Poradnik dla dżentelmena o występku i cnocie Mackenzi Lee 7,1
ocenił(a) na 440 tyg. temu "Poradnik dla dżentelmena..." miała być najlepszą młodzieżówką, jaką przeczytam w tym miesiącu (lub przynajmniej w ostatnim czasie). Opis brzmiał wspaniale, sam pomysł brzmiał jak coś, czego dotychczas nie czytałam w YA (choć po prawdzie, to zwykła powieść drogi). Tymczasem rozczarowanie pojawiło się niemal natychmiast.
Coś w sposobie narracji sprawia, że książka bardzo szybko od siebie odrzuca. Narrator, Monty jest zapatrzonym w siebie młodzieńcem, który w ciągu całej wędrówki nie uczy się absolutnie niczego - nie rozwija się jako charakter, nie wyciąga żadnych wniosków ze swoich czynów, rzeczy dzieją się wokół niego, lecz on stoi w miejscu. To sprawia, że narracja bardzo szybko staje się nieznośna - denerwuje Monty, jego perspektywa, narcystyczność. Zdecydowanie lepiej całość by się czytało, gdyby narracja prowadzona była z perspektywy Percy'ego lub nawet Felicity.
Bohaterowie są z kolei albo nieznośni, albo są złożeniem klisz. A że całością rządzi anachronizm (który jest wyrywkowy, dowolny i bez sensu),to efekt jest mizerny. Percy'ego jeszcze można polubić i można o nim coś powiedzieć (pewnie dlatego że oglądamy go z perspektywy zakochanego Monty'ego),ale jedyną cechą Felicity jest bycie feministką. Gdyby coś zostało dodane do jej charakteru, może jako postać byłaby bardziej strawna, a tak niestety irytuje.
Wyrywkowość anachronizmów polega na tym, że Mackenzi Lee wybiera sobie elementy, które są jej potrzebne do powieści i gdy potrzeba to są one respektowane względem zgodności historycznej, a gdy przeszkadzają w fabule, to nagle znikają. Widoczne jest to choćby w kwestii rasowej - nie wierzę, by Monty był tak zapatrzony w siebie, by nie zauważył tego, jak funkcjonuje świat i społeczeństwo. Nie wierzę, by nikt (oprócz jej rodziców) nie miał problemu z decyzjami Felicity co do jej przyszłości, szczególnie gdy jednocześnie autorka powtarza, jaki ten świat jest niesprawiedliwy i nieprzyjazny kobietom. Gdyby Mackenzi określiła zasady funkcjonowania świata, gdyby była w tym konsekwentna - nie miałabym problemu, ale wykonanie jest chaotyczne i przeczące samej sobie.
Dodatkowo całość jest zdecydowanie zbyt długa - drugie 200 stron przynależy niemal do innej historii, zbytnio ciągnie się i generalnie wydłuża tę niezbyt skomplikowaną historię.
"Poradnik dla dżentelmena..." rozczarował mnie, udowadniając, że fajny koncept niekoniecznie przekłada się na dobrą książkę, a nagromadzenie anachronizmów może powodować jedynie zgrzytanie zębami.