Idee, które zmieniły świat. Od Einsteina i Godla po Turinga i Dawkinsa Jim Holt 6,8
ocenił(a) na 64 lata temu Mam kolejny popularno-naukowy kłopot, który chciałbym zgodnie z moim ogólnym niejednoznacznym odczuciem krótko zreferować, co nie jest proste. Jim Holt to filozof, który komentuje świat nauki od lat. Książka "Idee, które zmieniły świat. Od Einsteina i Gödla po Turinga i Dawkinsa" to zbiór jego dwudziestu kilku esejów (plus kilkanaście króciutkich refleksji na różne tematy 'około naukowe') publikowanych przez dwie dekady. Konsekwencje tego faktu są raczej nienajlepsze (o czym niżej),a i sam tytuł przetłumaczono na polski tak, by był bardziej chwytliwy. Książka literacko jest ciekawa, bo autor ma dar lekkości, ale nie ma w tym myśli przewodniej (mimo jednoznacznej sugestii w tytule). Czytelnik w dużej części dostaje po prostu analizy kilkunastu książek, refleksji autora po ich lekturze z komentarzami mniej lub bardziej pogłębionymi. Nieco osobno potraktuję ostatnią cześć publikacji, która mnie z jednej strony zadziwiła, z drugiej potwierdziła niedomaganie filozofii współczesnej.
Idee zmieniające świat, a raczej naukowe teorie, które modyfikowały rozumienie rzeczywistości, to opowieść intelektualna pełna zwrotów akcji, porażek, przypadków, ciężkiej pracy i rzadkich błysków geniuszu. U Holta jest dowcip, język przystępny, ale niewiele istoty tworzenia nauki. We wstępie filozof nie tłumaczy się z wyboru takich a nie innych idei. Stąd nie zbuduje sobie czytelnik bezwzględnego kontekstu - jak to, co opisał Holt ma się do całego dziedzictwa. Z tematyki widać, że interesuje go względność czasu i przestrzeni (Einstein),nieskończoność (Cantor),lokalność i indeterminizm mechaniki kwantowej (Heisenberg, Schrödinger),granice poznawalności matematyki (Gödel, Russell),podstawy informatyki (Turing i von Neumann). Ponieważ eseje pisał przez lata, jako zamknięte całości, a interesujące go konkretne osiągnięcia fizyki i matematyki wracały w kilku perspektywach, to powstało niebezpieczeństwo powtórzeń. Niestety jest ich trochę, co oznacza, że autor absolutnie nie dokonał przeglądu tekstów przed ich spięciem w całość - powtórzenia o Riemannie, Turingu czy Cantorze biją po oczach swą 'niepotrzebnością', choć na szczęście nie są to rozbudowane duplikaty.
"Idee ..." nie jest kompletnie bezużyteczna, to ostatecznie tekst, który może się podobać w dużej części. Pięknie wyłożona zasada kopernikańska (str. 56-57),fascynujące wspomnienie o nieznanym bliżej a podobno najlepszym matematyku 2 poł. XX wieku Grothendiecku (str. 117-122),niepokojący matematyków sposób dowiedzenia twierdzenia o czterech barwach (str. 172) czy megalomania Ady Byron Lovelace (str. 236-240),to albo nietypowo podane treści, albo wręcz cenne, bo rzadko poruszane tematy. Holt może więc zdobyć odbiorców, ale takich, którzy są zainteresowani raczej zgrubnym opisem idei stojących za kilkoma osiągnięciami naukowców. Spójności między kolejnymi rozdziałami niewiele, ale lektura może 'wciągać' czytelnika zaczynającego przygodę z fizyką, matematyka i astronomią współczesną.
Ostania część stanowi nagłe odejście od tematów ścisłych; jest zdumiewająco nieprzystającym i niezrozumiałym dla mnie zreferowaniem kilku problemów filozoficznych. Spór o autorstwo koncepcji odniesienia między opisem a przedmiotem materialnym, na który on wskazuje, to klasyczny nużący dyskurs szukający uczoności w miałkości (i coś, co rozpala do czerwoności chyba tylko filozofów). Wszystkie wcześniejsze rozdziały pokazują, że takie właśnie debaty idą w poprzek dociekaniom nauk szczegółowych. Nie interesują prawdziwych badaczy przyrody, bo są wtórne i niemiłosiernie antropocentryczne, a co gorsza niekonkluzywne. Zwroty w stylu 'nie do końca bzdura' (str. 468) czy powiązanie filozoficznego pojęcia 'desygnatów' z koncepcją wieloświatów kwantowych (str. 441) to przykłady kuglarstwa filozoficznego. W końcówce autor niemal zaprzeczył temu, co wkładał do głowy czytelnikowi wcześniej!
Książka "Idee, które zmieniły świat" ma potencjał, ale częściowo niewykorzystany. Gdyby autor uczciwie dokonał redakcji tekstów i wykluczył ostatnie kilka esejów, to powstałaby zdecydowanie ciekawsza praca. A tak to jest, co najwyżej, ciekawe momentami zaproszenie do czegoś pełniejszego. Uważam, że lepiej przeczytać biografię Einsteina pióra Paisa, popularne teksty Paula Daviesa, Stevena Weinberga, Edwarda Frenkela, G.H. Hardego, Lee Smolina, Seana Carrolla czy Georga Mussera, niż wyciągi z ich myśli pióra Holta (tym bardziej, że sporo źródeł wykorzystanych do przemyśleń filozofa jest dostępna po polsku). Jedyny wyjątek pozostawiam dla czytelników poszukujących ciekawych tematów, którzy do tej pory nie interesowali się ścisłymi przedmiotami. Im lektura tej książki może pomóc, dając sporo satysfakcji i motywację do kilku poważnych przemyśleń.
NIEMAL DOBRE - 6/10