Poważny i nieromantyczna Ashley Poston 7,3
ocenił(a) na 46 tyg. temu Do jakiego gatunku zaliczyć tą książkę? Okładka, tytuł i blurb sugerują, że to romans.
No niby jest tam jakiś romans, ale potraktowany bardzo marginalnie, chyba tylko po to, aby nasz bohaterka pogadała sobie z jakimś duchem. Poza tym nie czuć chemii pomiędzy bohaterami.
Głowna fabuła to opis życia (a raczej cierpień) niedojrzałej emocjonalnie 30-latki (czy coś koło tego),która nagle zbiera się do kupy po dwóch czy trzech krótkich rozmowach z bliskimi (że co? niby jakieś objawianie nagle na nią spływa?)... taa...tak jakby przez ostatnie 10 lat nikt z nich nic takiego wcześniej jej nie mówił... No dobrze, może śmierć ojca tak w nią uderzyła, że w końcu jakieś klepki w główce mogły wskoczyć na swoje miejsce...
Florence Day pochodzi z rodziny zajmującej się pogrzebami (mają dom pogrzebowy, raz jedyny w mieście, innym razem niekoniecznie - jakby autorka nie mogła się zdecydować co wybrać) w pewnym małym miasteczku w Karolinie Południowej (o ile mnie pamięć nie myli). Kobieta od dziecka widzi duchy (tak jak i jej ojciec),a w wieku nastu lat pomaga rozwiązać sprawę kryminalną (jak się okazuje, to sprawy nie było zanim Florence nie wskazała grobu). Po tym wydarzeniu została przez połowię miasta uznana za niespełna rozumu, a w liceum pewna grupka żyć jej nie dawała. Dlatego też nie dziwi, że nasza gieroina zaraz po ukończeniu szkoły umknęła w świat daleki by ostatecznie wylądować w Nowym Jorku jako ghostwriterka pewnej popularnej pisarki romansów.
Odkąd rok wcześniej, ze złamanym sercem wyprowadziła, się z mieszkania swojego chłopaka, mieszka z biseksualną współlokatorką. Jak się później okaże nasza Florence lubi facetów, dokładnie tak jak jej brat, ale młodsza siostra ma całkiem inne preferencje i woli Rose (ową bi-współlokatorkę).
Ale wracając do fabuły... Florence po zerwaniu z facetem przestaje wierzyć w romantyczną miłość, a przez to czuje niemoc twórczą. Na domiar tego umiera jej ojciec i kobieta musi wrócić do znienawidzonego miasteczka, które opuściła 10 lat wcześniej. Aby było zabawniej burmistrzem owego miasteczka jest pies (tak, tak - prawdziwy pies),wybrany ponownie na którąś już z kolei kadencję.
Za Florence z Nowego Jorku przybywa też duch jej przystojnego redaktora z wydawnictwa, który nie przedłużył jej terminu oddania powieści. Kobietka myśli sobie - "pewnie się odczepi i pójdzie ku światłu, gdy w końcu skończę zaległą powieść"...no ale to jej jednak nie idzie wcale lepiej niż wcześniej. Zatem będzie się ten duch trzymał obok niej przez te kilka dni przygotowań do pogrzebu (pogrzebu ojca bohaterki, a nie redaktora ;) No i podobno się w sobie zakochają, ale powodu owego zakochania jakoś nie widać w tej książce... Poza tym, wraz z biegiem fabuły, autorka z owego groźnego redaktorka robi coraz większego ciamajdę i faceta bez jaj...(wg autorki im facet jest większym ciamajdą i popychadełkiem, tym chyba jest bardziej romantyczny...).
Książka miała kilka dobrych momentów, ale generalnie była nieco przegadana, z zodatkiem obowiązkowego lewoskrętnego zacięcia (włącznie z "kastrowaniem" głównego męskiego bohatera i zagęszczeniem związków homoseksualnych na jedną małomiasteczkową rodzinę, o psie-burmistrzu już nie wspomnę). No i romansu w tym tyle, co kot napłakał...
Ocena - 4 gwiazdki czyli "może być" jak nie ma nic ciekawszego.