Najnowsze artykuły
- ArtykułyZawodne pamięci. „Księga luster” E.O. ChiroviciegoBartek Czartoryski1
- Artykuły„Cud w dolinie Poskoków”, czyli zabawna opowieść o tym, jak kobiety zmieniają światRemigiusz Koziński3
- ArtykułyUwaga, konkurs! Do wygrania książki „Times New Romans“ Julii Biel!LubimyCzytać8
- ArtykułyWygraj egzemplarz „Róż i fiołków” Gry Kappel Jensen. Akcja recenzenckaLubimyCzytać2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Paul Kingsnorth
1
7,4/10
Pisze książki: publicystyka literacka, eseje, czasopisma
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,4/10średnia ocena książek autora
8 przeczytało książki autora
64 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Wyznania otrzeźwiałego ekologa Paul Kingsnorth
7,4
tytuł może być dla niektórych mylący ponieważ nie jest to krytyka ekologizmu z pozycji nazwijmy to prawicowych (jak to sie u nas dzieje).
jest to krytyka ekologizmu jako nurtu który mówi o "potrzebie ratowania planety, kiedy tak naprawdę chce ocalić samego siebie przed tym, co nas czeka”. To myślę najciekawszą część tej książki.
Są tam też eseje na tematy bardziej ogólne (dotyczące natury społeczeństwa czy postępu) ale IMHO jest to małowartościowa, wtórna nuda przez którą przebrnąłem dużym wysiłkiem woli. Dodatkowo autorowi tutaj brakuje głębi spojrzenia i zadowala się jałową rolą Kasandry.
Wyznania otrzeźwiałego ekologa Paul Kingsnorth
7,4
Tytuł książki średnio intrygujący, bo kto dzisiaj nie używa sobie na ekologii, ale jej treść ( na którą składają się autonomiczne eseje pisane na przestrzeni kilku lat i publikowane w różnych miejscach) momentami robi naprawdę spore wrażenie. Szczególnie kiedy czytający wie, że jej autor określał siebie wierzącym praktykującym... ekologiem. Ale niestety: żarło, żarło i zdechło, czyli młodzieńczy bezkrytyczny entuzjazm pod naporem faktów i odrobiny autorskiej refleksji spowodował, że Kingsnorth zaczął rzygać w pewnym momencie wszechobecną popekologiczną narracją. Tak mu się owa dolegliwość udzieliła, że nawet zdemontował nowiuteńki sedes i zamontował w łazience przenośny (raz na dwa tygodnie opróżniany)kompostownik, zaczął pisać papierowe listy i kupił sobie kosę do koszenia trawy chociaż pod angielskie Racławice się nie wybierał.
Ale nie jest to książka aż tak luzacko traktująca problem. Są owszem tego typu klimaty, ale są w niej strony (podparte znakomitymi cytatami) które przypominają bardzo poważne filozoficzne moralitety. Niestety, tonacja całej książki optymizmem nie porazi czytającego.
Przewodnia teza autora jest w zasadzie mało skomplikowana: współczesna narracja ekologiczna to już nie jakaś opowieść pisana ręką wrażliwego poety, ale jakiś arkusz kalkulacyjny zapełniony setkami "perfekcyjnie" wykonanych naukowych badań opisujących zgubne następstwa emisji Co2 i który to arkusz musi się obowiązkowo zbilansować...i dać dobrze przy okazji zarobić.
Niby posiadam intuicję (popartą raczej rzetelną wiedzą) czym jest dzisiejsza ekologia, a bardziej przemysł ekologiczny, ale w książce zebrane i sensownie podane, a ponadto zawierają kilka dosyć ciekawych, i chyba bardzo smutnych spostrzeżeń.
Na przykład teza, że wszystkie te pseudoekologiczne modyfikacje tak naprawdę przynoszą wiele więcej szkody niż stary kopcący przemysł i kiedy widać, że w zasadzie sprawa jest już przegrana to lepiej przegrać z godnością niż niszczyć świat i oszpecać go coraz bardziej nowymi, rzekomo cudownymi i skutecznymi plastikowymi pomysłami.
Symbolem chyba dzisiejszych czasów jest sytuacja, kiedy zanikająca populacja słonia afrykańskiego nie robi na nikim wrażenia, a wszyscy kibicują naukowcom którzy pracują nad odtworzeniem gatunku mamuta. To będzie sukces na miarę epoki.
Niby książka to zbiór tekstów pisanych z różnych okazji, ale jedna chyba myśl jest dla nich wspólna: człowiek, szczególnie mieszkaniec świata zachodniego zupełnie zatracił instynkt samozachowawczy. Człowiek jest tylko człowiekiem, a uzurpuje sobie w swoim działaniu - od jakiegoś czasu - prawo do "kolportowania" reguł równych boskim. I nie pisze może tego autor wprost, nie używa w zasadzie (w momencie pisania czuł pewne powinowactwo z buddyzmem)pojęcia Bóg, chociaż momentami przywoływane skojarzenia i symbolika uzasadniałyby takie użycie, to czytający ma poczucie, że autor powie, że nihilizm świata zachodu jest sprawcą tego wszystkiego zła i jedynie jakaś wiara w boski absolut dałaby szanse...
I a propos tej mojej intuicji.
Książka była pisana około 10 lat temu. Autor był osobą niewierzącą, a przynajmniej obojętną wobec spraw religii, Boga i trochę z ciekawości zajrzałem aby przeczytać coś o nim i wyczytałem w anglojęzycznej Wikipedii na temat autora taki fragment:
"W styczniu 2021 roku został ochrzczony w Rumuńskim Kościele Prawosławnym w rumuńskim klasztorze w Shannonbridge w Irlandii. [8] O swojej duchowej podróży i nawróceniu na chrześcijaństwo napisał w eseju z czerwca 2021 r."