Profesor neuronauki, psychologii i filozofii w Dornsife College of Letters, Arts and Sciences oraz dyrektor Brain and Creativity Institute na University of Southern California w Los Angeles.
Otrzymał wiele prestiżowych wyróżnień, m.in. Nagrodę Księcia Asturii, w 2017 roku Królewska Holenderska Akademia Nauk i Sztuki przyznała mu Medal Freuda.
Jest członkiem National Academy of Medicine oraz American Academy of Arts and Sciences, a także Europejskiej Akademii Nauk i Sztuk Pięknych.
Jego książki, m.in. „Błąd Kartezjusza”, „Tajemnica świadomości”, „W poszukiwaniu Spinozy” oraz „Jak umysł zyskał jaźń”, weszły do kanonu podręczników uniwersyteckich na całym świecie.
„Ale Kartezjusz się mylił. Myśl moja nie jest dowodem mojego istnienia” – pisał w „Psalmie o trzcinie” Roman Brandstaetter. Przypomniałem sobie tę frazę, czytając książkę Antonia Damasio. Amerykański neurobiolog próbuje przekonać nas, że słynny filozof nie miał racji, wyprowadzając byt z myślenia.
Autor „Błędu Kartezjusza” prowokuje wręcz do odwrócenia tezy: Cogito ergo sum. Nie jest tak, że istnieję, dlatego że myślę. To najpierw pojawia się egzystencja, a dopiero potem rodzi się intelekt. Taki porządek zachodzi w naturze, tak działa ewolucja. Z badań mózgu wynika, że jego starsze części odpowiadają za elementarne działania i reakcje, a dopiero nowsze za myślenie. Przy czym nie powinno się tego tak ostro formułować, gdyż nie da się w prosty sposób przypisać danemu zjawisku psychicznemu podstawy fizykalnej.
Współcześnie wiemy, że „obwody ludzkiego mózgu tworzy kilka miliardów neuronów. Liczba tworzonych przez nie synaps sięga przynajmniej biliarda. Długość połączeń aksonowych w mózgu człowieka jest rzędu kilkuset tysięcy mil”.
Damasio, analizując tę złożoność, utrzymuje, że dotyczy ona całej struktury człowieka. Mózg (umysł) jest według niego najściślej powiązany z ciałem. Gdyby udało się go wyizolować, oderwać od ciała, myślelibyśmy i czuli zupełnie inaczej (o ile byłoby to w ogóle możliwe). Tytułowy błąd Kartezjusza polega zatem na rozcięciu (zburzeniu) owej naturalnej jedności między res cogitans a res extensa, co zaciążyło na nauce, medycynie, a nawet mentalności ludzi Zachodu.
Nie ukrywam, że lektura „Błędu Kartezjusza” była dla mnie trudna. Autor pomyślał swą pracę jako publikację popularnonaukową, ale więcej w niej treści specjalistycznych niż skierowanych do laików. Książka jest bardziej naukowa niż popularna. Brak w niej trochę polotu, fascynujących przykładów, błyskotliwych porównań. Przy czym nie jest tak, że nie znajdziemy ich w ogóle.
Najciekawsze rozdziały dotyczą przypadku Phineasa Gage’a z 1948 r. Otóż ten młody człowiek, pracując jako kierownik budowy kolei w Cavendish w stanie Vermont, doznał poważnego uszkodzenia mózgu na skutek niespodziewanego wybuchu ładunku z prochem strzelniczym – stalowy pręt przebił na wylot jego czaszkę, niszcząc znaczną część płatów czołowych. Gage’owi pozornie nic się nie stało, co samo w sobie było wielką sensacją. Po krótkim czasie odzyskał świadomość, mógł normalnie mówić i funkcjonować. Niebawem dostrzeżono jednak zmiany w jego osobowości. Z miłego, zaradnego i odpowiedzialnego człowieka stał się kimś zupełnie innym – jego zachowanie odznaczało się teraz wulgarnością, agresją i niezdolnością do podejmowania decyzji związanych z racjonalnym planowaniem (co oczywiście odbiło się negatywnie na jego życiu osobistym i zawodowym).
Antonio Damasio zajmuje się ciekawym tematem współdziałania emocji, mózgu i ludzkiego ciała. Podważa tym samym utarte w naszej kulturze opinie o rozdzielności między umysłem a emocjami. Jego podejście oparte jest na integralności ludzkiego organizmu. Swoje obserwacje i koncepcje ilustruje za pomocą przykładów pacjentów z różnymi dysfunkcjami neurologicznymi i występującymi u nich objawami. Moją szczególną uwagę przykuła opisana w książce hipoteza markera somatycznego. Jestem nią zafascynowana i myślę, że jest w dużym stopniu wiarygodna.