Gdzie w góry na weekend Tomasz Habdas 7,1
ocenił(a) na 643 tyg. temu Ta książka powinna się raczej nazywać „Gdzie w góry na weekend wokół Kotliny Żywieckiej”. Byłoby to bardziej fair wobec czytelnika i odzwierciedlało faktyczną zawartość książki. Mamy w Polsce 28 pasm górskich (patrząc pod kątem KGP),a książka obejmuje zaledwie 3 z nich: Beskid Żywiecki, Śląski i Mały. Blurb okładkowy nie wspomina o tym słowem.
Opis okładkowy jest moim zdaniem nieco oderwany od zawartości książki – mamy tutaj bowiem:
W książce znajdziesz:
- przemyślane trasy pętle; tutaj zgoda, większość tras to pętle, jednak zdarzają się trasy tranzytowe
- górskie legendy, anegdoty i lokalne ciekawostki; chyba najciekawsza część książki, zgodnie z zamysłem autora,
- panoramy, dzięki którym sprawdzisz, jakie szczyty masz właśnie przed oczami; no nie: mamy w całej książce 3 (słownie trzy) panoramy – rysowane, dodatkowo bez lokalizacji z której rzeczona panorama się roztacza. Mamy za to mnóstwo wyliczeń i opisów, jakie szczyty widać z poszczególnych punktów wycieczek; zajmują one sporo miejsca, a wygodniej po prostu byłoby umieścić właściwą panoramę (foto z opisem). Obraz mówi więcej niż tysiąc słów; dobrze byłoby, by autor i wydawca wzięli sobie to do serca, skoro zachwalają książkę uwzględniając panoramy.
- mapy pozwalające w prosty sposób zaplanować wycieczkę; częściowo się to udało, aczkolwiek kilku rzeczy brakuje – dobrze byłoby umieścić przy proponowanych trasach ich profil wysokości. Dodatkowo brakuje mi umiejscowienia konkretnych tras na ogólnej mapie danego pasma – poglądowa mapa pasma z zaznaczonymi trasami lepiej zobrazowałaby rozmieszczenie tras w terenie.
Dodatkowo blurb zachwala: „W tej książce znajdziesz wiele wskazówek, jak przygotować się na górską wyprawę, i porad, co naprawdę będzie ci potrzebne, a co jest jedynie zbędnym gadżetem.” Naprawdę? Te kilka stron poświęconych poradom, na poziomie naprawdę podstawowym, jest zachwalanych w ten sposób?
Ogólnie mam wrażenie, że wydawca nieco „popłynął” w marketingu tej książki i skupił się rzeczach, które dla autora były tylko dodatkiem. O ile dobrze zrozumiałem zamysł autora, chciał się skupić na górskich legendach, anegdotach i lokalnych ciekawostkach (jako lokalny patriota poświęcił zapewne sporo wysiłku w ich zebranie),a wydawca sprzedał produkt pod innym kątem. Chyba coś się rozjechało na linii autor – redaktor - wydawca.
Teraz kilka słów o samym wydaniu książki. Mamy tutaj dość dużą czcionkę, która niepotrzebnie „pompuje” jej objętość. Dodatkowo – nie wiem, czy jest to przypadłość mojego egzemplarza, czy też całości nakładu – rozjeżdża się skład niektórych stron; zdjęcia, które są rozłożone na sąsiadujące strony są często przesunięte wobec siebie. Zauważyłem też problem z drukiem - na sąsiadujących stronach druk jest niekiedy przesycony bądź wyblakły.