Absolwentka historii sztuki oraz polonistyki na Uniwersytecie Wrocławskim. Autorka ponad dwustu artykułów popularnonaukowych związanych ze sztuką i kulturą XIX i początku XX wieku oraz historią kobiet. Wiele z nich przybliża sylwetki mniej znanych postaci historycznych, często wybitnych kobiet: artystek, podróżniczek, badaczek, działaczek społecznych.
7,5/10
Bardzo dobra biografia niesamowitej postaci, jaką niewątpliwie była Maria Dulębianka- malarka, towarzyszka życia Marii Konopnickiej, a przede wszystkim, wielokrotnie wykazująca się ogromną empatią i siłą społeczniczka.
Jak odnaleźć „złoty środek"? Jak zachować rzetelność pracy naukowej nie popadając przy tym w nieatrakcyjną dla przeciętnego czytelnika akademickość?
„Samotnica. Dwa życia Marii Dulębianki" to idealny przykład na to jak osiągnąć idealny balans. Książka jest ciekawa, jej konstrukcja nie pozwala się oderwać od lektury (piszę o tym jako licealista). Jednocześnie jednak może być to pozycja interesująca dla osób zainteresowanych tematem naukowo. Świadczy o tym, chociażby pokaźna bibliografia i przydatne kalendarium.
Pamiętajmy o Marii Dulębiance, by już nigdy nie była jedynie przypisem do życiorysu Konopnickiej.
Maria Dulębianka to pełnoprawna i istotna postać polskiej historii.
Po przeczytaniu tej książki, mimo tego, iż była to ciekawa pozycja, mam same negatywne uczucia.
Po pierwsze, podzielam inne opinie wskazujące na brak Dulębianki w książce o Dulębiance. Przez pierwsze sto ston "Samotnica" traktuje o... Annie Bilińskiej! Następne dwiescie stron to opowieść o Marii Konopnickiej, a reszta to zarys sytuacji kobiet w Galicji i źródła.
Po drugie, chaotyczne materiały pozostałe po malarce w widoczny sposób utrudniły pracę Karolinie Dzimira-Zarzyckiej. W "Samotnicy" nie zabrakło bowiem zdań z wtrąconym "chyba", co w jasny sposób udowadnia, że autorka kompletnie nie była przekonana co do przytaczanych faktów.
Po trzecie, oszustwem wobec czytelnika jest wypychanie zdań konkretnymi źródłami i dublowanie ich na końcu książki. Przykładem jest zdanie z ostatniej części, zaczynające się w taki oto sposób: "Polskie Towarzystwo Opieki nad Grobami Bohaterów skrzętnie odnotowało ...", z czego nazwa własna i "skrzętnie" zajmują cały wiersz. Książka ma ponad 500 stron, a spokojnie mogłaby mieć jakieś 300.
Mimo wszystko, opowieść sama w sobie jest ciekawa i nauczyła mnie rozumienia tzw. związków bostońskich. Niemało dowiedziałam się też dzięki niej o Konopnickiej. Poza tym, ciekawe było dla mnie spojrzenie na edukację kobiet na przełomie dziewiętnastego i dwudziestego wieku. Warte docenienia są naturalnie także liczne ilustracje zamieszczone w książce. Szkoda tylko, że tak ciężko i długo się czytało. I że mało trochę tej Dulębianki...