Francuski pisarz żydowskiego pochodzenia. Związany z symbolizmem, najlepiej znany był publiczności literackiej z opowiadań i nowel. Wywarł wpływ na takich pisarzy jak Jorge Luis Borges czy Roberto Bolaño. Nazywany był prekursorem surrealizmu.
Schwob urodził się w Chaville w wykształconej rodzinie. Jego ojciec, George Schwob (właśc. Isaac Georges Schwob),redaktor dziennika, znał osobiście Théodore'a de Banville czy Théophile'a Gautier. Matka Schwoba pochodziła z rodziny intelektualistów z Alzacji. Pisarz był młodszym bratem Maurice'a Schwoba, redaktora, oraz wujem Claude Cahun, artystki, fotograficzki i pisarki.
Głównymi dziełami Marcela Schwoba były zbiory opowiadań: Cœur double (1891),Le livre de Monelle (1896),Les vies imaginaires (1896). Schwob pomagał również Oscarowi Wilde’owi w pisaniu dramatu Salome, który z powodu brytyjskiego prawa zabraniającego przedstawiania postaci biblijnych na scenie powstawał oryginalnie w języku francuskim. Schwob przełożył wiele utworów z języka angielskiego, między innymi, wraz z Eugène'em Morand, Hamleta Williama Shakespeare'a dla Sary Bernhardt.
Schwob znany był za życia z licznych kontaktów literackich i artystycznych. Swoje utwory dedykowali mu m.in. Paul Valéry (Wprowadzenie do metody Leonarda da Vinci i Wieczór z panem Teste),Alfred Jarry (Ubu Król) oraz Oscar Wilde (poemat Sfinks).
Moją (nomen omen) piętą achillesową w literaturze jest mitologia. Jakoś jej nie czuję, nie rozumiem i chyba zawsze tak już będzie. Lektura "Żywotów urojonych" była dla mnie nie lada wyzwaniem, bo nawiązań do mitologii jest tu od groma.
Na zbiór składają się cztery publikowane wcześniej utwory Schwoba (1867-1905)- Żywoty urojone, Krucjata dziecięca, Księga Monelli i Mimy- w oryginalnych przekładach tłumaczy Młodej Polski. To bardzo uniwersalne opowieści, mieszczące się gdzieś na pograniczu mitu i baśni. Przypominały mi opowiadania innego Francuza- Julesa Supervielle'a (którego "Orfeusza" bardzo Wam polecam! ). Teksty są alegoryczne, dość mroczne i depresyjne. W tytułowym utworze Schwob serwuje czytelnikowi ponad 20 króciutkich biografii, m. in. Herostrata, Petroniusza czy Pocahontas),które balansują na granicy między pochyleniem się nad indywidualnym bohaterem, a ukazaniem uniwersalności jego historii. W "Krucjacie dziecięcej" autor oddaje głos uczestnikom krucjaty z XIII wieku- to bardzo smutna opowieść, ale za to jak pięknie napisana. Zresztą niezaprzeczalnie największą zaletą tego zbioru jest jego język. Piękne zdania, wysmakowana fraza i poetyckość prozy Schwoba potrafią zachwycić, ale wymagają od czytelnika również literackiego wyrobienia i skupienia. Mnie momentami "Żywoty urojone" pokonywały, zwłaszcza "Księga Monelli", która była zbyt oniryczna, tajemnicza i po prostu nieczytelna. Może jeszcze kiedyś przyjdzie mi się z nią zmierzyć...
Przy lekturze Schwoba dużo grzebałam w internecie - czytałam o osobach, które opisał w "Żywotach", oglądałam ich portrety, w przypadku malarzy ich obrazy, szukałam informacji o krucjacie dziecięcej itd.— to, że ta lektura inspiruje do takich poszukiwań jest zapewne jej kolejną zaletą.
Jeżeli szukacie trudnej, ale przynoszącej satysfakcję książki - ten zbiór powinien Was zadowolić.
"Niechaj droga twoja nie wiedzie od jednego kresu do drugiego, tego bowiem nie ma na świecie; lecz niechaj każdy twój krok będzie oddzielnym wybuchem" (Księga Monelli)
Im jestem starszy, tym bardziej w książkach interesuje mnie "jak" niż "co".
Schwob idealnie trafia w tę coraz silniejszą potrzebę, skłaniającą do wyszukiwania prozy artystycznej, czy ściślej poetyckiej. I to jest wartość - można otworzyć "Żywoty" w dowolnym miejscu i nie dbając nawet o fabułę, rozkoszować się finezyjną frazą Autora.
I tylko zastanawiam się, ile w tych przepięknych tekstach jest tłumacza, którymi byli przecież wybitni polscy twórcy z tamtych lat. Książka do ciągłych powrotów