-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1190
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać451
Biblioteczka
2024-05-24
Jedną z oznak inteligencji jest zdolność żartowania na poziomie. Wiadomo bowiem, że poczucie humoru może mieć różne poziomy i odcienie. Niełatwo przekroczyć granicę, być niesmacznym, trywialnym i żenującym. Zwłaszcza jeśli żarty tyczą się np. poważnych społecznych problemów jak życie imigrantów w ośrodku dla uchodźców.
Sztuka ta udała się autorowi powieści „Problemski hotel”. Dmitri Verhuslst spędził bowiem w podobnym ośrodku kilka dni, został bowiem poproszony przez pewne czasopismo o napisanie tekstu o uchodźcach. A gdzie mógłby dowiedzieć się o tym najwięcej jak w takim ośrodku właśnie? Zaowocowało to pomysłem do napisania powieści na ten temat i otrzymaliśmy na ten temat powieść naprawdę rewelacyjną. Autor nie tylko obnaża nieudolność i opieszałość władz w tym temacie. Swoim czarnym i absurdalnym poczuciem humoru przebija swoistą bańkę powagi i dramatu jaki otacza tych ludzi. Pokazuje, że mimo tragiczności losów swoich bohaterów jest w całej tej sytuacji spora doza humoru. I kiedy wydawać by się mogło i jednocześnie oburzyć, że „jak tam można, tak nie wolno, to skandal i nieprzyzwoite” to zastanówmy się na jednym. Czy czasem jedynym mechanizmem obronnym tych ludzi nie jest śmiech? Nawet i przez łzy? A autor znakomicie to uchwycił.
Krótka, treściwa powieść, która na niewielu stronach i w bardzo przewrotny sposób opisuje skomplikowane losy ludzi, których jedynym marzeniem było lepsze życie a pechem, że zostali złapani na drodze do niego. Polecam ogromnie.
Jedną z oznak inteligencji jest zdolność żartowania na poziomie. Wiadomo bowiem, że poczucie humoru może mieć różne poziomy i odcienie. Niełatwo przekroczyć granicę, być niesmacznym, trywialnym i żenującym. Zwłaszcza jeśli żarty tyczą się np. poważnych społecznych problemów jak życie imigrantów w ośrodku dla uchodźców.
Sztuka ta udała się autorowi powieści „Problemski...
2024-05-19
Długo się zastanawiałem czy mam dodać tę książkę do przeczytanych skoro porzuciłem ją w połowie... No już trudno, niech będzie...
Dawno nie przeżyłem takiego rozczarowania. Tak rewelacyjny pomysł zepsuło wykonanie. Moim zdaniem to niesamowicie nudna książka. Próbowałem dać szansę autorowi i mozolnie brnąłem przez kolejne rozdziały ale jednak nie było warto. Lubię klimaty "postapo" ale tu jednak nie było po drodze mi i autorowi.
A pokładałem taką nadzieję w tej powieści....
Długo się zastanawiałem czy mam dodać tę książkę do przeczytanych skoro porzuciłem ją w połowie... No już trudno, niech będzie...
Dawno nie przeżyłem takiego rozczarowania. Tak rewelacyjny pomysł zepsuło wykonanie. Moim zdaniem to niesamowicie nudna książka. Próbowałem dać szansę autorowi i mozolnie brnąłem przez kolejne rozdziały ale jednak nie było warto. Lubię klimaty...
2024-05-19
Po książki wydawnictwa Claroscuro a już zwłaszcza po te autorstwa Siergieja Lebiediewa sięgam w ciemno i jeszcze nigdy się nie zawiodłem. Wiedziałem, że i tym razem też tak będzie aczkolwiek byłem bardzo ciekaw, dotąd czytałem tylko powieści autora a „Tytan” to dla odmiany zbiór opowiadań. Jak żywo byłem zainteresowany jak Lebiediew poradzi sobie z krótką formą a ta wbrew pozorom przecież taka prosta nie jest. I po raz kolejny się nie zawiodłem.
Jedenaście niezwykle klimatycznych opowiadań. Były to swoiste fantasmagorie – historie na pograniczy jawy i snów, pełne złudzeń, fantastycznych wydarzeń, które ciężko objąć rozumem niczym wymyślnych iluzji. Całość sprawia nierealne, tajemnicze, ulotne wrażenie. A czasem wydaje się dziwnym, trochę dusznym, męczącym snem, który z jednej strony ciekawi ale z którego jednocześnie chciałoby się obudzi. Do tego całość napisana pięknym językiem.
Ciężko mi wybrać najlepsze opowiadanie z tego zbioru, wszystkie mnie bowiem zachwyciły. Ale po dłuższym zastanowieniu największe wrażenie zrobiło na mnie chyba „Teraz noc jest jasna”. W nim bowiem autor na dobre zaciera ślady między tym co rzeczywiste a co nie, na ziemi dzieją się niesamowite wydarzenia, których ludzie mogą być jedynie biernymi świadkami, światem zaczyna rządzić metafizyka rodem z koszmaru. Klimat wykreowany przez autora jest niesamowity.
Polecam ogromnie. Mogę pisać o tej książce w nieskończoność ale to ani na chwilę nie przybliży nikomu jej klimatu i nastroju, który moim zdaniem warto poznać. Poza tym czytanie Lebiediewa to czysta rozkosz – budować takie piękne zdania i wymyślać takie historie mało kto potrafi.
Po książki wydawnictwa Claroscuro a już zwłaszcza po te autorstwa Siergieja Lebiediewa sięgam w ciemno i jeszcze nigdy się nie zawiodłem. Wiedziałem, że i tym razem też tak będzie aczkolwiek byłem bardzo ciekaw, dotąd czytałem tylko powieści autora a „Tytan” to dla odmiany zbiór opowiadań. Jak żywo byłem zainteresowany jak Lebiediew poradzi sobie z krótką formą a ta wbrew...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-05
Uwielbiam Emira Kusturicę odkąd piętnaście lat temu obejrzałem po raz pierwszy jego film „Czarny kot, biały kot”. To było moje pierwsze spotkanie z jego twórczością i byłem zachwycony. Potem obejrzałem jeszcze inne filmy reżysera jak „Czas Cyganów” czy „Underground” i uznałem Kusturicę za geniusza. Zarówno pod względem tego jak kręci filmy ale też pod względem tego jakie kręci filmy – zaskakujące, brawurowe, nierzadko absurdalne i groteskowe, chwilami złośliwe i prześmiewcze, ale zawsze niesamowicie inteligentne i dowcipne. Polubiłem styl reżysera bezgranicznie.
Jakiś czas temu kupiłem sobie jego autobiografię „Gdzie ja jestem w tej historii”. Trochę się obawiałem, czy jak przystało na geniusza i utytułowane artystę nie będzie to laurka napisana samemu sobie, napuszona, megalomańska, łechcąca własne ego. Nic bardziej mylnego – ta autobiografia to po prostu wspaniała lektura o wspaniałym człowieku. Kusturica opisuje w niej swoje życie w byłej Jugosławii, wiele miejsca poświęcając swojej niebanalnej rodzinie, szalonemu dzieciństwu, młodości w dość trudnych czasach czy studia filmowe w Pradze. A pisze o tym w równie niebanalny sposób w jaki kręci swoje filmy – bez jakiegokolwiek zadęcia, lekko, dowcipnie, szczerze i bezpośrednio. Nie brakuje tu również absurdalnych sytuacji i postaci, co jest po części wyjaśnieniem tego skąd Kusturica brał pomysły do swoich filmów.
Co do swoich filmów, kariery reżyserskiej czy sukcesów to tutaj autor za bardzo się nie rozpisuje. Owszem, często wspomina o tym ale ogólnie jest do tego zdystansowany jak gdyby nie to w jego życiu było najważniejsze. Coś w tym jest, bowiem perypetie życiowe autora czyta się dużo lepiej i przyjemniej niż gdy opisuje on swoje filmy czy pracę nad nimi. Sporo też miejsca autor poświęca polityce, tej z gatunku trudnych i niełatwych – najpierw bowiem życie pod niełatwym radzieckim wpływem a potem rozpad Jugosławii i wojna w latach dziewięćdziesiątych.
Fenomenalna autobiografia fenomenalnego artysty a przede wszystkim jednak niebanalnego i arcyciekawego człowieka. Napisana z polotem, fantazją, dowcipem, rozbrajającą szczerością, ujmuje swoją bezpośredniością i nie pozwala nie sympatyzować z autorem. Dzięki niej nabrałem na nowo ochoty by ponownie obejrzeć jego filmy. Po tej lekturze na pewno nabiorą dla mnie nowego, innego znaczenia i spojrzę na nie z zupełnie innej perspektywy.
Absolutnie polecam!
Uwielbiam Emira Kusturicę odkąd piętnaście lat temu obejrzałem po raz pierwszy jego film „Czarny kot, biały kot”. To było moje pierwsze spotkanie z jego twórczością i byłem zachwycony. Potem obejrzałem jeszcze inne filmy reżysera jak „Czas Cyganów” czy „Underground” i uznałem Kusturicę za geniusza. Zarówno pod względem tego jak kręci filmy ale też pod względem tego jakie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-01
Sięgnąłem po tę książkę nie wiedząc kompletnie niczego o jej autorce. Do sięgnięcia zachęciło mnie bowiem to, że powieść tę wydał Karakter a ja bardzo sobie cenię to wydawnictwo a zwłaszcza jego cykl „Seria Literacka Karakteru”. Po książki z tej serii sięgam w ciemno. Zazwyczaj trafiają w mój gust. Tym razem było z tym trochę ciężej, niemniej jednak „Wróżba. Wspomnienia dziewczynki” koniec końców okazały się ciekawą lekturą.
Agneta Pleijelj, jeśli wierzyć opisom książki, opisała we „Wróżbie” swoje życie, właściwie lata dzieciństwa i wczesnej młodości. Nie znam niestety życiorysu autorki, żeby stwierdzić na ile w tym było fikcji i kreacji a na ile prawdy. Przyjmę zatem określenie „proza autobiograficzna” za swoisty wyznacznik jakim się będę kierował a mianowicie fikcja literacka oparta na prawdziwych wydarzeniach z życia Pleijel.
Nie da się ukryć, że w powieści dominują raczej smutne uczucia – nostalgia, melancholia, poczucie straty i przemijania, obecne są tu też niełatwe i skomplikowane relacje, czy to rodzinne czy z rówieśnikami. Więcej tu przygnębiających niż wesołych momentów, tych drugich jest jak na lekarstwo, jeśli się już zdarzą, to mają swoje drugie dno, gorzkie i pełne ironicznego dystansu. Główna bohaterka jest zagubiona, szuka siebie, swojego miejsca w życiu, stara się tak bardzo wpasować w otaczający ją świat, czasem kosztem bycia skrajnie konformistyczną by nagle ku rozpaczy matki rzucić popaść w egocentryzm, rzucić wszystko i wyjechać do Paryża. Główna bohaterka to skomplikowana postać, miotająca się, pełna emocji a jednocześnie sprawiająca wrażenie, że żyje życiem innych ludzi a nie swoim.
Co mnie trochę zastanawiało podczas lektury to dziwny chłód i dystans w sposobie pisania autorki. Jak gdyby nie chciała pozwolić by czytelnik zbliżył się do bohaterki, jak gdyby chciała by czytelnik nabrał przez to lepszej perspektywy. A może taki był zamysł? Może tak właśnie chciała tę historię opowiedzieć? Mam zamiar sięgnąć po „Zapach mężczyzny” czyli powieść określaną jako swoistą kontynuację „Wróżby” by dowiedzieć się czy taki jest styl autorki czy był to zabieg zastosowany jedynie na potrzeby tejże powieści.
Sięgnąłem po tę książkę nie wiedząc kompletnie niczego o jej autorce. Do sięgnięcia zachęciło mnie bowiem to, że powieść tę wydał Karakter a ja bardzo sobie cenię to wydawnictwo a zwłaszcza jego cykl „Seria Literacka Karakteru”. Po książki z tej serii sięgam w ciemno. Zazwyczaj trafiają w mój gust. Tym razem było z tym trochę ciężej, niemniej jednak „Wróżba. Wspomnienia...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-01
W opisie książki na okładce można przeczytać: „Gorzka dystopia? Dowcipna prowokacja? Literatura zaangażowana? Zdecydujcie sami”. Mimo, że skończyłem czytać „Krótką historię ruchu” dobre dwa tygodnie temu to ciągle ciężko mi jednoznacznie określić co właściwie przeczytałem. Właściwie w tej książce jest wszystkiego po trochę.
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Petry Hulovej i mam mieszane uczucia. Z jednej strony to była ciekawa historia, opisująca równie ciekawy – i zaskakujący eksperyment. Aczkolwiek eksperyment to złe słowo, bardziej na miejscu by było określenie nowy porządek rzeczy. Z drugiej strony nie przekonuje mnie za bardzo styl Hulovej. Chwilami wydawał mi się zbyt jałowy, za mało zaangażowany. Całkiem możliwe, że po prostu zrozumiałem książkę zupełnie inaczej niż powinienem, stąd taki mój odbiór.
Idea świata przedstawiona przez autorkę jest co najmniej zastanawiająca ale wcale nie niemożliwa. Mężczyźni i ich punkt widzenia spychane są na margines, do głosu i do władzy dochodzą kobiety, które po mężczyznach sprzątają i usiłują „naprawić” świat, wykorzenić z niego „męski punkt widzenia”, tak bardzo krzywdzący i niesprawiedliwy, przez który kobiety traktowane są stereotypowo i instrumentalnie ale które również same o sobie w ten sposób myślą o sobie. Zamysł jak już wspomniałem ciekawy i zastanawiający ale autorka moim zdaniem z jednej skrajności popadła w drugą. Świat, w którym mężczyźni leczeni są – czasem wręcz przymusowo – z tego co i w jaki sposób myślą w imieniu większego i wspólnego dobra? Co najmniej wątpliwe rozwiązanie, którego motywy może i są słuszne to jednak autorka nie usprawiedliwia ich w pełni. No chyba, że spojrzeć na to z dystansu i faktycznie uznać to za gorzką dystopię lub dowcipną prowokację a nawet mieszankę jednego i drugiego – wtedy wszystko nagle nabiera sensu i wiarygodności. Trudno bowiem od dystopii wymagać racjonalnego wytłumaczenia, lub oczekiwać wydarzeń z którymi czytelnik od razu może przejść do porządku dziennego.
A zatem interpretacji książki Hulovej może być naprawdę wiele w zależności od tego jak się tę powieść potraktuje, jako co zostanie odebrana przez czytelnika. Ja w każdym razie ciągle się waham w odbiorze. Ciągle bowiem się nad tą powieścią zastanawiam. Zarówno pod względem tego, że nie mogę się zdecydować na przynależność gatunkową utworu jak i przez fakt, że historia ta po prostu rodzi w głowie wiele pytań.
W opisie książki na okładce można przeczytać: „Gorzka dystopia? Dowcipna prowokacja? Literatura zaangażowana? Zdecydujcie sami”. Mimo, że skończyłem czytać „Krótką historię ruchu” dobre dwa tygodnie temu to ciągle ciężko mi jednoznacznie określić co właściwie przeczytałem. Właściwie w tej książce jest wszystkiego po trochę.
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Petry...
2024-04-20
Początek nie zapowiadał niczego dobrego. Nie mogłem się „wgryźć” w tę książkę, nie pozwalał mi na to styl, uważałem, że ta powieść to przerost formy nad treścią, którego nie da się czytać. Po czym nagle zacząłem w tekście znajdować zaskakujące metafory i naprawdę interesująco zbudowane zdania i nagle sposób opowiadania tej historii wydał mi się nad wyraz ciekawy. Coś, co początkowo uznałem za wadę okazało się największą zaletą tej książki.
Zośka Papużanka potrafi się doskonale bawić językiem polskim, w sposób, w jaki nie przyszedłby mi do głowy. Potrafi opowiedzieć historię barwnym i kwiecistym potokiem słów, bawi się niuansami językowymi, dzięki czemu banalna na pozór historia nabiera smaku. Fabuła jest dość prosta. Mężczyzna wynajmuje mieszkanie by z okna podglądać pewną kobietę i robić jej zdjęcia. Autorka oszczędnie dawkuje informacje, powoli dowiadujemy się kim są oboje, dlaczego jedno podgląda drugie, co ich łączy. A jednocześnie Papużanka cały czas nie odkrywa wszystkich kart, powolutku odkrywa tę co najmniej intrygującą sprawę by na samym końcu zaskoczyć czytelnika.
Ciekawa powieść, napisana wspaniałym językiem. Na wielkie brawa zasługuje przede wszystkim styl autorki. Sądzę, że nie pozostawi obojętnym, taki styl można albo polubić albo znienawidzić. Groziło mi to drugie, na szczęście skończyło się na zachwycie.
Początek nie zapowiadał niczego dobrego. Nie mogłem się „wgryźć” w tę książkę, nie pozwalał mi na to styl, uważałem, że ta powieść to przerost formy nad treścią, którego nie da się czytać. Po czym nagle zacząłem w tekście znajdować zaskakujące metafory i naprawdę interesująco zbudowane zdania i nagle sposób opowiadania tej historii wydał mi się nad wyraz ciekawy. Coś, co...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Niedługo na rynku ukaże się nowa biografia Madonny co przypomniało mi, że mam na półce inną jej biografię, napisaną w 2007 roku. Tę nową będę chciał przeczytać, uznałem, że jest to dobry moment by przeczytać tę zaległą.
Lubię Madonnę. Nie jestem jakimś ogromnym i oddanym fanem ale lubię czasem jej posłuchać. Ale uważam, że jest średnią piosenkarką ze średnim talentem wokalnym. Długo się zastanawiałem jak określić i opisać jej wokal ale idealnie zrobił to jeden z rozmówców z którymi rozmawiała autorka „Grzesznej Madonny” więc pozwolę sobie to zacytować – „Oczywiście, z technicznego punktu widzenia wielu ludzi śpiewa lepiej od niej. Madonna potrafi jednak podchwycić piosenkę i zaprezentować ją w przyciągający uwagę, a zarazem przystępny sposób. Potrafi znakomicie odwrócić swe wokalne ograniczenia na własną korzyść. Jest dobrym interpretatorem i niczego przesadnie nie upiększa”. W pełni się z tym zgadzam. Dodam od siebie jeszcze to, że zawsze miała nosa do producentów muzycznych, autorów tekstów i całego ogólnie zwanego muzycznego zaplecza technicznego.
Jestem też zdania, że to ważna postać w popkulturze i chociaż po płycie „Hard Candy” nie osiągnęła niczego wartego uwagi to do tego czasu to ona dyktowała trendy, była wzorem dla całej rzeszy twórców wszelakich i dyktowała warunki w muzyce pop. Osiągnęła wiele, od zawsze była świadomą mistrzynią autokreacji i autoreklamy, szokowała wielu, zachwycała wielu więcej. Była mistrzynią skandali ale też spektakularnych metamorfoz. Podnosiła poprzeczkę muzykom pop niejednokrotnie, kosiła nagrody, zarabiała krocie na fantastycznie zorganizowanych trasach koncertowych. Była koszmarną aktorką (z kilkoma wyjątkami jak „Rozpaczliwie poszukując Susan” czy „Evita”), zaskakiwała jako autorka książek dla dzieci ale też zaskakiwała wydając album o seksie i erotyce. Śpiewała piękne i nastrojowe ballady ale potrafiła też zaskoczyć zmysłową i przesyconą erotyzmem „Justify my love”, żywiołowym „Vogue” czy musicalowymi standardami jak w „Evicie” (nawiasem mówiąc to był jej najlepszy wokalnie moment przez intensywne nauki śpiewania jakie pobierała do tego filmu). Szargała świętości, igrała z opinią publiczną, była bezwzględna w interesach, zaborcza w relacjach międzyludzkich, piekielnie inteligentna a jednocześnie okazywała jawną pogardę ludziom, których uważała za gorszych od siebie. Brzmi jak ktoś idealny do tego żeby napisać o nim ciekawą biografię? Owszem. Szkoda, że autorka na tym wyłożyła się kompletnie i poległa.
To jest po prostu bardzo nudna i jałowa biografia. Żeby o kimś tak interesującym napisać w tak koszmarnie bezbarwny sposób to aż po prostu wierzyć się nie chce. Lucy O’Brien okazała się znakomitą reasercherką ale kiepską autorką. Do tej kupki nieszczęść dodać trzeba naprawdę kiepską okładkę i koszmarny polski przekład pełen błędów i literówek.
Bardzo nie polecam, nie warto.
Niedługo na rynku ukaże się nowa biografia Madonny co przypomniało mi, że mam na półce inną jej biografię, napisaną w 2007 roku. Tę nową będę chciał przeczytać, uznałem, że jest to dobry moment by przeczytać tę zaległą.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toLubię Madonnę. Nie jestem jakimś ogromnym i oddanym fanem ale lubię czasem jej posłuchać. Ale uważam, że jest średnią piosenkarką ze średnim talentem...