Clash Belle Aurora 7,7
ocenił(a) na 107 tyg. temu Był to jeden z najlepszych tytułów, po jakie sięgnęłam w ciągu ostatnich miesięcy. Bo "Clash" cholernie wciąga, hipnotyzuje i zrzuca na czytelnika lawinę różnych uczuć.
Mamy tu dwa zespoły rockowe, dwie trasy koncertowe, momentami prymitywnych, ale wspaniałych facetów, kilka babek z jajami i Emily, która zajmując się babcią z demencją, w pewnym sensie oderwała się od życia i teraz została rzucona na głęboką wodę. Splot wydarzeń doprowadza do tego, że ta niezwykle osobliwa i zacofana dziewczyna, która nie ma kompletnie pojęcia o muzyce rockowej, zostaje asystentką znanego na całym świecie zespołu.
Już od pierwszych stron bawiłam się doskonale i uśmiech niemal nie schodził mi z twarzy. Książka ta obfituje w tak dużą ilość żartów, przekomarzania się i zabawnych sytuacji, że co chwilę wybuchałam szczerym śmiechem. Jest to historia, mówiąca o tym, że czasami trzeba przełamywać swoje granice i wychodzić ze strefy komfortu, żeby zacząć żyć w pełni i mieć co wspominać. Z zapartym tchem śledziłam przygody Emily, Connora, Noah, Lee, Hella i dziewczyn z UVV. A działo się dużo! Nieustanna akcja tylko napędzała mój czytelniczy zapał, a Belle Aurora kilka razy porządnie mnie zaskoczyła. Pokochałam wszystkich bohaterów - pełnych zalet i wad, ich pozytywne nastawienie i relacje między nimi. Byli jak jedna wielka rodzina, co ogromnie mnie rozczuliło.
"Clash" to niewątpliwe książka, która potrafi zapewnić czytelnikowi niezły emocjonalny rollercoaster. Bo oprócz tych chwil pełnych humoru, autorka zaserwowała nam jeszcze całą gamę innych emocji. Były problemy z narkotykami i uzależnienie, wyśmiewanie się z drugiego człowieka, odrzucenie, niepewność co do tego, kim tak naprawdę się jest, nieśmiałość, ogromne zranienie, ból niesprawiedliwość, a także wybaczenie. Przyznam szczerze, że zdarzyło mi się uronić kilka łez (a może nawet więcej niż kilka...). Z ogromnym zaciekawieniem obserwowałam metamorfozę Emily, ale co chwilę również jej współczułam, że tak pozytywna dziewczyna dostała od życia w kość.
Wątek miłosny został poprowadzony fenomenalnie. Emily i Connor - z pozoru dwie niepasujące do siebie elementy układanki, zaczęli budować początkowo dziwną relację, pełną niepewności, ale i chemii. Podobało mi się to, że sceny romantyczne nie były idealne ani wyjęte niczym z filmu. Bił od nich realizm. Jedyne co nie do końca przypadło mi do gustu, to nieco zbyt cukierkowe zakończenie.
Polecam gorąco i już nie mogę się doczekać drugiego tomu. A w międzyczasie zabiorę się pewnie za inne książki Belle Aurory.