Wespertyna Margaret Rogerson 7,2
ocenił(a) na 71 tydz. temu Szare Siostry pomagają odprawiać zmarłych w zaświaty, aby ci nie zmienili się w duchy. Pewnego dnia zostają jednak zaatakowane przez opętanych żołnierzy. Młoda zakonnica, Artemizja, próbuje ratować siebie i inne siostry, przypadkiem uwalniając potężnego upiora, który zaczyna panoszyć się w jej umyśle.
„Wespertyna” Margaret Rogerson to powieść, która spełnia swoje zadanie jako rozrywkowe fantasy, choć jednocześnie gdyby dodać do niej odrobinę czegoś jeszcze to wcale bym nie narzekała – tak mogłabym podsumować w skrócie moje wrażenia po lekturze.
Zacznijmy od tego, że tę książkę po prostu czytało mi się całkiem przyjemnie. Fabuła płynęła, zdawała się mieć całkiem dobry rytm. Dawno też nie czytałam żadnej historii, w której pojawiłby się motyw demonicznych opętań w takiej formie, toteż była to miła odmiana. Tyle że kiedy już książka jest na pewnym poziomie to po prostu aż chciałoby się od niej czegoś ciut więcej.
Styl autorki jest lekki i przyjemny. Pojawia się tu odrobina stylizacji językowej, jednak moim zdaniem zabrakło mi tu pewnego pogłębienia. Autorka buduje dość mroczny świat, w którym duchy i magia z nimi związana są dość wszechobecne, a nie czułam tego jakoś szczególnie w klimacie powieści. Ponadto z immersji dość mocno wytrącała mnie demoniczna postać, która zdawała się odzywać w sposób bardziej współczesny, niż inni bohaterowie, co do wiekowego potwora nie bardzo chyba jednak pasuje.
Jeśli o samego upiora chodzi to ostatecznie wydaje mi się, że wolałabym, aby ta postać przynajmniej na początku robiła większe wrażenie. Rozumiem, że „Wespertyna” jest z założenia lekkim fantasy, ale autorka nawet nie pozwoli się czytelnikowi zastanowić nad tym, czy ta postać nie jest przypadkiem negatywnym bohaterem. A jednak przy tego typu świecie przedstawionym chciałabym poczuć przynajmniej to ukłucie niepewności.
Zresztą, miałam momentami wrażenie, że generalnie brakuje tutaj jakiegoś pogłębienia postaci, zwłaszcza drugoplanowych. Że to wszystko trochę za bardzo goni, że brakuje mi tu momentu, aby wsiąknąć w świat i poobserwować go chociaż trochę dłużej. Być może samo podkręcenie stylu rozwiązałoby tę sprawę, ale w tej chwili mogę tylko gdybać.
Podobało mi się za to, w jaki sposób autorka kreuje świat przedstawiony, powoli dorzucając kolejne zasady. Nie zasypuje czytelnika nadmierną ilością zasad na raz, a za to powoli odkrywa karty, pozwalając poznawać go bardziej. I to było całkiem przyjemne.
Warto tu dodać, że jest to powieść jednotomowa, o niezbyt dużą stawkę i niezbyt zwartej fabule. Oczywiście dzieje się tu całkiem dużo, ale to nie jest bardzo sprecyzowana historia. „Wespertyna” to po prostu podróż głównej bohaterki, która z pewnych względów jest cały czas w ruchu, a np. sama finałowa akcja to nie jest żaden wielki plot twist, który zapowiadany był od początku, a raczej splot przypadków, które okazały się przy okazji. Gdyby protagonistka przypadkiem obrała inny kierunek podróży to i finał byłby inny. Nie oceniam tego ani szczególnie pozytywnie, ani negatywnie, dla mnie to raczej po prostu cecha tej książki.
Ponadto, jeśli szukacie historii bez romansu to proszę bardzo, oto ona! W „Wespertynie” nie pojawia się żaden wątek tego typu, bo i też przecież nie musi. Wiem też, że ta historia jest określana jako młodzieżowa, choć dla mnie to po prostu neutralne wiekowo fantasy, być może marketingowo sygnowane jako YA. Dlaczego? Dlatego, że nie zauważyłam tu silnego wątku związanego z dorastaniem. Teoretycznie protagonistka ma 17 lat (wygooglałam),ale naprawdę nie czułam, by wiek bohaterki miał tu jakieś większe znaczenie. Równie dobrze mogłaby mieć 20, 30, albo nawet i 50 – to nie robiłoby większej różnicy tej fabule.
To powieść, którą przeczytałam naprawdę szybko i naprawdę w gruncie rzeczy miło spędziłam przy niej czas. Oczywiście, chciałabym, by było tu coś nieco więcej, ale to ja – maruda, która niejedną powieść fantasy miała już w swoich rękach. Dlatego wydaje mi się, że mniej wymagający albo mniej oczytany czytelnik, który po prostu poszukuje rozrywkowego fantasy może być z tej historii w pełni zadowolony.