Co mówią zwłoki. Opowieści antropologa sądowego Sue Black 6,7
Na początku pomyślałem oczywiście: no nie jest to Richard Shepherd ;) i jeszcze przypadki nie są opisane kolejno, że przypadek po przypadku, więc jakieś lekkie rozczarowanie i może nawet uprzedzenie było aaale w miarę czytania... świetna książka! Dużo wiedzy, z wystarczającym polotem napisane, a to że konstrukcja jest inna, to nawet zaleta - nie wszystkie książki muszą przecież być takie same :) Książka nie nudziła mnie ani przez chwilę i ja akurat lubię, że opisy przypadków z pracy autorki są poprzeplatane historiami z jej życia. Co do wiedzy, to wiadomo - wszystkiego się nie zapamięta, ale masa ciekawostek i dużo się można nauczyć. A poza tym uważam podejście autorki do śmierci za bardzo w porządku: swobodne ale i pełne szacunku. Respekt.
Mam jeszcze kilka cytatów, które skomentuję:
"Jednak generalnie rzecz biorąc, pochówek jako taki, w ziemi (...) lub w pomniku czy murze, traci na popularności. Tylko w USA pod ziemią umieszczono około 850 tys. m3 drewna, 1,6 mln ton cementu, 3,4 mln litrów płynu balsamującego i 90 tys. ton stali, co jaskrawie pokazuje, jak ten typ pochówku zanieczyszcza środowisko. Ale choć osoby zaangażowane w ochronę naszej planety wyrażają obawy o skutki grzebania zmarłych w ziemi, nie uważają, by kremacja była tu lepszym rozwiązaniem. Każda bowiem wymaga dostarczenia energii równoważnej ze spaleniem około 73 litrów paliwa i prowadzi do emisji rtęci, dioksyn i toksycznego furanu. Według przybliżonej oceny, energia zużyta w ciągu roku na kremacje w USA pozwoliłaby wysłać na Księżyc 83 nowe ekspedycje. Mimo to kremacja jako metoda pogrzebu zyskuje w Stanach Zjednoczonych na popularności – w latach 60. dotyczyła 3,5 procent zmarłych, dziś około 50 procent."
- hmm... ja już od dawna rozważam te kwestie, no bo najchętniej oddałbym ciało akademii medycznej, ale w kraju w którym mieszkam jest nadmiar chętnych i praktycznie nie przyjmują. W drugiej kolejności myślałem o kremacji ale właśnie już dawno słyszałem, że to nie jest takie dobre dla środowiska... a tu czytam, że pochówek w ziemi jednak też nie! No to mam nadzieję, że te inne metody będą się rozwijały, bo po co jeszcze swoimi zwłokami zanieczyszczać planetę ;) ja przynajmniej bym wolał nie ;)
Są tu wzmianki na temat rozpoznawania płci zmarłego... a to mnie dosyć ciekawiło, ale więcej o tym wspomnę opisując drugą książkę autorki ;) teraz tylko jeden cytat:
"Im wyższy stopień dymorfizmu płciowego, tym pewniejsza będzie ocena płci przez antropologa. Zawsze jednak musimy pamiętać, że cechy, na których opieramy naszą analizę, są tylko wskaźnikami czasu trwania oraz natężenia przebiegu odpowiednich zmian biochemicznych, nie zaś dowodem biologicznej czy genetycznej płci danej osoby."
Fajną ciekawostką było też to, że węzły chłonne przybierają barwy tatuaży:
"Wyobraźmy sobie, że odnajdywany jest ludzki tułów pozbawiony rąk. Jeśli zawiera jeszcze trochę tkanek, możemy przyjrzeć się węzłom chłonnym pod pachami pod kątem obecności barwników, dzięki czemu dowiemy się, czy ręce zmarłego były za życia wytatuowane, a także, jakiego koloru były tatuaże."
- wow, tylko kolejny argument za tatuażami :D
"Poczucie odpowiedzialności związane z tą kwestią kształtuje w dużej mierze mój osobisty pogląd co do publicznego wystawiania ciał na widok publiczny. Myślę, że w przypadku takich przedsięwzięć przekroczona jest pewna granica, a wystaw tego typu nie można nazywać „edukacyjnymi”, gdyż są raczej formą makabrycznego podglądactwa. Umożliwianie wstępu za wysoką opłatą pod pozorem krzewienia nauki tylko po to, by ludzie mogli gapić się na martwe ludzkie ciała upozowane tak, jakby grały w szachy czy jechały na rowerze, czy też niewrażliwie ukazujące kobietę w trzecim trymestrze ciąży, także nie niosą waloru „edukacyjnego”. Uważam tego rodzaju sztuczki służące przyciągnięciu uwagi publiczności za niesmaczne i nie wyobrażam sobie, bym w jakikolwiek sposób mogła wesprzeć tego rodzaju inicjatywę."
- zapewne odnosi się tutaj do działalności von Hagensa. I w zasadzie, to nawet zgadzam się z nią, że to bardziej podglądactwo, a nie jakiś walor edukacyjny... ale i tak bardzo mocno rozważałem żeby tam zapisać swoje ciało skoro akademie medyczne nie chcą ;) W sumie z tego jest największy zysk: dożywotni wstęp na wszystkie jego wystawy za darmo (a bilety tanie nie są - jak i powyżej wspomniano). Ale autorka napisała, że ciała poddane plastynacji nie rozłożą się nigdy - to dopiero jest zanieczyszczenie środowiska, co trochę mnie zniechęca :D
Natomiast jest jedna kwestia, w której jej nie rozumiem i zdawać by się mogło, że wykształcona osoba powinna mieć nieco szersze spojrzenie...:
"Albo weźmy choćby takie upokorzenie jak zaproszenie na przebadanie próbki kału, które pojawia się na wycieraczce w dniu waszych pięćdziesiątych urodzin… Tak, rozumiem, że medycyna prewencyjna ratuje życie i że mnóstwo osób jest bardzo zadowolonych, że się na taki test zdecydowało. Wszyscy jednak mamy w takich sprawach prawo wyboru. Jeśli o mnie chodzi, nie widzę sensu łażenia po lekarzach tylko po to, żeby wypatrzyli, że coś jest nie tak, skoro nie odczuwam żadnych dolegliwości."
- po pierwsze nie widzę nic upokarzającego w badaniu kału, a po drugie - bez komentarza... (ale naprawdę: nie ma upokarzających badań, to tylko badania!)
Natomiast po całej tej książce mam taki jeszcze jeden wniosek: autorka jest kobietą i może oglądać, ogląda, od studiów, zwłoki w różnych stadiach rozkładu i to na żywo, a ja niedawno trafiłem na wideo, taki zlepek różnych szokujących filmików, szukałem w nim akurat konkretnego filmu xxx (o którym wcześniej przeczytałem wzmiankę w innej książce, btw. nie było go w tym zlepku),i przeleciałem to wideo zerkając co najwyżej na te inne xxx, wszelkie inne masakry przewijając... tak teraz myślę, że mogłem obejrzeć. Nie z ciekawości, bo no właśnie w ogóle nie byłem ciekawy, ale po prostu... wjechała mi na ambicję że tak powiem :D Ja po prostu nie lubię tego takiego uczucia, że ktoś inny coś może, że jest na coś odporny, silniejszy ode mnie. Nie tylko patolodzy sądowi, ale też lekarze, biegli, oglądają takie i gorsze rzeczy i mogą, i żyją - więc ja też mogę. Może to jest dziwny wniosek jak na wniosek po przeczytaniu książki ale taki właśnie mam. I już trochę pooglądałem, w prezentacjach dla studentów, i nie było tak źle. Do tamtego wideo też w końcu wrócę.
(czytana/słuchana: 28-29.05.2024)
5-/5 [7/10]