-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1191
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać451
Biblioteczka
2024-06-01
2024-05-17
Oops…I did it again! Porzuciłam kolejną książkę... Drugą w swoim życiu! Trudno stwierdzić, dlaczego właściwie się uparłam, żeby ją dalej czytać, jeśli już na początku mnie męczyła. To niestety nie jest dobra książka, choć mogła być. Pomysł nie wydawał się najgorszy. Czy oryginalny? Pewnie nie, ale rzadko czytam takie historie, a wprawdzie to nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek cokolwiek czytała o jakichś aniołach, więc pod tym względem może być różnie. Walka o władzę już jednak nie jest czymś zaskakującym, ale zawsze za to dającym solidne podstawy, by wznieść na tym ciekawą fabułę, z intrygami, polityką, walkami. A więc z tym, co wielu w fantasy uwielbia!
Może źle to zabrzmi, ale... widać, że to self. Mam wrażenie, że ta książka ominęła etap „krytyki” albo inaczej – obiektywnej oceny osoby trzeciej. Autor, niestety, wbrew pozorom nie wie najlepiej, bo czasem widzi i rozumie swój tekst inaczej niż faktycznie się prezentuje; inaczej niż odbiera to czytelnik, który nie siedzi mu przecież w głowie. Tu mam wrażenie, że zabrakło tego etapu, w którym ktoś powiedziałby: To nie wygląda dobrze.
Kto pisze, ten wie, albo kto zaglądał czasem na wattpada, to pewnie też zauważył - początkujący autorzy szaleją z imiesłowami przysłówkowymi, bo tak najłatwiej pisać. W Krwi nowych bogów mam wrażenie, że nie ma innych zdań. Oczywiście, wyolbrzymiam, ale jest ich na tyle dużo, że zwracają uwagę i nie robią dobrego wrażenia. Podobnie jak określanie bohaterów po kolorze włosów czy oczu czy powtarzanie tych samych zwrotów i zachowań. Nie byłoby w tym nic złego, bo przecież każdy tak zaczynał, ale no właśnie, zaczynał! A to jest jednak książka wydana, nie powinna więc wyglądać, jakby ktoś niedawno dopiero zaczął uczyć się pisać.
Po drugie odniosłam wrażenie, że ta historia nie ma większego celu, znaczy, toczyła się, ale w sumie to w rytmie „zobaczymy, jak to się potoczy i gdzie nas to zaprowadzi, a do tego czasu, gdy już się to okaże, będzie coś tam się dziać”. W pobocznych wątkach trudno dostrzec jakiś sens - zupełnie nie wiem, po co był Larkin i jego żona, a przecież nawet dostali perspektywę! Cały ten wątek Laveny, a w tym jej ojca, igrzysk, Najwyższego Kapłana, ani mnie nie ciekawił, ani nie przekonywał, ale był kolejną zapchaj dziurą i jedynie poczytnym (dla wielu innych) elementem romantycznym, ale niezbyt potrzebnym. No i ta zbyteczna brutalność. Nie mam nic przeciwko krwawszym opisom, bijatykom, trupom i całej tej reszcie mało przyjemnych rzeczy, ale jednak uważam, że to powinno mieć jakiś – przede wszystkim – sens, a następnie – umiar. Takie umieranie dla samego umierania i przyśpieszenia akcji (bez pchnięcia fabuły do przodu) jest zbyteczne. Zajmuje miejsce, a nie przynosi żadnych korzyści. Tu jednak jest sporo bezsensownych scen walki, a do tego wyglądają niemal identycznie, przez co miałam wrażenie, że przez 274 strony, które przeczytałam, stałam w miejscu.
Nie ma więc tu porywającej fabuły, bohaterów też ciężko polubić – wszyscy są dość bezbarwni, może jakoś Drake czy Aidan się wyróżniają, ale na ilość wprowadzonych tu nijakich postaci wcale trudno było im się wybić. Wrażenie mógłby robić świat. Widać, że autorka miała na niego jakiś pomysł, ale znowu wykonanie zawiodło. Dużo rzeczy nie jest wytłumaczonych. O ile uważam, że czasem pewne rzeczy trzeba zostawić w domyśle, to jednak nie powinno dotyczyć to kwestii, których czytelnik nie może się domyślić. Tu więc świat sobie jest, ale zasady, na jakich wiele elementów funkcjonują, pozostają sekretem. A w konsekwencji tak książka nie oferuje nic, co mogłoby mnie przekonać do jej ukończenia.
Oops…I did it again! Porzuciłam kolejną książkę... Drugą w swoim życiu! Trudno stwierdzić, dlaczego właściwie się uparłam, żeby ją dalej czytać, jeśli już na początku mnie męczyła. To niestety nie jest dobra książka, choć mogła być. Pomysł nie wydawał się najgorszy. Czy oryginalny? Pewnie nie, ale rzadko czytam takie historie, a wprawdzie to nie przypominam sobie, bym...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-13
Książki z serii o Herkulesie Pairot są dobre na każdą okazję – w tym na wyciągnięcie kogoś z dołka czytelniczego. Miałam okropny zastój, ale ta pozycja przerwała moją złą passę. Przeczytałam ją w sumie jeden dzień, początek trochę mnie zmęczył, fabuła się rozkręciła od pojawienia się trupa, ale po zakończeniu wiem, że taki wstęp był potrzebny. Jak już przeczytało się tyle części z tej serii, to można zauważyć pewien schemat budowania fabuły, przez co też całość traci na koniec efekt takiego wow. Niemniej historia jak zwykle nie zawodzi. Zagadka trzyma poziom, jest zagmatwana, podejrzany jest każdy, a zarazem trudno uwierzyć, by ktokolwiek z nich mógł być mordercą. Niezmiennie trzeba tu zwracać uwagę na szczegóły i z pozoru błahe informacje, które później ładnie składają się na rozwiązanie. Sprawcy znów nie zgadłam, ale był moim silnym faworytem – wprawdzie od samego początku, ale postawiłam na „bezpieczniejszą” opcję. No cóż, niesłusznie...
Książki z serii o Herkulesie Pairot są dobre na każdą okazję – w tym na wyciągnięcie kogoś z dołka czytelniczego. Miałam okropny zastój, ale ta pozycja przerwała moją złą passę. Przeczytałam ją w sumie jeden dzień, początek trochę mnie zmęczył, fabuła się rozkręciła od pojawienia się trupa, ale po zakończeniu wiem, że taki wstęp był potrzebny. Jak już przeczytało się tyle...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-12
2024-04-13
2024-04-03
2024-04-05
Nie będę ukrywać, że zdecydowałam się sięgnąć po tę książkę przez tytuł – kojarzył mi się z kryminałem w stylu Agathy Christie. Nie słyszałam o tej pozycji wcześniej, ale chyba podświadomie miałam co do niej jakieś oczekiwania, bo trudno było mi się w nią wgryźć.
Pomysł okazał się naprawdę ciekawy i wykonanie, na szczęście, całkiem sprostało wymaganiom. Zagadka zaczyna się już od pierwszych stron, ale mam wrażenie, że snucie teorii można zacząć znacznie później. Jak zauważyłam, jestem zwolenniczką treściwych kryminałów. Moim zdaniem gatunek zobowiązuje, żeby skupić się przede wszystkim na sprawie, a różnych „ozdobników” powinno być jak najmniej, tzn. w treści powinno się umieszczać tylko to, co jest istotne do rozwikłania tajemnicy. Tutaj jednak tak nie było – sporo jest takich obyczajowych kwestii, fragmentów, które wcale mnie interesowały, a ilość postaci sprawiła, że niemal do końca myliłam nazwiska. Najbardziej jednak nie podobało mi się to, że czytelnik nie wiedział wszystkiego tego, co wiedział już detektyw, czasem rzucano jakimś hasłem, ale go nie odkrywali, co najzwyczajniej utrudniało przewidzenie zakończenia.
Nie będę ukrywać – nie zgadłam rozwiązania, chociaż brałam wcześniej taką możliwość pod uwagę, ale ostatecznie postawiłam na co innego. No cóż, niesłusznie. Ale nie przejmuję się tym zbytnio, bo zgrzyta mi logika pewnego posunięcia, które wszystko napędziło. Nie mogę za wiele powiedzieć, bo byłby to za duży spojler, więc powiem tak - nikt nie rusza kamyka, który może spowodować lawinę, gdy widzi, że już wszystko się chwieje. Ktoś mógłby się ze mną nie zgodzić, powiedzieć „Dla rodziny zrobi się wszystko”, ale mnie taki motyw nie przekonuje. Po prostu nie wybiera się kogoś, kto może Cię pogrążyć. To zupełnie bez sensu.
Ogółem jednak nie jest to zła historia. Problem jest wielowątkowy, łączy się z przeszłością. Autorka naprawdę się postarała, by zbudować tak rozbudowaną zagadkę. Czyta się szybko, bo książka jest krótka, a przy tym styl autorki przystępny, choć mi nie do końca przypadł do gustu. Ale to już indywidualna kwestia. Mimo to całość przeczytałam w dwa dni, spędziłam nad nią miło czas, choć nie jest to dzieło, które będę wybitnie długo wspominać. To dobra pozycja, ale nie na tyle, żeby gorąco ją polecać. Niemniej to „bezpieczna” lektura – raczej nikt nie powinien po niej uznać, że zmarnował czas.
Nie będę ukrywać, że zdecydowałam się sięgnąć po tę książkę przez tytuł – kojarzył mi się z kryminałem w stylu Agathy Christie. Nie słyszałam o tej pozycji wcześniej, ale chyba podświadomie miałam co do niej jakieś oczekiwania, bo trudno było mi się w nią wgryźć.
Pomysł okazał się naprawdę ciekawy i wykonanie, na szczęście, całkiem sprostało wymaganiom. Zagadka zaczyna się...
2024-04-01
Nie podoba mi się, w jakim kierunku autorka zmierza. W kryminałach Agathy Christie podobało mi się, że jest tu krótko, zwięźle i na temat, nie było rozdziałów niepotrzebnych, każdy fragment rozwijał zagadkę i podrzucał wskazówki. Nie było zbędnych zapychaczy ani rozwodzenia się nad jakimiś pobocznymi wątkami. A tutaj niby pierwszy trup pojawił się szybko, ale za dużo było też miłostek, problemów i rozmów bohaterów, których nigdy więcej nie zobaczymy. W serii o słynnym belgilskim detektywie spodziewam się, ależ niespodzianka, detektywa. Zamiast tego prowadzenie śledztwa powierzono innym osobom, a Pairot pojawia się praktycznie na samym końcu, żeby na chwilę wysilić swoje małe, szare komórki i dać czytelnikowi odpowiedzi. Na domiar złego zakończenie niezbyt zaskakujące, może cała ta otoczka, motywy sprawcy dość zagmatwane, ale wytypowanie samego sprawcy już nie takie trudne. Jak dla mnie największe rozczarowanie z wszystkich książek Agathy Christie, które dotychczas przeczytałam.
Nie podoba mi się, w jakim kierunku autorka zmierza. W kryminałach Agathy Christie podobało mi się, że jest tu krótko, zwięźle i na temat, nie było rozdziałów niepotrzebnych, każdy fragment rozwijał zagadkę i podrzucał wskazówki. Nie było zbędnych zapychaczy ani rozwodzenia się nad jakimiś pobocznymi wątkami. A tutaj niby pierwszy trup pojawił się szybko, ale za dużo było...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Nie zastanawiałam się szczególnie nad wyborem tej książki, wyświetliła mi się na legimi, to ją przeczytałam. Nie uważam spędzonego nad nią czasu za stracony, ale nie była to również wybitna pozycja. Pomysł jak zwykle wydawał się ciekawy, ale wykonanie znowu zawiodło. Jeszcze tak w trakcie czytanie tak tego nie odczuwałam, ale na koniec, gdy już znałam całość, pozostał mi niedosyt. Fabuła można powiedzieć, że składa się z dwóch wątków, a przy czym ten dotyczący seryjnego mordercy tak naprawdę jest tylko dodatkiem, mającym zamieszać w głowie czytelnikowi. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie poświęcono temu tak dużo czasu, czemuś, co na zakończenie zostało rozwiązane, jakby na odczep się, no bo trzeba było to skończyć i dać odpowiedź. Moje rozważania w przeważającej mierze dotyczyły tożsamości tego mordercy, by na koniec przekonać się, że tak naprawdę wszystko to było bezsensowne, bo to nie było clue tej fabuły, a ten seryjny morderca jest od początku podany na tacy.
I okej, to też nie byłoby takim okropnym zabiegiem, gdyby nie to, że ta główna oś była do bólu przewidywalna, rozwleczona, zwroty akcji były naciągane i mało zaskakujące, a motywy sprawców jakoś mało przekonujące. Na dodatek wszystko to było okraszone zbyt szczegółowymi opisami, co, jak zauważyłam, jest głównym problemem tego gatunku. Nie wiem dlaczego, ale często pojawiają się tu opisy, co bohater na siebie ubrał, co robił i jak wyglądał. Może przedstawienie takiej „codzienności” ma dodać realności, ale no litości, nie muszę po raz wtóry słyszeć, jaką kto miał sukienkę, jaką bluzę czy że załadowano zmywarkę.
Najbardziej jednak nie podobało mi się tłumaczenie sprawców. Jakby autorka chciała wzbudzić w czytelniku litość, żeby nie oceniali ich tu zbyt surowo. Jakby ich czyny były usprawiedliwione... Problem w tym, że to, co pchnęło sprawców do ich czynów, wcale nie zostało dobrze umotywowane. Jak więc mogłabym zrozumieć ich decyzje, jeśli ich przyczyny ich działań zupełnie mnie nie przekonały?
Nie jest to zła książka, raczej po prostu średnia, więc gdyby się ktoś zastanawiała czy wybrać „Kobietę, która skłamała”, czy coś innego z tego gatunku, to polecam wybrać coś innego, a po tę pozycję sięgnąć, gdy reszta tych dobrych nas zawiedzie.
Nie zastanawiałam się szczególnie nad wyborem tej książki, wyświetliła mi się na legimi, to ją przeczytałam. Nie uważam spędzonego nad nią czasu za stracony, ale nie była to również wybitna pozycja. Pomysł jak zwykle wydawał się ciekawy, ale wykonanie znowu zawiodło. Jeszcze tak w trakcie czytanie tak tego nie odczuwałam, ale na koniec, gdy już znałam całość, pozostał mi...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to