Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , , , , , , ,

"Zapiski..." to przykład literatury konfesyjnej. Są to myśli dosyć różnorodne - ze względu na objętość, na poruszaną tematykę i na ogólny nastrój. Kenkō z wrażliwością opisuje przyrodę, przytacza rozmaite anegdoty, wspomina o zwyczajach i tradycjach, m.in. tych związanych z dworskim ceremoniałem. Czasem ton zapisków jest humorystyczny, czasem refleksyjny, a czasem suchy, gdy Kenkō po prostu notuje jakieś wydarzenia.

Zaskakujące (a może i nie?) jest to, jak wiele z uwag autora jest aktualnych także obecnie. Kenkō bardzo przenikliwie opisywał ludzką naturę i formułował porady dotyczące tego, jak należy postępować. Duch buddyzmu jest tu wyraźnie widoczny - "Zapiski..." to pochwała pokory i umiaru oraz lekcja uważności. I kopalnia cytatów - jeśli ktoś z Was, tak jak ja, lubi takie rzeczy

Ta książka tchnie spokojem i mądrością - fascynujące lekturowe doświadczenie, ale zdecydowanie nie na raz; lepiej podczytywać od czasu do czasu.

"Zapiski..." to przykład literatury konfesyjnej. Są to myśli dosyć różnorodne - ze względu na objętość, na poruszaną tematykę i na ogólny nastrój. Kenkō z wrażliwością opisuje przyrodę, przytacza rozmaite anegdoty, wspomina o zwyczajach i tradycjach, m.in. tych związanych z dworskim ceremoniałem. Czasem ton zapisków jest humorystyczny, czasem refleksyjny, a czasem suchy,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , ,

Mam problem z określeniem, o czym ta książka jest. A właściwie z określeniem tego, co wydarzyło się w niej realnie - w tym sensie, że było zewnętrzne wobec bohatera. Bohatera, któremu nie możemy całkowicie wierzyć.

Bohaterem powieści jest młody mężczyzna, który znajduje się na granicy życia i śmierci - a przynajmniej tak o sobie pisze. Choruje, ale trudno stwierdzić, czy jego fizyczne cierpienia są prawdziwe, czy jednak wyimaginowane. Jedno jest pewne, psychika płata mu figle. Gdy dodamy do tego opium, otrzymamy niesamowitą mieszankę, w której nie wiadomo, co jest prawdą, a co snem bądź wizją wywołaną chorobą psychiczną lub działaniem narkotyku. Granice pomiędzy tymi dwiema rzeczywistościami zacierają się. Trzeba więc zadać sobie pytanie - czy opowiedziana przez bohatera historia jego życia jest prawdziwa?

Pewne słowa, postaci i miejsca powtarzają się w utworze kilkakrotnie, powtarzane jak mantra. Jakie znaczenie ma przerażający chichot, od którego włosy jeżą się na głowie? Co oznacza przygarbiony starzec siedzący pod krzakiem cyprysu? Jaki wpływ na stan bohatera mają wspomnienia z dzieciństwa? Wszystkie te drobne wskazówki pozwalają ustalić pochodzenie nawiedzających bohatera wizji, choć zawarta tu symbolika jest trudna do odkodowania.

Oprócz tych niepokojących i groteskowych wizji otrzymujemy zapis myśli bohatera, naznaczonych pożądaniem, nienawiścią i poczuciem wyobcowania przemieszanym z poczuciem wyższości. Są rozważania o kondycji ludzkiej i o znaczeniu i pochodzeniu religii. Smaczku dodaje fakt, że bogate życie wewnętrzne bohatera skontrastowane jest z ograniczoną i niepokojącą przestrzenią, w której się on porusza. Tu ciągle czuć jakąś grozę i bliski oddech śmierci. Nic dziwnego, bo ślepa sowa w wierzeniach irańskich jest - jak informuje Wydawca - zwiastunem śmierci.

"Ślepa sowa" to powieść intrygująca, niejednoznaczna i wymykająca się próbom interpretacji. Jeśli lubicie utwory wymagające, czasem budzące dyskomfort i przybliżające odległy nam kawałek świata, to sięgnijcie po "Ślepą sowę". Polecam!

Mam problem z określeniem, o czym ta książka jest. A właściwie z określeniem tego, co wydarzyło się w niej realnie - w tym sensie, że było zewnętrzne wobec bohatera. Bohatera, któremu nie możemy całkowicie wierzyć.

Bohaterem powieści jest młody mężczyzna, który znajduje się na granicy życia i śmierci - a przynajmniej tak o sobie pisze. Choruje, ale trudno stwierdzić, czy...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

"[...] czy jeżeli mógłbyś zabić chińskiego mandaryna przez przyciśnięcie guzika w ścianie, albo wręcz samym tylko aktem woli, po to, by odziedziczyć jego majątek - zrobiłbyś to?"

Nie bez przyczyny zamieszczam ten cytat z powieści Söderberga, jednego ze szwedzkich pisarzy przełomu XIX i XX wieku. Odwołuje się on bowiem (no, może nie dokładnie) do dylematu, przed którym postawiony zostanie (albo sam się postawi?) tytułowy jej bohater.

Do młodego sztokholmskiego lekarza przychodzi pewna kobieta, by prosić o pomoc. Sprawa to nietypowa i wydaje się, że Glas jest jedyną osobą, która może tu coś zdziałać. Sytuacja kobiety porusza bohatera, a jej losy nie będą mu obojętne. Nie będzie to jednak jedyny powód, dla którego lekarz zdecyduje się wziąć sprawy w swoje ręce. Co jeszcze nim kieruje? I czy odważy się wprowadzić swój plan w życie?

Nakreśliłam fabułę w sposób dość zawoalowany, bo nie chcę zdradzić zbyt wiele z i tak niewielu rzeczy, które się w tej książce wydarzą. "Doktor Glas" to jedna z takich powieści, które za cel obierają sobie przede wszystkim roztrząsanie pewnych problemów etyczno-moralnych, które nigdy nie stracą na aktualności.

Osiągnięciu tego celu sprzyja forma utworu. Tytułowy bohater prowadzi pamiętnik i to właśnie z zapisków tam zawartych dowiadujemy się o wydarzeniach, które mają miejsce - poznajemy je, co warto podkreślić, z perspektywy tegoż bohatera-narratora. Otrzymujemy też dostęp do jego umysłu i zachodzących w nim skomplikowanych operacji myślowych.

Jeśli lubicie filozoficzne i egzystencjalne refleksje, niespieszną narrację skierowaną raczej "do wewnątrz" niż "na zewnątrz", subtelny klimat i zawsze obecną, choćby w tle, piękną przyrodę, to sądzę, że śmiało możecie sięgnąć po "Doktora Glasa". Owszem, niekiedy "rozkminy" filozoficzne Söderberg wprowadził - moim zdaniem - na siłę, ale, jak to się mówi, jestem w stanie to zaakceptować ;)

"[...] czy jeżeli mógłbyś zabić chińskiego mandaryna przez przyciśnięcie guzika w ścianie, albo wręcz samym tylko aktem woli, po to, by odziedziczyć jego majątek - zrobiłbyś to?"

Nie bez przyczyny zamieszczam ten cytat z powieści Söderberga, jednego ze szwedzkich pisarzy przełomu XIX i XX wieku. Odwołuje się on bowiem (no, może nie dokładnie) do dylematu, przed którym...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , ,

Osoby zainteresowane japońską poezją mają być może za sobą lekturę haiku Bashō (lub innych autorów, takich jak Buson, Issa itd.) i wiedzą, czym się one charakteryzują i jak różne są od poezji, do której zachodni czytelnik się przyzwyczaił.

Haiku to krótkie utwory złożone z zaledwie 17 sylab. Gdyby próbować określić ich dominującą tematykę, można by było wskazać na Naturę. I nieprzypadkowo zapisuję to słowo wielką literą. W tych wierszach przyroda zostaje uwznioślona. Cykady, wróble, księżyc, kwiaty, wiatr, deszcz i śnieg zyskują własny byt.

Pomimo ogromnej zwięzłości utworów widoczne w nich są odczucia - czy raczej nastroje - poetów. Twórcy haiku przedstawiali często samych siebie na tle przyrody i porównywali się do niej - do wróbelka-sieroty czy samotnej nocą sarny. Nie wahali się też poetyzować o prostych czynnościach życia codziennego, co sprawia, że ich doświadczenia są bardziej ludzkie i bliskie nam wszystkim - bez względu na to, z jakiego kręgu kulturowego się wywodzimy.

Każde haiku to wycinek świata widziany i utrwalony przez poetę. To mikrokosmos przepełniony emocjami i wrażliwością na otaczającą nas rzeczywistość. Tych wierszy nie trzeba - a nawet nie powinno się! - interpretować, co często nam się zdarza (ech, te szkolne analizy). Tutaj wystarczy wczuć się w emocje i nastrój poety i pozwolić, by to, co opisał, pojawiło się przed naszymi oczyma. A mogę Wam zagwarantować, że są to przepiękne obrazy.

Jesienne haiku:

Cienie lat dawnych
płaczą łzami staruchy
księżyc nas słucha
- Bashō

Ręką chwyciłem
błyskawicę w ciemności
światło pochodni
- Bashō

I jak - podoba się?

Haiku przetłumaczyła i wstęp do antologii - Ossolineum, 1983 - napisała Agnieszka Żuławska-Umeda. Wydanie zawiera też tekst Mikołaja Melanowicza "Od pieśni japońskich do haiku".

Osoby zainteresowane japońską poezją mają być może za sobą lekturę haiku Bashō (lub innych autorów, takich jak Buson, Issa itd.) i wiedzą, czym się one charakteryzują i jak różne są od poezji, do której zachodni czytelnik się przyzwyczaił.

Haiku to krótkie utwory złożone z zaledwie 17 sylab. Gdyby próbować określić ich dominującą tematykę, można by było wskazać na Naturę....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Oblicza kawaii Lily Klaudia Adamowicz, Kamila Sosnowska
Ocena 7,1
Oblicza kawaii Lily Klaudia Adamow...

Na półkach:

Kawaii to coś, z czym osoby zainteresowane japońską popkulturą pewnie się już zetknęły. Ale gdyby te osoby spróbowały kawaii zdefiniować, być może okazałoby się to dla nich problematyczne. I to jest... normalne, bo - jak przekonują Klaudia Adamowicz i Kamila Sosnowska - kawaii nie należy rozumieć, lecz odczuwać, a sami Japończycy rozumieją je w sposób instynktowny.

Celem publikacji jest sprawienie, by Czytelnik potrafił wyczuć sens kawaii i nauczył się używać go w odpowiednich momentach. Dlatego też w "Obliczach kawaii" znajdziecie informacje na temat tego, w jakich obszarach życia występuje kawaii i jak się tam przejawia.

Okazuje się, że kawaii można znaleźć dosłownie wszędzie. To nie tylko Hello Kitty pojawiająca się na różnych gadżetach, ale także maskotki reprezentujące japońskie prefektury czy urocze postaci pojawiające się na... zaporach drogowych. Są nawet takie kyara (postaci), których zadaniem jest tłumaczenie skomplikowanych zagadnień związanych np. z dziedziną finansów. Kawaii postaci mogą też łagodzić pojawiające się często w przestrzeni publicznej zakazy bądź nakazy.

Ta wszechobecność kawaii była dla mnie szokująca. Gdybym widziała to wszystko na żywo, pewnie miałabym ochotę po**ygać się ze słodyczy (przepraszam za bezpośredniość). Dochodzimy tu do ważnej kwestii - powierzchowne spojrzenie na kawaii może prowadzić do prób jego odrzucenia i wyśmiania. Nie twierdzę, że nie można tak reagować. Rzecz w tym, iż jeśli przyjrzymy się temu zjawisku głębiej, odkryjemy silne związki pomiędzy kawaii a japońską tradycją, kulturą i społeczeństwem.

Dostrzeżenie tych związków umożliwia książka "Oblicza kawaii", która okaże się wartościową lekturą nie tylko dla osób zainteresowanych Japonią, ale także dla tych, których pasjonują zagadnienia socjologiczne. Kawaii to w końcu nie tylko urocze kyara. To też próba ucieczki od społecznej presji, chęć włączenia się do wspólnoty osób konsumujących fancy goods, a także, rzecz jasna, świetny towar eksportowy, podtrzymujący atrakcyjny wizerunek Cool Japan.

Bardzo ciekawa pozycja!

Kawaii to coś, z czym osoby zainteresowane japońską popkulturą pewnie się już zetknęły. Ale gdyby te osoby spróbowały kawaii zdefiniować, być może okazałoby się to dla nich problematyczne. I to jest... normalne, bo - jak przekonują Klaudia Adamowicz i Kamila Sosnowska - kawaii nie należy rozumieć, lecz odczuwać, a sami Japończycy rozumieją je w sposób instynktowny.

Celem...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Bashō - "Z podróżnej sakwy, czyli zapiski pielgrzyma" (1690)

Postać Matsuo Bashō na pewno nie jest obca miłośnikom poezji haiku. Warto pamiętać o tym, że słynny poeta pisał też dzienniki podróży.

Ta książka była mi teraz potrzebna - przede wszystkim dlatego, że tchnie spokojem. Lubię takie utwory; o wiele bardziej przemawiają do mnie niż dzieła naszpikowane nagłymi zwrotami akcji.

Zapiski Bashō nie są obfite, ale to nie odbiera im wartości. Podróżnik notuje kolejne przystanki na trasie obejmującej północne dzielnice Kansai. Niekiedy ogranicza się do kilku zdań objaśniających topografię miejsc, do których trafia. Wspomina o prozaicznych zdarzeniach i trudach związanych z podróżowaniem, zachwyca się przyrodą, a także nawiązuje do literackiej tradycji, cytując dawne pieśni. Od czasu do czasu oddaje się filozoficzno-egzystencjalnym rozważaniom. Zamieszcza też w dzienniku - co bardzo istotne i co świadczy o poetyckim duchu Bashō - haiku (dawniej: hokku). Nie tylko te ułożone przez siebie, ale także te cudzego autorstwa, skomponowane przez towarzyszy podróży.

Wydanie zawiera też krótki "Dziennik podróży do Sarashina" (ok. 1690-91), a także - o czym warto wspomnieć - wstęp i przypisy opracowane przez Tłumaczkę, Agnieszkę Żuławską-Umedę.

Szkoda, że na język polski nie przełożono więcej dzienników Bashō.

Polecam nie tylko osobom lubiącym prozę podróżną (myślę, że dla nich lektura okaże się ciekawym doświadczeniem - w końcu Bashō to nie jest podróżnik z XXI wieku), ale także tym, które potrzebują chwili wytchnienia i motywacji do spojrzenia na świat w inny sposób, pełen wrażliwości na piękno przyrody i na pozornie pozbawione znaczenia czynności życia codziennego.

"Doprawdy nie może być tak, by to co oglądamy nie było kwiatem. By to, czego pragniemy i o czym myślimy nie było księżycem. Bo kiedy opisywany kształt przestanie być kwiatem, staniemy się niczym barbarzyńcy. Jeśli tym samym kwiatem przestanie być serce nasze i duch naszych pieśni, staniemy się jeszcze jednym tylko gatunkiem zwierzyny. A więc wyjdź z barbarzyństwa, porzuć w sobie zwierzę, podążaj za Naturą i wróć do Natury" - czytamy.
Polecam!

Insta: https://www.instagram.com/p/CUaGc9VML5Z/

Bashō - "Z podróżnej sakwy, czyli zapiski pielgrzyma" (1690)

Postać Matsuo Bashō na pewno nie jest obca miłośnikom poezji haiku. Warto pamiętać o tym, że słynny poeta pisał też dzienniki podróży.

Ta książka była mi teraz potrzebna - przede wszystkim dlatego, że tchnie spokojem. Lubię takie utwory; o wiele bardziej przemawiają do mnie niż dzieła naszpikowane nagłymi...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Boris Vian - "Piana dni" (1947)

Jedne z pierwszych rzeczy, które przyszły mi do głowy po odłożeniu książki, to: 1) świetnie się podczas lektury bawiłam; 2) to chyba jedna z lepszych książek, jakie miałam okazję przeczytać.

Na okładce mojego wydania (WAB, 2013) widnieje opinia Raymonda Queneau, wg którego "Piana dni" to, cytuję: "Najbardziej wzruszająca historia miłosna, jaka kiedykolwiek została napisana". Czy najbardziej wzruszająca - tego nie wiem, ale owszem, wzruszająca jest. I dobrze poprowadzona. Mam tu na myśli nie tylko główną parę, Chloe i Colina, ale także Chicka i Alizę. (Historia drugiej pary jest trochę specyficzna - ale bez spojlerów!).

Nie tylko o miłość tu chodzi. Vian zgrabnie wykorzystuje w swej powieści metodę surrealistyczną. Rzeczywistość ukazana na kartach jego powieści jest bardzo plastyczna i poddaje się zaskakującym przekształceniom. O prawach logiki można zapomnieć. I tak, nie każdego musi śmieszyć epizod z łyżwiarką, która - upadając - składa jajo. Nie w tym zresztą rzecz - liczy się właśnie ta zabawa z materią świata, który znamy.

Vian przechodzi obojętnie - z pewnymi wyjątkami - obok śmierci, a trup chwilami ściele się gęsto. Nieobcy jest mu czarny humor i absurd. Bawi się też słowem, dzięki czemu w książce pojawiają się ciekawe neologizmy.

Autor przemyca - w absurdalnych epizodach - własne refleksje na tematy społeczne (praca zrównująca człowieka z maszyną, błędne koło w systemie podatkowym - to drugie z przymrużeniem oka). Nie pomija egzystencjalizmu, który w czasie publikacji powieści cieszył się popularnością. Przez chwilę zastanawiałam się nawet, czy Vian nie lubił Sartre'a (zob. wizerunek Jeana-Sola Partre'a w powieści). Ale nie, to chyba po prostu dryg kpiarza i ironisty, jakim niewątpliwie był Vian (swoją drogą - niezwykle ciekawa postać!).

"Piana dni" to wspaniała książka, pełna absurdu, humoru (parę razy naprawdę się uśmiałam) i momentami poruszająca. A bohaterów trudno nie lubić. Polecam!

Insta: https://www.instagram.com/p/CUIet9tsIOB/

Boris Vian - "Piana dni" (1947)

Jedne z pierwszych rzeczy, które przyszły mi do głowy po odłożeniu książki, to: 1) świetnie się podczas lektury bawiłam; 2) to chyba jedna z lepszych książek, jakie miałam okazję przeczytać.

Na okładce mojego wydania (WAB, 2013) widnieje opinia Raymonda Queneau, wg którego "Piana dni" to, cytuję: "Najbardziej wzruszająca historia miłosna,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Lubicie książki o artystach?

Artyści - ludzie ekscentryczni, miłujący piękno, łamiący społeczne normy. Czasami szokujący i wzbudzający niechęć swoim niedopasowaniem. Jacy są ci w "Scenach z życia cyganerii" (1851)?

Mogę Was zapewnić, że pokochacie artystów, którzy wyszli spód pióra francuskiego pisarza. Marcel, Rudolf, Collin i inni to postaci z krwi i kości. Jak wielu niepokornych artystów klepią biedę, żyją z dnia na dzień, głodują. Skutecznie jednak obracają życiowe niedogodności w żart i skrywają je pod płaszczykiem obojętności i ironii. Mimo trudności żyją, tworzą, kombinują, kochają... Ich losy śledzi się z sympatią i zaciekawieniem.

Fabuła utworu jest dość luźna, ma się wrażenie, że kolejne rozdziały to raczej opowiadania zaludniane przez naszych miłych bohaterów. Proza Murgera jest przepełniona humorem, dialogi są żywe, dynamiczne i skrzące się dowcipem. Czasem jednak w tym obrazie pojawiają się pęknięcia, które ukazują tragizm egzystencji żyjących w ubóstwie artystów...

Tragizm tym większy, że autor znał to wszystko z autopsji. "Czarna nędza, dosłowny, chroniczny głód, wzgarda lub obojętność świata, częste pobyty w szpitalu, łachmany niemal zamiast ubrania" - tego doświadczył Murger, o czym informuje nas niezawodny Tadeusz Boy-Żeleński. Jak więc udało mu się w tak delikatny sposób przetworzyć swoje życiowe doświadczenia?

"Bywały w ciągu miesiąca dnie wspaniałości, kiedy nie wyszłoby się na ulicę bez rękawiczek - dnie tłuste - kiedy się spędzało cały dzień przy stole. Bywały inne, kiedy by się zeszło prawie boso na podwórze - dnie chude - kiedy wspólnie nie zjadłszy śniadania, wspólnie również nie jadło się obiadu lub też siłą różnych gospodarczych kombinacji osiągało się jakiś posiłek, w którym talerze i sztućce "świeciły nieobecnością", jak mówiła Mimi".
Polecam!

Insta: https://www.instagram.com/p/CS7LAwTgZ9_/

Lubicie książki o artystach?

Artyści - ludzie ekscentryczni, miłujący piękno, łamiący społeczne normy. Czasami szokujący i wzbudzający niechęć swoim niedopasowaniem. Jacy są ci w "Scenach z życia cyganerii" (1851)?

Mogę Was zapewnić, że pokochacie artystów, którzy wyszli spód pióra francuskiego pisarza. Marcel, Rudolf, Collin i inni to postaci z krwi i kości. Jak wielu...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"Świata, w którym się urodziłem, już dawno nie ma. Należy tak samo do historii jak siedemnasty wiek, i jest tak samo niezrozumiały"

Świata dzieciństwa już nie ma, ale pozostają z tego czasu wspomnienia - i to nie zawsze miłe...

Juha dorasta w raju - a przynajmniej według dorosłych nieduże Sävbyholm to raj. To miejsce, gdzie dzieci mogą wychowywać się w idylli, w poczuciu bezpieczeństwa. Czy aby na pewno? Skąd więc przemoc dotykająca wielu uczniów? Skąd wykluczenie? Skąd chęć wyrwania się stąd raz na zawsze? Jak wytłumaczyć fakt, że ludzie krzyczą z poduszką przy ustach?

Ritva, pani domu, codziennie rano zastanawia się, po co właściwie żyje. Jedna z nauczycielek co jakiś czas wymyka się z sali lekcyjnej, by zatopić ból egzystencji w alkoholu. Tomas chciałby zamieszkać pod łóżkiem - tam byłby bezpieczny. Juha dla zdobycia popularności w klasie jest w stanie uczynić wiele, na przykład zrobić z siebie błazna. Ale nawet udany żart nie daje długotrwałego efektu. Zainteresowanie nie trwa długo, a sława jest iluzoryczna.

Jonas Gardell staje po stronie tych, którzy z różnych powodów zostają wykluczeni. Po stronie tych, których życie rozczarowało. Tych, którzy nie są popularni ani lubiani. Tych, którzy nie ubierają się modnie i z jakiegoś powodu "odstają" od grupy. Porusza w nas czułe struny, pisząc o zawiedzionych nadziejach i o samotności, a także z ironią demaskując prawdę o rzeczywistości, która wcale nie jest idealna, nawet jeśli niektórzy próbują nam to wmówić. W tej prozie jest dużo smutku, dużo rozpaczy, ale i dużo współczucia. Bo niełatwo jest być dzieckiem. A jeszcze trudniej jest być dorosłym.

"Dojrzewanie błazna" to pierwsza część trylogii, której kolejne tomy - "Ett ufo gör entré" i "Jenny" - niestety nie zostały wydane w Polsce. Szkoda, bo tym samym polski czytelnik traci możliwość poznania całej historii.
Na otarcie łez rynek wydawniczy proponuje nam trylogię "Nigdy nie ocieraj łez bez rękawiczek" (co za gra słów!).

Każdy z nas ma własne traumy. Pozwólmy Gardellowi, by nas z nich wyleczył. A może, żeby je zwiększył?

Insta: https://www.instagram.com/p/CR7EluHLwlF/

"Świata, w którym się urodziłem, już dawno nie ma. Należy tak samo do historii jak siedemnasty wiek, i jest tak samo niezrozumiały"

Świata dzieciństwa już nie ma, ale pozostają z tego czasu wspomnienia - i to nie zawsze miłe...

Juha dorasta w raju - a przynajmniej według dorosłych nieduże Sävbyholm to raj. To miejsce, gdzie dzieci mogą wychowywać się w idylli, w poczuciu...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Debora była ciekawą postacią, a jej twórczość odznacza się odmienną techniką niż dzieła artysty z Drohobycza. Tym bardziej uderza fakt, że jej prozę pomawiano o plagiat względem utworów Schulza.

"Akacje kwitną" to zbiór krótkich utworów prozatorskich, które sama Autorka nazwała montażami. Utwory te zaludniają anonimowi bohaterowie: przechodnie, makijażystki, fryzjerki, robotnicy. Zarzucano czasem Deborze, że odrzuca indywidualne doświadczenia, że woli przeżycia "przefiltrowane" przez wielu ludzi. Czy to coś złego? Dzięki temu otrzymujemy uniwersalne spostrzeżenia dotyczące ludzkiej egzystencji; spostrzeżenia okraszone ogromnym współczuciem i zrozumieniem Debory dla spraw najważniejszych.

A samo życie, jak przekonuje Autorka, może odzwierciedlać się w rzeczach, które powszechnie uznawane są za banalne - w topografii miasta i w przedmiotach, które nas otaczają. Debora łączy ze sobą te wszystkie składniki w sposób zaskakujący, ale niepozbawiony logiki - i to, jak sama komentuje własną twórczość, odróżnia ją od surrealizmu, którą to etykietą niektórzy krytycy opatrywali jej dzieła. Co jeszcze znajdziecie w tych utworach? Wspomniałabym o tym, jak umiejętnie Debora wpłata wzmianki o współczesnych jej wydarzeniach, np. o tym, jak na rynku pojawia się mnóstwo tandetnych i tanich przedmiotów. Reaguje też, w utworach późniejszych, na postępującą militaryzację i grozę nadchodzącej wojny.

Prozę awangardową można lubić lub nie. Pamiętajmy jednak o tym, że awangarda nie chce tylko szokować - stoi za nią określony światopogląd. Taki też, własny i oryginalny światopogląd, miała Debora Mnie jej proza urzekła.

Polecam przeczytać świetne posłowie Karoliny Szymaniak i zamieszczone w książce przykłady międzywojennej recepcji prozy Vogel.

Insta: https://www.instagram.com/p/CS2QAz-Mx8b/

Debora była ciekawą postacią, a jej twórczość odznacza się odmienną techniką niż dzieła artysty z Drohobycza. Tym bardziej uderza fakt, że jej prozę pomawiano o plagiat względem utworów Schulza.

"Akacje kwitną" to zbiór krótkich utworów prozatorskich, które sama Autorka nazwała montażami. Utwory te zaludniają anonimowi bohaterowie: przechodnie, makijażystki, fryzjerki,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

"[...] na tym świecie nie ma niezmiennie złych ludzi. Zawsze należy pamiętać, że wielu dobrych przemienia się nagle w łotrów, gdy staną w obliczu zbyt silnej pokusy"

Młody narrator opowiada historię swojej przyjaźni z Senseiem. Poznanie go nie było łatwe.
Sensei jest skryty i dystansuje się od ludzi i świata. Kiedyś ciągnęło go do książek, ale teraz nie może się zmusić do podjęcia jakiejkolwiek działalności. Mimo tajemnicy, jaka otacza Senseia, znajomość z nim jest dla narratora bardzo wartościowa.

Sekret strzeżony przez Senseia związany jest z jego przeszłością. Wyjawi ją w liście do bohatera-narratora. Jakie wydarzenia położyły się cieniem na jego życiu? Tego oczywiście nie zdradzę. Opisanie przeszłości w liście jest spełnieniem obietnicy danej przyjacielowi. Ma być dla niego nauką - nauką, która na pewno przyda się wchodzącemu w dorosłość narratorowi.

Sōseki w jednym ze swych najważniejszych dzieł sportretował człowieka wrażliwego, zagubionego, szukającego własnej drogi i osamotnionego w tych poszukiwaniach.
Autor w znakomity sposób dokonał wglądu w ludzką psychikę - w psychikę osoby nadwrażliwej i dokonującej ciągłych analiz rzeczywistości i ludzi. Kameralność tej prozy, jej subtelność i prostota potęgują atmosferę intymności, która towarzyszy odsłanianiu "sedna rzeczy", serca - jap. kokoro. Czym jest tytułowe kokoro? Prawdą o życiu i ludziach? Jakąś uniwersalną zasadą? Nie wiem.

Sōseki podejmuje w swym dziele rozmaite refleksje - m.in. na temat tego, jak środowisko, w którym się znajdziemy, wpływa na nasze postrzeganie świata. Przyzwyczajenie do nowego środowiska może sprawić, że po powrocie do rodzinnego domu nie będziemy potrafili odnaleźć wspólnego języka z najbliższymi. Boleśnie przekona się o tym narrator, którego ta rozbieżność światopoglądów chwilami będzie irytować.

Sōseki pisze o przyjaźni, miłości, chorobie, śmierci, honorze. I o świecie, który odchodzi w zapomnienie. Śmierć cesarza Meiji jest symboliczna. Może zakończenie musiało być otwarte?

Świetna proza. Mogę wybaczyć pewne wtręty dotyczące kobiet. Jeszcze wrócę do Sōsekiego. Bardzo polecam!

Na Insta: https://www.instagram.com/p/CadV09dMLYZ/

"[...] na tym świecie nie ma niezmiennie złych ludzi. Zawsze należy pamiętać, że wielu dobrych przemienia się nagle w łotrów, gdy staną w obliczu zbyt silnej pokusy"

Młody narrator opowiada historię swojej przyjaźni z Senseiem. Poznanie go nie było łatwe.
Sensei jest skryty i dystansuje się od ludzi i świata. Kiedyś ciągnęło go do książek, ale teraz nie może się zmusić do...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , ,

Hermann Hesse - "Siddhartha. Poemat indyjski" (1922)

"[...] czy warto wiedzieć to wszystko, jeśli nie wiedziało się tej jednej rzeczy, najważniejszej, jedynej naprawdę ważnej?"

Siddhartha jest wyróżniającym się na tle rówieśników synem bramina. Wszyscy wróżą mu świetlaną przyszłość. Sam Siddhartha ma poczucie braku. Pragnie dotrzeć do jądra swej istoty, do wiecznej prawdy - zdaje sobie sprawę z tego, że żadna z nauk, które usłyszy, nie da mu odpowiedzi na nurtujące go pytania. Tak rozpoczyna się jego duchowa podróż.

Siddhartha zazna chyba wszystkiego, co może przypaść ludziom w udziale podczas ziemskiej pielgrzymki. Będzie popadał ze skrajności w skrajność, umartwiać ciało, by po chwili utonąć w odmętach rozkoszy. Będzie odczuwał wstręt do samego siebie, do ludzkości, do świata. Nic jednak nie dzieje się bez przyczyny, a droga, jaką odbył bohater, zaprowadziła go do celu. Nawet jeśli wcześniej nie sądził, że tak właśnie będzie wyglądała.

Siddhartha to człowiek poszukujący, który ma odwagę do tego, by dzielnie kroczyć naprzód, by próbować, by zaczynać od nowa. I choć - jak sam twierdzi - zwątpił w nauki i nauczycieli, to jednak wciąż się czegoś uczy. Uczy się dostrzegać jedność w wielości, uczy się przemienić cierpienie w rozkwitający kwiat, uczy się, że czas nie jest rzeczywisty. Zdaje sobie też sprawę z tego, że świat piękny jest sam w sobie - i wcale nie trzeba szukać we wszystkim ukrytego sensu. Najlepiej jest patrzeć na świat oczyma dziecka.

Zmienia się stosunek Siddharthy do ludzi. Dawniej oddzielała go od nich bariera - jego doświadczenie mędrca i pustelnika stawiało go ponad innymi. Później dopiero mógł zrozumieć ich dążenia, śmieszny upór, pragnienia, z których zwykł był drwić. Przecież wszystko jest częścią życia, częścią większej całości, jedności. A wiedza, jak zauważa Siddhartha, wcale nie jest tożsama z mądrością. Czy nie tracimy czegoś, gdy nasze postrzeganie świata jest przeintelektualizowane? I czy - za Siddharthą - nie możemy niczego odnaleźć, bo zbyt wiele szukamy?

Bardzo polecam!

Na Insta: https://www.instagram.com/p/CaxA8oiMNzg/

Hermann Hesse - "Siddhartha. Poemat indyjski" (1922)

"[...] czy warto wiedzieć to wszystko, jeśli nie wiedziało się tej jednej rzeczy, najważniejszej, jedynej naprawdę ważnej?"

Siddhartha jest wyróżniającym się na tle rówieśników synem bramina. Wszyscy wróżą mu świetlaną przyszłość. Sam Siddhartha ma poczucie braku. Pragnie dotrzeć do jądra swej istoty, do wiecznej prawdy...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Joseph Roth - "Hotel Savoy" (1924)

Bohater powieści Rotha (a zarazem jej narrator), Gabriel Dan, powraca z rosyjskiej niewoli. Uczestniczył w I wojnie światowej i teraz próbuje dostać się na Zachód. Zatrzymuje się w Łodzi (ale nazwa miasta nie pada w powieści) w tytułowym hotelu "Savoy". Z takim nastawieniem: "Do hotelu Savoy mogłem przyjechać w jednej koszuli, a opuścić go jak możny pan z dwudziestoma walizami - i wciąż jeszcze być Gabrielem Danem". Czy taki los przypadnie mu w udziale? Czy uda mu się dostać do celu swej podróży?

Rothowi udało się nakreślić niesamowicie plastyczny obraz hotelu, jego mieszkańców oraz miasta przemysłowego. A ten przemysł jest, jak twierdzi Gabriel, "najsurowszą karą Bożą". I rzeczywiście - tutaj ciągle pada deszcz przemieszany z pyłem węglowym, nie ma kanalizacji, szerzy się bieda i choroby, robotnicy strajkują, a w dzielnicy żydowskiej odbywa się nielegalny handel walutami. Razem z deszczem napływają kolejni żołnierze wracający z niewoli i przynoszący ze sobą "bakcyl rewolucji".

Hotel "Savoy" jest mikrokosmosem, w którym skupia się dawne życie. Jest lustrem, a odbijają się w nim nieuchronne przemiany polityczne, historyczne i społeczne. Mieszkają tu różni ludzie - biedni i bogaci, artyści kabaretowi, karykaturzyści, magnetyzerzy, fabrykanci i wreszcie ubodzy, których pobyt w hotelu opłacają inni. Wszyscy mają swoje historie, swoje plany, a hotel jest dla nich albo pałacem, albo więzieniem - w zależności od tego, na którym piętrze znajdują się ich pokoje. Im wyżej, tym gorzej. Komu przypomina się "Ojciec Goriot"?

"Hotel Savoy" to wspaniały obraz świata, który odszedł w zapomnienie. Świata, w którym wszyscy czekają na przybycie niejakiego Bloomfielda niczym na zbawienie, małe loterie dają nadzieję na wzbogacenie się, a dobre numery mogą się komuś przyśnić.
Sądzę, że Roth ukrył w powieści różne symbole, a bohaterowie to figury ludzkiego losu.
Dajcie autorowi oprowadzić się po tym świecie! Roth jest pełen zrozumienia i empatii - to będzie dobra podróż.

Na Insta: https://www.instagram.com/p/CTcVoxesHLV/

Joseph Roth - "Hotel Savoy" (1924)

Bohater powieści Rotha (a zarazem jej narrator), Gabriel Dan, powraca z rosyjskiej niewoli. Uczestniczył w I wojnie światowej i teraz próbuje dostać się na Zachód. Zatrzymuje się w Łodzi (ale nazwa miasta nie pada w powieści) w tytułowym hotelu "Savoy". Z takim nastawieniem: "Do hotelu Savoy mogłem przyjechać w jednej koszuli, a opuścić...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Henri Michaux - "Niejaki Piórko" (1938)

Henri Michaux - ciekawa postać. Poeta, pisarz, malarz; przez niektórych łączony z surrealizmem. Ze wstępu do omawianej książki (autorem wstępu jest Jerzy Lisowski) dowiedziałam się, że odmówił przyjęcia ważnej nagrody literackiej - Grand Prix National des Lettres. Książkę "Niejaki Piórko" pisał w latach 30. ubiegłego wieku. Były to, jak słusznie zauważył wspomniany już Lisowski, lata burzliwe i naznaczone przeczuciem klęski - przeczuciem odwierciedlajacym się w ówczesnej literaturze.

Tak Wydawca ujmuje istotę książki: "Tom zawiera jego surrealistyczną prozę poetycką poświęconą perypetiom zagadkowej i niepokojącej postaci niejakiego Piórki - everymana zanurzonego w okrucieństwie świata".

Przygody tytułowego bohatera są - delikatnie mówiąc - dziwne. Choć słuszniej byłoby określić je mianem absurdalnych. Piórko musi tłumaczyć się z zamówienia w restauracji kotleta, którego nie było w karcie dań... Innym razem cierpliwie znosi to, że ktoś wyciera sobie brudne ręce w jego marynarkę. Zostaje przyłapany na gorącym uczynku (ale czy na pewno?) - a mianowicie w łóżku z... Królową. Inna jego przygoda może być dla nas przestrogą, by z bolącym palcem nie iść do lekarza.

Absurd goni absurd, logika nie istnieje. Można się czasem zaśmiać, ale pod warstwą tego - jak pisze Lisowski - surrealistycznego humour noir kryje się niepokojąca rzeczywistość, podobnie jak u Kafki.

"Niejaki Piórko" nie jest książką obszerną, ale na pewno skłania do myślenia i do odkodowania znaczeń kryjących się za pozornie śmiesznymi/bezsensownymi wydarzeniami w niej opisanymi.

Nie lubię porównywać ze sobą książek i autorów - myślę jednak, że jeśli po drodze Wam z twórczością Kafki, to i u Michaux znajdziecie coś dla siebie. Podskórny tragizm, nieudolne potyczki z niedziałającym dobrze systemem, bohater pozbawiony w zasadzie indywidualności (everyman/Jedermann) - to wszystko zaoferuje Wam krótki, acz treściwy, "Niejako Piórko".

Polecam tę książkę Waszej uwadze.

Na Insta: https://www.instagram.com/p/CUlBIMqMxmi/

Henri Michaux - "Niejaki Piórko" (1938)

Henri Michaux - ciekawa postać. Poeta, pisarz, malarz; przez niektórych łączony z surrealizmem. Ze wstępu do omawianej książki (autorem wstępu jest Jerzy Lisowski) dowiedziałam się, że odmówił przyjęcia ważnej nagrody literackiej - Grand Prix National des Lettres. Książkę "Niejaki Piórko" pisał w latach 30. ubiegłego wieku. Były to,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Bohaterem "Piekła wariata" jest pacjent szpitala psychiatrycznego, który próbuje przekonać ordynatora tej placówki, że czuje się już dobrze i może opuścić to miejsce. Opowiada swoją historię, bo - no tak! - nagle odzyskał pamięć. Historia to dosyć... zwariowana (jeśli już chcemy odnieść się do stanu bohatera). Czy można jednak potraktować historię pacjenta inaczej niż z przymrużeniem oka? Czy to po prostu fantazja wariata? Gdy już - spokojni i przekonani o tym, że wiemy wszystko - zbliżamy się do końca tekstu, dzieje się coś niepokojącego. Yumeno udowodnił tutaj, że to, co straszne, kryje się w ludzkiej psychice. Świetne!

"Dziwne sny" to zapis marzeń sennych. I tak, wiemy, że sny rządzą się swoimi prawami, w których logiki nie sposób się doszukiwać. Sny, które opisuje Yumeno, są jednak bardziej skomplikowane. Pod groteskowymi i absurdalnymi wydarzeniami kryje się coś, co wzbudza dreszcz niepokoju. Jakby tego było mało, te historie zakończone są przerażającą puentą... Te krótkie teksty silnie przemawiają do wyobraźni (doprawdy, fantazja autora zdaje się nie mieć granic!) - a nie jest łatwo zbudować napięcie i niepokój na zaledwie kilku stronach, dodatkowo zaskakując czytelnika.

Tytułowe opowiadanie wydaje się nieskomplikowane, ale to tylko pozory. Jak zaznacza tłumacz, Yumeno zawarł w nim zagadkę, nad którą nadal głowią się badacze i miłośnicy twórczości autora. Trzy butelki z listami rozbitków - problem polega na tym, że nie wiadomo, w jakiej kolejności należy je czytać... Przedstawienie kolejności listów to zabieg bardzo interesujący i otwierający pole do interpretacji - a takich powstało powstało ponoć wiele! Ja doprawdy nie mam pojęcia, jak to rozgryźć i właściwie mnie to cieszy, bo lubię zagadki.

Gdzie jawa, gdzie sen, a gdzie rojenia wariata? Granice są płynne. Jeśli lubicie książki o ludzkiej psychice, to do gustu przypadną Wam te opowiadania - zaskakujące, niepokojące i groteskowe.

Na Insta: https://www.instagram.com/p/CZh8uHbs4et/

Bohaterem "Piekła wariata" jest pacjent szpitala psychiatrycznego, który próbuje przekonać ordynatora tej placówki, że czuje się już dobrze i może opuścić to miejsce. Opowiada swoją historię, bo - no tak! - nagle odzyskał pamięć. Historia to dosyć... zwariowana (jeśli już chcemy odnieść się do stanu bohatera). Czy można jednak potraktować historię pacjenta inaczej niż z...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Lubię opowieści, których bohaterami są także miasta, a nie tylko ich mieszkańcy. Tak było w przypadku książki "Wiwat małżeństwo", w plastyczny sposób przedstawiającej przedwojenną Osakę - z jej sklepami, restauracjami, teatrami oraz, rzecz jasna, z dzielnicą czerwonych latarni. Przyjemnie było wędrować po barwnych i pełnych zapachów ulicach tego niezwykłego miasta.

Przyjemnie - nie znaczy to, że w sposób pozbawiony emocjonalnego zaangażowania - było też śledzić losy Chōko, byłej gejszy, i jej próby uczynienia z ukochanego Ryūkichiego porządnego człowieka. Czy to jej się udało? Sami sprawdźcie.

"Wiwat małżeństwo" to opowieść słodko-gorzka, pełna ironii i humoru, ale także współczucia dla bohaterów. Szczególnie dla Chōko, którą pomimo jej starań i wyrzeczeń spotyka wiele przykrości i zawodów. Sakunosuke Oda dotyka problemu ról płciowych - wzorców postępowania narzuconych przez tradycję. Tradycję tak silną, że nawet postępowanie Chōko, w pełni usprawiedliwione i umotywowane, napotyka na niezrozumienie ze strony niektórych osób, skłonnych określić ją mianem wiedźmy.

Mam wrażenie, że prawie wszystkie postaci (poza Tanekichim), które w tej książce zostały odmalowane pozytywnie, to kobiety. Do wspomnianej już zaradnej Chōko należałoby dodać także doświadczoną i służącą radą Okin (notabene - jej małżeństwo może posłużyć za wzór pary, która wspólnie zarabia na utrzymanie domu), pełną współczucia Fudeko czy dawną znajomą Chōko, a raczej współtowarzyszkę niedoli, Kinpachi.

Była to lektura bardzo przyjemna, a nawet jeśli by się zdarzyło, że losy bohaterów po jakimś czasie znikną z Waszej pamięci, to istnieje szansa, iż klimat tej opowieści zostanie z Wami na dłużej. (Uwaga! Możliwe też, że ta książka wzbudzi w Was apetyt - dosłownie lub w przenośni, jeśli mielibyśmy na myśli inne niewydane jeszcze w Polsce utwory Ody).

Zachęcam Was też do przeczytania wstępu autorstwa Karoliny Bednarz. Dzięki niemu będziecie w stanie usytuować utwór Ody w odpowiednim - historycznym, geograficznym, społecznym i literackim - kontekście.

Na Insta: https://www.instagram.com/p/CSDCQlwo2Tz/

Lubię opowieści, których bohaterami są także miasta, a nie tylko ich mieszkańcy. Tak było w przypadku książki "Wiwat małżeństwo", w plastyczny sposób przedstawiającej przedwojenną Osakę - z jej sklepami, restauracjami, teatrami oraz, rzecz jasna, z dzielnicą czerwonych latarni. Przyjemnie było wędrować po barwnych i pełnych zapachów ulicach tego niezwykłego...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"Hodowca, owładnięty wspomnieniem pierwszej miłości, usiłuje czar swojej ukochanej zakląć w nowym gatunku złotej rybki, a marzenie to niczym gorączka pcha go głębiej i głębiej w objęcia obłędu" - od Wydawcy.

Mataichiemu nie dane było znaleźć się u boku ukochanej Masako. Nie, nie jest to sztampowa historia nieszczęśliwej miłości, jakich wiele w kulturze. Nie jest to też naiwnie zrealizowany motyw obłędu. "W tym szaleństwie jest metoda" - powiedziałabym za duńskim królewiczem.

Kanoko Okamoto udało się na niewielu stronach skonstruować przekonujących bohaterów. Większość zdarzeń przefiltrowanych jest przez umysł Mataichiego, dlatego też przede wszystkim z jego perspektywy poznajemy Masako. Wiemy też, skąd oscylowanie hodowcy pomiędzy pociągiem do kobiety a uporem mającym pomóc mu nie poddać się temu uczuciu.

Jednak Masako też otrzymuje możliwość wypowiedzenia się - w rozmowie z przyjaciółką mówi: "Jestem taka, jak to kiedyś powiedziałaś: widzę niebieskie niebo i chmury, a mówię, że to morze i białe wyspy na nim". Czy tej wypowiedzi nie można by było z powodzeniem włożyć w usta samej Autorki, której zarzucano nadmierną estetyzację rzeczywistości? Przypisywane Masako zainteresowanie barokiem i rokoko nie jest przypadkowe.

Choć utwór jest krótki i wydaje się prosty w odbiorze, dla mnie nie jest jednoznaczny, a do dalszych przemyśleń skłoniła mnie lektura wstępu autorstwa Karoliny Bednarz. Kim jest Masako - bezwolną marionetką w rękach metafizycznych sił czy modliszką szukającą towarzystwa słabszej od siebie istoty? A "obłęd" Mataichiego - czy nie jest przejawem wrodzonego człowiekowi dążenia do piękna i pokonywania życiowych trudności (ukazanego też w prawie przypominającej przypowieść historii o szalonym hodowcy) - działania, któremu należy się szacunek (nie chcę spojlerować zakończenia)? Kolejną możliwą interpretację podsuwa Autorka: "zmuszony jest [mężczyzna] przeznaczyć całe swoje życie na stworzenie piękna, które prześcignie piękno kobiety".

Pięknie jest napisany ten utwór, z ogromną wrażliwością na świat przyrody, zwracaniem uwagi na detale i niesamowitym operowaniem barwami. Polecam!

Na Insta: https://www.instagram.com/p/CTE1lX-sIRX/

"Hodowca, owładnięty wspomnieniem pierwszej miłości, usiłuje czar swojej ukochanej zakląć w nowym gatunku złotej rybki, a marzenie to niczym gorączka pcha go głębiej i głębiej w objęcia obłędu" - od Wydawcy.

Mataichiemu nie dane było znaleźć się u boku ukochanej Masako. Nie, nie jest to sztampowa historia nieszczęśliwej miłości, jakich wiele w kulturze. Nie jest to też...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Dlaczego drzewa wiśni mogą poszczycić się zachwycającym kwieciem? W jaki sposób księżycowe światło pomaga w odkryciu własnego jestestwa? Co wydarzyło się w księgarni Maruzena? Odpowiedzi na te i inne pytania dostarczy Wam Kajii Motojirō na kartach swych opowiadań zamieszczonych w tomie "Cytryna".

Brak zwrotów akcji i zawrotnego tempa narracji nie oznacza, że ta proza jest całkowicie statyczna. Nic podobnego - Kajii serwuje czytelnikom przesuwające się przed oczyma, przesycone emocjami krajobrazy i interesujące przeskoki myślowe.

Protagoniści opowiadań japońskiego modernisty to nie tylko dekadenci - to też przewodnicy oprowadzający nas po niezwykłych krainach, które w momencie lektury nie istnieją tylko na papierze, ale które ożywają na naszych oczach. To odkrywcy, eksploratorzy tajemnic natury, podglądacze poszukujący analogii pomiędzy światem zwierząt i roślin a światem ludzi.

Opowiadania Kajiego przepełnione są drobiazgowymi obserwacjami i interesującymi analizami wyprowadzonymi na podstawie tych obserwacji. Nie sposób nie odnieść wrażenia, że bohaterowie omawianych utworów spoglądają na świat w sposób odmienny od większości ludzi. Czy wpływ na to miała choroba Kajiego, choroba, która nie pozwoliła mu na urzeczywistnienie wielu literackich zamierzeń, choroba, którą "obdarzył" swoich protagonistów?

Stąd - przypuszczalnie - zauważalne niekiedy zamiłowanie do tego, co przemijające, a nawet... brzydkie. Stąd też zwracanie uwagi na detale, na to, czego przeciętny człowiek, pochłonięty własnymi sprawami, nie zauważa. Stąd wreszcie niezwykle sensualne opisy, angażujące różne zmysły czytelnika.

Niepowtarzalna atmosfera, oryginalne myśli, zapadające w pamięć literackie obrazy i wyczuwalna szczerość przekazu to tylko niektóre z zalet tej niepozornej na pierwszy rzut oka książki. Zaryzykujesz?

Na Insta: https://www.instagram.com/p/CQqdMU3FeKl/

Dlaczego drzewa wiśni mogą poszczycić się zachwycającym kwieciem? W jaki sposób księżycowe światło pomaga w odkryciu własnego jestestwa? Co wydarzyło się w księgarni Maruzena? Odpowiedzi na te i inne pytania dostarczy Wam Kajii Motojirō na kartach swych opowiadań zamieszczonych w tomie "Cytryna".

Brak zwrotów akcji i zawrotnego tempa narracji nie oznacza, że ta proza jest...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

O czym jest ta historia? Tak w skrócie ujęła to tłumaczka, Anna Arno: to przejmujący obraz miłości, która zaczyna się bez powodu i kończy bez przyczyny". I o ile z pierwszą częścią tego stwierdzenia można się zgodzić, to z drugą śmiało można dyskutować. Bo czy ta historia mogła skończyć się inaczej? Sami sprawdźcie.

To dobra proza, świetna stylistycznie, z dobrze obraną strategią narracyjną. Proza, która w sposób drobiazgowy wnika w głąb ludzkiej psychiki i która rozkłada na czynniki pierwsze rozmaite, często skrajne, emocje. I choć bohaterowie - a w szczególności główna para - są dokładnie scharakteryzowani, pełni unikalnych cech, to myślę, że jest w nich coś, co sprawia, że każdy z nas mógłby się z nimi identyfikować. Przypominają nam bowiem, że my wszyscy mamy własne życiowe priorytety, które determinują nasz sposób zachowania i podejmowane przez nas decyzje. Przypominają też o tym, że łatwo dajemy się ponieść emocjom, co często przynosi katastrofalne skutki. Wreszcie o tym, że nasze życie to w pewnym stopniu teatr i odgrywanie ról przed drugim człowiekiem. Prawdę o sobie często możemy poznać z ust tego drugiego...

Zabieg opowieści w opowieści był świetnym pomysłem na przedstawienie tej historii. Jednocześnie po pewnym czasie po lekturze naszły mnie różne wątpliwości i interpretacyjne pomysły - jeśli weźmiemy pod uwagę to, że tytułowy "zakochany" był pisarzem, to... Ach, nic więcej nie powiem, jestem ciekawa, jak profesja bohatera wpłynie na Wasz odbiór opowiadanej przez niego historii.

Co do miejsca akcji - Nowy Jork nadaje się na to idealnie! Podkreśla anonimowość i przypadkowość losów ludzkich. No i samotność ludzi wciągniętych w nurt życia miasta, które nie zwraca uwagę na tragedie jednostek.
Polecam!

O czym jest ta historia? Tak w skrócie ujęła to tłumaczka, Anna Arno: to przejmujący obraz miłości, która zaczyna się bez powodu i kończy bez przyczyny". I o ile z pierwszą częścią tego stwierdzenia można się zgodzić, to z drugą śmiało można dyskutować. Bo czy ta historia mogła skończyć się inaczej? Sami sprawdźcie.

To dobra proza, świetna stylistycznie, z dobrze obraną...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

To dzieło nazywane bywa zwykle esejem, jednak - jak przekonuje tłumacz, Henryk Lipszyc, należałoby je określić jako przykład zuihitsu, luźnych zapisków pozbawionych wyraźnej kompozycji. Takie określenie z pewnością lepiej oddaje istotę "Pochwały cienia".

Tanizaki uznaje cień za kategorię kluczową dla japońskiej estetyki. Poszukuje jego obecności w rodzimej kuchni, w architekturze, w wystroju wnętrz, a także w teatrach nō, kabuki i bunraku. Ciekawie się to czyta, jednak nie sposób nie zwrócić uwagi na pewne dyskusyjne kwestie. Podczas lektury odnosiłam wrażenie, że Tanizaki niekiedy mitologizuje cień, naddaje mu znaczenia, dorabia legendy. Szczególnie wymowny pod tym względem jest fragment poświęcony dawnym Japonkom. Nie będę spojlerować, kto jest zainteresowany, sam zajrzy do "Pochwały cienia".

Tok rozumowania Tanizakiego bywa niekiedy... dziwny. Polecam Waszej uwadze fragment o japońskim wychodku. Sam w sobie ten wychodek nie jest zły, ale autor "Pochwały cienia" porównuje go z toaletami na Zachodzie i dochodzi do - delikatnie mówiąc - niecodziennej konkluzji.

Niedawno czytałam też "Strukturę iki" Kukiego, w której bardzo (obok innych rzeczy) irytowało mnie to, że autor nachalnie porównywał japońską kulturę z kulturą Zachodu. Japonia i wszystko, co z nią związane, była wartościowana pozytywnie, a to, co zachodnie, było prymitywne i wulgarne. Miałam nadzieję, że Tanizaki uniknie dokonywania takich porównań. Niestety, myliłam się. Takie wartościujące porównania też się pojawiają. Rzadziej wprawdzie niż u Kukiego, ale jednak.

Bardzo natomiast podobał mi się język Tanizakiego, język, który przypominał poezję. Autor świetnie opisywał światło, ciemność i półmrok, barwy i kształty przedmiotów, a także wrażenia płynące z ich dotykania. Cudowne! Łatwo było sobie wyobrazić - ba, nawet poczuć - to, co chciał nam przekazać. Spojrzenie autora było współczujące, empatyczne, rozumiejące. Tanizaki starał się zrozumieć, dlaczego japońska architektura i sztuka są takie, a nie inne. Poszukiwał przyczyn historycznych, geograficznych (tak, klimat!), próbował wniknąć w japońską duszę. Nie odżegnywał się też od Chińczyków, razem z nimi dzieląc zachwyt dla przedmiotów odznaczających się "szlifem starości". Niekiedy nawet próbował wczuć się w sytuację "ludzi Zachodu" - w jakich okolicznościach i z jakim skutkiem - sami sprawdźcie!

"Pochwała cienia" to jednak coś więcej niż tylko rozważania o estetyce - i za to cenię ją jeszcze bardziej. Spoglądanie na japońską kulturę staje się dla autora okazją do snucia dywagacji także na inne, bardzo uniwersalne i interesujące również dla współczesnego czytelnika tematy. Czy nauka jest wszędzie uniwersalna - a może jej rozwój i wynikające z niego wynalazki techniczne są zależne od tego, w którym miejscu powstały? Jak postęp techniczny, sprzyjający młodym ludziom, wpływa na osoby starsze? Jak bardzo ingerujemy w naturę, by ułatwić sobie życie? Czy naśladowanie krajów lepiej rozwiniętych technicznie i gospodarczo przynosi same korzyści - a może jednak także straty?

Polecam!

To dzieło nazywane bywa zwykle esejem, jednak - jak przekonuje tłumacz, Henryk Lipszyc, należałoby je określić jako przykład zuihitsu, luźnych zapisków pozbawionych wyraźnej kompozycji. Takie określenie z pewnością lepiej oddaje istotę "Pochwały cienia".

Tanizaki uznaje cień za kategorię kluczową dla japońskiej estetyki. Poszukuje jego obecności w rodzimej kuchni, w...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to