Stanley Middleton urodził się w 1919 roku w Bulwell, w hrabstwie Nottinghamshire. Uczęszczał do Pavement School, a następnie kontynuował naukę na University College Nottingham.
Zaczął pisać podczas studiów na uniwersytecie. W 1958 roku opublikował debiutancką powieść „A Short Answer”. Na uboczu swojej kariery literackiej przez wiele lat pracował jako nauczyciel angielskiego w Pavement Grammar School. W 1974 jego powieść „Wakacje” została uhonorowana nagrodą Bookera. W 2008 r. ukazała się jego 44 powieść „Her Three Wise Men”, ostatnia opublikowana za życia autora. Pisarz zmarł 25 lipca 2009 roku.
Narracja książki jest nieśpieszna, jak tytułowe wakacje. Dzieją się jakieś mało znaczące epizody, główny bohater wspomina dzieciństwo i zastanawia się nad swoim małżeństwem, przed którym uciekł, bo już nie był w stanie wytrzymać z żoną. W tle pojawiają się jego teściowie, którzy próbują pogodzić małżonków. Książka w porządku, ale nie porwała mnie za bardzo.
Rozczarowanie. Powieść czyta się dobrze, w czym zasługa przede wszystkim wyśmienitego warsztatu Middletona, ale jest ona o niczym. Gość snuje się po brytyjskim odpowiedniku Międzyzdrojów, zachowuje się trochę jak współczesny Europejczyk w obecności nachodźcy, wspomina, rozważa, męczy się strasznie ze swoim wydumanym jestestwem.
Ja rozumiem, że zamierzeniem autora było pokazanie czytelnikowi plusów i minusów pożycia małżeńskiego, w szczególności wobec tragedii utraty dziecka, niemniej tutaj jakoś tego nie widziałem. Wybitnie dysfukcjonalny związek głównego bohatera z jego walniętą psychicznie małżonką utrzymywany w kupie wyłącznie siłą konwenansów brytyjskiej klasy wyższej. Po tym, co robiła Meg biednemu Edwinowi, to ja bym się dwa razy nie zastanawiał, tylko zmykał na drugi koniec świata. A ten się jeszcze zastanawia, i rozkminia przez całą książkę, czy do niej wrócić, i męczy się biedaczysko, czy to aby nie jego wina (kobieta ma poważne problemy psychiczne gościu, nic tu nie poradzisz). Cały ten główny wątek słabszy niż najlepszy odcinek "Mody na sukces", morał z tego wszystkiego jest banalny jak kazanie księdza proboszcza, małżeństwo to świętość i nie można go brukać rozstaniem, choćby nie wiem co.
Niemniej świetnie autorowi wyszedł portret klasy średniej, stanowiący tło dla rozkmin naszego bohatyra.