-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1191
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać451
Biblioteczka
Powiem Wam zupełnie szczerze, że jeśli chodzi o thrillery polityczne, to kiedyś zdecydowanie powiedziałabym, że tylko zagraniczne są godne jakiejkolwiek uwagi, że "House of cards" to mistrzostwo świata, a u nas nie ma nic ciekawego. No i wiecie, później zaczęły się u nas pojawiać nieśmiało tego typu książki i trzeba było sprawdzić czy warto je czytać, polecać, podawać dalej i zwyczajnie o nich dużo mówić.
Z Igorem Brejdygantem to nie moje pierwsze rodeo i bywało tak, że z wrażenia wypadałam z siodła, ale też zdarzyło mi się w nim po prostu zasnąć, bo było tak mozolnie, powoli, bez galopu i polotu. Co również wpłynęło na to, że zdecydowanie każdą kolejną jego powieść biorę w ciemno, bo co ma być, to się wydarzy i czy będzie pozytywnie, czy negatywnie, to po prostu wiedzieć muszę.
Jak to mówią: przekonaj się na własnej skórze, ale jeśli masz wątpliwości, to za moment je rozwieję!
Dwa momenty w czasie, kiedy dla Polski działo się coś ważnego. Rok 1989 gdzie toczyły się walki o to, by kraj w końcu mógł być wolny, czekano na wybory, a w tym samym czasie jedna z bohaterem ma jechać wraz z fotografem na Węgry. Krystyna jest dziennikarką śledczą, ale oprócz tego, że to wyjazd w zasadzie służbowy, to staje się on także nieco bardziej prywatny, bowiem dwoje bohaterów zatapia się w gorący romans.
Rok 2023 i Julia czuwająca przy łóżku matki w szpitalu. Ich przyjaciel popełnia samobójstwo, w co obie nie chcą uwierzyć więc kobieta postanawia wejść w bagno polityczne i dowiedzieć się co się właściwie wydarzyło. Do tego okazuje się, że będzie musiała także stawić czoło mafii, a to, co odkryje będzie wstrząsem nie tylko dla niej.
Dwa różne momenty w życiu Krystyny, dwie bohaterki, dwa śledztwa, które mogą być ze sobą powiązane, a w tym wszystkim umoczone ABW, polityka, mafia i niewiadomo kto jeszcze. To wszystko łączy się zgrabnie w całość i choć momentami można podejrzewać jak to się zakończy i gdzie są powiązane ze sobą wątki, to jednak Brejdygant trochę kręci w kółko czytelnikiem i nie pozwala myśli dokończyć toku, bo ponownie przerywa gdybania.
Bardzo interesująco zostały przedstawione wydarzenia z dwóch różnych czasów i przede wszystkim każde intryguje, powoduje, że chciałoby się zagłębić w historię nieco bardziej by poczuć to, co wtedy ludziom grało w sercach i umysłach. Tego typu thrillery często odchodzą zbyt mocno od polityki, ale tutaj faktycznie można dostrzec bezwzględną walkę o władzę, a o to przecież chodzi.
Pokrętna, wciągająca fabuła, jaką stworzył Igor Brejdygant tym razem będzie się mocno wyróżniała na tle innych nowości czerwcowych, a premiera już 5 czerwca!
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Znak Crime.
Powiem Wam zupełnie szczerze, że jeśli chodzi o thrillery polityczne, to kiedyś zdecydowanie powiedziałabym, że tylko zagraniczne są godne jakiejkolwiek uwagi, że "House of cards" to mistrzostwo świata, a u nas nie ma nic ciekawego. No i wiecie, później zaczęły się u nas pojawiać nieśmiało tego typu książki i trzeba było sprawdzić czy warto je czytać, polecać, podawać dalej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-04-10
Lubicie czytać prequele, sequele itp.? U mnie to zależy, bo czasami mam wrażenie, że historie są nakręcane tylko po to, żeby wycisnąć jeszcze ze sprzedaży co się da. Stąd tego rodzaju książki okazują się totalnym niewypałem dość często.
Piotr Borlik zaczynał od trylogii z Agatą Stec w roli głównej. No własnie, to była trylogia dopóki nie pojawił się na rynku prequel, czyli "Baltica", a teraz doszedł do kolekcji tom czwarty, który już jest faktycznie następny w kolejności. A mowa o "Mocy obietnic", która miała czytelników, fanów autora powalić na kolana.
Agata próbuje sobie ułożyć życie po perypetiach, jakie spotkały ją w poprzednich częściach serii. Była policjantka, a teraz reporterka kryminalna. Tylko czy faktycznie tak łatwo jest się odciąć od przeszłości i wpaść w co zupełnie nowego? A nałóg, czy wypchnięcie go ze świadomości może wystarczyć?
W Gdańsku zostaje znalezione ciało nastolatka. W tym samym czasie swojego dziecka, chłopca, który jest w podobnym wieku, szuka mężczyzna gotowy spróbować z prywatnym śledztwem byleby tylko dowiedzieć się co się z chłopakiem stało. Stec się angażuje choć wie, że nie powinna i stara się stanąć na wysokości zadania jednocześnie widząc, że policja sobie nie radzi.
Ponownie pojawia się postać Artura, którą Agata miała nadzieję zostawić już dawno za sobą, ale on wcale nie zamierzał dać jej spokoju.
Pamiętam, że trylogię pochłonęłam w całości bardzo szybko, a Borlik stał się moim odkryciem i bardzo chętnie sięgałam także po jego kolejno powieści więc koniecznie chciałam wiedzieć co jeszcze z tej serii można wycisnąć. I na szczęście nie jest to odgrzewanie kotleta, bo faktycznie pomysł i wykonanie tutaj są bardzo dobre. Ponowne spotkanie Agaty, która ma tak namieszane w życiu, że można zakładać na jej temat wszystko, a jednocześnie stawianie jej na piedestale i pokazywanie, że ona potrafi wpaść na poszlaki prowadzące do mordercy, ale policja już nie? Co zatem stałoby się gdyby jej nie było? To był jeden z elementów tej części, który mnie okrutnie irytował, bo nikt nie jest niezastąpiony.
Jest to jednak kryminał bardzo dobrze skonstruowany, trzymający w napięciu i powodujący, że nie da się go odłożyć nawet na chwilę.
Byłam ciekawa czy Borlikowi uda się ponownie zaskoczyć, namieszać w głowie i stworzyć coś, co będzie warto polecać dalej. A, ponieważ jest to już czwarty tom, to ja zdecydowanie polecam czytanie w kolejności. Ba, śmiało zaczęłabym teraz czytać od prequela jak już został wydany.
Jak już wiele razy powtarzałam, nasi polscy pisarze potrafią w kryminały i thrillery, a Piotr Borlik kolejny raz to udowodnił podając na tacy świetną powieść wzbudzającą wiele emocji.
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Prószyński i S-ka.
Lubicie czytać prequele, sequele itp.? U mnie to zależy, bo czasami mam wrażenie, że historie są nakręcane tylko po to, żeby wycisnąć jeszcze ze sprzedaży co się da. Stąd tego rodzaju książki okazują się totalnym niewypałem dość często.
Piotr Borlik zaczynał od trylogii z Agatą Stec w roli głównej. No własnie, to była trylogia dopóki nie pojawił się na rynku prequel,...
2024-05-15
Lubicie sięgać po debiuty? Ma dla Was znaczenie w jakim gatunku to są pierwsze powieści autorów? Albo gdy pisarz kryminałów nagle przeskakuje na horror lub fantastykę, to próbujecie jego twórczości w takim zakresie?
Ja zdecydowanie tak. Zwłaszcza jeśli znam jakiegoś autora, to może on zmieniać gatunki jak rękawiczki, a i tak spróbuję razem z nim wpaść w coś innego. Ale debiuty... debiuty uwielbiam całym sercem, bo można napotkać perełki! A "Miasto gwiezdnego pyłu" to właśnie debiut autorki.
Główna bohaterka, zaledwie będąc dzieckiem zostaje sama z wujkiem, gdyż jej matka nagle znika, zostawia ją. Kobieta chciała przełamać klątwę. Teraz Violet chciałaby tego samego, bo wszystko to polega na tym, że zabierani są najzdolniejsi, są ofiarami za zbrodnię, o której już nikt nie pamięta i nawet nie jest w stanie wyjaśnić o co chodzi i dlaczego tak postępują. I Violet miała być bezpieczna u wujka dopóki nie pojawiła się kobieta, Penelopa, która postawiła jej wybór: albo znajdzie matkę w ciągu dziesięciu lat, albo zajmie jej miejsce...
Ta książka jest specyficzna i to w pozytywny sposób. To nie tylko fantastyka wypchana magią, bogami, niebezpieczeństwem, pragnieniem lepszego świata, ale także ma w sobie przekaz. Można nawet powiedzieć, że nie jest to lekka opowieść o dziewczynie, której przyszło się zmierzyć z okrucieństwem otaczającego ją świata, ale przede wszystkim utykająca nam do głów pewne wartości i przez to jest tak intrygująca.
Mam wrażenie, że wielu autorów tworząc tego typu powieści wpadają w nie w całości, zamieszkują w tych światach i tutaj też tak jest. Bohaterowie, miasto, obrazy, magia! To wszystko jest niemal realistyczne, namacalne i tak naprawdę, jedyne do czego mogłabym się przyczepić, że to połączenie obyczajówki z fantastyką i jednak zabrakło mi takiej lekkości. To dość poważna książka, a opleciona w elementy, które mają sprawić, że zapragniemy poznawać dalsze losy bohaterów.
W głowie pozostała mi po niej jedna wielka kula wełny zaplątana z wydarzeń i bohaterów, za którymi już tęsknię i chciałabym aby powstało z tego coś więcej niż jedna powieść. I do tego cały ciąg myśli, refleksji wręcz na temat tego, jak ludzie potrafią być okrutni i to bez względu na to czy są fikcyjni i czy są istotami, które moglibyśmy spotkać w rzeczywistości.
Coś niesamowitego z moją głową zrobiła Summers, a jednocześnie czuję, że to nie są jej wyżyny, że czegoś tu brakuje, czegoś jest za mało. A to pozostawia przyjemny element oczekiwania na kolejne powieści autorki!
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Jaguar
Lubicie sięgać po debiuty? Ma dla Was znaczenie w jakim gatunku to są pierwsze powieści autorów? Albo gdy pisarz kryminałów nagle przeskakuje na horror lub fantastykę, to próbujecie jego twórczości w takim zakresie?
Ja zdecydowanie tak. Zwłaszcza jeśli znam jakiegoś autora, to może on zmieniać gatunki jak rękawiczki, a i tak spróbuję razem z nim wpaść w coś innego....
2024-05-23
Czy są tacy autorzy, po których książki sięgacie w ciemno, bez zastanowienia nawet jeśli tworzą nagle inny gatunek? Bo mi się zdarza czytać i dziecięce ulubionych pisarzy! Ale z Liz Nugent jest po prostu klasycznie, thriller za thrillerem i wszystkie łykałam na wstrzymanym oddechu, nie mogąc się od nich oderwać. Więc, jak tylko zobaczyłam tę dziwną, pomarańczową okładkę i jeszcze dziwniejszy tytuł wiedziałam od razu, że musimy z Sally się poznać.
Odstawić zwłoki zmarłego ojca na śmietnik? Sally traktuje słowa ojca bardzo poważnie i tak właśnie robi, a wtedy rusza kolejka bez hamulców, bo skąd mogła wiedzieć, że tak nie można, prawda? Policja, jeszcze dziwna przesyłka z misiem, a w cieniu ktoś, kto tego brudnego pluszowego misia wysłał kobiecie.
I kiedy już wgryzamy się w akcję, w to, co może się wydarzyć, to nagle cofamy się w przeszłość by zobaczyć z czym wiązało się życie Sally, kim była jej rodzina i przede wszystkim skąd wziął się tytuł tej opowieści.
A kiedy już myślimy, że coś tutaj się układa w całość, coś wiemy, to nagle okazuje się, że nie wiemy dosłownie nic. Autorka robi sobie z nas kukiełkę, którą miota od lewej, do prawej, generuje poziom niepokoju tak wysoki, że czytanie w nocy może się skończyć barkiem snu, spoglądaniem w okno.
Nugent po raz kolejny pokazała, że to, co kryje się w jej głowie i to, co przelewa na papier jest tak popaprane, że aż ciężko w to uwierzyć. Nie trzyma się żadnych schematów, nie idzie po łebkach. Kolejna powieść, która wciąga okrutnie, odradzam zaczynanie czytania przed snem, bo ze snu będą nici.
I przede wszystkim jest to thriller w całej swojej niepokojącej odsłonie. Takich nam trzeba, bo to o to w tym gatunku chodzi aby spróbować wejść do psychiki bohaterów, ale jednocześnie poczuć, że to jest tak dziwne, a jednocześnie tak rzeczywiste jak dziwna Sally Diamond. A czemu jest dziwna, to już kurczę każdy musi odkryć sam, ale myślę, że dla każdego z nas będzie to coś innego, a jednak podobnego.
Ta książka jest tak zagmatwana, że aż ciężko w to uwierzyć, a Nugent po raz kolejny pokazała, że wcale nie trzeba się zastanawiać czy kolejną jej powieść przeczytać i pozwolić się wyrwać z kapci. I moja wyobraźnia tak bardzo chciałaby zobaczyć ekranizację, że aż tupie!
Recenzja powstała we współpracy z Znak Crime i jestem ogromnie wdzięczna za egzemplarz papierowy, który może dołączyć do mojej biblioteczki, ale prawda jest taka, że i tak bym ją zakupiła!
Czy są tacy autorzy, po których książki sięgacie w ciemno, bez zastanowienia nawet jeśli tworzą nagle inny gatunek? Bo mi się zdarza czytać i dziecięce ulubionych pisarzy! Ale z Liz Nugent jest po prostu klasycznie, thriller za thrillerem i wszystkie łykałam na wstrzymanym oddechu, nie mogąc się od nich oderwać. Więc, jak tylko zobaczyłam tę dziwną, pomarańczową okładkę i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-23
Jakiś czas temu postanowiłam, że spływa do mnie tyle książek z niebieskimi okładkami, że w końcu muszę zrobić jedną półeczkę, na której będą właśnie tylko niebieskie okładki. A Wy układacie w jakiś sposób książki w swoich biblioteczkach?
No i teraz przyszedł ten moment, że ostatnio odbieram tylko zielone okładki! I też już mam w planach specjalnie oddzielną półkę dla nich i muszę je ułożyć kolorystycznie. Dlatego też niesamowitą radość wywołała u mnie nowość od Wydawnictwa Bookend, bo okazała się być w odcieniach niebieskiego, więc musze teraz dla niej wygospodarować miejsce na półce niebieskiej!
Ale wracając do samej książki... bo przeczytałam ją na legimi w oczekiwaniu na egzemplarz papierowy i w sumie mnie to cieszy, bo nie chciałabym zniszczyć tak pięknej okładki. I właśnie również z tego powodu po tę książkę sięgnęłam.
Poznajemy główną bohaterkę, Anię. Z opisu można śmiało wywnioskować, że to młoda osoba, która chciałaby się wyrwać ze wsi i z braku perspektyw na lepsze życie więc jej celem stają się studia w Krakowie. Z jednej strony bardzo ciekawa opcja i można się srogo pomylić co do dziewczyny. To nie jest osóbka, której zależy na tym aby było w życiu lepiej. To osoba pozbawiona wszelkich skrupułów i hamulców. To osoba, której nie da się lubić, serio.
Ania jest też śliczna i zamierza to wykorzystać. Sprowadza się to do tego, że zaczyna manipulować rodziną, ale nie tylko, bo mężczyznami także. Wszystko po to, aby osiągnąć swoje cele. I to jest ten moment, w którym muszę autorce przyznać, że stworzenie tak negatywnej postaci miało swój określony cel i tytuł ma jak najbardziej przełożenie na to, co dzieje się w fabule.
Czytając o Ani, o jej podejściu do życia, do innych ludzi powoli zaczyna się do niej czuć coraz większą niechęć, ale w tej książce chodzi o to, żeby zobaczyć, że granice są stawiane w jakimś celu, że karma potrafi wracać i uderzać ze zdwojoną siłą, a planu doskonałego nie ma, bo każdy może się gwałtownie zmienić.
Suma summarum, to wciągająca opowieść o tym, że ludzie potrafią być perfidni, że dla własnych korzyści potrafią krzywdzić innych i zacierać granice tylko po to, by osiągnąć swój cel. Dlatego myślę, że jako obyczajówka sprawdza się w zupełności mimo, że zamiast podążać za główną bohaterką, za jej wyborami i zamiast chcieć jej towarzyszyć, to jednak czeka się aż się potknie.
Może "Plan doskonały" mnie nie zachwycił, może nie będzie wśród moich ulubieńców stać na półce, ale mimo wszystko uważam, że ma w sobie coś, co przyciąga i w środku jest całe mnóstwo prawdy o ludziach i jeszcze więcej powodów do tego, aby się zatrzymać i przemyśleć pewne kwestie.
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Bookend.
Jakiś czas temu postanowiłam, że spływa do mnie tyle książek z niebieskimi okładkami, że w końcu muszę zrobić jedną półeczkę, na której będą właśnie tylko niebieskie okładki. A Wy układacie w jakiś sposób książki w swoich biblioteczkach?
No i teraz przyszedł ten moment, że ostatnio odbieram tylko zielone okładki! I też już mam w planach specjalnie oddzielną półkę dla...
2024-05-14
Wierzycie w zbiegi okoliczności?
„Zła miłość” ma w sobie takie elementy, które mogą uchodzić właśnie za zbiegi okoliczności, ale czy nie jest tak, że nic nie dzieje się bez przyczyny?
Pierwsza część tryptyku kryminalnego i od razu wciągająca, ale czy wszystko w niej było takie cudowne?
Jak na kryminał przystało, na początku mamy trupa. Nieszczęśliwy wypadek? Wszyscy mają wątpliwości w tym temacie. Od policji, przez ubezpieczyciela, na mężu kończąc. I ten mąż koniecznie chce także prywatnego śledztwa, aby sprawdzić co tak naprawdę się stało z jego żoną.
Sprawa trafia do prywatnej detektyw, której mąż zginął w tym samym miejscu co żona jej klienta. Przypadek?
Franka Kruk, główna bohaterka, pani detektyw po przejściach i z problemami z nastoletnią córką. Silna, wyszczekana, inteligentna. Czyżby?
No i właśnie ta nasza Franka. Zawsze narzekam, że wszędzie upycha się te silne, pewne siebie kobiety badające sprawy kryminalne. Zawsze wiedzące co powiedzieć, zawzięte. Tylko, że Franka jest taka tylko z opisu na tyle okładki. Powiedziałbym, że to ciągle wrzeszcząca, wręcz histerycznie domagająca się wszystkiego, czego chce osoba. I nie jest to objaw siły, a raczej bezsilności i niezbyt przyjemnego charakteru.
Natomiast sprawa, którą przyszło jej spróbować rozwiązać faktycznie jest ciekawa, pełna dziwnych zbiegów okoliczności i dość zagmatwaną. Mimo to momentami miałam wrażenie, że wiem jak to się dalej potoczy i faktycznie, w zasadzie całość historii zaczęła mi się układać już na początku powieści i tak zostało do końca.
Efektu zaskoczenia nie było, ale to nie zmienia tego, że czytało mi się dobrze, bo jednak cały czas czekałam co autorka wymyśli, co będzie niespodziewane i kiedy w końcu spuści bombę.
Niestety, to nie nastąpiło. Mam wrażenie, że za dużo tu miało być obyczajówki w kryminale, a jakże byłoby cudownie gdyby to była taka opowieść w typie Agathy Christie skupiona tylko na małej społeczności, zbrodni i tym, kto i dlaczego postanowił się pozbyć niejednej osoby!
Mimo tego, że nie wywołała we mnie ta książka zachwytu, to cały czas czekałam na to, co będzie dalej i dlatego też od razu zabieram się za kolejną część, bo na szczęście nie musiałam czekać na nią, jak inni, prawie dwa lata.
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Wielka Litera.
Wierzycie w zbiegi okoliczności?
„Zła miłość” ma w sobie takie elementy, które mogą uchodzić właśnie za zbiegi okoliczności, ale czy nie jest tak, że nic nie dzieje się bez przyczyny?
Pierwsza część tryptyku kryminalnego i od razu wciągająca, ale czy wszystko w niej było takie cudowne?
Jak na kryminał przystało, na początku mamy trupa. Nieszczęśliwy wypadek? Wszyscy mają...
2024-02-02
2024-04-11
2024-05-01
2024-01-05
2024-05-05
2023-12-09
2024-02-17
2024-05-08
Czytacie biografie, autobiografie? Mi się zdarza raz na jakiś czas, nie jest to tak, że biorę je w hurtowych ilościach. Kiedyś w ogóle nie czytałam, przekonana, że to przecież muszą być takie nudne książki. A później ktoś mi polecił jedną, a po kolejne już sama z siebie sięgałam. Moją ulubioną jest zdecydowanie ta o Matthew McConaughey, a właściwie to autobiografia. Bardzo ciekawa, o niesamowicie inteligentnym człowieku.
Kiedy zobaczyłam w zapowiedziach biografię Christie wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Ze słyszenia, z plotek wiedziałam, że była to niezwykła osoba, a jej życie też było pasmem dziwnych, a często też niesamowitych wydarzeń. Co nie zmienia faktu, że książka wcale nie musiała być napisana ciekawie, prawda?
A jest to historia kobiety, której przyszło żyć w trudnych dla kobiet czasach, a jednak odniosła ogromny sukces i jej książki nadal są czytane, wydawane co kilka lat w nowych szatach graficznych i choć nie są to tomiszcza, to każdy o nich słyszał, każdy wie kim jest Christie, a wielu wie doskonale czym jest kryminał w stylu Agathy Christie.
Natomiast w tej książce jest też całe mnóstwo ciekawostek. Nie chciałabym tu zdradzać szczegółów by nie psuć przyjemności z lektury, ale powiem, że każda jej powieść jest swego rodzaju pamiętnikiem. Gdy zagłębić się w zdarzenia z jej życia i ułożyć chronologicznie książki, to okazuje się, że wszystko, co działo się dookoła niej było dla niej inspiracją.
Dla mnie to była ciekawa lektura, bo ja o samej Christie za wiele nie wiedziałam. Owszem, czytałam jej książki (nie wszystkie) i oglądałam filmy na ich podstawie, ale o samej autorce jako o człowieku nie wiedziałam za wiele. A podobno była najbardziej fascynującą postacią jaką sama stworzyła. Dlatego była to dla mnie gratka i przepadłam w niej od pierwszych stron. Czy mnie zachwyciła? I tak, i nie. Nie wiem dokładnie jak to było z researchem, ale miejscami miałam wrażenie, że coś jest zbyt pogmatwane, poplątane i się nie zgadza. Tylko, szczerze mówiąc, nie miałam czasu tego sprawdzać. Może ktoś mi da znać, kto lepiej zna historię bohaterki tej książki.
I jako dla laika w temacie, jako dla osoby, która niewiele wie o Christie, była to dla mnie po prostu dobra książka i napisana tak, że w życiu bym nie powiedziała, że nie jest to powieść obyczajowa, że nie jest to fikcja.
Dla osób, którym biografie nie są bliskie sercu, a chciałyby spróbować od czegoś, od czego się nie zrażą do tego gatunku, to będzie strzał w dziesiątkę!
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Świat Książki.
Czytacie biografie, autobiografie? Mi się zdarza raz na jakiś czas, nie jest to tak, że biorę je w hurtowych ilościach. Kiedyś w ogóle nie czytałam, przekonana, że to przecież muszą być takie nudne książki. A później ktoś mi polecił jedną, a po kolejne już sama z siebie sięgałam. Moją ulubioną jest zdecydowanie ta o Matthew McConaughey, a właściwie to autobiografia. Bardzo...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-09
2024-04-18
2024-04-01
2024-04-12
Lubicie książki z magicznymi zwierzętami? Ja uwielbiam i jak tylko przeczytałam pierwszy tom Necrovet, przepadłam w tej serii po całości.
"Necrovet. Radiografia bytów nadprzyrodzonych." jest trzecim tomem serii z kliniką weterynaryjno-nekromantyczną w roli głównej, gdzie akcja skupia się tak naprawdę na trójce bohaterów: Florce, Izie i Bastianie. Po wielu już perypetiach ze zwierzętami także magicznymi, po spotkaniu z wolpertingerem, ze smokami, jednorożcem, przyszedł czas na stanięcie na granicy zaświatów.
Zaczyna się robić dość niebezpiecznie, pojawiają się zwierzęce zombie, coś lub ktoś wykopuje groby ludzi i zwierząt, a w tym wszystkim jeszcze mamy opętanie przez demona. Dla tych, którzy serii jeszcze nie znają: Florka to technik weterynarii, która przeniosła się z Warszawy, po nieprzyjemnych przeżyciach w jednej z tamtejszych klinik weterynaryjnych i trafiła do przychodni lekarki nekromantki, która jest także Liczem. Do tego, pomijając pobocznych bohaterów jak ciotki Florki, pacjentów, czy pracowników niedaleko położonej innej placówki weterynaryjnej, mamy jeszcze Bastiana. A jest on także nietypową postacią, ponieważ posiada kopyta, a także... ogon!
Cała trójka pracuje w jednym miejscu, każde ma za sobą sporo doświadczeń wpływających nadal na ich postrzeganie świata i zdrowie psychiczne. To jeden z nieco trudniejszych tematów, które autorka wplotła w fabułę i mam wrażenie, że dopiero w trzecim tomie zagłębiła się w niego bardziej. Co ważne, nie są one bagatelizowane, bo do czynienia mamy tutaj z depresją, ze stanami lękowymi, a także z atakami paniki.
No i w tym wszystkim mamy całe mnóstwo stworzeń magicznych. Spotykamy ponownie postaci z poprzednich części by dowiedzieć się co u nich słychać, ale pojawiają się także nowe zwierzęta, między innymi wspomniany na okładce psianiołek. No i demony! Robi się mrocznie, czasami po skórze przebiega dreszcz, aby później srogo sobie podnieść ciśnienie przez ludzi w wiosce z klapkami na oczach.
Dla mnie to przygoda na całego, bo uwielbiam zwierzęta, śledzę profil autorki na co dzień w social mediach i także lubię patrzeć na aktualności na temat jej podopiecznych. Aż się boję sytuacji gdy powiedziane będzie, że to ostatni tom, a to zbliża się nieuchronnie i to teraz, gdy akcja się rozpędza coraz bardziej, a momentami przychodzi tak wiele emocji, że ciężko sobie z nimi poradzić. Ogrom wzruszeń, nerwów, śmiechu.
Zauważyłam też, że autorka się rozwija z tomu na tom i każdy kolejny jest napisany ciekawiej, a błędów w nich nie uświadczycie.
Na tę chwilę to jedna z moich ulubionych polskich serii. Przepełniona magią, przyjaźnią, zwierzętami przeróżnego gatunku, duchami, a nawet grzybami. I co istotne, nie zrobiła się z tego romantasy, bo nie o to tutaj chodzi.
Takich książek na rynku wydawniczym brakuje, polecam!
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem SQN Imaginatio.
Lubicie książki z magicznymi zwierzętami? Ja uwielbiam i jak tylko przeczytałam pierwszy tom Necrovet, przepadłam w tej serii po całości.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to"Necrovet. Radiografia bytów nadprzyrodzonych." jest trzecim tomem serii z kliniką weterynaryjno-nekromantyczną w roli głównej, gdzie akcja skupia się tak naprawdę na trójce bohaterów: Florce, Izie i Bastianie. Po wielu już...