Siostrzane Dzwony Lars Mytting 7,6
ocenił(a) na 710 tyg. temu W miejscowości Butangen krąży legenda o syjamskich siostrach Hekne, które musiały umrzeć razem, i ich ojcu, który by uczcić pamięć córek odlał dwa kościelne dzwony. Po latach w Butangen pojawia się nowy pastor, który chce wprowadzić mieszkańców w nową religijność – planuje zrezygnować z użytkowania starego kościoła i wywieźć dzwony… Młoda Astrid, potomkini rodu Hekne, jest zauroczona pastorem, ale nie może pogodzić się z taką decyzją.
Dla mnie ta książka miała takie trzy części, chociaż nie wyznaczały ich konkretne zdarzenia. Początek bardzo mi się podobał – czytało się bardzo przyjemnie i płynnie, można było się przenieść do małej skandynawskiej miejscowości. Jest to jedna z wielu książek o konfliktach pomiędzy religią chrześcijańską a dawnymi wierzeniami i przesądami, ale ze względu na to, że akcja ma miejsce w XIX wieku, klimat jest całkiem inny. Mytting pozwala nam poczytać o tym, jak zmieniała się pobożność, jak mieszają się mity i legendy z nauką. Poczytamy też o rozwoju medycyny. Relacja Astrid z pastorem Kaiem była ciekawa. Czuć było chemię i przyciąganie, ale też to jedna z tych powieści, gdzie bohaterowie patrzą na świat z rozsądkiem. Zastanawiają się, czy do siebie pasują i dadzą radę być razem na dłuższą metę. Miła odmiana po romansach, gdzie miłość damsko-męska jest jedyną wartością.
Niestety, w połowie mój stosunek do tej książki nieco się zmienił. Akcja przestała mnie wciągać i chociaż starałam się rozumieć niechęć bohaterów do zmian i przywiązanie do Dzwonów, to tak wielki spór i traktowanie tego jako powód do obrażenia się na kogoś, wzbudzało we mnie politowanie. Brakowało mi jakiegoś innego, głębszego wątku, a wątki fantastyczne średnio mi pasowały. Nie przypasował mi też wątek Gerharda i Astrid, nie czułam też szczególnych uczuć i miałam wrażenie, że ta miłość wzięła się znikąd. Kai z kolei stał się przesadnie szalony i demonizowany… Jednak pod koniec znowu się zaangażowałam, sytuacja Astrid i wątek medyczny wzbudziły we mnie emocje, było też kilka zwrotów akcji. Natomiast postać pastora stała się najciekawsza, skomplikowana, rozdarta między swoimi poglądami, miłością a chęcią uszczęśliwienia Astrid, sceny z nim były najbardziej poruszające i wzruszające. Zakończenie naprawdę zrobiło wrażenie.
Mimo że przez jakiś czas byłam zmęczona tą książką, to jednak większa jej część mnie zaangażowała i wciągnęła. Nie będzie to mój ulubieniec, ale jestem naprawdę ciekawa, co będzie dalej i chętnie kupię drugi tom.
,, (…) wiara jest wiarą tylko wtedy, gdy nie ma żadnej odpowiedzi i żadnego dowodu.”