rozwińzwiń

Love Me, My Dear

Okładka książki Love Me, My Dear Martyna Keller
Okładka książki Love Me, My Dear
Martyna Keller Wydawnictwo: NieZwykłe Cykl: Artists (tom 1) literatura obyczajowa, romans
438 str. 7 godz. 18 min.
Kategoria:
literatura obyczajowa, romans
Cykl:
Artists (tom 1)
Wydawnictwo:
NieZwykłe
Data wydania:
2024-03-13
Data 1. wyd. pol.:
2024-03-13
Liczba stron:
438
Czas czytania
7 godz. 18 min.
Język:
polski
ISBN:
9788383623009
Średnia ocen

7,7 7,7 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,7 / 10
111 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
307
67

Na półkach:

Z opini czytanych widze ze ta ksiazke albo sie kocha albo nienawidzi.
Plaklam jak Rhoeds wspominal Goldi. Poraz kolejny przeżywałam tragedie z poprzedniej ksiazki.
Dobrze ze R wie jak bardzo zla byla relacja Goldie i Willa ze jest to opisane przez autorke.
Historia romantyczna w tej ksiazce doprowadzala mnie do smiechu ale niestety nie do ciepla w serduszku czy bolu w sercu, ciekawa jestem kolejnej czesci i czy autorka da na koniec happy end.

Z opini czytanych widze ze ta ksiazke albo sie kocha albo nienawidzi.
Plaklam jak Rhoeds wspominal Goldi. Poraz kolejny przeżywałam tragedie z poprzedniej ksiazki.
Dobrze ze R wie jak bardzo zla byla relacja Goldie i Willa ze jest to opisane przez autorke.
Historia romantyczna w tej ksiazce doprowadzala mnie do smiechu ale niestety nie do ciepla w serduszku czy bolu w...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
46
46

Na półkach:

Love me, my dear pamiętam, jeszcze za czasów pierwotnego pomysłu Martynki, i od tamtej pory wiedziałam, że ta książka na pewno przypadnie mi do gustu. Ostatnimi czasy nawet bardziej niż wcześniej jestem fanką age gapu, zakazanej relacji, więc ta historia idealnie wpasowała się w moje zainteresowania czytelnicze.

Dream i Rhodes to para, która teoretycznie nie ma prawa mieć nic ze sobą wspólnego, a w rzeczywistości już na pierwszym spotkaniu połączyło ich potężne uczucie. Lecz jeśli pomyśleliście o miłości od pierwszego wejrzenia, to muszę was wyprowadzić z błędu, bo równie silnym uczuciem, jest nienawiść i to właśnie ona połączyła naszych bohaterów.

Uwielbiam to jak wchodzili sobie w drogę, jak zaczepiali się przy każdej możliwej okazji, zwłaszcza, że poczucie humoru Dream rozbrajało mnie i rozkładało na łopatki. Z ręką na sercu mogę wam powiedzieć, że jest to jedna z najśmieszniejszych bohaterek książkowych i w każdej, powtarzam KAŻDEJ (kto wie, ten wie) sytuacji, potrafiła doprowadzić mnie do łez ze śmiechu. Lecz oprócz tego, uwielbiam w niej fakt, jak zawziętą i utalentowaną osobą jest. Ma znaną babcię, lecz nie pozwala, by ten fakt wpłynął na jej prace i chce do wszystkiego dojść sama.

Tak jak kiedyś zrobił to Rhodes. Boże, mój mały, kochany Rhodes. Początkowo, jeszcze na wattpadzie, nie mogłam uwierzyć, że czytam o tym samym chłopcu, który malował dziury w ścianach, lecz nawet po tylu latach, gdy nikt nie widzi, tęskni tak samo mocno. Można powiedzieć, że jest dupkiem, złośliwcem, aroganckim dyrektorem i sam Rhodes przytaknąłby na każde takie określenie, lecz przy tym jest niezwykle utalentowanym mężczyzną, który swoją ciężką pracą zasłużył na tak ogromną renomę i szacunek. Serce mi pękało z dumy gdy czytałam co ten mały chłopiec z Bronxu osiągnął i choć czytanie dylogii Lies nie jest obowiązkowe, to obiecuję wam, że efekt jest jeszcze lepszy gdy znacie od podstaw jego dzieciństwo. Rhodes Covington jest jednym z moich ukochanych postaci męskich w książkach, a już tym bardziej z motywem age gap. Uwielbiam w nim wszystko, choć niektórzy mogą się ze mną nie zgodzić przez pewne wydarzenie w książce.

W Love me, my dear, idealnie jest odczuwalne napięcie między bohaterami. Z każdą stroną, z kolejnym dotykiem, który choć przypadkowy, przestaje być taki niewinny, zakochiwałam się coraz mocniej i coraz bardziej pragnęłam by dali upust każdej emocji, która się między nimi nagromadziła. Czy nazwałabym ich relację slow burnem? Nie sądzę, choć też nie powiedziałabym, ze szybko między nimi do czegoś dochodzi. Jest to wyważone, i dzieje się w swoim własnym, odpowiednim tempie.

Kocham styl pisania Martynki. Uwielbiam go już od Diabłów Reno (nadal czekam na 4 tom),chociaż widać, jak ogromny progres zrobiła od czasów jej debiutu. Już w dylogii Winter Love była ogromna różnica, a od czasów dylogii Lies jej styl stał się jeszcze poważniejszy, bardziej profesjonalny bym nawet stwierdziła i tak samo przyjemny. Martynka idealnie buduje fabułę, bohaterów i trzyma w napięciu przez całą książkę, zapewniając przy tym rozrywkę przez całą powieść. Uwielbiam to tak bardzo!

Love me, my dear złamało mi serce, poskładało je na nowo i złamało nawet mocniej. Lecz mimo wszystko, powrót do moich ukochanych artystów był jak powrót do domu i niesamowicie cieszę się, że mogę już ich trzymać w rękach i wracać do nich gdy tylko nadejdzie mnie taka ochota. Uwielbiam ich, całą historię, choć parę słów które cisną mi się na pewnego bohatera, którego imię zaczyna się na „Ryd” a kończy na „er” to zostawię to bez komentarza, żeby ta recenzja była family friendly. Z niecierpliwością wyczekuję kontynuację losów moich artystów i nie mogę się doczekać, aż Dream utrze po raz kolejny nosa naszemu kochanemu dyrektorowi.

Love me, my dear pamiętam, jeszcze za czasów pierwotnego pomysłu Martynki, i od tamtej pory wiedziałam, że ta książka na pewno przypadnie mi do gustu. Ostatnimi czasy nawet bardziej niż wcześniej jestem fanką age gapu, zakazanej relacji, więc ta historia idealnie wpasowała się w moje zainteresowania czytelnicze.

Dream i Rhodes to para, która teoretycznie nie ma prawa mieć...

więcej Pokaż mimo to

avatar
560
126

Na półkach:

"Love me, my Dear" to romans łączący w sobie, wiele motywów takich jakich jak zakazany związek, wrogowie z korzyściami, różnica wieku, sztuka i prestiżowa akademia, choć przypuszczam że znalazłoby się jeszcze kilka innych.

Historia Dream, która chce spełnić swoje marzenia o sztuce i rozpoczyna naukę w akademii Rhodesa Covingtona, swojego idola. Jej największe marzenie jednak staje się poważnym utrapieniem, gdyż dziewczyna od samego początku podpada surowemu dyrektorowi. Dream samą swoją osobą działa dyrektorowi na nerwy, a jej niewyparzony język sprowadza na nią coraz to nowe kłopoty. Rhodes pierwotnie robi wszytko żeby usunąć irytującą uczennicę, jednak z czasem jego uczucia do niej wchodzą na inny poziom.

Bohaterowie są irytujący, ich zachowanie i słowne przepychanki bawią do łez, choć niekiedy są przesadzone. Ich relacja może być przykładem na to, że "kto się czubi ten się lubi". Ich "związek" jest co najmniej dziwny, raz skaczą sobie do gardeł, żeby za chwilę szaleć w hotelowym pokoju. W pewnym momencie niby zaczynają coś do siebie czuć i chcą od siebie czegoś więcej ale jak dla mnie wszytko opiera się na pożądaniu a nie głębszym uczuciu.

Książkę przeczytałam w jeden wieczór, czyta się szybko i lekko, mnóstwo zabójczych dialogów, przy których dobrze się bawiłam, równie sporo akcji i kilka scen erotycznych. Wszystko to składa się na naprawdę fajną całość i pozostaje tylko czekać na kolejną część.

"Love me, my Dear" to romans łączący w sobie, wiele motywów takich jakich jak zakazany związek, wrogowie z korzyściami, różnica wieku, sztuka i prestiżowa akademia, choć przypuszczam że znalazłoby się jeszcze kilka innych.

Historia Dream, która chce spełnić swoje marzenia o sztuce i rozpoczyna naukę w akademii Rhodesa Covingtona, swojego idola. Jej największe marzenie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
5
5

Na półkach: ,

Dream Calihan- młoda, sarkastyczna i pełna energii uczennica, która zaczyna naukę w prestiżowej uczelni, szanowanego artysty Rhodesa Covingtona. Czy coś może pójść nie tak? Oczywiście. Pokazuje to ich pierwsze spotkanie, które nie można opisać jako najwspanialsze rozpoczęcie edukacji, no bo kto by chciał poznać swojego dyrektora, który przyłapał na tańcu erotycznym na latarni? No nikt. Z kolei Rhodes Covington jest dojrzałym mężczyzną, z bardzo trudnym charakterem, rządzący twardą ręką w swojej szkole, który na pierwszym miejscu stawia swoją pracę.

Już od pierwszych chwil pomiędzy Dream a Rhodesem widać bardzo duże napięcie. Ich rozmowy opierają się głównie na docinkach, jak i wzajemnym przekomarzaniu się. Dynamika ich znajomości dobrze uzwierciedla ich trudne charaktery. Age gap połączony z eminers to lovers? Trzy razy na TAKK! Książka wywołała we mnie wiele skrajnych emocji, od smutku do szczerzenie się do siebie jak głupia. Pierwszy raz spotykam się z twórczością Martyny Keller, ale myślę, że nie będzie to jednak ostatni raz. Bardzo mi się, również podobało, że relacja Dream, jak i Rhodesa nie szła za szybko, a napięcie zbudowane przez nich sprawiało, że nie mogłam się doczekać momentów, które były jeszcze przed nimi.

Czytając książkę, zauważyłam, jak bardzo kocham, jak różnią się bohaterowie i jak wzajemnie się na siebie oddziałują. Czytając, czułam, że żyłam w bajce zwanej Dresem. Nie mogłam się wcale nasycić, a z każdą stroną potrzebowałam WIĘCEJ I WIĘCEJ! A gdy wreszcie trafiłam na punkt kulminacyjny, sprawił on, że emocje gromadzące się we mnie wybuchły.

🫶.​​

Dream Calihan- młoda, sarkastyczna i pełna energii uczennica, która zaczyna naukę w prestiżowej uczelni, szanowanego artysty Rhodesa Covingtona. Czy coś może pójść nie tak? Oczywiście. Pokazuje to ich pierwsze spotkanie, które nie można opisać jako najwspanialsze rozpoczęcie edukacji, no bo kto by chciał poznać swojego dyrektora, który przyłapał na tańcu erotycznym na...

więcej Pokaż mimo to

avatar
160
34

Na półkach:

DNF. Tragiczny początek, który w żaden sposób nie zachęca do dalszego czytania

DNF. Tragiczny początek, który w żaden sposób nie zachęca do dalszego czytania

Pokaż mimo to

avatar
1130
478

Na półkach: , , ,

„Echo dwóch ostatnich, wypowiedzianych przez nią potwornie zmysłowym tonem, słów jeszcze długo rozbrzmiewa w mojej głowie i nawiedza mnie nawet w pieprzonym śnie, któremu, na Boga… zdecydowanie daleko do bycia przyzwoitym.
Po tym dniu nie cierpię jej jeszcze bardziej.”

Połączenie motywu zakazanej relacji, różnicy wieku z „enemies to lovers”? Brzmi jak niebo! Nie mogłam zatem przejść obojętnie obok nowej powieści Martyny Keller, która rozkochała mnie w swoim stylu pisania dylogią „Lies”, mimo iż doszczętnie złamała mi nią serce. Zanim jednak sięgnęłam po „Love Me, My Dear”, postanowiłam nadrobić dylogię „Winter Love”, a to spotkanie okazało się bardzo przyjemną mieszanką bólu i słodyczy. Te dwie dylogie różnią się od siebie klimatem, a ich połączenie zaowocowało historią drugiego pokolenia. Mimo iż można ją czytać bez znajomości wcześniejszych, to będąc już po lekturze obu dylogii, stwierdzam, że „Love Me, My Dear” emocjonalnie uderza o wiele bardziej, gdy zna się przeszłość i dzieciństwo Rhodesa Covingtona. 

Uwielbiam to, jak Martyna wykreowała relację Rhodesa i Dream. Dyrektor akademii sztuki dla wybitnie uzdolnionych i nowa uczennica – wiem, brzmi niemoralnie. Poprowadziła ją w dość ciekawy i nietypowy sposób. Może nie ma tu dreszczyku niepewności w obawie o odkrycie, ale autorka zdecydowanie nadrabia w innych aspektach. Jeju, ale tam iskrzyło! Etap nienawiści trwa dość długo, jest pełen docinków, ciętych ripost i kar, które niesamowicie potęgowały napięcie między nimi. Te wszystkie kłótnie dopiero po pewnym czasie zaczynają być podszyte pożądaniem i mi bardzo się to podobało, bo jak wiecie, kocham motyw „slow burn”. Natomiast gdy przyszedł czas na zbliżenie, to Martynka stanęła na wysokości zadania. To było takie gorące i grzeszne, zwłaszcza gdy Dream nazywała Rhodesa w trakcie TYCH scen „panem Covingtonem”. Autorka świetnie wie, jak pobudzić wszystkie zmysły fenomenalnymi opisami. Wow!

Bardzo podobała mi się również kreacja głównych bohaterów. Dream okazała się dla mnie królową, bo fantastycznie grała na nosie siejącemu postrach wśród uczniów akademii dyrektorowi. Mimo iż sam po drodze szukał tylko okazji, żeby ją usunąć ze szkoły, to jednak widzimy, że jednocześnie odczuwał względem niej jakąś słabość, choć dość długo nie potrafił się do tego przyznać. Kocham ich dialogi, nie zliczę ile razy, wybuchałam śmiechem, gdy Dream nie przebierała w słowach. Różne inne jej wpadki po drodze także dostarczyły mi rozbawienia. W duecie „grumpy & sunshine” to ona jest naszym cudownym słoneczkiem. Uwielbiam ją! 

Rhodes z kolei jest fenomenalnym gburem, kocham takie postacie jak on, mimo iż czasem ta gburowatość wywoływała chęć podduszenia. Smutne natomiast było dla mnie to, że nadal nie przebolał straty z dzieciństwa. Dostrzegalne jest piętno, jakie odcisnęło na nim to wydarzenie, jakie miał przez to podejście do związków. Dopiero obecność Dream zaczęła budzić go z tego marazmu i to było ujmujące. Dopiero przed nią postanowił się otworzyć, co dodatkowo pokazuje, że ich relacja nie była chwilową zachcianką, a rodzącą się powoli prawdziwą więzią emocjonalną. Jego wspomnienia poruszyły mnie, bo doskonale znałam tę historię, a jego perspektywa dała jeszcze większego emocjonalnego kopa. Ale to zakończenie… Potrzebuję kontynuacji jak powietrza!

„Love Me, My Dear” to pozycja idealna dla tych, co cenią sobie dobrze poprowadzony wątek „enemies to lovers”. Zapewniam, że z tą dwójką nie ma miejsca na nudę, bo panna nieokrzesana i dyrektor/dyktator serwują pełna chemii i docinków rozgrywkę, która dodatkowo ujmuje poprowadzoną w inny, świeży sposób zakazaną relacją. Oprawa graficzna powieści stanowi dodatkowy atuty, który wizualnie umila to spotkanie. Polecam i niecierpliwie czekam na ciąg dalszy, by moje złamane serduszko zostało uleczone. Przynajmniej mam taką nadzieję, bo z Martyną to nigdy nic nie wiadomo. 

„Echo dwóch ostatnich, wypowiedzianych przez nią potwornie zmysłowym tonem, słów jeszcze długo rozbrzmiewa w mojej głowie i nawiedza mnie nawet w pieprzonym śnie, któremu, na Boga… zdecydowanie daleko do bycia przyzwoitym.
Po tym dniu nie cierpię jej jeszcze bardziej.”

Połączenie motywu zakazanej relacji, różnicy wieku z „enemies to lovers”? Brzmi jak niebo! Nie mogłam...

więcej Pokaż mimo to

avatar
35
33

Na półkach:

🖤 Love me, my dear - Martyna Keller 🖤

„– Jutro będzie lepiej, wiesz? – odzywa się
czule.

Zagląda mi w oczy, a ja ledwo wyduszam szept.

– Słucham?

– Jutro poczujesz się lepiej i nie będziesz tak często myślał o Bronksie.”

[współpraca reklamowa @wydawnictwoniezwykle]

Nie trzeba wiele, żeby zachęcić mnie do przeczytania jakiejkolwiek książki. A szczególnie tej, ponieważ w momencie, w którym dowiedziałam się, że głównym motywem tej pozycji jest zakazana relacja między uczennicą a dyrektorem akademii to od razu wiedziałam, że przypadnie mi ona do gustu.

I cóż, tak też się stało. Ogromnie pokochałam tę książkę nie tylko za ten wątek, ale też za poczucie humoru, które idealnie trafiło w moje gusta! Naprawdę nie zliczę, ile zarazy śmiałam się na niektórych scenach i wracałam do nich po parę razy przez to, jakie dobre były. Nie obyło się też bez momentów wzruszenia, a to wszystko przez wspomnienia Rhodesa o naszej cudownej Goldie 🥹💗.

Coś, na co zwróciłam uwagę to to jak zmieniło się pióro autorki. Emulowało w tak dobrym kierunku, że przez jej najnowsze książki się dosłownie płynie. Zaczynałam z jej twórczością od debiutowych „Diabłów Nevady” i jeśli mam być szczera nie byłam zakochana w jej twórczości, ale teraz z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że ta pozycja to zrobiła. Rozkochała mnie do tego stopnia, że z ogromną niecierpliwością czekam na kontynuację losów naszej niezwykłej dwójki!

🖤 Love me, my dear - Martyna Keller 🖤

„– Jutro będzie lepiej, wiesz? – odzywa się
czule.

Zagląda mi w oczy, a ja ledwo wyduszam szept.

– Słucham?

– Jutro poczujesz się lepiej i nie będziesz tak często myślał o Bronksie.”

[współpraca reklamowa @wydawnictwoniezwykle]

Nie trzeba wiele, żeby zachęcić mnie do przeczytania jakiejkolwiek książki. A szczególnie tej,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
29
27

Na półkach:

Niesamowicie płynny, przyjemny dla oka i sprawiający że pozornie grubsza książka staje się idealna lekturą na jeden dłuższy wieczór. Sceny zbliżeń były niesamowite. Pełne pożądania, gorącej atmosfery i pikanterii, którą pamiętam do teraz. Zaborczy, starszy dyrektor to zdecydowanie coś, co sprawiło że dla niego przepadłam.

Pokochałam bardzo mocno bohaterów i nie mogę się doczekać kontynuacji ich historii, bo Martyna zostawiła nas ze sporym bólem, jak to ma w zwyczaju. Z niecierpliwością czekam na kolejny tom, bo zakochałam się w tej historii po same uszy.

Niesamowicie płynny, przyjemny dla oka i sprawiający że pozornie grubsza książka staje się idealna lekturą na jeden dłuższy wieczór. Sceny zbliżeń były niesamowite. Pełne pożądania, gorącej atmosfery i pikanterii, którą pamiętam do teraz. Zaborczy, starszy dyrektor to zdecydowanie coś, co sprawiło że dla niego przepadłam.

Pokochałam bardzo mocno bohaterów i nie mogę się...

więcej Pokaż mimo to

avatar
478
97

Na półkach: ,

Na prawdę nie pamiętam, kiedy ostatnio czytałam taki chłam. Skończyłam ją tylko i wyłącznie dlatego, że nie zabrała mi dużo czasu. Niemniej, popołudnie utracone.
Ani to głębokie, ani wciągające. Dialogi na poziomie gimnazjum, nie wyobrażam sobie, żeby takie teksty rzucał 40letni dyrektor szkoły, artysta. Kwestie Dream przemilczę.

Na prawdę nie pamiętam, kiedy ostatnio czytałam taki chłam. Skończyłam ją tylko i wyłącznie dlatego, że nie zabrała mi dużo czasu. Niemniej, popołudnie utracone.
Ani to głębokie, ani wciągające. Dialogi na poziomie gimnazjum, nie wyobrażam sobie, żeby takie teksty rzucał 40letni dyrektor szkoły, artysta. Kwestie Dream przemilczę.

Pokaż mimo to

avatar
8
7

Na półkach:

Jakiś czas temu na wattpad znalazłam kilka rozdziałów książki LOVE ME MY DEAR i przepadłam. Niestety kiedy ogłoszono że zostanie wydana , przez jakiś czas słuch o niej zaginą... Aż oto jest!

@kellermartyna
@wydawnictwoniezwykle

Dream Callahan jest dwudziestoletnią nową uczennicą prestiżowej szkoły artystycznej należącej do Rhodesa Covingtona. Od zawsze marzyła , aby to właśnie przy jego pomocy udoskonalać swoje umiejętności. Dream jest bardzo energiczną , ale i okropnie niezdarną dziewczyną. Tam gdzie jest Dream , tam i są kłopoty.
Dzień przed rozpoczęciem zajęć wybiera się z nowo poznanym kolegą , na małą imprezę zorganizowaną przez studentów. Podczas jednej z gier , dziewczyna przyjmuje wyzwanie , na którym musi zatańczyć taniec erotyczny na latarni. Pech chciał że w tym czasie dyrektor pojawił się na szkolnym dziedzińcu.

Rhodes Covington jest znanym i bardzo szanowanym artystą. Jego kolekcje i dzieła sztuki zdobywają masę nowych fanatyków. Prowadzi galerie swoich dzieł , w której raz do roku postanawia wywiesić kilka najlepszych prac pierwszoroczniaków , dzięki czemu daje im szansę na lepszy rozgłos. Słynie on również z opinii siejącego postrach dyrektora , który nie przepuści najmniejszego przewinienia. Dlatego też , kiedy nakrywa swoją uczennicę na tak karygodnym występku , postanawia natychmiast usunąć ją z listy uczniów.

Wątek zakazanej relacji dyrektora i studentki , age - gap oraz w moim odczuciu nadmiernej troski ojcowskiej.

Bardzo długo czekałam na tą historię. Na wattpadzie doczytałam tylko do momentu pierwszego zbliżenia , co pozostawiło mnie w ogromnej niewiedzy. Dream jest wykreowana na beztroską , roztrzepaną dziewczynę z ciętym językiem. Wybija się ona na kobietę silną i niezależną , co też udowadnia nam w dalszej części książki. Dyrektor zaś od samego początku przedstawiony jest jako gbur i ponurak.

Oboje są od siebie różni , a zarazem tak fantastycznie do siebie pasują.
Jest to moja pierwsza powieść , tej autorki i na pewno nie ostatnią, ponieważ z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.

Jakiś czas temu na wattpad znalazłam kilka rozdziałów książki LOVE ME MY DEAR i przepadłam. Niestety kiedy ogłoszono że zostanie wydana , przez jakiś czas słuch o niej zaginą... Aż oto jest!

@kellermartyna
@wydawnictwoniezwykle

Dream Callahan jest dwudziestoletnią nową uczennicą prestiżowej szkoły artystycznej należącej do Rhodesa Covingtona. Od zawsze marzyła , aby to...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    182
  • Przeczytane
    130
  • Posiadam
    21
  • 2024
    14
  • Legimi
    10
  • Teraz czytam
    7
  • Chcę w prezencie
    6
  • Ulubione
    6
  • Różnica wieku
    3
  • Niezwykłe
    2

Cytaty

Więcej
Martyna Keller Love Me, My Dear Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także