Kanadyjska pisarka i autorka opowiadań. Jej ojciec, egipski muzułmanin, wyemigrował do Kanady w latach 70. Jej matka jest francusko-kanadyjską katoliczką pochodzenia serbskiego i irlandzkiego. Rodzice pisarki poznali się w Montrealu. W wieku 13 lat przeprowadziła się do Mississauga w Ontario. Uczęszczała tam do Liceum im. ks. Michaela Goetza. Studiowała literaturę angielską na Uniwersytecie York, uzyskując na tym tytuł licencjata w 2004 r. Następnie uzyskała tytuł magistra filologii angielskiej na Uniwersytecie w Edynburgu, tytuł magistra sztuki na Brown University oraz stopień doktora na Uniwersytecie w Denver. Od 2009 roku mieszka w Stanach Zjednoczonych, obecnie w Bostonie w stanie Massachusetts i Syracuse w stanie Nowy Jork, gdzie jest stypendystką nauk humanistycznych Esther M. Larsen, a od 2020 r. adiunktem na Uniwersytecie Syracuse.
Do “Króliczka” skusiło mnie porównanie do “Tajemnej historii”, którą czytałam i bardzo lubię. I tego porównania kompletnie nie rozumiem. Bo tak, mamy tutaj uniwersytet, na którym grupa, którą można nazwać elitarną, studiuje literaturę i rozlewa trochę krwi. Jednak reszta jest całkowicie inna, a sam klimat tej historii w ogóle nie przypominał mi tego z dzieła Donny Tartt.
Ta książka jest jak bardzo pokręcony sen, w który najpierw ciężko zapaść, jednak później wsysa cię całkowicie. Możesz chcieć się obudzić, jednak twoje powieki są tak ciężkie, że nie ma od niego ucieczki.
To była pokręcona książka, w której wszystko ma drugie znaczenie. Dlatego chyba mi się nie spodobała. Nie lubię, kiedy cała historia to symbol czegoś i nic, co jest napisane, nie jest tym, co się w rzeczywistości dzieje. Nie trafia to do mnie. Mimo tego bardzo chciałam ją przeczytać, zobaczyć, czy jest szansa na to, że jednak mi się spodoba. Liczyłam może na jakieś wyjaśnienia, ale tych nie dostałam.
Od samego początku ciężko było mi się w nią wkręcić, dlatego, kiedy od około drugiej części książki wreszcie zaczęło się coś dziać, myślałam, że tak pozostanie do samego końca. Niestety interesująca część nie trwała za długo i później robiło się coraz bardziej chaotycznie, a mnie to nie przekonywało, nawet nudziło. Zabrakło mi też króliczków, w samych króliczkach. Te dziewczyny były jak przelotny sen. Czułam niedosyt.
Więc jak dla mnie “Króliczek” to niestety niewypał. Winą może być też sposób jej reklamy w bookmediach
5,5. Nie za bardzo "czułam" tę książkę, ale moje nastawienie zmieniało się wraz z postępem lektury. Ostatecznie "Króliczek" wypada lepiej, niż się zapowiadał, ale to wciąż nie moja bajka. Na plus różne nawiązania literacko-popkulturowe (jedne mniej, inne bardziej oczywiste),momenty satyry na przeintelektualizowane pseudoartystki, sam pomysł też całkiem intrygujący, choć nie do końca spełniony. Najbardziej boli mnie słabe wykorzystanie wątku elitarnej uczelni (halo, to ma być dark academia?).