Urodziła się w 1872 w Uchisaiwai (obecnie część tokijskiej dzielnicy Chiyoda),jako druga córka i piąte dziecko w rodzinie samurajskiej klasy społecznej. Jej rodzina miała sklep, w którym mała Natsuko uwielbiała przesiadywać, przeglądając ilustrowane książki. Ojciec, osoba ambitna, od początku zauważył jej wyjątkowe zainteresowanie literaturą i całkowicie je aprobował. Ze strony matki, która uważała, że kobieta musi przede wszystkim potrafić szyć, prasować (jap. 洗張り, arai-hari) i prowadzić gospodarstwo, nie znalazła jednak zrozumienia dla swojej pasji i w wieku jedenastu lat, pomimo dobrych wyników w nauce w szkole podstawowej i zachęt ojca do jej kontynuowania, zdecydowała się przerwać edukację. O wyborze napisała później w swoim pamiętniku: "Ta decyzja śmiertelnie mnie zasmuca, ale rzuciłam szkołę".
W wieku 14 lat powróciła do nauki dzięki ojcu, który zapisał ją do szkoły Hagino-ya, która uczyła kaligrafii, literatury klasycznej, a przede wszystkim japońskiej poezji tzw. waka (jap. 和歌 waka). Akademia Hagino-ya, była szkołą elitarną, w której uczyło się ponad tysiąc dzieci z japońskiej szlachty, a nawet rodziny cesarskiej. Pilność i talent Natsuko zostały zauważone i została wybrana asystentką jednego z wykładowców.
Gdy miała piętnaście lat, w wyniku choroby zmarł jej najstarszy brat i Natsuko zmuszona była ponownie przerwać naukę. Dwa lata później odszedł podupadający na zdrowiu ojciec, sklep przestał przynosić dochody, a ponieważ pomiędzy matką a synami stosunki nie układały się najlepiej, we trzy (z matką i młodszą siostrą) pozostały same, zarabiając na życie szyciem, z trudem wiążąc koniec z końcem i pomału wyprzedając pozostały majątek.
W swoich planach miała jednak ambitniejsze zajęcie – chciała zostać pisarką. Zachęcona sukcesem literackim odniesionym przez koleżankę ze szkoły, rozpoczęła swe pierwsze prace literackie pod okiem, poznanego dzięki znajomym, dziennikarza Tohsui Nakahara. Wkrótce udało jej się opublikować kilka krótkich form w gazetach i czasopismach. Po nieudanej próbie otworzenia sklepu ze słodyczami, poświęciła się całkowicie pisarstwu, przyjmując pseudonim Ichiyō. Ten okres jej życia zaowocował ważnym dla japońskiej literatury tytułem Take-kurabe (jap. たけくらべ),powieści, która doczekała się późniejszych ekranizacji w 1924 oraz w 1955 roku. Po pierwszym sukcesie, szybko zaczęła tworzyć kolejne książki, w większości opowiadające o życiu codziennym kobiet w Japonii tamtych czasów. W ten sposób powstały takie dzieła jak Nigorie (jap. にごりえ),czy Jūsan'ya (jap. 十三夜). Z czasem jej styl stał się mniej romantyczny i bardziej realistyczny. Być może było to związane z pogarszającą się jej sytuacją finansową.
Ichiyō zmarła na gruźlicę w wieku 24 lat, pozostawiając po sobie dorobek składający się m.in. z kilku tysięcy wierszy, kilku esejów, dwudziestu jeden powieści i wieloczęściowych pamiętników.
Jej wizerunek znajduje się na współczesnym japońskim banknocie 5000 jenów.
„Na rozstaju” Higuchi Ichyio to wybór opowiadań młodziutkiej japońskiej pisarki, żyjącej na przełomie XIX i XX wieku. Pięknie wydany – choć Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego nie rozpieszcza swoich doktorantów promocjami i musiałam na Targach Książki odżałować pełną kwotę, trzeba przyznać, że dobrze się prezentuje na półce. Co najważniejsze zaś, treść z oprawą graficzną koresponduje. Wydawca zadbał o to, by czytelnicy najpierw dowiedzieli się nieco o losach Higuchi; autorki u nas kompletnie nieznanej, w Japonii należącej do klasyków omawianych w szkole. Żyła zaledwie dwadzieścia cztery lata; nim odeszła z powodu ciężkiej choroby, zdążyła nieco liznąć sławy, jaką przyniosły jej pierwsze opowiadania.
Higuchi jest, jak dla mnie, piszącą prozą poetką. Niektóre z opowiadań, zwłaszcza początkowe, są w istocie raczej pochwałą pięknego języka niż ciekawą historią. Higuchi ogromną wagę przykłada do stylu, pięknych metafor i porównań; jej bohaterowie, nawet prości ludzie z ludu, porozumiewają się ze sobą w sposób zdecydowanie literacki. Nie ujmuje to jednak realności tym utworom; czyta się to trochę jak baśnie, świat Tokio końca XIX wieku jest naprawdę czarujący. W opowiadaniach jest wiele smutku: być może autorka przeczuwała zbliżającą się śmierć, tak często obdarzając nią przedwcześnie swoich bohaterów. Wiele jej bohaterek ma też rysy osobowości samej Higuchi: zubożałej dziewczyny, która chciałaby się kształcić i rozwijać ale nie ma ku temu sposobności: finansowej ani psychicznej. Przez to historie są autentyczne i mimo prostoty, miejscami ocierającej się o banał – po prostu wzruszają.
Osobną rzeczą jest to, że „Na rozstaju” może nauczyć nas wiele o tradycjach i zwyczajach dawnej Japonii. Wydaje mi się też znacznie lepszą pozycją na początek przygody z literaturą japońską niż na przykład Murakami. Jest bowiem japońska na wskroś: piękna, powolna, oniryczna i efektowna. I choćby dlatego warto po nią sięgnąć.
Piękne - i im dalej, tym dojrzalej. Czytając od początku do końca, można podziwiać rozwój autorki. A może zarówno rozwój, jak i umiejętność wyrażenia siebie - po próbach pisania pod dyktando wydawców zdecydowała się jednak w końcu tworzyć tak, jak czuła. Ten własny styl, to wyświechtane "bycie sobą" w kilku ostatnich opowiadaniach - po prostu zachwyca.