Potępienie Richard Baker 6,8
ocenił(a) na 69 lata temu Ze wszystkich dotychczasowych ksiąg Wojen Pajęczej Królowej, ta podobała mi się najbardziej. Największym plusem książki jest oczywiście uniwersum, co, rzecz jasna, nie wyróżnia jej spośród pozostałych tomów cyklu, ale muszę o tym wspomnieć bo jest to, jak już powiedziałem, największa zaleta lektury. Zapomniane Krainy są najbardziej magicznym i fantastycznym światem, z jakim miałem do tej pory styczność i żaden fikcyjny świat mu chyba nie dorówna. Nigdzie nie znajdziemy tyle przeróżnych lokacji, ras, bóstw czy czarów. Jest to po prostu najbardziej szczegółowy i dopracowany świat, jaki kiedykolwiek powstał. W "Potępieniu" widać to bez problemu. Bohaterowie z łatwością migrują między miastami, krainami geograficznymi, przechodzą z Podmroku do Świata Ponad i z powrotem, podróżują przez siedziby demonów, bogów, plany astralne. Krótko mówiąc - wszędzie. Bohaterowie napotykają na swojej drodze inne drowy, krasnoludy, demony, beholdery, elfy, żuki. Jak widać różnych postaci również bez liku. W tej części nawet bogów przybywa. Tak naprawdę, pod względem samego świata przedstawionego niemal nic się nie zmienia, co oczywiście wychodzi jak najbardziej na plus. Mówię, niemal, ponieważ pisarz nieco urozmaicił nam miejsce wydarzeń. Podczas gdy poprzednie tomy cyklu rozgrywają się w ciemnościach Podmroku, autor doskonale zdaje sobie sprawę, że nieustanne kluczenie po ciemnych tunelach przez sześć ksiąg byłoby niewyobrażalnie męczące, wiec wyprowadza naszych bohaterów nieco na Powierzchnię, żeby uatrakcyjnić podróż naszym postaciom. A już skoro jesteśmy przy postaciach, to warto powiedzieć, że ich grono nieco się poszerza dodając wątek poboczny i rzucając nieco światła na główny. Nasz stary skład pozostaje jednak niezmienny. Wciąż możemy podziwiać władczość i dumę kapłanki Quenthel, zachwycać się ironicznymi dowcipami Pharauna oraz jego imponującymi czarami. Wciąż możemy oglądać perfekcyjne pojedynki Rylda i zachodzić jednocześnie w głowę: "Gdzie, do diabła, podział się znowu Valas?". Pamiętajmy jednak o nowych towarzyszkach tej grupki, czyli Halisstrze i Danifae. O drugiej z nich nie mam zbyt wiele do powiedzenia, bo jest to postać jak na razie bardzo marginalna, ale za to pierwsza z tej dwójki wysuwa się w tej części na pierwszy plan. Niemal każdy rozdział dotyczący właśnie tej grupy bohaterów jest pokazany oczami Halisstry. Zabieg jest ten czysto poznawczy. Autor próbuje nam przez całą książkę wtłoczyć jej emocje, jej uczucie straty z poprzedniego tomu, jej bezsensowną sytuację, a wszystko po to, żeby łatwiej nam było zrozumieć kulminacyjny moment powieści. Więc radzę uważnie wczytywać się w poświęcone jej epizody. Poza tym oczywiście obowiązkowo ukazane jest wielkie starcie, jak w obu poprzednich tomach. Co do wyraźnych minusów, jest to język. Jak wiadomo, autorzy książek z uniwersum Zapomnianych Krain nie szczycą się elokwencją i wyszukanym stylem. Są to typowe książki akcji i nie można niczego takiego oczekiwać, ale mimo wszystko, czytałoby się to o wiele lepiej, gdyby włożyć w sam tekst trochę więcej gracji. Książka jest dobra, jak każda z tego uniwersum, ale właśnie jest to po prostu kolejna, mówiąca o tym samym lektura, którą czyta się wyłącznie dla uciechy wyobraźni, nic poza tym. Dlatego też ocena jedynie "dobra". Dla każdego, kto szuka zwyczajnej rozrywki, polecam :)