Otchłań Piotr Patykiewicz 6,1
Czytałam „Dopóki nie zgasną gwiazdy” oraz „I wrzucą was w ogień” tegoż autora i całkiem mi się podobały, dlatego sięgnęła po najnowszą serię pana Patykiewicza. Nie wiem, czego oczekiwałam, chyba czegoś w tamtym klimacie. Okładka jak i opis sugerują fantasy dla dorosłych, ale nic bardziej mylnego, to raczej young adult, a nawet bajka dla młodszej młodzieży. Tutaj pojawiło się moje pierwsze rozczarowanie. Dlatego najpierw ponarzekam.
Fabuła jest bardzo kameralna, żeby nie powiedzieć skromna. Akcja dzieje się głównie na ograniczonej przestrzeni klasztoru, okolicznej wioski, lasu i pobliskich gór, co powoduje uproszczenie świata. Dla jednych to może być zaleta, dla mnie to była wada. Zwłaszcza, że początek jest mocno rozwleczony, bo dopiero po ¼ powieści następuje jakieś sensowne zawiązanie akcji, moim zdaniem – za późno. Wcześniej dowiadujemy się sporo zbędnych rzeczy, jak np. wyglądała praca studniarza i poznajemy jednorazowe postacie, które nic nie wnoszą w dalszy rozwój akcji. Bywały chwile, że miałam ochotę porzucić książkę. Miałam wrażenie, że w kółko czytam o tym jak mnisi śpiewają i palą kadzidło.
Kolejny problem to nagminny brak przyimków. To razi po oczach i utrudnia czytanie, bo często trzeba się domyślać, o co chodzi. Nie wiem, czy to wina korekty czy składu albo legimi (czytałam ebook),ale źle to świadczy o wydawnictwie.
Co jeszcze…
Niestety, ale główny bohater nie przypadł mi do gustu. Najdek to naiwny głupek, choć honorowy, ale ta mieszanka sprawiała, że często mnie irytował. Miałam nadzieję, że autor pozwoli mu trochę dorosnąć w klasztorze zanim wydarzenia nabiorą tempa i dzięki temu całość zyska dojrzalszy charakter, ale tak się nie stało.
To teraz plusy.
Tak jak w innych książkach, tak i tutaj podobał mi się styl pana Patykiewicz. Nie można mu odmówić sprawnego posługiwania się piórem, ładnego budowania scen i bogatego słownictwa. Były momenty, które naprawdę mi się podobały, polubiłam Cabaja i Kłysa, również Zoja była fajnie wykreowana. Dialogi uważam za całkiem udane, szczególnie w wykonaniu Cabaja; za foki i morsy bojowe dorzucam dodatkową gwiazdkę – świetny pomysł, las i jego potworni mieszkańcy również wypadł interesująco.
Gdyby nie przeciągnięty początek i myląca okładka, to byłaby fajna młodzieżówka fantasy. Raczej nie sięgnę po drugą część, która zresztą ukazał się tylko w audiobooku (genius creation serio?).
A jeśli jakimś cudem czyta to autor - wciąż liczę na 3 część z serii „Dopóki nie zgasną gwiazdy”.