Nyx

Profil użytkownika: Nyx

Łódź Kobieta
Status Bibliotekarka
Aktywność 2 lata temu
280
Przeczytanych
książek
334
Książek
w biblioteczce
127
Opinii
1 024
Polubień
opinii
Łódź Kobieta
Dodane| 12 książek
Strony www:
Ta użytkowniczka nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Książka zaczyna się nadspodziewanie dobrze. Każdą kolejną stronę dosłownie połykałam z niemałą ekscytacją. Duży wpływ miał na to zapewne język. Nie czytałam wcześniej Rainbow Rowell, ale już wiem, jaka jest jej magia – autorka pisze lekko i nieskomplikowanie, więc książkę się dosłownie POŻERA.

Niestety, moim zdaniem Rainbow Rowell znacznie gorzej radzi sobie z kreowaniem bohaterów i sytuacji (przynajmniej w tym przypadku, bo innych jej dzieł jeszcze nie czytałam). Ja wiem, że nie każdy jest taki jak ja – śmiały i bezpośredni. Że można być zamkniętym w sobie, że można zakochiwać się szybciej i głębiej ode mnie. Jednak nieporadność Lincolna od połowy książki zaczęła mnie nieco irytować. Tak, jak jego uczucie – Lincoln pisze, że Beth jest inteligentna i dowcipna. Ja po przeczytaniu tych samych maili co on zdecydowanie nie nazwałabym tak tej dziewczyny. Maile Beth i Jennifer były bardzo infantylne i „wymuszone”, jakby bohaterki za wszelką cenę siliły się na beztroski ton wypowiedzi. Później coś zaczęło się zmieniać – w obecności prawdziwych problemów częściej pisały już w bardziej dorosły sposób. Na tyle, że nawet udało mi się w nich znaleźć taką małą cząstkę mnie i mojej przyjaciółki. Jednak to nadal nie wystarcza. „Załącznik” zdecydowanie pożałował mi ciekawych bohaterów.

Środek książki też jest dość słaby. W pewnej chwili nie wiedziałam już, jakie jest główne założenie tej lektury i do czego prowadzą kolejne wydarzenia. Koniec też niewiele nagradza. I tak mogłabym narzekać bez końca, gdyby nie fakt, że jakimś cudem „Załącznik” rozjaśnił mi te okropne, jesienne dni. Mimo, że nie zgadzałam się z wyborami bohaterów i że nie była to dla mnie wybitna lektura, to spędziłam miłe kilka godzin „w innym świecie”. Uroczym, nieskomplikowanym, słonecznym. I tego chyba właśnie potrzeba na takie brzydkie, szare dni. Prawda?

A poza tym "Załącznik" możecie teraz dorwać w Biedronce!

Książka zaczyna się nadspodziewanie dobrze. Każdą kolejną stronę dosłownie połykałam z niemałą ekscytacją. Duży wpływ miał na to zapewne język. Nie czytałam wcześniej Rainbow Rowell, ale już wiem, jaka jest jej magia – autorka pisze lekko i nieskomplikowanie, więc książkę się dosłownie POŻERA.

Niestety, moim zdaniem Rainbow Rowell znacznie gorzej radzi sobie z kreowaniem...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Jako, że za trochę ponad pół roku zamierzam zostać inżynierem, naturalne dla mnie jest to, że jestem ciekawa świata. Niestety ostatnio przywykłam do tego, że muszę robić "niezbędne minimum", bo nie będę miała czasu na pisanie pracy (ale czas na oglądanie seriali znajdzie się zawsze!), więc poszerzanie swoich horyzontów poszło w odstawkę.

Kiedy jednak dostałam propozycję zrecenzowania "Małych wielkich odkryć" nie wahałam się ani trochę. Dlaczego?Książka opisuje najważniejsze wynalazki, które odmieniły nasz świat. Kieruje się także reakcją łańcuchową i pokazuje jak jeden wynalazek miał wpływ na drugi, niekiedy całkiem niezwiązany tematycznie. Uwielbiam historie, które się zazębiają. Uważam wręcz, że w szkołach powinno uczyć się takiego ciągu przyczynowo-skutkowego i łączyć kropki (jak to powiada Włodek Markowicz). To bardzo rozwija i pokazuje, że wynalazek to często... dzieło przypadku.

Ponieważ "Małe wielkie odkrycia" to książka z dużą ilością faktów, to ja ocenię ją "po inżyniersku", czyli bardzo rzeczowo i przejrzyście.

Zacznę od plusów:

Wydanie tej książki jest absolutnie cudowne! Okładka ze skrzydełkami, duża czcionka i mnóstwo zdjęć w środku sprawiają, że czytanie jest prawdziwą przyjemnością.

Plusem jest też sama zawartość. Steven Johnson dzieli się z nami ogromem ciekawych informacji. Do tego, na końcu książki, podaje wszystkie źródła, z których korzystał. Dzięki temu podane informacje możemy zweryfikować albo też pogłębić.

Sposób, w jaki autor wybierał ciekawostki zasługuje na ogromną pochwałę. Pamiętacie, kiedy ostatni raz ktokolwiek uczył Was na historii czegoś więcej, niż suchych dat i wydarzeń? No, ja akurat pamiętam, ale miałam to szczęście, że przez dwa lata swojego życia udało mi się trafić na osobę z pasją. Steven Johnson to również taki pasjonat - z książki nie dowiemy się tylko "kto" i "co", ale również "dlaczego". Ciekawostki z życia w dawnych czasach pozwolą nam też na lepszą orientację w danym przedziale wiekowym i dadzą nam wiele tematów do rozmowy ze znajomymi.

Ach, ta sieć powiązań! Od okularów do włókien szklanych, od przewozu lodu do szybkiego zamrażania, od metody pomiaru czasu do komputera i tak dalej, i tak dalej... Czytając tę książkę zdajemy sobie sprawę, jak dużo rzeczy na świecie jest dziełem przypadku! Chociaż... może to wcale nie przypadek?

Teraz czas na jeden minus:

To nie jest lektura na raz. Momentami "Małe wielkie odkrycia" zaczynają nużyć i trzeba odłożyć je na bok. Wynika to z faktu, że są miejsca w tej książce, w których Johnson używa bardzo suchego i rzeczowego języka. Nie wchodzi w dyskusję z czytelnikiem, nie próbuje go przy sobie utrzymać. Ja jednak wymagam od literatury popularnonaukowej "nauki poprzez zabawę". Sama w tym roku piszę pracę inżynierską i ubolewam nad tym, że nie mogę trzymać się lekkiego, felietonowego języka. To sprawia, że łaknę go w pozycjach, które mogą się nim obronić.
Ale:

Na szczęście Steven Johnson od czasu do czasu przypomina sobie, że jego "Małe wielkie odkrycia" nie są traktatem naukowym i w książce można znaleźć wiele odniesień do czytelnika i zabawnych fragmentów.

Słowo na koniec:
Zabawne, że dopiero dzięki tej pozycji zdałam sobie sprawę, że każda droga powstawania jakiegokolwiek wynalazku jest kręta, a wynalazcą nie musi wcale być osoba, która wpadła na pomysł jako pierwsza. Wystarczy, że będzie znała się na tajnikach pr'u...

Chciałam też wszystkich Was zachęcić do pogłębiania swojej wiedzy przez całe życie. Nie wiem jak Wy, ale ja po wyjściu ze szkoły zaczynam zauważać, że coraz więcej rzeczy mi umyka. Nie dokształcam się już w niektórych dziedzinach (również ze względu na specyfikę studiów) i powoli zaczyna mi to przeszkadzać. Człowiek jest stworzeniem, które z natury jest ciekawe świata. Warto tę ciekawość zaspokajać!

Jako, że za trochę ponad pół roku zamierzam zostać inżynierem, naturalne dla mnie jest to, że jestem ciekawa świata. Niestety ostatnio przywykłam do tego, że muszę robić "niezbędne minimum", bo nie będę miała czasu na pisanie pracy (ale czas na oglądanie seriali znajdzie się zawsze!), więc poszerzanie swoich horyzontów poszło w odstawkę.

Kiedy jednak dostałam propozycję...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"Zajmę się tobą" wydawała się lekturą idealną. Spodziewałam się obiecanego "zawrotnego roller-coastera" i miałam nadzieję, że zaspokoję swój głód na coś bardziej poruszającego. Niestety mocno się zawiodłam.

Opis zapowiadał coś naprawdę ciekawego. Myślałam, że książka będzie trzymać w napięciu. Tymczasem zdarzyło mi się dwa razy usnąć podczas czytania (i to po południu, po przespanej nocy). Lektura po prostu bardzo wolno się rozkręca. I chociaż uważam, że początkowe nudy trochę wynagradza dość ciekawy i trzymający w napięciu koniec, to i tak wydaje mi się, że tę książkę można spokojnie ująć na 100 stronach. Nie przekonuje mnie fakt, że dodatkowe rozdziały mogły być pisane dla lepszego wyobrażenia sobie portretów psychologicznych bohaterów - dla mnie było to średnio potrzebne. Od początku nie potrafiłam się postawić na miejscu bohaterów. Moje potrzeby i wizja świata były tak kompletnie różne, że nie "weszłam" w ich życie i nie rozumiałam ich wyborów. Im dokładniej wczytywałam się w przemyślenia Heidi, Chrisa i Willow, tym bardziej mnie oni irytowali.

Jak patrzę na "Zajmę się tobą", to na myśl momentalnie przychodzi mi opis smrodu bezdomnej Willow i grzybicy wokół odbytu jej niemowlaka. Widać, że Mary Kubica chciała zachować maksymalny realizm opisywanej historii, ale czułam, że jest to dla mnie zbyt wiele. Spodziewałam się thrillera, ale nie spodziewałam się, że jedyne, przez co będę się wzdrygać podczas czytania, to niesmaczne opisy...

Poziom zła i niesprawiedliwości przedstawiony w tej książce jest wysoki i mnie osobiście przytłoczył. Kiedy skończyłam tę pozycję, to poczułam ulgę. Zrozumiałam wtedy, że zdecydowanie wyszłam poza grupę docelową, do której ta lektura jest kierowana. Bo ona naprawdę nie jest tragiczna. Język powieści jest całkiem w porządku, "tajemnica" zawarta w historii jest odkrywana powoli, ale konsekwentnie. Mam wiele powodów, dla których ktoś mógłby ocenić tę książkę lepiej: realizm opowieści, poprowadzenie wątku bezdomnej Willow, punkt kulminacyjny, portrety psychologiczne bohaterów (może ktoś lepiej ich zrozumie?). Okazało się jednak, że ja osobiście liczyłam na coś innego, a całokształt powieści zupełnie minął się z moim gustem.

Jeśli lubicie książki opisujące trudne i czasem nawet okrutne wydarzenia, to jest to lektura dla Was. Nie będzie to może jakiś wybitnie trzymający w napięciu thriller, ale na pewno spodoba się wszystkim, którzy szukają w książce dużej dawki realizmu. Ja niestety w tym wypadku jestem zdecydowanie na "nie".

"Zajmę się tobą" wydawała się lekturą idealną. Spodziewałam się obiecanego "zawrotnego roller-coastera" i miałam nadzieję, że zaspokoję swój głód na coś bardziej poruszającego. Niestety mocno się zawiodłam.

Opis zapowiadał coś naprawdę ciekawego. Myślałam, że książka będzie trzymać w napięciu. Tymczasem zdarzyło mi się dwa razy usnąć podczas czytania (i to po południu, po...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Nyx

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
280
książek
Średnio w roku
przeczytane
19
książek
Opinie były
pomocne
1 024
razy
W sumie
wystawione
231
ocen ze średnią 6,7

Spędzone
na czytaniu
1 398
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
16
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
12
książek [+ Dodaj]