Studiowała grafikę na warszawskiej ASP, pracowała w USA jako animatorka m.in. dla studiów Disney i Universal. Jest współautorką nagradzanego filmu Aktorka poświęconego Elżbiecie Czyżewskiej. Córka pisarza, scenarzysty i reżysera Tadeusza Konwickiego, autora m.in. Małej apokalipsy oraz scenariuszy Doliny Issy i Faraona.
Chłonęłam tę książkę, bo mnóstwo w owych wspomnieniach postaci ze świata artystycznego. Obok ojca autorki, Tadeusza Konwickiego pojawiają się np. Czesław Miłosz, Stanisław Dygat, Elżbieta Czyżewska, Gustaw Holoubek, Witold Gombrowicz, Leopold Tyrmand i wielu, wielu innych. Ale z książki wyłania się obraz samej autorki - samotnej z wyboru, zanurzonej w metafizyce artystki. Polecam.
Maria Konwicka wzrastała wśród artystów. Malarzy, pisarzy, aktorów... Jeśli dodamy do tego "spadek po ojcu" - nie ma się co dziwić, że głównym jej zajęciem było i chyba nadal jest szukanie sensu życia. Nie jestem pewna, czy chociaż zbliżyła się do odpowiedzi - gdzie i jaki ów sens jest.
Jej książka o sobie, o rodzicach - Tadeuszu Konwickim i Danucie Konwickiej, o Lenicach jest trochę zwariowana, chaotyczna, zawracająca co rusz, niespodziewanie biegnąca w głąb historii lub przeciwnie - wybiegająca naprzód. Ale czyta się ją znakomicie, mimo pewnej maniery stylistycznej, jaką jest nadużywanie spójnika "i" w zdaniu złożonym czy użycie nagle mowy mówionej.
Opowieść jest barwna, bez egzaltacji, może tylko poza stronami poświęconymi Elżbiecie Czyżewskiej, która wyraźnie imponowała autorce. O ojcu Maria pisze z punktów widzenia córki - zróżnicowanych w kolejnych latach. Ale zawsze ciepło, z miłością i zrozumieniem, że taki ktoś zjawia się na Ziemi niezwykle rzadko i trzeba go przyjmować z całym dobrodziejstwem inwentarza.
To też trochę książka-spowiedź osoby samotnej, zagubionej w przestrzeni, żyjącej w cieniu indywidualności czy zajętych swoją tworczością artystów. Bo to jej ojciec w odpowiedzi na jakieś dylematy odrzekł: Pisałem o tym trzydzieści lat temu.
Nic, tylko się zastrzelić. Znamienny jest też opis świąt u Konwickich, świąt, których właściwie nigdy nie było "jak u ludzi".
Uciekała do nowego świata, niczego specjalnego w Ameryce nie znalazłszy, to, czego się dorobiła pogubiwszy - wracała do starego. Maria Konwicka archiwum rodzinne po śmierci ojca przekazała do stosownych instytucji. No, i napisała tę książkę. Zostanie świadectwo dawnego świata, którego już nie ma i cenna pamięć o tej niezwykłej osobowości. Nie stanie się tak, jak z pamiątkami po Alfredzie i Janie Lenicach. W Poznaniu urządzono "Lenicjadę" - wystawę wspomnieniową i nikt nigdy rodzinie eksponatów wypożyczonych nie oddał.