-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1190
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać451
Biblioteczka
2024-05-29
2024-05-23
Rozpoczynając lekturę "Zaginionego świata" trzeba się przyszykować niczym na prawdziwą wyprawę. Należy spakować plecak i uwzględnić wszystkie niezbędne przedmioty, które mogą się przydać przy ewentualnym zderzeniu z dinozaurami. Zdaję sobie sprawę, że takiej listy na żadnym blogu nie znajdziecie, ale po przeczytaniu tej lektury staniecie się specjalistami w kontakcie z tymi stworzeniami. A raczej w ucieczce przed nimi.
Dlatego też prawdziwe wyrazy uznania należą się autorowi. Pan Michael Crichton do swojego dzieła wprowadza wiele zaskakujących ciekawostek o świecie roślin, jak i zwierząt. Pomimo tego, że akcja książki momentami zwalnia swoje tempo, to i tak można na tym skorzystać zapamiętując i skrupulatnie notując liczne nowinki. Bardzo szczegółowe opisy natury oraz zachodzących w niej zjawisk mogą stać się momentami nużące, a już na pewno nastąpi to wtedy, gdy będzie toczył się wątek, w którym ze zniecierpliwioniem będziecie czekać na jego zakończenie. Jednak nie dajcie się zwieść pozorom. Autor prawie za rękę oprowadza czytelników po wyspie Isla Sorna, na której to niegdyś istniało owiane tajemnicą laboratorium służące do "produkcji" dinozaurów. W poszukiwaniu prawdy na Sornę wyrusza nieco ekscentryczny paleontolog Levine. Dla niego liczy się tylko ta najszczersza prawda, aby zebrać wszelkie możliwe dane na temat stworzeń, których istnienie zostało już dawno zagłuszone. Po dotarciu na miejsce ślad po nim ginie, dlatego też z pomocą wyrusza między innymi Ian wraz kilkorgiem swoich towarzyszy. Mają ze sobą niezawodny sprzęt, wszelkie programy oraz ogromną wiedzę. A jednak... dzieją się tam rzeczy, o których nawet im się nie śniło.
Okazuje się, że przed niebezpieczeństwami może ich uratować trzeźwe myślenie, czasami gwałtownie podjęte decyzje staną się tymi najtrafniejszymi, a w tym wszystkim nie zabraknie również sprzyjającego im szczęścia.
Wyprawa przygotowana przez autora jest bardzo wymagająca i męcząca fizycznie. Ah tak, ponieważ czytając książkę mamy wrażenie, że na polu bitwy jesteśmy razem z nimi. Delikatnie i nieśmiale otwieramy drzwi laboratorium, których przez ponad 500 stron nie będziemy w stanie zamknąć. I nie będzie to się działo z naszej winy. Może wyłamie je jakiś dinozaur? Przecież to się (chyba) zdarza...
Myślę, że stworzony świat, w którym żyją dinozaury jest niewyobrażalnie zaskakujący, a do tego książka jest niezwykle pouczająca. Dlatego śmiało mogę Wam polecić. Oczywiście książkę, a nie spotkanie z opisanymi tam stworzeniami.
Rozpoczynając lekturę "Zaginionego świata" trzeba się przyszykować niczym na prawdziwą wyprawę. Należy spakować plecak i uwzględnić wszystkie niezbędne przedmioty, które mogą się przydać przy ewentualnym zderzeniu z dinozaurami. Zdaję sobie sprawę, że takiej listy na żadnym blogu nie znajdziecie, ale po przeczytaniu tej lektury staniecie się specjalistami w kontakcie z tymi...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-08
Nikt mnie nie ostrzegł, że książka autorstwa Piotra Kościelnego będzie nadzwyczaj brutalna. Będzie emanować tyranią, nieludzkim traktowaniem i uprzedmiotowieniem człowieka. "Nielat" pomimo tego, że dźwiga ogromny ciężar poruszanych w nim problemów jest pewnego rodzaju kunsztem. Autor opisał bardzo dosadnie sytuacje oraz zachowania ludzkie, które są pewnego rodzaju tabu. W niektórych dziełach są poruszane incydentalnie, wręcz tylko delikatnie zaznaczone. Tutaj mamy tego wszechstronne formy w wielu przekrojach. Odniosłam wrażenie, że autor przełamał wszelkie bariery w słowie pisanym. Że czytam o rzeczach, o których samo myślenie sprawiałoby mi ogromną trudność. Dlatego też, jako czytelnik po zagłębieniu się w lekturze musiałam ją odkładać po poszczególnych rozdziałach. I nie dlatego, że jest to zła książka, a dlatego że wywoływane przez nią emocje musiały się ostudzić przed kolejnym wieczorem, gdy znajdowała się ona ponownie w moich rękach.
Autor w tytułowym "Nielacie" zabiera nas do zachodniej części Polski - Wrocławia, ale poprzedniego wieku. W trakcie tej całej historii, nielatów poznajemy wielu, ale jako pierwszy przed szereg wychodzi Michał Jurczyk. Jest to bardzo dobroduszny chłopak, który potrafi troszczyć się o dobro swojej rodziny. Odznacza się niesamowitą zaradnością i sprytem, który ma okazję co krok udowadniać. Niestety jego nastoletnie życie nie odznaczało się regulaminowym odrabianiem lekcji, gorącym obiadem po powrocie ze szkoły czy rozwijaniu własnych zainteresowań. Nie było tam nawet krzty uwagi ze strony jego rodziców. Na co dzień borykał się z problemem alkoholowym domowników, kłopotami w szkole i molestowaniem przez swojego wujka - Romana. Musi on podjąć niezwykle trudną decyzję. Jak uratować siebie od ciągłego poniżania i wykorzystywania, a ponad to jak uratować swoją rodzinę, aby nie zmagać się z panującą tam ciągle dysfunkcją.
Równocześnie możemy śledzić losy szóstki policjantów, którzy zagrzewają miejsce w wydziale zabójstw wrocławskiej komendy. Zostają wezwani, ponieważ w pewnej melinie na obszczanym i zarzyganym materacu zostaje znalezione ciało znanego aktora. Ponad to w tym samym czasie, ale w nieco oddalonej lokalizacji odkrywają zwęglone zwłoki nastolatka. Do czego będą musieli posunąć się strażnicy prawa aby rozwikłać te dwie, niesamowicie skomplikowane sprawy?
Pan Piotr Kościelny po lekturze tego kryminału wywołał u mnie ogromny apetyt na samego siebie. Nie dosłownie oczywiście, jakkolwiek źle to zabrzmiało. Jest to głód chłonięcia jego twórczości.
Nie spodziewałam się tak ostrych opisów, dosadnie przedstawionej problematyki, dotyczącej głównego bohatera książki, a także nie spodziewałam się, że ktoś wykrzyczy mi prosto w twarz o rzeczach, które dzieją się tuż za rogiem następnego budynku, a ja ich nie dostrzegam, bo przechodzę z innej strony.
Jako czytelnik, w trakcie lektury wielu książek szukam jednego. Zaskoczenia. Czegoś, czego jeszcze nie było. W tym przypadku światło dzienne ujrzała historia, której świat literacki jeszcze nie widział.
Nikt mnie nie ostrzegł, że książka autorstwa Piotra Kościelnego będzie nadzwyczaj brutalna. Będzie emanować tyranią, nieludzkim traktowaniem i uprzedmiotowieniem człowieka. "Nielat" pomimo tego, że dźwiga ogromny ciężar poruszanych w nim problemów jest pewnego rodzaju kunsztem. Autor opisał bardzo dosadnie sytuacje oraz zachowania ludzkie, które są pewnego rodzaju tabu. W...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-06
Pani Agnieszka Zakrzewska w książce "Czułe poranki, bezsenne noce" prezentuje nam rozległy obraz wschodniej części kraju, czyli jedynego w swoim rodzaju Podlasia. Wolno płynąca rzeka, słońce rozgrzewające stare krzesło na ganku, zgarbiony mężczyzna starannie układający polanka drzewa na zimę, para bocianów w nowo uformowanym gnieździe. To właśnie takie obrazy są naszymi towarzyszami w czasie lektury tej powieści. Jeżeli nie mamy sposobności przeżywania ich w rzeczywistości, należy się nimi delektować przekładając kolejne strony tejże książki.
W całej tej nieśpiesznie przedstawionej scenerii poznajemy osobliwych bohaterów, a cała akcja skupia się na Romy Sokołowskiej, która podejmuje się napisania bardzo pracochłonnego wywiadu na poczet swojej pracy zawodowej w redakcji pewnego miesięcznika. Wywiad powinien być zarówno unikalny, ale także przyciągający czytelników pisma. A temat, który podchwyciła Romy dotyczy przełamującej wszelkie konwenanse aktorki - Barbary Anczyc, która aktualnie nie przejawia zainteresowania prasą i odmawia wszelkiego rodzaju kontaktu z nią, natomiast w dawnych latach plasowała się na najwyższych miejscach wszelkich scenicznych rankingów.
Główna bohaterka aby sprostać wydawniczemu wyzwaniu z tętniącej życiem Warszawy udaje się w podróż w nieznane, aby odnaleźć sławną artystkę. Nie jest to łatwe zadanie, ponieważ spokojne okolice, w których się zaszywa i ich rdzenni mieszkańcy ani myślą podzielić się jakimikolwiek informacjami o znanej gwieździe. Romy nie pomaga również wywierana na nią presja w pracy, rozłąka z ukochanym synem, a także problematyczna sytuacja w kontakcie z byłym mężem. Czy uczucie, któremu ma szansę się poddać doprowadzi ją do czułych poranków i bezsennych nocy?
Książka Pani Agnieszki zawiera w sobie absolutny styl "slow life". I właśnie w tym momencie staram się bardzo usprawiedliwiać autorkę, ponieważ domyślam się, że taki był właśnie jej zamysł. A że nie przypadł mi do gustu, to już jest tylko moja własna, subiektywna opinia. Sama pochodzę z tej urokliwej części Polski, którą jest Podlasie i powiem szczerze, że książkę czytało mi się niebywale krytycznie. Mam wrażenie, że zostało ono pokazane w tej powieści dość powierzchownie, tak jakby miało zrobić wrażenie już w pierwszym momencie podczas przykładowo dwudniowej podróży. Natomiast piękno tego miejsca można zrozumieć dopiero wraz z upływem pewnego czasu, bądź z przemijaniem kolejnych lat. Dociera ono częściami, do każdego człowieka w swoim tempie. Obawiam się, że czytelnik po lekturze tej książki i jakże przepięknych oraz barwnych opisach Pani Agnieszki może stać się delikatnie rozczarowany gdy uda się tam z wizytą.
Dodatkowo uważam, że mnogość użytych regionalizmów była trochę przytłaczająca. Szczególnie, że wielu z nich nigdy nie usłyszymy, ponieważ używane są bardzo incydentalnie.
Niemniej jednak do książki sięgnąć jest warto. Chociażby po to aby samemu podjąć decyzję czy czujemy klimat potocznie nazywanego "bieguna zimna". A gdy przypadnie nam ono wstępnie do gustu, to nic tylko udać się w bajkową podróż, odkrywając jeszcze ciągle nieodkryte zakamarki wschodniego regionu, delektując się przy tym najrozmaitszymi przysmakami tamtejszej kuchni.
Na koniec pragnę dodać, że absolutnie zachwyciła mnie okładka książki. Nawet nie wiedząc co znajduje się w środku, przez długi czas nie mogłam oderwać od niej wzroku.
Pani Agnieszka Zakrzewska w książce "Czułe poranki, bezsenne noce" prezentuje nam rozległy obraz wschodniej części kraju, czyli jedynego w swoim rodzaju Podlasia. Wolno płynąca rzeka, słońce rozgrzewające stare krzesło na ganku, zgarbiony mężczyzna starannie układający polanka drzewa na zimę, para bocianów w nowo uformowanym gnieździe. To właśnie takie obrazy są naszymi...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-03
Te 512 starannie zapisanych przez autora stron podbiło moje serce. Książka "Kosiarze" wprowadza nas do zupełnie innego świata, wykreowanego w tak autentyczny sposób, jak gdyby faktycznie istniał. Pokazuje rzeczywistość, gdzie los życia człowieka jest zależny od kosiarzy. To oni, przemierzając kontynent wybierają poszczególnych osobników do tak zwanych "zbiorów". Mają określone kryteria, którymi muszą się podczas nich kierować, wyznaczoną ilość osób do zebrania oraz dowolność wyboru broni. Dlatego w swych niekiedy błyszczących, zjawiskowych togach pokonując miasta, a w nich budynki pracownicze, baseny, sklepy wybierają kolejne ofiary, które natychmiast zostają pozbawione życia. Mogą przy tym kierować się impulsem, chwilą, ale mogą też dokonywać starannej selekcji, biorąc pod uwagę wymyślone przez siebie kryteria czy też złe czyny potencjalnych, przyszłych śmiertelników. Mogą zebrać całą szkołę dzieci, sąsiada, który dopiero wstał z łóżka, zakonnika, czy kierowcę autobusu, którego pasażerowie nie dotrą na czas do swoich prac. Byli do tego prezycyjnie przygotowywani pod okiem swoich mentorów. Ale jak skutecznie nauczyć się... odbierania życia?
Citra i Rowan zadają sobie to samo pytanie, ponieważ właśnie zostali wybrani na praktykantów kosiarza. Pod czujnym okiem Faradaya uczestniczą jak prawidłowo trzymać broń, aby zadać skuteczny i śmiertelny cios, która trucizna uśmierci bez jakiegokolwiek bólu, ale także jak następnie oznajmić rodzinom uśmierconych, że bliska im osoba została zebrana. Zmagają się z ogromną ilością, prób, porażek i pytań, na które nie znajdą nigdy odpowiedzi. Żadnemu z nich nawet nie przeszło przez myśl, że może kiedyś zostać Panem odbierania życia. A zadanie to nie jest proste, jednakże budzi ogólny szacunek, podziw, ale także możliwość zrobienia zakupów bez kolejki w sklepie, ponieważ wszyscy schodzą z drogi, kiedy przemyka obok postać w długiej todze. Jednak najważniejszym elementem tej gry jest umiejętność odczuwania współczucia. Kosiarzem nie zostanie osoba, która chce zabijać. Jest to szeroko poważany zawód i żeby go zdobyć trzeba mieć odpowiednie predyspozycje.
Jak już pisałam na wstępie, po lekturze tej książki jestem nią absolutnie zachwycona. Napisana jest wspaniałym, prostym w odbiorze językiem, a do tego wzbudza wyrzuty sumienia w momencie, gdy musimy ją odłożyć, aby zająć się codziennymi sprawami. Neal Shusterman genialnie sprostał zadaniu, w którym wykreował zupełnie różną od innych powieść. Biorąc ją do ręki nie śmiałabym przypuszczać, że połączenie śmierci, nieznanej wcześniej twórczości autora oraz dość mrocznej okładki dadzą wyraz absolutnie zapierającej dech w piersiach lektury. Z pewnością jest to książka do polecenia czytelnikom, którzy jeszcze nie mieli okazji zapoznać się z serią "Żniwa Śmierci".
Te 512 starannie zapisanych przez autora stron podbiło moje serce. Książka "Kosiarze" wprowadza nas do zupełnie innego świata, wykreowanego w tak autentyczny sposób, jak gdyby faktycznie istniał. Pokazuje rzeczywistość, gdzie los życia człowieka jest zależny od kosiarzy. To oni, przemierzając kontynent wybierają poszczególnych osobników do tak zwanych "zbiorów". Mają...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-04-28
Trygve Gulbranssen już od pierwszych stron kultowej powieści "A lasy wiecznie śpiewają" wprowadza surowy obraz górskich, ciemnych lasów, a na ich skraju, zamieszkiwanych przez lokalną ludność miast oraz licznych skromnych domostw.
Pokazuje codzienną walkę okolicznych mieszkańców o parę talarów, ale także o szacunek oraz miłość. Wszystko rozgrywa się pod czujnym okiem żywiołów oraz nieodgadnionych poczynań natury, które autor opisał w bardzo dosadny i oddający klimat norweskiego ducha sposób.
Należy mieć na uwadze, że norweski pisarz swoje dzieło stworzył niemalże 100 lat temu, ponieważ książka debiutowała w roku 1933. Ukształtowane ono zostało i bazowało na opowieściach zasłyszanych od rodziców, które w częściach zostały przemycone przez Trygve do jego twórczości.
Pisarz ma także absolutną zdolność obserwacji, a także ilustrowania obrazów, które widzi, za pomocą słów. Stworzony przez niego obraz, cegiełka po cegiełce buduje w głowie całość wyobrażenia o przepięknym kraju, którym jest Norwegia.
Co prawda w książce podglądamy poczynania bohaterów z XIX wieku, jednak pomimo wszystko nie jest to przeszkodą do samodzielnego konstruowania w głowie wizji tej niezwykłej krainy.
Książka prezentuje nam zwyczaje i tradycje, których żaden chłop nie pokusi się złamać. Prezentuje upór oraz spracowane ludzkie dłonie w walce o jak najlepszy byt całej swojej rodziny. Lecz pokazuje także honor i nieustępliwość. Ale czy dawne grzechy zostaną wybaczone, czy też ponad wszystko zwycięży żądza zemsty?
Autor zapoznaje nas z losami prostego rodu, który posiada swoje ugruntowane od lat zasady lokalnego życia. Zgromadzone przez lata ciężką pracą bogactwo przyniosło im nie tylko ogólny szacunek, ale także ludzką zazdrość, z którą muszą się mierzyć. Pomiędzy mijające dni zostają wplątane zapierające dech w piersiach opisy przyrody, brutalne zimy, rozkwitające wiosenne liście. A wśród tego wszystkiego jest szansa na odnalezienie miłości, pogodzenie się z losem zmarłych, a także odnalezienia własnego człowieczeństwa.
"Od każdego można się było czegoś nauczyć, w każdym człowieku można odkryć wiele rzeczy, których się w życiu codziennym prawie nie dostrzega."
Książka przez swój osobliwy klimat, wprowadza czytelnika do innej rzeczywistości. Do śpiewających chłodem lasów, ciemnych zakątków izb oraz rozpalonych miłością serc. Idealnie sprosta wymaganiom odbiorców w mroźne, zimowe wieczory, ale także w chwilach utopijnego fantazjowania o pełnej tajemnic norweskiej krainie.
Trygve Gulbranssen już od pierwszych stron kultowej powieści "A lasy wiecznie śpiewają" wprowadza surowy obraz górskich, ciemnych lasów, a na ich skraju, zamieszkiwanych przez lokalną ludność miast oraz licznych skromnych domostw.
Pokazuje codzienną walkę okolicznych mieszkańców o parę talarów, ale także o szacunek oraz miłość. Wszystko rozgrywa się pod czujnym okiem...
2024-04-26
Tess Gerritsen oraz Gary Braver to celny duet jeżeli oczekujemy poprawnego kryminału wraz z licznymi elementami klasycznego thrillera. Książka "Studentka" już od pierwszych stron wprowadza dość intrygujący nastrój, ponieważ całość została podzielona na części, które mają miejsce przed chwilą śmierci głównej bohaterki Taryn Moore oraz po - w trakcie prowadzonego śledztwa. Dodatkowo autorzy wprowadzili jeszcze rozdziały, które są oddzielnymi segmentami myśli i zdarzeń poszczególnych postaci. Często jest to konstrukcja dość nużąca, aczkolwiek w tym przypadku sprawdziła się znakomicie. Pomimo istotnego podziału nie czytamy cały czas powtarzalnych sytuacji, tylko małymi krokami uczestniczymy w prowadzonym postępowaniu i rozwiązujemy zagadkę samobójstwa, bądź też morderstwa. Jak wolicie. Zbliżając się przy tym do przedstawionych nam głównych uczestników powieści i podpatrując czy ktoś z nich mógł jednak mieć coś wspólnego ze śmiercią Taryn.
Sama Taryn Moore była bardzo młodą i ambitną studentką, z perspektywą rozpoczęcia doktoratu z literatury angielskiej. Jednak w pewnych niewyjaśnionych okolicznościach, które bada dociekliwa oficer policji Frankie Loomis, jej ciało zostaje znalezione przed budynkiem apartamentowca, w wyniku makabrycznego upadku z balkonu. Czy rzeczywiście osoba z takimi planami na przyszłość, której życie wydawało się aż nazbyt prawidłowe miałaby istotny powód do targnięcia się na własne życie?
Frankie, z racji wykonywanego zawodu oraz zdobytego już wcześniej doświadczenia, zwraca szczególną uwagę na charakter oraz okoliczności śmierci młodej dziewczyny. Wraz ze swoim partnerem bada udział osób trzecich w popełnieniu tego, być może przestępstwa, a swoją szczególną uwagę skupia na byłym chłopaku Taryn - Liamie, jej aktualnie najlepszym przyjacielu Cody'm oraz Jack'u, wykładowcy, podejrzewając, że Taryn łączyły z nim bliższe relacje.
Cała historia układa się momentami w dość chaotyczną, a następnie konsekwentną łamigłówkę. Dobra kreacja bohaterów, ukazanie urozmaiconego środowiska akademickiego oraz konsekwentyzm prowadzonych wątków sprawiają, że książka nie staje się przykrym obowiązkiem, który chcemy jak najszybciej mieć za sobą, a uprzyjemnie chwile przebyte w domowym zaciszu.
Nie zabrakło w niej też zachowań maniakalnych oraz iskrzącego się przerażenia z dokonanych czynów, (także tych niepoprawnych społecznie) które autorzy pokazali w emocjonujący sposób.
Jeżeli posiadacie chwilę wolnego czasu i wpadnie Wam w ręce "Studentka" to spróbujcie sami rozwiązać zagadkę tajemniczej śmierci młodej Taryn i dajcie szansę temu przyzwoitemu kryminałowi.
Tess Gerritsen oraz Gary Braver to celny duet jeżeli oczekujemy poprawnego kryminału wraz z licznymi elementami klasycznego thrillera. Książka "Studentka" już od pierwszych stron wprowadza dość intrygujący nastrój, ponieważ całość została podzielona na części, które mają miejsce przed chwilą śmierci głównej bohaterki Taryn Moore oraz po - w trakcie prowadzonego śledztwa....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-04-24
"Szkoła magicznych zwierząt" autorstwa Pani Margit Auer to pierwsza część szkolnego cyklu, który aktualnie liczy sobie aż dziesięć pozycji. Aby poznać bohaterów i ich liczne przygody nie trzeba mieć na pokładzie żadnych maluchów. Książka jest przyjemną lekturą, a co najważniejsze, nawet dość odprężającą dla tych nieco starszych osobników.
Autorka bardzo starannie zbudowała klimat szkolnego podwórka, ubarwiając opowieść o licznych bohaterów, z których ilością jednak nie przesadziła. Podziękowania należą się również Pani Ninie Dulleck, która fenomenalnie przełożyła wyobrażenie pisarza o całej strukturze powieści na genialne ilustracje.
Dzięki tej współpracy już od pierwszych stron stajemy przed bardzo gustownym budynkiem Winterstone, która została nazwana "bardzo zwyczajną szkołą".
Na jej czele stoi dość ekscentryczny dyrektor, a klasowego porządku pilnuje jedyna w swoim rodzaju Panna Cornfield. Historia ukazana w lekturze została przedstawiona dość indywidualnie, ponieważ znajduje się tu wiele różnorodnych postaci, zmagających się z wieloma trudnościami. Są nimi między innymi - zmiana otoczenia, nowe środowisko, szkoła, ale także znajomości i pierwsze zauroczenia, prace domowe,...organizowanie urodzin, ale także w pewnym stopniu magiczni przyjaciele.
Ale gdzie tutaj znajdziemy tą całą magię?
Pani Margit pokazała nam, że jeden z bohaterów prowadzi dość intratny biznes (w sumie nie mam pojęcia jak Pan Mortimer się z tego utrzymuje, może dostaje dofinansowanie na każde zwierzę?), a co najlepsze, chce swoimi pomysłami dzielić się w dość zaskakujący sposób.
Poszukuje odpowiedniego właściciela dla każdego ze swoich zwierząt. Kim one są? Tego dowiecie się podczytując tę opowieść, ale jedno jest pewne. Kiedy już zwierzak zostanie przyporządkowany odpowiedniej osobie - śmiało można stwierdzić, że staną się oni najlepszymi przyjaciółmi.
Książka została napisana bardzo lekkim i prostym językiem. Dlatego też dobrze odnajdzie się na rynku wydawniczym przeznaczonym dla młodszych czytelników. Posiada walory edukacyjne, które głęboko oddziałują na wyobraźnię osób dorosłych, ale zwłaszcza dzieci. Dodatkowo stwarza na pozór ciekawy obraz aktualnie panujących trendów obowiązujących w szkolnictwie. Może być to zachęta i sprawiać pozytywne odczucia w stosunku do obowiązku szkolnego młodszej grupy odbiorców.
Podsumowując - warto zerknąć. A jeśli doznania będą pozytywne, to kilka wieczorów macie "z głowy". Możecie śmiało przed/po pracy wracać z Waszymi pociechami, bądź też sami do szkolnych ławek.
"Szkoła magicznych zwierząt" autorstwa Pani Margit Auer to pierwsza część szkolnego cyklu, który aktualnie liczy sobie aż dziesięć pozycji. Aby poznać bohaterów i ich liczne przygody nie trzeba mieć na pokładzie żadnych maluchów. Książka jest przyjemną lekturą, a co najważniejsze, nawet dość odprężającą dla tych nieco starszych osobników.
Autorka bardzo starannie...
2024-04-20
Już jako mała dziewczynka miałam przyjemność spotkać się z twórczością Pani Edith Nesbit i dać ponieść się przygodom, które skrupulatnie opisała w książce "Pięcioro dzieci i coś". Gdy sięgam wspomnieniami w dal, była to jedna z moich ulubionych pozycji literackich. Aktualnie, czyli jakieś 15 lat później zapragnęłam powtórnego spotkania, aby przekonać się czym urzekła mnie wtedy autorka.
Uważam, że lektury, które były blisko nas w wieku dziecięcym budzą wiele sentymentów i dają taką "złotą kartę". Nawet pomimo tego, że w chwili obecnej może nam brakować jakichkolwiek uczuć do wybranej książki, to pozostanie ona blisko nas. No bo przecież na początku naszej "życiowej kariery" nie mogliśmy oderwać od niej słuchu, kiedy wieczorami czytali ją na przemian rodzice, więc jak teraz mamy bezceremonialnie stwierdzić, że jest po prostu "średnia"?
Jednak uważam, że przygody piątki dzieciaków, a wraz z nimi szczelnie ukrytego w gorącym od słońca piasku, duszka Piaskoludka - to fantastyczna zabawa! Przecież każdy z nas jako dziecko wyobrażał sobie i marzył, że będzie w przyszłości miał no powiedzmy... samolot, siostrę czy będzie sławnym astronautą. A za sprawą czasem umęczonego spełnianiem ludzkich życzeń stworka, wszystkie te pragnienia mogą się spełnić. Ale uwaga. Jest kilka ważnych zasad. Życzenia muszą być wybierane bardzo rozważnie, gdy zacznie się ściemniać wszystko wraca do normalności, nikt z domowników nie zauważy zmian wynikających ze spełnienia życzenia, a dodatkowo niektóre z wypowiadanych życzeń mogą nie przynieść oczekiwanych rezultatów. Pamiętajmy, że trzeba bardzo, ale to bardzo dokładnie sobie przeanalizować czego naprawdę w danej chwili chcemy, ponieważ duszek czasem nie bacząc na nic, spełnia każde wypowiadane przez nas słowo! (Dlatego lepiej w jego obecności nie mówić "nie chce mi się iść do pracy", bo duszek sprawi, że będzie nam się chciało, a to jeszcze gorzej.)
Należy także zauważyć, że z książki emanuje dobroć i autorka wskazuje nam oznaki, oczywiście niezamierzonej przez dzieci próżności. Ich życzenia dorastają tak jak oni sami. Początkowo są błahe i sprawiają, że dzięki nim bohaterowie mogą odnosić jedynie korzyści (a przynajmniej tam im się wydaj). Jednak im dalej zagłębiamy się w lekturę, tym częściej zauważamy, że dzieci namiętnie zastanawiają się i analizują jak nie popełnić błędów wynikających z poprzednich zachcianek. Zobaczcie koniecznie czego w ostatnim rozdziale zapragnie Cyryl, Robert, Antea i Janeczka, a także najmniejszy członek rodziny.
Zdecydowanie poddajcie się tej przygodzie. Przecież zawsze możecie spróbować wypowiadać w trakcie czytania swoje własne życzenia.
PS. Wydanie książki, które wypożyczyłam za uprzejmością publicznej biblioteki z roku 1957 zawiera odręczny wpis pewnej Pani, która podarowała książkę w prezencie imieninowym. Data to 15.10.1957 r. Przepiękny prezent, który ma już prawie 70 lat, a aktualnie zajmuje miejsce na półce biblioteki, aby rozszerzać horyzonty młodych ludzi.
Już jako mała dziewczynka miałam przyjemność spotkać się z twórczością Pani Edith Nesbit i dać ponieść się przygodom, które skrupulatnie opisała w książce "Pięcioro dzieci i coś". Gdy sięgam wspomnieniami w dal, była to jedna z moich ulubionych pozycji literackich. Aktualnie, czyli jakieś 15 lat później zapragnęłam powtórnego spotkania, aby przekonać się czym urzekła mnie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-04-17
Książka "Jeden dzień" autorstwa Pana Davida Nicholls'a jest po prostu przepiękna. Stajemy się widzami prawdziwego przedstawienia, które serwuje nam jego twórca. Przedstawienia do którego scenariusz nie jest wcale taki nieprawdopodobny. Aby powstał nie musiał być zamyślony, przerobiony czy przekłamany. W jednym zdaniu. Książka wzbudzi w Was wiele uśmiechu, po niektórych rozdziałach odłożycie ją na bok, być może poleje się kilka łez? A dlaczego?
Zapraszam Was na pozornie zwykłą historię Emmy i Dextera. Emmy, którą z opisu postaci widziałam początkowo jako wzorową uczennicę w jak to opisano "grubych szkłach". Nic bardziej mylnego. Jest to przeurocza młoda kobieta, która momentami wydaje się dość zagubiona, czasem brakuje jej, aby ktoś bliski nią potrząsnął ("Emmo, co Ty najlepszego wyprawiasz?"). Jednak jej poczucie humoru i usposobienie skradło moje kobiece serce. Bo czy każdy z nas nawet w wieku trzydziestu lat nie popełnia zwykłych, czasem prozaicznych błędów?
Bohaterów poznajemy, gdy tak naprawdę coś się kończy. Kończy się ich czas studiów, oboje odbierają dyplomy uniwersyteckie. Jest to rok 1988 - 15 lipca.
Wraz z upływem każdego roku, autor przedstawia nam co też zmieniło się w ich życiu i gdzie znajdują się akurat 15 lipca w następnych latach?
Ciekawym przeciwieństwem Emmy jest jej towarzysz Dexter. Ukazany jako superprzystojniak, który zatraca się na widok kobiet. Ale co dziwnego... Dexter też popełnia błędy. Chwilami również potrzebuje zwykłego wsparcia, rozmowy i tego, że jest tam gdzieś ta osoba, której może powiedzieć "więcej", a nawet wszystko. Nie jest ważny wtedy status społeczny, numer telefonu zamiast kwoty na bankowym koncie, wspaniały apartament czy fenomenalnie postępująca kariera zawodowa.
Ich losy splatają się i rozdzielają. Pasmo porażek i sukcesów, wzlotów i bolących upadków, a to wszystko sprowadza się do tego, że gdzieś po drugiej stronie słuchawki, na drugim końcu świata, w restauracji obok jest właśnie "ona", bądź "on".
Cała historia została przedstawiona przez Davida momentami w sposób okrutny, ale bardzo prawdziwy. Uśmiechałam się, gdy w poczuciu całkowitej samotności jedno z nich myślało właśnie o tym, żeby zadzwonić do "drugiego". A pod wypowiadanymi zdaniami często kryło się "drugie dno".
Jednak książka również to drugie dno posiada. Tych dwojga połączyła wspaniała przyjaźń i nawet w najbardziej "perspektywicznych" momentach oni jej nie zniszczyli.
Myślę, że przeczytać warto. Warto, żeby także przez swoje bezmyślne zachowanie niektórych rzeczy nie zepsuć. Jest to dłuższa, lecz bardzo przyjemna lektura, która może pomóc spojrzeć z boku na ludzkie relacje, czasem w ferworze śmiechu, a czasem przez łzy. Sami się przekonajcie.
Książka "Jeden dzień" autorstwa Pana Davida Nicholls'a jest po prostu przepiękna. Stajemy się widzami prawdziwego przedstawienia, które serwuje nam jego twórca. Przedstawienia do którego scenariusz nie jest wcale taki nieprawdopodobny. Aby powstał nie musiał być zamyślony, przerobiony czy przekłamany. W jednym zdaniu. Książka wzbudzi w Was wiele uśmiechu, po niektórych...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Już dawno nikt nie zaserwował mi tak odmiennego dzieła jak zrobił to autor w "Fizyce smutku". Georgi Gospodinow jako doświadczony, bułgarski literaturoznawca w swojej książce pokazuje wszelkie możliwe doświadczenia życiowe, dotykające pojedynczej jednostki. Ukazuje retrospekcje, być może dotyczące nawet w jakimś stopniu jego osoby i zmienia płaszczyznę pierwszoosobowej narracji w każdym rozdziale. Początkowo trzeba zapoznać się z koncepcją, którą stworzył, bo nie jest to oczywista i niewymagajaca lektura. Jest to raczej książka angażująca wszystkie zmysły czytelnika, którą można potraktować w pewien, nawet mistyczny sposób.
Cała akcja powieści skupia się postaci, jednostce, bohaterze w różnym "stadium rozwoju". Rozpoczyna ją jedynie dwunastoletni chłopiec, który osamotniony trafia na pewien miejski jarmark. Z racji tego, że od swojego ojca otrzymał monetę o nie tak małej wartości, postanawia skorzystać z zaprezentowanych tam stoisk. Jego uwagę przyciąga mężczyzna, który delikatnie mówiąc nagabuje wszystkich przechodniów do obejrzenia jego atrakcji. Atrakcją tą jest stwór zwany Minotaurem.
Jak przebrniemy przez pierwszy etap powieści to dalej balansujemy między życiem a śmiercią, pomiędzy złotymi myślami i trafnymi metaforami, które serwuje nam Georgi. Wiele z nich wymaga od nas pewnej refleksji, dlatego łatwość skupienia się na powieści można ocenić przez pryzmat wysiłku, który nasz umysł włoży w szczególne zrozumienie tej lektury.
Wpleciony w powieść duch Minotaura idealnie wpasowuje się w rytm powieści, który nadał autor. Często chociażby na ułamek sekundy zabiera nas do mitycznego świata greckiego stwora, po czym nawet nie zauważając znów znajdujemy się wraz z główną postacią powieści w poprzedniej lokazalicji.
Z całą pewnością raczej nikt nie będzie wątpił, że książka zasłużenie zdobyła nagrodę Jana Machulskiego. Twórczość autora jest bardzo wysublimowana i traktuje o rzeczach czasami błahych, lecz niemniej ważnych, a autor daje nam prawdziwe lekcje...prawdziwego życia.
"Spis należytych odpowiedzi na pytanie " Jak się masz?
- Trochu chory, jutro grzebiem.
- Wcale.
- Lepiej niż teraz to grzech.
- Niech się ten dzień już skończy. "
Może faktycznie niech się już skończy, chociaż dopiero się zaczął, ale oby zawsze było tak dobrze, że lepiej niż teraz to grzech (bez ironii).
Już dawno nikt nie zaserwował mi tak odmiennego dzieła jak zrobił to autor w "Fizyce smutku". Georgi Gospodinow jako doświadczony, bułgarski literaturoznawca w swojej książce pokazuje wszelkie możliwe doświadczenia życiowe, dotykające pojedynczej jednostki. Ukazuje retrospekcje, być może dotyczące nawet w jakimś stopniu jego osoby i zmienia płaszczyznę pierwszoosobowej...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to