-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1190
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać451
Biblioteczka
Czy wiecie, czym jest złośliwy chichot losu? A może doświadczyliście go na własnej skórze? Jeśli tak, z pewnością wiecie, jak okrutny bywa los, jakie niespodzianki nam szykuje, jak mali i bezbronni jesteśmy wobec niego, o przygotowaniu na to, co nadchodzi nawet nie mówiąc. Czasami pewne rzeczy po prostu muszą się wydarzyć, a wszystko co się dzieje, krok po kroku, nieuchronnie nas do zaplanowanego kresu prowadzi. A wówczas zwykle nasze życie wywraca się do góry nogami, niwecząc wszystkie nasze plany i wyciągając na światło dzienne wszystkie głęboko skrywane tajemnice.
Tak właśnie stało się w przypadku doktora, Karola Obrębskiego i Ewy Tychlickiej, dwójki osób, które połączyła wspólna przeszłość. Znali się z czasów studenckich, zostali parą, a później ona nagle odeszła ucinając kontakty. On został szanowanym doktorem, a choć wiedzie samotne życie i ta samotność mu doskwiera, nigdy nie myślał o związaniu się z inną. Nigdy też nie wpadł na to, jaki może być prawdziwy powód ucieczki Ewy od niego, ani dlaczego zabrała jego pracę, napisaną pod wpływem emocji i w ramach buntu. Pracę zamkniętą w zielonej teczce, której treść narobi wiele lat później prawdziwego zamieszania.
Joachim Tychlicki, młody gniewny student, wpada na błyskotliwy pomysł oddania w ramach zaliczenia pracy, której nie napisał. Znalazł ją w rzeczach pieczołowicie przechowywanych przez matkę, Ewę, żonę szanowanego lekarza. On sam czuje się nieco wyalienowany, ma wrażenie, że nie pasuje do idealnej rodziny, to siostry, a nie on, są jej integralną częścią. Mimo iż ojciec nie dał mu odczuć, że jest gorszy, że stał zawsze za nim murem i wyciągał z tarapatów, to Joachim ma przeczucie, że może on nie być jego biologicznym ojcem. Tym razem jednak, nawet mąż jego matki odmawia pomocy i odcina go od pieniędzy. Joachim przesadził, choć czuć w tym przewinieniu złośliwy chichot losu właśnie.
Słyszeliście kiedykolwiek o bardzie o nazwisku Szepszczurenko? Zapewne nie, bo tak naprawdę nikt o nim nie słyszał. To może oznaczać, że albo autor pracy o nim trafił na jakieś źródło informacji, nieznane profesorom, albo … poniosła go fantazja. Najgorsze jest to, że magister, czuwająca nad poczynaniami studentów, pochwaliła się już genialnym studentem asystentom innych wydziałów. To rzekome odkrycie cyklu esejów, analiza których wskazuje na istnienie wędrownego poety i barda, może wstrząsnąć środowiskiem naukowym. A już na pewno narobić problemów kadrze uczelni. Dlatego też decydują się usunąć Joachima ze studiów, stawiając go w dość problematycznej sytuacji. Mimo tego, zamiast skruchy chłopak prezentuje dość buńczuczną postawę. Szczególnie, kiedy odkrywa, że jeden z profesorów, może być jego ojcem i … autorem kontrowersyjnej pracy.
Relacja pomiędzy Joachimem a doktorem Karolem Obrębskim rodzi się w bólu, szczególnie, że żaden z mężczyzn tak naprawdę nie wie, co takiego wydarzyło się przed laty i dla czego matka Joachima podjęła taką decyzję. Jak zakończy się ta frapująca historia? Przekonamy się dzięki lekturze książki pt. „Niedaleko od jabłoni”, autorstwa Krystyny Śmigielskiej. Nieoczywista powieść, złożona mimo swojej prostej fabuły, przyciągnie do lektury wymagających czytelników, oczekujących czegoś więcej niż wartka akcja. Tu cała historia rozgrywa się tak naprawdę pomiędzy kilkoma tylko bohaterami, uwikłanymi – z różnych przyczyn – w skomplikowane relacje. Jak to w życiu bywa, nic nie jest czarno-białe, nic nie jest proste, a bohaterowie nie tylko stoją przed trudnymi wyborami, ale i są zmuszeni skonfrontować się w własną przeszłością i … z własnymi błędami. I wówczas okazuje się, że za wszystkie błędy prędzej czy później przyjdzie nam zapłacić, że nasza sprawczość jest tylko złudzeniem, a za plecami wciąż rozlega się złośliwy chichot losu…
Czy wiecie, czym jest złośliwy chichot losu? A może doświadczyliście go na własnej skórze? Jeśli tak, z pewnością wiecie, jak okrutny bywa los, jakie niespodzianki nam szykuje, jak mali i bezbronni jesteśmy wobec niego, o przygotowaniu na to, co nadchodzi nawet nie mówiąc. Czasami pewne rzeczy po prostu muszą się wydarzyć, a wszystko co się dzieje, krok po kroku,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Na ile możemy poznać drugiego człowieka? Na ile możemy powiedzieć, że znamy swojego męża czy partnera? Na ile możemy być pewne, że nigdy nas nie zawiedzie i nie skrzywdzi? Historia pokazuje, że wstępując w związek bardzo często pokazujemy drugiej osobie swoją „lepszą” stronę, bardzo wygładzone oblicze, które wydaje się jeszcze wspanialsze w trakcie pierwszego etapu związku, zakochania. Różny jest czas, po którym zdejmujemy maskę, ukazując swoją prawdziwą twarz. Niekiedy taka odsłona prawdziwego Ja jest warunkowana czynnikami zewnętrznymi, presją, stresem, niekiedy to druga osoba prowokuje do tego, by pokazać, do czego jesteśmy zdolni. Wówczas taką prawdziwą twarz można zaakceptować, wszak my też nie jesteśmy idealni, albo … uciec. Szczególnie wówczas jest to wskazane, kiedy za piękną maską w rzeczywistości kryje się potwór.
Robin Claymore to młoda i ambitna studentka dziennikarstwa. Marzy o pracy w zawodzie, o podróżach, a także dalszych studiach w Berkeley, gdzie chce robić specjalizację. Obarczona wspomnieniami trudnego dzieciństwa próbuje się odciąć od rodziców, a szczególnie od matki, która straciwszy nadzieję, że będzie dumna ze starszej córki, wszystkie oczekiwania przeniosła na młodszą. Niestety, odmowa finansowania dalszej nauki jest gorzką pigułką, którą Robin musi przełknąć, choć utrzymanie się i opłacanie studiów samodzielnie, jest niezwykle trudne. Całe szczęście, że może zawsze liczyć na wsparcie swojego przyjaciela, Coopera, który z kolei uczy się na ratownika medycznego. Ich relacja pełna jest sympatii, bezgranicznego zaufania, a także ciętych ripost, które wzajemnie tolerują. Czy jednak jest w niej coś więcej, niż przyjaźń?
Niestety ta relacja z czasem ulega rozluźnieniu, co jest normalne, kiedy ludzie dorastają, wchodzą w inne związki i są obarczeni obowiązkami zawodowymi. Jednak w przypadku Robin omal nie doszło do uśmiercenia tej przyjaźni, bowiem odkąd w życiu dziewczyny pojawił się Julian, Cooper praktycznie z niego zniknął. Znajomość z Julianem, dość szybko się rozwijająca, wydaje się być spełnieniem marzeń niejednej dziewczyny. Przystojny architekt z własnym mieszkaniem, prowadzący własną firmę, do tego hojny i delikatny, to idealny kandydat na partnera. Dlaczego zatem Robin od niego ostatecznie odchodzi?
Odpowiedź przynieść nam może prowadzone śledztwo w sprawie zniknięcia Juliana. Wyszedł ze swojej pracowni i nie wrócił, a o jego zaginięciu poinformowali policję sąsiedzi. W pracowni został pies, najlepszy przyjaciel mężczyzny, a na parkingu przy moście, gdzie Julian często chodził na spacery ze zwierzakiem, znaleziono porzucony samochód. Gdzie jest Julian? Zjawienie się śledczych w redakcji portalu informacyjnego, gdzie Robin po ukończonych studiach pracuje, budzi wspomnienia. Dzięki temu i my dowiadujemy się, jakie były powody odejścia od idealnego przecież i zakochanego w niej do szaleństwa mężczyzny. Zaczynamy się również zastanawiać, czy Julianowi w zniknięciu nie pomógł Cooper.
Jak zakończy się ta opowieść rozgrywająca się w dwóch planach czasowych? Przekonamy się o tym dzięki lekturze książki pt. „Wybacz. To dla twojego dobra”, autorstwa Bianki Iosivoni. Opublikowana nakładem wydawnictwa Jaguar powieść to nie tylko frapująca fabuła i liczne zwroty akcji, ale przede wszystkim dramat kobiety stojącej w obliczu przemocy psychicznej i fizycznej, manipulacji i osaczania przez narcyza. W efekcie tkwiąca w toksycznej relacji kobieta nie widzi nawet, jak fragment po fragmencie zatraca siebie, jak rozpada się i dopasowuje do partnera. Towarzyszące lekturze emocje są bardzo silne, szczególnie że potęguje je jeszcze zagadka dotycząca tego, co naprawdę stało się z Julianem. W efekcie od powieści trudno jest się oderwać, a zastosowane zabiegi, takie jak retrospekcja czy konstrukcja nieoczywistych bohaterów sprawiają, że do ostatnich stron nie jesteśmy pewni, co się właściwie wydarzyło. Dlatego też to jedna z tych lektur, której się nie zapomina, niezależnie od tego, czy lubimy thrillery, książki obyczajowe, czy po porostu genialnie opowiedziane historie.
Na ile możemy poznać drugiego człowieka? Na ile możemy powiedzieć, że znamy swojego męża czy partnera? Na ile możemy być pewne, że nigdy nas nie zawiedzie i nie skrzywdzi? Historia pokazuje, że wstępując w związek bardzo często pokazujemy drugiej osobie swoją „lepszą” stronę, bardzo wygładzone oblicze, które wydaje się jeszcze wspanialsze w trakcie pierwszego etapu związku,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Matematyka jest jedną z najstarszych i najważniejszych dziedzin nauki, a jej znaczeniu dla rozwoju ludzkości nie sposób zaprzeczyć. Nie bez przyczyny uważa się, że jest ona królową nauk, ponieważ stanowi fundament dla wielu innych dziedzin, takich jak fizyka, chemia, informatyka czy ekonomia. Matematyka jest uniwersalnym językiem nauki, dzięki niej bowiem możemy precyzyjnie opisywać i modelować zjawiska występujące w świecie. Dlaczego zatem, ta wspaniała matematyka, mająca wszechstronne zastosowanie, bywa znienawidzona przez uczniów, a wyniki egzaminów m.in. maturalnych z tego przedmiotu, są znacznie gorsze od pozostałych, choćby języka polskiego czy angielskiego? Od lat trwa dyskusja na ten temat, a winę próbuje się zrzucić to na program nauczania, to na nauczycieli. Tymczasem kluczem do tego, żeby z matematyki być dobrym, jest polubienie jej i dostrzeżenie logiki w niej zawartej. Aby jednak było to możliwe, warto wprowadzać dzieci już od najmłodszych lat w świat matematyki. I nie chodzi tu o skomplikowane obliczenia stopni nachylenia ramion trójkąta czy wyciąganie pierwiastka z danej liczby, ale o zabawę, na przykład w tworzenie zbiorów (z zabawek, klocków tego samego koloru), szeregów, liczenie drzew mijanych w drodze do przedszkola czy czerwonych samochodów w drodze powrotnej.
Jednym z takich sposobów na polubienie matematyki, a także przyswojenie czy nawet rozszerzenie wiedzy z tej dziedziny, jest książka autorstwa Feliksa Piechoty i Emilii Grzesiak pt. „Krzyżówki matematyczne dla dzieci w młodszym wieku szkolnym”. Opublikowana nakładem Oficyny Wydawniczej IMPULS pozycja, to zbiór pięćdziesięciu krzyżówek matematycznych, adresowanych do dzieci w młodszym wieku szkolnym. To doskonała książka zarówno dla nauczycieli edukacji wczesnoszkolnej i matematyki, którzy dzięki niej mogą uatrakcyjnić swoje lekcje, dla terapeutów, którzy dzięki niej mogą podtrzymywać umiejętności edukacyjne u osób z niepełnosprawnością intelektualną, jak również dla rodziców. Wspólne rozwiązywanie krzyżówek wraz z dzieckiem może stać się dobrą zabawą, a przy tym dziecko mimowolnie operuje pojęciami związanymi z matematyką, a także rozwiązuje działania arytmetyczne w zakresie do 1000.
Propozycje podane przez autorów ułożone są według stopnia trudności, co daje możliwość indywidualizacji pracy z dzieckiem i dopasowania określonej krzyżówki (i jej poziomu) do dzieci i / lub całej grupy. Przy czym matematyczne krzyżówki nie oznaczają, że odpowiedzią będą wyłącznie wyniki działań czy konkretne pojęcia taki jak suma, mnożnik itp. Matematyka przenika również inne dziedziny nauki i możemy spotkać ją na każdym kroku w naszym życiu, stąd pytania jaki jest pierwszy miesiąc w roku, ile mamy rąk, jaki dzień jest wolny od zajęć szkolnych czy o to, co służy do ważenia. Dziecko ćwiczy nie tylko matematyczne działania, ale utrwala dni tygodnia, pory roku, stosunki przestrzenne (tak przydatne m.in. w geometrii) czy daty ważnych świąt. Integralną częścią książki jest zbiór odpowiedzi oraz spis haseł poszczególnych propozycji, pomagający z łatwością dopasować daną krzyżówkę do realizowanych tematów czy powtórzyć daną partię materiału. Każda krzyżówka została umieszczona na jednej stronie, dzięki czemu z łatwością możemy powielić zadanie tak, by rozdać krzyżówkę każdemu uczniowi.
Regularne rozwiązywanie krzyżówek i wprowadzenie ich do szkolnej codzienności nie tylko sprawi, że dziecko swobodnie poruszać się będzie w świecie matematyki, ale przyniesie również dodatkowe korzyści – ćwiczyć będzie ono koncentrację, pamięć i zdolność logicznego myślenia. Kto zatem jest gotowy na pierwszą krzyżówkę?
Matematyka jest jedną z najstarszych i najważniejszych dziedzin nauki, a jej znaczeniu dla rozwoju ludzkości nie sposób zaprzeczyć. Nie bez przyczyny uważa się, że jest ona królową nauk, ponieważ stanowi fundament dla wielu innych dziedzin, takich jak fizyka, chemia, informatyka czy ekonomia. Matematyka jest uniwersalnym językiem nauki, dzięki niej bowiem możemy precyzyjnie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Wojna to czas, kiedy wszystkie reguły, zasady a nawet wartości pozostają bez znaczenia. Wszystko ogranicza się tylko do tego, by przetrwać. To czas, gdy nasze zachowania nie powinny podlegać ocenie, bowiem nikt nie wie, jakich wyborów by dokonał, w obliczu wielkiego zła. Dla jednego nie ma tylko wytłumaczenia – dla krzywdzenia innych, a i takie zachowania w trakcie wojny są normą. Szczególnie, że okupant podsyca w ludziach wzajemną nienawiść, widoczne stają się wówczas różnice w pochodzeniu czy stanie majątku.
Janka i jej matka, Stefania, doświadczyły już tego, kiedy na Kresy wkroczyli Rosjanie. Gwałty, wszelkie rodzaje przemocy i nieustanny strach stały się codziennością. Z tego strachu przed rosyjskim żołnierzem Janka wzięła szybki ślub ze Stachem, choć nic do niego nie czuła, zaś jemu lepiej rozmawiało się raczej z jej matką. Ale pomógł, ratując Jankę przed gwałtem, albo jeszcze gorszym – życiem u boku pijaka i sadystycznego mordercy. Za jej decyzję zapłaciła jej przyjaciółka, Wierka, zgwałcona przez przyjaciół swojego brata i zamordowana, a następnie pozostawiona na ziemi, jak zwierzyna z poderżniętym gardłem. Teraz Rosjanie wycofują się, kradnąc i niszcząc co się da, a ludzie na Kresach mają nadzieję, że idzie lepsze. Dochodzą do wniosku, że gorzej być nie może – nie znają bowiem jeszcze niemieckiego okupanta i jego możliwości.
Kiedy w 1941 roku na Kredy wkraczają Niemcy, niemal od razu wprowadzają swoje rządy, a przede wszystkim … eliminują Żydów. Szlechterowie, którzy stracili już wszystko za panowania Rosjan, mają nadzieję, na lepsze jutro. Rosjanie mimo wszystko nie byli przeciwni Żydom, szczególnie tym bardziej wpływowym, zaś Aaron dostał nawet powołanie do rosyjskiego wojska, ale udało mu się wykupić zegarkami, które przezornie zachował na gorsze czasy. Sądzą zatem, że ich umiejętności krawieckie docenią Niemcy. Jednak w najgorszych koszmarach nie wyobrażali sobie, co planuje dla nich okupant. Aaron już w pierwszych dniach zostaje zabrany, wraz z prawnikami, lekarzami i innymi wysoko postawionymi Żydami i rozstrzelany, a jego ciało pochowane w bezimiennej, grupowej mogile. Janka, po rozmowie z bratową, proponuje Szlechterom możliwość ukrycia się przez obowiązkowym gettem, ale rodzina nie chce się rozdzielać. Jaką cenę za to zapłacą?
Sama Janka musi bardzo szybko wydorośleć. Zaczyna pracę dla Niemców w szwalni, jest bowiem świadoma, że zaświadczenie o pracy może być przepustką do życia. Z każdym dniem jest jednak coraz bardziej przerażona tym, do czego zdolni są Niemcy. Z każdym dniem coraz bardziej podoba jej się też Stefan, brat koleżanki ze szwalni. Wciąż nie czuje się żoną Stacha i mówi otwarcie, że po wojnie się rozstaną. Tymczasem, mimowolnie, zaczynają się do siebie zbliżać, wszyscy też dostrzegają, jak Stach się o nią troszczy, jak bardzo jest zakochany.
Przed Janką i jej matką stoi też kolejna trudna decyzja – czy mają pozostać u siebie i przyjąć obywatelstwo rosyjskie czy w ramach akcji ekspatriacyjnej wyjechać na Ziemię Odzyskane. Co będzie dla nich lepsze? Czy może w podjęciu decyzji pomóc przepowiednia babci Stefanii? Na te i na wiele innych pytań, dotyczących być albo nie być, odpowiedzi szukać będziemy w książce pt. „Na moście pożegnań”, drugim już tomie Sagi kresowej, autorstwa Katarzyny Majewskiej-Ziemby. Opublikowana nakładem wydawnictwa Replika książka to wzruszający obraz Polski w jednym z najtragiczniejszych okresów w jej dziejach. To prawdziwa gratka dla miłośników tematyki związanej z drugą wojną światowa, a także dobrze skonstruowanych powieści, zapadających w pamięć i budzących emocje.
Frapującej fabule towarzyszą tu niezwykle plastyczne opisy miejsc i zdarzeń, które pozwalają nam wczuć się w sytuację ludzi stojących w obliczu trudnych decyzji, zmuszonych do dokonywania wyborów, których nikt dobrowolnie dokonywać by nie chciał. To wzruszająca lektura o strasznych czasach, ale również dowód na niezłomność i odwagę zwykłych, a jednocześnie tak niezwykłych ludzi. Z niecierpliwością czekamy zatem na kolejny tom i odpowiedź na to, co los przyniesie Jance i Stefanii.
Wojna to czas, kiedy wszystkie reguły, zasady a nawet wartości pozostają bez znaczenia. Wszystko ogranicza się tylko do tego, by przetrwać. To czas, gdy nasze zachowania nie powinny podlegać ocenie, bowiem nikt nie wie, jakich wyborów by dokonał, w obliczu wielkiego zła. Dla jednego nie ma tylko wytłumaczenia – dla krzywdzenia innych, a i takie zachowania w trakcie wojny...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Pierwsze wzmianki o mózgu pochodzą z papirusu Edwina Smitha, spisanego około 3 tys. lat przed naszą erą. Wspomniano w nim, że narząd pozwala chodzić tak, jak to przedstawiano w sztuce starożytnego Egiptu. Wieki później Hipokrates wnioskował o uznanie narządu za źródło wszystkich radości i przerażenia, które odczuwamy. Jeszcze w połowie XIX w. naukowcy byli przekonani, że mózg jest jednolitą masą. Nie wiedzieli, jakie komórki wchodzą w jego skład, ponieważ nie potrafili ich zobaczyć pod mikroskopem. Dziś zbadaliśmy już mózg na tysiące sposobów, lecz – mimo iż stan naszej wiedzy znacząco się poprawił – to tak naprawdę mózg wciąż pozostaje dla nas zagadką. Bo choć wiemy, jak mózg jest zbudowany, jesteśmy świadomi, że od kondycji mózgu zależy nasza produktywność, sprawność procesów myślowych, a także pamięć czy koordynacja ruchowa, to tak naprawdę wciąż odkrywane są nowe rodzaje neuronów, wciąż też niektóre zachowania, czy też dysfunkcje, są niewyjaśnione i zaskakujące.
Im więcej o naszym mózgu wiemy, tym lepiej potrafimy zrozumieć siebie i nasze reakcje, tym skuteczniej wykorzystujemy jego potencjał. Warto zatem sekrety mózgu odkrywać już przed małymi dziećmi, oczywiście w odpowiedni sposób przekazując wiedzę. Można to zrobić na przykład wykorzystując do tego książkę autorstwa Philipa Buntinga, pt. „Twój genialny mózg”. Opublikowana nakładem wydawnictwa Znak pozycja, to doskonała lektura dla dzieci w wieku wczesnoszkolnym, które nie tylko zdobywają dzięki niej wiedzę, ale również rozbudzają swoją ciekawość. Napisana w lekki sposób, niejako „przemyca” dość sporą wiedzę na temat biologii mózgu i jego funkcjonalności. Towarzyszą temu zabawne, zapadające w pamięć ilustracje, dzięki którym książka jest bardzo atrakcyjna wizualnie i przyciąga wzrok, zaś twarda oprawa zdecydowanie wpływa na jej żywotność i kondycję, bo z pewnością – szczególnie w okresie szkolnym – dziecko będzie po nią często sięgać.
Zanim zajmiemy się budową mózgu, we wprowadzeniu poznamy kilka faktów na jego temat. Obalimy przy tym mit, jakobyśmy wykorzystywali zaledwie 10 proc.mózgu, a przy okazji dowiemy się, że niektóre zwierzęta radzą sobie bez mózgu – na przykład rozgwiazdy. To prowokuje pytanie, do czego jest on nam zatem potrzebny? W odpowiedzi na to pytanie autor przybliża nam zatem budowę mózgu, dowodząc, iż służy on nie tylko do rozwiazywania zagadek matematycznych, ale w każdej sekundzie decyduje on o tym, jak myślimy, jak się czujemy, w jaki sposób się uczymy, działamy i reagujemy. Przyjrzymy się różnym częściom naszego mózgu, a także przeanalizujemy budowę i funkcje jego ważnych elementów: pnia mózgu, układu limbicznego, kory mózgu, półkul mózgowych. Dowiemy się również, że mózg zbudowany jest z komórek i poznamy ich rodzaje, dostrzeżemy także powiązanie pomiędzy mózgiem a układem nerwowym. Przeanalizujemy również to, w jaki sposób doznania fizyczne trafiają do naszego mózgu, zachwycimy się również pracowitością tego organu i zastanowimy, jak działa „procesor pamięci”. Przekonamy się też, że mozg jest wciąż aktywny, nawet w czasie naszego snu, zatem każdego dnia potrzebuje on czasu na relaks i odświeżenie.
Na zakończenie książki otrzymujemy „Poradnik właściciela”, czyli instrukcję dbania o własny mózg, żeby funkcjonował jak najlepiej. Wśród zasad, których powinniśmy przestrzegać, jest ta dotycząca snu, dzielenia się uczuciami, spożywania pokarmów dobrych dla mózgu, medytacji, spędzaniu czasu na powietrzu i robieniu częściej tego, co kochamy. To pozwoli nam cieszyć się długo dobrą kondycją naszego wspaniałego organu.
Lektura książki dostarcza nam wiedzy znacznie wykraczającej poza samą budowę i funkcję mózgu. W książce pojawia się bowiem sporo informacji na temat układu nerwowego czy emocji. Jest to jednak przedstawione w taki sposób, że bez trudu przyswajamy przeczytane informacje, a na dodatek zaczynamy rozumieć subtelne związki pomiędzy mózgiem a poszczególnymi częściami ciała i układami. Piątka zatem gwarantowana, a na dodatek mając świadomość tego, co mózg lubi (a czego nie) możemy się znacznie lepiej o niego zatroszczyć.
Pierwsze wzmianki o mózgu pochodzą z papirusu Edwina Smitha, spisanego około 3 tys. lat przed naszą erą. Wspomniano w nim, że narząd pozwala chodzić tak, jak to przedstawiano w sztuce starożytnego Egiptu. Wieki później Hipokrates wnioskował o uznanie narządu za źródło wszystkich radości i przerażenia, które odczuwamy. Jeszcze w połowie XIX w. naukowcy byli przekonani, że...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
.Wyobrażasz sobie, że twoje życie rozpada się z dnia na dzień niczym domek z kart? Że wszystko, nad czym pracowałeś, do czego dążyłeś, a nawet to, co osiągnąłeś, okazuje się być nic nie warte? Że całe twoje dotychczasowe życie, plany i marzenia, były tylko mrzonką i tak naprawdę żadnego celu nie da się już zrealizować?
Jeśli chociaż na jedno z tych pytań odpowiedziałeś twierdząco, jeśli możesz to sobie wyobrazić, albo znasz to z osobistych doświadczeń, to znaczy, że doskonale zrozumiesz siedemnastoletnią Zoey King, której marzenia i plany w jednej chwili zostały przekreślone. Ona, od dziecka wychowywana do pełnienia pełnych społecznych ról, nagle została wyrwana z dotychczasowego środowiska, by zacząć nowy, przerażający dla niej etap. A wszystko dlatego, że przebudziła się wreszcie jej moc, tyle tylko, że wcale nie okazała się ona taka, jaką dla niej przewidywano.
Zoey właśnie rozpoczęła trzeci rok nauki w Akademii Everfall. Rodzina tej niezwykłej nastolatki wywodzi się bezpośrednio od Cliodhny, należy też do rodów Rady i to właśnie w Radzie miała w przyszłości zająć należne jej miejsce. Dziewczyna cieszy się wyjątkowym statusem w świecie Danu, jest bowiem córką legendarnej już Calliope King, wybitnej uzdrowicielki, choć moc jej samej jeszcze się nie obudziła. Uczy się jednak tego, by sobie z nią w przyszłości radzić i by służyć innym. Niektórzy z uczniów mają w sobie pierwiastek jasnej strony pierwotnej mocy i po przybyciu do Akademii takie osoby kierowane są do Domu Złotych Liści – Domu Życia, gdzie przechodzą edukację zgodną z darem. To tu właśnie mieszka Zoey czy jej chłopak Beau. Inni uczniowie, posiadający szczególne uzdolnienia w zakresie sztuki i rzemiosła, mieszkają w Domu Brązowych Wilków. Jest też trzeci dom, owiany mroczną legendą – Dom Srebrnych Kruków, zwany też Domem Śmierci. Zamieszkują go takie istoty, jak Dylan Dae Park, żniwiarz, przeprowadzający zmarłych w zaświaty i kompletnie przerażający wszystkich w Akademii chłopak. Pech chce, że moc Zoey budzi się na Balu Gwieździstej Nocy, kiedy dziewczyna przekazać ma koronę Miss, zdobytą na ubiegłorocznej imprezie. Zoey przewiduje śmierć jednego z uczniów, który zresztą umiera na oczach jej i pozostałych uczestników balu. Moc dziewczyny daje o sobie znać z taką siłą, że niszczy sale balową, powodując liczne obrażenia innych uczniów.
Zoey zostaje sklasyfikowana jako banshee i od tej pory jej przyszłość wydaje się już być przesądzona. Dziewczyna ma bowiem rzadki dar, dla wielu stanowiący jednak przekleństwo. Banshee miały określoną funkcję w ich świecie, były szkolone wyłącznie do jednego zadania – miały chronić rodziny Rady, by za wszelką cenę zapewnić im przetrwanie. Oznacza to, że mają przewidywać śmierć rodzin Rady, by można było – w miarę możliwości – jej zapobiec. Bycie banhee oznacza, że Zoey trafiła do niewłaściwego domu i musi zmienić zarówno lokum, jak i ścieżkę nauki. Trafia zatem do Domu Srebrnych Kruków, gdzie jest zmuszona dzielić pokój z Nieumarłą, a na dodatek jej mentorem zostaje Dylan Park. Na dodatek, wszystko na to wskazuje, że ktoś nastaje na życie dziewczyny. Pytanie tylko, kim ta osoba jest i czy to możliwe, że zamordowała ona również chłopaka na balu? Czy jest przekonana, że Zoey coś widziała? Jeśli tak, to nie cofnie się przed niczym, by uciszyć świadka, a jedyną szansą Zoey jest odkrycie, kto stoi za śmiercią chłopaka. Wraz z nowymi, osobliwymi przyjaciółmi, nastolatka rozpoczyna dochodzenie, sama nie będąc pewna niczego, nawet tego, kim sama jest.
Tak zaczyna się niezwykle wciągająca powieść Mony Kasten, pt. „Fallen Princess”. Opublikowana nakładem wydawnictwa Jaguar powieść, to znakomity kryminał paranormalny, a także mroczny romans, który zachwyci nie tylko młodych czytelników. Przesiąknięta magią atmosfera, nieco złowroga biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia, przenika nas i więzi w pułapce, od książki nie można się bowiem oderwać. Wszystko jest tu doskonale wyważone, zarówno obfitująca w wydarzenia fabuła, jak i bohaterowie, niezwykle realni i autentyczni w swoich zachowaniach, mimo paranormalnego pierwiastka. To wszystko sprawia, że odkładamy książkę z żalem, że ta przygoda tak szybko się skończyła i nadzieją, że kolejny tom Everfall Academy pojawi się bardzo szybko. Na pocieszenie, możemy wciąż zachwycać się okładką i niezwykłym efektem graficznym, widocznym na brzegu kart. Trudno się w tej sytuacji nie poddać magii…
.Wyobrażasz sobie, że twoje życie rozpada się z dnia na dzień niczym domek z kart? Że wszystko, nad czym pracowałeś, do czego dążyłeś, a nawet to, co osiągnąłeś, okazuje się być nic nie warte? Że całe twoje dotychczasowe życie, plany i marzenia, były tylko mrzonką i tak naprawdę żadnego celu nie da się już zrealizować?
Jeśli chociaż na jedno z tych pytań odpowiedziałeś...
Porachunki gangów to temat niezwykle wdzięczny i krwawy, ale znacznie bardziej od polskiej rzeczywistości przemawiają do nas raczej mafijne struktury. Gangi, działające na znacznie mniejszą skalę, nie są tak zorganizowane ani nie przenikają w tak wielkim stopniu struktur rządowych. Dlatego wydają się mniej groźne, bo zajmują się raczej drobną przestępczością. Nie można ich jednak lekceważyć, bo rodziny ofiar tak naprawdę wiedzą, że nie jest ważne, czy śmierć ich bliskich to sprawa mafii czy gangu. I jedna i druga organizacja pozostawia po sobie śmierć i zniszczenie.
Wie o tym nadkomisarz Oskar Superson, ambitny funkcjonariusz policji, który awansując niejako przez przypadek i z pominięciem oficjalnej drogi, zrobił sobie z przełożonego wroga. Może właśnie dlatego torpeduje on każde działanie Supersona, podejmując irracjonalne decyzje, które tak naprawdę mierzą nie tyle w Oskara, co w pokrzywdzonych. Tak właśnie było w przypadku zaginięcia trzynastolatki, Felicji Radeckiej. Oskar chciał od razu przekazać sprawę bardziej doświadczonym policjantom w Bielsku-Białej, jednak przełożony się nie zgodził, a sprawa utknęła w martwym punkcie. Trzeba jednak oddać Supersonowi sprawiedliwość, zrobił bowiem wszystko, co mógł, żeby odnaleźć nastolatkę. Jego głównym podejrzanym jest dwudziestolatek, który spotkał się z dziewczyną w pizzerii. Co prawda później już sam pojechał do kolegi, Oskar jest jednak przekonany, że mężczyzna wie więcej, niż powiedział. Szczególnie, że jest on powiązany z gangiem Gepardów i bardzo chciałby wejść w ich struktury. Zajmujący się głównie naprawą samochodów uszkodzonych w podejrzanych okolicznościach gang dotąd nie zajmował się handlem żywym towarem, ale może cos się zmieniło?
Wątek zniknięcia dziewczynki jest głównym, ale nie jedynym w powieści Hanny Greń pt. „Ci, którzy zostali”. Opublikowany nakładem wydawnictwa Czwarta Strona kryminał, to wciągająca lektura, choć znacznie słabsza niż poprzednie powieści autorki. Zbyt wiele tu wątków postaci, a mimo iż wszystko zgrabnie się ze sobą ostatecznie splata, to jednak wprowadza chaos. W pewnym momencie możemy poczuć się przytłoczeni ilością postaci i zdarzeń, potrzeba zatem wiele woli by przetrwać i dać ponieść lekturze. Dlatego sięgnąć po książkę powinni wielbiciele kryminalnych opowieści oraz miłośnicy autorki, wówczas jest szansa, że pokonają oni zniecierpliwienie.
Poza zaginięciem dziewczynki mamy jeszcze zagadkową śmierć pracownicy biblioteki, która rzekomo spadła ze schodów, jednak okazuje się, że nie był to wypadek. Do tego dochodzi jeszcze dziwny wypadek motocyklistów w trakcie ustawki, w efekcie którego Przemysław Komarek, mężczyzna, który spotkał się z nastolatką w dniu jej zniknięcia, prawdopodobnie już nigdy nie sprostuje swoich zeznań. Oczywiście te wszystkie wydarzenia nie pozostają bez związku ze sobą, choć droga do prawdy jest długa i zawiła. Na dodatek sam Oskar tak naprawdę nie jest w stanie podjąć wszystkich tropów szczególnie, że przełożony rzuca mu kłody pod nogi.
Co w tym wszystkim jest prawdą, a co grą pozorów? Kto stoi za zniknięciem trzynastolatki? Jak zakończy się ta historia? Na te wszystkie pytania odpowiedzi będziemy szukać w powieści Hanny Greń zastanawiając się, czy istnieje jeszcze jakiś trop, który moglibyśmy podjąć w drodze do prawdy. Skomplikowanej fabule towarzyszą sprawnie nakreśleni bohaterowie, choć ich ilość jeszcze potęguje efekt zagubienia czytelnika. Szkoda trochę tej historii, bo mogłaby powstać dużo lepsza powieść, choć i ta najgorszą nie jest.
Porachunki gangów to temat niezwykle wdzięczny i krwawy, ale znacznie bardziej od polskiej rzeczywistości przemawiają do nas raczej mafijne struktury. Gangi, działające na znacznie mniejszą skalę, nie są tak zorganizowane ani nie przenikają w tak wielkim stopniu struktur rządowych. Dlatego wydają się mniej groźne, bo zajmują się raczej drobną przestępczością. Nie można ich...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Przygotowania do ślubu potrafią być szalenie stresujące, ale z drugiej strony ten czas przed ślubem, może być najpiękniejszym w życiu i wypełnionym radosnym oczekiwaniem. Z jednej strony jeszcze nie wpadamy w wir nowych obowiązków wynikających z założenia rodziny i prowadzenia wspólnego domu, z drugiej strony już mamy kogoś bliskiego, zaś wizja wspólnego życia może uskrzydlać. Ten czas jest też doskonałym okresem na wyjazd, a podróż przedślubna może stać się wspaniałą zapowiedzią tego, jak będziemy spędzali czas po ślubie. Tyle tylko, że czasami staje się końcem związku…
Czy tak właśnie stało się w przypadku Magdy Kotańskiej i Michała Woźniaka? Ich związek mocno ewoluował od czasu, kiedy spotkali się po raz pierwszy, a chłopak wykorzystał obronę pracy przez dziewczynę i zdany egzamin do tego, by uczynić ten dzień jeszcze bardziej wyjątkowym. Oświadczył się jej, a ona powiedziała tak. Od tego czasu zaczęli planować wspólne życie, choć skromne dochody rodziców i ich status studenta tego nie ułatwiały. Magdzie udało się dostać zaledwie płatny staż, ale w końcu i chłopak – mimo iż na ostatnim roku studiów – dostał prace. To zatem znakomita okazja, by odpocząć po ostatnich miesiącach, ale i wreszcie spędzić trochę czasu w samotności, delektując się sobą i swoimi ciałami.
Wybór pada na wycieczkę objazdową po Francji i Hiszpanii, a choć każde z nich ma nieco odmienną wizję wypoczynku, to doskonale się razem bawią. Problem wycieczki obejmuje, poza zwiedzaniem różnych miast, również pobyt stacjonarny w hotelu. Niestety okazało się, że wykupili opcję z możliwością dokwaterowania, co oznacza, że muszą współdzielić apartament z innym turystą. Stanisław Manicki jest bardzo sympatycznym starszym panem, ale doskwierająca mu samotność sprawia, że szuka towarzystwa młodych, a im bardziej on się narzuca, tym mocniej oni go unikają. W końcu, by nacieszyć się samotnością, postanawiają wynająć skuter i dzięki niemu wybrać się na wycieczkę w hiszpańskie góry, a przy okazji zwiedzić jaskinię z tajemniczymi malowidłami naskalnymi. Tyle tylko, że wszystko idzie nie tak. Nie dość, że gubią drogę, pada im komórka, to jeszcze w baku brakuje benzyny. Niechętnie przyjmują zatem propozycje pomocy od nieznajomego, młodego mężczyzny. Hiszpan mieszka z dala od ludzkich siedzib, w górskiej chatce pozbawionej prądu, w dość upiornej scenerii. Ale narzeczeni nie mają innego wyjścia, korzystają z jego zaproszenia. On zaś zgadza się im pomóc pod pewnym warunkiem – prosi ich o telefon do Polski, do rodziny dziewczyny, która od niego odeszła.
Szybko okazuje się, że mężczyzna, Jos, zachowuje się bardzo dziwnie i najwyraźniej coś ukrywa. Tym bardziej Magda nie rozumie, czemu Michał zostawia ją z Hiszpanem i idzie do wioski sprowadzić pomoc. Jeszcze bardziej nie rozumie, dlaczego mężczyzna uparcie nazywa ją Moniką. Tymczasem bliscy zaniepokojeni przedłużającym się brakiem kontaktu z Magdą, zwracają się o pomoc do policji. Okazuje się, że Magda i Michał nie są jedynymi zaginionymi w tamtym rejonie…
Jak zakończy się ta opowieść? Przekonamy się o tym sięgając po trzymający w napięciu thriller autorstwa Ewy Bauer, pt. „Na zboczu:” Opublikowana nakładem wydawnictwa Prozami książka, to prawdziwa gratka dla tych wszystkich, którzy lubią skomplikowane zagadki kryminalne, ale i thrillery psychologiczne. Autorka zagłada do ludzkiego umysłu pokazując nie tylko, jak rodzi się psychopata, ale również w jaki sposób można manipulować drugim człowiekiem i doprowadzić go na skraj szaleństwa. Frapującej, oryginalnej fabule towarzyszą doskonałe opisy scen, pozwalające nam wczuć się w emocje bohaterów. To zaś sprawia, że jeszcze długo mamy koszmary i z pewnością zastanowimy się dwa razy, zanim przyjmiemy pomoc od nieznajomego, gdy zagubimy się w górach…
Przygotowania do ślubu potrafią być szalenie stresujące, ale z drugiej strony ten czas przed ślubem, może być najpiękniejszym w życiu i wypełnionym radosnym oczekiwaniem. Z jednej strony jeszcze nie wpadamy w wir nowych obowiązków wynikających z założenia rodziny i prowadzenia wspólnego domu, z drugiej strony już mamy kogoś bliskiego, zaś wizja wspólnego życia może...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Mimo statystyk mówiących o tym, że ludzie książek nie czytają, to branża pisarska ma się dobrze. Wciąż nie brak fanów, którzy bez zastanowienia rzucają się na każdą nową książkę ulubionego pisarza, nie brak ludzi biorących udział w Targach Książki czy warsztatach kreatywnego pisania, a także tych, którzy … pisarzami pragną zostać. Ale napisanie książki tylko pozornie wydaje się takie łatwe. Technicznie nie ma w tym rzeczywiście nic trudnego – wystarczy interesująca fabuła, dobry początek, a dalej cała akcja układa się sama. Co jednak, kiedy wena nie nadchodzi, kiedy poza tytułem lub nawet wyłącznie swoim nazwiskiem na ekranie widać tylko migający kursor? Co kiedy pomysłów jest tak wiele, że wszystkie kłębią się w głowie i nie wiadomo tak naprawdę, który z nich wybrać, który jest najlepszy? W takich sytuacjach zawsze można zwrócić się do pisarza zajmującego się pisaniem początków książek…
Chcesz napisać mroczny thriller, romans historyczny, a może powieść przygodową? Niezależnie od gatunku, William Kiger na pewno ci pomoże, oczywiście po dokonaniu przez ciebie wpłaty na konto. Możesz dostać gotowy początek swojej powieści i tylko od ciebie zależy, co z nim zrobisz. Większość nie robi nic, porzucając marzenia o zostaniu pisarzem i dokończeniu książki, niektórzy zamawiają kolejny początek. Zdarzają się też tacy, którzy mówią, że chcieliby napisać książkę o największym koszmarze. O tym, czego ludzie najbardziej się boją. Książkę o utracie dziecka. Z takim pomysłem w drzwiach Krigera staje klientka inna niż wszystkie. Wydaje się być bardzo pewna siebie i wiedzieć, czego chce. Pragnie początku książki natychmiast i jest gotowa za niego zapłacić, po czym siedzi i czeka, aż William skończy pisać.
Tak właśnie powstaje historia o czarnej wołdze, którą niegdyś straszyło się dzieci. Tyle tylko, że w powieści Williama, a właściwie Wery Kwiatkowskiej nie trzeba nikogo nią straszyć. Już sam fakt, że z samochodu znika jedna z pięcioletnich bliźniaczek, Matylda, jest przerażający. Ich ojciec wiózł je właśnie do matki, wstąpił tylko na chwilę do sklepu, by kupić im słodycze, nierozważnie pozostawiając dzieci w fotelikach. Kiedy wrócił, Matyldy już nie było, zaś Ania poinformowała go, że siostra poszła po żelki. Rozpoczyna się szeroko zakrojona akcja poszukiwawcza, w którą włącza się znany prywatny detektyw Damian Dizel Górecki.
Wera jest bardzo zadowolona z powieści, ale żąda dopisania jeszcze kilku stron. A później płaci za kolejną część. Czy zdała sobie sprawę, że nigdy nie będzie mogła napisać sama tak emocjonującej powieści? A może tak wciągnęła się w historię zaginionego dziecka, że nie jest w stanie emocjonalnie sama jej udźwignąć? Niezależnie od odpowiedzi, William zaczyna czuć coraz większą presję i niepokój. Tym większą, że sam chowa pewną mroczną tajemnicę i krążący po jego posesji obcy ludzie są mu zupełnie w życiu nie potrzebni. Nie wie jednak, że jego brak asertywności i brnięcie w historię o czarnej wołdze, może mieć straszne skutki…
Jak skończy się ta niezwykle emocjonująca powieść? A właściwie te powieści, bowiem autorka książki pt. „Ostatnie słowo”, Agnieszka Pietrzyk, zawarła w swojej książce dwie odrębne historie, które równie dobrze, mogłyby funkcjonować osobno. Próbując dowiedzieć się o co w tej książce, opublikowanej nakładem wydawnictwa Czwarta Strona chodzi, stajemy się świadkami dramatycznych wydarzeń i to niezależnie o której z opowieści myślmy. Tocząca się dwutorowo akcja – w rzeczywistości i na papierze, wyraziści bohaterowie oraz świadomość, że tak naprawdę nie wiemy, jakie będzie zakończenie obu tych historii, a także co je łączy, przyciągają niczym magnes i nie pozwalają nam na dekoncentrację. I nawet kiedy zaczynamy przeczuwać, jaki może być finał, to ostatecznie dajemy się zaskoczyć. Doskonała i trzymająca w napięciu powieść, jedna z tych nieoczywistych, które długo zapadają w pamięć!
Mimo statystyk mówiących o tym, że ludzie książek nie czytają, to branża pisarska ma się dobrze. Wciąż nie brak fanów, którzy bez zastanowienia rzucają się na każdą nową książkę ulubionego pisarza, nie brak ludzi biorących udział w Targach Książki czy warsztatach kreatywnego pisania, a także tych, którzy … pisarzami pragną zostać. Ale napisanie książki tylko pozornie wydaje...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Świat bogów pełen był okrucieństwa, kłótni, miłości i nienawiści. Bez skrupułów wymierzali sobie oni kary, skazywali na wygnanie czy obkładali klątwami. W taką klątwę uwikłana jest od pokoleń rodzina Everlych, aż w końcu znalazł się ktoś, kto postanowił ją przerwać. Tyle tylko, że okazało się to wyjątkowo trudne, a na dodatek naraziło wielu ludzi na straszne konsekwencje.
Violet Everly jest smutnym dzieckiem zamkniętym w wielkim domu. Ma wspaniałych wujów, a Ambrose i Gabriel robią wszystko, by dziewczynka nie odczuła braku matki. Szczególnie oddany jej jest Ambrose, który opiekuje się nią na co dzień, kiedy Gabriel wyrusza w swoje długie i tajemnicze podróże. Dziewczynka snuje o nich różne opowieści, jak ta, że wujek zaangażowany jest w jakieś nielegalne transakcje i handel narkotykami, ale prawda jest o wiele bardziej przerażająca i dziwna. Jeśli chodzi o matkę, to Violet pamięta zaledwie wrażenie bliskości, choć kobieta wydaje się być obecna we wszystkich sprzętach w domu, a dziewczynka słyszy jej szepty i śmiech. Pewnego dnia zniknęła, zaś jej bracia nie chcą zdradzić ani słowem powodów jej odejścia, ani najważniejszego – kiedy i czy wróci. Violet nauczyła się zatem nie pytać, bowiem wie, że i tak nie usłyszy odpowiedzi. W zamian za to namiętnie się uczy, pochłaniając kolejne książki z biblioteki, marząc o studiowaniu historii czy archeologii. Rozpamiętuje również wizytę pewnej wyniosłej, pięknej kobiety, Penelopy, z chłopcem u boku. Ten chłopiec właśnie, Aleksander, pokazał jej pewną magiczną sztuczkę, która sprawiła, że Violet zrozumiała, iż na tym świecie nie ma nic oczywistego.
Okazuje się, że rodzina Everlych od wieków oddaje kobiecie najzdolniejszych przedstawicieli tego rodu – jednego z każdego pokolenia. Takiego, który potrafi manipulować gwiezdnym metalem. Tyle tylko, że skoro Marianna Everly zniknęła, ofiarą ma być Violet. Mimo tego, że nie ma ona pojęcia ani o magii, ani o istnieniu innych światów, to jej istnienie musi dopełnić klątwy. Bracia Everly mają jeszcze trochę czasu, ale on boleśnie im się kurczy w miarę, jak Violet rośnie, a Marianna nie wraca. Nie wiadomo, czy jeszcze żyje, wyruszyła bowiem w poszukiwaniu sposobu na odczynienie klątwy i choć widziano ją w różnych miejscach, to nikt nie potrafi wskazać miejsca jej pobytu.
Kiedy Violet dorasta, następuje bolesne zderzenie z rzeczywistością. W pył rozwiewają się jej marzenia o studiach, bowiem nie odebrała formalnej edukacji. Może jedynie parzyć kawę w lokalnej kawiarence i zastanawiać się nieustannie, kim była jej matka. Kiedy pewnego dnia w kawiarni zjawia się Aleksander, dziewczyna wspomina jego dawną wizytę z Penelopą i sztuczkę z kamieniem. To Aleksander wprowadza ją w system funkcjonowania światów, zwanych Fidelis, opowiada o swojej pracy. Stopniowo się zaprzyjaźniają, choć Violet nie wie, że chłopak zbliża się do niej na prośbę Penelopy, która chce wyciągnąć od Violet miejsce pobytu jej matki. Kiedy zaczyna rozumieć, że nie ma ona pojęcia o niczym, daje jej ultimatum – ma rok na znalezienie matki, w przeciwnym razie Penelope weźmie w zamian ją.
Dziewczyna musi przejść przyspieszony kurs wiedzy o magicznym świecie, a w drodze towarzyszyć jej będzie asystent Penelopy, Aleksander. Wkraczają w mroczny świat bogów, w którym nic nie jest oczywiste, zaś poszukiwania Marianny są o tyle utrudnione, że kobieta narobiła sobie wielu wrogów wśród uczonych, którzy teraz odmawiają Violet pomocy. Jak zakończy się ta mroczna i przepełniona magią historia? Czy Violet uda się odnaleźć Mariannę. Czy uda się jej uniknąć losu naznaczonego klątwą? Czy przy tym wszystkim może pozwolić sobie na miłość? Przekonamy się o tym dzięki lekturze niezwykłej książki, będącej powiewem świeżości wśród literatury fantasy, pt. „Miasto gwiezdnego pyłu”. Opublikowana nakładem wydawnictwa Jaguar książka to nie tylko prawdziwa gratka dla młodych czytelników, ale dla wszystkich lubiących książki przepełnione magią.
Frapującej fabule towarzyszą tu wspaniale wykreowani bohaterowie, a plastyczne słowa autorki, Georgii Summers, odmalowują nam magiczny świat, przerażający i fascynujący jednocześnie, w taki sposób, jakbyśmy byli jego częścią. Czy zatem zdecydujesz się na podróż z Violet?
Świat bogów pełen był okrucieństwa, kłótni, miłości i nienawiści. Bez skrupułów wymierzali sobie oni kary, skazywali na wygnanie czy obkładali klątwami. W taką klątwę uwikłana jest od pokoleń rodzina Everlych, aż w końcu znalazł się ktoś, kto postanowił ją przerwać. Tyle tylko, że okazało się to wyjątkowo trudne, a na dodatek naraziło wielu ludzi na straszne konsekwencje....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Samobójstwo można popełnić na dziesiątki sposobów. Do tych najczęściej występujących zalicza się połknięcie tabletek czy podcięcie sobie żył. Są też takie osoby, które kończą swoje życie wieszając się. Nieliczne skaczą z wysokości, być może dlatego, że wizja siebie z paraliżem bądź innymi urazami, jest gorsza niż śmierć.
Są jednak tacy, którzy na miejsce samobójstwa wybierają taką wysokość, że o przeżyciu nie może być mowy – na przykład taras na dwudziestym piątym piętrze wieżowca w londyńskim City. Kobieta, która skoczyła z dachu z pewnością chciała być pewna, że nie przeżyje. Pytanie jednak brzmi, czy rzeczywiście skoczyła sama czy może ktoś jej pomógł? I czy tym kimś, była blisko czterdziestoletnia niedoszła aktorka, tymczasowa pracownica jednego z banków, Tate Kinsella? Kobieta twierdzi, że nie, choć plącze się w zeznaniach, czym zwraca uwagę śledczych. Tym bardziej, że ofiarą zabójstwa okazuje się być żona jej kochanka. Wygląda na to zemstę, a raczej na próbę pozbycia się ewentualnej rywalki, bowiem rzekomy kochanek do spotkań się nie przyznaje. Co więcej, jako odpowiedzialny za bezpieczeństwo informatyczne doskonale wie co zrobić, by nawet w sieci nie pozostały żadne ślady jego kontaktów z Tate.
Obrony Tate podejmuje się młoda prawniczka, która wierzy w niewinność kobiety i za wszelką cenę chce ją udowodnić. Tyle tylko, że w tej historii tak naprawdę nic się nie zgadza, wygląda zatem, że albo Tate kłamie i rzeczywiście jest odpowiedzialna za morderstwo, albo… No właśnie, o co tak naprawdę chodzi w tej niezwykle zawikłanej i emocjonującej książce pt. „Na krawędzi”, autorstwa Ruth Mancini? Przekonamy się, sięgając po opublikowaną nakładem wydawnictwa HarperCollins powieść, która stanowi prawdziwą kryminalną zagadkę. To książka, po którą sięgnąć powinni nie tylko wielbiciele thrillerów czy kryminałów, ale i zagadek rodem z Sherlocka Holmesa. Nic tu do siebie bowiem nie pasuje, zeznania świadków wzajemnie się wykluczają, a najmniej wiarygodna jest historia opowiedziana przez Tate. Tyle tylko, że żeby postawić jej zarzuty, śledczy muszą udowodnić jej winę. A to już nie jest takie proste.
Nie ma bowiem żadnych dowodów, że Tate tego nie zrobiła, ale nie ma też żadnych na potwierdzenie, że jest za morderstwo odpowiedzialna. Jednak jej wersja wydarzeń jest wysoce nieprawdopodobna, opowiada bowiem śledczym o tajemniczej kobiecie imieniem Helen Jones, która w trakcie firmowego przyjęcia pracowników banku, chciała popełnić samobójstwo. Rozmowa z Tate rzekomo ją od tego odwiodła, po czym kobiety wspólnie wyszły z budynku. Następnego dnia owa kobieta miała zadzwonić do Helen z prośbą o wprowadzenie jej do biurowca, gdzie ponoć zgubiła cenny kolczyk. I tu już opowieść rwie się, bowiem Helen raz jest pracownikiem londyńskej firmy zlokalizowanej w budynku, raz już nie jest, niby posiada przepustkę, ale jej nie posiada. To tylko kilka niepokojących faktów, które powinny powstrzymać Tate przed wejściem do biurowca. Chyba że … Helen nigdy nie istniała.
Zagwarantować mogę tylko tyle, że niezależnie od tego, ile potencjalnych scenariuszy i rozwiązań wymyślicie, z pewnością nie zgadniecie, co szykuje autorka. To właśnie to zaskoczenie, nieustanne należy dodać, zmienia przeciętną dość książkę w taką, którą długo zapamiętamy. Powieść angażuje nas od pierwszych stron i budzi skrajne emocje wobec bohaterów, choć nasz stosunek do kolejnych postaci zmienia się wraz z czytanym tekstem. Spektakularne zakończenie jest prawdziwą wisienką na torcie i nagrodą dla nas, pozwalającą nareszcie poznać motywy działania poszczególnych bohaterów. Z pewnością koło tej pozycji nie można przejść obojętnie.
Samobójstwo można popełnić na dziesiątki sposobów. Do tych najczęściej występujących zalicza się połknięcie tabletek czy podcięcie sobie żył. Są też takie osoby, które kończą swoje życie wieszając się. Nieliczne skaczą z wysokości, być może dlatego, że wizja siebie z paraliżem bądź innymi urazami, jest gorsza niż śmierć.
Są jednak tacy, którzy na miejsce samobójstwa...
Czy może istnieć zabójstwo doskonałe? Teoretycznie wydaje się, że nie, bowiem nie ma ludzi nieomylnych, więc prędzej czy później zabójca może popełnić błąd. Pytanie tylko brzmi, ile ludzi wcześniej musi zginąć, by można było wpaść na trop? Działania seryjnych morderców pokazują, że niekiedy tych ofiar może być dużo, a wykrycie sprawcy niestety wynika raczej ze splotu różnego rodzaju okoliczności. Sukcesu zatem wcale nie można przypisać śledczym, ale losowi.
A jak jest w przypadku Rzeźnika znad Odry? Ten wyjątkowo okrutny, sadystyczny wręcz morderca został uznany za jednego z najbardziej brutalnych seryjnych morderców w najnowszej historii Polski. Policja ściga go od 2013 roku, niestety bez rezultatu, ani na krok nie przybliżając się do jego wykrycia. Morduje on wzdłuż rzeki, od której wziął swój przydomek. Najgłośniejsze z jego zabójstw miały miejsce w Szczecinie, Oławie czy Głogowie, a choć wygląd zwłok zmienia się, wskazując na to, że morderca eksperymentuje, a jego fantazja się rozwija, to jednak policja nie ma żadnego punktu zaczepienia. Nie ma śladów, nie ma motywów, nie ma teoretycznie niczego, co łączyłoby ofiary – są to zarówno kobiety, jak i mężczyźni, o różnym wyglądzie, w różnym wieku i różnym statusie społecznym.
Nic zatem dziwnego, że powołana została specjalna komórka do ujęcia Rzeźnika, na czele której stoi Karolina Siarkowska. Tym razem działać ona będzie ramię w ramię z Olgierdem Paderbornem, a współpraca ta podszyta będzie mocnym przyciąganiem. I to nie tylko w jego transcendentalnym wymiarze, ale jak najbardziej fizycznym, cielesnym nawet. W śledztwie pojawia się też wątek Piotra Langera i to w dość niecodziennych okolicznościach. Langer twierdzi bowiem, że porwana została Nina Pokora, jedna z najlepszych oficerek CBŚP, prywatnie była żona Paderborna. Wiadomo tylko tyle, że oficjalnie przebywa na zwolnieniu lekarskim i nie ma z nią kontaktu, ale Langer twierdzi, że wspólnie rozwiązywali sprawę Rzeźnika, a Nina trafiła na jakiś trop. Czy mężczyźnie, który powie prawdę tylko wówczas, kiedy się pomyli (a nigdy się nie myli) można zaufać? Czy rzeczywiście Nina została porwana? Czy ma coś wspólnego ze znalezionym przez Siarkowską i Paderborna ciałem?
Na te wszystkie pytania odpowiedzi będziemy szukać w książce pt. „Paderborn”, autorstwa Remigiusza Mroza. Opublikowana nakładem wydawnictwa Czwarta Strona książka pokazuje, że nie tylko Chyłka jest wdzięcznym tematem, ale również jej współpracownicy. Nie trzeba jednak sięgać po wcześniejsze książki autora, by dać się porwać tej najnowszej (choć zapewne większość zrobi to po zakończeniu lektury). To nie tylko powieść dla miłośników Mroza i serii o Chyłce, ale również dla tych, którzy cenią sobie doskonale napisane kryminały z mocno zarysowaną nutką psychologiczną i elementami zaskoczenia.
Tu, pomijając pytanie, czy zbrodnię tę popełnił Rzeźnik czy może Piotr Langer, mamy również wątek związany z astrologią. Być może to bowiem nie policja, ale podcasterka, autorka „Sekcji Zbrodni” odkryła związek, choć nieoczywisty, pomiędzy morderstwami. Coś, co policja przeoczyła i coś, co obciąża Langera…
Książka trzyma w napięciu od chwili jej rozpoczęcia, a wyjątkowo plastyczne opisy tortur stosowanych wobec ofiar nie tylko przykuwają naszą uwagę, ale również pozwalają zadać sobie pytania o granice człowieczeństwa. Autor pokazuje również w jaki sposób funkcjonuje nasza psychika i co człowiek jest w stanie zrobić, by przeżyć. W książce do głosu dochodzą pierwotne mechanizmy, dzięki którym człowiek jest zdolny wyrządzić sobie krzywdę po to, by ostatecznie – jak mu się wydaje – przeżyć. Niezwykle frapującej fabule, zawikłanej na tyle, że nieustannie wysuwamy błędne wnioski, towarzyszą cięte riposty i czarny humor. Boże być on sposobem radzenia sobie z traumatycznymi widokami, ale również sprawia, że bohaterowie są na tyle charakterystyczni, że zapadają w pamięć.
Czy może istnieć zabójstwo doskonałe? Teoretycznie wydaje się, że nie, bowiem nie ma ludzi nieomylnych, więc prędzej czy później zabójca może popełnić błąd. Pytanie tylko brzmi, ile ludzi wcześniej musi zginąć, by można było wpaść na trop? Działania seryjnych morderców pokazują, że niekiedy tych ofiar może być dużo, a wykrycie sprawcy niestety wynika raczej ze splotu...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Zbliża się majowy długi weekend, więc wiele osób myśli o wyjeździe. Nie musi to być ani daleka ani długa podróż, by odrywając się od codzienności, rutynowych obowiązków czy problemów zawodowych, prawdziwie wypocząć. W zależności od tego, jakie są nasze preferencje, możemy wybrać wizytę w polskich miastach, albo zagraniczne wojaże. Przy czym te drugie wcale nie muszą być ani bardzo drogie, ani bardzo wyczerpujące.
Przekonuje nas o tym Anna Konecka, podróżniczka i influencerka podróżnicza, która chętnie dzieli się z nami swoimi poradami dotyczącymi podróżowania (a szczególnie taniego podróżowania), miejsc wartych zobaczenia czy regionalnych specjałów, które warto skosztować. O tym, gdzie poza granice Polski warto wybrać się na weekend przeczytać możemy w jej książce pt. „Europa City Break”, opublikowanej nakładem wydawnictwa Bezdroża. Ten wypełniony przepięknymi zdjęciami przewodnik zawiera trzydzieści pomysłów na weekend pełen wrażeń, a przy tym taki wyjazd, który nie zrujnuje naszego domowego budżetu. To zbiór propozycji nie tylko dla tych, którzy pakują się regularnie i wyruszają w świat, ale również dla takich osób, które mają obawy przed tym, by gdzieś samotnie się wybrać, które nie mogą zdecydować się na dany kierunek czy atrakcje warte zobaczenia.
Obszerny wstęp to właściwie jedna część książki, stanowiąca poradnik dotyczący taniego podróżowania. Znajdziemy tu bowiem wskazówki dotyczące tego, jak szukać tanich lotów (czy wiedzieliście, że tańsze bilety możecie znaleźć wówczas, kiedy korzystacie z przeglądarki w trybie incognito?), wyjaśnienie dlaczego tanie linie są tanie, a także porady, jakie miejsce w samolocie wybrać. Poza tym autorka zamieszcza szereg informacji związanych z nieprzyjemnymi sytuacjami, które – jak to w życiu bywa – mogą zdarzyć się każdemu. Dowiemy się zatem, kiedy należy się odszkodowanie za opóźniony lot, autorka radzi wykupienie ubezpieczenia podróżniczego i wyrobienie Europejskiej Karty Ubezpieczenia Zdrowotnego.
Właściwa część książki, to już trzydzieści propozycji miejsc idealnych do spędzenia weekendu pełnego wrażeń i wybrania takich atrakcji, które lubimy. Autorka wśród swoich propozycji miejsc wartych zobaczenia wybrała m.in. Oslo, Sztokholm, Edynburg, Londyn, Kopenhagę, Amsterdam, Berlin, Ateny, Dubrownik czy Barcelonę. Wszystkie te propozycje miast czy wysp w Europe są doskonałym pomysłem na city break, czyli wyjazd weekendowy, zarówno samodzielny, z partnerem czy w większej grupie. W opisie każdego polecanego miejsca znajdziemy punkty i atrakcje, które warto zobaczyć, informacje w pigułce o języku, walucie danego miejsca oraz potrzebnych dokumentach, Dowiemy się również, jak wygląda dojazd do danej miejscowości lub wyspy, jak dostać się z lotniska czy dworca do centrum, a także jak działa komunikacja miejska. Anna Konecka radzi ponadto, gdzie zdecydować się na wykupienie noclegu (w jakich dzielnicach), jakich potraw warto w danym miejscu spróbować, a także jak wygląda nocne życie.
Zdecydowanym atutem książki jest doświadczenie autorki i fakt, że sama przetestowała większość rozwiązań, a także spróbowała polecanych pyszności. Dobór destynacji charakteryzuje różnorodność, dzięki czemu każdy może znaleźć coś dla siebie. Z kolei piękne zdjęcia tylko zachęcają do tego, by natychmiast zasiąść do komputera i wyszukać lot. I wcale nie trzeba „wsiąść do pociągu byle jakiego”, bo z Anną Konecką doskonale wiemy, jak się poruszać po danym mieście. Jedyne ryzyko wyruszenia w swoją pierwszą podróż z książką jest tylko takie, że już się nie zatrzymamy …
Zbliża się majowy długi weekend, więc wiele osób myśli o wyjeździe. Nie musi to być ani daleka ani długa podróż, by odrywając się od codzienności, rutynowych obowiązków czy problemów zawodowych, prawdziwie wypocząć. W zależności od tego, jakie są nasze preferencje, możemy wybrać wizytę w polskich miastach, albo zagraniczne wojaże. Przy czym te drugie wcale nie muszą być ani...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Wszyscy pamiętają chyba kultowy serial „Archiwum X”, zajmujący się niewyjaśnionymi sprawami, gdzie sceptycyzm łączył się z wiarą w nadnaturalne zjawiska. W Polsce, tajny zespół do spraw przestępstw niewykrytych, zwany powszechnie Archiwum X , nie zajmuje się co prawda kosmitami, ale rozwikływaniem zbrodni, w sprawie których śledztwa zostały umorzone ze względu na niewykrycie sprawcy. Dysponując współczesną wiedzą i nowymi technikami, niejednokrotnie rzeczywiście udaje się rozwikłać zbrodnie nawet przed wielu lat, choć najczęściej nie ma w tym elementu zaskoczenia – śledczy ze świeżym spojrzeniem są w stanie wyłapać luki i niedociągnięcia w prowadzonych wcześniej przez kogo innego sprawach.
Taka niewyjaśniona jest też sprawa zniknięcia Jacka Malinowskiego, nastolatka, który wyszedł do baru, choć w tym czasie miał spotkać się z ojcem i pomóc mu przy sprzątaniu prowadzonej przez rodzinę knajpy i … nigdy nie wrócił. Jego motocykl został znaleziony przy drodze, ale on sam zniknął. Prowadzone dochodzenie nigdy nie przyniosło rezultatu, podejrzewano, że ofiara prawdopodobnie zginęła w wypadku. Ten, kto go potrącił wrzucił ciało do nowopowstałej pokopalnianej zapadliny i tym sposobem pozbył się ewentualnie obciążających go dowodów zbrodni.
Miasteczko, usytułowane w pobliżu kopalni w Wapnie wydaje się być przeklęte. Niemal pół wieku temu, w 1977 roku, ziemia zaczęła się tam zapadać, pochłaniając domy, garaże i pozostały dobytek ludzi. Cudem tylko nikt nie zginął, ale od tamtej pory mieszkańcy siedzą jak na bombie. Co jakiś czas pojawiają się nowe zapadliny. Jedno z zapadlisk, spora wyrwa ziemi, powstała nieopodal domu Mieczysława Kołczyńskiego około dwóch tygodni przed zaginięciem osiemnastolatka ze Żnina. Ten sam Kołczyński zeznawał w sprawie Malinowskiego, widział bowiem pewien samochód nieopodal porzuconego motoru.
O dwudziestu latach, przed śmiercią, Kołczyński zmienia jednak swoje zeznania. Czy ma to znaczenie dla sprawy, której akta od jakiegoś czasu wertowała komisarz Maria Herman z Archiwum X? Zmagająca się z własnymi demonami policjantka próbuje za wszelką cenę dojść do tego, co tak naprawdę stało się w miasteczku. Ale, jak to w zamkniętych społecznościach bywa, wszyscy tu nabierają wody w usta, a śledztwo właściwie cały czas kręci się wokół konfliktu dwóch rodzin. I fakt, że zaginiony jest bratem obecnego pierwszego zastępcy komendanta powiatowego policji w Żninie, również nie ma tu nic do rzeczy. No, może jedynie to, że komendant, a także jego ojciec, lepiej dogadują się z partnerem Herman, podkomisarzem Olgierdem Borewiczem, przebywającej oficjalnie na zwolnieniu lekarskim. Nieoficjalnie natomiast Borewicz prowadzi własne śledztwo, które nieoczekiwanie zaczyna wiązać się z tym, prowadzonym przez Archiwum X.
Nikt bowiem nie wie, że podkomisarz dorabia na boku, a jego interes całkiem nieźle prosperuje. Prowadzi on klub swingersów, a w ostatnim czasie bardzo dochodowymi jego członkami było małżeństwo lekarzy Ciesielskich. Tyle tylko, że nagle zniknęli likwidując nawet własne gabinety i rezygnując z pracy na etacie. Czy pozostali swingersi mogą się obawiać ich niedyskrecji? Co się stało, czego boją się Ciesielscy?
Na te wszystkie i na wiele innych pytań odpowiemy dzięki niezwykle emocjonującej książce Roberta Małeckiego pt. „Zapadlina”, opublikowanej nakładem Wydawnictwa Literackiego. Książka jest trzecim już tomem cyklu o funkcjonariuszach Archiwum X, który wciąga nas w wir niewyjaśnionych spraw z przeszłości. Okazuje się, że ludzie niechętnie chcą do nich wracać, choć są bliscy ofiar, którzy w końcu chcą poznać prawdę. To prawdziwa gradka nie tylko dla miłośników kryminalnych historii, ale i dla wszystkich ceniących sobie dobrze napisane i pełne napięcia powieści. Mimo iż trudno jest nam zbliżyć się do głównych bohaterów, szczególnie Herman jest emocjonalne niedostępna, to jednak zarówno intrygująca fabuła, jak i wartko tocząca się akcja, pozwalają o tym zapomnieć i z zaangażowaniem śledzić rozwój wydarzeń, szykując się przy tym na nieoczywiste rozwiązania i zaskoczenia.
Wszyscy pamiętają chyba kultowy serial „Archiwum X”, zajmujący się niewyjaśnionymi sprawami, gdzie sceptycyzm łączył się z wiarą w nadnaturalne zjawiska. W Polsce, tajny zespół do spraw przestępstw niewykrytych, zwany powszechnie Archiwum X , nie zajmuje się co prawda kosmitami, ale rozwikływaniem zbrodni, w sprawie których śledztwa zostały umorzone ze względu na...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Starożytny Egipt jest uznawany za jedną z największych i najstarszych cywilizacji świata, której początki sięgają 3100 roku p.n.e. Mimo tego, iż Egipcjanie nie dysponowali zaawansowaną technologią czy współczesną wiedzą, to jednak sporo im zawdzięczamy w sferze wynalazków i odkryć, a także budownictwa.
Dziękować możemy Egipcjanom nie tylko za wynalezienie papirusu, który z dzisiejszej perspektywy stanowi kamień milowy w rozwoju cywilizacyjnym. Przypisuje się im jedne z najstarszych odkryć astronomicznych. To oni wynaleźli pierwszy zegar słoneczny, liczydło, wagę i studnię, opracowali też skuteczną metodę balsamowania zwłok. Osiągnięcia starożytnego Egiptu można mnożyć, dlatego warto dowiedzieć się czegoś o życiu mieszkańców tej niezwykłej pod każdym względem krainy.
Swego rodzaju podróż do przeszłości, by poznać prawdę o codziennym życiu mieszkańców starożytnego Egiptu odbędziemy dzięki fenomenalnej książce pt. „Co wolisz? Starożytni Egipcjanie”, opublikowanej nakładem wydawnictwa Znak. Dzięki tej adresowanej do młodych czytelników pozycji będziemy mogli przeżyć niezapomnianą przygodę, a atrakcyjna szata graficzna i nieszablonowy sposób przedstawienia wiedzy sprawia, że chłonąć będziemy informację na temat starożytnego Egiptu, jednocześnie wszystko zapamiętując. Książkę tę mogą wykorzystać na swoich lekcjach nauczyciele historii – zapraszając uczniów do przeżycia przygody z pewnością zaciekawią tematem, a kto wie, być może odkryją w uczniach prawdziwą pasję?
Z książki dowiemy się, jak to się zaczęło, czyli w jaki sposób Egipcjanie wykorzystali Nil, skupiając wokół niego życie. Zastanowimy się też, czy wolimy być potężnym i bogatym faraonem czy raczej nosicielem sandałów całującym jego stopy. Jeśli wybierzemy funkcję faraona, „najgrubszej ryby staroegipskiego świata” przekonamy się, że faraon nie tylko leżał i pachniał, ale przede wszystkim miał sporo obowiązków na głowie, a niektóre z nich wcale nie były przyjemne. Pomijając długą listę zadań, musiał być on świadomy, że zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie na niego czyhał, gotów wbić mu przysłowiowy nóż w plecy. Za przykład podać można Ramzesa III, przeciwko któremu spiskowała nawet jego żona. Jeśli jednak stwierdzimy, że bycie faraonem wcale nie jest przyjemne, zawsze możemy zostać nosicielami sandałów. Co prawda do naszych obowiązków będzie wówczas należało mycie i całowanie stóp faraona (fuj!), ale za to będziemy mieć dach nad głową i posiłek, a przede wszystkim, nikt nie będzie dybał na nasze życie.
Jeśli żadna z tych funkcji nam nie odpowiada, możemy rozważyć etat mistrza mumifikacji bądź znawcy hieroglifów. Na tego pierwszego wykształcimy się dzięki książce, bowiem znajdziemy w niej krótki kurs robienia mumii. Niestety nauka hieroglifów trwać będzie znacznie dłużej, bowiem symboli zwanych właśnie hieroglifami skryba musiał umieć zapisać ponad siedemset. Ewentualnie możemy też podjąć decyzję, czy grobowce wolimy budować czy też je okradać, tyle tylko, że w tym drugim przypadku złapanie byłoby dość problematyczne i bolesne. W Egipcie obowiązywały bowiem surowe kary i możliwe, że (w najlepszym przypadku) obito by nas kijami, bądź (jeśli mamy pecha) obcięto by nam mieczem ręce i uszy.
W ramach „egipskiego bonusu” poznamy też kilka sekretów faraonów, uważanych za potomków bogów. Cieszyli się oni absolutnym autorytetem i nikogo nie dziwiły nawet ich najbardziej absurdalne pomysły, jak na przykład ten, na który wpadł Amenhotep III, który dla żony kazał wykopać potężne jezioro czy pomysł króla Pepiego II, który nienawidził much i trzymał koło siebie wysmarowanych miodem niewolników, żeby owady leciały właśnie do nich.
To tylko kilka z wyborów, których będziemy dokonywać w ramach lektury i zaledwie garść informacji bonusowych. Po więcej zdecydowanie warto sięgnąć do książki, która nie pozwala nam się od siebie oderwać, przyciągając swobodnym stylem, poziomem dostosowanym do potencjalnego czytelnika, a przy tym naprawdę sporą dawką wiedzy, którą mimowolnie nabywamy. Nic zatem dziwnego, że po skończeniu tej części, natychmiast chcemy sięgnąć po tom poświęcony wikingom (jeśli oczywiście jeszcze tego do tej pory nie zrobiliśmy).
Starożytny Egipt jest uznawany za jedną z największych i najstarszych cywilizacji świata, której początki sięgają 3100 roku p.n.e. Mimo tego, iż Egipcjanie nie dysponowali zaawansowaną technologią czy współczesną wiedzą, to jednak sporo im zawdzięczamy w sferze wynalazków i odkryć, a także budownictwa.
Dziękować możemy Egipcjanom nie tylko za wynalezienie papirusu, który...
Niezapowiedziany spadek to coś, o czym marzy wiele osób. Szczególnie, jeśli spadkiem nie są długi, ale domek w lesie. Jeszcze lepiej, jeśli ten dom jest całkiem stylową rezydencją, las nie jest głęboki, a miejsce wysoce interesujące, bowiem nieopodal nadmorskiej miejscowości wypoczynkowej. Czy można chcieć więcej od życia? Ilu z nas, dla takiego spadku, byłoby w stanie zaakceptować nawet … trupa?
Nina Rawicz tak naprawdę nie chciała żadnego spadku, nawet nie przypuszczała, że pracodawczyni mogłaby jej coś zapisać. Dla niej Lula była nie tylko osobą, dla której pracowała, ale i przyjaciółką oraz najbliższą osobą. To pod jej opiekuńczymi skrzydłami, u boku jej rodziny znalazła wreszcie prawdziwy dom i miłość, której nie miała dorastając. Kiedy Nina zjawiła się w Niemczech, bez niczego poza dyplomem z polonistyki i tytułem opiekuna osób starszych, tak naprawdę chciała tylko pracować i godnie żyć. Poznanie Luli niedługo po tym, jak rozpoczęła pracę domu starości, było tym zrządzeniem losu, którzy niektórzy uważają za kamień milowy w życiu. I faktycznie, Nina nie tylko została opiekunką chorującej na stwardnienie rozsiane Luli, ale też szybko stały się sobie bliskie, a dziewczyna wypełniła wolne miejsce w sercu starszej pani, która skrycie tęskniła za córką. Doczekała się jednak trzech synów, którzy również darzyli szacunkiem opiekunkę matki i to do tego stopnia, że kiedy rodzicielka przepisała Ninie dom w Polsce, przy osadzie Zapadłe, niedaleko Ustki, ci nie zgłaszali żadnego sprzeciwu.
Dom miał być stary i do częściowego remontu, ale Lula zdołała częściowo go zmodernizować. Jednak niezależnie od tego, co już zrobiła, odziedziczona ruina i tak wywołała u Niny szok. Ale ten powiązany z zachwytem i natychmiastową miłością do domu. Jej pierwszego, własnego. Jednak w najgorszych koszmarach Nina nie przypuszczała, że już pierwszej nocy w nowym domu pojawi się włamywacz. A już na pewno nie przypuszczała, że ów zbir zejdzie z tego świata w czasie krótszym, niż zajęło mu dostanie się do domu. Wszystkiemu winna była oczywiście zniszczona balustrada i lekko nadgniłe schody, wcale nie Nina podskakująca szaleńczo i okutana kołdrą. Sęk w tym, że kiedy w końcu zjawia się policja, jeden z funkcjonariuszy, nabiera przekonania o winie Niny. I – jakby całkowicie zapominając o domniemaniu niewinności – tak kieruje rozmową, by jeszcze bardziej pogrążyć dziewczynę.
Jeśli komuś wydaje się, że to całkiem sporo problemów, jak na jedną młodą dziewczynę, to się myli – Nina jak widać ma wyjątkową zdolność do przyciągania problemów, bowiem okazuje się, że w domu znaleziono różne dziwne ślady wskazujące na to, że mógł być już wcześniej miejscem przestępstwa, a na dodatek dochodzi do kolejnego włamania. Czy to jakiś spisek przeciwko dziewczynie? A może w domu Uklejów ukryte są skarby? Bo przecież ta czarna seria wydarzeń, nie może być dziełem przypadku. Sprawę rozwiązać będzie próbowała nie tylko Nina, ale też jej dwie najlepsze przyjaciółki z rozbuchaną wyobraźnia, czyli Agata Bunc, autorka poczytnych kryminałów oraz Zuza Lewicka, tworząca pikantne powieści, przy których można się zarumienić. Trzy Gracje, jak same siebie nazywają kobiety, mocno namieszają nie tylko w śledztwie, ale też spokojnym życiu okolicznych mieszkańców. Nie mówiąc już o tym, że spędzą sen z powiek lokalnych funkcjonariuszy, a szczególnie sierżanta Straszewicza.
Jak zakończy się ta historia? Czy trzy Gracje wyjdą z tego bez szwanku? A kto wie, może nawet ta makabryczna historia będzie miała pewne pozytywne (miłosne) oblicze? Przekonamy się o tym dzięki lekturze niezwykle wciągającej komedii kryminalnej pt. „Tajemnica domu Uklejów”. Opublikowana nakładem wydawnictwa SQN książka autorstwa Anety Jadowskiej, to prawdziwa gratka zarówno dla miłośników komedii, jak i kryminałów, a już na pewno dla wielbicieli doskonale napisanych książek okraszonych (poza trupami) wielką dawką humoru (niekiedy czarnego).
Frapującej i – początkowo mogłoby się wydawać schematycznej – fabule towarzyszy mnóstwo zaskoczeń. I to nie tylko z tych związanych z rozwojem akcji, ale przede wszystkim z bohaterami, którzy zostali rewelacyjnie wykreowani i obdarzeni indywidualnymi cechami. I tak, jak pewien przystojny strażak podbił moje serce od razu, tak zrobiły to też trzy Gracje. I wiem na pewno, że z niecierpliwością będę wyczekiwała kolejnego tomu powieści!
Niezapowiedziany spadek to coś, o czym marzy wiele osób. Szczególnie, jeśli spadkiem nie są długi, ale domek w lesie. Jeszcze lepiej, jeśli ten dom jest całkiem stylową rezydencją, las nie jest głęboki, a miejsce wysoce interesujące, bowiem nieopodal nadmorskiej miejscowości wypoczynkowej. Czy można chcieć więcej od życia? Ilu z nas, dla takiego spadku, byłoby w stanie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Z roku na rok lawinowo rośnie liczba rozwodów. Skraca się również średni czas trwania małżeństw, a równe czynniki sprawiły, że wiele par już nawet nie chce walczyć o związek, tylko od razu decyduje się na rozstanie. Dzieje się tak między innymi dlatego, że omamieni bajkami i miłosnymi historiami uwierzyliśmy, że miłość trwa wiecznie, a jej kulminacją jest małżeństwo lub spłodzenie dziecka. Tyle tylko, że dla wielu jest to właśnie koniec tej słodkiego okresu, kiedy ona jeszcze chce, a on może. Z dnia na dzień do takiego związku wkracza codzienność, zmęczenie, problemy, a wszystko to skutecznie zabija chęć bycia z drugim człowiekiem. I wówczas, trzeba zdecydować – czy pracujemy nad związkiem czy też go kończymy. Możemy ewentualnie z różnych pobudek w nim tkwić męcząc się każdego dnia, ale część par podejmuje jednak decyzję, by zawalczyć o siebie wzajemnie, o bycie razem. Te pary właśnie, prędzej czy później mogą trafić do gabinetów na terapię par.
Jak wygląda taka terapia? Jakie pary najczęściej trafiają na terapię? Z czym się zmagają? Czy terapia pomaga? Te i inne kwestie możemy rozstrzygnąć dzięki książce pt. „Terapeuci par. Historie z gabinetów”, autorstwa Marty Szarejko. Opublikowana nakładem wydawnictwa Literackiego książka, to niezwykle emocjonująca lektura nie tylko dla tych, którzy odczuwają konieczność pracy nad własnym związkiem, którzy przeżywają kryzys, ale również dla tych, którzy chcą zadbać o swój dobrostan, bo choć jest dobrze, to wiedzą, że może być jeszcze lepiej. To również wciągająca lektura dla socjologów, psychologów i innych psychoterapeutów, którzy mogą się zainspirować, przyjąć inną perspektywę bądź zobaczyć, jak pracują ich koledzy.
Książka podzielona jest na czternaście rozdziałów, czyli czternaście wywiadów z terapeutami – czy to pracującymi w parze czy samodzielnie. Każdy z tych rozdziałów posiada inny tytuł – motyw przewodni, który pojawia się w wywiadzie, zaś różnorodność psychoterapeutów, ich temperamentów, podejść sprawia, że kolejne rozdział niezmiennie wciągają i inspirują – zarówno do pracy nad sobą, jak i nad własną relacją. Przeczytamy zatem między innymi o tym, co się dzieje z parą zanim trafi do gabinetu (przez długi czas ma nadzieję), po co tak naprawdę przychodzą, w jaki sposób dobieramy się w pary i czym jest postawa zaciekawienia drugim człowiekiem. Zastanowimy się też, po co właściwie łączymy się w pary, dlaczego dziś wolimy unikać trudu i mamy małą tolerancję na różnice. W książce poruszone zostały również takie tematy, jak sposoby radzenia sobie z brakiem kontaktu emocjonalnego, bliskość, zaciekawienie drugą osobą. Dowiemy się też, dlaczego pary tak szybko się rozstają, czy można kogoś kochać bez zaciekawienia tą osobą, ale również dlaczego brak empatii może być dużym problemem w związku. Poznamy również „techniczne szczegóły” pracy terapeuty par i uzyskamy odpowiedzi na tak nurtujące kwestię, jak to, co jest porażką dla terapeuty par, czy taki zawód przeszkadza czy pomaga w życiu prywatnym, a także czy praca we dwoje jest łatwiejsza i co wnosi do terapii.
Lektura książki nie tylko pozwala podjąć nam decyzję co do ewentualnego podjęcia terapii, ale uwrażliwia nas na drugiego człowieka, na nasze potrzeby, ale również na jakość komunikacji z drugim człowiekiem. Pozwala również zrozumieć, że relacja potrzebuje bliskości, zaciekawienia, ale też dbałości o bliską nam osobę, przy jednoczesnym zachowaniu swojej indywidualności. Z kolei dla osób myślących o psychoterapii w kontekście zawodowym, może pomóc podjąć decyzję o wyborze drogi zawodowej.
Z roku na rok lawinowo rośnie liczba rozwodów. Skraca się również średni czas trwania małżeństw, a równe czynniki sprawiły, że wiele par już nawet nie chce walczyć o związek, tylko od razu decyduje się na rozstanie. Dzieje się tak między innymi dlatego, że omamieni bajkami i miłosnymi historiami uwierzyliśmy, że miłość trwa wiecznie, a jej kulminacją jest małżeństwo lub...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Choć mówi się, że przeciwieństwa się przyciągają, to jednak w prawdziwym życiu nie zawsze tak jest. A jeśli nawet dwie zupełnie różne osoby ulegną chwilowej fascynacji sobą, to pytanie, czy taki związek, w którym ludzi więcej dzieli niż łączy, ma w ogóle sens i szanse na przetrwanie? Zwykle w love story takie historie mają pozytywne zakończenie, a bohaterowie są ze sobą mimo wszystko i ponad wszystko. A jak jest w prawdziwym życiu?
Przekonać się o tym mogą Margo i Tobi, dwoje nastolatków pochodzących z odmiennych światów, mających różne zainteresowania, różne marzenia i plany na przyszłość. Czy mimo tego uda im się znaleźć wspólną płaszczyznę porozumienia? Czy pozwolą sobie, aby zauroczenie przerodziło się w coś więcej? W tę romantyczną historię wciąga nas Irmina Maria w swojej powieści pt. „Dream Lake”. Opublikowana nakładem wydawnictwa HarperYa książka adresowana jest do młodych czytelników w wieku lat –nastu i takie osoby doskonale odnajdą się w przedstawionej przez autorkę rzeczywistości. Przy okazji typowego romansu mamy poruszonych wiele tematów nurtujących współczesnych nastolatków, począwszy od oczekiwań rodziców, poprzez presję otoczenia i mediów społecznościowych, dążenie do sukcesu, różne podejścia do życia.
Przenosimy się nad mazurskie jezioro Marzenie, gdzie po jego dwóch stronach, funkcjonują dwa młodzieżowe osoby. Oferta jednego adresowana jest do komputerowych maniaków i można tu nie tylko poznać języki programowania, ale po prostu korzystać z komputera (i życia) bez kontroli rodziców. Drugi obóz, musicalowy, zrzesza utalentowaną młodzież z całej Polski. O ile na obozie komputerowym panuje raczej swobodna atmosfera, tu ma miejsce ostra rywalizacja. Spośród pięćdziesięciu nastolatków uczestniczących w obozie i ciężko pracujących, jest wybrana garstka, która zdobędzie bilet na Broadway, który w praktyce jest przepustką do kariery.
Margo, czyli Magdalena Rogalska, marzy o tym, by występować. Dlatego ma zamiar skoncentrować się na ciężkiej pracy i zapisać na najwięcej zajęć, by pokazać instruktorom, że jest warta szansy na dalszy rozwój. Bez wątpienia jest typem osobowości scenicznej, a z jej różowymi włosami trudno jej nie zauważyć. Być może dlatego dostrzega ją Tobi, który przyjechał na obóz komputerowy ze stertą książek, które ma zamiar przeczytać oraz z najlepszym przyjacielem Sebastianem. Ten od razu zakochuje się w starszej od niego kobiecie, a licznymi wygłupami próbuje zwrócić na siebie jej uwagę. Inaczej niż Tobi, nieco wycofany i gnębiony przez skłóconych między sobą rodziców. Od lat trzymali go pod kloszem wmawiając mu, że powinien skoncentrować się tylko na nauce. Jednocześnie ograniczali jego dostęp do świata zewnętrznego i samodzielności, sprawując nad nim niemal absolutną kontrolę. Teraz, kiedy się rozwodzą, próbują przeciągnąć go na swoją stronę, może zatem nawet lepiej, że Tobi jest z dala od nich.
Już pierwsze spotkanie Margo i Tobiego jest niezwykłe, pytanie tylko, czy pozwolą się rozproszyć. Przecież dziewczyna przyjechała tu w jasno określonym celu i nie może pozwalać sobie na romanse zamiast ćwiczeń. Musi wygrać, bo ten bilet jest przepustką do innego świata. Tobi zaś nie może pozwolić sobie na związek, nie chce bowiem powielać błędów rodziców. Czy taka opowieść ma szansę na szczęśliwe zakończenie? Przekonamy się o tym dzięki lekturze powieści, od której naprawdę trudno się oderwać. Napisana lekkim językiem historia przyciąga uwagę i angażuje w przeżycia bohaterów, nie tylko pierwszego planu. Zaczynamy uwielbiać zatem pełnego ironii Sebastiana, mającego do siebie i świata duży dystans, a także obozowe koleżanki Margo – Aldonę, Maję i Adę.
Mimo schematycznej fabuły doskonała kreacja postaci i zabawne dialogi nie pozwalają nam się nudzić, zaś rywalizacja w obozie musicalowym jeszcze podgrzewa atmosferę. Na ile luzu zatem sobie w trakcie lektury pozwolimy? A na ile pozwoli sobie Margo?
Choć mówi się, że przeciwieństwa się przyciągają, to jednak w prawdziwym życiu nie zawsze tak jest. A jeśli nawet dwie zupełnie różne osoby ulegną chwilowej fascynacji sobą, to pytanie, czy taki związek, w którym ludzi więcej dzieli niż łączy, ma w ogóle sens i szanse na przetrwanie? Zwykle w love story takie historie mają pozytywne zakończenie, a bohaterowie są ze sobą...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Żyjmy w świecie nadmiaru. Otacza nas mnóstwo rzeczy, sami zresztą dbamy o to, by było ich wokół nas najwięcej. Stały się one bowiem wyznacznikiem naszego materialnego statusu, co więcej, zaczęły nas definiować. Nastały czasy, że możemy podróżować bez większych przeszkód, tyle tylko, że niekiedy te podróże zamieniają się w galop, by zobaczyć wszystkie pozycje na liście. Nie mamy czasu zastanowić się nawet nad tym, co widzimy, a wręcz, co zobaczyć chcemy. Zresztą również podróże stały się źródłem frustracji i elementem kreowania naszego wypoczynku. Nie wypada już bowiem jechać do cioci na wieś czy do Władysławowa, kiedy czekają Seszele, Malediwy czy – coraz modniejszy ostatnio – Dubaj. Nasza postawa wobec życia, ale i w stosunku do siebie stała się w ostatnich latach bardzo roszczeniowa. Coraz więcej mamy pragnień, więc coraz więcej pracujemy, żeby te pragnienia zaspokoić, a jednocześnie jesteśmy coraz bardziej sfrustrowani, kiedy to się nie udaje. Ba, jesteśmy sfrustrowani nawet wtedy, kiedy się udaje, bowiem okazuje się, że nowy dom, wymyślne stroje czy wczasy w ciepłych krajach nie zapełnią pustki w naszym sercu i nie przepędzą smutku.
O tym wszystkim, o bodźcach, które do nas docierają i przytłaczają, pisze zajmująco Urszula Sołtys-Para, psycholożka i psychoterapeutka ericksonowska. Jej książka „Przebodźcowani. Szukając siebie w świecie nadmiaru”, opublikowana nakładem wydawnictwa Sensus nie jest typowym poradnikiem – to raczej zbiór rozważań o życiu, wartościach i tytułowym nadmiarze. Autorka próbując zwrócić naszą uwagę na gonitwę, w jaką daliśmy się w ciągnąć, na ciągłą presję, żeby mieć i chcieć więcej, zadaje nam pytania skłaniające do refleksji nad tym, czy warto tak żyć. To książka zarówno dla tych, którzy ją od dawna zastanawiają się nad pustką w swoim życiu, dla tych, którzy w pogoni za dobrami stracili swoje zdrowie, jak i dla tych, którzy czują się niekomfortowo w świecie otaczającego nas nadmiaru i chcą to zmienić.
Książka składa się z dwóch części, z czego w pierwszej przeczytamy o świecie, w którym jest nam wszystkiego za mało, a jednocześnie jest za dużo, zaś w drugiej części zastanowimy się nad tym, jak odpuszczać, jak rezygnować i ograniczać – nasze pragnienia, oczekiwania wobec siebie i otoczenia, a także to, co nas nie rozwija, a zabiera nasz czas. Książkę rozpoczyna ankieta dotycząca poczucia zmęczenia, która pomoże nam zastanowić się nad tym, jak bardzo zmęczeni jesteśmy my – obowiązkami domowymi, zawodowymi, rodzicielskimi, relacjami, oraz innymi rzeczami, jak wakacje, obcy ludzie czy hałas. Przeczytamy jednak nie tylko o zmęczeniu i lekceważeniu swojego ciała, ale o pośpiechu i braku spokoju, o naszych wygórowanych pragnieniach odnośnie stanu posiadania czy przeżyć, ale również samopoczucia w chwili, gdy mamy czegoś za dużo (nie mówiąc już o stanie rozgorączkowania, kiedy mamy po prostu za dużo opcji do wyboru). Autorka pisze również o spełnianiu oczekiwań innych i zmęczeniu życiową rolą, którą odgrywamy, zmęczeniu maskami, które zakładamy. Porusza temat samotności, swego rodzaju „braku połączenia” z innymi (tak, można być samotnym wśród tłumu), tęsknoty oraz relacji i ich jakości. Część druga poświęcona jest odpuszczaniu, spokojnemu życiu i odpowiedzi na pytanie, jak żyć spokojniej i co my sami możemy odpuszczać.
Czytając książkę spostrzegamy, ze zdumieniem, że w dużej mierze jest to książka o nas samych. O naszych bolączkach, nerwowości, naszych dolegliwościach, nawykach i … naszej samotności. Autorka nie ukrywa, że część z tych problemów dotyczy również jej, trudno bowiem niekiedy postawić granice, trudno czasami mniej chcieć. Jedynym ratunkiem jest pamięć o własnych wartościach, tym, co się w życiu liczy i o pielęgnowaniu relacji – niech to będzie naszym drogowskazem na przyszłość w świecie, który będzie przyspieszał coraz bardziej i wypełniał się wciąż nowymi rzeczami.
Żyjmy w świecie nadmiaru. Otacza nas mnóstwo rzeczy, sami zresztą dbamy o to, by było ich wokół nas najwięcej. Stały się one bowiem wyznacznikiem naszego materialnego statusu, co więcej, zaczęły nas definiować. Nastały czasy, że możemy podróżować bez większych przeszkód, tyle tylko, że niekiedy te podróże zamieniają się w galop, by zobaczyć wszystkie pozycje na liście. Nie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Roli środowiska domowego, rodziny, nie sposób nie doceniać w procesie wychowania. To, w jakiej rodzinie wzrastamy, jakie wzorce dają nam rodzice, jakie postawy prezentują, wywiera na nas ogromny wpływ. Czy jednak ten wpływ rodziny jest na tyle silny, że może uczynić z człowieka potwora?
Olga Soboń nie miała szczęścia wychowywać się w kochającej rodzinie, ale też jej historia nie jest tak tragiczna, jak innych porzuconych czy odebranych rodzicom dzieci. Trafiła do domu dziecka i, co dziwne, nikt jej nie adoptował, choć zwykle jeśli chodzi o maluchy, jest duże zainteresowanie. Mimo iż w szkole była popychadłem, a wychowanie w bidulu stało się pretekstem do jej znieważania, to w domu dziecka trafiła na cudownych opiekunów, którzy stworzyli jej najlepsze w jej sytuacji środowisko do dorastania. Z kolei w szkole dostrzeżono jej talent językowy, kontynuowała zatem naukę na studiach lingwistycznych, zostając tłumaczką języka angielskiego i niemieckiego. Biorąc pod uwagę, że spotkała też cudownego człowieka, Maurycego, za którego wyszła za mąż, a wspólnie wybudowali nowoczesny pod Krakowem, można powiedzieć, że miała prawdziwe szczęście. Podobnie zresztą jak jej brat, który został odebrany rodzicom będąc już w fatalnym stanie fizycznym, ale adoptowali go ludzie, którzy stworzyli mu wspaniałe warunki do dorastania, a ich śmierć była potężnym ciosem. A przynajmniej Arek tak twierdzi… Maurycy, uznany anestezjolog, zgodził się, by chłopak z nimi zamieszkał, co więcej sam pilnował jego wykształcenia i chłopak, tak jak on, został lekarzem.
Pięć lat temu to wspaniale życie Olgi zawaliło się niczym domek z kart. Krakowem wstrząsnęła fala zaginięć – zniknęły cztery osoby, w różnym przedziale wiekowym, o różnym statusie materialnym, a jedyne co ich łączyło to fakt, że byli pacjentami tej samej kliniki. Tej, w której pracował Maurycy. Tylko jeden z zaginionych się odnalazł, choć lepiej by było dla żony Michała Malczyka, żeby nie wrócił. Stał się bowiem cieniem siebie, a z powodu długotrwałego niedotlenienia, nie miał władzy w kończynach, nie mówił, nie załatwiał się samodzielnie. Mimo iż nie wystosowano oficjalnego oskarżenia, podejrzenia padły na Maurycego. Tym bardziej, że mężczyzna zniknął.
Na Olgę wylała się fala nienawiści, odwrócili się od niej niemal wszyscy znajomi, wielokrotnie niszczono elewację jej domu, a na drzwiach pojawiły się niewybredne napisy. Teraz, po pięciu latach, kobieta doszła już do siebie psychicznie, choć nadal wiedzie samotne życie, pracując zdalnie i praktycznie nie opuszczając domu. Wciąż mieszka z bratem, który również prowadzi życie samotnika, skupiając się na pracy. Wszystko jednak wskazuje na to, że koszmar powraca, bowiem żona Malczyka otrzymuje kartkę z wiadomością: „Wróciłem”. Wiadomością napisaną ponoć przez Maurycego.
Czy to możliwe, że Maurycy żyje? Olga, która nigdy nie wątpiła w niewinność męża, zastanawia się, co tak naprawdę dzieje się w klinice. Czy to możliwe, czy winnym był innym lekarz? Czy dziwne zachowanie Arka wskazuje na to, że to on może stać za wszystkimi porwaniami? A może winną jest jej przyjaciółka, pielęgniarka, również tam pracująca? A może to przeszłość próbuje wymierzyć Oldze sprawiedliwość? Wszystkie te domysły będziemy mogli zweryfikować w trakcie lektury książki pt. „Pod dachem z mordercą”, autorstwa Klaudii Muniak. Opublikowana nakładem wydawnictwa Czwarta Strona książka to wstrząsający obraz skrzywionej psychiki szalonego człowieka, stawiającego się ponad Bogiem. Jednocześnie zastanawiamy się, gdzie leżą granice nauki i prowadzimy rozważania nad etyką eksperymentalnych badań. A wszystko to równolegle z zagłębianiem się w fabułę książki, której długo nie możemy rozgryźć w naszym pragnieniu odkrycia prawdy. Konstrukcja książki, oddanie głosu nieznanemu sprawcy, kolejne podejrzane zachowania osób z otoczenia Olgi sprawiają, że nasze typy podejrzanych zmieniają się na bieżąco. Nic nas jednak nie przygotowuje na spektakularny finał! Na zakończenie, które sprawi, że długo podejrzanie będziemy patrzeć na działania lekarzy i … na ludzi których dobrze znamy.
Roli środowiska domowego, rodziny, nie sposób nie doceniać w procesie wychowania. To, w jakiej rodzinie wzrastamy, jakie wzorce dają nam rodzice, jakie postawy prezentują, wywiera na nas ogromny wpływ. Czy jednak ten wpływ rodziny jest na tyle silny, że może uczynić z człowieka potwora?
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toOlga Soboń nie miała szczęścia wychowywać się w kochającej rodzinie, ale też jej...