Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Oblivion Song. Pieśń Otchłani Lorenzo De Felici, Robert Kirkman
Ocena 6,4
Oblivion Song.... Lorenzo De Felici, ...

Na półkach:

Nowy komiks Roberta Kirkmana? W stylu postapo? Wydawany w Polsce?? Rzuciłem się na niego, tak bardzo się rzuciłem, że nie doczekam tomów 5 i 6, nabyłem w oryginale. Świetna historia, tylko na tle innych znanych mi opowieści tego Pana wydaje się być dość… dynamiczna, gna do przodu jakby ktoś ją gonił.

Rzecz dzieje się z Filadelfii, w której nagle część miasta jakby została przeniesiona do innego wymiaru, wraz z ludźmi, którzy ją zamieszkiwali. A wymiar ten jest mało zachęcający, na pierwszy rzut oka: pełen potworów, niebezpieczeństw, gdzie życie wydaje się być raczej niemożliwe, gdzie człowiek jest łowną zwierzyną dla znacznie większych, groźnych drapieżników.

Robert Kirkman przedstawia nam postaci, w tym Nathana, który jako naukowiec znalazł metodę na przemieszczanie się między owymi wymiarami. Wędruje zatem do tego miejsca, zwanego z czasem jako Oblivion, odnajduje tych, którzy jeszcze żyją i sprowadza do naszego świata. Przede wszystkim szuka brata, i tak już od lat. Taki motyw towarzyszy nam od początku zabawy, a Kirkman, zupełnie tak, jak się tego można spodziewać, zaczyna rozwijać kolejne rozgałęzienia historii w kierunki, których nie mogę zdradzić, ale są to kierunki jak najbardziej godne poznania. Pojawiają się pytania o naturę człowieka, o życie - jak wygląda jego kształt w aktualnym świecie, pełen nierówności i niesprawiedliwości, gdzie Oblivion być może wcale nie jest czymś, z czym należy walczyć? Może to druga szansa dla naszego gatunku?

A potem, jak już myślimy, że wiemy o czym jest ten komiks, to Kirkman robi (niejeden) zwrot i oferuje wciąż więcej i więcej, nie raz skacząc o kilka lat w przód, goniąc akcję, jak już wspomniałem, w bardzo dynamicznym stylu. Odnoszę wrażenie, że opowieść chciałaby trwać dłużej, że te łączne 36 epizodów zaprezentowanych w sześciu tomach doprawdy wręcz zasługują na więcej, jak na rozmach wizji całość wydaje się doprawdy gęsta. Ale może to tylko moje wrażenie, nie ważne - historia jest zdecydowanie godna uwagi, Robert Kirkman kolejny raz nie zawiódł.

Nowy komiks Roberta Kirkmana? W stylu postapo? Wydawany w Polsce?? Rzuciłem się na niego, tak bardzo się rzuciłem, że nie doczekam tomów 5 i 6, nabyłem w oryginale. Świetna historia, tylko na tle innych znanych mi opowieści tego Pana wydaje się być dość… dynamiczna, gna do przodu jakby ktoś ją gonił.

Rzecz dzieje się z Filadelfii, w której nagle część miasta jakby została...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Lady Mechanika Vol. 1: The Mystery of the Mechanical Corpse Joe Benitez, Peter Steigerwald
Ocena 6,6
Lady Mechanika... Joe Benitez, Peter ...

Na półkach:

Zaliczyłem w życiu parę steam punkowych powieści, ale nigdy mnie jakoś specjalnie to nie chwyciło. Może komiks da radę? - pomyślałem, gdy dotarło do mnie, iż w części sporej paczki komiksów nabytych na Humble Bundle jest aż sześć tomów cyklu Lady Mechanika.

Nie dał rady. Choć wstęp do komiksu, będący czymś w rodzaju epizodu zerowego, sugeruje, że będzie tu sporo dramatu, poważnych tematów, śmierci, bólu, okrucieństwa - krótko mówiąc, że komiks będzie dla dorosłego czytelnika, to całość okazała się jednak bardzo… kusi mnie, żeby powiedzieć: infantylna. Główna intryga, w której poznajemy Lady Mechanikę gdy prowadzi coś w rodzaju śledztwa, jest do pewnego momentu ciekawa, a potem rozmywa się i traci siłę ze względu na braki w scenariuszu. A przynajmniej tak to wygląda na razie: jako braki, bowiem być może w kolejnych tomach dowiemy się skąd pochodzą rozwiązania, które w pierwszym tomie można uznać tylko i wyłącznie jako fabularną metodę „deus ex machina”.

Choć mamy tu do czynienia z „ulepszaniem” biologicznego człowieka, „rozwijaniem” jego możliwości dzięki mechanicznym dodatkom, to temat związany z człowieczeństwem jest dopiero zasygnalizowany, i na ten moment trudno przewidzieć, gdzie historia pójdzie: w stronę akcji (tak obstawiam) czy w stronę ważnych tematów z pytaniami o granicę między człowiekiem a maszyną (tak chciałbym).

Komiksowi nie pomaga również fakt, że jego artystyczna strona prezentuje pewien specyficzny sposób ukazywania postaci. Kobiecych postaci. Najkrócej mówiąc: kreska kojarzy mi się z japońskimi grami. To nie manga ani anime, nic z tych rzeczy. Ale kobiety tu są zbudowane tak bardzo nieproporcjonalnie, posiadają tak gigantyczne biusty, tak cienkie talie - no ja takiego czegoś nie lubię. Dodam, że chodzi o samą kreskę, w treści nie znajdziemy ani grama podtekstów seksualnych. Może się czepiam, ale mi takie coś przeszkadza, historii takie przedstawienie kobiet nic nie dodaje. Normalne proporcje mi by odpowiadały bardziej, ale cóż, taka wizja artysty.

Uczucia względem pierwszego tomu mam dość ambiwalentne. Ani nie czuję się odrzucony od Lady Mechaniki, ani specjalnie zachęcony. Nie wiem, czy bym kupował kolejne epizody, ale skoro już do mnie trafiły, to pewnie dam opowieści jeszcze jedną szansę.

Zaliczyłem w życiu parę steam punkowych powieści, ale nigdy mnie jakoś specjalnie to nie chwyciło. Może komiks da radę? - pomyślałem, gdy dotarło do mnie, iż w części sporej paczki komiksów nabytych na Humble Bundle jest aż sześć tomów cyklu Lady Mechanika.

Nie dał rady. Choć wstęp do komiksu, będący czymś w rodzaju epizodu zerowego, sugeruje, że będzie tu sporo dramatu,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Paper Girls #1 Cliff Chiang, Brian K. Vaughan
Ocena 7,0
Paper Girls #1 Cliff Chiang, Brian...

Na półkach:

Po komiks sięgnąłem głównie z powodu serii Saga, którą z Paper Girls łączy postać scenarzysty. I nie zawiodłem się, zaliczyłem całość i to w dość ekspresowym tempie, opowieść wciąga, choć jednak z pewnym żalem muszę dodać, że Saga prezentuje mimo wszystko o wiele wyższy poziom przedstawianej historii.

Na warsztat bierzemy dwa motywy, które nigdy się nie nudzą: opowieść o przyjaźni nastolatków i podróże w czasie. Tylko jedna uwaga: nastolatkami są tu dziewczyny, a rzecz rozpoczyna się w roku 1988, co z pewnością nie jest typowe dla tego motywu. Obserwować będziemy jak rozwija się uczucie przyjaźni, opartej na odpowiedzialności i wspólnocie, ale w bardzo poprawny politycznie sposób, czyli dziewczyny i okazyjne postacie homoseksualne.

Oczywiście nie mam nic złego na myśli - rzecz jest dobra i tylko głupiec czepiałby się tego, że bohaterami są baby :) Pod wieloma względami dzięki temu historia jest znacznie ciekawsza, chociażby dlatego, że przecież było już tak wiele opowieści o dzielnych chłopcach, którzy muszą stawić czoła wyzwaniom. A tu mamy dziewczyny, co rzuca nieco inne światło na całość, bo i perspektywa jest ciekawsza.

Trudno mi cokolwiek powiedzieć o jakości przedstawionej historii w kontekście podróży w czasie, co ja tam wiem o kontinuum czasoprzestrzennym… Opowieść wydaje się dość chaotyczna, ale jest to chaos zdecydowanie kontrolowany, nie przejmuje całości, trzyma się w ryzach. Osobiście lubię odrobinę chaosu, stąd lektura u mnie trwała dosłownie kilka kolejnych dni - całość połknąłem szybko, i jedyne, czego chciałbym więcej to wątków obyczajowych. Ale seria ma zaledwie 6 niespecjalnie grubych tomów, więc na tego typu skalę moich ulubionych wątków było wystarczająco, obiektywnie rzecz ujmując.

Nie wiem, czy całość zostanie na mojej półce, raczej nie - Saga to niestety nie jest, jak już powiedziałem. Ale jest ok, zdecydowanie warto przeczytać, nawet jeśli nie od razu dodawać do kolekcji. A teraz prosto na Amazon Prime i zobaczymy jak mocno od oryginału różni się serial “Paper Girls”.

Po komiks sięgnąłem głównie z powodu serii Saga, którą z Paper Girls łączy postać scenarzysty. I nie zawiodłem się, zaliczyłem całość i to w dość ekspresowym tempie, opowieść wciąga, choć jednak z pewnym żalem muszę dodać, że Saga prezentuje mimo wszystko o wiele wyższy poziom przedstawianej historii.

Na warsztat bierzemy dwa motywy, które nigdy się nie nudzą: opowieść o...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Przez ogromną większość czasu trwania lektury zastanawiałem się do jakiego gatunku wsadzić tę powieść. Nie, żeby to było istotne, ale z jakiegoś powodu sięgając po dotychczas nieznanego mi Autora trwałem w przekonaniu, że to będzie kolejny polski kryminał. Tymczasem i owszem, nie brakuje tu kryminalno-sensacyjnej zagadki, ale czy jest to powieść z tego gatunku? Znacznie częściej miałem wrażenie, że jednak mam do czynienia z powieścią historyczną, a może nawet rodzinną sagą, w której znajdziemy tak wątki dramatyczne, jak i sensacyjne.

Niezależnie od tego co tam sobie myślałem o gatunku, jedno pozostaje prawdziwe: ależ ma pan Autor rozmach! W tej jednej powieści zdarzyło się tyle, na przestrzeni kilku pokoleń, że niejednej pisarce potrzeba było by aż trzech tomów, a potem kontynuacji, by to zmieścić :) Historia przedstawia nam losy młodego Greka podczas II wojny światowej oraz występującej potem wojnie domowej w Grecji. Na marginesie: dowiedziałem się całej masy dotychczas mi nieznanych faktów, jak chociażby że wojna domowa w Grecji w ogóle była, jak i tego, że całkiem sporo Greków (walczących po stronie komunistów) znalazło potem miejsce w PRL-u. I tak też ostatecznie akcja trafia na Polskie ziemie „odzyskane”.

Ale nasz Grek nie jest bynajmniej jedynym bohaterem. Jest jakby źródłem, od którego dopiero rozpoczyna bieg znacznie szerzej zakrojona opowieść, i tu powtórzę: ależ Autor ma rozmach! Chwilami można się odrobinę zgubić, zapomnieć o poprzedniej postaci, bowiem kolejna prezentowana przez Autora jest równie ciekawa, a jej historia tak samo wciągająca. Wszystko następnie zmierza do finału, którego - i tu biję brawa - nie przewidziałem, co zawsze doceniam szczególnie. A teraz usycham z ciekawości, czy kolejne tomy będą nawiązywały do tych postaci, czy opowiedzą coś o zupełnie nowych? Z całą pewnością zamierzam się dowiedzieć.

I przy okazji: książkę trochę czytałem, ale znacznie bardziej słuchałem w wersji audio. Bardzo, ale to bardzo polecam Państwu właśnie wersję do odsłuchiwania, bowiem Przemysław Bluszcz zrobił tu takie słuchowisko, jakiego dawno nie miałem okazji doświadczyć. Nie dość, że ma głosto jeszcze aktorskie umiejętności sprawiły, że nieraz to właśnie lektor sprawiał, że ogarniałem lepiej to, co się dzieje w tym gąszczu postaci i wzajemnych zależności. Liczę na to, że i kolejny tom Pan Bluszcz mi przeczyta.

Przez ogromną większość czasu trwania lektury zastanawiałem się do jakiego gatunku wsadzić tę powieść. Nie, żeby to było istotne, ale z jakiegoś powodu sięgając po dotychczas nieznanego mi Autora trwałem w przekonaniu, że to będzie kolejny polski kryminał. Tymczasem i owszem, nie brakuje tu kryminalno-sensacyjnej zagadki, ale czy jest to powieść z tego gatunku? Znacznie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Girls - Volume 4. Extinction Jonathan Luna, Joshua Luna
Ocena 7,0
Girls - Volume... Jonathan Luna, Josh...

Na półkach:

Komiks Girls pochodzący od braci Luna (Jonathan i Joshua) to kolejna pozycja, którą nabyłem onegdaj w jednej z komiksowych paczek od Humble Bundle. Dzięki takim inicjatywom nie tylko możemy wspierać tak twórców, jak i różnego rodzaju osoby w potrzebie, ale również po prostu poznawać nowości, na które inaczej trudno byłoby trafić.

Historia przedstawia klasyczne dla horroru miasteczko, położone gdzieś obok dróg szybkiego ruchu czy autostrad, takie typowe dla USA, gdzie populacja wynosi mniej niż 100 osób. Poznajemy Ethana, i poznajemy go w dość słabym dla niego momencie, bowiem akurat wtedy gdy traci nad sobą kontrolę i robi widowisko dosłownie przed praktycznie całym miasteczkiem. Obrażony, odrzucony, wyśmiany wsiada do samochodu, i na drodze napotyka przepiękną, nagą kobietę, wyraźnie przed kimś uciekającą. Postanawia jej pomóc… i zaczyna się bardzo standardowy, ale mimo to niezwykle wciągający horror, w którym na pierwszym planie wcale nie mamy zła czy krwistych fragmentów, ale przerażenie i panikę mieszkańców Pennystown. A potem robi się tylko ciekawej.

Komiks straszy przede wszystkim tematem seksualności człowieka w ujęciu biologicznym. Historia tu przedstawiona skupiona jest na zbudowaniu konfliktu między mieszkańcami Pennystown w oparciu o płeć: życie, istnienie kobiet jest zagrożone, a przyczyną grozy jest pośrednie działanie mężczyzn. To jak w życiu, prawda? Mówi się, że nie ma na planecie ani jednej kobiety, która choć raz nie poczuła się zagrożona ze strony płci przeciwnej. Bracia Luna jakby postanowili tę prawdę ukazać w dosłownym świetle: oto bowiem od biologii, wedle której funkcjonują mężczyźni (myśli o seksie co 7 sekund, pożądanie damskiego ciała na pierwszym planie, chuć) zależy skala zagrożenia dla miasteczkowych pań.

Ale sytuacja potrafi się odwrócić. Co bowiem innego mogą zrobić kobiety w takim zagrożeniu? Jeśli puszczenie mężczyzn samopas, bez żadnej kontroli będzie potęgowało, zwielokrotniało niebezpieczeństwo, może należy ich uwięzić? A skoro biologia tak mocno rządzi życiem mężczyzn, może należy ich pozbawić… męskości?

Brzmi to dość enigmatycznie bez dokładnego przedstawienia motywu, który braciom Luna posłużył do kreacji tej opowieści grozy, ale w żadnym wypadku nie mogę zepsuć Wam zabawy. A ta jest przednia, bracia potrafią wywołać emocje, nie sposób nie identyfikować się z bohaterami, obojga płci zresztą. Przy czym horror został napisany tak trochę w stylu Stephena Kinga - nie tylko mamy grozę; spora część wydarzeń pokazuje tu po prostu życie mieszkańców niedużej, położonej z dala od innych miejscowości, ze swoim charakterystycznym klimatem, relacjami między sąsiadami, plotkami. Doprawdy, wspaniała historia, która zaprezentowała mi braci Luna z najlepszej strony, i teraz ze szczególną uwagą będę się przyglądał pozostałym historiom, które wykreowali. Chcę więcej takich opowieści.

Komiks Girls pochodzący od braci Luna (Jonathan i Joshua) to kolejna pozycja, którą nabyłem onegdaj w jednej z komiksowych paczek od Humble Bundle. Dzięki takim inicjatywom nie tylko możemy wspierać tak twórców, jak i różnego rodzaju osoby w potrzebie, ale również po prostu poznawać nowości, na które inaczej trudno byłoby trafić.

Historia przedstawia klasyczne dla horroru...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Saga. Tom Pierwszy Fiona Staples, Brian K. Vaughan
Ocena 7,8
Saga. Tom Pier... Fiona Staples, Bria...

Na półkach:

Saga opowiada o wojnie i miłości, trochę jak z powodu miłości wybuchają wojny, ale znacznie bardziej o tym, jak przez wojnę cierpi miłość. Wizja scenarzysty (Brian K. Vaughan) jest niezwykle szeroka, prezentując nam coś, co niby doskonale znamy, ale o czym zawsze warto przypominać. Kreacja pola walki poprzez romantyczny związek wrogów niby znana jest przynajmniej od czasów szekspirowskich, ale odpowiednio przedstawiona może się stać doskonałym fundamentem do prezentacji całej gamy scen, wizji i myśli, które uderzają czytelnika prosto w jego (nawet kamienne) serce.

Saga jest jak „Ojciec chrzestny”. Otóż utarło się, że owa powieść jest o wszystkim, że nie da się rzec jednego głównego tematu. I podobnie jest tutaj - wojna i miłość jest jednocześnie wszystkim, o czym Saga opowiada, a przy tym jest punktem-wyzwalaczem do ukazywania najróżniejszych sytuacji, które - choć dzieją się w kosmosie, wśród ras nieludzkich (choć bardzo humanoidalnych a nawet antropomorficznych) - są tymi, w których i nam zdarzyło się, lub zdarzy uczestniczyć.

Saga jest serią komiksową, której ogólna koncepcja i wizja mnie zupełnie pochłonęła, o której chciałbym mówić długo, ale doprawdy mówiłbym stale to samo. Uwielbiam, gdy historia opowiada o tym, co jest ważne, naprawdę ważne w życiu i wskazuje jak łatwo dajemy się zmanipulować, pragnąc rzeczy, które wypromowano jako godne pożądania, ale po prawdzie rzeczy zbytecznych. Saga oferuje mnóstwo emocji, wzruszeń, serce może pęknąć więcej niż raz i jest kopalnią cytatów, które krótko, ale niezwykle treściwie sprowadzają czytelnika na ziemię z chmury, na której aktualnie przebywa.

Saga opowiada o wojnie i miłości, trochę jak z powodu miłości wybuchają wojny, ale znacznie bardziej o tym, jak przez wojnę cierpi miłość. Wizja scenarzysty (Brian K. Vaughan) jest niezwykle szeroka, prezentując nam coś, co niby doskonale znamy, ale o czym zawsze warto przypominać. Kreacja pola walki poprzez romantyczny związek wrogów niby znana jest przynajmniej od czasów...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

To już prawie 30 lat, jak zastanawiam się dlaczego szczecińskie Quo Vadis stale pozostaje jakby w tylnym rzędzie wśród najlepszych, najbardziej znanych polskich zespołów metalowych. Zawsze szli swoją drogą, zgodnie ze swoimi aktualnymi muzycznymi zainteresowaniami - ale czy inaczej działało Turbo czy nawet Kat? Poznańskie kwasożłopy znane są każdemu, a o Quo Vadis w eterze cisza… Cóż, to pewnie rzecz gustu. Mnie jednak w połowie lat 90. „Politics” zwaliło z nóg i do dnia dzisiejszego odczuwam ciary gdy Skaya wyje: „odmienny obraz każde widzi oko, a każde ucho inny słyszy śpiew”, „kiedy odejdzie kolejny przyjaciel wiem, że już nie zapłaczę”, już nie wspominając o genialnym utworze tytułowym. Połączenie metalu z treściami społecznymi, śpiewanie nie o bzdurach czy robienie sobie jaj, ale teksty oparte o spostrzeżenia na temat społeczeństwa pozwoliły mi jako nastolatkowi czuć, że jest jeszcze ktoś, kto uważa podobnie, jak ja. Pewnie stąd tak głębokie uczucie, jakim darzę grajków z pomorza zachodniego.

Bardzo się ucieszyłem na wieść, że lider postanowił wydać w postaci książki wspomnienia. Muszę jednak przyznać, że moje pierwsze wrażenia z lektury nie były nic a nic pozytywne, a wręcz przeciwnie, czułem spore, i do pewnego momentu wręcz ciągle rosnące rozczarowanie. Otóż Skaya w pierwszej połowie powieści tak naprawdę nie opowiada żadnej „Historii Quo Vadis”, tylko „Historyjki o zespole i przygodach alkoholowych”. To nie biografie, początki zespołu, kto z kim kiedy i gdzie, ale właśnie przygody, sceny z radosnego, wypełnionego muzyką i alkoholem życia. I wiecie - ja również pamiętam pewne czasy, Złote Lata Dziewięćdziesiąte jako czas płynący winem, wódką i przygodami zmysłowymi, jednak takie opowieści nadają się na spotkanie po latach, a nie jako „Historia Quo Vadis”.

Potem jednak zrozumiałem, że tak, jak zespół jest unikatowy, takie jest również jego podejście do rzeczywistości. Nie mówimy o kolesiach, którzy zawodowym graniem zarabiają na życie; bardziej mówimy o typach, którzy za wszelką cenę realizują marzenia o muzykowaniu, i choć swoje sukcesy mają, to jednak ich codzienny żywot to żywot człowieka poczciwego, w którym trzeba jeszcze znaleźć miejsce na pracę, życie zawodowe poza muzyką. Trochę smutne, a znacznie bardziej inspirujące, tak wbrew wszystkim robić swoje.

Na szczęście od połowy książki robi się lepiej. Choć znowu gniew mnie ogarnął gdy o każdej płycie Skaya ma do powiedzenia raptem kilka słów. Ale potem opowiadając o poszczególnych utworach jest jakby bardziej biograficznie, nastrojowo, i ogólnie rzecz biorąc można dać się porwać lekturze. Szkoda tylko, że opowiedział o swoich basach, ale o sprzęcie pozostałych członków już nie. Gdy lekko zmrużymy oczy wobec ekscesów alkoholowych, pozostanie nam cieszyć się radością zespołu i… cóż, w moim przypadku nastąpiło przeniesienie do lat dawnych, gdy każdy chciał mieć zespół, fanów (a szczególnie fanki) i doskonale się bawić stosując różnego rodzaju używki.

Są różne sposoby opowiadania o historii zespołu. W „Piekle i metalu” Mateusz Żyła o historii Kata rozpisał się encyklopedycznie do stopnia wręcz męczącego od natłoku informacji, a Skaya o sobie samym opowiada w anegdotach, ot, dwie skrajności, ale tak naprawdę to każda dobra na swój własny sposób. Nie wiem, czy Skaya da radę swoimi historiami zachęcić nowych słuchaczy, dotąd Quo Vadis nie kojarzących, wiem za to, że po odłożeniu książki na półkę, mimo pewnych rozczarowań miałem uczucie, że dla fana tej kapeli „666 opowieści” są prezentem jednak udanym, i dobrze, że zostały opowiedziane.

To już prawie 30 lat, jak zastanawiam się dlaczego szczecińskie Quo Vadis stale pozostaje jakby w tylnym rzędzie wśród najlepszych, najbardziej znanych polskich zespołów metalowych. Zawsze szli swoją drogą, zgodnie ze swoimi aktualnymi muzycznymi zainteresowaniami - ale czy inaczej działało Turbo czy nawet Kat? Poznańskie kwasożłopy znane są każdemu, a o Quo Vadis w eterze...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Pamiętam moje rozczarowanie poprzednim tomem historii o Igorze Brudnym. Cykl jest mocno oderwany od rzeczywistości, i jest to jego siła - to czytadło, w którym Autor pisze o rzeczach, które przecież dookoła nas się dzieją, ale pisze w taki sposób, że można na chwilę o tym zapomnieć i po prostu dać się porwać lekturze. Nie ma tego ciężaru, bólu istnienia, który odczuwa się w przypadku nieco inaczej prowadzonej lektury, jakby poważniej, bardziej osadzonej w prawdziwym świecie. A jednak w “Bagnie” Autor odleciał już za daleko jak dla mnie od realiów naszego świata, czy to uznał, że czytelnicy czekają aż ktoś pierwszy się tematem zajmie, czy może chciał sobie sam poradzić z otaczającą nas rzeczywistością - nie wiem, ale “Bagno” robiło krok za barierę, od której poprzednie epizody jednak trzymały się z daleka; całość była już zbyt odrealniona, by bawić.

Bawił tylko Brudny, i bawił siłą rozpędu, jak to w przypadku cykli bywa. Lubimy tego gościa, identyfikujemy się z nim, kibicujemy mu, żyjemy jego życiem. W związku z czym z przyjemnością donoszę, że w “Smolarzu” powróciliśmy do rejonów znacznie bardziej przypominających tomy pierwsze. Jasne, że całość jest mocno przegięta, a rozmach w kreacji osób zaangażowanych w zbrodnię jest nieco wręcz groteskowy, ale dokładnie za to polubiłem początki historii o Brudnym, i w “Smolarzu” odnajduję to wszystko, czego “Bagno” mi nie dostarczyło.

Zdecydowanie warto zanurzyć się w Bieszczady i wraz z Igorem poznać dzieje pewnej wioski i pewnej okolicy, w której od dziesiątek lat (!) giną ludzie. Któż, jak nie nasz ulubiony, odpoczywający po totalnej demolce jaką zgotował polskiej scenie politycznej policjant, chwilowo nie na służbie, nadaje się lepiej do zbadania sprawy? Lektura jest przyjemnością, kto polubił Brudnego ten już biegnie po książkę, a na domiar wygląda na to, że i kolejny tom już się pisze. No, czekam, szczególnie na dalszą obyczajową warstwę historii Igora Brudnego.

Pamiętam moje rozczarowanie poprzednim tomem historii o Igorze Brudnym. Cykl jest mocno oderwany od rzeczywistości, i jest to jego siła - to czytadło, w którym Autor pisze o rzeczach, które przecież dookoła nas się dzieją, ale pisze w taki sposób, że można na chwilę o tym zapomnieć i po prostu dać się porwać lekturze. Nie ma tego ciężaru, bólu istnienia, który odczuwa się w...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie wiem, co właściwie przeczytałem. Hanna Ożogowska dla dorosłych? Przesadziłem, jasne, nikt nie potrafi pisać jak Hanna Ożogowska. Ale takie miałem skojarzenie, taki szybki styl pisania tu i teraz, bezpośrednio z perspektywy postaci, choć w trzeciej osobie, z błyskawicznymi zmianami bohaterów, ciach i następny, ciach i kolejny, ciach i powrót.

Sympatyczna, niedługa książeczka o pewnym adresie, pod którymi mieszkają najróżniejsi ludzie. Pisana żeby odpocząć, nieco się pośmiać, ale i momentami zastanowić nad tymi banalnymi, prostackimi stwierdzeniami, które są tak banalne i prostackie, że z reguły się o nich zapomina. A potem jest głupio, albo nawet wstydliwie.

Dobra rzecz, do zaliczenia na jedno-dwa posiedzenia. Z tego co wiem, jest tego więcej, i bardzo dobrze, bo chyba nawet nabrałem na więcej apetytu.

Nie wiem, co właściwie przeczytałem. Hanna Ożogowska dla dorosłych? Przesadziłem, jasne, nikt nie potrafi pisać jak Hanna Ożogowska. Ale takie miałem skojarzenie, taki szybki styl pisania tu i teraz, bezpośrednio z perspektywy postaci, choć w trzeciej osobie, z błyskawicznymi zmianami bohaterów, ciach i następny, ciach i kolejny, ciach i powrót.

Sympatyczna, niedługa...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Minęło kilka lat odkąd zakończyłem przygodę z Jackiem Reacherem, a do powrotu skłonił mnie serial od Amazona. Otóż okazał się być naprawdę niezły, obejrzałem oba sezony hurtem, i nakręcony postanowiłem wrócić do lektury.

Oczywiście, że nie pamiętam już o co chodzi z tym, że Reacher ma dziewczynę. Ale nie szkodzi, autor pisze tak, że ważny jest fakt, a nie jego przyczyny. Tym razem nasz bohater zostaje „zdjęty” przez służby, bowiem według profilerki z FBI pasuje jako morderca kobiet-wojskowych, które wcześniej miały przykre doświadczenia w relacji wojsko a ich płeć.

Książka jest niezła, bohater fajny, przegadywanie się z FBI pozwala się uśmiechnąć tu i ówdzie, a jedyną wadą poza specyficznym klimatem (ach, ten Reacher) jest jej długość. „Podejrzany” zdecydowanie nie musiał mieć aż tylu stron. Ale Lee Child widać lubi gadać, cóż poradzić. Sytuację ratuje fakt, że tym razem pomysł na fabułę jest doprawdy ciekawy, i opowieść nie ma już aż tylu rozwiązań, których czytelnik się spodziewa.

Minęło kilka lat odkąd zakończyłem przygodę z Jackiem Reacherem, a do powrotu skłonił mnie serial od Amazona. Otóż okazał się być naprawdę niezły, obejrzałem oba sezony hurtem, i nakręcony postanowiłem wrócić do lektury.

Oczywiście, że nie pamiętam już o co chodzi z tym, że Reacher ma dziewczynę. Ale nie szkodzi, autor pisze tak, że ważny jest fakt, a nie jego przyczyny....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Tak naprawdę to była trylogia. To wyraźnie widać; akcja jest rozpisana na trzy pierwsze tomy, gdzie w trzecim następuje konkluzja i zakończenie. Czwarty tom powstał jakiś czas potem, i należy się liczyć, że być może Cornwell znowu będzie dopisywał dalsze dzieje Thomasa z Hookton. Co nie jest niczym złym, ale pomyślałem, że warto o tym wspomnieć.

Powstał kiedyś doprawdy wspaniały film, w którym ukazano o co chodziło z tymi nieustannymi wojnami w średniowieczu. Film nazywał się u nas „Róża i miecz”, a oryginalnie bodajże „Flesh+Blood”. Grał Rutger Hauer, stąd znam, bo gościa ubóstwiałem. Piszę o tym, bo trylogia (tetralogia) o Świętym Graalu jest dokładnie taka, jak ten film. Anglia? Francja? Wszystko jedno - światem rządzą możni, szlachta. A chłopa doprawdy nie interesuje czy pan jest Anglikiem czy Francuzem, interesuje go jego własne życie, i jego najbliższej rodziny. Panowie zmieniają się co i rusz, miasta przechodzą z rąk do rąk, a wszędzie pętają się bandy najemników - dokładnie takich, jak Rutger z kumplami w filmie. Bywa, że jeszcze dobrze nie przeliczą kasy zarobionej na wojnie, i już zmieniają front i walczą dla tego, kto jeszcze przed momentem był wrogiem. Świat to przemoc i gwałt, kobiety są dokładnie taką samą własnością jak klejnoty czy ziemia, i jak trofea są traktowane podczas wojny. Świat to okrutny, a Cornwell beznamiętnie opisuje los ludzki, zależny od tak wielu czynników, że aż dziw bierze, że ludzie w ogóle dożywali czasem starości. Nie sposób również uniknąć spostrzeżenia, że wszyscy jesteśmy potomkami okrutnych gwałcicieli, a krew w Europie wymieszała się doprawdy totalnie.

Bohater nie jest szczególnie interesujący; Cornwell niestety zrobił go lepszym od innych. Miał to być kontrast pomiędzy prostym ludem i wykształceniem, ale jakoś mi to całą lekturę nie grało. W ogóle Cornwell dziwnie pisał te książki, niektóre wątki są jakby zupełnie nieistotne, choć marnuje na nie masę stron (Czarny Kos i jej syn), na chwilę sobie potem przypomina, a następnie znowu po prostu olewa; nie trzyma się to jakoś mocno. Na tle przygód Uhtreda, a co dopiero trylogii arturiańskiej, Święty Graal wypada bardzo blado, opowieść nie ma tego polotu, a jedyne, co jest stałą u tego pisarza to rozmach przy kreowaniu (a raczej: przy odwzorowaniu) historycznych bitew, jakie rozgrywały się wówczas i były udziałem bohaterów.

Oczywiście nie są to książki słabe, bynajmniej. Ktoś, kto nigdy Cornwella nie czytał pewnie się zachwyci, bo facet jest jednak mistrzem powieści historycznej. Po serię zdecydowanie warto sięgnąć, po prostu inne książki Autora zaostrzyły apetyt na więcej, niż tym razem był w stanie mi zaoferować.

Tak naprawdę to była trylogia. To wyraźnie widać; akcja jest rozpisana na trzy pierwsze tomy, gdzie w trzecim następuje konkluzja i zakończenie. Czwarty tom powstał jakiś czas potem, i należy się liczyć, że być może Cornwell znowu będzie dopisywał dalsze dzieje Thomasa z Hookton. Co nie jest niczym złym, ale pomyślałem, że warto o tym wspomnieć.

Powstał kiedyś doprawdy...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Kolejny Jack Reacher i kolejne miłe spędzenie kilku godzin. Tym razem gdzieś w Teksasie Reacher łapie stopa, a tam drobna amerykanka o latynoskich korzeniach namawia go, by sprzątnął jej złego, okrutnego męża. No tylko Reacherowi mogła się przytrafić taka taryfa.

Lee Child wie jak pisać, jest idealnym przykładem twórcy, który posiadł wiedzę o tworzeniu popularnych czytadeł. To lektura dla tych, którzy chcą sobie odpocząć pomiędzy kawałkami oferującymi wyższy poziom. Zapomnieć o świecie, wczuć się w rolę Reachera, który nie dość, że wyglądem i fizycznymi możliwościami zawstydza Arnolda i jest żywym spełnieniem wszelkich chłopięcych snów o przyszłości, to jeszcze nawet jak nie szuka seksu, to ten znajduje jego.

A jak szuka, to akurat ma pecha. Urwis z tego Lee Childa.

Kolejny Jack Reacher i kolejne miłe spędzenie kilku godzin. Tym razem gdzieś w Teksasie Reacher łapie stopa, a tam drobna amerykanka o latynoskich korzeniach namawia go, by sprzątnął jej złego, okrutnego męża. No tylko Reacherowi mogła się przytrafić taka taryfa.

Lee Child wie jak pisać, jest idealnym przykładem twórcy, który posiadł wiedzę o tworzeniu popularnych...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Po dłuższym czasie powróciłem do Lipowa. Autorka zręcznie przypomniała mi kto, gdzie, a szczególnie: z kim, i można było dać się porwać lekturze. A jest czemu się dać porywać! Doprawdy, takiego rozmachu fabularnego się nie spodziewałem - finta w fincie w fincie, jak mawiał klasyk. Ogarnięcie tych wszystkich relacji, które doprowadziły do początkowej sytuacji z tradycyjnym dla kryminału trupem to nie lada wyzwanie. Ale całość wciąga, i tak naprawdę cały ten „Łaskun” ma tylko jedną wadę: długość.

Doprawdy, aż tak szczegółowe rozpisywanie się przez wszystkich o wszystkim w zamyśle miało być zaoferowaniem czytelnikom maksymalnego maximum, jednak uważam, że dostaliśmy zbyt wiele. Dobre nożyczki by się przydały, aby dynamika historii została zachowana, po dwóch trzecich lektury czytelnik już bardzo, ale to bardzo jest zmęczony - ale historia jest dobra, więc brnie dalej. Warto, bo rozmach Autorki naprawdę zrobił na mnie wrażenie, ale i umęczenia się po koniec jest trochę, przyznaję.

Zmęczenie zmęczeniem, ale powrót do Lipowa tym razem na pewno nastanie u mnie szybciej, niż poprzednio. Wszak tyle osobistych wątków ciągle jest nierozwiązanych, że po prawdzie to nie mam wyjścia. Łyknę coś lżejszego dla odpoczynku i jedziemy dalej z tym koksem.

Po dłuższym czasie powróciłem do Lipowa. Autorka zręcznie przypomniała mi kto, gdzie, a szczególnie: z kim, i można było dać się porwać lekturze. A jest czemu się dać porywać! Doprawdy, takiego rozmachu fabularnego się nie spodziewałem - finta w fincie w fincie, jak mawiał klasyk. Ogarnięcie tych wszystkich relacji, które doprowadziły do początkowej sytuacji z tradycyjnym...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Minęły całe lata od czasów, gdy ostatnio raz mogliśmy poczytać o Rebece Martinsson, prawniczce, której Autorka Asa Larsson tworzy mocno poturbowany żywot. Nie mam pamięci do spraw i wydarzeń, które poznawałem w pięciu poprzednich epizodach. Na zawsze jednak mam w pamięci wrażenia, jakie wywarła na mnie tego typu literatura. Uwielbiam takie depresyjne, mocne, tkwiące przy nas, zwykłych ludziach, nie wydumane historie o człowieku, który boryka się z samym sobą. Asa Larsson i niektóre powieść Hakana Nessera - jeśli chodzi o Skandynawię, to jest właśnie to, czego szukam.

Wspaniale, że mamy kolejną powieść o Rebece. Autorka szybko przypomina czytelnikom o sposobie, w jaki kreuje swoje historie. Otóż tu nie można powiedzieć, że jest trup, jest zatem i śledztwo. Wątków jest o wiele więcej, zarówno tych obyczajowych, dotykających wcale licznych bohaterów (Rebeka jest główną postacią, ale jest ich o wiele więcej) jak i tych kryminalnych. Lektura wspaniała dla tych, którzy lubią rozbudowane kreacje, gdzie wpierw należy poświęcić nieco czasu na poznanie osób dramatu, by dopiero potem móc z satysfakcją pochłaniać kolejne strony, wyjaśniające coraz więcej i więcej.

Będzie mi brakowało Rebeki; mimo że to strasznie smutne historie, to pisane bez egzaltacji - nie depresja czy dramat tu jest głównym bohaterem, ale człowiek, który w tym wszystkim musi żyć. Jestem przekonany, że powrócę do całości, tym razem w kolejności chronologicznej, bowiem ogromnym atutem twórczości Asy Larsson jest takie budowanie opowieści, że nie kryminał jest tu najważniejszy. Nawet kiedy wiemy kto zabił, nie ma to znaczenie dla odbioru powieści, oferują one bowiem znacznie więcej, niż tylko kolejną historię o pościgu, pogoni czy innym śledztwie. Rebeka i to, co jej się w życiu przytrafia to kawał doskonałej „literatury terapeutycznej”, to w Rebece odnajdujemy siebie, w osobie silnej przez to, że jest słaba; stopniowo poznającej siebie samą, prawdę o sobie, i krok po kroku akceptującą życie będące wynikiem najróżniejszych, złych, przypadkowych decyzji, jakie podjęła. To my jesteśmy Rebeką, a powieści Asy Larsson to nic innego, jak smutna, bo prawdziwa, pozbawiona ozdób i fałszywych kolorów historia o człowieku takim, jak my w świecie takim, jak widać za oknem.

Minęły całe lata od czasów, gdy ostatnio raz mogliśmy poczytać o Rebece Martinsson, prawniczce, której Autorka Asa Larsson tworzy mocno poturbowany żywot. Nie mam pamięci do spraw i wydarzeń, które poznawałem w pięciu poprzednich epizodach. Na zawsze jednak mam w pamięci wrażenia, jakie wywarła na mnie tego typu literatura. Uwielbiam takie depresyjne, mocne, tkwiące przy...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Mała Kya zostaje zupełnie sama gdzieś w domu na bagnach, na początku lat 50. Matka odchodzi, ojciec pije, rodzeństwo znika w trosce głównie o samych siebie. Dziewczynka daje sobie radę, żyjąc w tej nieprzyjaznej okolicy, poznając ją coraz bardziej. Ma dwójkę znajomych, i dzięki nim i innym życzliwym ludziom mijają kolejne lata, a Kya ma się na tyle dobrze, na ile można w tych warunkach.

Równolegle toczy się śledztwo, już pod koniec lat 60. Jest trup, logicznym jest, że podejrzenia będą padały w kierunku „dziewczyny z bagien”, bo ludzie tacy po prostu są. Jednak nie jest tak źle, jakby można się było spodziewać, Autorka ma szacunek do czytelnika i prowadzi sprawę dość żwawo, to nie jest kolejna rzewna historia, kryminał jest tylko dodatkiem do większej całości.

Książka podobała mi się głównie dlatego, że pokazała osobę, która była sama, pozbawiona edukacji (takiej typowej, państwowej) a bardzo daleko zaszła. Wierzę, że to jest możliwe, a nawet korzystne w dzisiejszych czasach (separacja od państwowej edukacji). Ponadto „Gdzie śpiewają raki” oferują bardzo interesujące porównania; Kya obserwując bardzo dokładnie życie dzikich zwierząt, świat przyrody, ma rewelacyjne podejście do spraw ludzkich. Zachowania ludzi, miłość, strach, zazdrość, gniew - wszystkie to porównuje do zachowań instynktownych, pochodzących prosto od zwierząt, ewolucyjnych. I to jest piękne, ta pozbawiona codziennego towarzystwa ludzi dziewczyna wie o nich więcej, niż oni sami.

Mała Kya zostaje zupełnie sama gdzieś w domu na bagnach, na początku lat 50. Matka odchodzi, ojciec pije, rodzeństwo znika w trosce głównie o samych siebie. Dziewczynka daje sobie radę, żyjąc w tej nieprzyjaznej okolicy, poznając ją coraz bardziej. Ma dwójkę znajomych, i dzięki nim i innym życzliwym ludziom mijają kolejne lata, a Kya ma się na tyle dobrze, na ile można w...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Nasz ulubiony Autor powraca do swojej ulubionej postaci. Po występach w trylogii o detektywie Hodgesie (ciągle jestem w szoku, że kryminały stały się tak szybko horrorami) i Outsiderze poznajemy dalsze losy interesującej Holly Gibney i agencji Uczciwi Znalazcy.

Tym razem jednak kryminał. Z tym, że to King, więc zawartość tegoż nie będzie wcale pozbawiona odrazy, wstrętu i ohydy, jakiej nie powstydziłby się niejeden horror.

Autor zdradza czytelnikom tożsamość „tych złych” niemalże od razu; jest to jedna z tych powieści detektywistycznych, w których nie ma zaskoczenia, jest jedynie droga poszukiwacza prawdy do celu. Czytając tę nieco nadmuchaną (wszak to King) historię nie sposób oprzeć się wrażeniu, że Autor doskonale się bawił pisząc, i przyznaję, że „Holly” jest ogromnym postępem na tle okropnie słabej (moim zdaniem) „Baśniowej opowieści”. Ale „Outsider” to nie jest, nie wspominając już nawet o największych dziełach Mistrza. Niemniej jest to King, więc nie schodzi poniżej pewnego, dobrego poziomu. Można, ale obowiązku nie ma.

Nasz ulubiony Autor powraca do swojej ulubionej postaci. Po występach w trylogii o detektywie Hodgesie (ciągle jestem w szoku, że kryminały stały się tak szybko horrorami) i Outsiderze poznajemy dalsze losy interesującej Holly Gibney i agencji Uczciwi Znalazcy.

Tym razem jednak kryminał. Z tym, że to King, więc zawartość tegoż nie będzie wcale pozbawiona odrazy, wstrętu i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Baśnie: Na wygnaniu Craig Hamilton, Steve Leialoha, Lan Medina, Sherilyn Van Valkenburgh, Bill Willingham
Ocena 7,4
Baśnie: Na wyg... Craig Hamilton, Ste...

Na półkach:

"Baśnie" to cykl, który mam wrażenie jest stale zbyt mało promowany w naszym kraju. Od niedawna na YouTubie Egmontu jest krótka zajawka, pewnie w związku z dodrukiem kilku brakujących epizodów, niedzielni fani komiksów jednak wcale tak łatwo na serię nie trafią, nie jest wymieniana jednym tchem z innymi, słynnymi amerykańskimi tasiemcami. A szkoda, bo pomysł na świat i bohaterów jest genialny w swojej prostocie, i gdy już fartem na "Baśnie" trafimy, to nie sposób się oderwać. Przynajmniej od pierwszych kilku tomów.

Jest to komiks tylko dla dorosłych, chociaż bohaterami są postaci ze znanych (i mniej znanych) baśni. Oto trafiamy do ukrytej przed wzrokiem tzw. "docześniaków" (czyli nas, mugoli, zwykłych, niemagicznych ludzi) dzielnicy miasta, która jest siedliskiem postaci bajkowych. Królewna Śnieżka sprawuje organ wykonawczy, burmistrzem jest król Cole, szeryfem Bigby Wilk (Big Bad Wolf, znany z Czerwonego Kapturka, opowieści o trzech świnkach i - jak się przekonamy - licznych innych bajek). Co rusz trafiamy na kolejne postaci, których umiejscowienie sprawia wrażenie genialnego, bohaterowie mają swoje problemy, wynikające tak z ich "baśniowej kreacji" jak i aktualnego żywota, a na wszystkich czyha prawdziwe zło. Bowiem baśniowcy mieszkają w naszym świecie dlatego, że ich światy zostały podbite przez okrutnego Adwersarza.

Uwierzcie mi na słowo, że pomysłowość scenarzysty w pierwszych tomach jest absolutna; kolejne epizody dosłownie się pochłania, nie czyta. A jest to opowieść dla dorosłych, nie brakuje tu nie tylko poważnych dramatów, jak i zgonów, morderstw, zła, baśniowcy nie stronią od romansów i seksu, i są tak naprawdę bardzo ludzcy w swoich problemach, które okazują się dość uniwersalne - zatem identyfikacja ze światem przedstawionym występuje u czytelnika dosłownie od razu.

Tomów jest łącznie 22, a każdy zawiera kilka oryginalnych zeszytów.
Całość jest ułożona sensownie, i tylko w pewnym momencie robi się żal, że scenarzysta mimo wszystko okazał się człowiekiem, i poziom pierwszych epizodów wyraźnie wystaje ponad pozostałe. Jak na amerykański tasiemiec przystało, z czasem motywy zaczynają się powtarzać (kolejny przeciwnik, kolejna wojna, kolejne wyprawy, kolejne pojedynki) i odrobinę psuje to odbiór całości. Niemniej jednak uważam, że pierwsze tomy serii to dzieło wręcz wybitne, które zresztą odcisnęło mocne piętno na fantastyce, zostało nie raz i nie dwa skopiowane (nawet w Polsce powstała książka (może cykl?) dość bezczelnie zżynający z "Baśni"). Całość jednak świetnie wygląda na półce, a jakość zaprezentowanej historii powoduje, że jest to jedna z tych serii, które czyta się więcej niż raz. Dobrze się stało, że Egmont dodrukował to, czego brakowało, a za nowym wydaniem w twardej oprawie nie tęsknię - aktualne wydanie jest stosunkowo niedrogie, nawet mimo 22 tomów. Tak jest lepiej.

"Baśnie" to cykl, który mam wrażenie jest stale zbyt mało promowany w naszym kraju. Od niedawna na YouTubie Egmontu jest krótka zajawka, pewnie w związku z dodrukiem kilku brakujących epizodów, niedzielni fani komiksów jednak wcale tak łatwo na serię nie trafią, nie jest wymieniana jednym tchem z innymi, słynnymi amerykańskimi tasiemcami. A szkoda, bo pomysł na świat i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo podobał mi się „Doktor Bogumił” i z przyjemnością donoszę, że „Doktor Anna” w niczym poprzedniemu tomowi nie ustępuje. Przy czym od razu dodam, że wcale nie trzeba znać historii Bogumiła, choć występuje on nawet w kolejnym epizodzie, to powieści napisane są tak, że można czytać je w dowolnej kolejności.

„Doktor Anna” opowiada o lekarce, która pragnie praktykować medycynę w czasach, gdy kobiet lekarzy po prostu nie ma. Na zachodzie dopiero szlak jest przecierany i Anna niejeden wysiłek będzie musiała podjąć, by cel swój osiągnąć. Anna Tomaszewicz-Dobrska jest tak w ogóle postacią historyczną, więc mamy tu super bonus - powieść historyczna poza scenerią przedstawia postać, o której nigdy nie słyszałem, a o której słyszeć powinniśmy wszyscy: pierwszej kobiecie z dyplomem lekarskim na ziemiach polskich w historii.

Jest zatem powieść o medycynie, ale i o emancypacji, w tle spotkamy i Sienkiewicza, i Prusa, i Orzeszkową czy Dąbrowską… A ponadto również masę innych ciekawych informacji, chociażby o tym jak wygląda harem sułtana w XIX wieku, doktor Anna staje bowiem przed koniecznością leczenia jego żon.

Świetna powieść, nie tylko dla fanów dobrych historii czy powieści historycznych. Za mało się mówi o Polkach, które torowały drogę kobietom do zdobywania najróżniejszych stanowisk, przecierały szlaki by dziś możliwość praktykowania przeróżnych profesji była tak oczywista dla obu płci. A droga do pełnego równouprawnienia daleka, promujmy więc tym bardziej prawdziwe bohaterki.

Bardzo podobał mi się „Doktor Bogumił” i z przyjemnością donoszę, że „Doktor Anna” w niczym poprzedniemu tomowi nie ustępuje. Przy czym od razu dodam, że wcale nie trzeba znać historii Bogumiła, choć występuje on nawet w kolejnym epizodzie, to powieści napisane są tak, że można czytać je w dowolnej kolejności.

„Doktor Anna” opowiada o lekarce, która pragnie praktykować...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Pamiętacie serial „Dom”? Bohaterów z ulicy Złotej w Warszawie? Ja całkiem niedawno sobie to widowisko odświeżyłem, jest dostępne na platformie VOD od TVP. A piszę o tym, bo dotarło do mnie, że właśnie dlatego zaczytuję się w powieściach Joanny Jax - bo są jak ten serial: poruszają rzeczy, które poruszają czytelnika i pozwalają ponownie przeżyć „tamte” dni.

Wracamy do bohaterów znanych z sagi wołyńskiej, teraz przesiedlonych do dziś Wrocławia, ale jeszcze chwilę temu niemieckiego Breslau. Są to czasy, w których jeszcze nie do końca wiadomo jak będzie wyglądał socjalizm w Polsce, od niedawna nazywanej Polską Rzeczpospolitą Ludową. Dużo do powiedzenia ma Gomułka, ale on nie do końca chce się tak po prostu poddać Stalinowi. Kraj jest w ruinie, ale ziemie „odzyskane” (pan Popiołek powiedziałby, że „wyzyskane”) są w niezłym stanie, nawet jeśli nie pod względem zniszczeń, to są kopalnią bogactwa. Szaber kwitnie, i niektórzy z naszych bohaterów świetnie się w takiej działalności odnajdą, często przy współudziale radzieckich oficjeli.

Wydarzenia polityczne mają wpływ na życie bohaterów, niszczona jest inicjatywa prywatna, nie wiadomo czego się zaczepić, by zacząć żyć na poziomie. Książka oddaje też prawdę o manipulacjach pieniężnych, jakich kilka razy dopuszczała się socjalistyczna władza, natychmiastowo po wprowadzeniu ustawy doprowadzając to równania statusu społecznego Polaków - równania w dół, rzecz jasna.

I jak w „Domu”, i tu mamy dokwaterowania, wspólne mieszkania z obcymi ludźmi, codzienne dramaty, ale przede wszystkim: próbę życia w nowej Polsce. Jaka by ona nie była, po tragedii II wojny światowej po prostu ludzie chcieli trochę pożyć. I o tym opowiada kolejna saga Joanny Jax, a ja zastanawiam się, czy będzie ciąg dalszy, czy może kolejna, która się potem z tą sagą połączy? Bo mimo że tych sag jest już całkiem sporo, ja dalej będę czytał, tak, jak pewnie jeszcze parę razy w życiu obejrzę „Dom”.

Pamiętacie serial „Dom”? Bohaterów z ulicy Złotej w Warszawie? Ja całkiem niedawno sobie to widowisko odświeżyłem, jest dostępne na platformie VOD od TVP. A piszę o tym, bo dotarło do mnie, że właśnie dlatego zaczytuję się w powieściach Joanny Jax - bo są jak ten serial: poruszają rzeczy, które poruszają czytelnika i pozwalają ponownie przeżyć „tamte” dni.

Wracamy do...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Wiadomo, że ludziom w słusznym wieku od razu kojarzy się stosunkowo młody Patrick Swayze i David Carradine, jako oponenci tak w życiu, jak i we względach u pewnej pięknej kobiety. Tymczasem powieść (cykl) Johna Jakesa to o wiele, wiele więcej, niż zostało wykorzystane w serialu sprzed ponad trzydziestu lat.

Chciałoby się powiedzieć: rozmach Johna Jakesa przytłacza, tak wiele wątków, postaci i spraw, które zostały tu poruszone. W dodatku cykl został podzielony na kolejne etapy funkcjonowania Stanów Zjednoczonych; stara się wytłumaczyć skąd tyle nienawiści (Północ i Południe), przebieg będącej efektem tejże wojny (Miłość i wojna) oraz efekty - te na papierze, i te faktyczne tego, co się stało z młodym narodem, który w wyniku podziałów postanowił wymordować swoich synów ich własnymi rękami (Piekło i niebo). I to trwa kilkadziesiąt lat historii, od lat czterdziestych XIX wieku do jego końca.

Ale to nie rozmach wątków czy ilości postaci przytłacza - nie, jeśli cokolwiek tu przytłacza to ilość słów. John Jakes pisze długo, dokładnie, taki ma styl. Nie, żeby było za długo, czy zbyt rozwlekle - styl autora pasuje, nie nudzi, ale jednak te trzy tysiące stron to lektura na doprawdy dłuższy czas.

Nie będę zbyt długo (haha) pisał o bohaterach, ograniczę się do zachęcenia wszystkich tak: serial jedynie liznął z wierzchu to, co John Jakes wymyślił a potem sprawnie i bardzo konsekwentnie zrealizował. Orry Main i George Hazard co prawda są głównymi bohaterami, ale są otoczeni przez całe stado postaci wcale nie drugoplanowych, którym autor poświęca najwyższą uwagę, i z którymi tak samo czytelnikowi przyjdzie się zżyć. No i serial idzie swoją drogą, powieść jest zupełnie inna, kompletnie inne losy czekają poznane tu postaci, niż te pamiętane z serialu.

Cykl warto przeczytać szczególnie ze względu na czasy, w których żyjemy. Oto bowiem jesteśmy w świecie, w którym nawet w tej ostoi demokracji, jaką jest szeroko rozumiana cywilizacja zachodu do władzy doszli populiści, których celem jest władza sama w sobie, i nic ponadto. Dokładnie taki świat panował w Stanach Zjednoczonych od około lat czterdziestych XIX wieku, i populizm, dbałość jedynie o własne interesy i zapomnienie, że demokracja jest rządami większości z uwzględnieniem pozostałych doprowadziło do pojawienia się wpierw niechęci, a potem nienawiści w skali wcześniej niespotykanej. Czytając o decyzjach władz, wcale nie autorytarnych, które tak mocno wpływały na bohaterów i cementowały lub odwrotnie, kompletnie odwracały ich poglądy jest niczym innym jak życie dziś tu i teraz, w świecie tak bardzo podzielonym, gdzie jedynym pomysłem polityków na trwanie jest bezustannie odnawiana polaryzacja wśród narodów, religii i społeczeństw.

Smutna to lektura, być może dlatego John Jakes i jego cykl stoi tak jakoś z boku, nie wymienia się jednym tchem cyklu z innymi sławnymi i popularnymi powieściami historycznymi. Napisany na początku lat osiemdziesiątych raczej nie układał się zbyt ładnie ze światem ówczesnych republikanów, zimną wojną i przekonaniem, że to właśnie USA są oazą i ostoją światowej demokracji i praw człowieka. A może czytelnicy po prostu nie lubią czytać smutnych i zmuszających do przejrzenia na oczy lektur? A to wielka szkoda, mieć pod nosem ukazane ludzkie błędy i nie wyciągać z nich konsekwencji.

Wiadomo, że ludziom w słusznym wieku od razu kojarzy się stosunkowo młody Patrick Swayze i David Carradine, jako oponenci tak w życiu, jak i we względach u pewnej pięknej kobiety. Tymczasem powieść (cykl) Johna Jakesa to o wiele, wiele więcej, niż zostało wykorzystane w serialu sprzed ponad trzydziestu lat.

Chciałoby się powiedzieć: rozmach Johna Jakesa przytłacza, tak...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to