Pisarz i dziennikarz, dyrektor generalny Królewskiego Kanadyjskiego Towarzystwa Geograficznego (Royal Canadian Geographical Society),Senior Fellow w Massey College Uniwersytetu Toronto, uhonorowany Medalem Polarnym. Prowadzi cykle wykładów między innymi dla The Explorers Club i The National Arts Club. Jego książki przetłumaczono na 14 języków. W Polsce ukazały się bestsellery: "Ten, który zawsze jest z tobą", "Ten trzeci" oraz "Na zawsze w lodzie. Śladami tragicznej wyprawy Johna Franklina"http://www.johngeiger.co.uk/
Nie podobało się, niestety. Spodziewałem się więcej o samej wyprawie sir Franklina to co się bowiem w trakcie niej, najprawdopodobniej, działo napawa autentyczną grozą i budzi niezdrową ciekawość. O tym było tu stosunkowo niewiele. Najwięcej o wyprawach ratunkowych i tych, które próbowały ustalić co się z członkami feralnej wyprawy stało. Sporo też o tych najnudniejszych, wyprawach samych autorów, które rzuciły nowe światło na przyczyny klęski legendarnej już wyprawy. Za ustalenia, które poczynili w jej trakcie chwała im, za to jak przelali je na papier już niekoniecznie mnie bowiem ich opowieść niespecjalnie porwała. Do tego jeszcze te dwa wstępy, bo co tam jeden skoro mogą być dwa. Nigdy nie pojmę celu zlecania ich pisania osobom, które praktycznie wszystko spojlerują i wywalają kawę na ławę, włącznie z tym co ustalili na końcu sami autorzy publikacji. Dla mnie to działanie kompletnie pozbawione sensu i psujące mi kompletnie przyjemność z lektury. Fakt że z tego właśnie powodu czytam je praktycznie zawsze na końcu i tym razem nie zepsuły mi lektury nic tu nie zmienia. Ogólnie co do samej wyprawy to była to koszmarnie bolesna lekcja dla ludzkości udzielona przez potęgę natury i nauki marnym stworzeniom ludzkim, którym się często wydaje, że są potężne. Daje to nierzadko rezultaty jak w tym przypadku. Co do samej publikacji to jak wyżej, mnie nie zachwyciła. Tyle ode mnie.
Wbrew moim obawom, ten reportaż dotyczący nie tyle samej wyprawy Franklina, co wypraw ratunkowych i prób ustalenia, co się stało- okazał się całkiem interesujący. Przyznaję, że i ja miałam o wiktoriańskich żeglarzach, ruszających na podbój Arktyki zdanie podobne do poglądu panującego w XX wieku, co Margaret Atwood opisała tak: "Sir John Franklin był jeszcze jednym przykładem gamonia, który przyjeżdża do jakiegoś miejsca, a potem żałuje, że nie trzymał się zasad tubylców i ich rad, z których pierwsza w wielu sytuacjach brzmi 'Nie łaź tam''. Okazuje się, że XX-wieczni naukowcy jednak zrehabilitowali ciut sir Franklina (choć już nie jego załogę, której dowiedziono kanibalizmu). To wszystko przez puszki!