-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1190
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać451
Biblioteczka
2024-02-02
2024-01-04
2023-12-29
2023-11-29
2023-10-15
⚖️"– Dziękuję, że mi powiedziałaś – szepnął między jednym, a drugim muśnięciem warg.
– Dziękuję, że zrozumiałeś, bo pochodzimy z dwóch różnych światów.
– Mylisz się. Dla mnie świat jest jeden, bo ty jesteś całym moim światem."
.
.
"Mecenas" to fenomenalna, wyzbyta z banalności, rozbijająca duszę na raniące dotkliwie kawałki historia, która skradła moje serce. To publikacja wypełniona mozaiką różnorakich emocji, nasączona sarkazmem, słownymi przepychankami, błyskotliwym humorem. Trzymająca w napięciu, dopracowana w każdym aspekcie, wzbudzająca niepokój, a także zmuszająca do myślenia. To słodko-gorzka lektura naszpikowana sekretami, intrygami, niebezpieczeństwem, manipulacjami oraz zwrotami akcji. Anna Falatyn poruszyła na łamach swojego dzieła istotne problemy współczesnego świata, ale również w namacalny sposób zbudowała napięcie pomiędzy głównymi bohaterami. To książka wprost doskonała dla każdej romantycznej duszy, ale też polecam ją fanom powieści z wątkiem prawniczym, sensacyjnym czy kryminalnym. Losy charyzmatycznego pana mecenasa i upartej pani prokurator opisane na łamach pierwszego tomu dylogii “KodeX” zaliczam do grona najlepszych opowieści, jakie miałam okazję poznać w dwa tysiące dwudziestym trzecim roku. “Mecenas” to pozycja, która z pewnością na długo pozostanie w mojej pamięci, z tego względu serdecznie polecam Wam się z nią zapoznać!
⚖️"– Dziękuję, że mi powiedziałaś – szepnął między jednym, a drugim muśnięciem warg.
– Dziękuję, że zrozumiałeś, bo pochodzimy z dwóch różnych światów.
– Mylisz się. Dla mnie świat jest jeden, bo ty jesteś całym moim światem."
.
.
"Mecenas" to fenomenalna, wyzbyta z banalności, rozbijająca duszę na raniące dotkliwie kawałki historia, która skradła...
2023-01-30
💜"Bajkowe życie może istnieć naprawdę. Musisz w to tylko uwierzyć".
.
.
Mimowolnie łamiąca serce, nasączona bólem, smutkiem, żalem, cierpieniem, ale również radością. Wypełniona ciepłem, nieoczywistą miłością, niosąca nadzieję oraz dogłębnie poruszająca. Naszpikowana mnóstwem emocji, rozczulająca, wciągająca, nietuzinkowa, wyjątkowa, piękna historia o nauce życia na nowo. Ta poruszająca trudne tematy lektura doskonale unaocznia, iż ludzie nagminnie tuszują swoje problemy, przysłaniają je, zakopują głęboko, gdyż nie potrafią stanąć z nimi twarzą w twarz.
.
“Przywiązany” to jedna z tych książek, o których pomimo upływu czasu nie sposób zapomnieć. To tekst nafaszerowany fundamentalnymi wartościami, przesiąknięty emocjami o różnorakim zabarwieniu, a także ważnymi naukami. Powiem Wam, że Carian Cole nie przestaje mnie zaskakiwać, zważywszy na to, iż każda jej kolejna przeczytana przeze mnie powieść okazuję się równie dobra jak jej poprzedniczka. W ubiegłym roku zachwycałam się “Nie możesz mnie pocałować” i “Rozdartym”, a teraz przyszła pora na to, abym przybliżyła Wam troszeczkę kolejną rozbijającą duszę w drobny mak publikację jej autorstwa. Do niekwestionowanych plusów “Przywiązanego” zaliczam niejednoznaczną kreację głównych bohaterów, których oczywiście od samego początku obdarzyłam sympatią.
.
Tyler Grace to małomówny, wycofany, powściągliwy, odizolowany od społeczeństwa, pokryty tatuażami i bliznami mężczyzna egzystujący w swoim własnym świecie. Ludzie z miasteczka uważali go za mordercę, potwora, wariata, psychola. Gapili się na niego, traktowali jak dziwadło. Tyler w wieku siedemnastu lat stał się wyrzutkiem, lecz chwilę wcześniej jego życie wyglądało zgoła inaczej. Będąc nastolatkiem miał dosłownie wszystko: same piątki w szkole, popularność, wspaniałych przyjaciół. Umawiał się z najładniejszą dziewczyną z klasy, a na dodatek znajdował się na dobrej drodze do uzyskania stypendium z lacrosse’a. Jego codzienność była wspaniała, a przyszłość zapowiadała się jeszcze lepiej, acz pewnego feralnego dnia jego plany na kolejne lata rozpadły się niczym wątły domek z kart.
.
Holly Daniels to dziewczyna, która została porwana, gdy miała zaledwie pięć lat. Przez wiele miesięcy jej istnienie wypełniał jedynie ból, strach oraz samotność. Protagonistka czekała cierpliwie w małym, ciemnym, ciasnym pomieszczeniu, aż na ratunek przybędzie jej książe z bajki i w końcu tak się stało. To właśnie Tyler Grace wyciągnął ją z dziury, uwolnił z rąk psychopaty, jednak powrót do rzeczywistości po jedenastu latach egzystencji w odosobnieniu okazał się dla niej nie lada wyzwaniem. Holly ciągle traciła poczucie czasu – godziny, dni i miesiące zlewały jej się ze sobą. Ta kobieta przeszła od życia, w którym nie miała żadnego kontaktu z drugim człowiekiem, do życia, gdzie praktycznie codziennie “wisieli” na niej inni ludzie. Wciąż czuła się zagubiona, samotna. Nikt z najbliższych nie wiedział, co tak naprawdę działo się w jej głowie. Przyjmowali z łatwością jej kłamstwa, wierzyli w to, że wszystko z nią w porządku. Za to mieszkańcy miasteczka patrzyli na nią tak, jakby była uszkodzona albo brudna, nazywali ją “dziewczyną z dziury”. Holly starała się poskładać w jedną całość powyginane i poskręcane cząstki siebie, ale nie udałoby się jej to w pełni, gdyby nie pomoc pewnego wyjątkowego, mądrego, kochanego, pięknego, troskliwego mężczyzny, który już raz ją ocalił.
.
Holly i Tyler to osoby mające poranione dusze. Oboje wiele w życiu przeszli, dźwigali na swoich barkach ogromny bagaż doświadczeń. Po tragicznym zdarzeniu główny bohater cierpiał, a zarazem był zły na cały świat, więc zaczął zachowywać się nieodpowiedzialnie. Uzależnienie wkradało się powoli w jego codzienność, niwecząc wszystkie plany. Trzydziestolatek odczuwał strach przed zaufaniem, intymnością, przed dawaniem i akceptowaniem miłości. Unikał spotkań rodzinnych czy towarzyskich. Nienawidził samego siebie, zmagał się z niskim poczuciem własnej wartości. Blizny, które miał na ciele widzieli wszyscy, lecz blizny, które nosił w środku pozostawały przez innych niezauważone. Dostrzegała je tak naprawdę tylko Holly. Natomiast panna Daniels to piękna na zewnątrz, jak i wewnątrz osiemnastolatka. Pomimo zagubienia doskonale wiedziała, czego chce od życia. Miała doskonały ogląd na to, co dobre, a co złe mimo iż dzieciństwo spędziła w małym, ciasnym pokoiku. Podziwiałam jej siłę, wolę walki oraz to, że z czasem stała się pewna siebie, a na jej usta wkradał się uśmiech. To niewątpliwie zasługa Tylera, który krok po kroku uczył ją, w jaki sposób radzić sobie z przeszłością. Właściwie to z przekonaniem mogę stwierdzić, iż ta dwójka pomagała sobie wzajemnie, gdyż razem było im po prostu lepiej.
.
“Ludzie nie rozumieją, gdy na ich pytanie, czego chcę w życiu, odpowiadam, że chcę być kochana. Chcę, żeby mi było ciepło. I chcę patrzeć każdego dnia w niebo. Nie chcę pieniędzy. Nie chcę rzeczy. Nie potrzebuję wypasionych ubrań ani samochodów. Chcę mojego księcia, z jego pięknymi, niebieskimi oczami, krzywym uśmiechem, potarganymi włosami oraz ramionami pełnymi tatuaży i blizn. Chcę mieć obok szalonego, uśmiechniętego lisa i mojego puchatego psa. Chcę długich spacerów po lesie, drzewek świątecznych oraz pocałunków, przez które tracę oddech”.
.
Relacja głównych postaci jawiła mi się jako nieśmiała, delikatna, urocza. Wydawało mi się, że dosłownie zostali dla siebie stworzeni. Ich drobne gesty względem siebie mówiły więcej niż tysiąc słów, a zjadający ich brak pewności siebie okazał się w moich oczach urzekający. Carian Cole tkała ich historię niespiesznie, małymi kroczkami. Protagoniści uczyli się wzajemnego zaufania, a także zrozumienia. Tyler dla Holly był bohaterem, księciem na białym koniu. W żadnym wypadku nie uważała go za dziwaka – dla niej był niezwykłym człowiekiem ratującym zagubione zwierzęta i tworzącym piękną biżuterię. Zobaczyła w nim cień kogoś, kim był wcześniej. Widziała tylko jego, a nie jego okropne blizny. Widziała więcej niż tylko jego porażki czy brzydotę.
.
“W oczach Tylera dostrzegam mężczyznę bez blizn i maski, mężczyznę, którym był zanim życie nie rozerwało go na strzępy i doprowadziło do tego, że zamieszkał w lesie. Zanim pewne tragiczne zdarzenie nie sprawiło, że stał się mężczyzną, który mógł udusić kogoś własnymi rękami. W jego środku ukryta jest osoba, której skradziono duszę”.
.
Tyler czuł, że zarówno on, jak i panna Daniels zostali ulepieni z tej samej gliny. “Holly jest jak iluzja. Z pewnej odległości jest bardzo piękna i kochana, a nawet urocza i dziecinna. Po prostu normalna dziewczyna, prawie niedotknięta niczym. Ale za tym obrazkiem kryła się mała dziewczynka z mrocznymi, pełnymi żalu oczami, na zawsze zagubiona, czekająca na kolejny cios, żyjąca w oczekiwaniu na strach i ból”. Holly stała się jego najbliższą przyjaciółką. Kimś, kogo nigdy tak naprawdę nie miał. Dzielił z nią ten sam ból, dlatego niewątpliwie właśnie z tego powodu to w jej ramionach znalazł zrozumienie oraz akceptację. Za jej sprawą zmienił się z mężczyzny, który nie wypowiadał żadnego słowa, w faceta, który uleczył ukochaną osobę za pomocą słów.
.
“Ona jest wszystkim. Moją przeszłością. Moją teraźniejszością. Moją przyszłością. Moim bliźniaczym płomieniem. Jest tą, która podąża ze mną ścieżką mojej duszy. Ona jest moim sercem, miłością, najlepszą przyjaciółką, zmysłowym aniołem ze złamanymi skrzydłami”.
.
W “Przywiązanym” niezwykle spodobał mi się sposób, w jaki autorka nakreśliła niekończącą się, bezwarunkową miłość i lojalność zwierzaków. Moim zdaniem przepięknie został przedstawiony tu wątek pokazujący psa jako najlepszego przyjaciela człowieka.
.
Scena bonusowa, którą tutaj znajdziemy bez dwóch zdań okazała się dla mnie czymś świeżym, nowym, czymś, czego nie spotkałam w żadnej innej książce. Zdradzę Wam, że zapoznając się z nią łezka mi się zakręciła w oku.
.
Aczkolwiek drugi tom serii “Całkowicie rozdarci” posiada w sobie także parę istotnych wad. Żałuję, iż tak szybko został ucięty wątek rodziców Holly. Chciałabym zobaczyć między innymi ich reakcję na jej związek z Tylerem. W moim odczuciu zabrakło też pewnych faktów z życia oprawcy głównej bohaterki czy chociażby szczegółowych informacji o jego rodzinie. Szkoda, że pisarka nie zagłębiła się w ten temat.
.
Carian Cole stworzyła magiczną, idealnie nieidealną, wypełnioną trudnościami, bólem, bliznami na ciele oraz duszy lekturę o narodzinach prawdziwej miłości. Na łamach swojej powieści autorka poruszyła ważne tematy, takie jak: przemoc fizyczna, psychiczna, molestowanie nieletnich, głęboka depresja, uzależnienie, zespół stresu pourazowego, ale również wspomniała o niskim poczuciu własnej wartości. Dodam jeszcze, iż ta historia z pewnością spodoba się wszystkim fanom motywu age gap. Osobiście z całego serca Wam ją polecam!
💜"Bajkowe życie może istnieć naprawdę. Musisz w to tylko uwierzyć".
.
.
Mimowolnie łamiąca serce, nasączona bólem, smutkiem, żalem, cierpieniem, ale również radością. Wypełniona ciepłem, nieoczywistą miłością, niosąca nadzieję oraz dogłębnie poruszająca. Naszpikowana mnóstwem emocji, rozczulająca, wciągająca, nietuzinkowa, wyjątkowa, piękna historia o nauce życia na...
2022-11-07
💋"Zawsze myślałam, że miłość to miłość i nie ma tam żadnej szarej strefy, ale teraz uczę się, że to nie jest takie proste. Miłość jest jak cebula, z dużą ilością warstw i łez, zanim się dostanie to, co najlepsze".
.
.
Fenomenalny, zaskakujący, niesztampowy, wartościowy, przyprawiający o szybsze bicie serca. Wyzbyty z banalności, hipnotyzujący, na swój sposób piękny, który z pewnością zakorzeni się w mojej pamięci na długie lata. Tytuł snuty niespiesznie, dokładnie, z niezwykłą starannością. Każde słowo w nim zawarte zostało naładowane potężną dawką emocji, ale również smutkiem i radością, nadzieją i wątpliwościami. Carian Cole stworzyła dzieło kontrowersyjne, trudne, niecodzienne, którego z pewnością wielu czytelników nie będzie w stanie zaakceptować. Całkowicie to rozumiem, gdyż osobiście sama na początku lektury czułam się nieco zniesmaczona, wewnętrznie rozdarta – w końcu ta pozycja opowiada o nieoczywistej miłości, która przez lata kiełkowała pomiędzy młodą dziewczyną, a dojrzałym mężczyzną będącym jej wujkiem, ojcem chrzestnym, powiernikiem. Aczkolwiek wtedy przypomniałam sobie słowa piosenki wykonywanej swego czasu przez Seweryna Krajewskiego brzmiące w następujący sposób: “Wielka miłość, nie wybiera. Czy jej chcemy – nie pyta nas wcale”. Uczucie, które połączyło głównych bohaterów jawiło mi się jako wyjątkowe, unikatowe, jedyne w swoim rodzaju. Bronili się przed nim jak tylko umieli, próbowali uwolnić się od niego, ale ono nie zniknęło, nie rozpłynęło się niczym kamfora. Na własnej skórze Toren i Kenzi przekonali się, że przed miłością nie da się uciec, a jedna krótka chwila, jeden delikatny dotyk, jeden przyśpieszony oddech mogą zmienić naprawdę wiele.
.
“Czy jest możliwe, że zakochanie się nie zaczyna się w momencie, w którym myślimy, że powinno się zacząć, i czasami zaczyna się dużo wcześniej, niż jesteśmy na to gotowi i rozwija się powoli, aby ludzie naprawdę się pokochali pod każdym względem?”
.
Zagłębiając się w tekst “Rozdartego” trafiamy do świata osiemnastoletniej Kenzi Valentine oraz najlepszego przyjaciela jej ojca – trzydziestotrzyletniego Torena Grace’a. Na samym początku warto podkreślić, iż pisarka pokusiła się tutaj o wykreowanie emocjonalnie dojrzałych postaci. Kenzi w ogóle nie zachowywała się ani nie wyglądała na swój wiek, nie pasowała też do swoich rówieśników. “Urodziła się w rodzinie raczej znanych ludzi. Jej dziadek jest popularnym piosenkarzem i autorem tekstów z lat siedemdziesiątych, a jej babcia autorką bestsellerowych romansów. Jej rodzice założyli zespół rockowy, gdy mieli siedemnaście lat”. Normą w jej rzeczywistości były głośne koncerty, alkohol, narkotyki, kłótnie, jednak mimo tego kochano ją i uwielbiano. Każdy się nią opiekował, gdyż jej rodzice pragnęli, aby brała udział we wszystkim, co robili. “Wystawiali ją na kontakt z wieloma rzeczami w życiu na długo przed tym, zanim jeszcze je rozumiała, ale z czasem pojęła je i chłonęła. Rodzice sprawili, iż stała się mądrzejsza, dojrzalsza niż powinna, przez co czuła się wyobcowana pośród rówieśników”. Dziewczyna szybko zrozumiała, że niektórzy chcieli przebywać z nią tylko i wyłącznie przez wzgląd na to, z kim była spokrewniona. Nigdy nie wiedziała, komu może tak naprawdę zaufać. Kiedy rodzice zabierali ją w trasę nieustannie otaczali ją pijani i naćpani ludzie, a te wspomnienia skutecznie przygasiły u niej jakiekolwiek zainteresowanie używkami. Kenzi lubiła mieć kontrolę nad tym, jak się zachowywała oraz nad decyzjami, jakie podejmowała. “Nie miała w sobie wewnętrznej potrzeby, żeby iść do college’u albo imprezować albo rozpocząć jakąś karierę, czy wyrwać się od swojej rodziny”. Za to osiemnastolatka doskonale zdawała sobie sprawę z tego, czego pragnie od życia.
.
“Najbardziej na świecie chciałaby wyjść za mąż i mieć rodzinę. Chciałaby mieć mały, uroczy domek z werandą, skąd mogłaby patrzeć na dzieci bawiące się z psem. Chciałaby gotować kolację, którą razem z rodziną zajadałaby przy stole, a potem mąż przytulałby ją na kanapie. Chciałaby, żeby to była jej przyszłość. Nie chciała mieć “pracy”. Chciała spędzać cały swój czas, kochając swoją rodzinę. Chciała też udzielać się jako wolontariuszka w schronisku dla zwierząt. To właśnie sprawiało, że radowało się jej serce”.
.
Panna Valentine to bohaterka mądra, troskliwa, czarująca, urocza, miła, kochająca, posiadająca niezwykłą osobowość. To postać, której po prostu nie dało się nie polubić. Z wielkim podziwem czytałam o jej potrzebie niezależności, umiejętnościach konwersacji oraz skrupulatnie nakreślonych planach na przyszłość – w końcu osoby w jej wieku dopiero poznają świat, próbują tego, co zakazane, często nie myśląc o tym, co będą robili za kilka lat. W codzienności Kenzi od dnia narodzin znajdował się pewien wyjątkowy człowiek, na którego zawsze patrzyła niczym na bohatera naprawiającego świat. Zawsze przychodziła do przyjaciela swojego taty, gdy chciała pogadać, bądź się czegoś bała. “Dom Tora był jej drugim domem. Bardzo często u niego przebywała, kiedy jej rodzice wyjeżdzali w trasę. Pomieszkiwała z nim, a on zaprowadzał ją codziennie do szkoły”. Pierwszym słowem, jakie Kenzi wypowiedziała było jego imię, a gdy skończyła pięć lat przekonywała dosłownie wszystkich, iż kiedyś wyjdzie za niego za mąż. Kenzi czuła, że została z nim w jakiś sposób werbalnie połączona, iż między nimi narodziła się głęboka więź. Dotychczas zachowywali się wobec siebie jak członkowie rodziny, wspierali się, dbali o siebie nawzajem, darzyli się szczerą, bezinteresowną przyjaźnią, aczkolwiek ich relacja zaczęła powoli ewoluować w coś trudnego do określenia. “Panna Valentine poczuła coś do dużo starszego mężczyzny, który ją niańczył. Był na wszystkich jej urodzinach i na wszystkich szkolnych wydarzeniach. Dbał o nią, kiedy była chora. Nauczył jej jazdy na rowerze. Znał jej wszystkie sekrety i marzenia. On był dla niej wszystkim”.
.
Natomiast Toren Grace to doskonały, seksowny, zmysłowy, zaborczy, kochany, zabawny, dojrzały, troszczący się o innych mężczyzna o duszy romantyka. “Na zewnątrz wyglądał na twardziela. Był jak bestia w ciele człowieka. Ale w środku był cichy, zamyślony. Niesamowicie opiekuńczy i dobry”. Rodzice wychowali go na faceta z manierami, zaszczepili w nim miłość do zwierząt oraz jednośladów. Trzydziestotrzylatek dawno temu należał do zespołu rockowego swojego przyjaciela, a zarazem ojca Kenzi. Jednak przed pierwszą większą trasą koncertową i podpisaniem umowy z wytwórnią musiał go opuścić, aby zająć się mamą i braćmi po nagłej śmierci taty. W mgnieniu oka zmienił się z szalonego muzyka w kogoś odpowiedzialnego. Obecnie był nie tylko właścicielem sklepu z motocyklami, ale także lecznicy dla zwierząt. “Miał swoje motocykle i swój dom. Jego życie wydawało się poukładane, ale chciał czegoś więcej. Brakowało mu żony i dzieci. Toren czekał na tą jedyną, która sprawi, że wieczność nie będzie wystarczającym czasem”. Protagonista pragnął partnerki, która wiedziała, czego chce i nie bała się po to sięgnąć. Miłości przekraczającej czas, wiek, tytuły, oczekiwania społeczne. Acz niezwykle przerażała go powoli docierająca do niego prawda, iż to właśnie Kenzi była tą osobą, której najbardziej potrzebował w swojej egzystencji. Jedyną kobietą na tej planecie mogącą dać mu wszystko, o czym kiedykolwiek marzył. “Zdobyła mnie. Moja bratanica. Moja córka chrzestna. Moja mała wspólniczka. Miłość mojego życia”. Grace zaczął do niej czuć coś, czego nie powinien. Chciał być dorosłym człowiekiem, co za tym idzie postępować właściwie: skończyć, zamknąć, zerwać to, co się między nimi zaczęło dziać, ale nie potrafił o niej zapomnieć, wyrzucić jej z głowy. “Uważał się za człowieka chorego i popieprzonego. Nie tylko dlatego, że czuł coś do dziewczyny w tak młodym wieku, ale też dlatego, że ona pociągała go fizycznie. Serce mówiło mu jednak, iż to ta właściwa kobieta, jego druga połowa – ta, na którą czekał”. Panna Valentine kompletnie rozwaliła mu głowę, wstrząsnęła nim do głębi i sprawiła, że poczuł się szczęśliwy jak nigdy wcześniej. Zaczął się w niej zakochiwać, a co istotne był wobec tego bezsilny.
.
“Czuję, jakby te uczucia były nadjeżdżającym pociągiem bez hamulców, sunącym po torach coraz szybciej i szybciej, prosto na mnie”.
.
Relacja głównych bohaterów została przedstawiona od samych podstaw. Autorka doskonale zobrazowała szczególną więź od zawsze łączącą Kenzi i Torena. Więź, która zmieniała się, ewoluowała z biegiem lat. Ta dwójka cały czas trzymała się razem, w końcu w przeważającym stopniu to Tor ją wychowywał. Znała go jako wujka, ojca chrzestnego – te fakty nie mogły zostać wymazane z ich przeszłości.
.
“Był najlepszym przyjacielem jej ojca. Był prawie dwa razy starszy od niej, ale z każdym mijającym dniem te fakty straciły dla niej znaczenie, a uczucia, które do niego żywiła stawały się silniejsze i ważniejsze, niż te sztucznie nałożone tytuły i różnica wieku. To było niezaprzeczalne: zmieniły się uczucia między nimi. Wiedziała to ona. Wiedział to on. Ale nie wiedzieli, co mają z tym zrobić”.
.
Nie rozumieli, co konkretnie się z nimi działo. Dlaczego, gdy znajdowali się w jednym pomieszczeniu ich oddechy przyśpieszały, a serca zmieniały rytm. Oboje czuli się rozdarci, przerażeni, gdyż znaleźli się jakimś sposobem w poplątanej relacji złożonej z pożądania i miłości, która nigdy nie powinna zaistnieć. Grace widział w Kenzi piękną, dojrzałą, zmysłową kobietę, ale również małą dziewczynkę, którą obserwował, gdy dorastała. Osiemnastolatka za to pragnęła zaopiekować się Torem, chciała stać się osobą, dzięki której będzie uśmiechał się każdego dnia.
.
“Nie chcę, żeby był dla mnie wujkiem, ani najlepszym przyjacielem mojego taty. Chcę, żeby był mój. Patrząc wstecz, nie mogę zaprzeczyć, że część z tych uczuć zaczęła rodzić się we mnie już dawno temu. Zupełnie, jakby były nasionami, które powoli kiełkowały przez te wszystkie lata, dojrzewając razem z nami”.
.
Kenzi czuła w głębi serca, że Toren to jej druga połowa. Ten jedyny mężczyzna, który wzbudzał w niej najpiękniejsze emocje, który tulił ją i kochał w niemal każdym momencie jej życia. Kenzi nie sądziła, że to, co wytworzyło się między nimi było złe pod jakimkolwiek względem. Uważała to raczej za coś wyjątkowego, pięknego, niezwykle rzadkiego. W końcu, ile osób może powiedzieć, iż kochało tą samą osobę przez całe życie w tak różny sposób?
.
“Moja przeszłość nie istnieje bez niego i przyszłość również. On jest całym moim światem. Nie ma opcji, żebym kiedykolwiek i dla kogokolwiek zrezygnowała z naszej miłości. Należymy do siebie. Zawsze to wiedziałam i jestem wykończona walką, zaprzeczeniem i ukrywaniem tego”.
.
“Rozdarty” to powieść idealna dla fanów kontrowersyjnych romansów ze sporą różnicą wieku pomiędzy postaciami. Osobiście wprost uwielbiam takie teksty, dlatego z ogromną przyjemnością muszę stwierdzić, iż Carian Cole posiada talent do ich tworzenia. Pierwszy tom serii “Całkowicie rozdarci” przeczytałam dosłownie jednym tchem. Płynęłam po nim, a protagoniści bezpowrotnie wciągnęli mnie do swojego świata. Zakochałam się od pierwszych stron w tej prawdziwej, wyważonej, chwytającej za serce, wzruszającej, czarującej, uroczej, wypełnionej ciepłem lekturze. Na koniec nie pozostało mi nic innego, jak tylko serdecznie zachęcić Was do zapoznania się z twórczością tej autorki. Gwarantuję, że jej wnikające w myśli, a zarazem pełne nieoczywistej miłości książki na pewno Was nie zawiodą!
💋"Zawsze myślałam, że miłość to miłość i nie ma tam żadnej szarej strefy, ale teraz uczę się, że to nie jest takie proste. Miłość jest jak cebula, z dużą ilością warstw i łez, zanim się dostanie to, co najlepsze".
.
.
Fenomenalny, zaskakujący, niesztampowy, wartościowy, przyprawiający o szybsze bicie serca. Wyzbyty z banalności, hipnotyzujący, na swój...
2023-08-06
🛩️"– Nie mogę sobie przypomnieć, jak to jest cię nie kochać, Calla. Nie pamiętam, jak to jest obudzić się i o tobie nie myśleć. Każdej nocy kładę się spać wkurzony, bo nie ma cię przy mnie. Ponieważ jesteś tak daleko. Potrzebuję cię jak latania. Jak tego alaskańskiego powietrza. Bardziej niż powietrza".
.
.
Wypełniona magicznymi, realistycznymi, zapierającymi dech w piersiach opisami Alaski, która stała się odrębnym bohaterem tej powieści. Wielobarwna emocjonalnie, boleśnie wnikająca w myśli, przepełniona ciepłem, otulająca, klimatyczna, wartościowa historia pokazująca jak ważne w związku bywają kompromisy. Naznaczona samotnością, tęsknotą, ale również miłością, przyjaźnią, nadzieją słodko-gorzka publikacja o poświęceniu, odkrywaniu siebie na nowo oraz o poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi. Obrazująca rozwój młodej kobiety, trzymająca w napięciu, chwilami zabawna, posiadająca w sobie niezaprzeczalny urok, dojrzała, mądra, ujmująca, nietuzinkowa, poruszająca szereg ważnych tematów lektura udowadniająca, że niekiedy nawet najgłębsze uczucie pomiędzy dwojgiem ludzi nie wystarczy, aby stworzyli oni szczęśliwy, a co najważniejsze trwały związek.
.
Nie boję się rzec, iż “The Simple Wild. Zostań ze mną” to taka moja książka życia, która trafiła wprost do mojego serca i z pewnością już na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Pomimo że kontynuacja tego fenomenalnego tytułu miała premierę prawie rok temu nie spieszyło mi się, aby po nią sięgnąć. Obawiałam się, iż nie spełni ona moich wygórowanych oczekiwań, że okaże się rozczarowująca, ale na szczęście tak się nie stało. Co prawda przy tej części łzy nie lały mi się strumieniami po policzkach, a momentami jej czytanie niesamowicie mi się dłużyło, lecz niewątpliwie posiada ona w sobie cząstkę czegoś wyjątkowego, poraża swoją autentycznością i realizmem fabularnym. To kolejne dzieło K.A. Tucker doskonale ukazujące jej ogromny talent pisarski, a także doskonałą umiejętność przekazywania czytelnikom we wręcz namacalny sposób emocji, rozterek czy dylematów bohaterów.
.
W “Wild at Heart. Wróć do mnie” zwróciła moją uwagę przede wszystkim niezwykła przemiana, jaka dokonała się w protagonistce. Zdradzę Wam, iż bez problemu potrafiłam utożsamić się z Callą, gdyż w pewnym sensie dostrzegam w niej siebie – dziewczynę z miasta, bez zobowiązań, tyle że nie wiem, czy ja kiedykolwiek odważyłabym się przeprowadzić na Alaskę. Aczkolwiek mówi się, iż człowiek dla miłości jest gotowy do wielu poświęceń, prawda? W tej części panna Fletcher porzuciła wszystko, co znajome, by być z ukochanym. Obawiała się tego kroku, ale czuła się na niego w pełni gotowa. Wcześniejszy pobyt na Alasce zmienił ją w sposób, którego nie była w stanie określić. Pół roku temu, zanim Jonah wkroczył do jej życia, nie dałaby się złapać bez makijażu. Wygląd wydawał jej się wtedy jednym z ważniejszych elementów, lecz teraz już tak nie uważała. Calla to kobieta bystra, mądra, twarda na swój własny sposób, która zmagała się z odnalezieniem własnej drogi w świecie, w którym dzikie zwierzęta sprawiały, że nieustannie musiała oglądać się za siebie, a trudne warunki wykraczające poza zimne, ciemne miesiące jedynie zniechęcały do opuszczania ciepłego domu. Główna bohaterka w tym tomie dojrzała, dorosła, ale moim zdaniem dawała od siebie o wiele więcej niż Jonah. Pragnęła, aby ukochany się rozwijał, spełniał marzenia, jednocześnie zapominając o sobie. Powiedziała mu, aby przyjął ofertę pracy jako strażak, gdyż właśnie to chciał robić na co dzień, ale ona stała się przez to nieszczęśliwa – w końcu jej facet spędzał długie godziny poza miejscem zamieszkania, a ona widywała go tylko w nocy, gdy kładł się do łóżka. On poświęcił się temu, co kochał, a ona całe dnie robiła coś, co nie sprawiało jej przyjemności. Podążanie za nim, gdy pilotował samoloty przestało jej wystarczać, dlatego musiała znaleźć tu swoje miejsce, coś takiego, dzięki czemu będzie miała cel, coś, co będzie wyłącznie jej.
.
Jonah Riggs to mężczyzna śmiały, bezpośredni, niecierpliwy, lojalny, stanowczy, pewny siebie, nieustraszony w powietrzu, ciut antyspołeczny, ale i romantyczny. Ten trzydziestodwulatek martwił się o wszystkich tylko nie o siebie. Uwielbiał pomagać ludziom, a także nienawidził, gdy coś powstrzymywało go przed robieniem tego, czego chciał. Ten seksowny, onieśmielający pilot z alaskańskiej dziczy mówił zawsze to, co myślał, nawet jeśli nie było to nic przyjemnego. W tym tomie Jonah okropnie działał mi na nerwy, a w pewnym momencie tak mi podniósł ciśnienie, iż miałam ochotę zrobić mu krzywdę. Nie rozumiem, jak mógł zarzucić Calli, że od początku nie dawała Alasce szansy, skoro ona jeździła na quadzie, gadała z kozą, ratowała psy z sideł na niedźwiedzie, chodziła na festiwale chili, ale też próbowała sprawić, aby ich dom wyglądał jak prawdziwy dom, a nie jak szopa w lesie. Na dodatek wyhodowała w ogródku wystarczającą ilość warzyw, aby pięćdziesięcioosobowa rodzina przetrwała zimę i nauczyła się gotować, a on twierdził, iż jego ukochana szukała powodów, przez które Alaska była okropna. Odnosił wrażenie, że wciąż mówiła o Toronto, jakby tam znajdował się jej dom, a ten tu traktowała jako tymczasowy. Uważał, iż skupiała się na tym, że tu nie pasuje, a to wcale nieprawda, gdyż ona robiła wszystko, aby pokochać to miejsce. Calla poświęciła się, zmieniła dla niego całe swoje życie. Musiała przywyknąć do wielu rzeczy, aby kiedykolwiek w przyszłości móc nazywać Alaskę domem, a on moim zdaniem nawet nie próbował tego zrozumieć.
.
Relacja protagonistów została nafaszerowana elektryzującą chemią, ognistą namiętnością, napięciem, pasją, magnetycznym przyciąganiem czy słownymi przepychankami. Początkowo między nimi wszystko układało się idealnie, bez problemu popadli w swój rytm. Ich związek był nowy, gwałtowny, świeży, ekscytujący. Czekało na nich wiele możliwości i planów, ale w końcu przyszedł spokój, dni zaczęły się dłużyć, a co za tym idzie powoli gasła w nich ochota na to, co przed nimi. Jonah jednak pragnął, by im się udało, aby Calla trwała przy nim już na zawsze. Był pewien ich związku, chciał się ustatkować, kupić dom, mieć z panną Fletcher dzieci. Jednak Calla po kilku miesiącach mieszkania na Alasce poczuła, że zaczęła tracić cząstkę siebie. Rozkwitała w niej niewytłumaczalna pustka, zważywszy na to, iż nie była stworzona do samodzielnego spędzania czasu. Uwielbiała przebywać wśród ludzi, a mieszkając w Trapper’s Crossing została od nich odizolowana. Autorka w tym tomie wystawiła związek bohaterów na wiele prób. Co istotne, ukazała na ich przykładzie, że budowanie wspólnego życia to tak naprawdę trudna sztuka, w której to nie może zabraknąć kompromisów, zaufania oraz szczerych rozmów.
.
“Jednego dnia związek wydaje się nierozerwalny, a drugiego wygląda na kruchy – wystarczy nieporozumienie, kilka słów, góra tłumionych obaw, które w końcu wypływają na powierzchnię”.
.
K.A. Tucker tym razem ulokowała swoje dzieło w dzikich stronach Alaski, w których to nie brakowało groźnych zwierząt, upierdliwych komarów, trzęsień ziemi, długich, ciemnych zim czy nieprzyjemnych, rdzennych mieszkańców. Śledząc “Wild at Heart. Wróć do mnie” odbyłam niezapomnianą podróż wraz z Jonahem, Callą, Agnes, Mabel, Royem i wspomnieniami o Wrenie. Cudownie spędziłam czas z tym tytułem, acz nie ukrywam, iż okazał się on nieco słabszy od pierwszego tomu. Chwilami dłużyła mi się ta historia, nudziła mnie, na co doskonałym dowodem jest to, że czytałam ją ponad dwa tygodnie. Nie mniej jednak seria “Wild” zasługuję na to, aby znaleźć się w Waszych biblioteczkach – polecam Wam ją z całego serca!
🛩️"– Nie mogę sobie przypomnieć, jak to jest cię nie kochać, Calla. Nie pamiętam, jak to jest obudzić się i o tobie nie myśleć. Każdej nocy kładę się spać wkurzony, bo nie ma cię przy mnie. Ponieważ jesteś tak daleko. Potrzebuję cię jak latania. Jak tego alaskańskiego powietrza. Bardziej niż powietrza".
.
.
Wypełniona magicznymi, realistycznymi,...
2022-09-10
💋"Małżeństwo nie ma nic wspólnego z obrączkami, z przysięgami albo z jakimś kawałkiem papieru. Żadna z tych rzeczy nie łączy ludzi. Małżeństwo, bycie zakochanym, jest postanowieniem trwania przy drugiej osobie, każdego dnia, bez względu na wszystko. Nie kłamiesz, nie oszukujesz, nie odchodzisz i się nie poddajesz. Trwasz".
.
.
Porywająca niczym wiatr, snuta niespiesznie, interesująco, niepozbawiona wielobarwnej palety emocji. Poruszająca czułe struny ludzkiej duszy, wartościowa, wyzbyta z banalności, boleśnie wnikająca w myśli – dokładnie taka jest powieść spod pióra Carian Cole pt. „Nie możesz mnie pocałować”. Niezwykle ciężko tworzy mi się opinie na temat dzieł, które w pewien sposób ujęły mnie swoją prawdziwością. Zastanawiam się zawsze, jakich słów użyć, aby w pełni oddać ich nieprzeciętność, uniwersalność, abyście i Wy zrozumieli, iż omawiana przeze mnie lektura to nie tylko zwykły romans, który ma na celu zapewnienie rozrywki czy też umilenie wolnego czasu. „Nie możesz mnie pocałować” to książka, która oprócz przyjemności oferuję czytelnikom coś więcej. Kryje ona w sobie cenną, życiową lekcję, a w dodatku porusza problemy, takie jak: hejt, prześladowanie, zaburzenia odżywiania, depresja, zbieractwo, z którymi każdy z nas może mieć styczność w swojej codzienności. Historia ta nie jest idealna – posiada zarówno wady, jak i zalety, ale właśnie to czyni ją wyjątkową.
.
Zagłębiając się w tekst “Nie możesz mnie pocałować” trafiamy do świata dwójki całkowicie odmiennych od siebie osób, które łączy tylko jeden aspekt: oboje dźwigają na swoich barkach pokaźny bagaż życiowych doświadczeń. Od razu zaznaczę, że Skylar oraz Jude’a naprawdę łatwo polubić! Od samego początku wzbudzili we mnie sympatię, głównie ze względu na to, iż zostali wykreowani w sposób naturalny, realistyczny. Ujęła mnie ich prawdziwość, a także to, że pomimo różnic wręcz idealnie się dopełniali. Główna bohaterka stanowi doskonały przykład na to, iż problemy czy też choroba członka najbliższej rodziny odbija się również na nas samych. Nikt nie wiedział, jak bardzo źle obecnie było z jej mamą, że jej hobby z roku na rok zmieniało się w coraz to potężniejszą obsesję, przez którą Skylar została zmuszona do egzystencji w swoim malutkim pokoiku bez dostępu do łazienki i bieżącej wody. Jej rodzicielka nie potrafiła pozbyć się z domu bezwartościowych przedmiotów. To właśnie bądź co bądź zwykłe śmieci w pewnym momencie stały się dla niej ważniejsze, niż własna córka. Serce pękło mi, gdy osiemnastolatka opowiadała, jak przez całe życie czuła się zbywana oraz ignorowana. Protagonistka cierpiała na refluks żołądka, wrzody, chorobę refluksową przełyku, odwodnienie, niedobór witamin, stany lękowe, depresję, wyczerpanie, a także na AFRID, czyli zaburzenie polegające na ograniczaniu lub unikaniu pokarmów. Nie stać ją było na ciągłe wizyty u lekarza, wykupywanie leków, gdyż nie posiadała ubezpieczenia. Pewnego dnia jednak w jej rzeczywistości pojawił się rycerz-taksówkarz w lśniącej zbroi, który przychodził jej na ratunek za każdym razem, kiedy potrzebowała podwózki. Mężczyzna zaproponował jej pomoc, a konkretnie rzecz ujmując zasugerował nastolatce małżeństwo. Ale czy Skylar odważy się wyjść za mąż za starszego budowlańca, którego ledwo znała? Panna Timmons od lat musiała o siebie walczyć. Uczyła się, a także pracowała, aby opłacić rachunki. Próbowała również pomóc matce uporać się z chorobą, ale ona jej nie słuchała. Teraz to do niej wyciągnięto pomocną dłoń. Jude nie chciał i nie mógł pozwolić, aby ta młoda dziewczyna utknęła w bagnie, a co za tym idzie zmarnowała sobie życie. Mimo iż zaufanie innym ludziom sprawiało mu trudność, tak samo jak wpuszczenie kogoś do swojego serca, pragnął zrobić coś dobrego. Gdy zobaczył, w jakich warunkach egzystowała Skylar, gdy dowiedział się, że nie mogła rozpocząć leczenia poczuł się wstrząśnięty. Właśnie wtedy wpadł na swój szalony pomysł: wymyślił, iż mogliby się pobrać.
.
Główny bohater to mężczyzna uczuciowy, cichy, niezależny, wrażliwy, który w przeszłości popełnił kilka błędów. To małżeństwo miało stanowić dla niego w pewnym sensie formę odkupienia. Jude obwiniał się o zaginięcie siostry. Uważał, że nie zaopiekował się nią tak, jak powinien, gdy tego najbardziej potrzebowała. Trzydziestoczterolatek czuł się chwilami bezwartościowy niczym zapomniana, odrzucona na bok rzecz. Był cichym domatorem, nie chciał mieć żony ani dzieci, można nawet rzec, iż obawiał się związków. „Nie zamierzał po prostu oddać całego swojego serca i duszy komuś, kto rozerwie je na strzępy jak drapieżnik”. Aczkolwiek to właśnie on jak nikt inny zasługiwał na kogoś, kto go pokocha. Kogoś, kto zatroszczy się o niego, tak jak on troszczył się o innych. Między nim, a Skylar od pierwszych dni znajomości narodziła się naturalna więź. Jude nigdy nie planował trwać przy kimś do grobowej deski, a panna Timmons nigdy nie była typem dziewczyny, która marzyła o bajkowym ślubie czy długim białym welonie. „Wmówiła sobie i wszystkim, którzy chcieli słuchać, że nie wierzy w miłość, w małżeństwo. W bratnie dusze. W partnerstwo. W szczęśliwe zakończenie. Ale prawda była taka, iż wierzyła w to wszystko. Po prostu nie wierzyła, że ona będzie miała kiedyś to wszystko. Jednak może myliła się, co do tego, ponieważ Jude – który wyglądało na to, iż również się okłamywał dokładnie w tych samych sprawach, wywrócił jej przekonania do góry nogami”. Skylar nie chciała, aby podczas ślubu pan młody ją pocałował. Natomiast każdy z nas doskonale zdaję sobie sprawę z tego, iż nie zawsze sprawy w naszym życiu układają tak, jakbyśmy tego pragnęli.
.
„Ich pocałunek, całkiem przypadkowy, zmienił wszystko. Ten znaczący gest na końcu przysięgi miał prawdopodobnie magiczną moc. W ich przypadku formułka „możesz pocałować pannę młodą” otworzyła puszkę Pandory”.
.
Niezwykle spodobał mi się sposób, w jaki autorka zbudowała relację romantyczną pomiędzy postaciami. Co najważniejsze, ich miłość nie wzięła się znikąd. Powoli ze zwykłej, koleżeńskiej znajomości przeszli do przyjaźni, która stopniowo zaczęła przemieniać się w coś więcej. Jakaś niewidzialna nić sprawiała, iż ciągnęło ich do siebie – zresztą od samego początku ta dwójka czuła się w swoim towarzystwie wyjątkowo dobrze. Między nimi z czasem wytworzyło się magnetyczne przyciąganie, które zbliżało ich do siebie, zarówno emocjonalnie, jak i fizycznie. Za każdym razem, gdy Jude był ze Skylar doznawał niesamowitego uczucia zadowolenia. W jakiś sposób ta dziewczyna wkręciła się pod jego skórę i, o dziwo, nie chciał jej stamtąd wygrzebywać. Trzydziestoczterolatek okazał się tak naprawdę jedyną osobą, której panna Timmons kiedykolwiek zaufała. „Był niczym magiczna gąbka. Kiedy byłam z nim, wszystko inne znikało”. Skylar z biegiem czasu dostrzegła, że jej mąż pod twardą skórą kamuflował całkowicie inne oblicze. Z zewnątrz wydawał się szorstki, ale w środku skrywał niesamowitą delikatność oraz mnóstwo miłości. „Będąc z Jude’em czułam się kompletna, czułam się całością. Jakbym była tam, gdzie powinnam”. Według mnie protagoniści pomimo różnic perfekcyjnie do siebie pasowali, głównie ze względu na to, iż Jude posiadał w sobie taką dziecięcą, zabawową stronę. Aczkolwiek krytyka, presja ze strony mieszkańców miasteczka sprawiła, że zaczął zastanawiać się czy Skylar faktycznie nie była dla niego zbyt młoda. Ta dwójka obawiała się porzucenia. Oboje pragnęli zaufania, zaangażowania, stabilności – jak nikt inny zasługiwali na miłość. Kibicowałam im od samego początku lektury. Chciałam, aby w końcu zaznali prawdziwego szczęścia i otrzymali swój wymarzony happy end.
.
W „Nie możesz mnie pocałować” pojawia się motyw age gap, który osobiście wprost uwielbiam. Przemawiają do mnie powieści, w których to autorki eksponują, iż to przepiękne uczucie nie patrzy na wiek. Za to bez wątpienia od zawsze był to temat budzący niezdrową fascynację wśród społeczeństwa. Główna bohaterka z powodu małżeństwa ze starszym mężczyzną stała się ofiarą hejtu. Prześladowano ją w szkole, następnie w domu doświadczała tego samego online, w formie postów, hasztagów czy grupowych czatów. Musiała radzić sobie z szeptami, obrzydliwymi plotkami, które krążyły na jej temat. Właśnie w takich momentach dostrzegałam jej siłę, odwagę, waleczność.
.
Na koniec muszę wspomnieć o aspekcie, który mam wrażenie, że został w tej książce całkowicie zaniedbany, a mianowicie myślę o redakcji i korekcie. Wydawnictwo NieZwykłe w każdym miesiącu wypuszcza na rynek czytelniczy dosłownie garstkę zagranicznych tytułów, a jednak mimo tego naszpikowane są one pokaźną ilością błędów stylistycznych, interpunkcyjnych czy językowych. Gdy zobaczyłam następujące zdanie: „Skylar przyciągała mnie jak MAGNEZ” autentycznie zrobiło mi się słabo. Szkoda, iż taka wyjątkowa historia została na tej płaszczyźnie tak dotkliwie skrzywdzona.
.
Carian Cole stworzyła emocjonującą, wciągającą, hipnotyzującą, realistyczną, wyjątkową powieść, która zawładnęła moim sercem od dosłownie pierwszych stron. To tekst wręcz idealny dla wielbicieli romansów slow burn, motywu age gap, a także marriage for convenience. Pisarka poruszyła tutaj istotne, życiowe tematy, takie jak: trudne relacje rodzinne, zaburzenia odżywiania, zbieractwo, narkomania. Bohaterowie doświadczali wzlotów i upadków, popełniali błędy, przewracali się, aby po chwili wstać już jako silniejsze jednostki. „Nie możesz mnie pocałować” liczy sobie ponad pięćset stron, ale mogę Was zapewnić, iż w ogóle tego nie odczujecie. Po tym tytule dosłownie się płynie, a to zapewne za sprawą tego, że autorka potrafi bezbłędnie przenosić uczucia na papier. Dla mnie to jedna z najlepszych książek, jakie miałam okazję przeczytać w tym roku, z tego względu chciałabym Wam serdecznie ją polecić. Gwarantuję, iż nie pożałujecie sięgnięcia po nią, gdyż posiada ona w sobie wszystkie elementy, którymi moim zdaniem powinna cechować się niebanalna opowieść o zakazanej miłości!
💋"Małżeństwo nie ma nic wspólnego z obrączkami, z przysięgami albo z jakimś kawałkiem papieru. Żadna z tych rzeczy nie łączy ludzi. Małżeństwo, bycie zakochanym, jest postanowieniem trwania przy drugiej osobie, każdego dnia, bez względu na wszystko. Nie kłamiesz, nie oszukujesz, nie odchodzisz i się nie poddajesz....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-02-17
🍀"Nawet najpiękniejsze historie miłosne są splamione smutkiem".
.
.
Nasączona niepokojącą energią, pasją, mrokiem, tajemnicami, sekretami, a w dodatku trzymająca w napięciu do ostatniej strony. Snuta dynamicznie, intensywna, intrygująca, wzruszająca, utrzymana w fascynującym, specyficznym, niezwykłym klimacie elitarnej szkoły. Momentami wywołująca dreszcze na całym ciele, wypełniona karuzelą emocji, ciut pokręcona, zawiła historia o obsesyjnej miłości. Naszpikowana zaskakującymi zwrotami akcji, nieoczywista, w pewnym stopniu oryginalna, wyróżniająca się z tłumu, będąca swoistym powiewem świeżości na rynku czytelniczym opowieść o mechanizmach radzenia sobie z traumą, a także o próbie zapomnienia o przeszłości.
.
“Riot House” to tytuł, który z pewnością znajdzie się na mojej liście najlepszych książek przeczytanych w tym roku. Sięgając po ten tekst autentycznie nie spodziewałam się, że aż tak mi się on spodoba, gdyż historie o siedemnastolatkach raczej nie robią już na mnie większego wrażenia. Aczkolwiek ta lektura to po prostu emocjonalna bomba! Ekscytowałam się dosłownie jej każdą stroną, chłonęłam ją niczym gąbka wodę. Callie Hart ciekawie poprowadziła fabułę, doskonale przemyślała sobie każdy jej element. Umiejętnie zwodziła mnie wieloma zagadkami, niedopowiedzeniami, iż naprawdę do ostatnich stron nie wiedziałam, w jaki sposób potoczą się losy bohaterów. Autorka bezbłędnie uwiła sieć kłamstw i intryg, stopniowo odkrywała też przed czytelnikami karty dotyczące przeszłości protagonistów. Za to rozdziały zatytułowane “W ciemnościach” dodały temu dziełu szczypty niepewności oraz niepokoju. W pierwszej części serii “Crooked Sinners” ważną rolę odgrywają charakterystyczne, fenomenalnie wykreowane pod względem psychologicznym postacie, które za moment Wam przybliżę.
.
Elodie Stillwater to siedemnastolatka, którą od razu polubiłam: silna, odważna, pewna siebie, inteligentna, waleczna, bystra, zadziorna. Mimo iż była drobna potrafiła sama się obronić, w końcu stworzono ją z hartowanej stali, a nie podatnego na stłuczenia szkła. Kroczyła przez życie dumnie, z podniesioną głową, aczkolwiek w głębi serca skrywała kilka mrocznych tajemnic. Przez lata ojciec ranił ją na wiele okropnych sposobów. Miał na swoim koncie najbardziej obrzydliwe występki, jakie można sobie wyobrazić. Zdradzę Wam, że to, czego Elodie doświadczyła z jego rąk, czego stała się świadkiem mając zaledwie czternaście lat zmroziło mi krew w żyłach. Współczułam jej tych wszystkich strasznych, przerażających rzeczy, których zaznała w swojej krótkiej egzystencji.
.
Wren Jacobi to skomplikowany bohater, który posiadał w sobie przysłowiowe “to coś”. “Był jednocześnie uosobieniem najsłodszych, niebiańskich snów i najbardziej pokręconych, przerażających koszmarów”. To typowy czarny charakter, zmora życia niezliczonych kobiet, mroczny zwiastun kłopotów oraz cierpienia. Nieokrzesany, żarliwy, władczy we wszystkim, co mówił czy robił. Ludzie uważali go za wyniosłego, przemądrzałego, aroganckiego, rozpieszczonego, brutalnego, wrednego, dumnego, a zarazem zepsutego do szpiku kości chłopaka, ale w rzeczywistości Wren taki nie był. Ukrywał swoje prawdziwe oblicze pod maską. Co prawda, niejednokrotnie potrafił zachowywać się w sposób arktycznie oziębły, ale niewątpliwie posiadał w sobie głębszą warstwę, której nie pokazywał innym. Tak naprawdę ten inteligentny licealista to samotnik duszący w sobie emocje. Milczek mający ochotę wyjść z własnej skóry, gdy tylko z jakiegoś powodu musiał wypowiedzieć publicznie więcej niż trzy zdania. Typ, który nienawidził prawie wszystkich, a sama myśl o spędzeniu czasu w grupce znajomych napawała go odrazą. Natomiast intrygowały go ptaki, a dzięki żeglowaniu, pływaniu, czytaniu czuł, że żył. Nie ukrywam, iż ten bohater dosłownie skradł moje serce, wszystkie myśli i nieodwracalnie zawrócił mi w głowie. Urzekło mnie to, że Wren nie wstydził się mówić o swoich uczuciach. Deklarował je otwarcie, nie ukrywał ich przed Elodie. Pojawiła się też tutaj taka przepiękna scena z jego udziałem, na której się autentycznie rozpłakałam. W pewnym momencie chłopak podarował ukochanej prezent – poskładał w całość ptaszka, którego rozbito na milion kawałków. Jej ptaszka będącego pamiątką po zmarłej mamy. Mówię Wam, Wrena nie sposób nie pokochać, gdyż jego zachowanie czy drobne gesty roztapiają nawet te najbardziej zamarznięte serca.
.
Callie Hart w mistrzowski sposób przedstawiła chemię pomiędzy bohaterami, bezbłędnie zbudowała również napięcie między nimi. Zapewniam Was, że iskrzące się pożądanie wyczuwałam nawet na własnej skórze. Dosłownie jeden moment, jeden pocałunek sprawił, iż między Elodie i Wrenem przeskoczyło coś kolosalnego. Siedemnastolatka od samego początku intrygowała Wrena. Ta niewinna dziewczyna wzbudziła w nim tak dobrze znaną, starą iskrę – była jak prawie zapomniana myśl, która teraz nie dawała mu spokoju. Zawsze obecna gdzieś w podświadomości. Gdy licealista poznał pannę Stillwater był potworem, który zapragnął ją skalać, doprowadzić do płaczu, znienawidzić dla zabawy. Jednak stopniowo zaczął wpadać w jej sidła. Elodie stała się jego obsesją, słabością i to właśnie dla niej chciał się zmienić. Chciał sprawić, aby była z niego dumna. Chciał stać się lepszy. Chciał, by jego zgniła, plugawa dusza przeobraziła się w swoją najlepszą możliwą wersję, a to wszystko dla niej. Natomiast protagonistka pragnęła Wrena odkąd tylko zobaczyła go po raz pierwszy, czekającego na nią pod akademią, palącego w cieniu papierosa. Chciała go nawet z jego paskudnym sposobem bycia, ciętym językiem oraz podejrzaną historią. Nie dało się ukryć, iż ta dwójka miała ze sobą wiele wspólnego, w końcu oboje byli zagubionymi duszami, które w końcu odnalazły do siebie drogę.
.
“Byłem tak zniszczony i zepsuty, że wydawało mi się, iż ostre, kanciaste odłamki, z których się składałem już nigdy nie miały do siebie pasować. Tymczasem przez ostatnie tygodnie ta dziewczyna, jakimś cudem składała mnie w całość, a nawet o tym nie wiedziała”.
.
Zwróciłam uwagę także na to, w jaki wspaniały sposób autorka przedstawiła w swoim dziele motyw przyjaźni pomiędzy trzema młodymi mężczyznami. Wrena obchodził zarówno Pax, jak i Dashell, ale nie w taki tradycyjny dla licealistów sposób. “Nie są moimi kumplami czy ziomeczkami. Są tlenem. Światłem. Ciepłem. Schronieniem. Domem. Bezpieczeństwem. Wszystkim, co znam”. Trwam w przekonaniu, iż ta trójka dosłownie skoczyłaby za sobą w ogień.
.
“Riot House” to historia, która z pewnością przypadnie do gustu wielbicielom powieści utrzymanych w mrocznych, tajemniczych klimatach, ale też osobom, którym nie przeszkadza w książkach znaczna ilość wulgaryzmów. Fani motywu hate-love czy bully romance również powinni sięgnąć po ten tytuł. Losy Elodie oraz Wrena niewątpliwie pozostaną na długo w mojej pamięci, w końcu takich emocjonujących, intrygujących i nasączonych niezwykłą energią dzieł się nie zapomina. Serdecznie polecam Wam lekturę “Riot House”, a tymczasem ja wypatruję z niecierpliwością premiery kolejnych tomów z serii “Crooked Sinners”!
🍀"Nawet najpiękniejsze historie miłosne są splamione smutkiem".
.
.
Nasączona niepokojącą energią, pasją, mrokiem, tajemnicami, sekretami, a w dodatku trzymająca w napięciu do ostatniej strony. Snuta dynamicznie, intensywna, intrygująca, wzruszająca, utrzymana w fascynującym, specyficznym, niezwykłym klimacie elitarnej szkoły. Momentami wywołująca dreszcze na...
2023-06-20
🖤"Prawdziwa miłość jest silniejsza niż śmierć".
.
.
Niezwykle emocjonująca, nasączona zawiłymi intrygami, doskonale obrazująca fakt, iż miłość nie wybiera, więc siłą rzeczy nie mamy wpływu na to, w kim się zakochamy. Snuta dynamicznie, wciągająca, przepełniona błyskotliwymi dialogami, słownymi potyczkami, a także potężną dawką humoru. Naszpikowana zaskakującymi zwrotami akcji, tajemnicami, pikanterią, magnetyzmem oraz pasją. Ten płomienny, fascynujący, nieco mroczny romans z sekretami w tle podkreśla, że w życiu nie trzeba się poddawać. Należy walczyć o siebie, swoją przyszłość, ale również odważnie dążyć do realizacji własnych marzeń i celów.
.
“Sparrow” to niewątpliwie udane wprowadzenie do mojej ukochanej serii “Boston Belles” spod pióra L.J. Shen. Cieszę się, iż w końcu ta książeczka pojawiła się w Polsce, aczkolwiek szkoda, że aż tak późno. Niezbyt rozumiem, dlaczego wydawnictwo nie połączyło tego tytułu z wyżej wymienionym przeze mnie cyklem tylko potraktowało go jako jednotomówkę. Uważam, iż informacje w nim zawarte wypadałoby przyswoić przed lekturą “Huntera”, a już na pewno przed sięgnięciem po “Monstera”. Żałuję, że nie otrzymałam takiej możliwości, ale jednocześnie raduję mnie to, iż w ogóle w moje ręce trafiła przetłumaczona na nasz rodzimy język historia Sparrow Raynes oraz Troya Brennana.
.
L.J. Shen po raz kolejny wykreowała bohaterów swojej powieści w nietuzinkowy, nieszablonowy sposób. Oboje mieli silne charaktery, walczyli o swoje racje, ale też wytrwale dążyli do realizacji własnych celów. Nie ukrywam, że pannę Raynes polubiłam od samego początku tego tekstu, natomiast Brennana obdarzyłam nutką sympatii dopiero po pewnym czasie. Jego postać wywołała we mnie dość sprzeczne uczucia, o czym oczywiście opowiem za chwilkę.
.
Sparrow Raynes to silna, uparta, odważna, bystra, inteligentna, mająca swoją dumę oraz rozum bohaterka. Ta temperamentna dwudziestodwulatka nie poddawała się, ciągle walczyła, za sprawą czego w pewnym sensie zaimponowała Troyowi. Pod wizerunkiem kobiety o dobrym sercu kryła się całkiem zadziorna osóbka, która nieustannie rzucała ciętymi ripostami, a także pyskowała. Sparrow to zapalona biegaczka, chłopczyca, fanka pankejków z borówkami, gorącej czekolady, lata i obszernych dżinsów boyfriendów. Marzyła o pracy w kuchni, od kiedy w podstawówce obejrzała “Ratatuj”. Kochała gotować, a w przyszłości pragnęła zostać szefową kuchni. Kiedy gotowała, bądź piekła czuła się jak wartościowa osoba, jak ktoś ważny. “Była kobietą, która nigdy nie interesowała się modą. Biedną dziewczyną, która uważała, że pieniądze są przereklamowane, drogie samochody są dla typów z małymi fiutami, a synonimem szczęścia jest irlandzki gulasz”. Jej życie towarzyskie było równie bogate, jak u pustelnika. Nie posiadała zbyt wielu znajomych, a teraz nagle miała poślubić bogatego mężczyznę, uznawanego za jednego z najbardziej rozchwytywanych kawalerów w Bostonie – Troya Brennana.
.
Protagonista to mężczyzna władczy, pewny siebie, niebezpieczny, brutalny, znany z braku cierpliwości i skrupułów, posiadający w sobie geny irlandzkiej mafii oraz bezwzględność swojego ojca. “Nazywano go Magikiem, bo działał w magiczny sposób. Potrafił sprawić, że ludzie znikali jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Mógł załatwić komuś krótszą odsiadkę, a w ciągu kilku godzin wyczarować mu nowy paszport i nową tożsamość. Wystarczyło mu kilka dni, aby przekonać ludzi, którzy dybią na czyjeś życie, że ten ktoś nie istnieje. Troy Brennan był najlepszym manipulatorem w Bostonie, pociągał za sznurki jak mistrz marionetek. On decydował, kto będzie żyć, a kto umrze, kto zniknie, a kto wróci”. Nigdy niczego się nie bał, ale morderstwo stanowiło dla niego granicę, której nigdy nie przekraczał – chyba że chodziło o sprawy osobiste. “Był człowiekiem, o którym lokalne stacje telewizyjne często mówiły, ale na ogół nic dobrego. Kłopoty to jego specjalność, przez co był piekielnie gorącym tematem”. Troy miał mroczną przeszłość, a jego przyszłość malowała się w równie ciemnych barwach. “Byłem potworem łaknącym krwi. Byłem zemstą i nienawiścią, furią i gniewem”. Pewnego dnia ni stąd, ni zowąd trzydziestodwulatek wywlókł Sparrow z domu i oznajmił, iż czeka ich ślub. Ślub, którego oboje pragnęli niemal tak bardzo jak porannej sraczki.
.
W relacji Sparrow oraz Troya nie brakowało chemii, pasji, napięcia, ale też magnetycznego przyciągania. Ich uczucie rozwijało się powoli, rodziło się stopniowo, dzięki czemu ich związek jawił mi się jako wiarygodny, autentyczny. Ten szorstki, surowy mężczyzna wtargnął do życia panny Raynes niczym czołg. Początkowo Troy przerażał ją, wzbudzał w niej lęk, gniew, złość i odrazę. Niekiedy wprawiał w ponury nastrój, innym razem napawał przerażeniem, a z rzadka nadzieją, a także czymś pozytywnym. Patrzył na nią, jakby była jego kulą u nogi, sprawiał wrażenie człowieka w ogóle nią nie zainteresowanego. Dziewczyna nie miała zielonego pojęcia, dlaczego Troy ją zechciał. Przez osiemnaście lat mieszkała w sąsiedztwie jego domu, ale on nigdy nie poświęcał jej uwagi. Ich małżeństwo od pierwszych chwil było niczym innym, jak tylko iluzją, szopką zbudowaną na kłamstwach i wymuszeniach. Mąż podciął jej skrzydła, zamknął w złotej klatce, w której mimo wszystko próbowała odnaleźć wolność. Aczkolwiek z biegiem czasu ich sytuacja zaczęła ulegać zmianom. “Troy powoli zakradał się do moich myśli. Przedzierał się przez wszystkie warstwy, wwiercał się coraz bardziej. Kwestią czasu było to, że dotrze do najniebezpieczniejszego miejsca w moim ciele. Do mojego serca”. W jego ramionach czuła się niczym rażona prądem. Ten diabeł wcielony tchnął w nią życie. “Był zdrajcą. Kryminalistą. Mordercą. A ja byłam nim zafascynowana”.
.
Bohaterowie z każdym kolejnym dotykiem wzajemnie się uzdrawiali, dopełniali się wzajemnymi pocałunkami. Podobało mi się jak stopniowo ten pozbawiony uczuć, zimny mężczyzna zaczął zmienić się pod wpływem odpowiedniej kobiety. Śledzenie jego metamorfozy, jak i sukcesywnego rozwoju ich relacji okazało się naprawdę interesującym doświadczeniem. Jednak Brennan stracił w moich oczach tuż po tym, jak zdradził Sparrow i to w ich wspólnej sypialni. Ta scena była według mnie całkowicie zbędna, gdyż przyprawiła mnie wyłącznie o niesmak. Na szczęście z czasem Troy ponownie wkupił się w moje łaski, zyskał sympatię, ale nie mogę powiedzieć, że w pełni go polubiłam.
.
“Sparrow” to dzieło, które z pewnością spodoba się wielbicielom motywu age gap, powieści z zaaranżowanym małżeństwem oraz tych z wątkiem hate-love. Fantastycznie spędziłam czas z tym tytułem, a intensywny świat postaci pochłonął mnie bez reszty. Ta historia bezsprzecznie wyróżnia się intrygującą, ciekawą fabułą, ale również frapującymi tajemnicami. Przyznam się Wam, iż do samego końca nie miałam pojęcia, kto zlecił zabójstwo ojca Troya. W momencie, gdy wszystkie elementy układanki wskoczyły na swoje miejsce byłam w kompletnym szoku. Na koniec nie pozostało mi nic innego, jak tylko serdecznie polecić Wam tę lekturę. Mam nadzieję, że przypadnie Wam ona do gustu, tak samo jak mnie!
🖤"Prawdziwa miłość jest silniejsza niż śmierć".
.
.
Niezwykle emocjonująca, nasączona zawiłymi intrygami, doskonale obrazująca fakt, iż miłość nie wybiera, więc siłą rzeczy nie mamy wpływu na to, w kim się zakochamy. Snuta dynamicznie, wciągająca, przepełniona błyskotliwymi dialogami, słownymi potyczkami, a także potężną dawką humoru. Naszpikowana zaskakującymi...
2022-08-04
🔥"Piękno jest przemijające. Kiedyś wszyscy je stracą. A ono nie wróci, nawet gdy będziesz tego potrzebować".
.
.
Nasączona głębokim smutkiem, ale również niosąca nadzieję. Niby prosta, banalna, a jednak w pewnym sensie wyjątkowa, unikatowa. Ta przepełniona lękiem, cierpieniem, obawami, traumatycznymi przeżyciami historia udowadnia, że wygląd zewnętrzny nie jest najważniejszy – liczy się to, co nosimy w głębi serca. Ta piękna, acz bolesna, trudna opowieść pokazuje, iż każdy z nas ma przylepioną jakąś etykietkę odzwierciedlającą jego słabości czy niedoskonałości. Ta urzekająca, pochłaniająca, skłaniająca do refleksji lektura dotarła do najczulszych strun mojej duszy, wywołała we mnie karuzelę różnorakich emocji, a także całkowicie wniknęła w moje myśli.
.
“Igrając z ogniem” to powieść zwracająca uwagę na to, że nie wszystkie nasze blizny widoczne są na pierwszy rzut oka. To tekst o odradzaniu się na nowo; o tym, jak ważna bywa szczera rozmowa i wsparcie najbliższych osób. Zapewniam Was, iż pod tą szkaradną okładką kryje się wartościowy, a zarazem rozgrzewający serca czytelników romans, który bez dwóch zdań warto poznać. Tym razem L.J. Shen zaskoczyła mnie, gdyż stworzyła coś dla siebie nietypowego. Dzieło, którego akcję umiejscowiła na uczelni oraz w food trucku! Nie brakowało tutaj błyskotliwych dialogów, wciągającej fabuły, wyważonej dawki emocji, a także autentycznej, złożonej kreacji głównych bohaterów. Grace i West dźwigali na swoich barkach ogromny ciężar. Oboje pomimo młodego wieku zostali już poturbowani przez życie, naznaczeni bliznami, traumatycznymi przeżyciami. “Moje blizny były płytkie, powierzchowne. Natomiast te jego kryły się we wnętrzu i sięgały głęboko”. Aczkolwiek nieustannie podziwiałam ich za to, że każdego dnia dzielnie walczyli ze swoimi demonami, pokazywali swoją siłę, ale również wolę walki.
.
Grace Shaw to dziewczyna wrażliwa, opiekuńcza, czuła, zabawna, waleczna, inteligentna, o sarkastycznym poczuciu humoru oraz gorzkim podejściu do życia. Ta dwudziestolatka od dziecka czerpała korzyści ze swojej urody. Gdy odwiedzała Austin ją i jej babcię zatrzymywali przedstawiciele agencji modelek. Była najwybitniejszą aktorką w szkolnych przedstawieniach. Należała też do drużyny cheerleaderek. Zdawała sobie sprawę z tego, iż uroda wiele jej w życiu ułatwi. Trwała w przekonaniu, że gęste, złote jak toskańskie słońce włosy, zadarty nosek, kuszące usta zafundują jej bilet w jedną stronę pozwalający na ucieczkę z zadupia, ale ogień odebrał jej wszystko. “Ogień symbolizuję piękno, furię i odrodzenie. Jaka szkoda, że w moim przypadku oznaczał wyłącznie upadek”. Kiedyś Grace należała do elity. Nosiła odsłaniające nogi spodenki, trzymała z najbardziej popularnymi chłopakami. Teraz brakowało jej pewności siebie, obawiała się ludzi, a świat napawał ją przerażeniem, czyli innymi słowy jej życie zamieniło się w istną tragedię. Protagonistka niezmiennie uwielbiała aktorstwo, kochała teatr całym sercem. Chciała wziąć udział w sztuce, ale fizycznie nie była w stanie tego zrobić. Nie chodziło o to, iż nie potrafiła grać, w końcu w liceum uchodziła za gwiazdę każdego przedstawienia, ale pamiętnej, tragicznej nocy wszystko się zmieniło. Kiedyś scena ją kusiła, dodawała jej energii, lecz po wypadku powrót na nią wydawał jej się równoznaczny z zaakceptowaniem twarzy oraz przedstawieniem jej światu, a na to jeszcze nie czuła się gotowa. Zresztą dwudziestolatka nie chciała już zostać aktorką – to marzenie spłonęło wraz z częścią jej twarzy. Teraz po studiach pragnęła pracować w teatrze, ale w cieniu, za kulisami.
.
Natomiast West St. Claire to władczy, arogancki, śmiertelnie niebezpieczny, pewny siebie, mrukliwy typ. To chodząca tajemnica, prawdziwa legenda. Uchodził za porywczego dręczyciela oraz najlepszego zawodnika w miejscowym samczym światku. Był wredny, chamski i nie zadawał się z ludźmi, którzy nie należeli do kręgu jego najbliższych przyjaciół. Nikt mu nie mógł podskoczyć: ani rówieśnicy, ani mieszkańcy, ani wykładowcy. Na uczelni uchodził za najlepszą partię, której nigdy nikomu nie udało się usidlić. Powiem Wam, że West miał złą reputację, ale tak naprawdę w środku to mięciutki, słodki chłopak. To również wojownik, który wytrwale dążył do tego, by jego rodzina stanęła na nogi. “Udawał kogoś innego. Człowieka siejącego postrach. Człowieka, który ma zajebistą maszynę i uwielbia walczyć”. W pewnym momencie zapomniał jak się oddycha bez bólu w piersi. Zapomniał, iż w życiu nie chodzi tylko o zarabianie pieniędzy i przetrwanie. Nic go nie cieszyło, ale właśnie wtedy w jego egzystencji pojawiła się dziewczyna z food trucka, która sprawiła, że jego codzienność stała się ciut lepsza.
.
Trzeba przyznać, iż Grace i West stanowili świetnie dobraną parę. Ich relacja rozwijała się powoli, kroczek po kroczku. Nie brakowało między nimi przyciągania, chemii, namiętnych chwil, zabawnych momentów, słownych przepychanek czy uszczypliwych dialogów. Oboje naturalnie zmieniali się pod swoim wpływem. Panna Shaw między innymi za sprawą Westa zaczęła otwierać się na ludzi. Postanowiła zmierzyć się wreszcie ze swoimi lękami i traumami. Ten chłopak sukcesywnie wyciągał ją ze skorupy na powierzchnię, jednocześnie ofiarując jej swoje wsparcie oraz uczucia. Za to główna bohaterka dostrzegła w dwudziestojednolatku samotnego, skołowanego, zagubionego młodego mężczyznę. “Był najbardziej wielowymiarowym chłopakiem, jakiego spotkałam: troskliwym, dobrym, odpowiedzialnym. Ale również porywczym, agresywnym, chamskim i okrutnym”. Dziewczyna uświadomiła sobie, iż West skrywał przed światem swoją drugą stronę, swoje poczucie humoru czy wyluzowaną osobowość. Niewątpliwie to właśnie dzięki niej St. Claire podjął próbę poradzenia sobie z traumatyczną przeszłością, a także z bolesnymi wspomnieniami. Grace poskładała na nowo jego serce, a on przekonał się na własnej skórze jak wygląda prawdziwa miłość. Kiedy był z nią nie chciał umierać. Wolał żyć, śmiać się, kochać. “Bez ciebie moje życie nie ma sensu. Nie mogę powiedzieć, że mnie dopełniasz, bo ty mnie tworzysz na nowo. Dzięki tobie staję się lepszy”.
.
L.J. Shen stworzyła piękną historię miłosną obrazującą fakt, iż tak naprawdę nie mamy żadnego wpływu na to, w kim się zakochamy. “Igrając z ogniem” to lektura o samotności, zaufaniu, szczęściu, stracie, bólu oraz wybaczeniu. To książka wprost idealna dla fanów powieści New Adult, ale również tych z wątkiem hate-love. To tekst będący cenną, życiową lekcją ukazujący, że nie należy oceniać książki po okładce, a dosłownie jedna chwila potrafi całkowicie zmienić bieg naszej codzienności. Nie ukrywam, iż ten tytuł skradł moje serce, dlatego nie pozostało mi nic innego, jak tylko serdecznie zachęcić Was do zapoznania się ze skomplikowanymi losami Grace i Westa.
🔥"Piękno jest przemijające. Kiedyś wszyscy je stracą. A ono nie wróci, nawet gdy będziesz tego potrzebować".
.
.
Nasączona głębokim smutkiem, ale również niosąca nadzieję. Niby prosta, banalna, a jednak w pewnym sensie wyjątkowa, unikatowa. Ta przepełniona lękiem, cierpieniem, obawami, traumatycznymi przeżyciami historia udowadnia, że wygląd zewnętrzny nie jest...
2023-06-11
💙"Pełne zrozumienia milczenie bywa lepsze od wielu słów, które koniec końców okazują się bezsensowne i zbędne".
.
.
Fabularnie ulokowana w malowniczym, klimatycznym miasteczku nad brzegiem jeziora. Poruszająca najczulsze struny ludzkiej duszy, pozwalająca dostrzec kruchość życia, mimowolnie rozbijająca serce na raniące dotkliwie kawałeczki, a także boleśnie wnikająca w myśli. Przepełniona ciepłem, miłością, wachlarzem różnorakich emocji, ale jednocześnie nieco przesłodzona, naciągana, niepozbawiona wad. Owiana duszącym, klaustrofobicznym smutkiem, naznaczona bólem, żalem, rozczarowaniem, poczuciem winy, radością oraz szczęściem. Nakreślająca istotne w życiu wartości, dogłębnie poruszająca, niosąca nadzieję, pokazująca, iż czasami tyle wystarczy – jedna osoba pragnąca wysłuchać głosu naszego serca. Głosu, którego nikt inny nie chciał ani nie próbował słuchać. Ujmująca, urocza, namiętna, otulająca, autentyczna, wciągająca, uzależniająca, wartościowa historia obrazująca, że cierpienie i sposoby, żeby je złagodzić są tak różne jak ludzie, którzy go doświadczają.
.
Po “Archer’s Voice. Znaki miłości” sięgnęłam zanim w księgarniach pojawiło się wznowienie tego romansu wszech czasów. Udało mi się wypożyczyć z biblioteki “Bez słów” w starej oprawie, ale postanowiłam wstrzymać się z napisaniem opinii na temat tej powieści, do momentu, aż zapoznam się z niepublikowanym dotąd ciągiem dalszym epilogu, który umieszczono w jej najnowszym wydaniu. Zdradzę Wam, że to było moje pierwsze spotkanie z piórem Mii Sheridan i uważam go za jak najbardziej udane, natomiast nie czuję się tym dziełem zachwycona. Gdybym miała obecnie osiemnaście lat, a co za tym idzie wkraczała dopiero w ten niezwykły świat romansów, z pewnością pokochałabym ten tekst, a tak na chwilę obecną mogę napisać jedynie, iż to bardzo dobra książka, z którą wspaniale spędziłam czas. W każdym zamieszczonym w tej lekturze słowie znalazła się potężna dawka emocji, jednak podczas jej śledzenia łzy mimowolnie nie toczyły się po moich policzkach. Oczywiście, niektóre sceny wywołały we mnie wzruszenie, ale nie do tego stopnia, żebym musiała sięgnąć po chusteczki higieniczne. Do niekwestionowanych plusów “Archer’s Voice. Znaki miłości” zaliczam niedoskonałą, realistyczną kreację głównych bohaterów, których nie dało się nie polubić.
.
Bree Prescott to serdeczna, wyrozumiała, waleczna, otwarta, ciepła, dobra osoba, z którą bez wątpienia znalazłabym wspólny język. Protagonistka przeprowadziła się właśnie do małego miasteczka, gdyż potrzebowała spokoju. Chciała uciec na jakiś czas. Miała nadzieję, że zmiana miejsca zagoi jej rany, że dzięki temu nabierze sił, by znów móc mierzyć się z życiem. Dziewczyna czuła się samotna, co prawda, posiadała kilkoro przyjaciół, ale poza tym nikt na nią nie czekał. Nie opuszczało jej wrażenie, iż całe jej istnienie skończyło się pewnego feralnego dnia, ale to zdecydowanie nie była prawda.
.
Archer Hale to mężczyzna zabawny, pełen uroku, wrażliwy, odważny, odrobinę dziwny i milczący niczym pustelnik. To dobry człowiek, życzliwy, cudownie piękny, mądry, inteligentny, łagodny, lecz nieco wycofany, nieśmiały – w końcu prawie całą dotychczasową egzystencję spędził za bramą swojej posiadłości. Dorastał w patologicznej rodzinie, oboje rodziców zginęło na jego oczach, a do dziewiętnastego roku życia szalony wujek trzymał go w zamknięciu. Wykluczono go ze społeczeństwa, pozbawiono życzliwości, uwagi, bliskości, kontaktów z innymi. Ten człowiek został okaleczony i to nie tylko w przypadku strun głosowych. Dwudziestotrzylatek był doskonały we wszystkim, czego się dotknął, jednak on tego tak nie postrzegał. Nie wierzył, że mógłby cokolwiek zaoferować światu, cechowała go potwornie niska samoocena.
.
Od samego początku lektury pomiędzy głównymi bohaterami czułam elektryzującą chemię, magnetyczne przyciąganie oraz namacalne napięcie. “Kiedy tak patrzyłam, poczułam, jak coś przeskakuje między nami w powietrzu. Miałam wrażenie, że gdybym spróbowała schwytać tę energię, dotknęłabym czegoś miękkiego i ciepłego”. Ich miłość powoli rosła w siłę, warstwa po warstwie odkrywali swoje najskrytsze tajemnice, sekrety. Oswajali się ze swoimi demonami. Razem stawiali czoła problemom, przepracowywali traumy, otwierali się stopniowo na drugą osobę. Oboje, choć każde na swój sposób na nowo uczyli się ufać. Bree i Archera połączyło szczere, wyjątkowe uczucie. W pewnym sensie mogę powiedzieć, iż ta piękna historia przywraca wiarę w prawdziwą miłość.
.
“Łączyło nas jakieś pierwotne porozumienie, istniejące od zarania dziejów, zapisane w gwiazdach”.
.
Było w Archerze coś, co intrygowało pannę Prescott. Pragnęła poznać jego historię, wiedzieć o nim dosłownie wszystko. Chciała, aby miał on rodzinę, znajomych, żeby czuł się szczęśliwy wśród ludzi. Natomiast protagonistka musiała zaakceptować swój ból, by uwolnić się od codziennej udręki. Potrzebowała w swoim życiu kogoś, kto ją zrozumie i przytuli, kiedy płacze. Potrzebowała Archera. Ten mężczyzna wyzwalał w niej nowe pokłady kobiecości. Czuła się w jego ramionach bezpieczna i kochana. To właśnie on tchnął w nią nowe życie. Nie dało się ukryć, że Hale zrobiłby dosłownie wszystko, aby zadowolić Bree. Ta kobieta dosłownie nim wstrząsnęła, wciągnęła go do świata. To właśnie dzięki niej stanął przed możliwościami, które wcześniej uważał za nieosiągalne. Jej obecność wszystko zmieniła, wywróciła jego postrzeganie świata oraz własnych pragnień. Ukazały mu się nagle nieznane, nowe możliwości, lecz nie miał pojęcia, jak sobie z nimi poradzić.
.
“Byliśmy jak dwa magnesy, przyciągające się z siłą, której żadne z nas nie było w stanie kontrolować”.
.
Wiele dzieliło tę dwójkę, ale byli przy tym naprawdę do siebie podobni. “Ona dźwigała poczucie winy spowodowane przekonaniem, że nie walczyła wtedy, kiedy należało. Ja zaś nosiłem bliznę, która przypominała mi, co się dzieję, gdy człowiek walczy”. Oboje z bolesną przeszłością, poturbowani przez życie, doświadczeni przez los. Dwie zagubione, samotne dusze, które przekazywały sobie tysiąc słów, nie wymawiając ani jednego.
.
W “Archer’s Voice. Znaki miłości” jak na moje oko pojawiło się zbyt wiele scen erotycznych, zresztą dość do siebie podobnych. Po pewnym czasie czułam się nimi zmęczona, z tego względu uważam, iż autorka niepotrzebnie umieściła ich tutaj aż tyle.
.
Mia Sheridan oddała w ręce czytelników życiową, elektryzującą, wartościową, pozostająca na długo w pamięci historię miłosną naszpikowaną wyjątkowymi, chwytającymi za serce cytatami. Niesie ona za sobą ważną naukę: osoba niepełnosprawna ma prawo żyć wśród społeczeństwa tak samo jak każdy inny człowiek. Ma prawo prowadzić szczęśliwą egzystencję, posiadać pracę, dom, rodzinę. Pisarka podkreśla też na łamach swojego dzieła, że życie to nie bajka, a uczucie do drugiej osoby zawsze wiążę się z ryzykiem. “Archer’s Voice. Znaki miłości” to powieść chwilami nierealistyczna, nużąca, ale zarazem piękna w swojej prostocie. To tekst o akceptacji samego siebie, przyjaźni, rodzinie, samotności, który wywołuję na twarzy szeroki uśmiech, a także momentami dogłębnie porusza. Myślę, iż każdy wielbiciel romansów powinien nauczyć się znaków miłość wraz z Bree i Archerem, a co za tym idzie sięgnąć po tą jedną z najważniejszych książek TikToka!
💙"Pełne zrozumienia milczenie bywa lepsze od wielu słów, które koniec końców okazują się bezsensowne i zbędne".
.
.
Fabularnie ulokowana w malowniczym, klimatycznym miasteczku nad brzegiem jeziora. Poruszająca najczulsze struny ludzkiej duszy, pozwalająca dostrzec kruchość życia, mimowolnie rozbijająca serce na raniące dotkliwie kawałeczki, a także boleśnie wnikająca w...
2023-01-02
👑„Przyszłość nie jest darem. Jest osiągnięciem”.
.
.
Skłaniająca do refleksji, poszerzająca horyzonty, poruszająca nad wyraz ważne problemy współczesnego świata, wymagająca skupienia oraz całkowitej uwagi czytelnika. Nasączona istotnymi faktami historycznymi, geograficznymi, a także bezwzględnym światem polityki. Oryginalna, zaskakująca, wartościowa, jedyna w swoim rodzaju, przesiąknięta emocjami o różnorakim zabarwieniu. To opowieść o dwójce ambitnych, charakternych, odważnych osób mających mnóstwo marzeń, celów i planów na przyszłość. Pragnących zmienić świat na lepsze.
.
“Twórczyni królów” to historia świeża, starannie nakreślona, wyzbyta z banalności, która pod osłoną romansu skrywa zupełnie inne oblicze. Kennedy Ryan za sprawą fenomenalnej serii “Obręcze” znalazła się w gronie moich ulubionych zagranicznych autorek. Nie ukrywam, iż pokochałam jej pióro miłością absolutną. Nieustannie podziwiam jej talent pisarski oraz umiejętność swobodnego wplatania do tekstów egzystencjalnych problemów, a także wartościowych kwestii, z których czytelnicy mogą się wiele nauczyć, a zarazem wyciągnąć daleko idące wnioski. Pierwszy tom cyklu “Wszyscy ludzie króla” mogę porównać do takiego czekoladowego jajka z niespodzianką w środku. Zapewniam Was, że zarówno opis, jak i blurb umieszczony na tyle okładki w żaden sposób nie oddają wyjątkowości, nietuzinkowości tego dzieła. Sugerują jedynie, iż ta książka to pełen pasji, iskier, chemii absorbujący romans, a to nie do końca prawda. “Twórczyni królów” to coś o wiele więcej. To mądra opowieść poruszająca tematy, jakich dotychczas nie spotkałam w literaturze kobiecej, wyróżniająca się z tłumu, a co za tym idzie godna poznania.
.
Kreacja głównych bohaterów to pierwszy aspekt tej lektury, który zasłużył na uznanie z mojej strony. Zagłębiając się w jej treść trafiamy do świata Lennix Moon Hunter oraz Maxima Cade’a. Poznajemy ich w dość młodym wieku, gdy dopiero zaczynają dorosłe życie, zdobywają wykształcenie, walczą o swoją przyszłość, ale również popełniają błędy. Protagonista obronił właśnie tytuł licencjata z zarządzania energią i biznesu, teraz rozpoczął magisterkę, a następnie planował doktorat z klimatologii, co spotkało się z dezaprobatą jego ojca – jednego z najpotężniejszych baronów naftowych Ameryki. Rodziciel próbował nim rządzić, ale nie szło mu to zbyt dobrze. Zgodnie z jego grafikiem Maxim powinien już zarządzać działaniem firmy Cade Energy, która została zbudowana od zera przez całe pokolenie Cade’ów, a nie studiować. Dwudziestoczterolatek nie wiedział jednak czy nadaje się do prowadzenia biznesu zajmującego się wydobywaniem ropy i gazu. Intensywnie zastanawiał się czy na pewno paliwa kopalne powinny być głównym źródłem energii tego kraju. Jego zdaniem należałoby się przerzucić na czystą energię, taką jak słońce, bądź wiatr. Chłopak wstydził się swojego ojca, swojego nazwiska, które otwierało drzwi i dobijało targów – nie chciał mieć z nim nic wspólnego. Zamierzał wieść życie wolne od starszego Cade’a, jego oczekiwań oraz wiecznej krytyki. Miał swoje zasady, pragnął zmieniać świat na lepsze, z ambicją godną pozazdroszczenia dążył do realizacji swoich celów. Natomiast Lennix to dumna członkini ludu Apaczów Yavapai, plemienia amerykańskich Indian. To dziewczyna nietypowa, niezwykła, wesoła, a co najważniejsze odważna. Po raz pierwszy dostrzegła Maxima podczas protestu, gdy miała zaledwie siedemnaście lat. Rzadko na jej drodze pojawiał się ktoś, kto po prostu ją rozumiał, ale on wydawał się być właśnie taką osobą. Między nimi tak naprawdę od razu pojawiło się wyraźne napięcie, ekscytacja ogarniająca ich oboje, budząca iskry. Pomimo tego, iż odbyli tylko jedną rozmowę i znali się zaledwie godzinę Lennix wywarła na nim wrażenie, a nawet odcisnęła na nim piętno. Problem polegał jednak na tym, że jego ojciec to ciemiężca jej narodu, człowiek, którego panna Hunter nienawidziła z całego serca. Dwudziestoczterolatek dopuścił się kłamstwa, aby ją zdobyć, które z biegiem czasu rosło w swoich rozmiarach oraz pozostawiało na języku gorzki posmak. Drogi tej dwójki schodziły się i rozchodziły na przestrzeni lat. Lennix próbowała uciec od Cade’a, ale nie potrafiła zignorować magnetyzmu, który ich do siebie przyciągał. Bohaterów połączyło coś wyjątkowego, coś, co mogło okazać się w pewnym sensie niebezpieczne. Ich historia była zagmatwana niczym labirynt, trudna, ale przy tym autentyczna. Aczkolwiek, czy finalnie dwójce osób pochodzących z kompletnie innych światów dane będzie znaleźć do siebie odpowiednią ścieżkę? Czy w ich przypadku sama miłość wystarczy, aby ich relacja przetrwała lata rozłąki, upływ czasu, a także przeróżne wydarzenia?
.
“Rób, co musisz. Zmieniaj swój świat. Ja muszę tworzyć własny, ale kiedy przyjdzie pora, wrócę po ciebie”.
.
Tak jak wspomniałam wcześniej niezaprzeczalny plus tej powieści stanowi kreacja głównych bohaterów, którzy są wyraziści, charakterni, godni naśladowania, ale też posiadają zarówno wady, jak i zalety. Lennix to charyzmatyczna, odważna, bezpośrednia, łagodna, inteligentna kobieta. Zaimponowała Maximowi tym, że pragnęła zmienić otaczającą ją rzeczywistość oraz tym, iż dokładnie wiedziała, czego chce od życia. Pannę Hunter za to pociągały jego ideały i żelazna wola ledwie skrywana pod płaszczykiem swobodnego zachowania. Ten czarujący, nieco lekkomyślny, lubiący dreszczyk emocji mężczyzna nie należał do tych zwyczajnych. Przepełniała go ambicja, pasja. Wyrósł na obrońcę przyrody, mimo iż wychowywał go baron naftowy. Nie ukrywam, że zaimponowały mi działania protagonisty, który chciał dowiedzieć się, jak można odwrócić szkody wyrządzone ziemi i jak wyrządzać ich mniej. Nigdy nie spotkałam się z takimi tematami w romansie, przez co śledziłam te fragmenty z ogromnym zainteresowaniem.
.
Miłość, która narodziła się pomiędzy Lennix, a Maximem jawiła mi się jako niezwykła, jedyna w swoim rodzaju. “Czy to naprawdę możliwe, aby obdarzyć kogoś tak głębokim uczuciem w tak krótkim czasie?” W ciągu zaledwie kilku dni dziewczyna, która goniła gwiazdy wyryła w jego wnętrzu miejsce, do którego tylko ona będzie pasowała. Obudziła w nim coś, z czego istnienia nie zdawał sobie sprawy. Miała nad nim ogromną władzę. Natomiast panna Hunter stawała się bezbronna wszędzie tam, gdzie pojawiał się Maxim. Chemia między nimi była namacalna, elektryzująca, wręcz uzależniająca. Autorka snuła ich relację niespiesznie, z wyczuciem, dzięki czemu odebrałam ją jako autentyczną, realistyczną.
.
Kennedy Ryan poruszyła w swoim tekście tematy polityczne, ekonomiczne, społeczne. Zwróciła uwagę na problemy rdzennych Amerykanów, opisała próby odarcia Indian z ich dziedzictwa, tradycji, języka. Warto podkreślić, iż pisarce znakomicie udało się połączyć te istotne kwestie z wątkiem romantycznym. Misternie utkała swoje dzieło nie zapominając także o nutce humoru czy szczypcie ciętych ripost. Acz znalazłam w tej książce takiego malutkiego minusika: niektóre opisy dosyć mocno mi się dłużyły. Nie zrozumcie mnie źle, gdyż zapamiętałam z niej zaskakującą ilość ciekawych informacji, lecz momentami czułam się przytłoczona tą wiedzą, może i troszeczkę znudzona. Poświęciłam lekturze tego tytułu nieco ponad dwa tygodnie, a to nawet jak na moje powolne tempo czytania naprawdę sporo czasu.
.
“Twórczyni królów” to znakomicie napisana, skrupulatnie dopracowana powieść, którą serdecznie Wam polecam. Czuję się w obowiązku poinformować Was też, iż ta część kończy się w taki sposób, że lepiej mieć od razu pod ręką drugi tom tej serii. Osobiście już nie mogę się doczekać, aż poznam dalsze losy bohaterów. Coś czuję, iż “Zbuntowany król” również przyprawi mnie o szybsze bicie serca, a także dostarczy mi niezapomnianej mozaiki wrażeń!
👑„Przyszłość nie jest darem. Jest osiągnięciem”.
.
.
Skłaniająca do refleksji, poszerzająca horyzonty, poruszająca nad wyraz ważne problemy współczesnego świata, wymagająca skupienia oraz całkowitej uwagi czytelnika. Nasączona istotnymi faktami historycznymi, geograficznymi, a także bezwzględnym światem polityki. Oryginalna, zaskakująca, wartościowa, jedyna w swoim...
2023-05-15
🏁"Miłość nie jest czymś, czego należy się bać, lecz tym, o co trzeba dbać".
.
.
Przesiąknięta emocjami o różnorakim zabarwieniu, portretująca trwałe i piękne więzy przyjaźni, zwracająca uwagę na fakt, iż wystarczy zaledwie jeden oddech, jeden ułamek sekundy, jeden obrót kół, aby wszystko stracić. Skłaniająca do przemyśleń, zawierająca w sobie wartościowe przesłanie, dogłębnie poruszająca, mimowolnie łamiąca serce, pokazująca, że pełne konto w banku nie daje prawdziwego szczęścia. Po osiągnięciu pewnego poziomu egzystencji kolejne dolary stają się bezwartościowe – tak jak i ludzie, którzy lgną do innych ze względu na nie. Ważne jest, by w życiu umieć zwolnić, aby cieszyć się każdą chwilą, by nie przegapić tego, co ważne.
.
“Zbawienie” to naznaczona bólem, smutkiem, ale i nadzieją historia o pokonywaniu własnych słabości, walce o samego siebie, o marzenia, a także o miłość. To po prostu przepiękna opowieść, którą pokochałam dosłownie od pierwszych stron. Autorka w każdym słowie swojego tekstu zawarła potężną dawkę emocji, czyniąc go jednocześnie wyjątkowym, niezwykłym, zapadającym w pamięci. Ta lektura w pełni uświadamia, że aby pokochać kogoś innego, najpierw trzeba się nauczyć kochać samego siebie. Każdy tom serii “Brudne powietrze” zajmuje wyjątkowe miejsce w moim sercu, ale zdradzę Wam, iż to właśnie “Zbawienie” zasługuję na miano tego najlepszego, najbardziej przemyślanego i dopracowanego z całego cyklu. Nie spodziewałam się, że poruszy mnie on tak dogłębnie, że zostawi trwały ślad na mojej duszy. Wspaniała, autentyczna, życiowa, dojrzała kreacja głównych bohaterów stanowi niewątpliwie jeden z istotnych aspektów tej historii. Ona była księżniczką zrywającą polne kwiaty, lśniącą światłem słonecznym, a on bestią poranioną zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz, aczkolwiek pomimo tych różnic ta dwójka razem zdołała stworzyć swoją własną, oryginalną bajkę, w której odgrywali główne role.
.
Santiago Alatorre to nieziemsko przystojny, onieśmielający facet z trudną przeszłością i zbolałym sercem. Wypadek przekreślił jego karierę oraz zniweczył marzenie o wygraniu mistrzostw. Santi cierpiał po tym wydarzeniu nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim psychicznie. Uważał, iż jego życie dobiegło końca zanim tak naprawdę się zaczęło. Stał się skorupą dawnego siebie, gdyż uznał, że to łatwiejsze niż stawianie czoła beznadziejnej przyszłości. Poruszał się jak każdy zdrowy mężczyzna, chociaż bynajmniej tak nie wyglądał. Fizycznie był w dobrej formie, ale nie można powiedzieć tego samego o jego psychice. Nawet po trzech latach wciąż nawiedzały go duchy przeszłości. Długie miesiące psychoterapii i fizjoterapii nie sprawiły, iż przestał czuć się wybrakowany. Cierpiał na depresję. Łatwiej było mu egzystować w stanie, w którym nic go nie obchodziło. Zamiast okazywać uczucia wolał zagrzebywać je głęboko wewnątrz siebie. “Apatia to zbroja, która pomaga mi walczyć z rzeczywistością”. Santi przeszedł drogę od bycia traktowanym niczym Bóg do kogoś, o kim prasa przypomina sobie raz na rok. Tkwił sam jak palec w wielkim domu położonym w ustronnym miejscu – w małym miasteczku nad jeziorem we włoskich górach, przynajmniej dopóki Chloe nie włamała się do jego posiadłości i nie zaczęła udawać jego dziewczyny.
.
Chloe Carter to niepoprawna optymistka, marzycielka stanowiąca doskonałe połączenie słodyczy oraz seksapilu. Emanowała ciepłem, pewnością siebie, choć bała się być w centrum uwagi. Pomimo iż miała już dwadzieścia cztery lata nadal pozwalała swojej toksycznej matce narkomance sobą rządzić. Liczyła, że gdy dorośnie ich relacja zmieni się na lepsze, ale tak się nie stało, a uzależniona kobieta nadal wnosiła do jej życia jedynie destrukcje. To właśnie wytrwałość dawała Chloe odwagę, by każdego dnia stawać do walki, by iść do przodu i zacząć nowe życie robiąc to, co sprawiało jej radość. Protagonistka pragnęła spotkać na swojej drodze kogoś, kto ją doceni zamiast niszczyć. Zawsze marzyła o prawdziwej rodzinie, ale jedna jej decyzja doprowadziła do tego, iż skończyła z udawanym chłopakiem, którego nawet nie chciała. Z chłopakiem, którego serce wołało ją o pomoc.
.
Relacja głównych bohaterów rozwijała się stopniowo, naturalnie, realistycznie. Ta dwójka krok po kroku budowała wzajemne zaufanie będące solidną podstawą każdego związku. Przyciąganie między nimi zostało opisane wręcz namacalnie, czułam tą elektryzującą chemię na swojej własnej skórze. Perfekcyjnie się uzupełniali, wspierali się, działali na siebie kojąco niczym balsam na duszę. Chloe nieźle namąciła w poukładanej rzeczywistości Santiago. Miała jakąś magiczną zdolność stapiania lodu, w który zamieniała się krew w jego żyłach, gdy rozmawiał z kimś o niepełnosprawności. Dwudziestoczterolatka dostrzegała w nim zwyczajnego człowieka. Nie litowała się nad nim, traktowała go jak równego sobie. Sprawiała, że Alatorre chciał żyć aktualnym życiem, zamiast tak bardzo skupiać się na przeszłości. Dzięki niej wszystko stawało się łatwiejsze, lepsze, radośniejsze. “Ona przywraca do życia tę część mnie, którą pogrzebałem lata temu, jednocześnie dając mi motywację, bym stawał się lepszą wersją siebie”. Za jej sprawą protagonista na powrót nauczył się kochać innych, ale też i siebie. W końcu był teraz przy nim ktoś dla kogo chciał pokonywać swoje słabości. Pragnął udowodnić i jej i sobie, że znów potrafi stać się mężczyzną, na jakiego zasługuje. Facetem, który przeszedł przez piekło, jednak wyszedł z tego zwycięsko. “Panna Carter zniszczyła mnie w każdy sposób, jakiego potrzebowałem. Rozłożyła mnie na części, by potem posklejać na nowo, naprawiając przy tym to, co zostało połamane”.
.
Warto również wspomnieć, iż główna bohaterka “Zbawienia” miała ciekawe, dość nietypowe hobby, z którym nie spotkałam się w żadnej innej powieści, a mianowicie wyszywanie.
.
Natomiast zarówno pierwszy, jak i drugi epilog ostatniego tomu serii “Brudne powietrze” to coś wspaniałego. To taka wisienka na torcie, której po prostu nie mogło zabraknąć. Powiem Wam, że chyba lepszego zakończenia tego cyklu nie mogłam sobie wymarzyć.
.
Lauren Asher stworzyła historię pokazującą, iż niepełnosprawność to żadna przeszkoda. To po prostu nowy rodzaj normalności. Takie osoby są jak każdy z nas, z tego względu należy traktować je na równi ze sobą. “Zbawienie” to opowieść o tym, że rodzina to nie tylko więzy krwi, ale przede wszystkim bliscy, którzy pozostają u twojego boku nawet w najtrudniejszych chwilach. To lektura o dążeniu do akceptacji samego siebie, o walce z poczuciem własnej wartości, o batalii z mrokiem czającym się w duszy, ale także o pokonywaniu słabości. To tekst wprost idealny dla fanów motywu fake dating, ale również grumpy x sunshine, w którym nie brakowało humoru, zabawnych dialogów, trudnych tematów oraz słodkich momentów. Mnie to niezwykłe dzieło wręcz zachwyciło, dlatego mam ogromną nadzieję, iż Wasze serce też skradnie!
Moja ocena: 9,5/10 💚
🏁"Miłość nie jest czymś, czego należy się bać, lecz tym, o co trzeba dbać".
.
.
Przesiąknięta emocjami o różnorakim zabarwieniu, portretująca trwałe i piękne więzy przyjaźni, zwracająca uwagę na fakt, iż wystarczy zaledwie jeden oddech, jeden ułamek sekundy, jeden obrót kół, aby wszystko stracić. Skłaniająca do przemyśleń, zawierająca w sobie wartościowe przesłanie,...
2023-01-12
🧩"Miłość jest niebezpieczna i może być zabójcza. Polega na poświęcaniu się i pragnieniu ochraniania kochanych osób – niezależnie od kosztów, jakie się ponosi".
.
.
Wielobarwna emocjonalnie, nakreślająca istotne w życiu wartości, przepełniona pasją, adrenaliną, ale również bólem historia o miłości o wiele silniejszej niż jakakolwiek choroba czy lęk. To porywająca, przejmująca, klimatyczna opowieść o trudnych wyborach oraz ich konsekwencjach; o plusach i minusach sławy. To lektura obrazująca, iż nie wszystko da się kupić za pieniądze, a życie w świetle reflektorów wcale nie jest takie wspaniałe, jak myśli większość ludzi. “Zniszczenie” to tekst boleśnie wnikający w myśli, pozwalający dostrzec kruchość egzystencji, mimowolnie łamiący serce, jednocześnie będący cenną lekcją dla czytelników. Ta książka uświadomiła mi, że nigdy nie wolno się poddawać, nawet wtedy, gdy jest nam niezwykle ciężko, a nasza przyszłość nie maluję się w dość optymistycznych barwach. Trzeba walczyć o lepsze jutro, nie odmawiać sobie prawa do szczęścia czy miłości, spełniać swoje marzenia, a co najważniejsze czerpać z życia pełnymi garściami.
.
Fenomenalne pióro Lauren Asher poznałam ponad dwa lata temu przy okazji jej literackiego debiutu, czyli pierwszego tomu serii “Brudne powietrze”. Wtedy jeszcze nie przypuszczałam, iż jej pochłaniający, a zarazem lekki, przystępny dla czytelnika styl przyczyni się do tego, że nieodwołalnie uzależnię się od jej twórczości i z niecierpliwością będę wyczekiwała nowości przez nią stworzonych. Według mnie na naszym rynku czytelniczym nie znajdziemy drugiego tak dobrze napisanego, wciągającego, przepełnionego emocjami cyklu z realistycznie wykreowanym światem Formuły 1, jak właśnie “Brudne powietrze”. Warto wspomnieć, iż każdy jego tom dotyczy innych bohaterów, tym samym odbyłam już niezapomnianą literacką podróż wraz z Mayą i Noahem, Sophie oraz Liamem, natomiast teraz odwiedziłam odległe zakątki świata w towarzystwie Eleny i Jaxa.
.
W moim odczuciu “Zniszczenie” dosyć mocno różni się od “Zdławienia” oraz “Zderzenia”. Tę część autorka nasączyła wodospadem bólu, cierpienia, a także smutku. Nie ukrywam, że śledząc niektóre rozdziały tej historii łzy mimowolnie spływały po moich policzkach. Główni bohaterowie dźwigali na swoich barkach ciężar ogromnych rozmiarów, ukrywali własne lęki, traumy, troski przed całym światem. Tłamsili w sobie demony przeszłości, unikali rozmów o tym, co ich dręczy. Z jednej strony mogę powiedzieć, iż Elena Gonzalez i Jax Kingston to osoby ambitne, silne, odważne, ale z drugiej gołym okiem dostrzegałam ich słabości czy obawy. Autorka wykreowała ich w sposób autentyczny, realistyczny, dzięki czemu bez problemu się z nimi zżyłam i obdarzyłam sympatią.
.
Elena to spostrzegawcza, sarkastyczna, pyskata, zadziorna, na co dzień emanująca radością życia kobieta. Aczkolwiek mało kto wiedział o tym, że w wieku dwunastu lat stała się świadkiem brutalnego morderstwa rodziców, co bezpowrotnie zmieniło jej rzeczywistość. Dwudziestopięciolatka nie dzieliła się z nikim swoim bólem po stracie najbliższych osób, nie odważyła się również poprosić nikogo o pomoc, mimo iż obecnie ledwo wiązała koniec z końcem, a jej mieszkanie rozmiarem przypominało pudełko po dziecięcych butach. Obecnie liczyło się dla niej tylko dobro najukochańszej babci. Pragnęła, aby osoba będąca jej jedyną rodziną pozostała zdrowa i szczęśliwa najdłużej, jak to możliwe. Z tego względu każde zarobione euro przeznaczała albo na rachunki, albo na opiekę nad babcią, której stan z dnia na dzień coraz bardziej się pogarszał.
Panna Gonzalez długo budowała koneksje w świecie F1, a dzięki wsparciu przyjaciela udało jej się założyć niewielki biznes. Zaczęła reprezentować sportowców i dosyć szybko zasłynęła jako empatyczna, skuteczna, a zarazem najlepsza specjalistka od spraw wizerunku. Elena przyjmowała tylko garstkę klientów. Budowała ich pozycję społeczną w oparciu o spersonalizowany plan, dlatego to właśnie do niej zwrócił się Connor McCoy. Mężczyzna zaoferował jej pracę wyłącznie z Jaxem Kingstonem, która obejmowałaby pilnowanie go oraz budowanie jego pozytywnego wizerunku w mediach. To miało być łatwe, w dodatku podobne do poprzednich zlecenie. Dwudziestpięciolatka nie mogła się wprost doczekać, aż zacznie naprawiać życie Kingstona, jednak nie przypuszczała, iż on stanowi niebezpieczeństwo nie tylko dla siebie samego, ale w pewnym sensie również też dla niej.
.
“Jax jest najgorszym rodzajem pokusy. Zagraża mojej pracy. Zagraża zdrowiu psychicznemu. I wreszcie zagraża też samokontroli”.
.
Protagonista to bardzo zagubiony mężczyzna, który skazał się na życie w wiecznym osamotnieniu. W pewnym momencie utracił nadzieję na lepszą przyszłość, mimo iż do tej pory odniósł wiele sukcesów. Bliscy byli dumni z jego osiągnięć. Od lat wspierali go, stali u jego boku. Należeli do śmietanki towarzyskiej, posiadali więcej funduszy powierniczych oraz inwestycji niż giełda, ale pomimo tego tworzyli kochającą się rodzinę. Jax na co dzień był kierowcą F1, znanym wszystkim buntownikiem i cholernie podłym dupkiem, ale wewnętrznie stanowił ogromny kłębek nerwów. Cierpiał na zaburzenia lękowe, a dzięki specjalnemu pozwoleniu od amerykańskiego lekarza, a także naciskowi, jaki F1 kładło na zdrowie psychiczne mógł zażywać xanax ilekroć wpadał w zły nastrój. “Odkąd byłem dzieckiem zawsze czułem się tak, jakby mój mózg był chomikiem biegnącym na kołowrotku, bez końca kręcącym się wokół tych samych spraw. A jak wiadomo, wraz z nerwicą przychodzą ataki paniki”. Ataki uderzały w niego znienacka, pojawiły się kilka lat temu i od razu zaczęły negatywnie wpływać na jego samopoczucie oraz wyniki na torze. Dwudziestosześciolatek nie chciał uczęszczać na terapię. Traktował napady paniki jako pokutę za to, że mógł żyć pełnią życia, podczas gdy jego matka cierpiała. Choroba Huntingtona z każdym rokiem odbierała jej więcej i więcej. Sprawiała, iż stawała się słaba, wątła. Jego wzór do naśladowania, światło jego codzienności przeżywało niekończące się katusze, a on tymczasem odnosił sukcesy w F1.
.
“Demony przybierają wszelkie rozmiary, kształty. Złość. Niepokój. Lęk przed przyszłością. Moje usiłują mnie skłonić, bym nieustannie sięgał po xanax, żeby zaznać odrobiny spokoju. Nie jestem uzależniony od leków. Daję słowa. Ale uzależniłem się od chwilowego wytchnienia, które przynoszą mi pigułki”.
.
Jax coraz częściej ulegał słabościom. Gdy tylko sprawy zaczynały się komplikować, demony przejmowały nad nim kontrolę. Tylko tak naprawdę wyścigi trzymały go przy zdrowych zmysłach. “Niektórzy ludzie twierdzą, że nie wierzą w miłość od pierwszego wejrzenia, ale nie ja. Bo sam zakochałem się w adrenalinie – okrutnej kochance, która znika tak szybko, jak się pojawia. Podążam za nią wszędzie tam, gdzie wiem, że będę mógł ją znaleźć. Chlanie, wyścigi, pieprzenie – wszystkie te czynności podwyższające jej poziom sprawiają, że mogę utrzymać nerwy na wodzy”. Wybryki dwudziestosześciolatka szkodziły jego karierze, odstraszały sponsorów i sprawiały, że fani zaczynali kwestionować jego zdrowie psychiczne. Ten ponury, zmęczony rzeczywistością, zblazowany, samokrytyczny facet potrzebował w swojej codzienności kogoś, kto uświadomi mu, co straci, jeśli nadal będzie kroczył ścieżką prowadzącą ku destrukcji. Wtedy właśnie na jego drodze pojawiła się Elena, która od dłuższego czasu wywoływała w nim reakcje, do których nie był przyzwyczajony. Nie lubił przebywać w jej towarzystwie częściej niż to konieczne, gdyż przyglądała mu się w taki sposób, jakby wiedziała, iż coś jest z nim nie tak; jakby pragnęła zajrzeć do jego wnętrza, aby zobaczyć jego prawdziwe oblicze. Nie faceta, który co tydzień staje na podium. Nie kolesia z setkami tatuaży, który może i sprawia wrażenie twardziela, ale ciągle podejmuje głupie decyzje. Jax intrygował Elenę, wyzwalał w niej ogień. Kobieta zastanawiała się, jakie słabości skrywał pod swoją maską. Chciała wiedzieć, co sprawia, że Jax czuję się tak, jakby nie zasługiwał na nic dobrego w życiu. Pragnęła poznać mężczyznę ukrywającego się za głupimi wybrykami, o których rozpisywały się brukowce.
.
Główni bohaterowie jawili mi się niczym dwa magnesy: na zmianę przyciągali się i odpychali. Ich relacja rozwijała się naturalnie, bez pośpiechu. Na początku dość często się ze sobą sprzeczali, dzielnie walczyli z elektryzującym przyciąganiem, opierali się pragnieniu, ale z czasem zaczęli się do siebie zbliżać. Autorka według mnie w mistrzowski sposób nakreśliła chemię pomiędzy tą dwójką. Jax uważał, że do niego nie pasowało szczęśliwe zakończenie z komedii romantycznych, tylko takie z Gry o tron – samotność, aż do dnia, w którym opuści ten świat. Sądził zresztą, iż nie jest odpowiedni dla Eleny. “Jestem kimś, kto by cię zniszczył zamiast pomóc ci wyrwać się na wolność. Byłabyś niczym ptaszek w klatce, piękna, ale z podciętymi skrzydłami”. Jednak nieustanne kłótnie ze specjalistką od PR-u, w jakiś dziwny sposób sprawiały, że czuł się lepiej. Najpierw zachowywał się w stosunku do niej jak dupek, gdyż najzwyczajniej w świecie nie mógł pozwolić na to, aby się do niego zbliżyła i próbowała naprawiać. Nie chciał wyjawiać jej swoich sekretów. Liczył, że nikt nigdy nie dowie się o jego problemach rodzinnych, nawet przyjaciele – tę część życia postanowił trzymać zamkniętą na klucz. Powiem Wam, iż bolało mnie serce, gdy czytałam fragmenty, w których to Jax powtarzał sobie samemu, że da radę ze wszystkim. Zamiast podzielić się z innymi swoim bólem stał się kimś, kto odcina się od świata. Szczelnie otoczył się murem i nikogo do siebie nie dopuszczał. Wbrew pozorom Elenę oraz Jaxa wiele łączyło. Oboje unikali rozmów o tym, co ich dręczy. Oboje postanowili też cierpieć w samotności. Dwudziestosześciolatek chciałby umieć nienawidzić pannę Gonzalez, ale zamiast tego z każdym dniem coraz bardziej ją lubił. “Udajesz, że jesteś taka poukładana, chociaż w rzeczywistości masz wewnątrz pęknięcie i czujesz się tak samo nieszczęśliwa jak ja”. Bez wątpienia Kingston za jej sprawą zmieniał się na lepsze. Jej towarzystwo działało na niego kojąco, w końcu nie pakował się już w kłopoty tak często jak wcześniej. To właśnie dla niej zapragnął skończyć z pigułkami. Marzył, by wieść normalne, zwyczajne życie u jej boku. Elena bezapelacyjnie świetnie radziła sobie z Jaxem. Szybko zrozumiała, że pod tymi wszystkimi tatuażami, mięśniami, humorami nie był wcale złym facetem. Co prawda, wyróżniał go dość porywczy charakter, ale za to miał poczucie humoru, a także cięty język. “Jest nieprawdopodobnie wrażliwy, mimo że udaje zimnego drania. Wewnątrz ten chłopiec składa się głównie z piankowych cukierków, niezależnie od tego, co mówią media”. To właśnie jej udało się przeniknąć przez gruby mur, który główny bohater wokół siebie zbudował, a potem z łatwością go zburzyła, tak jakby stworzył go z papieru. Kobieta ofiarowała szansę na miłość komuś, kto niszczył wszystko, co mu drogie. Nie chciała wikłać się w relację z Jaxem, gdyż przeczuwała, iż ta nie przetrwa, a ona pragnęła stałego związku, rodziny, acz nie potrafiła już tego powstrzymać.
.
“Pragnę twojego bólu, Eleno. Pragnę demonów, które skrywają się w najciemniejszych zakamarkach umysłu. Chcę, żebyś dzieliła się ze mną nie tylko radosnymi, ale i przerażającymi myślami. Nie chcę, żebyśmy byli idealną parą z obrazka. Chcę być pieprzoną mozaiką złożoną z połamanych elementów, ale tak kolorową, że nikt nie oprze się jej pięknu”.
.
Zdradzę Wam jeszcze, że Jax skradł kawałek mojego serca za sprawą umiejętności gry na fortepianie. Ujęło mnie to, iż to właśnie ten instrument przyczyniał się do tego, że odcinał się od myśli, a wszystkie jego zmartwienia odpływały niesione melodią.
.
Warto wspomnieć, iż w “Zniszczeniu” nie brakowało między głównymi postaciami kłótni, elektryzującego flirtu, potyczek słownych czy zabawnych rozmów z podtekstem erotycznym, które niejednokrotnie sprawiały, że uśmiech pojawiał się na mojej twarzy.
.
Muszę na koniec zwrócić uwagę na dość istotną wadę tego tytułu, a mianowicie: jego korekta i formatowanie to istna tragedia. Momentami trudno było mi odróżnić rozmowy bohaterów od ich myśli. Irytowało mnie też to, iż nieustannie Elena tylko “wywracała oczyma”. Strasznie mi przykro, że wydawnictwo nie dopieściło tej perełki pod tym względem.
.
Lauren Asher stworzyła powieść pokazującą, że wszystkie śmiertelne choroby obciążają nie tylko jedną osobę, lecz całą rodzinę. Autorka udowodniła również na łamach swojej książki, iż poważne związki wymagają naprawdę ciężkiej pracy. Ta niezwykła historia zachwyciła mnie swoim pięknem, autentycznością, ale jednocześnie nieco przytłoczyła królującym w niej smutkiem, bólem oraz melancholijnym klimatem. “Zniszczenie” porusza ważne, trudne tematy, takie jak: choroba, trauma, uzależnienie czy lęk przed przyszłością. Zapewniam Was, że po tę lekturę warto sięgnąć, więc jeśli jeszcze nie mieliście okazji zapoznać się z poprzednimi tomami serii “Brudne powietrze” koniecznie musicie w wolnej chwili nadrobić zaległości!
🧩"Miłość jest niebezpieczna i może być zabójcza. Polega na poświęcaniu się i pragnieniu ochraniania kochanych osób – niezależnie od kosztów, jakie się ponosi".
.
.
Wielobarwna emocjonalnie, nakreślająca istotne w życiu wartości, przepełniona pasją, adrenaliną, ale również bólem historia o miłości o wiele silniejszej niż jakakolwiek choroba czy lęk. To...
2022-05-28
🎄"Czasem człowiek nie chce być ukojonym. Czasem chcę, żeby bolało. Chce czuć ból, bo jest on powiązany z czymś tak ważnym, tak pożądanym, że jest to warte cierpienia. Dzięki temu radość ze szczęśliwego zakończenia będzie o wiele większa".
.
.
Lekki niczym płatek śniegu, wywołujący uśmiech na twarzy czytelnika, klimatyczny, przyjemny, ciepły, urokliwy, a jednocześnie z ważnym przesłaniem – taki właśnie jest zbiór trzech wyjątkowych opowiadań zawartych w „Świątecznych obręczach” autorstwa Kennedy Ryan. Nawet nie wiecie, jak przecudownie było wrócić do świata bohaterów, których poznałam za sprawą cyklu „Obręcze”. Właśnie takiego dopełnienia ich historii potrzebowałam, o czym przekonałam się już w momencie, gdy zasiadłam do tej lektury. Poczułam się dosłownie jakbym odpakowywała upragniony, gwiazdkowy prezent. Nie należę do grona zwolenników krótkich utworów literackich, ale muszę przyznać, iż akurat ta książeczka zrobiła na mnie naprawdę dobre wrażenie. Zresztą wcale mnie to nie dziwi – w końcu Kennedy Ryan tworzy wyłącznie znakomite, bezkonkurencyjne, godne polecenia romanse.
.
W pierwszym tekście autorka przybliżyła nam losy Avery i Deckera, którzy pojawiali się sporadycznie w poprzednich tomach tej serii. „Kiedy po raz pierwszy spotykam Avery Hughes, jestem praktycznie nagi i przemoczony”. Zawodowy koszykarz tuż po meczu próbował umówić się z dziennikarką sportową na kolację, ale ona nie zamierzała ryzykować swojej profesjonalnej obiektywności, więc zdecydowanie mu odmówiła. Dec nigdy nie spotkał kobiety odpornej na jego urok, uśmiech czy poczucie humoru. Gdyby miał się zakładać uznałby, że Avery też nie była na niego odporna…. Dziesięć lat później panna Hughes zaczęła prowadzić w TV program pod tytułem „Dwa w jednym”, ale partnera towarzyszącego jej na wizji zawieszono z powodu afery. Nowym współprowadzącym został ktoś, kogo publiczność z pewnością pokocha i będzie chciała oglądać, ktoś przystojny oraz godny zaufania. Gość był już na sportowej emeryturze, a w przyszłości miał znaleźć się w Galerii Sław, czyli innymi słowy stacja zatrudniła aroganckiego, przemądrzałego, zadufanego w sobie Macka Deckera! Avery nieustannie zastanawiała się, co by się stało, gdyby dziesięć lat temu postąpiła wbrew zdrowemu rozsądkowi i przyjęła jego propozycję. Za każdym razem, gdy słyszała jego imię coś się w niej poruszało, a nie miała pewności czy była gotowa na takie poruszenie. „Tyle się wydarzyło w naszych życiach, że tamto spotkanie w szatni powinno już dawno temu zniknąć w mrokach przeszłości. Deck zdobył tytuł MVP, dwa mistrzostwa i każdą nagrodę, jaka się liczy. Ożenił się. Rozwiódł. Odniósł kontuzję. Przeszedł na emeryturę. Z kolei ja prowadzę własny program w SportCo, jednej z największych stacji sportowych. Byłam zaręczona. Mój mózg ma krótkie spięcie i nie mogę posunąć się dalej, bo do dziś nie umiem dać sobie rady z tymi wszystkimi uczuciami. Nie w kwestii mojego narzeczonego”. Gdy wspomnienia związane z Willem wypływały na powierzchnię burzyły one jakikolwiek spokój oraz pewność siebie, jakie zdołała odnaleźć Avery.
Główna bohaterka pierwszego opowiadania to kobieta uczulona na przeciętność, nie znosząca bylejakości. Podziwiałam ją za jej ambicję, motywację, siłę, wytrwałe dążenie do zaplanowanych celów. Panna Hughes „ukończyła dziennikarstwo z najlepszymi ocenami. Spłacała długi, tłocząc się z innymi, aby zdobyć zlecenia i odrzucała skromność w szatniach z nagimi mężczyznami. Robiła wszystko, co musiała, aby otrzymać własny program”. Całe życie spędziła na próbowaniu, zdobywaniu, sprawianiu, by rzeczy działy się tak, jak powinny.
Natomiast Decker to mężczyzna, którego „fortuna nie stanowiła żadnego sekretu, gdyż rok za rokiem pojawiał się w magazynie Forbes na liście najlepiej zarabiających sportowców. Większość tych pieniędzy pochodziła ze współprac, a nie z lukratywnych kontraktów NBA, które podpisywał przez dwanaście sezonów. Właściwie od kiedy został wylosowany, natychmiast stał się znanym nazwiskiem, a najważniejsze marki i miejsca chciały z nim współpracować”. Dec to jeden z najlepszych rozgrywających w historii koszykówki. Ten zabawny, błyskotliwy facet w głębi duszy marzył o tym, aby posiadać żonę, dzieci – cały ten pakiet i to właśnie z Avery pragnął coś zbudować. Chciał stworzyć z nią coś trwało, wyjątkowego, jedynego w swoim rodzaju. „Coś w Avery Hughes porusza we mnie odpowiednie trybiki. Sprawia, że się nakręcam. Jej błyskotliwość, inteligencja oraz determinacja powodują, że pragnę więcej i więcej. Jest tym rodzajem kobiety, która robi na tobie wrażenie i zostaje ci w pamięci”. Prezenterka stanowiła dla niego zagadkę, zważywszy na to, iż nigdy nie było mu dane jej poznać, posmakować. Trzymała go na dystans, gdyż prawdopodobnie sądziła, że Dec z czasem przestanie się nią interesować. Aczkolwiek on „każdego dnia widział nową szczelinę w tym murze, za którym się chowała, a to tylko pobudzało jego ciekawość, co znajdowało się za nim. Zamierzał zburzyć tę ścianę. Stać się młotem”. Przebijając się przez jej skorupę protagonista zaczął dostrzegać bezbronność, smutek i ból, z którymi Avery mierzyła się na co dzień. Kobieta przez ostatni rok cierpiała w samotności. „Myślałam, że dokładnie na to zasługuję – by męczyć się w pojedynkę. Teraz zastanawiam się czy czasem się nie myliłam. Dobrze jest mieć kogoś obok. Po prostu obok. Niewymagającego odpowiedzi lub wiszącego nade mną. Kogoś, kto po prostu chce mojego towarzystwa i jest gotowy zaoferować własne”. Panna Hughes była władczą, twardą babką, ale nie czuła się jeszcze gotowa na nowy związek. Potrzebowała czasu, a Decker postanowił jej go dać. Nie zamierzał z niej zrezygnować….
Opowiadanie pt. „Pełne krycie” poruszyło temat depresji oraz samobójstwa. Główna bohaterka obwiniała się o coś, na co tak naprawdę nie miała większego wpływu. Czuła wszechogarniający ból po stracie najbliższej osoby, wewnętrzne rozbicie. Autorka nasączyła tę historię karuzelą emocji, cierpieniem, śmiercią, ale również nadzieją na lepsze jutro. Nie ukrywam, iż poruszyła mnie ona do głębi i zrobiła na mnie ogromne wrażenie.
.
Kolejny króciutki tekst dotyczył Irys oraz Augusta – pary znanej nam z „Ryzykownego rzutu”. Kennedy Ryan zdradziła czytelnikom ich dalsze losy. Otrzymaliśmy okazję, aby nacieszyć się ich szczęściem, a także jako pierwsi usłyszeliśmy radosną nowinę, którą ta dwójka nie podzieliła się jeszcze z nikim innym. W ostatniej opowieści natomiast zaglądamy do Jareda i Banner – postaci z „Zablokowanego rzutu”. Małżonkowie rozpoczęli starania o potomstwo, ale jak na razie nie przyniosło to żadnych efektów. Czy kobiecie uda się zajść w ciążę? Jaką wiadomość przekażę mężowi Ban w Nowy Rok? Tego oczywiście dowiecie się zapoznając się z tym cudownym opowiadaniem.
.
„Świąteczne obręcze” to zbiór trzech odmiennych historii obrazujących różne odcienie miłości. To teksty poruszające realne, ludzkie problemy, które na swojej drodze może napotkać dosłownie każdy człowiek. To książka pełna pasji, głębi, a także intensywności, w dodatku okraszona świątecznym klimatem. Przepełniona została miłością, radością, pikanterią, bólem, rozpaczą, nienawiścią, szczęściem, nadzieją. Z całego serca polecam „Świąteczne obręcze” każdemu wielbicielowi nietuzinkowej, łamiącej serce serii „Obręcze”. Gwarantuję, że miło spędzicie z tym dodatkiem czas i na pewno nie pożałujecie, iż po niego sięgnęliście!
🎄"Czasem człowiek nie chce być ukojonym. Czasem chcę, żeby bolało. Chce czuć ból, bo jest on powiązany z czymś tak ważnym, tak pożądanym, że jest to warte cierpienia. Dzięki temu radość ze szczęśliwego zakończenia będzie o wiele większa".
.
.
Lekki niczym płatek śniegu, wywołujący uśmiech na twarzy czytelnika, klimatyczny, przyjemny, ciepły,...
2023-08-20
🧡"Czasami ludzie się zmieniają. A czasem spotykają ludzi, którzy sprawiają, że chcą się zmienić".
.
.
Elektryzująca, fascynująca, pochłaniająca, seksowna, ciekawa, snuta dynamicznie. Naznaczona bólem, smutkiem, samotnością, ale również radością, nadzieją. Wywołująca karuzelę różnorakich emocji, przyprawiająca o szybsze bicie serca, przyjemna niczym spacer w promieniach zachodzącego słońca, lekka jak listek unoszący się na wietrze. Naszpikowana złożoną mozaiką wrażeń, nieoczywistymi tajemnicami, intrygującymi sekretami, a także zaskakującymi zwrotami akcji. Wypełniona błyskotliwymi dialogami, humorem, sarkazmem, pikanterią, pasją historia obrazująca jak cienka linia dzieli miłość od nienawiści. Nasączona wartościowymi, pięknymi cytatami opowieść udowadniająca, iż od demonów przeszłości nie da się tak łatwo uciec – one zawsze nas doganiają i to w najmniej oczekiwanym momencie.
.
Seria “Twisted” to wyjątkowo popularny na social mediach cykl, który wśród czytelników zbiera dość skrajne opinie. Całkowicie to rozumiem zwłaszcza, że “Miłość. Seria Twisted” niezwykle mnie rozczarowała pozostawiając po sobie gorzki posmak, a już kolejny tom opowiadający o losach Bridget oraz Rhysa okazał się jedną z najlepszych powieści, jakie miałam okazję poznać w dwa tysiące dwudziestym trzecim roku. Z tego względu naprawdę ciekawiło mnie, jak w moich oczach wypadnie historia skupiająca się na ognistej, charakternej parze, która od samego początku tej serii darzyła się tylko i wyłącznie czystą nienawiścią. Zdradzę Wam, że co prawda “Nienawiść. Seria Twisted” mnie nie zachwyciła, ale uważam, iż to bardzo dobry romans, z którym można przyjemnie spędzić czas.
.
Niekwestionowany plus tego dzieła stanowi barwna, niejednoznaczna, realistyczna kreacja głównych bohaterów. Jules i Josh to postacie silne, inteligentne, nieidealne, popełniające błędy, posiadające wady oraz zalety, za którymi nieustannie kroczyły demony z przeszłości. To osoby, które na przestrzeni fabuły przechodzą metamorfozę, zmieniają się, otwierają na siebie, a także stopniowo zdobywają swoje zaufanie.
.
Jules Ambrose to pyskata, zadziorna, dzika, upierdliwa, irytująca, skomplikowana, przepełniona pasją dwudziestpięciolatka, która pod imprezową powłoką skrywała tajemnice i głęboko zakorzenione blizny. Protagonistka została obdarzona ponadprzeciętnym wyglądem. Uroda była jedynym, co widzieli w niej ludzie, kiedy na nią patrzyli, co niestety przynosiło jej w życiu wiele przykrości. Teraz jednak postanowiła przestać się tym przejmować, aby wreszcie móc się w pełni skupić na nauce do egzaminu adwokackiego, gdyż marzyła o zostaniu prawniczką. Niedługo zamierzała zawalczyć o wszystko, czego kiedykolwiek pragnęła: pieniądze, wolność, bezpieczeństwo. Panna Ambrose pokazywała ludziom zuchwałą postawę, bezczelny flirt, dziwną mieszaninę bezwzględnej ambicji i lekkomyślnego imprezowania, ale w rzeczywistości “była przerażoną małą dziewczynką, która goni emocje, aby uciec przed swoimi demonami. I nigdy nie dba o pożogę, którą za sobą zostawia”. Dwudziestopięciolatka przyciągała kłopoty jak magnes, ale nie lubiła czuć się w ich obliczu bezbronna. Sądziła, że udało jej się zostawić przeszłość za sobą, ale ta zaczęła ją w końcu doganiać….
.
Josh Chen to irytujący, zarozumiały, złośliwy, sarkastyczny, nieznośny, ale i czarujący, opiekuńczy, ambitny lekarz rezydent uzależniony od adrenaliny. Protagonista rozkwitał w chaosie, właśnie dlatego wybrał medycynę ratunkową, a nie chirurgię, na którą naciskał jego ojciec. Czuł dreszczyk emocji związany z codziennym przychodzeniem do pracy oraz tym, że nigdy nie wiedział, co go czeka. Aczkolwiek od dłuższego czasu jego stałą towarzyszką była nuda, a on nie miał pojęcia, w jaki sposób się jej pozbyć. “Imprezy, na które chodziłem były wciąż takie same. Seks nie dawał mi satysfakcji. Chodzenie na randki stało się obowiązkiem. Czułem cokolwiek tylko na izbie przyjęć”. Pragnienie posiadania dziewczyny na dłuższy czas oscylowało u niego gdzieś w granicach zera, poza tym sama perspektywa związku brzmiała dla niego nużąco. Jednak pewna rudowłosa piękność pochłaniała w ostatnim czasie w znacznym stopniu jego myśli. Jedyna dziewczyna, która potrafiła mu się oprzeć, jak się później okazało “była elementem układanki, którego brakowało mu przez całe życie”. Dwudziestodziewięciolatek z klifu czy samolotu skoczyłby bez zastanowienia, ale kiedy w grę wchodziły ważne sprawy osobiste, podobnie jak Jules, stawał się dzieckiem, które pierwszy raz w życiu stanęło na krawędzi basenu: przerażonym, pełnym wahania, oczekującym. Uraza to jedyna rzecz, która tak naprawdę trzymała Chena przy życiu.
.
W “Nienawiść. Seria Twisted” relacja oparta na motywie hate-love została poprowadzona w fenomenalny sposób. Od samego początku dało się wyczuć tą ognistą nienawiść, wzajemną niechęć między bohaterami. Ich pyskówki, przekomarzania, cięte riposty, przepychanki słowne nieustannie wywoływały szeroki uśmiech na mojej twarzy. Podobało mi się ogromnie, że ich relacja rozwijała się naturalnie, autentycznie, swoim własnym tempem. Bohaterowie powoli otwierali się na siebie, poznawali swoje lęki, głęboko zakorzenione obawy, którym wspólnie stawiali czoła. Josh i Jules działali sobie na nerwy, a przez lata wymienili więcej złośliwości niż ktokolwiek mógłby zliczyć. Nie przepadali za sobą od samego początku znajomości, ale w tej części przez wzgląd na wspólną pracę zaczęli niechętnie darzyć się szacunkiem, lecz nadal się nie lubili. Pewnego wieczoru jednak przekroczyli granicę, zza której nie mogli już wrócić. Ich wzajemna niechęć nieoczekiwanie przerodziła się w niezapomnianą noc, a następnie w prosty układ: koledzy z korzyściami.
.
“Tylko kilka rzeczy w życiu było pewnych: śmierć, podatki oraz fakt, że Josh Chen i ja nigdy nie będziemy przyjaciółmi”.
.
“Jeśli było coś, czego byłem pewien, to tego, że nigdy, przenigdy nie zakocham się w Jules Ambrose”.
.
Ta dwójka pasowała do siebie niczym olej i woda. Ich relacja przypominała walkę ognia z ogniem, ale nie dało się zaprzeczyć, iż mieli oni ze sobą wiele wspólnego. Łączyła ich między innymi niechęć do zaangażowanych związków oraz stosunek do seksu. Podobnie jak Josha, Jules nigdy nie interesowało długie randkowanie. Oboje zdawali sobie doskonale sprawę ze swojej atrakcyjności, a dodatkowo cechował ich także ogromny upór. Krok po kroku z uprawiających seks wrogów stali się randkowiczami, przyjaciółmi, kimś dla siebie wyjątkowym.
.
“Jakimś cudem ty i Josh razem nie macie kompletnie sensu i jednocześnie macie cały sens tego świata”.
.
Josh był jednym z niewielu jasnych punktów w życiu panny Ambrose. Czuła się z nim szczęśliwa, nieopisanie żywa. Natomiast dwudziestodziewięciolatek miał wrażenie, że ta dziewczyna przenikała dosłownie każdą sekundę jego snu i życia na jawie. “Była jedyną osobą, która dostrzegała mnie pod maską lekarza, playboya, ćpuna adrenaliny i każdą inną noszoną przeze mnie, by ukryć chaos i niedoskonałości”. W ich związku płomienie nienawiści oraz pasji płonęły w równym stopniu, co wyczuwałam na własnej skórze. Nie brakowało między nimi również namacalnej chemii, obezwładniającego pożądania, ognistej namiętności czy magnetycznego przyciągania. Wielkie brawa należą się autorce za to, że sceny erotyczne zrównoważyła z fabułą w idealnych proporcjach. Moim zdaniem zbliżenia protagonistów zostały świetnie dopasowane do charakteru ich relacji.
.
“Nie wiem, co ze mną zrobiłaś, Czerwona. Ale jakimś cudem przeszedłem od chęci zabicia ciebie do chęci zabicia dla ciebie”.
.
W trzecim tomie serii “Twisted” pojawiło się też kilka elementów na moje oko pozbawionych realności. Dajmy na to tą całą akcję z obrazem, wykasowaniem filmu z cyberprzestrzeni czy umowę na przysługi – dla mnie to wszystko było grubymi nićmi szyte.
.
Na koniec jak zwykle wspomnę o korekcie tej książki, która oczywiście pozostawia wiele do życzenia. Pojawiła się tutaj niezliczona ilość literówek i to takich zmieniających znaczenie poszczególnych zdań, przykładowo: “powiedział zachrypniętym GŁODEM”. Nie mogę przemilczeć również faktu, że Josh często mówił o sobie, jakby był kobietą np. “ZMIENIŁAM”, co doprowadzało mnie do szewskiej pasji.
.
“Nienawiść. Seria Twisted” zajmuje zaszczytne drugie miejsce w moim rankingu przeczytanych powieści spod pióra Any Huang. Od tego fascynującego, absorbującego fabularnie romansu trudno się oderwać. Uważam, iż to jeden z najlepiej poprowadzonych tekstów z motywem hate-love, jakie miałam okazję poznać w swoim życiu. Historia Josha oraz Jules z pewnością przypadnie do gustu fanom wątku od nienawiści do miłości, enemies to lovers czy enemies with benefits. Jeśli jeszcze nie znacie tej serii to polecam Wam ją jak najszybciej nadrobić, a ja już z niecierpliwością wyczekuję ostatniego tomu tego cyklu!
🧡"Czasami ludzie się zmieniają. A czasem spotykają ludzi, którzy sprawiają, że chcą się zmienić".
.
.
Elektryzująca, fascynująca, pochłaniająca, seksowna, ciekawa, snuta dynamicznie. Naznaczona bólem, smutkiem, samotnością, ale również radością, nadzieją. Wywołująca karuzelę różnorakich emocji, przyprawiająca o szybsze bicie serca, przyjemna niczym spacer w...
2023-04-24
👑"Miłość była najbardziej uniwersalnym uczuciem. Nie wszyscy jej doświadczyli, ale wszyscy jej chcieli – nawet ci, którzy mówili, że nie chcą".
.
.
Przyprawiająca o szybsze bicie serca, magiczna, porywająca, osadzona w królewskim, nieco bajkowym klimacie. Wypełniona złożoną mozaiką emocji, niby prosta, a jednak nietuzinkowa. Intensywnie pobudzająca zmysły, snuta niespiesznie, niosąca nadzieję. Mimowolnie roztrzaskująca serce w drobny mak opowieść obrazująca, iż to w pewnym stopniu rodzice kształtują nasze przyszłe życie: swoimi wyborami, wspomnieniami, spuścizną. To historia udowadniająca, że o miłość i szczęście warto zawalczyć, a prawdziwe uczucie zawsze odnajdzie drogę do siebie.
.
Zdradzę Wam, że wobec drugiego tomu serii “Twisted” nie miałam zbyt wygórowanych oczekiwań. W końcu pierwsza część tego cyklu niezwykle mnie rozczarowała pozostawiając po sobie jedynie gorzki posmak. Aczkolwiek muszę stwierdzić, iż cieszę się, że dałam Anie Huang drugą szansę. “Gry. Seria Twisted” okazała się być jedną z najlepszych powieści, jakie miałam okazję poznać w dwa tysiące dwudziestym trzecim roku. Zakochałam się w jej iście bajkowej otoczce, królewskim klimacie, a także fenomenalnie wykreowanych bohaterach, których od razu obdarzyłam sympatią.
.
Bridget von Ascheberg to osoba empatyczna, opanowana, uparta, uprzywilejowana, piękna, miła, mądra, a w dodatku twardo stąpająca po ziemi. Dorastała w bańce, chroniona przed najgorszym, co ludzkie. Jej przyszłość została zaplanowana jeszcze zanim się urodziła. Mimo iż uwielbiała zwierzęta nie mogła zostać weterynarzem, tylko jak na księżniczkę przystało studiowała stosunki międzynarodowe. Marzyła o wolności, pragnęła miłości, namiętności, możliwości wyboru ─ rzeczy, których nie dało kupić się za pieniądze. Całkiem niespodziewanie stanęła jednak przed wizją aranżowanego małżeństwa i objęcia funkcji, której nigdy nie chciała objąć. Jednocześnie musiała walczyć z zakazanym uczuciem, które mogło zniszczyć całe królestwo i skazać na porażkę zarówno ją, jak i jej ochroniarza.
.
Natomiast Rhys Larsen to mężczyzna nieznośny, zrzędliwy, dominujący, arogancki, mrukliwy, stateczny, uroczy, a także opiekuńczy. Nosił w sobie siłę, ale również ujmujący spokój. Miał zaledwie trzydzieści jeden lat, a już widział i zrobił w życiu wiele złego. Nie ukrywam, że skradł moje serce od dosłownie pierwszych stron, tym samym dołączył do licznego grona moich książkowych mężów! Mówiono, iż ten ochroniarz jest najlepszy w swoim fachu jako dawny żołnierz sił specjalnych amerykańskiej marynarki. Wyróżniało go to, że nie angażował się w życie osobiste swoich klientów. Chronił ich tylko przed fizyczną krzywdą. Nie był ich powiernikiem, przyjacielem czy kimkolwiek innym. Dzięki temu jego zdolność do osądu sytuacji pozostawała nienaruszona. Rhys to z natury wyznawca zasad, ale jak się z czasem okazało dla panny von Ascheberg złamałby każdą z nich. Księżniczka Eldorry wykańczała go, jego cierpliwość, zdrowy rozsądek. Nigdy żaden klient nie doprowadzał go do takiej wściekłości jak ona. “Bridget posiadała tą niezwykłą umiejętność wyciskania ze mnie każdej emocji, i dobrej i złej”. Protagonista przez pięć lat pracy w charakterze ochroniarza ani razu nie przekroczył swoich zawodowych kompetencji i teoretycznie nie miał zamiaru tego robić, ale jego serce miało całkowicie inne plany. Mężczyzna w towarzystwie księżniczki zupełnie nad sobą nie panował. Zaczął pożądać kogoś, kogo nie powinien ─ ze świadomością, że nigdy nie będzie miał tej osoby.
.
Początki współpracy Bridget z Rhysem były trudne, zważywszy na fakt, iż ta dwójka niezbyt się ze sobą dogadywała. W jednej chwili kłócili się i traktowali z ogromnym chłodem. W następnej śmiali się, łączyli w żartach, złośliwościach, sarkastycznych uwagach. Aczkolwiek z upływem czasu nauczyli się dostosowywać do siebie oraz zawierać kompromisy. Autorka krok po kroku opisała sukcesywny rozwój ich relacji, którą bez wątpienia zapoczątkowała subtelna nienawiść. Potem zamieniła się ona w przyjaźń, a następnie w gwałtowne, zakazane uczucie.
.
“Nie byliśmy bajką. Byliśmy zakazanym listem miłosnym, schowanym w tylnej kieszeni szuflady i wyjmowanym tylko w ciemnościach nocy. Byliśmy rozdziałem błogości. Byliśmy historią, która od początku miała się skończyć”.
.
Księżniczka i jej ochroniarz. Klientka i jej kontrahent. “Czystość kontra krew. Niewinność kontra ciemność. Dwa światy, które miały nigdy się nie zetknąć”. Różnili się od siebie pod każdym możliwym względem, ich relacja była niewłaściwa, ale nie potrafili przestać. Bridget nigdy nie była zakochana, ale przez całe życie o tym marzyła. O odnalezieniu tej wielkiej, ścinającej z nóg miłości. Takiej, dla której warto oddać całe królestwo, a właśnie dzięki Rhysowi uwierzyła w te wszystkie fantastyczne rzeczy: w miłość, pasję, pożądanie. Ana Huang rewelacyjnie wykreowała chemię pomiędzy głównymi bohaterami. Między tą dwójką przeskakiwało widoczne, wręcz namacalne napięcie elektryczne; wytworzyło się magnetyczne przyciąganie. Ich relacja jawiła mi się jako bajkowa, ale przy tym taka naturalna, prawdziwa. Połączyła ich rzadko spotykana, niezwykła więź, która rozwijała się pomiędzy nimi latami. Nie mogę też nie wspomnieć o wyśmienicie opisanych scenach erotycznych: dopracowanych, seksownych, gorących, pikantnych ─ doskonale urozmaicających fabułę tego dzieła.
.
Ana Huang stworzyła lekturę idealną dla fanów zakazanych romansów z ochroniarzem oraz tych z motywem różnicy wieku między bohaterami. Wielbiciele powieści slow burn również powinni być zadowoleni z tego tytułu. “Gry. Seria Twisted” to piękna, trudna, poruszająca, wciągająca historia o miłości, przeznaczeniu, nadziei, walce z przeciwnościami losu oraz dążeniu do celu. Nie brakowało tutaj intryg, rodzinnych tajemnic, a także zaskakujących zwrotów akcji. Na koniec nie pozostało mi nic innego, jak tylko z całego serca polecić Wam tę książeczkę. Gwarantuję, iż cudownie spędzicie z nią wolny czas!
👑"Miłość była najbardziej uniwersalnym uczuciem. Nie wszyscy jej doświadczyli, ale wszyscy jej chcieli – nawet ci, którzy mówili, że nie chcą".
.
.
Przyprawiająca o szybsze bicie serca, magiczna, porywająca, osadzona w królewskim, nieco bajkowym klimacie. Wypełniona złożoną mozaiką emocji, niby prosta, a jednak nietuzinkowa. Intensywnie pobudzająca zmysły,...
2023-04-02
🏰"Najlepsze nagrody wymagają wysiłku, a wspaniałe rzeczy nie są rozdawane za darmo".
.
.
Przepełniona pasją, ambicjami, wyzbyta z banalności, przyprawiająca o szybsze bicie serca, snuta niespiesznie, a co najważniejsze zwracająca uwagę na to, iż zanim podpiszemy jakąkolwiek umowę powinniśmy przeczytać również punkty zapisane w niej drobnym drukiem. Nasączona ciepłem, uroczym, bajkowym klimatem, a także karuzelą emocji historia udowadniająca, że opłaca się podążać za swoimi marzeniami czy pragnieniami. Momentami słodka niczym lukier, przyozdobiona błyskotliwym humorem, intrygującymi scenami oraz nutką pikanterii opowieść o tym, iż pieniądze nie mogą wszystkiego naprawić, a dla niektórych rzeczy w życiu warto zaryzykować.
.
“Drobnym drukiem” to ujmująca, poruszająca, zabawna, urocza, przyjemna, wartościowa, lekka niczym piórko lektura, z którą fantastycznie spędziłam czas. Lauren Asher po raz kolejny stworzyła tekst dopracowany, oryginalny, wyróżniający się z licznego tłumu romansów zważywszy na fakt, że umiejscowiła jego akcję w parku rozrywki “Kraina Marzeń”. Powiem Wam, iż zachwyciła mnie ta historia, gdyż wprost idealnie wpasowała się w mój gust czytelniczy. Nie brakowało w niej humoru, ciętych ripost, słodkich, niezwykle klimatycznych, iście bajkowych momentów, ognistych zbliżeń, a także życiowych tematów, takich jak: niepełnosprawność, alkoholizm, depresja czy trudne relacje rodzinne. Nie mogę również nie wspomnieć o interesującej, barwnej, emocjonalnie dojrzałej kreacji głównych bohaterów. Zarówno Rowan, jak i Zahra zaskarbili sobie moją sympatię od samego początku lektury. Zżyłam się z nimi, w wyniku czego pod koniec książki naprawdę ciężko było mi się z nimi rozstać.
.
Rowan Kane to człowiek skrywający przed światem swoje złote serce. Małomówny, chłodny, zdystansowany, mrukliwy, nieśmiały, a co istotne pozbawiony pewności siebie. To marzyciel, który przestał marzyć. Ten trzydziestolatek może i wyglądał jak anioł, ale poza tym był ucieleśnieniem zła. Diabłem w absurdalnie drogim garniturze emanującym władzą. Rowan kochał tworzyć – rysowanie ożywiało go. Dzięki niemu mógł chociaż na chwilę odciąć się od świata i stawianych mu wymagań. Aczkolwiek odkąd ojciec wpoił mu, że to bezużyteczne hobby zaprzestał rozwijania swoich pasji. Kane czuł się samotny, nie radził sobie także z traumatycznymi przeżyciami z przeszłości. Na jego przykładzie autorka wspaniale ukazała, iż miliardy na koncie nie są w stanie w pełni nas uszczęśliwić.
.
Zahra Gulian to piękna, beztroska, bezinteresowna, opiekuńcza kobieta mająca bystry umysł oraz szczere serce. Zawsze gotowa zrobić wszystko, aby pomóc ludziom wokół siebie. To wieczna optymistka, typowe słoneczko zarażające innych pozytywną energią. Ta dwudziestotrzylatka była marzycielką i ciągle wierzyła w takie bajki jak ta, że trafi na księcia, który ją poślubi. Po tym jak chłopak perfidnie ją zdradził, panna Gulian bała się gonić za swoimi pragnieniami, które on w pewnym sensie jej ukradł. Podkopał jej wiarę w siebie swoim postępowaniem, ale mimo tego ona potrafiła się podnieść, zawalczyć o swoją przyszłość, a także kroczyć przez życie z uśmiechem na twarzy. To taka wyjątkowa bohaterka, kolorowa niczym ptak, miła, dobra, z którą bez problemu odnalazłabym wspólny język w prawdziwym życiu.
.
W mojej opinii główne postacie stworzyły po prostu uroczą relację, w której nie brakowało zarówno słodkich, sarkastycznych, jak i tych gorzkich chwil. Gołym okiem dało się dostrzec elektryzującą chemię, magnetyczne przyciąganie oraz niebezpiecznie iskrzące się między nimi pożądanie.
.
“Co tam iskry. Razem rozpalamy prawdziwą pożogę, tak gorącą, że boję się, że stanę w płomieniach, jeśli znajdę się w jej centrum. To wydaje się odpowiednią metaforą, biorąc pod uwagę, że zakochanie się w Rowanie jest niczym igranie z ogniem. Jeden zły ruch może mnie zniszczyć. Zamienić w popiół. Mimo to chcę zaryzykować i obdarzyć go uczuciem z nadzieją, że razem zbudujemy coś tak pięknego jak diamenty, które powstają pod ciśnieniem, ale po oszlifowaniu są oszałamiające. Pragnę tego rodzaju miłości. Miłości łączącej mnie z tym mężczyzną. Gwałtownej niczym pożar i trwałej jak klejnot".
.
Ta dwójka była niczym ogień i woda, niebo i ziemia. Zahra to zupełne przeciwieństwo Rowana – ona potrafiła rozświetlić całe pomieszczenie uśmiechem. Jawiła mi się niczym słońce, wokół którego ludzie orbitują, by pławić się w jego cieple, natomiast w jego przypadku dosłownie jeden grymas wystarczył, by trzymać wszystkich na dystans. Śledzenie powolnego rozwoju ich relacji okazało się dla mnie wyjątkowym doświadczeniem. Protagonista mimo iż pragnął jedynie luźnej relacji, zachowywał się od samego początku niczym kochający chłopak. Stopniowo, naturalnie zmieniał się pod wpływem Zahry. Wiecie, że obejrzał siedemnaście wersji “Dumy i uprzedzenia”, gdyż były to jej ulubione filmy? Takiego słodkiego faceta jak on po prostu nie dało się nie pokochać! W dodatku, aby dwudziestotrzylatka ofiarowała mu godzinę czasu na rozmowę przyniósł jej do złożenia domek z piernika, a wcześniej intensywnie poszukiwał najlepszych strategii ich robienia, czym w zupełności skradł moje serce. Panna Gulian to tak naprawdę jedyna osoba, która dostrzegała prawdziwe oblicze Rowana. Wierzyła w niego i go wspierała, na powrót nauczyła go śmiać się. Dostała się pod jego skórę niczym trucizna, na którą nie znaleziono dotąd antidotum. “Jest moją chmurą burzową w środku suszy. Niedoceniane piękno wnętrza Rowana sprawia, że czuję się równie żywa jak słońce czy gwiazdy”.
.
Lauren Asher stworzyła dzieło, które z pewnością przypadnie do gustu fanom powieści slow burn, romansów biurowych, a także motywu grumpy x sunshine. Jedynym zastrzeżeniem, jakie mam do tego tytułu to korekta, która niestety pozostawia wiele do życzenia. Zawsze niezwykle zasmuca mnie fakt, iż takie perełki jak przykładowo ta historia nie zostają należycie dopieszczone przed dopuszczeniem do druku. Nie mniej jednak serdecznie polecam Wam sięgnąć po “Drobnym drukiem”, a ja już z niecierpliwością wypatruję polskiej premiery kolejnego tomu serii “Miliarderzy z Krainy Marzeń”!
Moja ocena: 8,5\10 💙
🏰"Najlepsze nagrody wymagają wysiłku, a wspaniałe rzeczy nie są rozdawane za darmo".
.
.
Przepełniona pasją, ambicjami, wyzbyta z banalności, przyprawiająca o szybsze bicie serca, snuta niespiesznie, a co najważniejsze zwracająca uwagę na to, iż zanim podpiszemy jakąkolwiek umowę powinniśmy przeczytać również punkty zapisane w niej drobnym drukiem. Nasączona...
🌸"Czasami lepiej jest milczeć niż powiedzieć za dużo".
.
.
Przesiąknięta emocjami o różnorakim zabarwieniu, wartościowa, pozwalająca dostrzec kruchość ludzkiego życia. Naznaczona bólem, owiana smutkiem, żalem, ujmująca, uzależniająca, a także fabularnie nieobliczalna. Wypełniona ciepłem, humorem, sarkazmem, ale też błyskotliwymi, inteligentnymi dialogami. Snuta niespiesznie, niosąca nadzieję, otulająca, portretująca trwałe i piękne więzy przyjaźni historia o poszukiwaniu siebie oraz odpowiedniej jakości życiowej drogi. “Przypomnij mi, kim byłeś” to przemyślana, skrupulatnie dopracowana, trzymająca w napięciu, posiadająca w sobie niezaprzeczalny urok publikacja, z którą cudownie spędziłam czas. Anna Falatyn po raz kolejny oczarowała mnie swoim niezwykłym, lekkim oraz przyjemnym w odbiorze piórem, ale również nietuzinkowym pomysłem na fabułę swojej powieści. Autorka naszpikowała ten tytuł intrygami, tajemnicami, niedomówieniami oraz wyjątkowymi, chwytającymi za serce cytatami. Wykreowała protagonistów w fenomenalny, ale co najważniejsze wiarygodny sposób. Abigail oraz Zachary to osoby barwne, niejednoznaczne, posiadające zarówno wady, jak i zalety. Na dodatek elektryzująca chemia oraz magnetyczne przyciąganie między nimi dało się zauważyć gołym okiem. “Przypomnij mi, kim byłeś” przypadnie z pewnością do gustu fanom dzieł z motywem amnezji, różnicy wieku czy tekstów w stylu slow burn. Razem z głównymi bohaterami przeżyłam niezwykłą literacką podróż, dlatego już z niecierpliwością wyczekuję premiery kolejnych części tego cyklu!
🌸"Czasami lepiej jest milczeć niż powiedzieć za dużo".
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to.
.
Przesiąknięta emocjami o różnorakim zabarwieniu, wartościowa, pozwalająca dostrzec kruchość ludzkiego życia. Naznaczona bólem, owiana smutkiem, żalem, ujmująca, uzależniająca, a także fabularnie nieobliczalna. Wypełniona ciepłem, humorem, sarkazmem, ale też błyskotliwymi, inteligentnymi dialogami. Snuta...