Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Zakończenie oczywiście wbijające w fotel. Ale znowu, wszystko niepotrzebnie przedłużone

Zakończenie oczywiście wbijające w fotel. Ale znowu, wszystko niepotrzebnie przedłużone

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dawno nie czytałam tak złożonej i wielowymiarowej powieści! I to zawiłej na takim poziomie, że po lekturze człowiek nie umie stwierdzić, czy mu się podobało, czy wręcz przeciwnie :)))

W Masters of Death nie mamy liniowej chronologii wydarzeń, a skaczemy po osi czasu jak szaleni. W Masters of Death nie mamy szybkiej akcji przepełnionej pościgami, a skomplikowane relacje między wielowarstwowymi postaciami. W Masters of Death nie mamy prostej fabuły, a bohaterów-kłamców i oszustów, którzy zwodzą zarówno siebie wzajemnie, jak i czytelnika.

Tu wampir zmieniający się w kota, tu poltergeist jęczydupa i kiedy myślimy, że po Śmierci strzelającej sobie w nadgarstek z gumki recepturki za karę za przekleństwa nic nas już nie zdziwi, zjawia się jeszcze księgowa Boga. Czy komuś przyszłoby do głowy połączyć taką zgraję w jednej historii?!

Jednocześnie nie da się prosto określić, czym ta historia jest. Z jednej strony to opowieść o agentce nieruchomości, która musi dowiedzieć się, co trzyma na ziemi ducha nawiedzającego jeden z domów, który usiłuje sprzedać. Z drugiej strony to opowieść o medium i jego ojcu chrzestnym, czyli Śmierci i ich silnej relacji. To także romans męsko-męski, chociaż z toksycznym zabarwieniem chęci posiadania tego drugiego. Ale to także walka z demonicznymi siłami i rozgrywka w tajemniczą grę, w której jedni chcą wygrać, a inni przegrać. Wątków jest na tyle dużo, że lektura wymaga ciągłego skupienia, szczególnie, że co kilka akapitów będziemy wybijani z jednego tematu, by przenieść się do drugiego.

Olivie Blake udowodniła już, chociażby w The Atlas Six, w czym czuje się najlepiej – w z pozoru powolnej fabule, w której stawia na skomplikowanych bohaterów, którym nie możemy w pełni ufać, gdzie najbardziej zaskoczy nas nie akcja, a relacje między postaciami. W Masters of Death nie opuszcza swojego podwórka, chociaż dodaje do niego całą chmarę magicznych istot i tak wiele humoru i nietypowej narracji, że postawiłabym ten tytuł gdzieś obok Good Omens. Zaskoczyło mnie, jak skaczemy między bohaterami i czasami, jak wiele rzeczy zostaje niedopowiedzianych, nieoczywistych i już nasza w tym głowa, by odpowiednio połączyć rozsypane puzzle – a do tego narracja, chociaż trzecioosobowa, przepełniona jest humorem, wtrętami i anegdotami. Jestem jednak świadoma, że to, co jedni uznają za oryginalność i inteligencję autorki, inni odbiorą jako zbytni chaos.

Styl Olivie Blake po prostu trzeba lubić. To nie są historie, które wchodzą jak nóż w masełko, ale warto poświęcić trochę więcej czasu, by przebić się przez tę przymrożoną kostkę tłuszczu.

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Znak Horyzont.

Dawno nie czytałam tak złożonej i wielowymiarowej powieści! I to zawiłej na takim poziomie, że po lekturze człowiek nie umie stwierdzić, czy mu się podobało, czy wręcz przeciwnie :)))

W Masters of Death nie mamy liniowej chronologii wydarzeń, a skaczemy po osi czasu jak szaleni. W Masters of Death nie mamy szybkiej akcji przepełnionej pościgami, a skomplikowane relacje...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to video - opinia


Na półkach: ,

Kłamał i się włamał, bo miał ciężkie dzieciństwo, a my wymagaliśmy, żeby się przedstawił prawdziwym nazwiskiem, wredni my.

Aha.

Kłamał i się włamał, bo miał ciężkie dzieciństwo, a my wymagaliśmy, żeby się przedstawił prawdziwym nazwiskiem, wredni my.

Aha.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka, niestety, wypada słabiej niż film. Albo inaczej – ekranizacja stara się naprawić problemy papierowego pierwowzoru.
Moim zdaniem niepotrzebnie zrobiono z tego erotyk: można było trzymać się kwestii różnicy wieku, dylematów, na ile jest to prawdziwa miłość, a na ile mommy issue lub chęć podbudowania swojego ego (a są tam wzmianki o niewidzialności kobiet po czterdziestce, można było ten temat pociągnąć). No ale nie, robimy erotyk, przez poboczne rozmyślania bohaterów robią z nich tylko irytujące postaci.
Zrobiłam porównanie książki z filmem, analizę tego tytułu jako fanfiction o Harrym Stylesie i One Direction, no i trochę rozmyślań o związkach z dużą różnicą wieku:

Książka, niestety, wypada słabiej niż film. Albo inaczej – ekranizacja stara się naprawić problemy papierowego pierwowzoru.
Moim zdaniem niepotrzebnie zrobiono z tego erotyk: można było trzymać się kwestii różnicy wieku, dylematów, na ile jest to prawdziwa miłość, a na ile mommy issue lub chęć podbudowania swojego ego (a są tam wzmianki o niewidzialności kobiet po...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to video - opinia


Na półkach: , ,

Elfy elfami, ale
co MUSICIE wiedzieć o How does it feel jeszcze ZANIM po nią sięgniecie (co by nie było rozczarowań i "nie ostrzegałaś"):
– to jest DARK ROMANCE FANTASY, nie romantasy; mamy tu do czynienia ze znacznie mocniejszą wersją Okrutnego Księcia czy Dworów, typowo 18+, z mnóstwem wulgarności i toksycznych zachowań, a także ze scenami erotycznymi, często mało smacznymi i z tematyką gwałtu (nawet z istotami o formie nieczłowieczej).
Jednocześnie
– język powieści jest bardzo prosty, jakby autorka starała się pisać dla nastoletnich odbiorców, tu rzuci niewybrednym żartem, tu doda "niech go dunder świśnie", bo to na pewno będzie zabawne (nie jest, szczególnie w połączeniu z tak mocnymi i brutalnymi scenami i wydarzeniami).

Jeżeli będziecie tego świadomi i macie poczucie, że Wam to nie przeszkadza, bo jesteście dojrzałymi czytelnikami, którzy chcą sięgnąć po taki odmóżdżacz – proszę bardzo. Bo How does it feel oferuje naprawdę ciekawy zamysł fabularny; młodą naukowczynię, która wpada do świata niebezpiecznych elfów i wmiesza się w porachunki z najgorszymi z nich. Akcja w kilku miejscach mocno się zapętla i zaskakuje i trafiły się nawet momenty, w których miałam bohaterkę za głupią i naiwną, a potem musiałam prostować opinie w swojej głowie, bo decyzje dziewczyny nabrały sensu na ostatnich stronach – pewne intrygi zostały zmyślnie opracowane i ukryte przed czytelnikiem.

Nie ma jednak co się oszukiwać – taką literaturę po prostu trzeba lubić. Nie jest to coś, co zmieni nasze życie czy wywróci do góry nogami postrzeganie gatunku, może stanowić jedynie rozrywkę dla fanów prozy tego rodzaju (myślę, że zawzięci czytelnicy Wydawnictwa Niezwykłego czy Nowe Strony mogliby się zainteresować tą pozycją).

Recenzja w ramach współpracy reklamowej z wydawnictwem Jaguar

Elfy elfami, ale
co MUSICIE wiedzieć o How does it feel jeszcze ZANIM po nią sięgniecie (co by nie było rozczarowań i "nie ostrzegałaś"):
– to jest DARK ROMANCE FANTASY, nie romantasy; mamy tu do czynienia ze znacznie mocniejszą wersją Okrutnego Księcia czy Dworów, typowo 18+, z mnóstwem wulgarności i toksycznych zachowań, a także ze scenami erotycznymi, często mało...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Chyba oczekiwałabym jakiegoś wyraźniejszego końca, takiego z tupnięciem, ale i tak cała seria była niezwykłą przygodą.
Powiedziałabym, że ten piąty tom stanowi kontynuację drugiego, bezpośrednio nawiązuje do wydarzeń z przeszłości i wyciąga na jaw dotychczasowe grzeszki Toma. Bo oto nagle pojawia się ktoś, kto "wie rzeczy", kto domyśla się, kim w rzeczywistości jest nasz główny bohater, jakie zbrodnie skrywa pod swoją maską ułożonego dżentelmena.
Jednocześnie, po tych już pięciu tomach, mam wrażenie, że w każdym z nich można było przewidzieć zakończenie – w tym uniwersum po prostu opłaca się być amoralnym, a Tomowi i tak wszystko uchodzi na sucho; zadaniem czytelnika jest jedynie obserwować, jak do tego doszło, gdzie tym razem powinie się noga Ripleya i że, mimo wszystko, wyjdzie z tego zachwiania zgrabnie i niezauważenie.
Więc chyba zostanę fanką pierwszego tomu, pozostałe są ciekawe, ale nie zrobiły na mnie aż takiego wrażenia, jak ten pierwszy, najlepszy pomysł, który w kontynuacjach może wydawać się nieco odgrzewany i owijany w coraz to nowy papierek. Nie zmienia to jednak faktu, że seria Highsmith jest oryginalna i nietypowa; nieczęsto spotykamy tak do szpiku złych bohaterów, w których głowach siedzimy i którym kibicujemy, bo ich myśli i motywacje zdają się nawet logiczne i racjonalne, a w "Ripley pod wodą" możemy złapać się na tym, że za villainów opowieści uważamy jedynych, którzy chcą ukazać mordercę :P

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Noir Sur Blanc

Chyba oczekiwałabym jakiegoś wyraźniejszego końca, takiego z tupnięciem, ale i tak cała seria była niezwykłą przygodą.
Powiedziałabym, że ten piąty tom stanowi kontynuację drugiego, bezpośrednio nawiązuje do wydarzeń z przeszłości i wyciąga na jaw dotychczasowe grzeszki Toma. Bo oto nagle pojawia się ktoś, kto "wie rzeczy", kto domyśla się, kim w rzeczywistości jest nasz...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Re-read
Ta część odróżnia się od poprzednich, nie tylko jeśli chodzi o klimat, ale wręcz zmienia się gatunkowo. Delikatnie wchodzimy w motywy a'la sci-fi, dystopijne, pojawia się walka z bardziej namacalnym wrogiem i rozmyślaniami naukowymi, a nie, jak w poprzednich tomach, z halucynacjami, przypuszczeniami i zastanawianiem się nad tym, czy jakiś wróg w ogóle w tej historii istnieje.
Mnóstwo plot twistów na koniec, co, oczywiście, wypada na plus. Chociaż wyjaśnianie, kto, co i dlaczego sprawiło, że w mojej głowie pojawiło się jeszcze więcej pytań i wątpliwości.
Ale podoba mi się, jak nieoczywista jest każda z pojawiających się w tej serii postaci; że obserwujemy proces powstawania, jakby nie patrzeć, czarnych charakterów. I chociaż nie jestem fanką wyjaśnienia dolegliwości, na które cierpi Mara, to cała trylogia przyniosła mi mnóstwo radości, stresu i emocji. Kocham <3
Jestem ciekawa, czy doczekamy się polskiej wersji kolejnej serii od Michelle Hodkin, której narratorem jest Noah :)

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Storylight, Insignis

Re-read
Ta część odróżnia się od poprzednich, nie tylko jeśli chodzi o klimat, ale wręcz zmienia się gatunkowo. Delikatnie wchodzimy w motywy a'la sci-fi, dystopijne, pojawia się walka z bardziej namacalnym wrogiem i rozmyślaniami naukowymi, a nie, jak w poprzednich tomach, z halucynacjami, przypuszczeniami i zastanawianiem się nad tym, czy jakiś wróg w ogóle w tej historii...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bardzo staram się nie zostać nastoletnią, piszczącą romansiarą, ale po tej książce może być z tym ciężko

Bardzo staram się nie zostać nastoletnią, piszczącą romansiarą, ale po tej książce może być z tym ciężko

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Czytając tę serię 10 lat temu pamiętałam, że była pokręcona, ale nie pamiętałam, że aż tak!
Podczas ponownej lektury wciąż przeżywałam wszystkie wydarzenia wraz z Marą; opisy i myśli bohaterki są tak przedstawione, że czytelnik nie zdaje sobie sprawy, co dzieje się naprawdę, a co jest jedynie wytworem wyobraźni dziewczyny lub objawem choroby. I o ile ten drugi tom początkowo wydawał mi się bardziej nużący, że spokojnie można by wyciąć parę rozdziałów, tak to, co dzieje się później i jak te wszystkie z pozoru nudne puzzle zaczynają wskakiwać na swoje miejsce – wow!
Dodatkowo zaczęło dochodzić do mnie, że ta seria jest zwyczajnie bolesna. Fakt, że Mara przeżywa i widzi straszne rzeczy, chce prosić o pomoc, ale nikt jej nie wierzy, zrzuca się winę na PTSD czy dwubiegunówkę do tego stopnia, że Mara albo musi zacząć udawać, że wszystko jest normalne i nie mówić bliskim prawdy, albo zacząć wierzyć, że wszystko dzieje się tylko w jej głowie. Tak czy tak jest na przegranej pozycji, bo zaczyna wątpić w każde zaobserwowane zjawisko, nie może być pewna żadnej sytuacji czy rozmowy, której była świadkiem. I chociaż zapomnienie o tym, gdzie położyło się klucze, jest rzeczą ludzką i naturalną – tak ona nie może głośno przyznać, że czegoś zapomniała, bo zostanie uznane to za kolejny etap paranoi. To, kiedy nikt bohaterce nie wierzy, przez co i ona przestaje ufać samej sobie, wciąga czytelnika, angażuje i zmusza do myślenia.
Recenzja jest częścią współpracy patronackiej z Wydawnictwem Storylight

Czytając tę serię 10 lat temu pamiętałam, że była pokręcona, ale nie pamiętałam, że aż tak!
Podczas ponownej lektury wciąż przeżywałam wszystkie wydarzenia wraz z Marą; opisy i myśli bohaterki są tak przedstawione, że czytelnik nie zdaje sobie sprawy, co dzieje się naprawdę, a co jest jedynie wytworem wyobraźni dziewczyny lub objawem choroby. I o ile ten drugi tom...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ależ mam problem z oceną tej części!
Na początku byłam gotowa powiedzieć, że Highsmith wróciła na dobre tory i po nieco słabszych poprzednich tomach cofamy się do interesującej fabuły pokroju Utalentowanego Pana Ripleya – zaiste poczułam się zaintrygowana historią młodego chłopca, który przykleja się do Toma, a wygląda na to, że może być tak dobrym kłamcą i oszustem, jak sam tytułowy bohater. Więc faktycznie, czy będzie to obserwacja powstawania następcy? A może uświadomienie sobie własnych złych czynów przez Toma i próba uratowania chłopca?
Niestety z czasem odkryłam, że Ripley nie jest już tym bohaterem, który intrygował nas w pierwszych tomach. Ba, tu jest kompletnie do siebie niepodobny, chce ratować i pomagać innym, płaci podatki... No okay, zmiana, metamorfoza. Ale jednocześnie postać staje się mdła, a jego opisywane podróże wtrącające obco brzmiące słowa – nudne.
Ah, no i dostajemy tu dość wyraźne sygnały co do orientacji Toma. Ale znowu, nie w pełni. Wiadomo, książka powstawała w innych czasach, autorka starała się więc sugerować, rzucać aluzje, ale nigdzie nie potwierdza, by Ripley był homoseksualny. Więc skręca to trochę w stronę współczesnych fanfików, serialowego Sherlocka i Johna i ogólnego queerbaitingu.

Ależ mam problem z oceną tej części!
Na początku byłam gotowa powiedzieć, że Highsmith wróciła na dobre tory i po nieco słabszych poprzednich tomach cofamy się do interesującej fabuły pokroju Utalentowanego Pana Ripleya – zaiste poczułam się zaintrygowana historią młodego chłopca, który przykleja się do Toma, a wygląda na to, że może być tak dobrym kłamcą i oszustem, jak...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dość zaskakujące, że głównym bohaterem tej powieści stał się ktoś nowy, a nie tytułowy Ripley. Chociaż trzeba przyznać, że obserwowanie niejako powstawania mordercy, bo tym stanie się przecież Jonathan, było fascynujące. Przyglądamy się, jak kolejne osoby wikłają się w plątaninę intryg i tak naprawdę do końca nie miałam pewności, czy za chwilę Ripley nie wyskoczy spod brody i pseudonimu, by pokazać, że cały czas był z nami :)
Nadal nie jest to aż tak dobre jak pierwszy, Utalentowany Pan Ripley, ale rozrywka nienajgorsza.

Dość zaskakujące, że głównym bohaterem tej powieści stał się ktoś nowy, a nie tytułowy Ripley. Chociaż trzeba przyznać, że obserwowanie niejako powstawania mordercy, bo tym stanie się przecież Jonathan, było fascynujące. Przyglądamy się, jak kolejne osoby wikłają się w plątaninę intryg i tak naprawdę do końca nie miałam pewności, czy za chwilę Ripley nie wyskoczy spod brody...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Re-read po 10 latach

Ależ ja się za tą serią stęskniłam! I co ważne, wznowienie pojawiło się po 10 latach, od napisania książki minęły dodatkowe 3, a kompletnie nie mam poczucia, by historia trąciła myszką!

Uwielbiam klimat, jaki Michelle Hodkin zapewniła nam w swoim DEBIUCIE! Mrok, intryga, sceny opisywane na granicy jawy i snu, przez co nie do końca wiemy, co dzieje się naprawdę, a co jest jedynie wytworem wyobraźni bohaterki. Narratorka niegodna zaufania, która sama nie wie, co się dzieje i nie pamięta wielu wydarzeń z przeszłości, przez co czytelnik sam daje się omamić kolejnym kłamstwom – to lubię!

Mara Dyer była i jest dla mnie kwintesencją dobrego, młodzieżowego paranormal romance z nutką thrillera – gdzie duszna mgła wisi w powietrzu, gdzie nie możemy nikomu zaufać, gdzie jednych bohaterów kochamy, a innych nienawidzimy, po lekturze którego zaczynamy wzdrygać się na dźwięk skrzypiących desek i zastanawiać, czy wszystkie zbiegi okoliczności w naszym życiu faktycznie nimi były...?

Dla fanów Nocnych Godzin Marty Bijan, Margo Tarryn Fisher, Byliśmy Łgarzami E. Lockhart

Recenzja jest częścią współpracy patronackiej z Wydawnictwem Storylight

Re-read po 10 latach

Ależ ja się za tą serią stęskniłam! I co ważne, wznowienie pojawiło się po 10 latach, od napisania książki minęły dodatkowe 3, a kompletnie nie mam poczucia, by historia trąciła myszką!

Uwielbiam klimat, jaki Michelle Hodkin zapewniła nam w swoim DEBIUCIE! Mrok, intryga, sceny opisywane na granicy jawy i snu, przez co nie do końca wiemy, co dzieje się...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Drugi tom oceniam nieco słabiej, niż pierwszy – wydał mi się bardziej nudny i wtórny: ponownie zabójstwo, wcielenie się w drugą osobę i szczęście, które ewidentnie dopisuje naszemu fałszerzowi, bo tyle rzeczy po drodze mogło się przecież posypać, ale dzięki refleksowi i zbiegom okoliczności udaje się uniknąć kary.

No i nie można odmówić Patricii Highsmith, że potrafi tworzyć portrety psychologiczne socjopatów, pełne psychotycznych zachowań, chociaż Ripley nie jest Hanibalem, a zwykłym, nierzucającym się w oczy, spokojnym człowiekiem. Przynajmniej z pozoru :)

Drugi tom oceniam nieco słabiej, niż pierwszy – wydał mi się bardziej nudny i wtórny: ponownie zabójstwo, wcielenie się w drugą osobę i szczęście, które ewidentnie dopisuje naszemu fałszerzowi, bo tyle rzeczy po drodze mogło się przecież posypać, ale dzięki refleksowi i zbiegom okoliczności udaje się uniknąć kary.

No i nie można odmówić Patricii Highsmith, że potrafi...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Od dłuższego czasu przymierzałam się do sięgnięcia po tę serię książek, bo różnorodne ekranizacja atakowały zewsząd, a tu zaraz premiera serialu z Andrew Scottem w roli głównej. Przyznam, że z klasyką literatury nigdy nie było mi po drodze, ale, ku mojej uciesze, w stylu Utalentowanego Pana Ripleya nie czuć zamierzchłych czasów, nie trąci on myszką. Za to wciąga i zaskakuje jak porządny kryminał wymieszany z thrillerem.

Co działa najbardziej?
Tom Ripley. Przez całą książkę niemal siedzimy w głowie bohatera niejednoznacznego, niereformowalnego, zagubionego i, jakby nie patrzeć, psychopaty. Może i utalentowanego, ale jakże tu mówić o talencie, gdy jest to umiejętność kłamania, oszukiwania, podrabiania, fałszowania i udawania. Gry wchodzącej w krwiobieg do tego stopnia, że nie wiemy już, kim jest prawdziwy Tom. Bo dość szybko orientujemy się, że mamy do czynienia z historią o obsesji na punkcie drugiej osoby i marzeniach, by żyć jak ona. Marzeniach tak silnych, że jest się w stanie zabić drugiego człowieka, byle tylko móc przywdziać jego garnitur i zasiąść w jego fotelu. Co więcej, siedząc w głowie postaci o tak irracjonalnych myślach – podświadomie zaczynamy rozumieć jego decyzje, a nawet kibicować. Można powiedzieć, że Ripley po prostu stosuje zasadę "work smart, not hard". Tyle że w niezwykle drastyczny sposób.

Podoba mi się, że nie dostajemy tu niepotrzebnej ekspozycji. Ogranicza się długie wyjaśnienia przekrętów Toma, zamiast tego otrzymujemy jedynie krótką scenę, w której Tom wyciąga ze skrzynki czek, nie na swoje nazwisko, i wspomina jak to dobrze, że na znalezionej legitymacji bankowej dało się tak łatwo przeprawić datę urodzenia. Metoda "nie mów, tylko pokaż", stosowana zazwyczaj w filmografii, jest tu wystarczająca – chociaż wymaga od czytelnika skupienia i umiejętności wyłapywania tropów, łączenia kropek.

Pachniało mi to filmem Saltburn czy bardziej morderczą wersją Catch me if you can. I lubię to.


Współpraca recenzencka z Wydawnictwem Noir Sur Blanc

Od dłuższego czasu przymierzałam się do sięgnięcia po tę serię książek, bo różnorodne ekranizacja atakowały zewsząd, a tu zaraz premiera serialu z Andrew Scottem w roli głównej. Przyznam, że z klasyką literatury nigdy nie było mi po drodze, ale, ku mojej uciesze, w stylu Utalentowanego Pana Ripleya nie czuć zamierzchłych czasów, nie trąci on myszką. Za to wciąga i zaskakuje...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

pierwszy tom kupił mnie manipulacjami i świadomą toksycznością. Tu większy nacisk położono na romans, przez co fabularnie nie wydarzyło się nic wyjątkowego, dreptaliśmy w kółko

pierwszy tom kupił mnie manipulacjami i świadomą toksycznością. Tu większy nacisk położono na romans, przez co fabularnie nie wydarzyło się nic wyjątkowego, dreptaliśmy w kółko

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

O tenisie wiem tyle, że jest kort, piłka i rakiety. Nie byłam więc w stanie stwierdzić, na ile poprawnie użyto tu konkretnych sformułowań, czy zgadza się czas rozgrywki, stroje, sposób przygotowania i treningów, ba, nie mogę też powiedzieć nic w kontekście tłumaczenia.

Ale.

Dla mnie nadal Taylor potrafi tworzyć tak realistyczne postacie, nie zawsze do polubienia, ale rzeczywiste, walczące z prawdziwymi ograniczeniami, o prawdziwe cele, z prawdziwą psychiką skomplikowanego, żywego człowieka. I za to kocham jej książki.

Możliwe, że Carrie Soto nie będzie moją ulubioną, jednak płakulki i tak były.

O tenisie wiem tyle, że jest kort, piłka i rakiety. Nie byłam więc w stanie stwierdzić, na ile poprawnie użyto tu konkretnych sformułowań, czy zgadza się czas rozgrywki, stroje, sposób przygotowania i treningów, ba, nie mogę też powiedzieć nic w kontekście tłumaczenia.

Ale.

Dla mnie nadal Taylor potrafi tworzyć tak realistyczne postacie, nie zawsze do polubienia, ale...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to video - opinia


Na półkach: , ,

Odmłodniałam.
Zdaję sobie sprawę, że przeżywamy wampiryczny renesans, że te istoty popkulturowo wróciły do nas niczym bumerang i że w książkach ich jeszcze przez długi czas nie zabraknie, ale że poczuję się, jakbym znowu miała 15 lat i czytała Naznaczoną od P.C. Cast? ✨ wspomnienia ✨

Bo to właśnie z Domem Nocy skojarzyła mi się seria Granite Hills Anny Leokadii, której pierwszy tom już za mną i, dość niespodziewanie, mam ochotę na kolejny.

Naszą główną bohaterką jest 17-letnia Candince wydalona ze szkoły za posiadanie nielegalnych substancji. Przy czym nie był to jej woreczek, używka została podrzucona. Candince będzie tupać nóżką (a tupnie głośno, bo to dziewczyna w stylu Mean Girl i It Girl, królowa stołówki z bogatymi rodzicami i gwiazda licealnego społeczeństwa, mająca topowe uczelnie jak w banku), ale na nic się to nie zda – zostanie zesłana do Granite Hills w Pensylwanii. “Zesłana”, bo nie jest to placówka, do której pchano by się drzwiami i oknami. Ale spokojnie, nie dajmy sobie wejść na głowę, to na pewno przejściowe. Jakoś da się z tego wymigać, wystarczy zagadać do tego… wyglądającego na 20 lat dyrektora? I może przy okazji dopytać, dlaczego w stołówkowej lodówce jest tyle woreczków z czerwoną cieczą?

Granite Hills jest historią, która przywodzi mi na myśl tak popularne kiedyś paranormalne powieści dla młodzieży: nie zabraknie wampirów, wilkołaków, magów, a nawet wyroczni i przepowiedni; pojawią się tematy rodzinne, przyjaźnie, jak i mniej lub bardziej zakazane romanse. Główna bohaterka jednak nie jest cichą myszką, a pewną siebie i nieco egoistyczną nastolatką, której, prawdopodobnie, nie polubimy na początku lektury, a która wprowadzi do niej jednak zadziorny pazur: humor książki opiera się w dużej mierze na sarkastycznych komentarzach i utarczkach słownych.

Wiadomo, nie jest to powieść, która zmieni nasze życie, tu i ówdzie dostrzegłam drobne dziury logiczne czy niejasności (moment, kiedy Candy bierze udział w ANONIMOWYM czacie i podpisuje się swoim prawdziwym imieniem, girl…), ale nie było to nic, co zmniejszyłoby radość z czytania – a intrygi budowane są tu, dosłownie, do ostatniego zdania. Główny problem stanowiło dla mnie “wejście” w tę historię: zaznajomienie się z myślami Candince, z jej sposobem bycia, bym mogła jej towarzyszyć przez kolejne trzysta stron, ale też zorientowanie się w budowie świata i hierarchii szkolnej. Było to utrudnione o tyle, że większość postaci dostała imiona zaczynające się na literę C: Candince Cambell nazywana Candy, Celeste, Cassandra i Cyndia mogą się mylić, gdy naprzemiennie pojawiają się w ramach jednej rozmowy. Jednak z czasem dowiemy się, że podobieństwo imion (a nawet wyglądu postaci) nie jest przypadkowe i ma oparcie w fabule, ale jednak potrzebujemy chwili, by poprawnie skojarzyć wszystkie fakty i zawirowania.

Początkowo Księga Krwi była dla mnie Reginą George zamieniającą się na miejsca z Wednesday w serialu Netfliksa. W trakcie okazało się, że z mrocznej, młodzieżowej historii o szkole dla istot magicznych można wyłuskać zarówno motyw found family, jak i romans z nauczycielem, a jednak główną osią fabuły staje się intryga sięgająca lata wstecz na drzewie genealogicznym wszystkich przenikających przez rozdziały postaci. Książka kojarzyła mi się z Domem Nocy, Akademią Wampirów czy z Ogniem we Krwi, więc jeśli tęskniliście za takimi klimatami – biegnijcie do Granite Hills. Ostrzegam jednak! Końcowy zwrot akcji sprawi, że natychmiast zapragniecie sięgnąć po kontynuację!

Recenzja stworzona w ramach współpracy reklamowej z wydawnictwem Amare.

Odmłodniałam.
Zdaję sobie sprawę, że przeżywamy wampiryczny renesans, że te istoty popkulturowo wróciły do nas niczym bumerang i że w książkach ich jeszcze przez długi czas nie zabraknie, ale że poczuję się, jakbym znowu miała 15 lat i czytała Naznaczoną od P.C. Cast? ✨ wspomnienia ✨

Bo to właśnie z Domem Nocy skojarzyła mi się seria Granite Hills Anny Leokadii, której...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

No trochę trąci myszką, ale jednak przywraca wspomnienia

No trochę trąci myszką, ale jednak przywraca wspomnienia

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Nie spodziewałam się. Kompletnie nie podejrzewałam, że pochłonę tę powieść w dwa dni i że się tak zaangażuję. Nosz kurczątko, toż to młodzieżówka, jakieś takie fantasy z romansem czy innym dark academia w tle, za stara jestem na takie zagrywki!

Dostrzegacie wady w Fourth Wing, a mimo wszystko świetnie się przy tej książce bawiliście?
Przeczytajcie Black Bird Academy.

To jest totalnie ten sam vibe – ale mniej spicy (tylko jedna taka scena), bardziej brutalnie (kr3w, wampiry, obcinanie kończyn, bu*dele), bardziej humorystycznie (demon opętał laskę, siedzi jej w głowie i rzuca sarkastyczne uwagi na każdy temat, niczym Venom z Marvela). No ja cię kręcę, już dawno się tak nie chichrałam przy książce!

Jeżeli więc macie ochotę dać opętać się charyzmatycznemu demonowi, a potem wkroczyć do akademii szkolącej egzorcystów, by poddać się próbom i poznać tego małomównego, przystojnego trenera w długim płaszczu – chyba mam dla Was lekturę idealną :)
Więcej o książce na kanale YouTube Wybrednej Marudy. Jest tam także część ze spoilerami! Spokojnie, oznaczona ;)

Współpraca recenzencka z Wydawnictwem Jaguar

Nie spodziewałam się. Kompletnie nie podejrzewałam, że pochłonę tę powieść w dwa dni i że się tak zaangażuję. Nosz kurczątko, toż to młodzieżówka, jakieś takie fantasy z romansem czy innym dark academia w tle, za stara jestem na takie zagrywki!

Dostrzegacie wady w Fourth Wing, a mimo wszystko świetnie się przy tej książce bawiliście?
Przeczytajcie Black Bird Academy.

To...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to video - opinia


Na półkach: ,

Kurde no, nie wiem, jak robi to Taylor Jenkins Reid, że nawet w z pozoru nudnej fabule potrafi przemycić piękne słowa, bolesne emocje i trudne prawdy. I, przede wszystkim, różnorodnych i prawdziwych bohaterów.

Kurde no, nie wiem, jak robi to Taylor Jenkins Reid, że nawet w z pozoru nudnej fabule potrafi przemycić piękne słowa, bolesne emocje i trudne prawdy. I, przede wszystkim, różnorodnych i prawdziwych bohaterów.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to video - opinia