Zamień chemię na jedzenie Julita Bator 7,1
ocenił(a) na 22 lata temu "Zamień chemię na jedzenie" jest nieustannie polecane jako jedna bardziej kultowych polskich pozycji poświęcona zdrowemu odżywianiu. W końcu więc i ja postanowiłam z ciekawości sięgnąć po książkę. Niestety to spotkanie okazało się przykrym rozczarowaniem.
Całą książkę mogłabym streścić dwoma zdaniami. Po pierwsze: "kiedyś to były czasy" (a teraz oczywiście już ich nie ma),po drugie: "wiem wszystko, bo moje dzieci tak miały". Niestety oba te zdania, jak również brak jakiegokolwiek wykształcenia kierunkowego, nie wzbudzają zaufania do autorki i podawanych przez nią treści. Oczywiste jest, że w obecnych czasach do jedzenia dodaje się dużo dodatków i część z nich może być dla nas szkodliwa, jednak po przeczytaniu tej książki co podatniejszy czytelnik może nabawić się poważnej paranoi, która często nie jest w ogóle ugruntowana w faktach czy dowodach naukowych. Przykładem jest fragment o mleku w proszku. Autorka opisuje swoją frustrację związaną z niemożliwością potwierdzenia swojej tezy o szkodliwości tej substancji. Tak długo szukała, że, jak to często bywa, w końcu udało jej się potwierdzić swoje "intuicyjne wierzenia". Słowem, jak nie podobają ci się fakty, szukaj tak długo aż znajdziesz jakąkolwiek informację potwierdzającą twoją rację. Następnie napisz o tym książkę jako o niezaprzeczalnym fakcie.
Innym stwierdzeniem, które zapaliło mi w głowie czerwoną lampkę, było stwierdzenie autorki, że "woli mieć ortoreksję" niż chorobę dietozależną, co pokazuje tylko ogromną ignorancję problemu zaburzeń psychicznych i najzwyczajniejszy brak wiedzy. Na koniec, zastanawiało mnie także podejście autorki do swoich dzieci, do których wielokrotnie się w książce odwołuje. Oddawanie słodyczy, które dostało się w szkole czy poza domem, straszenie i mówienie dzieciom, że ich kolega ma "ADHD" przez batonika ze sklepiku szkolnego, odbieranie dzieciom niezdrowych w mniemaniu autorki przekąsek, które podarował im ktoś na prezent... wszystko to wydawało mi się składać na dość smutne dzieciństwo, w które zaszczepiana jest paranoja samego rodzica.
Podsumowując, książka ta nie jest merytorycznym poradnikiem z dziedziny dietetyki czy zdrowia, ale nostalgią za dawnymi czasami i opisem przekonań autorki. Przekonania te próbują być nam sprzedane jako zdroworozsądkowe, ale opierają się jedynie na własnych doświadczeniach, uprzedzeniach i braku wiedzy.