Cyprysy i topole Marek Zagańczyk 7,4
ocenił(a) na 109 lata temu Chciałabym uciec gdzieś na urlop. Tak, wiem dopiero wróciłam, ale mnie zawsze mało, północ czy południe to bez znaczenia. Lubię być w drodze. Aby chociaż połowicznie spełnić marzenia sięgam po „Cyprysy i topole” Zagańczyka. Niepozorna książka, kryjąca cały ogrom bogactwa. To lubię. Są takie zapiski z podróży, które prowadzą w miejsca mało znane, do tego bocznymi drogami. Zapiski, które skupiają niezwykłą wiedzę, erudycję, jakiej próżno szukać w google.com czy standardowych bedekerach. Zapiski, w których najprostszy pejzaż przywołuje wspomnienia kiedyś przeczytanych mitów, obejrzanych fresków, zasłyszanych anegdot. W ten sposób budzą się do życia miejsca i ludzie zapomniani, nieodkryci. Jak u Theroux, Chatwina, Sebalda czy Stasiuka. Niespiesznie, ascetycznie, melancholijnie i z czułością, skokami po tematach. Jedni mówią, że to nudne, „czytam i czekam, aż się rozkręci”. To nie „podróże w stylu gwiazd”, a samotny skok do miejsc nieskradzionych przez nachalne migawki aparatów. Kompilacja wiedzy i ruchu. To poruszanie ramionami zegara wstecz, aby oczami wyobraźni na nowo zobaczyć budynki, ogrody i ludzi, których nie ma, z którymi historia rozprawiła się brutalnie. Pocztówki zamknięte w esejach. Zagańczyk nie sili się na wyszukany język, pisze prosto, ale pięknie. Bardzo często cytuje innych autorów: Jelińskiego, Przybylskiego, Herberta, Brodskiego, Nabokova. Zabiera z sobą w podróż mnóstwo książek, są one jak drogowskazy, jak suflerzy, jak dyskretny chór komentarzy. Można utonąć w erudycyjnych skojarzeniach, w przeplatankach doznań własnych oraz wędrujących poprzedników. Nie trzeba czytać od deski do deski, można sączyć i delektować się niczym winem. Zalecam tę formę, żeby nie czuć przesytu i przygniecenia. Tak, to już jest z podróżującym intelektualistą.
„Podróż (…) jest niczym rama obrazu, wydobywa z przedstawionego świata to, co w nim najważniejsze, jest rodzajem ostatecznego sprawdzianu, do czego jesteśmy zdolni, jak zachowamy się wśród rzeczy i ludzi nieznanych.”
CALOSC: http://ksiazkisaniebezpieczne.blogspot.com/2014/06/od-toskanii-do-grochowa.html