Ostatnie dni Jacka Sparksa Jason Arnopp 7,0
ocenił(a) na 72 lata temu Jest rok 2014.
Przenosimy się gdzieś na włoską prowincję, do małego kościoła położonego na wzgórzu, którego jedno zbocze jest urwistą skałą.
Ekscentryczny dziennikarz, Jack Sparks, na potrzeby swojej nowej książki bierze udział a właściwie jest świadkiem egzorcyzmów odprawianych nad trzynastoletnią Marią Corvi. Trzeba tutaj dodać, że Jack jest zdeklarowanym ateistą. Nie wierzy ani w boskie ani w szatańskie moce. W trakcie egzorcyzmów, kiedy ojciec Di Stefano walczy z demonem będącym w ciele dziewczynki, dochodzi do sytuacji, w której dziennikarz dostaje napadu śmiechu, uważa on bowiem, że cała sytuacja została zgrabnie zainscenizowana, a wszyscy biorący udział w egzorcyzmach są ze sobą w zmowie. Całą, jak to on określa – inscenizację nagradza gromkimi brawami. Nie zdaje sobie sprawy, że to zachowanie w niedługim czasie wywoła lawinę niespodziewanych zdarzeń, które zmienią jego życie na zawsze.
Jack Sparks brylujący w mediach społecznościowych, relacjonował na bieżąco wydarzenie na Facebooku. Jakiś czas po zakończeniu egzorcyzmów (nie będę Wam zdradzać ich finału) na jego kanale YouTube pojawia się tajemniczy film. Ponieważ sam niczego nie zamieszczał, zaczyna podejrzewać, że ktoś się włamał na jego konto. Film budzi nie tylko grozę, ale jednocześnie sprawia wrażenie autentycznego. Jack postanawia odnaleźć twórcę filmu i ustalić okoliczności powstania tajemniczego nagrania.
I tu zaczyna się cała, mrożąca krew w żyłach, pogoń za nieznanym. Dokąd to zaprowadzi Jacka Sparksa? Odkryjcie sami.
Miałam jakieś 11 lat, kiedy zaczęłam namiętnie zaczytywać się w horrorach. Uwielbiałam się bać. Ten dreszcz emocji, który towarzyszył mi przy obcowaniu z literaturą i filmami grozy był ekscytujący. Gorzej było nocą, kiedy wyjście z pokoju do toalety okazywało się nie lada wyzwaniem, wokół panował nieprzenikniony mrok, a w każdym zakamarku czaiły się złe moce… do dziś pamiętam to napięcie.
Dzisiaj mam kilkadziesiąt lat więcej, a emocje związane z czytaniem czy oglądaniem horrorów nie opadły.
Rok temu trafiła w moje ręce książka Wydawnictwa Vesper„Ostatnie dni Jacka Sparksa”.
Ponieważ był to początek pandemii (kwiecień czy maj 2020 r.) nieszczególnie chciałam dodatkowo pogrążać się w grobowym nastroju. Książka przeleżała jakiś czas na półce, aż w końcu uznałam, że nadeszła najwyższa pora na świadome podwyższenie ciśnienia bez używek.
Jason Arnopp w bardzo ciekawy sposób prowadzi dialog z czytelnikiem. Porozumiewa się z nami za pomocą różnych form przekazu: mamy tu dialogi i monologi, korespondencję mailową, notatki sporządzone przez Jacka Sparksa, czy „zrzuty ekranu” jego myśli. Z jednej strony wydarzenia przedstawiane są przez głównego bohatera, z drugiej strony te same wydarzenia opisuje jego rodzony brat. I różnią się one diametralnie. Nie sposób odmówić autorowi umiejętności budowania napięcia. Zjawiska paranormalne są tak świetnie przedstawione, że czytając pewne sceny czułam się we własnym mieszkaniu, jakby nie było bezpiecznym miejscu,nieswojo.
Nie wiem czy mogę napisać, że się świetnie bawiłam czytając tę książkę, bo były chwile, że nie mogłam zasnąć, czując zgniły oddech zjawy za plecami, ale jako miłośniczka dobrych horrorów czuję się usatysfakcjonowana.