Łukasz Krukowski urodził się w roku 2000 w Ostrołęce. Jest absolwentem i studentem Uniwersytetu Warszawskiego. Wcześniej, zanim opublikował "Mam przeczucie", stworzył wiele tekstów z pogranicza horroru.
Pomyślane, jako kontynuacja dla 3 tomów „Tarnowskich Gór Fantastycznie" okraszonych tomem opowieści miejskich (jest jeszcze tarnowsko-górski tomik opowiadań romantycznych, ale to inny rejon kosmosu wyobraźni). Inicjatywa zacna, jak każda promująca lokalną Ojczyznę (na przykład Poznań ma kilka tomików fantastycznych, a Śląski Klub Fantastyki wydaje swoje śląskie).
Tyle jednak dobrego. Groza wiodąca nas przez ten zbiór ma różne odcienie, ale tylko nieliczne z opowieści nie wymagają istotnego samozaparcia w doczytaniu do końca. Zasadniczo problemy są dwa i to powszechnie identyfikowane w licznie pojawiającej się od kilku lat rodzimej twórczości opowiadaniowej. Po pierwsze primo, to ambicja oryginalizowania narracji i fabuł aż do migotania stron świadomości czytelnika uskokami czasu i wątków. Po drugie primo bezdech zakończeń, bo opowiadania jakby się urywały i nie chodzi o łopatologię objaśniania o co chodziło. Po prostu akcja zaczyna się zgrabnie domykać i... następne opowiadanie. To tyle jeśli idzie o warsztat.
Fantastycznie wybrzmiewa wśród opowiadań srebrotransmutacja, przerażającymi są tarnogórskie domy, odrażająco czyta się o grzybni, kusi naszą wyobraźnię myślomaszynka. Opowieść kryminalna jest smakowita, ale to właśnie jej brak końca, jaki zazwyczaj w historiach kryminalnych powinien być. Klimatycznie ciepłą jest opowieść o drugiej szansie dla chłopca zwanego żukiem. Przewrotnie wciągającym jest to, co robi wizerunek busa na polu nawłoci. Te i pozostałe w tym tomie pomysły intrygująco eksploatują grozę i niesamowitości. Gdybyż tylko mniej było egzaltacji przestrzeniami wewnętrznymi, to dałbym * pewnie z 8, a może i z 9. Tymczasem jednak wyrok to surowe 6.
Zaskoczyła mnie ta książka. Rozumiem ją jako perspektywę dystopijnej przyszłości i jakąś formę nie radzenia sobie z teraźniejszością znacznie młodszego ode mnie pokolenia. Szalenie ciekawie było spojrzeć na świat oczami przedstawiciela dwudziestolatków. Zagrożenia, które dostrzega autor dla mnie są abstrakcyjne, nie dlatego, że ich nie ma, ale dlatego że ich nie dostrzegam. Żyjemy w różnych bańkach. Pierwszy raz tak mocno dotknęłam różnicy pokoleniowej w postrzeganiu świata. Będę szukać podobnych doświadczeń - są szalenie ciekawe.