Ostatni Białystoker Marta Sawicka-Danielak 8,0
ocenił(a) na 816 tyg. temu Białystok - najbardziej żydowskie miasto będące konglomeratem różnych wyznań i religii. Ben Milder opisuje Białystok sprzed wojny: zabawy dzieciaków na ulicach, jedzenie, obrotowe drzwi hotelu, furmanki. Te wspomnienia pozwoliły mu przetrwać 6 obozów koncentracyjnych.
Marta Sawicka-Danielak młodsza od Bena o pół wieku mieszkała w Białymstoku przy tej samej ulicy co on, ale w innym czasie. Spotkali się w Stanach a później w Polsce. Książka opisuje losy Bena i innych żydów, którym przyszło uciekać z Polski do Izraela , Stanów i innych krajów. Ci, co jeszcze po wojnie powrócili do miasta w 1968 roku musieli je opuścić. Dziś już nic nie przypomina tamtego miasta. Ludzie tacy jak Ben czy autorka, potomkini żydów, będą mówić o tamtych czasach, aby nie uległy one zapomnieniu.
Ben Midler, ostatni znany żyjący ocalały z białostockiego getta, i pisarka Marta Sawicka-Danielak odnaleźli się dzięki Yad Vashem w Izraelu. Przez dwa lata mogli rozmawiać tylko za pośrednictwem internetu, aż wreszcie spotkali się w Stanach, a później w Polsce.
Mimo że dzieli ich pół wieku, są ziomkami – ich rodziny żyły obok siebie, a oni sami, choć w różnych epokach, mieszkali na tej samej ulicy. Z ich rozmów powstała książka, która budzi do życia przedwojenny Białystok – najbardziej żydowskie miasto, jak mówi Ben. Ten niezwykły tygiel kulturowy był zamieszkały przez Żydów, katolickich Polaków, prawosławnych Rosjan, Białorusinów i Ukraińców, ewangelickich Niemców, muzułmańskich Tatarów, a nawet Macedończyków i Turków. To z Białegostoku pochodziło wiele znamienitych postaci i ich przodków, jak choćby Samuel Pisar, doradca amerykańskich prezydentów i przyjaciel Johna F. Kennedy’ego czy babcie wybitnych intelektualistek Rebeki Solnit i Susan Sontag.
Ale Ben pamięta przede wszystkim codzienność – przechadzki po ruchliwej Lipowej, drożdżowe bułki i tłuste śledzie w beczkach pod Ratuszem, obrotowe drzwi hotelu Ritz, które były najlepszą zabawą dzieci ganianych przez portiera, furmanki na Siennym Rynku i plażowanie na Dojlidach i Jurowcach. Te wspomnienia pozwoliły mu przetrwać sześć obozów koncentracyjnych, a jego dalsze losy dają nadzieję i siłę, że nawet po Zagładzie życie może trwać dalej – w pełni i w zachwycie. Ben nie ma w sobie nic z męczennika i jest wspaniałym przykładem współczesnego bohatera – nie z brązu, ale heroicznego w codzienności.