Marjorie M. Liu ukończyła prawo, ale nie została prawniczką, tylko autorką bestsellerów z list „The New York Times”. Paranormalne romanse z Maxine Kiss (Pocałunek łowcy, Wołanie z mroku, Dziki płomień) od 2008 roku zdobywają coraz liczniejsze rzesze czytelniczek, oczarowanych wyobraźnią autorki. Marjorie Liu po mistrzowsku splata trzymającą w napięciu intrygę z romantycznym wątkiem,a fantastyczny świat z realiami współczesności.http://www.marjoriemliu.com/
Jakże odmienne ujęcie postaci Czarnej Wdowy, od tego prezentowanego w Kinowym Uniwersum Marvela! "Imię Róży" z jednej strony pokazuje, jak bezwzględną i brutalną jest Natasza Romanowa dla swoich przeciwników, z drugiej ukazana jest subtelna, sentymentalna strona bohaterki, która doświadczyła wielu osobistych tragedii.
Opowieść interesująca, podlana sosem opowieści szpiegowskich, nawiązująca też do kina zemsty. Bardzo przyziemna, jak na standardy komiksów super-bohaterskich i niezwykle brutalna, dosadnie prezentująca sceny przemocy. Ilość krwi przelewanej i chlustającej z kadrów również zaskakuje.
Jeden z dawnych wrogów próbuje dopaść Czarną Wdowę, zniszczyć jej relacje z Avengersami, złamać psychicznie i fizycznie, wykorzystując bolesne doświadczenia i przywołując traumy, jakich w minionych latach doświadczyła Natasza.
Jak jednak przystało na tę bohaterkę, ma ona w zanadrzu kilka dodatkowych planów i ten element historii dodatkowo sprawia, że od "Imienia Róży" trudno się oderwać. Jest tu w zasadzie wszystko, czego można oczekiwać od dobrego komiksu sensacyjnego - zniuansowani bohaterowie, sporo akcji i zaskakujących zwrotów fabularnych a do tego, wybijające się ponad marvelową średnią, ciekawe stylistycznie rysunki Daniela Acuñi. Bardzo dobry, zasłużenie zaliczony w poczet "legendarnych" komiks! Polecam!
Odpaliłam książkę na czytniku. Już samo pierwsze zdanie mnie nakręciło na tę powieść... i to by było na tyle. Po kilku próbach, mega sprzyjających warunkach do czytania, na 38% książki zorientowałam się, że to ten cały Grant jest jej ukochanym, po scenie przebudzenia w łóżku. Zatem skoro cykl o ochronie ukochanego jest dla mnie mniej pasjonujący od obierania ziemniaków do obiadu, niniejszym porzucam tę serię. Bez żalu.