków mniej lub bardziej sprawnych fizycznie czy umysłowo, którzy wracają wspomnieniami do życia w czasach wojny.
Kreśli przy tym obraz starości i chociaż jest on surowy, szczery i prawdziwy to nie będę ukrywać, że również…no cóż, ohydny, samotny i smutny.
Rudzka jednocześnie obrzydza nam starszych ludzi i sprawia, że jest ich nam szkoda i że ani sobie ani nikomu innemu nie życzymy takiego końca. Niestety, starość jest straszna i przykra.
Niemniej jednak, dla mnie proza autorki nie była przyjemna w odbiorze, nie tylko ze względu na tematykę, ale też styl pisania i zapis dialogów - brak typowego podziału wypowiedzi bohaterów. Zupełnie nie rozumiem takiego zabiegu - mnie utrudniał czytanie już i tak ciężkiej książki.
Ja do tej pozycji już na pewno nie wrócę, a Wy musicie sami sprawdzić i przekonać się czy to coś dla Was.
Skusiła mnie okładka i tytuł książki, który niestety…wprowadził mnie w błąd.
więcej Pokaż mimo toMyślałam, że będzie to historia w czasach 2 wojny światowej, literatura obozowa poświęcona "relacji" Mengele z więźniarką.
Nic bardziej mylnego.
Akcja ma miejsce w domu starców i przedstawia życie pensjonariuszy, które jak można się domyślać do przyjemnych nie należy.
Jedną z głównych...
Przykro mi, ale jestem na nie.
Trudny temat to taki, po który czytelnicy chętnie sięgają... jednak dobrze byłoby gdyby autorka jednak poruszała ten temat w książce. Doktor Josef w tej książce okazał się postacią wręcz zbędną.
Przykro mi, ale jestem na nie.
Pokaż mimo toTrudny temat to taki, po który czytelnicy chętnie sięgają... jednak dobrze byłoby gdyby autorka jednak poruszała ten temat w książce. Doktor Josef w tej książce okazał się postacią wręcz zbędną.
Po opisie spodziewałam się czegoś innego, bardziej tego, że opowieść będzie dotyczyć właśnie wprost spotkań doktorka i bohaterki, liczyłam na jakieś dosłownie opisane "tu i teraz" tortury czy coś. Do tego strasznie przeszkadzał zapis dialogów, że nie były typowo wyznacznikowane.
Ogólnie, to całkiem fajnie opisane relacje starszych ludzi i przedstawienie starości.
Po opisie spodziewałam się czegoś innego, bardziej tego, że opowieść będzie dotyczyć właśnie wprost spotkań doktorka i bohaterki, liczyłam na jakieś dosłownie opisane "tu i teraz" tortury czy coś. Do tego strasznie przeszkadzał zapis dialogów, że nie były typowo wyznacznikowane.
Pokaż mimo toOgólnie, to całkiem fajnie opisane relacje starszych ludzi i przedstawienie starości.
Zawiodłam się na tej książce....
Zainteresowałam się nią myśląc , że będzie więcej szczegółów dot. Tematyki obozowej .
Niestety jest ich mało i są one porozrzucanymi elementami po całej książce.
Temat przewodni to starość , umieranie i samotność , po przeczytaniu czuje smutek i zastanawiam się po co dożyć tylu lat....żeby cierpieć ?
Zawiodłam się na tej książce....
Pokaż mimo toZainteresowałam się nią myśląc , że będzie więcej szczegółów dot. Tematyki obozowej .
Niestety jest ich mało i są one porozrzucanymi elementami po całej książce.
Temat przewodni to starość , umieranie i samotność , po przeczytaniu czuje smutek i zastanawiam się po co dożyć tylu lat....żeby cierpieć ?
Lubię prozę Zyty Rudzkiej. Nie dla wszystkich to literatura, ale w mój gust trafia.
Lubię prozę Zyty Rudzkiej. Nie dla wszystkich to literatura, ale w mój gust trafia.
Pokaż mimo to