Najnowsze artykuły
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Tomek Miłowicki
Źródło: Archiwum prywatne autora
4
8,4/10
Tomek Miłowicki (Fear Designer) - Magister Creative Writing, pisarz grozy, badacz gotycyzmu i okultyzmu w literaturze, przełamywacz tabu. Autor opowiadań quererowo-gotyckich, ekstremalnych i psychologicznych: Dom Ćmy (ebook i audiobook),"Aegri Somnia" (wyd. Lingua Mortis),"Cienistość (wyd. Samowydawców). Autor rozprawy mistyczno-naukowej: "Sandomiria Demonicum: o traktatach demonologicznych Adnrzeja Sarwy, wkrótce również horroru queerowego: "Manuskrypt Dantego". W 2023 roku rozpoczął współpracę z trzema wydawnictwami: Wydawnictwo Lingua Mortis; Wydawnictwo Armoryka; Wydawnictwo Arkadiusz Siejda. W wolnym czasie student psychologii, przyszły psychoterapeuta.
8,4/10średnia ocena książek autora
62 przeczytało książki autora
95 chce przeczytać książki autora
2fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Manuskrypt Dantego. Tom 1. Dziennik końca czasu
Tomek Miłowicki
9,4 z 12 ocen
33 czytelników 10 opinii
2024
Sandomiria Demonicum. O traktatach demonologicznych Andrzeja Sarwy
Tomek Miłowicki
8,8 z 4 ocen
9 czytelników 3 opinie
2023
Najnowsze opinie o książkach autora
Manuskrypt Dantego. Tom 1. Dziennik końca czasu Tomek Miłowicki
9,4
Książka, która jest moim zdaniem znakiem czasu i tego, co wokół się dzieje, zarówno w literaturze, jak i kulturze, polityce, social mediach i wszędzie. Literatura bowiem, szczególnie w ostatnim czasie, także zdecydowanie podlega modom. W owych modach zresztą, upatruję niewątpliwą szansę dla tak utalentowanego młodego autora, jak Miłowicki. Szansę na zaistnienie w bardzo niedługim czasie, jako postać oddziałująca na innych, postać znacząca, dyktująca co i jak.
Tomek wykonał dzięki Lingua Mortis swój pierwszy krok na tej chybotliwej ścieżce.
Czemu tak sądzę? Mamy tu do czynienia z silną, podaną dożylnie dawką synkretyzmu, zarówno formalnego, gatunkowego, jak i fabularnego. Formalnego, ponieważ ciekawy, a momentami także cięty język, którym Miłowicki operuje, wydaje się być pokłosiem zamiłowania do literatury ozdobnej i wykwintnej, przyprawionym nieoczekiwanymi wstawkami, z niezmiernie potocznej mowy. Warta zainteresowania, jest praca naukowa Tomasza, zgłębiająca temat książek Andrzeja Sarwy. Niejako odpryskiem owych studiów, wydaje się być stosowanie znanych z książek tego niedocenionego autora grozy chwytów, właśnie w debiutanckiej powieści Tomka. Są to sformułowania niemodne, idące pod prąd z tym, co dziś śmiało można nazwać literackim kodeksem popularności. Dziś bowiem… ma być szybko, wulgarnie, obrazowo, ekstremalnie. I najlepiej z daleka od horroru, w stronę kryminału i powieści quasihistorycznej, w klimacie Marka Krajowskiego, czy Maxa Czarnoryja.
Tylko, czy należy się przejmować podobną modą? A może podłożyć tej modzie nogę, przyjrzeć się jej upadkowi i na jego podwalinach… stworzyć nową jakość? To zdaje się przyświecać autorowi w jego śmiałym, ale zrozumiałym buncie wobec formy, gdzie po dwóch niezmiernie klasycznych zdaniach, z szykiem przestawnym i innymi fajerwerkami rodem ze Stefana Grabińskiego, następuje krótkie, zwięzłe, kolokwialne w wymowie postscriptum odnarratorskie. Zdanie, gdzie pada sformułowanie "podjarany", "wyjebany", "świr". Przypomina mi się z miejsca futurystyczny Tuwim, Gombrowicz, Witkacy. Literacki skandal, powiedziałby ktoś. Ale może… już czas na coś w tym guście?
Jako czytelnik podjąłem przy tekście "Manuskryptu Dantego" , jedyną słuszną tezę, zmierzającą do zawierzenia, że autor czyni swój formalny spektakl świadomie. Przełamanie kolokwializmem kwiatu klasycznej wymowy… ma ukryty cel. Oraz, co chyba warto podjąć jako aspekt ważniejszy, że nie chodzi jedynie o zdobycie serc młodzieżowego targetu swoistym czarnym horrorem i queerem, że to kalanie klasycyzmu formy, ma obudzić formę nową, przewrotną, acz nie mniej w wartości zasobną jakość w książce, której autor zna, akceptuje i umie w klasyczną formę. Tylko buntuje się wobec niej, ponieważ czuje potrzebę zaistnienia w innym formalnym akwarium niż to, w którym jako narybek się wychował.
Mam na myśli świadome i nie zawsze umiejętne, ale zdecydowanie odważne miksowanie form narracji, dla stworzenia świeżej strawy, jaką jest… „Manuskrypt Dantego.”
Co zaś do fabuły. Z jednej strony, drugi głęboki ukłon w stronę klasyki, a także w stronę powieści metafizycznej, tej spod znaku Pereza-Reverte. Z drugiej strony... Już w pierwszym rozdziale mnich tajemnego stowarzyszenia sięga po niewielki przedmiot. Czym ów jest? Czyżby to był… iPhon?
Dalej także pojawiają się komunikatory, głównym nośnikiem złej idei staje się TikTok i gdzieś pierzcha przeświadczenie, że to uwspółcześnione „Imię Róży”, zagląda z kart powieści Miłowickiego. Książki tyleż ciekawej, synkretycznej, Innej, ileż będącej (jak sądzę),zaledwie początkiem ścieżki, w samorozwoju... nietuzinkowego młodego pisarza.
Kolejne rozdziały. A w nich? Sięgamy po teorie spisku, seriale telewizyjne, komiksy Mike’a Mignoli, całą tą metafizyczną pseudo kryminalistykę. Jak w podobnych powieściach przystało, mamy bohatera silnie osadzonego w temacie, jego życiowe rozterki i prywatność, w którą z butami wkracza śledztwo przezeń z uporem maniaka i bez poszanowania life/work balance, prowadzone. Mamy romans, a w nim postać dynamiczną, takiego klasycznego zdrajcę w grupie i jego knowania na boku. Naiwną bohaterkę i konflikt moralny bohatera, wystawionego na próbę spod znaku "wyboru mniejszego zła". Mamy również często postawione, choć pod różnym kątem i natężeniem oklepane stwierdzenie "cel uświęca środki". Cel uświęcający środki tych "dobrych". Cel uświęcający środki tych "złych, brzydkich i zwyrodniałych", którzy wszakże, niczym III Rzesza, wierzą w słuszność swojego postępowania. Momentami robi się sztampowo, bo przecież książka Miłowickiego, nie rości sobie chyba prawa do czegoś więcej, niż rozrywki?
A może... tym razem się mylę? Widzę wszakże pewną niepowtarzalność tego, co zostało stworzone, po wyciągnięciu z głębokiej lodówki rzeczy, które dobrze znamy z telewizji, filmu, powieści graficznej.
Tak, zgadza się. Refleksje nad tekstem mam różne. Początek, muszę powiedzieć, nie do końca mi leżał. Kunszt języka to jedno. Potrzeba operowania podobnymi narzędziami i ich właściwe zastosowanie, coś całkiem różnego. Choć może wina leżała w tym wypadku, nie w materiale wrzucanym, tak zwanym wsadzie, ile w wystawionej na próbę wrażliwości odbiorcy. Musiałem zrozumieć, wejść głębiej, w rozmowę z narratorem. Nie ułatwiał mi tego zadania sam autor. Zastosowany w powieści zlepek kunsztu i wulgaru, przykuje uwagę jednych, a odstręczy innych. Tego można być pewnym. I dobrze, może dzięki Miłowickiemu, będzie się dyskutowało o grozie więcej i śmielej. Dostrzegając wyzierającą z horroru, a silnie nań oddziaływującą tematykę społeczną?
Potem nadchodzi moment dynamiczny, moment śledztwa, odszukiwania śladów tytułowego manuskryptu, spotkań z istotami nadprzyrodzonymi i konfliktu z sekciarzami. Tu znowu robi się silnie filmowo, a nawet powiedziałbym, komiksowo. Dzieje się dużo, szybko, przewrotnie, jednocześnie. Czy jest to moment rozczarowania? Głównie nie. I trochę tak. Niespodzianki bowiem nie poczułem. Ale też kto dał mi prawo jej oczekiwać? Dostałem solidną dawkę akcji, podlanej metafizyką i świetnym (momentami) słownictwem. Otrzymałem ciekawych bohaterów. Nie był to "Człowiek z Wysokiego Zamku" czy inne Political Fiction, choć Tomek dał nam nieco tego pomysłu posmakować i naiwnie, oraz we własnym egoizmie chciałem, żeby poszło właśnie w tym kierunku. Swoją drogą nadal mam przeczucie, że zdziałałby na tym polu, istne fabularne cuda.
Można mieć takie przekonanie, gdy dotyka się pierwszych ustępów onirycznego epilogu, w którym nie ma miejsca na jakikolwiek przebłysk nadziei, świat zaś niknie w toksycznych plenerach, wypełnionych przesłaniem, pełnym zintensyfikowanej Beznadziei. Apokalipsa się ziszcza, świat zmienia swoje oblicze, znika Dziesięć Przykazań, zastąpionych przez Nową, złowieszczą Doktrynę. A wszystko to, widzimy z perspektywy bohatera, zamkniętej w szkatułce, stanowiącej jedynie Jego własny świat, będący odbiciem większego, zwichrowanego Uniwersum.
Apokalipsę Świętego Jana przestudiowałem jeszcze jako dzieciak, pewnej niedzieli. Dokładnie i z uwagą, odbierając jej treść z osłupieniem, na jakie moim zdaniem Objawienie zasługuje. Co mnie uderzyło, wcale nie polegało na sile przekazu, bardziej na tym, jak łatwo było dopasować znaczenia z Ostatniej Księgi Nowego Testamentu, do współczesnych zdarzeń i wątków. Podobna siła interpretacji, stanowi moim zdaniem nieco niepokojący aspekt "Manuskryptu Dantego". I choć wyczuwam pewną przewrotność, oraz przesadę, to tak jak podkreśliłem we wstępie, powieść Miłowickiego stanowi odzwierciedlenie świata, poddanego licznym konfliktom, rozłamanego, niszczejącego i na naszych oczach zmierzającego w kierunku nieodwracalnych zmian. Społecznych, religijnych, światopoglądowych. Nie jest to świat z ostatnich dwóch części cyklu Wilsona, ani tym bardziej, żaden kingowski "Bastion". To raczej Apokalipsa, widziana z pierwszego planu. Indywidualna i przerażająca wizja tego, że przegrana nastąpiła już dawno i nie ma w niej nic z akcyjniaka. To nie rozrywka, a fakt.
No i na koniec. Nie wolno ujmować śmiałości, jak też nie można przejść zwyczajnie obok tej niezwykłej, acz niedoskonałej książki. Powieści, będącej, no, właśnie, czym? Manifestem czasów, mających nadejść? A może jedynie próbą czarnego romansu grozy z political fiction? Mamy w niej wszakże ukazany świat, który wydaje się być tym nam bliższy, im częściej przeskakujemy pilotem na nieodpowiednie kanały telewizyjne, w porze popołudniowych, czy wieczornych wiadomości. Czy podobny świat, czeka na nas tuż za progiem?
A może już w nim tkwimy i jedynie wrażliwi pisarze, jak Tomek Miłowicki widzą rzecz przejrzyście i potrafią nazwać, w jak bezdennej dziurze sie znajdujemy?
Polecam.
Nocne mary. Opowieści niekoniecznie na dobranoc Łukasz Śmigiel
8,3
Recenzja dla miłośników horrorów !
"Nocne mary" to zbiór opowiadań, które czasami bardziej, a czasami mniej powodują gęsią skórkę na skórze.
W zależności od Waszych upodobań można poszukać najlepszego opowiadania dla siebie. Znajdziecie tu typowo krwawe horrory, jak i te psychologiczne oraz takie, gdzie główną rolę odgrywają siły nadprzyrodzone. Opowiadania o psychozach, jak i takie z faktami historycznymi w tle. Jeśli boicie się typowych horrorów to znajdziecie również opowiadania, które są bardziej kryminałami/thrillerami. Długość opowieści jest różnorodna, od jednostronnicowych, po zdecydowanie dłuższe. Jak widzicie w tej antologii jest duża rozmaitość!
Jedno jest pewne - wybierając historię będziecie zaintrygowani ich tytułami 🙂
Osobiście najbardziej podobały mi się opowiadania dotyczące tajemniczego mieszkania, gdzie (dosłownie) w kanapie ktoś czyha... oraz o krasnoludkach zagnieżdżających się w głowie.....wiem też co lubi robić chochlik za zasłoną 🙂 Więcej nie zdradzam, sięgnijcie po tę książkę sami!