Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Pamięci mordercy Pascal Engman, Johannes Selåker
Ocena 7,7
Pamięci mordercy Pascal Engman, Joha...

Na półkach:

Podczas upalnego lata w Sztokholmie dochodzi do strzelaniny. To nie jedyna tragedia. W pobliżu ośrodka dla uchodźców zostaje znalezione ciało uduszonej kobiety. Wkrótce okazuje się, że to jedna z wielu ofiar zamordowanych w podobny sposób. Podejrzenia padają na znanego autora.
Vera Berg jest reporterką śledczą. Wkrótce po przeprowadzce do Sztokholmu, dogania ją niewygodna przeszłość i kobieta zostaje postawiana w sytuacji patowej. Każda ruch, decyzja, którą podejmie będzie miała konsekwencje i drastycznie wpłynie na jej dalsze życie.

Thomas Wolf to policjant i były żołnierz. Jego niezakończone sprawy komplikują mu sprawy prywatne i wpływają na zawodowe, w które w pewnym momencie wkracza bezceremonialnie Vera żądając uwagi i wspólnych działań.
Wszystkie postaci powieści, dzięki plastycznemu przedstawieniu i ciekawej historii osobistej, są dla czytelnika wyraziste i intrygujące. To na postaciach zbudowana jest cała opowieść. Żaden z bohaterów nie jest kryształowy, za to każdy ma problemy i podejmuje decyzje, które usprawiedliwia i racjonalizuje pomimo, że nie zawsze są w pełni etyczne.

Autorzy świetnie przedstawili problemy, z jakimi muszą się mierzyć organy ścigania w Szwecji. Zwrócili uwagę na słabą komunikację pomiędzy okręgami policji, utrudniające wszelkie przedsięwzięcia i możliwość sprawnego rozwiązywania spraw.
Prawie siedemset stron powieści czyta się szybko, z mniejszym lub większym zaangażowaniem, ale zdecydowanie z przyjemnością i zaciekawieniem. Płynny język, dopracowana fabuła, która systematycznie odkrywa nowe zawiłości relacji międzyludzkich, a także politycznych zawirowań i psychologicznych zagadnień, sprawia, że powieść jest godna uwagi. W pewnym momencie poczułam, że niektóre fragmenty są zbyt długie, a wstawki na temat meczów, mogłyby być ciekawe, ale tylko dla fanów sportu. W powieści zupełnie niepotrzebnie wydłużały treść. Z drugiej strony, dzięki takiemu zabiegowi, czytelnik jeszcze intensywniej odczuwa długie, upalne lato - zaduch, brud, „𝑧𝑎𝑝𝑎𝑐ℎ 𝑔𝑛𝑖𝑗𝑎̨𝑐𝑦𝑐ℎ 𝑠́𝑚𝑖𝑒𝑐𝑖 𝑖 𝑐𝑖𝑒𝑝ł𝑦𝑐ℎ 𝑠𝑝𝑎𝑙𝑖𝑛”, a przede wszystkim klimat nierozwikłanych wcześniej spraw kryminalnych i szokujących bieżących wydarzeń. Akcja toczy się właśnie w takim leniwym klimacie, bez nagłych zwrotów akcji, chociaż z wieloma ciekawymi wątkami, społecznymi problemami, które jednak odciągają od głównego motywu jakim jest poszukiwanie mordercy.

Czytelnika nie powinien jednak zwieść sprawozdawczy styl, bo autorzy przygotowali sporo niespodzianek na kartach powieści. A to, co początkowo wydaje się oczywiste przez większą część książki, wcale takim nie jest. Stopniowo narastają wątpliwości odnośnie rozwiązania sprawy, ale one i tak nie mogą się równać z zaskoczeniem jakie autorzy przyszykowali czytelnikom na koniec.

„Pamięci mordercy” to sprawnie napisana powieść i z pewnością przypadnie do gustu miłośnikom kryminałów, którzy w powieściach cenią sobie również wątki społeczne i psychologiczne.

📚Moja ocena: 6,5/10
Za egzemplarz książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca


Link do FB:
https://www.facebook.com/aniasztukaczytania/
Zapraszam:)

Podczas upalnego lata w Sztokholmie dochodzi do strzelaniny. To nie jedyna tragedia. W pobliżu ośrodka dla uchodźców zostaje znalezione ciało uduszonej kobiety. Wkrótce okazuje się, że to jedna z wielu ofiar zamordowanych w podobny sposób. Podejrzenia padają na znanego autora.
Vera Berg jest reporterką śledczą. Wkrótce po przeprowadzce do Sztokholmu, dogania ją niewygodna...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

„Gen zabójcy” to już piąty tom przygód starszej aspirant Doroty Czerwińskiej, a moje dopiero pierwsze spotkanie z twórczością autorki🙈 Jednak brak znajomości poprzednich tomów w ogóle nie przeszkadzał mi podczas czytania.
Główna bohaterka serii starsza aspirant Dorota Czerwińska ma nowego partnera, który jest również jej życiowym partnerem. Marek i Dorota muszą zmierzyć się z trudnym, wielowątkowym śledztwem, ale przede wszystkim muszą nauczyć się razem pracować, tak aby się zgrać, wspierać i nie przenosić pracy na grunt ogniska domowego.
Na początku wspólnej zawodowej drogi na barki spada im sprawa morderstwa popularnego aktora. Bożyszcze tłumów, podczas spektaklu „Romeo i Julia”, umiera na deskach sceny teatru. Para policjantów nie zdążyła porządnie zapoznać się ze sprawą, kiedy kolejna zbrodnia wstrząsa opinią publiczną. Początkowo nie widać żadnych powiazań pomiędzy morderstwami. Policji z dnia na dzień przybywa jedynie więcej pytań i pracy, którą nadzoruje wyjątkowo rzetelny prokurator.

Bardzo podobała mi się rozbudowana strona obyczajowa powieści. Relacja głównych bohaterów autorka ujęła w zgrabną opowieść pełną drobnych niuansów, które dopełniały całość. Natomiast strona kryminalna, choć intrygująca, miała wiele urwanych i niedokończonych wątków. Brak powiązań przyczynowo skutkowych pomiędzy poszczególnymi fragmentami fabuły sprawia, że są to raczej odrębne historie, w których nacisk został położony bardziej na kwestie społeczne i psychologiczne, niż na zwartą historię kryminalną. Czy to źle? Nie. Po prostu inaczej.

Poza tym, a może przede wszystkim w książce dokonana została analiza genezy zła i próba odpowiedzi na pytanie, czy faktycznie zło przenosi się w genach, a może to środowisko w jakim się wychowujemy w głównej mierze odpowiada za ukształtowanie nas i decyduje o naszych wyborach życiowych? Autorka świetnie oddała obraz współczesnego społeczeństwa i rzeczywistości w jakiej żyjemy. Przemyciła ważne kwestie społeczne, które są bolączką współczesnego świata; od braku empatii do totalnego zapatrzenia w media społecznościowe. Wrażliwość autorki i umiejętność obserwowania otoczenia z późniejszą łatwością przełożenia tego na słowo pisane, to elementy dzięki którym powieść staje się wyjątkowa.

W „Genie zabójcy” nie ma krwawych scen, drastycznych opisów. Najważniejsze jest prowadzone śledztwo i emocje jakie towarzyszą bliskim ofiar i pracy policji. Wprawdzie mocne momenty nie ominą czytelnika, ale tylko takie, które wywołują szybsze bicie serca, niepokój, szok i wzruszenie, a nie obrzydzenie. Bardzo to doceniam. Dzięki temu zabiegowi „zło” nie zostało potraktowane powierzchownie, ale wykreowane na jednego z głównych bohaterów powieści.

Sprawa, którą dodatkowo zajęła się Czerwińska bardziej mnie zaintrygowała i wciągnęła niż wątek główny. Rozwiązanie zagadki kryminalnej nie powaliło mnie na łopatki, za to zakończenie powieści było mocne i zaskakujące. Fantazji w wymyślaniu opowieści i dobrego wykonania nie można autorce odmówić.

Ostatnio mam wyjątkową nadwrażliwość czytelniczą i aż nazbyt zwracam uwagę na powtórzenia oraz literówki, co w przypadku „Genu zabójcy” trochę przeszkadzało mi podczas czytania. Nie zmienia to faktu, że bardzo przyjemnie obcowało mi się z powieścią, którą czyta się szybko i z zaangażowaniem, bo autorka potrafi przykuć uwagę czytelnika. Trafne spostrzeżenia, uważna obserwacja rzeczywistości, którą Agnieszka Peszek przedstawia w bardzo realny sposób, są mocnymi stronami powieści.

„Gen zabójcy” to sprawnie napisana, wciągająca i dająca do myślenia lektura.

Link do FB:
https://www.facebook.com/aniasztukaczytania/
Zapraszam:)

„Gen zabójcy” to już piąty tom przygód starszej aspirant Doroty Czerwińskiej, a moje dopiero pierwsze spotkanie z twórczością autorki🙈 Jednak brak znajomości poprzednich tomów w ogóle nie przeszkadzał mi podczas czytania.
Główna bohaterka serii starsza aspirant Dorota Czerwińska ma nowego partnera, który jest również jej życiowym partnerem. Marek i Dorota muszą zmierzyć...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

„-𝑃𝑟𝑧𝑒𝑑𝑒 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑖𝑚 𝑚𝑢𝑠𝑖𝑠𝑧 𝑝𝑎𝑚𝑖𝑒̨𝑡𝑎𝑐́, 𝑧̇𝑒 𝑖𝑠𝑡𝑛𝑖𝑎ł 𝑐𝑧𝑎𝑠 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑑 𝑐𝑧𝑎𝑠𝑒𝑚.” – tymi słowami rozpoczyna się ta nostalgiczna opowieść o świecie żywych i umarłych. Odmalowana w scenerii Karaibów historia o młodości, dojrzewaniu i miłości ponad wszystko. Powieść, która jest przenikliwa, magiczna i… mocno specyficzna.

Emmanuel Darwin, został wychowany przez rastafariankę, dlatego zawsze przestrzegał zakazu zbliżania się do zmarłych, uczestniczenia w pogrzebach, a już tym bardziej pracy na cmentarzu. Przecież „𝑛𝑖𝑔𝑑𝑦 𝑛𝑖𝑒 𝑤𝑖𝑎𝑑𝑜𝑚𝑜, 𝑐𝑜 𝑝𝑟𝑧𝑦𝑛𝑖𝑒𝑠𝑖𝑒 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑑𝑜 𝑑𝑜𝑚𝑢 𝑧 𝑐𝑚𝑒𝑛𝑡𝑎𝑟𝑧𝑎.” Jednak trudna sytuacja materialna i problemy ze znalezieniem zatrudnienia, nie dają mu zbyt wielu możliwości wyboru. Darwin „𝑛𝑖𝑒 𝑤𝑖𝑒𝑟𝑧𝑦 𝑤 𝑑𝑢𝑐ℎ𝑦 𝑖 𝑑𝑒𝑚𝑜𝑛𝑦. (…) 𝑎𝑙𝑒 𝑢𝑤𝑎𝑧̇𝑎, 𝑧̇𝑒 𝑢𝑚𝑎𝑟𝑙𝑖 𝑝𝑜𝑤𝑖𝑛𝑛𝑖 𝑝𝑜𝑧𝑜𝑠𝑡𝑎𝑐́ 𝑧 𝑢𝑚𝑎𝑟ł𝑦𝑚𝑖, 𝑎 𝑧̇𝑦𝑤𝑖 𝑧 𝑧̇𝑦𝑤𝑦𝑚𝑖.”

W Morne Marie – starym, kilkusetletnim domu na szczycie wzgórza mieszka Yejide St Bernard. Tajemnicza, młoda kobieta nie ma zbyt dobrych relacji ze swoją matką Petronellą. „𝑇𝑜, 𝑐𝑜 𝑐𝑧𝑢𝑗𝑒 𝑑𝑜 𝑚𝑎𝑡𝑘𝑖, 𝑛𝑖𝑔𝑑𝑦 𝑛𝑖𝑒 𝑏𝑦ł𝑜 𝑝𝑟𝑜𝑠𝑡𝑒. 𝑁𝑖𝑒 𝑤𝑖𝑒, 𝑐𝑧𝑦 𝑤 𝑗𝑒𝑗 𝑠𝑒𝑟𝑐𝑢 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑑𝑜𝑠́𝑐́ 𝑚𝑖𝑒𝑗𝑠𝑐𝑎 𝑛𝑎 𝑛𝑜𝑟𝑚𝑎𝑙𝑛𝑦 𝑧̇𝑎𝑙, 𝑔𝑑𝑦 𝑗𝑒𝑗 𝑢𝑐𝑧𝑢𝑐𝑖𝑎 𝑠𝑎̨ 𝑡𝑎𝑘𝑖𝑒 𝑠𝑘𝑜𝑚𝑝𝑙𝑖𝑘𝑜𝑤𝑎𝑛𝑒.”

I kiedy Petronella umiera, pozostawia Yejide nieprzygotowaną do wypełnienia roli, jaką od pokoleń realizowały kobiety z jej rodziny - umiejętnie przeprowadzały dusze mieszkańców miasta w zaświaty.

Czy tych dwoje młodych ludzi z zupełnie różnych środowisk, z innym podejściem do życia i śmierci, połączy nić porozumienia?

Czy można uciec od swojego przeznaczenia, od swojej przeszłości i żyć naprawdę? Żyć tak jak się chce, a nie według oczekiwań? Miłość i odpowiedzialność – da się je połączyć?
„𝑀𝑜𝑧̇𝑒 𝑛𝑎 𝑡𝑦𝑚 𝑝𝑜𝑙𝑒𝑔𝑎 𝑑𝑜𝑟𝑜𝑠ł𝑜𝑠́𝑐́? 𝑇𝑟𝑧𝑒𝑏𝑎 𝑟𝑜𝑏𝑖𝑐́ 𝑟𝑧𝑒𝑐𝑧𝑦, 𝑜 𝑘𝑡𝑜́𝑟𝑦𝑐ℎ 𝑛𝑖𝑔𝑑𝑦 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑛𝑖𝑒 𝑚𝑦𝑠́𝑙𝑎ł𝑜, 𝑝𝑜𝑑𝑒𝑗𝑚𝑜𝑤𝑎𝑐́ 𝑡𝑟𝑢𝑑𝑛𝑒 𝑑𝑒𝑐𝑦𝑧𝑗𝑒, 𝑔𝑑𝑦 𝑛𝑖𝑒 𝑧𝑜𝑠𝑡𝑎ł𝑜 𝑛𝑖𝑐 𝑖𝑛𝑛𝑒𝑔𝑜 𝑜𝑝𝑟𝑜́𝑐𝑧 𝑡𝑟𝑢𝑑𝑛𝑦𝑐ℎ 𝑑𝑒𝑐𝑦𝑧𝑗𝑖.„

Piękne, urzekające opisy w lirycznej, ocierającej się o realizm magiczny powieści, przenoszą czytelnika w zupełnie inny, baśniowy świat pełen bólu, rozterek, zagubienia i bardzo ludzkich emocji. Opowieść rozgrywa się niespiesznie, momentami leniwie, potęgując w ten sposób przyjemne wyczekiwanie i delikatne mrowienie w karku zwiastujące coraz bardziej zaskakujące rozwiązania ukryte w poetyckich słowach. Oprócz powieści obyczajowej i psychologicznej, w „Kiedy byłyśmy ptakami” odnajdziemy również wątki kryminalne.

Powieść urzekająca swoją głębią, w której żałoba przetykana jest poczuciem winy, krzywdy, ale i miłości, która otula delikatnie, dodaje siły i odwagi. Książka o tym, że świat żywych i umarłych nieustanie się przenika. Należy pozwolić duszom odejść z tego świata - to niezwykle istotne dla nich i dla tych, którzy tu jeszcze zostają.

„Kiedy byłyśmy ptakami” może być odczytywana dosłownie i totalnie w przenośni, dlatego nawet wyjątkowo racjonalny czytelnik odnajdzie w niej oryginalną i wciągającą opowieść o głębokim żalu, skrywanych sekretach, godzeniu się ze stratą i przeszłością, oraz o nowym początku.

Autorka pozwala czytelnikowi na swobodne spojrzenie wstecz przez ciąg przodków i ich potomków. Uwypukla siłę więzi rodzinnych, prawd przekazywanych z pokolenia na pokolenie. W ten sposób umiejętnie odnosi się do koncepcji Jana Assamanna o pamięci kulturowej, która jest utrwalana w rytuałach dla utrzymania równowagi społecznej, kształtowania i umacniania tożsamości. Z drugiej strony Ayanna Lloyd Banwo pokazuje, że pomimo silnych więzi rodzinnych, pomimo zadań jakie przed człowiekiem zostały postawione, w istocie jest on samotny w świecie dopóki nie odnajdzie swojej bratniej duszy.

„𝑊𝑎𝑟𝑡𝑜 𝑝𝑎𝑚𝑖𝑒̨𝑡𝑎𝑐́, 𝑧̇𝑒 𝑛𝑖𝑒𝑘𝑡𝑜́𝑟𝑒 𝑟𝑧𝑒𝑐𝑧𝑦 𝑧̇𝑦𝑗𝑎̨ 𝑑ł𝑢𝑔𝑜 𝑖 𝑝𝑜𝑧𝑜𝑠𝑡𝑎𝑗𝑎̨ 𝑝𝑖𝑒̨𝑘𝑛𝑒 𝑛𝑖𝑒𝑧𝑎𝑙𝑒𝑧̇𝑛𝑖𝑒 𝑜𝑑 𝑡𝑒𝑔𝑜, 𝑐𝑜 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑤𝑜𝑘𝑜́ł 𝑛𝑖𝑐ℎ 𝑑𝑧𝑖𝑒𝑗𝑒.”

Powieść jest debiutem, dlatego można wybaczyć pewne niedociągnięcia, a raczej brak konsekwencji w niektórych (nielicznych) fragmentach. Nie zmienia to faktu, że „Kiedy byłyśmy ptakami” to piękna i przesiąknięta eterycznością proza . Ten bardzo dobry i wciągający tekst, niesie za sobą pewną ulotność chwil i momenty prawdziwego zaskoczenia, co może nam przynieść życie z każdym silniejszym powiewem wiatru rozpoczynającym burzę. Burzę, która zawsze wszystko zmienia.

„𝑃𝑜 𝑠́𝑚𝑖𝑒𝑟𝑐𝑖 𝑙𝑒𝑝𝑖𝑒𝑗 𝑏𝑦𝑐́ 𝑧𝑛𝑖𝑒𝑛𝑎𝑤𝑖𝑑𝑧𝑜𝑛𝑦𝑚 𝑛𝑖𝑧̇ 𝑧𝑎𝑝𝑜𝑚𝑛𝑖𝑎𝑛𝑦𝑚.”

📚Moja ocena: 7,5/10
Serdecznie polecam!
Za egzemplarz książki do recenzji dziękuję Echa imprint literacki Wydawnictwo Czarna Owca

Link do FB:
https://www.facebook.com/aniasztukaczytania/
Zapraszam:)

„-𝑃𝑟𝑧𝑒𝑑𝑒 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑖𝑚 𝑚𝑢𝑠𝑖𝑠𝑧 𝑝𝑎𝑚𝑖𝑒̨𝑡𝑎𝑐́, 𝑧̇𝑒 𝑖𝑠𝑡𝑛𝑖𝑎ł 𝑐𝑧𝑎𝑠 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑑 𝑐𝑧𝑎𝑠𝑒𝑚.” – tymi słowami rozpoczyna się ta nostalgiczna opowieść o świecie żywych i umarłych. Odmalowana w scenerii Karaibów historia o młodości, dojrzewaniu i miłości ponad wszystko. Powieść, która jest przenikliwa, magiczna i… mocno specyficzna.

Emmanuel Darwin, został wychowany przez rastafariankę, dlatego...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Każdy ma prawo do szczęścia. Jednak sięgając po nie można napotkać trudności. Czasami zbyt ciężkie do udźwignięcia. Wtedy wyciągamy ręce po oddech, żeby przetrwać.

„Dintojra” to zbiór jedenastu opowiadań; kilku nowych i siedmiu, które już wcześniej ukazały się w antologiach lub czasopismach.

I tak jak to bywa z opowiadaniami, jedne mniej drugie bardziej poruszyły we mnie jakąś strunę uruchamiając przy tym lawinę emocji.

„𝑆𝑖𝑒𝑑𝑧𝑒̨ 𝑤𝑖𝑒̨𝑐 𝑛𝑎 𝑠𝑘𝑟𝑎𝑗𝑢 𝑎𝑑𝑟𝑒𝑛𝑎𝑙𝑖𝑛𝑦 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑝ł𝑦𝑤𝑎𝑗𝑎̨𝑐𝑒𝑗 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑧 𝑟𝑜𝑧𝑠𝑧𝑒𝑟𝑧𝑜𝑛𝑒 𝑧́𝑟𝑒𝑛𝑖𝑐𝑒 𝑖 ł𝑎𝑠𝑘𝑜𝑐𝑧𝑎̨𝑐𝑒𝑗 𝑛𝑒𝑟𝑤𝑦, 𝑐𝑧𝑢𝑗𝑒̨ 𝑛𝑎𝑝𝑖𝑒̨𝑐𝑖𝑒.”
Całość jest pięknie napisana. Tak właśnie subtelnie łaskocze swoją doskonałością w doborze słów, zdań i znaczeń. Jestem pod wrażeniem stylizacji językowej. Jednak nie zawsze teksty intrygują, czasami po prostu są. Płynie się przez nie niespiesznie z lekką dozą niepewności, smutku, rozczarowania. A wtedy gdy wydaje się, że niewiele znaczą, potrafią po chwili dosłownie wbić czytelnika w fotel i zaskoczyć swoją przewrotnością.

Opowiadaniom nie można odmówić wysublimowanego stylu, głębi i poruszania istotnych problemów społecznych. To opowieści o sprawach zwyczajnych i trudnych. O uczuciach, bezradności, lękach, dezorientacji i samotności. O poszukiwaniu swojego „ja”, swojej tożsamości w tym dusznym, przytłaczającym świecie, w którym nieustannie toczy się walkę o przetrwanie.

„Dintojra” znaczy zemsta, a „𝑐𝑧𝑎𝑠𝑎𝑚𝑖 𝑛𝑎𝑗𝑤𝑖𝑒̨𝑘𝑠𝑧𝑎̨ 𝑧𝑒𝑚𝑠𝑡𝑎̨ 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑝𝑜 𝑝𝑟𝑜𝑠𝑡𝑢 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑧̇𝑦𝑐́.” I kiedy próbujemy żyć zderzamy się z duchami przeszłości, z oszałamiającymi emocjami, z ciemnością umysłu, ze wspomnieniami, z bólem, niepokojem i rozczarowaniem. „Dintojra” to również rzecz o kruchości chwil, o tym, że doceniamy coś prawdziwie, gdy to stracimy. A najgorzej, kiedy oddalamy się od szczęścia w obawie przed stratą.

Wędrówka przez opowiadania rozpoczyna się od słów: „𝑁𝑖𝑒 𝑤𝑖𝑎𝑑𝑜𝑚𝑜, 𝑐𝑜 𝑧𝑟𝑜𝑏𝑖𝑐́ 𝑧 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑠𝑧ł𝑜𝑠́𝑐𝑖𝑎̨, 𝑧𝑤ł𝑎𝑠𝑧𝑐𝑧𝑎 𝑐𝑢𝑑𝑧𝑎̨.” Przeszłość ma znaczenie, kształtuje każdego z nas. Nie można się od niej uwolnić ot tak po prostu. Kieruje nami często poza naszą świadomością. Każdy z nas walczy z zaborcami umysłu. I dopiero kiedy zrozumiemy przeszłość, zrozumiemy kim jesteśmy. Wtedy można wiele zmienić i ruszyć dalej. Bo wiedzieć kim się jest to podstawa.

W zbiorze opowiadań znajdziemy takie historie jak opowieść Danki próbującej zrozumieć siebie poprzez swoją przeszłość, Pana Wacława – właściciela sex shopu, który na swój sposób walczy z samotnością. Napotkamy też opowiadanie o więźniarkach pandemii żyjących w lęku, że jutra może już nie być, czy historię aktorki w kryzysie.

„Dintojra” to również dogłębna analiza przytłaczających kompleksów, niskiej samooceny, przemocy, rozmyślania nad zmarnowanym życiem, stratą, koszmarze alkoholizmu, a także historia kobiety biegnącej po uzdrowienie i kobiety Na Skraju Załamania Nerwowego, która „𝑝𝑜𝑧𝑜𝑠𝑡𝑎𝑤𝑖ł𝑎 𝑎𝑚𝑏𝑖𝑐𝑗𝑒 𝑔𝑑𝑧𝑖𝑒𝑠́ 𝑚𝑖𝑒̨𝑑𝑧𝑦 𝑟𝑒𝑔𝑎ł𝑒𝑚 𝑧 𝑘𝑠𝑖𝑎̨𝑧̇𝑘𝑎𝑚𝑖”.

Natomiast przedostatnie opowiadanie „Gwałt. Głosy” (w 2015 roku zostało wystawione w Teatrze Powszechnym w Warszawie), to najmocniejszy tekst z całego zbioru. Wymowny. Trudny emocjonalnie. Wyjątkowy. Rezonuje w głowie na długo po przeczytaniu.

Opowiadania zamykają się mocnym akcentem - tytułową dintojrą.

Trudno jest mi jednoznacznie ocenić książkę, która jest dla mnie trochę nierówna. W większości to wcześniejsze opowiadania autorki bardziej do mnie przemówiły i zapadły mi w pamięć. Przypuszczam, że dla każdego inny tekst będzie poruszający i ważny, ze względu na różne doświadczenia życiowe. Te opowiadania pomimo wielu przenośni, metafor, dwuznaczności, są bardzo zwyczajne, ludzkie, codzienne. Można w nich odnaleźć siebie.

Kiedy wyciągnęłam średnią ocen z poszczególnych opowiadań, okazało się, że to pozycja, którą mogę polecić i serdecznie polecam, bo „Dintojra” jest pewną historią „𝑡𝑎𝑘𝑎̨ 𝑧 𝑔𝑎𝑡𝑢𝑛𝑘𝑢 𝑚𝑖𝑒̨𝑑𝑧𝑦 𝑟𝑒𝑎𝑙𝑛𝑦𝑚 𝑧̇𝑦𝑐𝑖𝑒𝑚 𝑎 𝑛𝑖𝑒𝑟𝑧𝑒𝑐𝑧𝑦𝑤𝑖𝑠𝑡𝑦𝑚 𝑚𝑎𝑟𝑧𝑒𝑛𝑖𝑒𝑚.”

Za egzemplarz książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu Znak Literanova

Link do FB:
https://www.facebook.com/aniasztukaczytania/
Zapraszam:)

Każdy ma prawo do szczęścia. Jednak sięgając po nie można napotkać trudności. Czasami zbyt ciężkie do udźwignięcia. Wtedy wyciągamy ręce po oddech, żeby przetrwać.

„Dintojra” to zbiór jedenastu opowiadań; kilku nowych i siedmiu, które już wcześniej ukazały się w antologiach lub czasopismach.

I tak jak to bywa z opowiadaniami, jedne mniej drugie bardziej poruszyły we...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Uwielbiam twórczość autorki. Zawsze z niecierpliwością wyczekuję kolejnej powieści. Wszystkie jej książki po prostu pochłaniam. C.J. Tudor tworzy nieszablonowe, intrygujące opowieści. Każda z nich jest inna i na swój sposób wyjątkowa.
W przypadku najnowszej książki otrzymujemy trzy klaustrofobiczne historie ludzi, których z pozoru nic nie łączy. W miarę odkrywania kolejnych wątków czytelnik jest coraz bardziej zaskakiwany i wraz z bohaterami powieści uwikłany w przerażające i mrożące krew w żyłach sceny. Strach, niepokój, powodują, że z coraz większym zdziwieniem i zainteresowaniem przewraca się strony „Debitu”.

„𝐴𝑙𝑏𝑜 𝑗𝑒𝑠𝑡𝑒𝑠́ 𝑑𝑜𝑏𝑟𝑦, 𝑎𝑙𝑏𝑜 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑧̇𝑦𝑤𝑎𝑠𝑧. 𝑍𝑖𝑒𝑚𝑖𝑎 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑝𝑒ł𝑛𝑎 𝑚𝑎𝑟𝑡𝑤𝑦𝑐ℎ 𝑑𝑜𝑏𝑟𝑦𝑐ℎ 𝑙𝑢𝑑𝑧𝑖.”

Hannah wraz z grupą studentów zostaje uwięziona w autobusie, który po wypadku utknął w zaspie śnieżnej na środku pustkowia. Brak łączności ze światem zewnętrznym i zło czające się na zewnątrz, zmusza grupę nieznajomych do współpracy. Czy jednak mogą sobie zaufać?
Meg budzi się z pięcioma nieznajomymi w wagoniku kolejki linowej, który zatrzymał się w drodze do tajemniczego Azylu. Pasażerowie zostają wystawieni na ciężką próbę. Temperatura spada a napięcie rośnie.
Carter jest mieszkańcem Azylu. Powtarzające się od jakiegoś czasu awarie prądu mogą doprowadzić do bardzo niebezpiecznej sytuacji. Mocno nadwyrężone relacje międzyludzkie mieszkańców ośrodka zostają wystawione na ciężką próbę.

Czy uda im się przetrwać?

„(…) 𝑛𝑎𝑑𝑧𝑖𝑒𝑗𝑎 𝑝𝑟𝑧𝑦𝑝𝑜𝑚𝑖𝑛𝑎 𝑝𝑖𝑎𝑠𝑒𝑘. 𝐼𝑚 𝑚𝑜𝑐𝑛𝑖𝑒𝑗 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑔𝑜 𝑠́𝑐𝑖𝑠𝑘𝑎, 𝑡𝑦𝑚 𝑠𝑧𝑦𝑏𝑐𝑖𝑒𝑗 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑠𝑦𝑝𝑢𝑗𝑒 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑚𝑖𝑒̨𝑑𝑧𝑦 𝑝𝑙𝑎𝑐𝑎𝑚𝑖.”

„Debit” wciągnął mnie od pierwszych stron. Autorka jak zwykle niesamowicie buduje napięcie i dawkuje emocje w taki sposób, że nie sposób się od powieści oderwać. Zresztą to cechy wszystkich jej książek. Ale na tym podobieństwa „Debitu” z poprzednimi powieściami się kończą.

Nie będę zdradzała zawiłości historii, relacji międzyludzkich i zaskakujących powiązań osób i miejsc. Wszystko łączy apokaliptyczna wizja świata trawionego przez groźnego wirusa w scenerii mroźnej, śnieżnej zimy. I mimo, że autorka w posłowiu zapewnia, że pomysł na książkę zrodził na długo przed pandemią koronawirusa, to jednak trudno nie dopatrywać się tu pewnych analogii. Z drugiej strony wyobrażenia często zbliżają się do rzeczywistości, więc.. No właśnie. Niby wszystko jest w porządku, a jednak w pewnym momencie podczas czytania poczułam znużenie. Żadnemu bohaterowi jakoś specjalnie nie kibicowałam, a rosnące napięcie osiągnęło punkt kulminacyjny zbyt wcześnie, dlatego ostatnie kilkadziesiąt stron czytałam już z wymuszonym zainteresowaniem. Pojawiające się niedorzeczności oraz sprzeczności dopełniły dzieła i ostatecznie nie do końca mnie ta powieść usatysfakcjonowała. Chociaż muszę przyznać, że jest dobra (w końcu do pewnego momentu czytałam bez opamiętania ), więc dla osób które lubią mocne, zatrważające klimaty z mnóstwem zagadek i specyficznymi bohaterami, ta powieść będzie ekscytująca. Chyba, że ktoś jest już zmęczony tematami pandemii, a w powieściach szuka odskoczni od rzeczywistości, albo też unika fantastycznych wątków w książkach sensacyjnych i thrillerach psychologicznych, wtedy „Debit” może się okazać zbyt przytłaczająca lekturą.

Na ogromny plus zaliczam fakt, że ze strony na stronę robi się naprawdę coraz straszniej, a C.J. Tudor w powieści w świetny sposób przedstawiła dylemat wagonika poruszając w ten sposób ważne kwestie moralne oraz etyczne i dając tym samym duże pole do refleksji.

Czekam na kolejną powieść autorki. Jestem pewna, że jeszcze nie raz pozytywnie mnie zaskoczy.

📚Moja ocena: 6,5/10
Za egzemplarz książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca

Link do FB:
https://www.facebook.com/aniasztukaczytania/
Zapraszam:)

Uwielbiam twórczość autorki. Zawsze z niecierpliwością wyczekuję kolejnej powieści. Wszystkie jej książki po prostu pochłaniam. C.J. Tudor tworzy nieszablonowe, intrygujące opowieści. Każda z nich jest inna i na swój sposób wyjątkowa.
W przypadku najnowszej książki otrzymujemy trzy klaustrofobiczne historie ludzi, których z pozoru nic nie łączy. W miarę odkrywania...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Diabelska góra Lincoln Child, Douglas Preston
Ocena 7,3
Diabelska góra Lincoln Child, Doug...

Na półkach: , , ,

„𝑍𝑎𝑝𝑟𝑧𝑒𝑐𝑧𝑎𝑛𝑖𝑒 𝑖𝑠𝑡𝑛𝑖𝑒𝑛𝑖𝑎 𝑟𝑧𝑒𝑐𝑧𝑦 𝑤𝑦𝑘𝑟𝑎𝑐𝑧𝑎𝑗𝑎̨𝑐𝑦𝑐ℎ 𝑝𝑜𝑧𝑎 𝑛𝑎𝑠𝑧𝑎̨ 𝑤𝑖𝑒𝑑𝑧𝑒̨ 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑟𝑜́𝑤𝑛𝑖𝑒 𝑛𝑖𝑒𝑏𝑒𝑧𝑝𝑖𝑒𝑐𝑧𝑛𝑒 𝑗𝑎𝑘 𝑖𝑐ℎ 𝑝𝑟𝑜𝑚𝑜𝑤𝑎𝑛𝑖𝑒.”

„Diabelska góra” to trzeci tom przygód z Norą Kelly, która z zawodu jest archeologiem. Nie czytałam poprzednich dwóch tomów tej serii, ale w ogóle mi to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie, bardzo mnie zaciekawiło i nabrałam ochoty na poznanie wcześniejszych przygód bohaterów powieści, również brata Nory oraz agentki FBI Corinne Swanson.
Tym razem Nora otrzymuje zlecenie na przeprowadzenie prac archeologicznych w amerykańskiej bazie wojskowej. Uważa, że to kpina i brak poszanowania jej dotychczasowego dorobku naukowego. Stanowcza odmowa skutkuje utratą pracy dosłownie w jednej chwili. Jednak ekscentrycznemu miliarderowi Lucasowi Tappan bardzo zależy na tym, aby prace archeologiczne doszły do skutku, a najbardziej, aby do jego zespołu dołączyła Nora Kelly. Dlatego nie daje za wygraną i wszelkimi sposobami próbuje ją przekonać, żeby jednak zdecydowała się na współpracę i pomogła w ustaleniu co faktycznie wydarzyło się na miejscu domniemanej katastrofy w Roswell.

Czy poszukiwania uwiarygodnią teorię o UFO, a może skierują badaczy na zupełnie inne tory?

„𝑁𝑖𝑒𝑧𝑤𝑦𝑘ł𝑒 𝑡𝑤𝑖𝑒𝑟𝑑𝑧𝑒𝑛𝑖𝑎 𝑤𝑦𝑚𝑎𝑔𝑎𝑗𝑎̨ 𝑛𝑖𝑒𝑧𝑤𝑦𝑘ł𝑦𝑐ℎ 𝑑𝑜𝑤𝑜𝑑𝑜́𝑤.”

Pierwsze odkrycie Nory Kelly jest bardzo przyziemne i uruchamia całą machinę tajemniczych powiązań wywiadu i FBI.

Powieść pełna zwrotów akcji i niespodzianek. Zaskakuje i podnosi ciśnienie. Ta skomplikowana układanka, pomimo mnogości wątków, jest przyjemna w odbiorze. Zarówno struktura powieści jak i styl autorów, dają możliwość w pełni cieszyć się tą intensywną lekturą.

Nie jest to szablonowy thriller i daleko też powieści do zwykłego kryminału. „Diabelska góra” ociera się o fantastykę i dotyka emocji jakie towarzyszą ludziom w dramatycznych dla nich chwilach. Autorzy sprawnie budują napięcie i zadziwiająco nie męczą czytelnika szybkim tempem, które faktycznie momentami jest zawrotne. Serwują tylko nieliczne chwile oddechu. Zadbali też o wiele ciekawostek technicznych, które zostały przedstawione w obrazowy, jasny sposób. Widać, że Preston & Child włożyli dużo pracy w dobry research, odświeżenie wielu informacji o wydarzeniach, które miały miejsce kilkadziesiąt lat temu. Precyzyjnie zbudowali alternatywną rzeczywistość, która pomimo braku realizmu wcale nie jest daleka od tego, co faktycznie mogło się wydarzyć.

Świetnie się bawiłam podczas czytania. Podobała mi się lekkość języka, pomimo licznych informacji z zakresu fizyki, techniki, archeologii i geologii. I nie ma znaczenia, że w powieści są elementy science fiction. Przecież o to chodzi w pisaniu dobrej beletrystyki, żeby tworzyć nieszablonowo i wprawiać w osłupienie czytelnika, tak aby „𝑝𝑜𝑐𝑧𝑢ł 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑧𝑑𝑒𝑧𝑜𝑟𝑖𝑒𝑛𝑡𝑜𝑤𝑎𝑛𝑦 𝑗𝑎𝑘 𝑘𝑢𝑙𝑎 𝑛𝑎 𝑠𝑡𝑜𝑙𝑒 𝑏𝑖𝑙𝑎𝑟𝑑𝑜𝑤𝑦𝑚”.

Polecam!
Za egzemplarz książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu Agora

Link do FB:
https://www.facebook.com/aniasztukaczytania/
Zapraszam:)

„𝑍𝑎𝑝𝑟𝑧𝑒𝑐𝑧𝑎𝑛𝑖𝑒 𝑖𝑠𝑡𝑛𝑖𝑒𝑛𝑖𝑎 𝑟𝑧𝑒𝑐𝑧𝑦 𝑤𝑦𝑘𝑟𝑎𝑐𝑧𝑎𝑗𝑎̨𝑐𝑦𝑐ℎ 𝑝𝑜𝑧𝑎 𝑛𝑎𝑠𝑧𝑎̨ 𝑤𝑖𝑒𝑑𝑧𝑒̨ 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑟𝑜́𝑤𝑛𝑖𝑒 𝑛𝑖𝑒𝑏𝑒𝑧𝑝𝑖𝑒𝑐𝑧𝑛𝑒 𝑗𝑎𝑘 𝑖𝑐ℎ 𝑝𝑟𝑜𝑚𝑜𝑤𝑎𝑛𝑖𝑒.”

„Diabelska góra” to trzeci tom przygód z Norą Kelly, która z zawodu jest archeologiem. Nie czytałam poprzednich dwóch tomów tej serii, ale w ogóle mi to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie, bardzo mnie zaciekawiło i nabrałam ochoty na poznanie wcześniejszych...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Jakiś czas temu, podczas jednego ze spotkań autorskich, pewna pani zapytała Macieja Siembiedę, o czym będzie jego najnowsza powieść. Autor za wiele nie zdradził, ale podsumował wypowiedź stwierdzeniem: „𝐵𝑒̨𝑑𝑧𝑖𝑒 𝑝𝑎𝑛𝑖 𝑧𝑎𝑑𝑜𝑤𝑜𝑙𝑜𝑛𝑎.”

Ja nie miałam wątpliwości, a kiedy podczas czytania „Orientu” trafiłam na poniższy fragment: „𝑁𝑖𝑒 𝑧𝑎𝑤𝑖𝑒𝑑𝑧́ 𝑚𝑛𝑖𝑒. 𝑀𝑜́𝑗 𝑟𝑜𝑐𝑧𝑛𝑦 𝑙𝑖𝑚𝑖𝑡 𝑟𝑜𝑧𝑐𝑧𝑎𝑟𝑜𝑤𝑎𝑛́ 𝑤ł𝑎𝑠́𝑛𝑖𝑒 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑤𝑦𝑐𝑧𝑒𝑟𝑝𝑎ł”, tylko uśmiechnęłam się pod nosem. Autor oczywiście nie zawiódł, za to kolejny raz dokonał niemożliwego.

Długo zbierałam się z napisaniem recenzji „Orientu”.
Zrozumcie, że przygotowanie konstruktywnej opinii o książce autora, który jest dla mnie niekwestionowanym autorytetem, to bardzo trudne zadanie i niezłe wyzwanie.

Między innymi z tego powodu zdecydowałam, że tym razem recenzji nie będzie. Za to coś Wam opowiem.

Charakterystyczny i wyjątkowy styl Macieja Siembiedy sprawia, że jego książki są dla mnie z jednej strony nieodkładalne, z drugiej tak doskonałe, że zaznaczam całe fragmenty prozy, wracam do nich i napawam się umiejętnie dobranymi słowami, zwrotami, całą konstrukcją zdań.
Dlatego o książkach autora trudno jest mi pisać merytorycznie, bo podchodzę do nich bardzo emocjonalnie. Wzbudzają we mnie niepohamowany entuzjazm, podziw i zachwyt.
Każda powieść Macieja Siembiedy jest inna, wyśmienita, po prostu perfekcyjna.
Noszę w sobie takie przekonanie graniczące z pewnością, że książek pisarza nie trzeba specjalnie reklamować. Ale oczywiście warto o jego powieściach mówić, przypominać i dzielić się wrażeniami.

Książek Macieja Siembiedy nie trzeba też recenzować. Według mnie jego powieści wykraczają poza wszelką skalę i możliwości oceny.
W sumie wystarczy powiedzieć, iż niedawno premierę miała jego najnowsza powieść „Orient” i że jest genialna! Mogłabym też dodać, że „Orient” to najlepsza książka sensacyjna jaką do tej pory przeczytałam, oprócz wszystkich poprzednich napisanych przez Macieja Siembiedę.

Siembieda dba o czytelnika. Ten szacunek do czytelnika wyczuwalny jest na stronach jego powieści, które zachwycają językiem i pobudzają wyobraźnię.

W „Oriencie” wszystko jest nowe, współczesne, chociaż zdarzają się i podróże w przeszłość. Jakub Kania ma inny, zaskakujący zawód (co zresztą autor zasugerował w ostatnich zdaniach „Kołysanki”) i nie stracił apetytu.

Co charakteryzuje „Orient”? Sprawnie skonstruowana fabuła z dbałością o szczegóły. Tutaj każda drobnostka ma znaczenie. Poza tym łączenie wątków obyczajowych z sensacyjnymi na takim poziomie, że jest to spójne, logiczne, wyczerpujące i nieprzesadzone. Autor dorzuca co chwilę coś nowego, co wzbogaca całą historię. Po prostu wie jak zadbać o czytelnika podtrzymując jego zainteresowanie kolejnymi ciekawostkami i niespodziankami. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie ogromna wiedza, porządny research i kunszt literacki. Na dodatek całość została wzbogacona subtelnym poczuciem humoru. Mistrzostwo!

W „Oriencie” wszystkiego jest bardzo dużo, ale nie za dużo. Znowu zostało to „wszystko” wyważone i ubrane w odpowiednie proporcje. Tajemnice i ich rozwiązania systematycznie zazębiają się i wraz z kolejnym obrotem skomplikowanego mechanizmu wskakują na odpowiednie miejsce, tworząc nowe, zaskakujące obrazy.

Ponieważ „Orient” jest szczególny, pełen zagadek i tajemnic, polecam nie czytać żadnych recenzji przed sięgnięciem po książkę. Naprawdę najlepsza przygoda czeka Was jeśli pominiecie również opis wydawcy. Dla każdego coś innego w powieści będzie miało istotne znaczenie, więc lepiej nie psuć sobie przyjemności czytania kolejnymi nieopatrznymi spoilerami. Zróbcie sobie prawdziwą niespodziankę. Warto!❤️

Z powieściami Macieja Siembiedy jest jak z tym powiedzonkiem: „𝑅𝑧𝑒𝑐𝑧𝑦 𝑛𝑖𝑒𝑚𝑜𝑧̇𝑙𝑖𝑤𝑒 𝑤𝑦𝑘𝑜𝑛𝑢𝑗𝑒̨ 𝑜𝑑 𝑟𝑒̨𝑘𝑖, 𝑎 𝑛𝑎 𝑐𝑢𝑑𝑎 𝑡𝑟𝑧𝑒𝑏𝑎 𝑡𝑟𝑜𝑐ℎ𝑒̨ 𝑝𝑜𝑐𝑧𝑒𝑘𝑎𝑐́.” Dlatego autor nie publikuje ośmiu powieści rocznie. Czytelnik czeka na tą jedną jedyną, dopracowaną w najmniejszym szczególe, a po jej przeczytaniu jest niesamowicie usatysfakcjonowany.
Serdecznie polecam! 👍🔥

Link do FB:
https://www.facebook.com/aniasztukaczytania/
Zapraszam:)

Jakiś czas temu, podczas jednego ze spotkań autorskich, pewna pani zapytała Macieja Siembiedę, o czym będzie jego najnowsza powieść. Autor za wiele nie zdradził, ale podsumował wypowiedź stwierdzeniem: „𝐵𝑒̨𝑑𝑧𝑖𝑒 𝑝𝑎𝑛𝑖 𝑧𝑎𝑑𝑜𝑤𝑜𝑙𝑜𝑛𝑎.”

Ja nie miałam wątpliwości, a kiedy podczas czytania „Orientu” trafiłam na poniższy fragment: „𝑁𝑖𝑒 𝑧𝑎𝑤𝑖𝑒𝑑𝑧́ 𝑚𝑛𝑖𝑒. 𝑀𝑜́𝑗 𝑟𝑜𝑐𝑧𝑛𝑦 𝑙𝑖𝑚𝑖𝑡 𝑟𝑜𝑧𝑐𝑧𝑎𝑟𝑜𝑤𝑎𝑛́...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

„(…) 𝑜𝑡𝑤𝑜𝑟𝑧𝑦ł𝑎 𝑗𝑒𝑑𝑛𝑎̨ 𝑘𝑤𝑎𝑡𝑒𝑟𝑒̨ 𝑜𝑘𝑛𝑎, 𝑝𝑜𝑡𝑒𝑚 𝑑𝑟𝑢𝑔𝑎̨, 𝑢𝑠𝑖𝑎𝑑ł𝑎 𝑛𝑎 𝑝𝑎𝑟𝑎𝑝𝑒𝑐𝑖𝑒, 𝑛𝑜𝑔𝑖 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑟𝑧𝑢𝑐𝑖ł𝑎 𝑛𝑎 𝑧𝑒𝑤𝑛𝑎̨𝑡𝑟𝑧 𝑖 𝑧𝑒𝑠𝑘𝑜𝑐𝑧𝑦ł𝑎 𝑤 𝑐𝑖𝑒𝑚𝑛𝑜𝑠́𝑐́. 𝑇𝑜 𝑡𝑒𝑧̇ 𝑏𝑦ł𝑜 𝑗𝑎𝑘𝑖𝑒𝑠́ 𝑤𝑦𝑗𝑠́𝑐𝑖𝑒.”

„Bajka, Bajeczka” czyli surrealistyczno-baśniowa opowieść, w której koszmar senny staje się wyjątkowo realny, a marzenia i intuicja wyostrzone niczym brzytwa, mogą bez problemu rozorać policzek. Rana się nie zasklepi, za to w trakcie czytania jeszcze bardziej się zaogni.. Dlatego ta opowieść ze świata podzielonego na pół grubą kreską, jest ostatecznie opowieścią o przenikaniu się światów. Gruba kreska, zamiast drastycznie dzielić, rozmywa granice jednocześnie łącząc i splatając obie przestrzenie w jedno. Realność zaciera się we wspomnieniach i wizjach głównej bohaterki. W jej okaleczonym przez życie umyśle.

Bajka- rzeka, która zalewa, ratuje i rujnuje, obmywa, oczyszcza, zatapia.
Bajeczka – dziewczyna, która przygląda się zniekształconemu światu, „𝑤ł𝑎𝑧𝑖ł𝑎 𝑛𝑎 𝑑𝑟𝑧𝑒𝑤𝑜 𝑖 𝑛𝑎 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑜 𝑝𝑎𝑡𝑟𝑧𝑦ł𝑎 𝑧 𝑔𝑜́𝑟𝑦. (…) 𝐶𝑧𝑢ł𝑎 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑤𝑡𝑒𝑑𝑦 𝑗𝑎𝑘 𝑗𝑎𝑘𝑖𝑠́ 𝑑𝑢𝑐ℎ, 𝑘𝑡𝑜́𝑟𝑦 𝑚𝑎 𝑛𝑎 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑜 𝑏𝑎𝑐𝑧𝑒𝑛𝑖𝑒.”
Trzęsawiska i Pogorzałe – dwa miejsca akcji jak dwa żywioły - woda i ogień.
Co jest rzeczywistością, a co tylko wyobrażeniem?

I wkraczamy w ten magiczny świat słów, emocji, zmysłów, życia i umierania..
W powieści walczą ze sobą ogień i woda, zachodzi na siebie światło i mrok; niebiosa z tym, co głęboko zakopane pod ziemią.

„Bajka, Bajeczka” to powieść z pogranicza jawy i snu. Powieść o pamięci i pamiętaniu. O odkrywaniu tajnych zakamarków w umyśle, które wcześniej zostały zablokowane przez przeżytą traumę. To opowieść o poszukiwaniu prawdy i o zaprzeczaniu prawdzie, o urealnianiu historii poprzez sztuczne jej upiększanie.

Utwór, który zachwycił mnie językiem, głębią, historią, innością, odwagą.
Odwagą w przekraczaniu barier stawianych podświadomości.
Odwagą w śmiałym naruszaniu tematów tabu.
I tylko od interpretacji czytelnika zależy ocena, gdzie kończy się bajeczka a zaczyna rzeczywistość. Wszystko mogło się wydarzyć i nic nie mogło zaistnieć. Świat z powieści to nie tylko alternatywna rzeczywistość, to bardzo skomplikowany mechanizm, którego funkcjonowania nie jesteśmy do końca w stanie zrozumieć, tak jak nie możemy w pełni uchwycić sposobu działania naszego mózgu.

„Bajka, Bajeczka” to powieść, która przedziwnie nie kończy się pomimo zakończenia, gdyż nieustannie zapętla się, dając tym samym odczucie klaustrofobii i braku możliwości ucieczki z zaklętego kręgu historii; z zaburzonych rodzinnych relacji, zabobonów, utartych poglądów, krzywdzących i powtarzanych nagminnie stereotypów. Powieść, w której autorka daje dojść do głosu tym, którzy nigdy nie byli wysłuchani.
„𝐽𝑒𝑗 𝑠𝑎𝑚𝑜𝑡𝑛𝑜𝑠́𝑐́ 𝑚𝑖𝑎ł𝑎 𝑧𝑎𝑝𝑎𝑐ℎ 𝑘𝑎𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑎 𝑤𝑦𝑗𝑒̨𝑡𝑒𝑔𝑜 𝑧 𝑟𝑧𝑒𝑘𝑖 𝑎𝑙𝑏𝑜 𝑧𝑖𝑚𝑛𝑒𝑔𝑜 𝑜𝑔𝑛𝑖𝑠𝑘𝑎.”

„Bajka, Bajeczka” to również powieść, która dla wielu może być kontrowersyjna pomimo, że autorka starała się do każdej strony dramatu odnosić z szacunkiem.

Dla tej książki trzeba mieć czas i spokój, trzeba zapewnić sobie możliwość delektowania się najmniejszym fragmentem prozy, czytać bez pośpiechu w iście doborowym własnym towarzystwie. Trzeba dopuścić do siebie słowa, które wybrzmiewają za całe pokolenia, za dusze żywe i umarłe. Za strach, lęk i zabobony. Za traumy i niespełnione marzenia. Za wyparte dramaty i zapominanie przyjemności. Za życie we śnie, bo życie prawdziwe za bardzo boli.

Przed przeczytaniem powieści byłam na ciekawym spotkaniu autorskim i teraz, z perspektywy czasu, jednak żałuję. Prowadząca zdradziła zbyt wiele ważnych szczegółów. Gdybym nie została o nich uprzedzona, treść wywarłaby na mnie jeszcze większe wrażenie. I zapewne odczuwałabym większą przyjemność podczas czytania. Dlatego nie popełnię tego błędu. Nie opowiem Wam, o niektórych mocnych fragmentach. Zresztą dla każdego coś innego w powieści będzie miało znaczenie. Każdy z nas jest inny, każdy ma inną wrażliwość. Inne fragmenty mogą wywołać ciarki, poczucie niemocy i bezradności.

W tej książce naprawdę wszystko jest istotne. Po jej przeczytaniu stało się to jeszcze bardziej wyraźne. Ta powieść jest tak dobra, że w każdym słowie, zwrocie przetacza się z wielką mocą podtekst, drugie dno i dziesięć możliwych interpretacji. Otwieram teraz książkę na dowolnej stronie i czerpię z głębi każdego zdania ogromną satysfakcję. Dawno nie czytałam czegoś tak mocnego, drażniącego, dziwnego, pięknego i wzruszającego.
„ 𝑍̇𝑎𝑙 𝑟𝑧𝑢𝑐𝑖ł 𝑗𝑒𝑗 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑑𝑜 𝑔𝑎𝑟𝑑ł𝑎 𝑖 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑔𝑟𝑦𝑧ł 𝑡𝑐ℎ𝑎𝑤𝑖𝑐𝑒̨.”

Serdecznie polecam!

Link do FB: https://www.facebook.com/aniasztukaczytania/
Link do bloga: https://www.aniasztukaczytania.pl/

Zapraszam:)

„(…) 𝑜𝑡𝑤𝑜𝑟𝑧𝑦ł𝑎 𝑗𝑒𝑑𝑛𝑎̨ 𝑘𝑤𝑎𝑡𝑒𝑟𝑒̨ 𝑜𝑘𝑛𝑎, 𝑝𝑜𝑡𝑒𝑚 𝑑𝑟𝑢𝑔𝑎̨, 𝑢𝑠𝑖𝑎𝑑ł𝑎 𝑛𝑎 𝑝𝑎𝑟𝑎𝑝𝑒𝑐𝑖𝑒, 𝑛𝑜𝑔𝑖 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑟𝑧𝑢𝑐𝑖ł𝑎 𝑛𝑎 𝑧𝑒𝑤𝑛𝑎̨𝑡𝑟𝑧 𝑖 𝑧𝑒𝑠𝑘𝑜𝑐𝑧𝑦ł𝑎 𝑤 𝑐𝑖𝑒𝑚𝑛𝑜𝑠́𝑐́. 𝑇𝑜 𝑡𝑒𝑧̇ 𝑏𝑦ł𝑜 𝑗𝑎𝑘𝑖𝑒𝑠́ 𝑤𝑦𝑗𝑠́𝑐𝑖𝑒.”

„Bajka, Bajeczka” czyli surrealistyczno-baśniowa opowieść, w której koszmar senny staje się wyjątkowo realny, a marzenia i intuicja wyostrzone niczym brzytwa, mogą bez problemu rozorać policzek. Rana się nie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

„Ostatni azyl” to powieść, która jest dla mnie ogromnym rozczarowaniem. Czekam na więcej szczerych opinii, na razie odnoszę wrażenie, że przeważają te naciągane, które mają za zadanie zbytnio nie zaniżać średniej oceny. Egzemplarze recenzenckie powodują wtórną ślepotę oraz usilne i nagminne podwyższanie noty książki, co przecież długoterminowo powoduje utratę zaufania do blogera czy recenzenta. Czegoś, co jest napisane po prostu źle, nawet jeśli zostało oparte na ciekawym pomyśle, nie można uczciwie ocenić wysoko. No chyba, że ktoś zaczyna przygodę z książkami, a wcześniej czytał tylko powieści, które nie powinny nigdy ukazać się drukiem.

Tak zresztą jest i w tym przypadku.

Opowiadana historia to jedno, ale sposób opowieści jest dla mnie istotniejszy. Będę to powtarzać do znudzenia, nawet najnudniejsza historia, jeśli jest napisana czy opowiedziana w intrygujący, płynny i zaskakujący sposób, może wywrzeć ogromne wrażenie.

Dlatego styl ma znaczenie, dlatego dobra redakcja ma znaczenie. Tym bardziej dziwi i zastanawia, jak to się wydarzyło, że jest aż tak źle, skoro autor jest absolwentem wydziału dziennikarstwa i byłym oficerem wywiadu.
Może autor nie miał pomysłu na to, jak poprowadzić fabułę?

Początkowy natłok migawek, które stanowią wprowadzenie do tła powieści, był wyjątkowo męczący. Poza tym wiele nie mających znaczenia szczegółów i bohaterowie, z których żaden nie wyróżniał się niczym szczególnym, przywodziło mi na myśl spisany pomysł, z którego po dopracowaniu miała powstać powieść.

To, co w powieści Marcina Falińskiego wybija się na pierwszy plan i zabija całość, to sztuczny język, nienaturalne dialogi (np. czy rozmawiając ze sobą, w każdym zdaniu powtarzamy imię rozmówcy?) i chaotyczność. Do tego brak logiki i wiarygodności zachowania głównych bohaterów, przewidywalność rozwoju wypadków, masa niedomówień, pojawiających się znikąd rozwiązań zagadek, brak spójności opowieści, urywane fragmenty, które wcale nie wzbudzają zainteresowania.

„Ostatni azyl” to krótka powieść, której autor nie pozwolił na rozwinięcie ciekawych wątków, a niektóre fragmenty uczynił niemożliwie rozwlekłymi.
Poza tym rażące były wyskakujące jak Filip z konopi sceny seksu (powieść sensacyjna czy erotyczna?), nowe postacie, czy sytuacje, gdy czytelnik nagle dowiadywał się, że bohater zna odpowiedź na jakieś nurtujące pytanie, ale wcześniej nie miał okazji udać się z tym bohaterem w fascynującą podróż, żeby właśnie tę prawdę odkryć.

Ta opinia to tylko pobieżna analiza.

Mam poczucie zmarnowanego czasu, który przeznaczyłam na czytanie, dlatego nie będę poświęcać go więcej na rozbudowaną recenzję.

Powieść czyta się źle. Bardzo źle. Nie czerpałam żadnej przyjemności z czytania. Ledwo dobrnęłam do końca.

Za egzemplarz książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca

Link do FB:
https://www.facebook.com/aniasztukaczytania/
Zapraszam😊

„Ostatni azyl” to powieść, która jest dla mnie ogromnym rozczarowaniem. Czekam na więcej szczerych opinii, na razie odnoszę wrażenie, że przeważają te naciągane, które mają za zadanie zbytnio nie zaniżać średniej oceny. Egzemplarze recenzenckie powodują wtórną ślepotę oraz usilne i nagminne podwyższanie noty książki, co przecież długoterminowo powoduje utratę zaufania do...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Powieść nietuzinkowa. Bawiłam się rewelacyjnie podczas czytania. Robotham oprócz ciekawej zagadki kryminalnej, wykreował wyjątkowych bohaterów, zachwycił stylem i poziomem wykonania.
Ta powieść utwierdza mnie w przekonaniu, że jeśli autor ma magiczną umiejętność przykuwania uwagi czytelnika i świetne pióro, to chociażby opisywał najnudniejszą historię, ostatecznie wychodzi z tego coś dobrego, godnego uwagi i wartościowego czytelniczo. W przypadku tej książki, otrzymujemy jedno i drugie – historię okraszoną znakomitym stylem i płynnie snutą intrygującą opowieść.

„𝐿𝑢𝑑𝑧𝑖𝑒 𝑡𝑎𝑘 𝑗𝑢𝑧̇ 𝑚𝑎𝑗𝑎̨, 𝑜𝑑𝑑𝑦𝑐ℎ𝑎𝑗𝑎̨, 𝑗𝑒𝑑𝑧𝑎̨, 𝑝𝑖𝑗𝑎̨ 𝑖 ł𝑔𝑎𝑗𝑎̨. (…) 𝐿𝑢𝑑𝑧𝑖𝑒 𝑘ł𝑎𝑚𝑖𝑎̨, 𝑝𝑜𝑛𝑖𝑒𝑤𝑎𝑧̇ 𝑠𝑎̨𝑑𝑧𝑎̨, 𝑧̇𝑒 𝑡𝑜 𝑛𝑖𝑒 𝑚𝑎 𝑧𝑛𝑎𝑐𝑧𝑒𝑛𝑖𝑎. 𝐾ł𝑎𝑚𝑖𝑎̨, 𝑏𝑜 𝑔𝑑𝑦𝑏𝑦 𝑝𝑜𝑤𝑖𝑒𝑑𝑧𝑖𝑒𝑙𝑖 𝑝𝑟𝑎𝑤𝑑𝑒̨, 𝑚𝑢𝑠𝑖𝑒𝑙𝑖𝑏𝑦 𝑧𝑟𝑧𝑒𝑐 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑘𝑜𝑛𝑡𝑟𝑜𝑙𝑖, 𝑎𝑙𝑏𝑜 𝑡𝑒𝑧̇ 𝑝𝑟𝑎𝑤𝑑𝑎 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑑𝑙𝑎 𝑛𝑖𝑐ℎ 𝑛𝑖𝑒𝑤𝑦𝑔𝑜𝑑𝑛𝑎, 𝑙𝑢𝑏 𝑛𝑖𝑒 𝑐ℎ𝑐𝑎̨ 𝑘𝑜𝑔𝑜𝑠́ 𝑟𝑜𝑧𝑐𝑧𝑎𝑟𝑜𝑤𝑎𝑐́, 𝑐𝑧𝑦 𝑤𝑟𝑒𝑠𝑧𝑐𝑖𝑒 𝑟𝑜𝑧𝑝𝑎𝑐𝑧𝑙𝑖𝑤𝑖𝑒 𝑝𝑟𝑎𝑔𝑛𝑎̨, 𝑏𝑦 𝑘ł𝑎𝑚𝑠𝑡𝑤𝑜 𝑏𝑦ł𝑜 𝑝𝑟𝑎𝑤𝑑𝑎̨.”

Evie – nastolatka bez przeszłości, żywy wykrywacz kłamstw. Bezbłędnie rozpoznaje każdą oznakę fałszu. Jej tożsamość jest owiana tajemnicą. Sześć lat wcześniej Evie została znaleziona w domu, w którym dokonano morderstwa. Złożona osobowość dziewczyny dodaje powieści pikanterii i wysublimowanego smaczku.
Drugą ważną postacią jest psycholog Cyrus, człowiek z niesłychanie dramatyczną przeszłością. Może właśnie te traumatyczne przeżycia stają się podstawą do wytworzenia pewnej nici porozumienia między bohaterami.
Akcja powieści rozwija się niespiesznie, czytelnik ma czas, żeby poznać bohaterów, zainteresować się historią i nabrać ochoty na więcej. Na intrygę kryminalną.

Rewelacyjny styl, wysoki poziom powieści, naprawdę szeroki i świetny dobór słów, wiele ciekawych spostrzeżeń na temat ludzi i otaczającego świata, czynią z tej powieści powieść niepowtarzalną i bardzo dobrą w odbiorze. A jednak mam mały problem z „Dobrą dziewczyną, złą dziewczyną”, gdyż w moim odczuciu za mało było Evie w Evie.. Niestety autor nie do końca dał szansę Evie wykazać się swoim darem.

Po przeczytaniu książki zostałam z wieloma pytaniami bez odpowiedzi, tak jakby powieść została urwana w połowie. Wprawdzie zagadka kryminalna doczekała się rozwiązania, ale niezakończone wątki pozostawiają pole do domysłów i wrażenie, że ta powieść to otwarcie serii. I mam nadzieję, że tak będzie, bo mam poczucie niedosytu.

„Dobra dziewczyna, zła dziewczyna” to nie tylko kryminał, to też świetna powieść psychologiczna o zmaganiach młodej dziewczyny z rzeczywistością. Pomimo, że niewiele było momentów rosnącego niepokoju, to i tak czytało mi się wyjątkowo szybko i przyjemnie.
Ostatecznie muszę przyznać, że jestem bardzo ukontentowana czytelniczo. O tej powieści trudno będzie mi zapomnieć.

Link do FB:
https://www.facebook.com/aniasztukaczytania/
Zapraszam:)

Powieść nietuzinkowa. Bawiłam się rewelacyjnie podczas czytania. Robotham oprócz ciekawej zagadki kryminalnej, wykreował wyjątkowych bohaterów, zachwycił stylem i poziomem wykonania.
Ta powieść utwierdza mnie w przekonaniu, że jeśli autor ma magiczną umiejętność przykuwania uwagi czytelnika i świetne pióro, to chociażby opisywał najnudniejszą historię, ostatecznie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

„𝒲 𝓏̇𝓎𝒸𝒾𝓊 𝒸𝓏𝑒̨𝓈𝓉𝑜 𝒷𝓎𝓌𝒶 𝓉𝒶𝓀, 𝓏̇𝑒 𝓀𝒾𝑒𝒹𝓎 𝓂𝓎𝓈́𝓁𝒾𝓈𝓏, 𝓏̇𝑒 𝓌𝓈𝓏𝓎𝓈𝓉𝓀𝑜 𝒿𝑒𝓈𝓉 𝓃𝒶 𝓃𝒶𝒿𝓁𝑒𝓅𝓈𝓏𝑒𝒿 𝒹𝓇𝑜𝒹𝓏𝑒, 𝓌𝓉𝑒𝒹𝓎 𝓂𝒶𝓈𝓏 𝓃𝒶𝒿𝓌𝒾𝑒̨𝓀𝓈𝓏𝑒 𝓈𝓏𝒶𝓃𝓈𝑒 𝓃𝒶 𝓉𝑜, 𝒷𝓎 𝓌𝓈𝓏𝓎𝓈𝓉𝓀𝑜 𝓈𝒸𝒽𝓇𝓏𝒶𝓃𝒾𝒸́.”
Simon Sax to młody mężczyzna o niezbyt atrakcyjnej aparycji, za to z umysłem, który bez problemu porusza się w skomplikowanych kodach i obliczeniach matematycznych.
Twórca wyjątkowego algorytmu, który jest jak sztuczna intuicja, pragnie tylko miłości i akceptacji.
I właśnie kiedy wszystko zaczyna się układać, kiedy podpisuje wielomilionowy kontrakt, kiedy poznaje piękną Irinę, nagle coś burzy tę zbyt piękną rzeczywistość. Po tym jak ginie jego najlepszy przyjaciel, Simon popełnia kolejne błędy, które nieuchronnie prowadzą do tragedii.
Czy te wszystkie następujące po sobie wydarzenia to czysta koincydencja? Jaką mroczną tajemnicę z przeszłości skrywa Irina?
„Blizna” jest prequelem trylogii thrillerów z serii o Antonii Scott, a właściwie części „Loba Negra. Czarna wilczyca”, w której występuje Irina. W „Bliźnie” autor przybliża nam losy Iriny i jej motywację, jednak główna bohaterka do końca pozostaje owiana mgiełką tajemnicy.
„Blinza” to bardzo dynamiczny i zaskakujący thriller, który świetnie się czyta. Juan Gómez-Jurado ma specyficzny styl i sposób prowadzenia fabuły; o pewnych kwestiach wspomina z wyprzedzeniem, budując w ten sposób napięcie, inne ujawnia dopiero w momentach kulminacyjnych. Nie sposób się nudzić. Całość wzbogacił charakterystycznymi porównaniami i innymi zabiegami stylistycznymi, które na długo zapadają w pamięci.
„ℛ𝓏𝓊𝒸𝒶 𝓂𝒾 𝓉𝑜 𝓀ł𝒶𝓂𝓈𝓉𝓌𝑜, 𝓌𝒾𝑒𝓁𝓀𝒾𝑒 𝒿𝒶𝓀 𝓀𝑜ł𝑜 𝓏𝒶𝓅𝒶𝓈𝑜𝓌𝑒 𝓁𝒶𝓃𝒹 𝓇𝑜𝓋𝑒𝓇𝒶, 𝒶 𝒿𝒶 𝓊𝓈́𝓂𝒾𝑒𝒸𝒽𝒶𝓂 𝓈𝒾𝑒̨ 𝓃𝒾𝑒𝓈́𝓂𝒾𝒶ł𝑜, 𝓊𝒹𝒶𝒿𝒶̨𝒸, 𝓏̇𝑒 𝒿𝑒 ł𝓎𝓀𝒶𝓂.”
Powieść cechuje się wyjątkową lekkością opowieści, a tempo jest niesamowite. Momentami odnosiłam wrażenie, że jestem obserwatorem jakiegoś szaleńczego wyścigu i jedyne co mogę zrobić, to postawiać, kto pierwszy dobiegnie do mety. Wszystko zmienia się dosłownie w ułamkach sekund i niemożliwe jest, aby przewidzieć zakończenie.
„Blizna” to nie tylko czysta sensacja, zawiłości, tajemniczość i napięcie, charakterystyczne dla thrillera. „Blizna” to przede wszystkim powieść o tak ogromnym poczuciu krzywdy, że hodowana przez lata chęć zemsty musi w końcu znaleźć ujście. O poszukiwaniu sprawiedliwości, które nie daje odetchnąć dopóki się nie dokona. To również opowieść smutku, potrzebie miłości i o tym, że dopiero w ekstremalnych sytuacjach poznajemy siebie naprawdę. I o tym jak bardzo sami potrafimy siebie oszukiwać. „Blizna” to potwierdzenie tego, że jeśli wyznaczymy sobie jakiś cel, prawdziwy cel, to staje się on całym naszym życiem i nic bez niego nie ma znaczenia.
Czy rewanż przyniesie satysfakcję? Czy zemsta może się w ogóle dokonać?
„ℳ𝓎, 𝓁𝓊𝒹𝓏𝒾𝑒, 𝒸𝒽𝒸𝑒𝓂𝓎 𝓏̇𝓎𝒸́ 𝓌 𝓀ł𝒶𝓂𝓈𝓉𝓌𝒾𝑒, 𝓈𝒸𝒽𝓇𝑜𝓃𝒾𝒸́ 𝓈𝒾𝑒̨ 𝓌 𝒿𝑒𝑔𝑜 𝒸𝒾𝑒𝓅ł𝓎𝒸𝒽 𝓈́𝒸𝒾𝒶𝓃𝒶𝒸𝒽 𝓏𝒷𝓊𝒹𝑜𝓌𝒶𝓃𝓎𝒸𝒽 𝓃𝒶 𝓅𝒾𝒶𝓈𝓀𝓊 𝒾 𝒿𝑒𝓈𝓉𝑒𝓈́𝓂𝓎 𝓌 𝓈𝓉𝒶𝓃𝒾𝑒 𝓏𝒶𝒷𝒾𝒸́, 𝒷𝓎𝓁𝑒 𝓉𝓎𝓁𝓀𝑜 𝓃𝒾𝑒 𝓅𝑜𝓏𝒷𝒶𝓌𝒾𝑜𝓃𝑜 𝓃𝒶𝓈 𝓉𝑒𝒿 𝑜𝒸𝒽𝓇𝑜𝓃𝓎.”
„(…) 𝒷𝑜́𝓁, 𝒿𝒶𝓀𝒾 𝓌𝓎𝓌𝑜ł𝓊𝒿𝑒 𝓅𝓇𝒶𝓌𝒹𝒶, 𝒿𝑒𝓈𝓉 𝓉𝒶𝓀 𝑜𝓈𝓉𝓇𝓎, 𝓏̇𝑒 𝓅𝓇𝓏𝑒𝓏 𝒸𝒶ł𝑒 𝓏̇𝓎𝒸𝒾𝑒 𝓈𝓉𝒶𝓇𝒶𝓂𝓎 𝓈𝒾𝑒̨ 𝑔𝑜 𝓊𝓃𝒾𝓀𝒶𝒸́.”
„𝒲𝓎𝓇𝓏𝓊𝓉𝓎 𝓈𝓊𝓂𝒾𝑒𝓃𝒾𝒶 𝓅𝓇𝓏𝓎𝒿𝒹𝒶̨ 𝓃𝒶 𝒾𝓂𝓅𝓇𝑒𝓏𝑒̨ 𝓅𝑜́𝓏́𝓃𝒾𝑒𝒿. 𝒮𝓅𝑜́𝓏́𝓃𝒾𝑜𝓃𝑒, 𝓁𝑒𝒸𝓏 𝓃𝒾𝑒𝓊𝓃𝒾𝓀𝓃𝒾𝑜𝓃𝑒.”

Link do FB:
https://www.facebook.com/aniasztukaczytania/
Zapraszam:)

„𝒲 𝓏̇𝓎𝒸𝒾𝓊 𝒸𝓏𝑒̨𝓈𝓉𝑜 𝒷𝓎𝓌𝒶 𝓉𝒶𝓀, 𝓏̇𝑒 𝓀𝒾𝑒𝒹𝓎 𝓂𝓎𝓈́𝓁𝒾𝓈𝓏, 𝓏̇𝑒 𝓌𝓈𝓏𝓎𝓈𝓉𝓀𝑜 𝒿𝑒𝓈𝓉 𝓃𝒶 𝓃𝒶𝒿𝓁𝑒𝓅𝓈𝓏𝑒𝒿 𝒹𝓇𝑜𝒹𝓏𝑒, 𝓌𝓉𝑒𝒹𝓎 𝓂𝒶𝓈𝓏 𝓃𝒶𝒿𝓌𝒾𝑒̨𝓀𝓈𝓏𝑒 𝓈𝓏𝒶𝓃𝓈𝑒 𝓃𝒶 𝓉𝑜, 𝒷𝓎 𝓌𝓈𝓏𝓎𝓈𝓉𝓀𝑜 𝓈𝒸𝒽𝓇𝓏𝒶𝓃𝒾𝒸́.”
Simon Sax to młody mężczyzna o niezbyt atrakcyjnej aparycji, za to z umysłem, który bez problemu porusza się w skomplikowanych kodach i obliczeniach matematycznych.
Twórca wyjątkowego algorytmu, który jest jak sztuczna...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

W czwartą rocznicę ślubu Konrad Makarow planuje niespodziankę. Chce zaskoczyć żonę wcześniejszym powrotem do domu z konferencji. Po rozmowie telefonicznej z ukochaną ma złe przeczucia. Okazuje się, że intuicja go nie zawiodła. Miriam wyszła z domu i wszelki ślad po niej zaginął.

Kiedy po sześciu miesiącach na terenie starej fabryki zostają znalezione spalone zwłoki kobiety, śledztwo wskakuje na zupełnie inne tory. Konrad, podczas okazania ciała, rozpoznaje żonę. Ale Adela, siostra Miriam, temu zaprzecza.

Co naprawdę się wydarzyło w noc zaginięcia? Dlaczego, szczęśliwa mężatka wychodzi z domu i znika bez śladu? Czy ktoś z jej bliskich i znajomych miał z tym coś wspólnego? Jakie tajemnice skrywają osoby z otoczenia Miriam?

„Sześć powodów, by umrzeć” i sześć osób, które w jakiś sposób mogą być powiązane ze zniknięciem i śmiercią Miriam. Jak się okazuje, przed tragicznymi wydarzeniami zbyt wiele było kłamstw i zdecydowanie za dużo „przypadków”.
W głowie czytelnika mnożą się kolejne hipotezy. Trudno przewidzieć skrupulatnie zbudowaną sekwencję wydarzeń.
W powieści dużo się dzieje, tajemnica goni tajemnicę, stopniowo odkrywane są kolejne wątki. Czytelnik przepada w zawiłościach relacji głównych bohaterów. Dzięki zabiegowi jaki zastosowała autorka, powieść jest intrygująca i wciągająca. Czytelnik zapoznaje się z każdym bohaterem dramatu w indywidualnej opowieści, w kolejnych rozdziałach. Dzięki narracji pierwszoosobowej (która sprawdza się tu idealnie) odkrywa kolejne karty tej przedziwnej historii i poznaje motywacje jakimi kierują się bohaterowie. Marta Zaborowska pisze bardzo sprawnie i płynnie. Powieść ma swój rytm i od początku wiadomo, że trzeba nastawić się na eskalację wydarzeń i emocji. Świetnie oddane relacje międzyludzkie wzmacniają, wyraźnie wyczuwalną od pierwszej strony, aurę tajemniczości tej naprawdę zagmatwanej historii. A nieoczekiwane zwroty akcji prowadzą do zaskakującego rozwiązania.

To było moje pierwsze spotkanie z twórczością Marty Zaborowskiej, autorki znanej głównie z powieści kryminalnych. I było to bardzo udane pierwsze spotkanie.
Moim zdaniem autorka wyjątkowo dobrze sprawdziła się w thrillerze domestic noir.

Stopniowy, systematyczny, ale dynamiczny rozwój wydarzeń zamiast odpowiedzi, daje tylko kolejne pytania i chęć, aby jak najszybciej znaleźć odpowiedzi. Nie miałam ochoty odkładać tej książki nawet na chwilę. Gdybym miała taką możliwość przeczytałabym powieść na raz, od deski do deski.
Jeśli lubicie thrillery psychologiczne i planujecie jakiś wolny czas przeznaczony na czytanie, na przykład weekend czy kilkudniowy wyjazd, to „Sześć powodów, by umrzeć” sprawdzi się idealnie.

Wprawdzie sam początek książki mnie nie porwał. Jednak nawet nie wiem, w którym momencie po prostu przepadałam, a opowieść mnie totalnie pochłonęła. Mogłabym doczepić się też tego, że niekiedy domyślałam się jak potoczą się niektóre wątki i kto był sprawcą całego zamieszania, ale… po pierwsze książkę czyta się wyśmienicie, a po drugie autorka moją pewność siebie rozbiła wielokrotnie. Bowiem w "Sześć powodów, by umrzeć" nic nie jest takim, jakim się wydaje. Niezaprzeczalnie powieść jest bardzo atrakcyjna czytelniczo. Serdecznie polecam!

Link do FB:
https://www.facebook.com/aniasztukaczytania/
Zapraszam:)

W czwartą rocznicę ślubu Konrad Makarow planuje niespodziankę. Chce zaskoczyć żonę wcześniejszym powrotem do domu z konferencji. Po rozmowie telefonicznej z ukochaną ma złe przeczucia. Okazuje się, że intuicja go nie zawiodła. Miriam wyszła z domu i wszelki ślad po niej zaginął.

Kiedy po sześciu miesiącach na terenie starej fabryki zostają znalezione spalone zwłoki...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

To wstrząsające, co można zobaczyć po rozbiciu lustra zakrzywiającego rzeczywistość.

Z niecierpliwością i pewną obawą czekałam na „Nielata”.
Z niecierpliwością, bo po znakomitym „Szymku” miałam ochotę na więcej, na kolejną porcję emocjonującej lektury. I z obawą, czy autorowi uda się przeskoczyć poprzeczkę, którą zawiesił sobie wysoko. A jednak i na szczęście, moje obawy były nieuzasadnione.

Wrocław lata dziewięćdziesiąte. W melinie w centrum miasta zostaje znalezione ciało znanego aktora. Policjanci z wydziału zabójstw zajmujący się sprawą nieoczekiwanie wkraczają w mroczny świat polityki i seksualnych nadużyć. Kiedy otrzymują wezwanie do kolejnych zwłok, rozwiązanie zagadki staje się jeszcze większym wyzwaniem. W jaki sposób te dwie sprawy się łączą? Kim jest druga ofiara?

Policjanci stopniowo odkrywają mroczne powiązania i obrzydliwe okoliczności. Jednocześnie czytelnik zapoznaje się z historią młodego chłopaka, którego największa krzywda spotkała ze strony najbliższej rodziny. Patologia rodzi kolejną patologię..

Piotr Kościelny zawsze bierze na warsztat trudne tematy społeczne, o których nie zawsze się mówi, a jeszcze rzadziej się o nich pisze. Szczególnie sprawy młodych ludzi są zbyt często marginalizowane i wypierane ze świadomości. I autor brutalnie to uzmysławia. Przemilczenie problemu nie sprawi, że problem zniknie. Może za to doprowadzić do jeszcze większej katastrofy..

„Nielat” porusza ważne kwestie społeczne, polityczne, socjologiczne i psychologiczne. Powieść nie wymaga długiej recenzji, dogłębnej analizy, czy niespiesznych rozważań. Ta historia jest tak mocna, bulwersująca i wiarygodna, że można sobie darować bajkowe opisy i marketingowe chwyty, które mają zachęcić do jej przeczytania. „Nielat” to książka dla czytelnika o mocnych nerwach, dla każdego, kto ceni sobie fikcję literacką mocno osadzoną w realiach. Ta powieść jest jak sprawozdanie z faktycznych wydarzeń. Autor umiejętnie wprowadza czytelnika w zakamarki ciemnej strony natury człowieka, bo to co autentyczne ma głębokie oddziaływanie i jest znacznie bardziej bulwersujące. Opowieść pochłania, przyciąga jak magnez, nawet wtedy, gdy pozornie odpycha mocnymi fragmentami. I nie chodzi tu wcale o bezduszną makabrę, tylko o emocje, które wywołują poczucie bezradności i zaskoczenia na autodestrukcyjne i antyspołeczne zachowania, na koszmarną i bezsensowną przemoc. Aż ciarki przechodzą.

Reportażowa prostota przesiąknięta brutalnością i świetnie oddany klimat lat 90-tych to niepodważalne atuty tej powieści.

I kiedy wydaje się, że autor niczym już czytelnika nie zaskoczy, na koniec dokłada taką dawkę nagiej, niczym nie ubarwionej, brutalnej prawdy, że nie sposób o tej książce zapomnieć.

We mnie buzowały emocje, niedowierzanie, oburzenie, próba zaprzeczenia, która stopniowo zmieniała się w niechcianą akceptację takiego stanu rzeczy. Akceptację spowodowaną bezradnością i świadomością, że niestety na niektóre sprawy po prostu nie mamy wpływu. Nie zmienimy natury niektórych ludzi, nie uleczymy nieuleczalnych psychopatów, nie sprawimy, że pieniądze, układy i chciwość przestaną rządzić światem.

Po lekturze „Nielata” wracamy do nudnej, ale bezpiecznej rzeczywistości. I nadal możemy w spokoju udawać, że to wszystko nie dzieje się na co dzień, że niczego nie dostrzegamy.

Link do FB:
https://www.facebook.com/aniasztukaczytania

Zapraszam:)

To wstrząsające, co można zobaczyć po rozbiciu lustra zakrzywiającego rzeczywistość.

Z niecierpliwością i pewną obawą czekałam na „Nielata”.
Z niecierpliwością, bo po znakomitym „Szymku” miałam ochotę na więcej, na kolejną porcję emocjonującej lektury. I z obawą, czy autorowi uda się przeskoczyć poprzeczkę, którą zawiesił sobie wysoko. A jednak i na szczęście, moje obawy...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

„𝐴𝑔𝑎́𝑡𝑎 𝑧𝑎𝑝𝑎𝑙𝑖ł𝑎 𝑏𝑖𝑎ł𝑒 𝑠́𝑤𝑖𝑒𝑐𝑒 𝑔𝑟𝑜𝑚𝑛𝑖𝑐𝑧𝑛𝑒, 𝑝𝑜ł𝑜𝑧̇𝑦ł𝑎 𝑐ℎ𝑙𝑒𝑏 𝑝𝑟𝑧𝑦 𝑜𝑘𝑛𝑖𝑒, 𝑠𝑘𝑢𝑙𝑖ł𝑎 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑛𝑎 ł𝑎𝑤𝑖𝑒 𝑖 𝑝𝑜𝑔𝑟𝑎̨𝑧̇𝑦ł𝑎 𝑤 𝑚𝑜𝑑𝑙𝑖𝑡𝑤𝑖𝑒. 𝐾𝑖𝑒𝑑𝑦 𝑧𝑏𝑙𝑖𝑧̇𝑦ł 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑑𝑜 𝑛𝑖𝑒𝑗 𝑘𝑜𝑡, 𝑤𝑧𝑖𝑒̨ł𝑎 𝑔𝑜 𝑛𝑎 𝑘𝑜𝑙𝑎𝑛𝑎 𝑖 𝑏𝑒𝑧𝑤𝑖𝑒𝑑𝑛𝑖𝑒 𝑔ł𝑎𝑠𝑘𝑎ł𝑎 𝑝𝑜 𝑚𝑖𝑒̨𝑘𝑘𝑖𝑒𝑗, 𝑐𝑖𝑒𝑝ł𝑒𝑗 𝑠𝑖𝑒𝑟𝑠́𝑐𝑖.”
„Agáta” to historia prosta i smutna, tak jak proste i smutne było życie czarownicy. To powieść, która toczy się szybko i równie szybko się ją czyta.

XVII wiek. Młodą dziewczynę społeczeństwo piętnuje za wybory dokonane przez jej matkę. Agáta to córka kobiety, która uciekła z kochankiem, zostawiając męża i dziecko.
Czy Agáta wdała się w swoją matkę? Do czego mogą posunąć się ludzie, aby zrealizować swoje złe zamiary?
Codzienne życie w małej wiosce jest bardzo specyficzne. Bohaterka powieści Fulmekovej, bezinteresownie pomaga wszystkim, którzy tego potrzebują. Jest dobra, szczera, uczciwa. I naiwna. Początkowo w intencjach ludzi nie wyczuwa fałszu. Natomiast związek małżeński Agáty, z wybranym przez ojca kandydatem, rozmija się z jej oczekiwaniami.

Opowieść nie jest zaskoczeniem. Od początku wiadomo do czego zmierza ta historia. Bo, czy może inaczej potoczyć się życie kobiety, która w XVII wieku ochoczo pomaga innym, a na dodatek zostaje naznaczona mianem czarownicy? Jednak, w powieści, nie to jest najważniejsze. Istotne jest za to świetnie przedstawione tło społeczne, relacje międzyludzkie, różne zależności, jak również kwestie sposobu postępowania i podejmowania przez bohaterów decyzji, które prowadzą do tragicznych w skutkach wydarzeń.

Pomimo, że zakończenie nie stanowi zaskoczenia, a czytelnik nie odnajdzie w książce niebanalnych zwrotów akcji, to jednak napięcie cały czas rośnie. Systematycznie zwiększa się poziom trudnych tematów, które podejmuje autorka, przez co emocje wręcz pulsują ze stron „Agáty”.
Denisa Fulmeková świetnie oddała klimat małej społeczności, słowiańskiej aury, absurdów, które kierują zachowaniem mieszkańców; znajomych, sąsiadów, księdza.
Fałsz, wiara w zabobony, zazdrość, zawiść, podstęp, intryga – wszystko to, aż krzyczy do czytelnia, powodując uczucie bezsilności i totalnej bezradności. Nasuwają się pytania, o to kim bylibyśmy i jacy byśmy byli, gdybyśmy żyli w tamtych czasach.

„Agáta” to powieść o odwiecznej walce dobra ze złem. Dobra, które pozostaje głęboko ukryte i niewidoczne oraz kłamstwa, które skutecznie wybiela zło. To również rzecz o samotności, o tym, że czasami nie można na nikogo liczyć, że jest się zdanym na siebie w najtrudniejszych momentach życia.

„𝑍𝑟𝑜𝑧𝑢𝑚𝑖𝑎ł𝑎, 𝑧̇𝑒 (…) 𝑛𝑖𝑒 𝑚𝑎 𝑛𝑖𝑘𝑜𝑔𝑜, 𝑘𝑡𝑜 𝑏𝑦 𝑗𝑎̨ 𝑜𝑐ℎ𝑟𝑜𝑛𝑖ł.”
Ta książka zrobiła mi coś dziwnego. Nie mogę przestać o niej myśleć. Z jednej strony prostymi słowami, oszczędnie w środkach, zostały opisane skomplikowane relacje międzyludzkie, z drugiej strony, jest to niby prosta historia życia czarownicy, a jednak napisana z ogromnym ładunkiem emocjonalnym. Dlatego myślę, że obok "Agáty" nie można przejść obojętnie. Warto ją przeczytać, aby poczuć specyficzną atmosferę, zapach przeszłości i razem z bohaterką podążać powoli w kierunku przeznaczenia.

„𝑊𝑦𝑑𝑎𝑤𝑎ł𝑜 𝑗𝑒𝑗 𝑠𝑖𝑒̨, 𝑧̇𝑒 𝑐𝑎ł𝑎 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑠𝑖𝑎̨𝑘𝑛𝑖𝑒̨𝑡𝑎 𝑚𝑟𝑜𝑘𝑖𝑒𝑚, 𝑎𝑙𝑒 𝑤𝑟𝑎𝑧 𝑧 𝑘𝑎𝑧̇𝑑𝑦𝑚 𝑜𝑑𝑑𝑒𝑐ℎ𝑒𝑚 𝑟𝑜𝑑𝑧𝑖ł𝑜 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑤 𝑛𝑖𝑒𝑗 𝑠́𝑤𝑖𝑎𝑡ł𝑜.”

Autorka zaznacza, że historia młodej czarownicy nie jest czystą fikcją..

Link do FB:
https://www.facebook.com/aniasztukaczytania
Zapraszam:)

„𝐴𝑔𝑎́𝑡𝑎 𝑧𝑎𝑝𝑎𝑙𝑖ł𝑎 𝑏𝑖𝑎ł𝑒 𝑠́𝑤𝑖𝑒𝑐𝑒 𝑔𝑟𝑜𝑚𝑛𝑖𝑐𝑧𝑛𝑒, 𝑝𝑜ł𝑜𝑧̇𝑦ł𝑎 𝑐ℎ𝑙𝑒𝑏 𝑝𝑟𝑧𝑦 𝑜𝑘𝑛𝑖𝑒, 𝑠𝑘𝑢𝑙𝑖ł𝑎 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑛𝑎 ł𝑎𝑤𝑖𝑒 𝑖 𝑝𝑜𝑔𝑟𝑎̨𝑧̇𝑦ł𝑎 𝑤 𝑚𝑜𝑑𝑙𝑖𝑡𝑤𝑖𝑒. 𝐾𝑖𝑒𝑑𝑦 𝑧𝑏𝑙𝑖𝑧̇𝑦ł 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑑𝑜 𝑛𝑖𝑒𝑗 𝑘𝑜𝑡, 𝑤𝑧𝑖𝑒̨ł𝑎 𝑔𝑜 𝑛𝑎 𝑘𝑜𝑙𝑎𝑛𝑎 𝑖 𝑏𝑒𝑧𝑤𝑖𝑒𝑑𝑛𝑖𝑒 𝑔ł𝑎𝑠𝑘𝑎ł𝑎 𝑝𝑜 𝑚𝑖𝑒̨𝑘𝑘𝑖𝑒𝑗, 𝑐𝑖𝑒𝑝ł𝑒𝑗 𝑠𝑖𝑒𝑟𝑠́𝑐𝑖.”
„Agáta” to historia prosta i smutna, tak jak proste i smutne było życie czarownicy. To powieść, która toczy się szybko i równie szybko się ją...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

„𝑃ł𝑜𝑚𝑦𝑘𝑖 ł𝑎̨𝑐𝑧𝑦ł𝑦 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑧𝑒 𝑠𝑜𝑏𝑎̨, 𝑠𝑝𝑙𝑎𝑡𝑎ł𝑦 𝑖 𝑜𝑑𝑑𝑧𝑖𝑒𝑙𝑎ł𝑦 𝑤 ℎ𝑖𝑝𝑛𝑜𝑡𝑦𝑐𝑧𝑛𝑦𝑚 𝑡𝑎𝑛́𝑐𝑢. (…) 𝐶ℎł𝑜𝑝𝑖𝑒𝑐 𝑧𝑎𝑚𝑘𝑛𝑎̨ł 𝑏𝑙𝑎𝑠𝑧𝑎𝑛𝑒 𝑑𝑟𝑧𝑤𝑖𝑐𝑧𝑘𝑖, 𝑛𝑖𝑒𝑐ℎ 𝑡𝑎𝑚 𝑤 𝑠́𝑟𝑜𝑑𝑘𝑢 𝑜𝑔𝑖𝑒𝑛́ 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑟𝑜𝑧𝑏𝑢𝑐ℎ𝑎, 𝑛𝑖𝑒𝑐ℎ 𝑧̇𝑦𝑗𝑒.”

Są powieści przez które się brnie. Jak w gęstym, czarnym błocie. Jak w białym śniegu po pachy. Potem jest się mocno poobijanym, zmęczonym, roztrzęsionym, zdziwionym i… usatysfakcjonowanym.

„Zmęczenie materiału” to właśnie taki tekst, który wielkimi literami wbija się w naskórek i dociera do każdego nerwu ciała. Wywołuje ciarki, paraliż, atakuje umysł, odbiera apetyt. Czytelnik jest bezsilny i skrępowany intensywnością opowieści, która nawet gdy na moment luzuje więzy, po chwili ściąga je ze zdwojoną mocą całkowicie blokując dopływ tlenu.

O tej dosadności w prostocie i eteryczności w przenośni, nie sposób będzie zapomnieć.

Marek Šindelka jest nie tylko utalentowanym „opowiadaczem”, ale też pisarzem sterującym uczuciami i ciałem czytelnika za pomocą spisanych słów. Słów, które obezwładniają. Bo „𝑐𝑖𝑎ł𝑜 𝑝𝑎𝑚𝑖𝑒̨𝑡𝑎 𝑤𝑖𝑒̨𝑐𝑒𝑗. 𝑁𝑎 𝑗𝑒𝑔𝑜 𝑝𝑎𝑚𝑖𝑒̨𝑐𝑖 𝑚𝑜𝑧̇𝑛𝑎 𝑝𝑜𝑙𝑒𝑔𝑎𝑐́.”
„Zmęczenie materiału” to powieść drogi – tragiczna historia bezimiennego chłopca, który po ucieczce z ośrodka detencyjnego, rusza na poszukiwanie brata Amira. Razem z nim udajemy się w trudną podróż z szeptaną cicho prośbą, aby chłopcu się udało i żeby to, czego szuka w nowym świecie, było tuż za rogiem. Podczas czytania mocno wyczuwalny jest tragizm i brak nadziei. „𝐴 𝑤𝑜𝑘𝑜́ł 𝑐𝑎ł𝑦 𝑡𝑒𝑛 𝑛𝑖𝑒𝑝𝑟𝑧𝑦𝑗𝑎𝑧𝑛𝑦 𝑘𝑜𝑛𝑡𝑦𝑛𝑒𝑛𝑡, 𝑜𝑡𝑜𝑐𝑧𝑜𝑛𝑦 𝑝𝑜𝑑𝑤𝑜́𝑗𝑛𝑦𝑚 𝑝ł𝑜𝑡𝑒𝑚 𝑧 𝑑𝑟𝑢𝑡𝑒𝑚 𝑘𝑜𝑙𝑐𝑧𝑎𝑠𝑡𝑦𝑚.”

„Zmęczenie materiału” to swoisty test ile człowiek może znieść, ile wytrzymać. Gdzie jest granica ciała i duszy po przekroczeniu której człowiek umiera?

Powieść została napisana z uwzględnieniem najdrobniejszych niuansów kulturowych i międzyludzkich. Buzuje intensywnością, hipnotyzuje realnością, emocjonalnie oszołamia. To książka smutna i wyjątkowo sugestywna. Klaustrofobiczna. Piękna. Nietuzinkowa. Inna. Mocna. Wyraźna i dosadna. Poetycka, ale mocno osadzona w realiach. Wywołująca ciarki i niedowierzanie.

Opowieść o tym, że lepiej jest tam, gdzie nas nie ma. Bo co właściwie jest gorsze: znane, ogarnięte wojną tereny, czy nowy świat – zimny, kolczasty, obcy, wrogi i niebezpieczny? „𝐸𝑢𝑟𝑜𝑝𝑎 𝑡𝑜 𝑘𝑜𝑟𝑦𝑡𝑎𝑟𝑧𝑒, 𝑒𝑠𝑡𝑎𝑘𝑎𝑑𝑦, 𝑚𝑎𝑔𝑎𝑧𝑦𝑛𝑦 𝑙𝑜𝑔𝑖𝑠𝑡𝑦𝑐𝑧𝑛𝑒 – 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑑𝑒 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑖𝑚 𝑜𝑔𝑟𝑜𝑑𝑧𝑒𝑛𝑖𝑎.”

To opowieść o poszukiwaniu poczucia bezpieczeństwa. O głodzie, rozpaczy, przerażeniu, braku akceptacji. Ale przede wszystkim to powieść o samotności. Prawdziwej, lodowatej samotności.

Autor z jednej strony przedstawia świat jako mechanizm rządzący się regułami, żeby później wszystkie te reguły wyrzucić do kosza i stworzyć nową, intensywną w doznania rzeczywistość.

Początkowo podczas czytania odnosiłam wrażenie, że oglądam film z bezpiecznej odległości, jakby zza szyby, ze świadomością, że nie może mi się stać nic złego. Ta bezpieczna odległość powoduje, że po jakimś czasie, oglądając wciąż ten sam koszmar, stopniowo umniejsza się zło, strach i to, co przeżywają bohaterowie. Jeśli samemu czegoś się nie doświadczy na własnej skórze, to nie da się tego prawdziwie zrozumieć. A groza tego, co się wokół nas dzieje blednie. Uodporniamy się na świat, na zło i niewyobrażalne ludzkie dramaty. Zobojętnieliśmy. Šindelka pokazuje intensywność strachu, intensywność przeżyć, po czym zrywa boleśnie plaster z bariery ochronnej..
„𝐴𝑛𝑖 𝑠́𝑙𝑎𝑑𝑢 𝑧̇𝑦𝑐𝑖𝑎. 𝑊 𝑙𝑢𝑑𝑧𝑖𝑎𝑐ℎ 𝑡𝑒𝑧̇ 𝑧̇𝑦𝑐𝑖𝑒 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑤𝑦𝑝𝑎𝑙𝑖ł𝑜. 𝑍𝑒𝑝𝑠𝑢ł𝑜 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑜𝑑 𝑠́𝑟𝑜𝑑𝑘𝑎 𝑖 𝑧𝑎𝑚𝑎𝑟ł𝑜.”

Link do FB:
https://www.facebook.com/aniasztukaczytania
Zapraszam :)

„𝑃ł𝑜𝑚𝑦𝑘𝑖 ł𝑎̨𝑐𝑧𝑦ł𝑦 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑧𝑒 𝑠𝑜𝑏𝑎̨, 𝑠𝑝𝑙𝑎𝑡𝑎ł𝑦 𝑖 𝑜𝑑𝑑𝑧𝑖𝑒𝑙𝑎ł𝑦 𝑤 ℎ𝑖𝑝𝑛𝑜𝑡𝑦𝑐𝑧𝑛𝑦𝑚 𝑡𝑎𝑛́𝑐𝑢. (…) 𝐶ℎł𝑜𝑝𝑖𝑒𝑐 𝑧𝑎𝑚𝑘𝑛𝑎̨ł 𝑏𝑙𝑎𝑠𝑧𝑎𝑛𝑒 𝑑𝑟𝑧𝑤𝑖𝑐𝑧𝑘𝑖, 𝑛𝑖𝑒𝑐ℎ 𝑡𝑎𝑚 𝑤 𝑠́𝑟𝑜𝑑𝑘𝑢 𝑜𝑔𝑖𝑒𝑛́ 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑟𝑜𝑧𝑏𝑢𝑐ℎ𝑎, 𝑛𝑖𝑒𝑐ℎ 𝑧̇𝑦𝑗𝑒.”

Są powieści przez które się brnie. Jak w gęstym, czarnym błocie. Jak w białym śniegu po pachy. Potem jest się mocno poobijanym, zmęczonym, roztrzęsionym, zdziwionym i… usatysfakcjonowanym....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

„- (…) 𝑃𝑜𝑚𝑦𝑠́𝑙 𝑡𝑦𝑙𝑘𝑜, 𝑗𝑎𝑘𝑖𝑒 𝑧̇𝑦𝑐𝑖𝑒 𝑏𝑦ł𝑜𝑏𝑦 𝑝𝑖𝑒̨𝑘𝑛𝑒, 𝑔𝑑𝑦𝑏𝑦𝑠́𝑚𝑦 𝑛𝑖𝑒 𝑚𝑢𝑠𝑖𝑒𝑙𝑖 𝑧𝑎𝑗𝑚𝑜𝑤𝑎𝑐́ 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑡𝑎𝑘𝑖𝑚𝑖 𝑠𝑝𝑟𝑎𝑤𝑎𝑚𝑖.
- 𝐽𝑎𝑘𝑖𝑚𝑖?
- 𝑆𝑧𝑢𝑘𝑎𝑛𝑖𝑒𝑚 𝑠𝑝𝑟𝑎𝑤𝑖𝑒𝑑𝑙𝑖𝑤𝑜𝑠́𝑐𝑖.”

Kiedy wkraczam w świat powieści Aldony Reich, po prostu zapiera mi dech..
Jej dopracowany, dojrzały, subtelny styl dosłownie pochłania i zawsze jest zapowiedzią czegoś wyjątkowego.

W „Dwunastym” z każdym przeczytanym słowem odsłania się przed czytelnikiem niezwykła opowieść pełna emocji, głębi i refleksji.

„Dwunasty” to nie jest zwykła historia kryminalna. Autorka wprowadza czytelnika w klimat świąteczny i jednocześnie wyjątkowo mroczny. W Zielonej Górze w Wigilię Bożego Narodzenia dochodzi do serii morderstw. Komisarz Ryszard Kmita i sierżant Andrzej Eliasz w trakcie śledztwa ustalają, że ofiar może być dwanaście. Dokładnie tyle, ile jest wigilijnych potraw. Zagadką pozostaje jednak motyw. Nie wiadomo też, co może łączyć wszystkie ofiary.

Odpowiedzi na te pytania kryją się w przeszłości.

W powieści każdy szczegół, najmniejszy gest został przez autorkę odmalowany z mistrzowską precyzją godną malarzy impresjonizmu. Bo „Dwunasty” to zbiór drobnych elementów, które składają się w całość, a w zależności od perspektywy i kąta padania światła, czytelnik otrzymuje różne odsłony tego samego dzieła. Ukazują się w ten sposób subtelności, wyjątkowe kształty, odkrywają zagadkowe niuanse, a na koniec potężnym tąpnięciem odsłania się hipnotyzująca kompozycja.

Powieść Aldony można odczytywać bardzo dosłownie i wtedy będzie to klasyczny kryminał. Jednak „Dwunasty” to też, a może przede wszystkim, rzecz o bólu i stracie. O tym, że nie zawsze czas leczy rany. Bywa, że jest wręcz odwrotnie. „Dwunasty” to także powieść psychologiczna o cienkiej granicy, po przekroczeniu której nie ma już powrotu. Zmienia się bowiem wszystko, a chęć wyrównania krzywd staje się dominująca. „Dwunasty” to opowieść o znieczulicy społecznej, a co za tym idzie, o konsekwencjach podejmowanych decyzji, ale również o tym, że zło nie może istnieć bez dobra, a dobro bez zła, i że w każdym z nas są pokłady jednego i drugiego. Poza tym autorka dobitnie przypomina, że niezależnie od okoliczności zawsze mamy możliwość wyboru.

Aldona Reich dokonała czegoś, co jest unikatowe jeśli chodzi o powieści w ogóle. Weszła tak mocno w tragiczne sytuacje i w psychikę bohaterów, że doprowadziła do odkrycia momentu granicznego, który wszystko zmienia i sprawia, że świat przestaje być czarno - biały.

To mocna powieść, która uderza w czytelnika z zaskoczenia i powoduje, że w pewnym momencie silne emocje dławią w gardle z niedowierzania, z bezsilności, ze zdziwienia i ze współczucia.

Ale jest już za późno..

Aldona Reich to bardzo mądra osoba, która potrafi na kartach powieści niezauważenie i w inteligentny sposób, wymierzyć czytelnikowi policzek - ocucić go, żeby zwrócił uwagę na problemy społeczne i na uczucia innych ludzi, gdyby tak przez przypadek zdarzyło mu się o nich zapomnieć.

W tej elektryzującej powieści autorka pokazuje, że każdemu człowiekowi należy się szacunek. Umiejętnie przemyca ważne treści, ale daleka jest w tym od manipulacji i próby wywierania nacisku jak należy myśleć i żyć. Pokazuje jedynie możliwości i przykładowe konsekwencje jakie mogą towarzyszyć wybranemu scenariuszowi wydarzeń. Wytrąca w ten sposób czytelnika z bierności i uświadamia, że najgorszym stanem na świecie jest bezradność. Zaprzecza przy tym kantowskiemu rygorystycznemu pojmowaniu moralności jako prawa powszechnie obowiązującego niezależnie od wszelkich okoliczności życia.

To, co szczególnie wyróżnia najnowszą powieść Aldony Reich, to spójne i intrygujące powiązanie poszczególnych scen ze sobą. Ta sprawność w zaskakiwaniu czytelnika następującymi po sobie zdarzeniami i skrupulatność ułożenia powieści w tak jednolitą strukturę, gdzie kolejne wątki precyzyjnie się zazębiają, stanowi znak rozpoznawczy książek autorki.

„Dwunasty” to nieoczywista układanka powiązań emocjonalnych pomiędzy bohaterami, którą mogę przyrównać do dynamicznych ujęć trzymającego w napięciu thrillera, w którym zmiany miejsca akcji i odsłony losów bohaterów są na tyle zaskakujące, że dopiero pod koniec w pełnej krasie ukazuje się system powiązań przyczynowo - skutkowych, które są po prostu miażdżące.

Widać też, jak wiele pracy autorka włożyła w reaserch i dopracowanie szczegółów. Uniknęła przy tym, na szczęście, nachalnego zaznaczania, że to jest właśnie ta istotna informacja. Po prostu, tu wszystko jest pięknie wpasowane w fabułę i płynie swoim intensywnym nurtem, jako spójna całość, do samego brzegu.

Na koniec jest zaskoczenie.

A później zakończenie, którego nie da się zapomnieć.

Ta powieść to atlas cierpienia przetykany strachem i próbą wymierzenia sprawiedliwości, która miała przynieść ukojenie, ale okazała się tylko tragicznym oddziaływaniem nieszczęścia i samotności.

„𝑁𝑖𝑔𝑑𝑦 𝑗𝑒𝑗 𝑛𝑖𝑒 𝑝𝑜𝑤𝑖𝑒𝑑𝑧𝑖𝑎ł, 𝑧̇𝑒 𝑜𝑑 𝑑𝑤𝑢𝑛𝑎𝑠𝑡𝑢 𝑙𝑎𝑡 𝑛𝑖𝑒𝑛𝑎𝑤𝑖𝑑𝑧𝑖 𝑤𝑖𝑔𝑖𝑙𝑖𝑖 𝑖 𝑡𝑒𝑔𝑜 𝑎𝑘𝑢𝑟𝑎𝑡 𝑑𝑛𝑖𝑎 𝑤𝑜𝑙𝑎ł𝑏𝑦 𝑤 𝑜𝑔𝑜́𝑙𝑒 𝑛𝑖𝑒 𝑤𝑦𝑐ℎ𝑜𝑑𝑧𝑖𝑐́ 𝑧 𝑑𝑜𝑚𝑢.”

Serdecznie polecam!

Link do FB:
https://www.facebook.com/aniasztukaczytania/
Zapraszam:)

„- (…) 𝑃𝑜𝑚𝑦𝑠́𝑙 𝑡𝑦𝑙𝑘𝑜, 𝑗𝑎𝑘𝑖𝑒 𝑧̇𝑦𝑐𝑖𝑒 𝑏𝑦ł𝑜𝑏𝑦 𝑝𝑖𝑒̨𝑘𝑛𝑒, 𝑔𝑑𝑦𝑏𝑦𝑠́𝑚𝑦 𝑛𝑖𝑒 𝑚𝑢𝑠𝑖𝑒𝑙𝑖 𝑧𝑎𝑗𝑚𝑜𝑤𝑎𝑐́ 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑡𝑎𝑘𝑖𝑚𝑖 𝑠𝑝𝑟𝑎𝑤𝑎𝑚𝑖.
- 𝐽𝑎𝑘𝑖𝑚𝑖?
- 𝑆𝑧𝑢𝑘𝑎𝑛𝑖𝑒𝑚 𝑠𝑝𝑟𝑎𝑤𝑖𝑒𝑑𝑙𝑖𝑤𝑜𝑠́𝑐𝑖.”

Kiedy wkraczam w świat powieści Aldony Reich, po prostu zapiera mi dech..
Jej dopracowany, dojrzały, subtelny styl dosłownie pochłania i zawsze jest zapowiedzią czegoś wyjątkowego.

W „Dwunastym” z każdym przeczytanym słowem...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

„𝐽𝑒𝑠𝑧𝑐𝑧𝑒 𝑟𝑎𝑧 𝑠𝑖𝑒̨𝑔𝑛𝑒̨ł𝑎 𝑝𝑜 𝑙𝑖𝑠𝑡. 𝑊𝑠𝑡𝑎ł𝑎 𝑧 𝑘𝑎𝑛𝑎𝑝𝑦 𝑖 𝑧𝑎𝑐𝑧𝑒̨ł𝑎 𝑛𝑒𝑟𝑤𝑜𝑤𝑜 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑐ℎ𝑎𝑑𝑧𝑎𝑐́ 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑝𝑜 𝑝𝑜𝑘𝑜𝑗𝑢. 𝑊ł𝑜𝑐ℎ𝑎𝑡𝑒 𝑐́𝑚𝑦 𝑤 𝑗𝑒𝑗 𝑏𝑟𝑧𝑢𝑐ℎ𝑢 𝑝𝑜𝑤𝑜𝑙𝑖 𝑝𝑟𝑜𝑠𝑡𝑜𝑤𝑎ł𝑦 𝑠𝑘𝑟𝑧𝑦𝑑ł𝑎.”

Co takiego musi się wydarzyć, aby człowiek został doprowadzony do ostateczności, do poczucia braku możliwości wyboru? Jak cienka granica dzieli fascynację od obsesji? Jakie zdarzenia mogą doprowadzić do sytuacji, w której pozytywne uczucia zmieniają się w paranoję i nienawiść?

Anna Stańczyk bardzo odważnie wzięła sobie na warsztat trudne problemy społeczne, takie jak macierzyństwo, zaburzenia odżywiania czy toksyczne relacje międzyludzkie.

Czy podołała temu zadaniu?

W „Barłogu” ponownie spotykamy się z Sarą Wilczek, która staje oko w oko z przeszłością, w momencie gdy otrzymuje list od anonimowego nadawcy. Szantażysta nakłania policjantkę, aby przyjechała do ośrodka wypoczynkowego nad jeziorem. Sara nie ma wyjścia, jeśli nie pojawi się we wskazanym miejscu, zostanie ujawniona tajemnica z przeszłości, która zagrozi jej karierze. Dlatego na własną rękę próbuje rozwikłać zagadkę, a kolejne zbiegi okoliczności doprowadzają do nieprzewidywalnych wydarzeń i jeszcze bardziej zaskakującego finału.

Byłam pod wrażeniem debiutanckiej powieści Anny Stańczyk „Gniazdo”, która zdecydowanie przewyższa poziomem wiele thrillerów dostępnych na rynku. Z niecierpliwością wyczekiwałam „Barłogu”. A kiedy zaczęłam czytać, nie mogłam przestać. Poczułam, że autorka się otworzyła, przestała uważać na słowa, analizować, wyłączyła wewnętrzne hamulce i pisała.. Dzięki temu w „Barłogu” otrzymujemy jeszcze więcej emocji, psychologii, cudownych metafor, porównań i tego charakterystycznego dla autorki sposobu budowania napięcia. „Barłóg” to thriller zaskakujący, zniewalający, w którym karuzela emocji po prostu czytelnika obezwładnia. Anna Stańczyk nie tylko doskoczyła do postawionej sobie wysoko poprzeczki, jaką był poziom wykonania „Gniazda”, ale i przeskoczyła ją zgrabnym ruchem, dokonując wydawałoby się niemożliwego.

Płynność treści u autorki współgra z tym jak rozkłada na czynniki pierwsze nieoczywiste sytuacje i relacje bohaterów, które w powieści przedstawione są na różnym poziomie intensywności i złożoności. Podczas czytania podskórnie wyczuwa się też sporą dawkę empatii i intuicji. To nimi Anna Stańczyk kieruje się budując postacie i poszczególne sceny. I to dzięki nim tworzy realne obrazy i wizje, które są jak fragmenty z dobrze wyreżyserowanego filmu w hitchcockowskim, mrocznym klimacie, owianym woalką nieprzeniknionej tajemnicy.

„𝑆𝑎𝑚𝑜𝑡𝑛𝑜𝑠́𝑐́ 𝑐𝑜𝑟𝑎𝑧 𝑏𝑎𝑟𝑑𝑧𝑖𝑒𝑗 𝑝𝑎𝑛𝑜𝑠𝑧𝑦ł𝑎 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑤 𝑗𝑒𝑗 𝑧̇𝑦𝑐𝑖𝑢. 𝑇𝑟𝑎𝑤𝑖ł𝑎 𝑗𝑎̨ 𝑝𝑜𝑤𝑜𝑙𝑖 𝑗𝑎𝑘 𝑒𝑔𝑧𝑜𝑡𝑦𝑐𝑧𝑛𝑎 𝑐ℎ𝑜𝑟𝑜𝑏𝑎, 𝑛𝑎 𝑘𝑡𝑜́𝑟𝑎̨ 𝑗𝑒𝑠𝑧𝑐𝑧𝑒 𝑛𝑖𝑒 𝑤𝑦𝑛𝑎𝑙𝑒𝑧𝑖𝑜𝑛𝑜 𝑠𝑘𝑢𝑡𝑒𝑐𝑧𝑛𝑒𝑔𝑜 𝑙𝑒𝑘𝑎𝑟𝑠𝑡𝑤𝑎.”

Autorka plastycznie i obrazowo ukazuje zmiany zachodzące w bohaterach. Udowadnia, że nie tylko predyspozycje wewnętrzne, ale przede wszystkim okoliczności w jakich się znaleźli, kształtują ich życie i osobowość, doprowadzając ostatecznie do dramatycznych sytuacji.

Anna Stańczyk wie, jak zaangażować czytelnika w wykreowany przez siebie świat, który jest tak realny, że aż staje się namacalny. A to, w jaki sposób koncentruje uwagę czytelnika na poszczególnych scenach, jak buduje napięcie i oddaje każdy najmniejszy niuans relacji międzyludzkich oraz natężenie emocji, to jest naprawdę mistrzostwo.

Autorka stworzyła głęboką, poruszająca powieść, w której przeplatają się wątki obyczajowe i kryminalne. Powieść, w której napięcie nie zostało zbudowane wokół zagadki kryminalnej czy potencjalnych sprawców (chociaż i to nieustannie intryguje czytelnika), ale wokół emocji, tajemnicy i złożonych kwestii psychologicznych głównych bohaterów. To między słowami, dialogami, myślami bohaterów uchwyciła uczucie narastającego niepokoju i przeszywającej niepewności.

„Barłóg” to druga część i zwieńczenie dylogii, dlatego warto czytać książki w kolejności, żeby nie psuć sobie przyjemności z odkrywania istotnych elementów fabuły.
Warto również podkreślić, że autorka nie omieszkała ponownie zaskoczyć symboliką tytułu. Łączy się to na dodatek zgrabnie z pierwszą powieścią „Gniazdo”. Tytuły pasujące do treści zarówno w dosłownym rozumieniu, jak i tym głęboko symbolicznym, są ogromną zaletą i cechą wyróżniającą jej thrillerów.

„Barłóg” to psychologiczne studium osobowości narcystycznej, to powieść o przekraczaniu granic i o chorobliwej obsesji. To thriller na wskroś przesiąknięty emocjami. Zazdroszczę tym, którzy jeszcze nie czytali.
„𝑆𝑎̨ 𝑟𝑎𝑛𝑦, 𝑘𝑡𝑜́𝑟𝑒 𝑏𝑎𝑟𝑑𝑧𝑜 𝑑ł𝑢𝑔𝑜 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑔𝑜𝑗𝑎̨, 𝑖𝑛𝑛𝑒 𝑟𝑜𝑝𝑖𝑒𝑗𝑎̨ 𝑏𝑒𝑧 𝑘𝑜𝑛́𝑐𝑎.”

Serdecznie polecam!

Link do FB:
https://www.facebook.com/aniasztukaczytania/
Zapraszam:)

„𝐽𝑒𝑠𝑧𝑐𝑧𝑒 𝑟𝑎𝑧 𝑠𝑖𝑒̨𝑔𝑛𝑒̨ł𝑎 𝑝𝑜 𝑙𝑖𝑠𝑡. 𝑊𝑠𝑡𝑎ł𝑎 𝑧 𝑘𝑎𝑛𝑎𝑝𝑦 𝑖 𝑧𝑎𝑐𝑧𝑒̨ł𝑎 𝑛𝑒𝑟𝑤𝑜𝑤𝑜 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑐ℎ𝑎𝑑𝑧𝑎𝑐́ 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑝𝑜 𝑝𝑜𝑘𝑜𝑗𝑢. 𝑊ł𝑜𝑐ℎ𝑎𝑡𝑒 𝑐́𝑚𝑦 𝑤 𝑗𝑒𝑗 𝑏𝑟𝑧𝑢𝑐ℎ𝑢 𝑝𝑜𝑤𝑜𝑙𝑖 𝑝𝑟𝑜𝑠𝑡𝑜𝑤𝑎ł𝑦 𝑠𝑘𝑟𝑧𝑦𝑑ł𝑎.”

Co takiego musi się wydarzyć, aby człowiek został doprowadzony do ostateczności, do poczucia braku możliwości wyboru? Jak cienka granica dzieli fascynację od obsesji? Jakie zdarzenia mogą doprowadzić do sytuacji, w której...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Jak się nie dać psychopacie? Poznaj jego metody Daniel Boduszek, Żaneta Gotowalska-Wróblewska
Ocena 7,0
Jak się nie da... Daniel Boduszek, Ża...

Na półkach: , , , ,

Utarło się, że psychopata to przestępca, najczęściej seryjny morderca.
Czy tak jest faktycznie? Może to tylko ułamek prawdy? A co jeśli psychopaci są wśród nas?

We wstępie autorzy zaznaczyli, że chcieli napisać wnikliwą, interesującą książkę, jak również przedstawić czytelnikom w krótkiej i przystępnej formie profil psychopaty.

Czy to im się udało?

Faktycznie „Jak się nie dać psychopacie” to zaledwie 200 stron treści. Ale.. bardzo dobrych jakościowo.

Na rynku wydawniczym są dostępne książki o psychopatii, o umyśle takiego osobnika, porady jak sobie z nim radzić.

Co więc takiego jest w nowej książce? Dlaczego warto po nią sięgnąć?

W „Jak się nie dać psychopacie” autorzy oprócz próby odpowiedzi na pytanie: kim jest psychopata, podjęli się trudnego zadania wyjaśnienia kim nie jest i jakie są przyczyny psychopatii. Żaneta Gotowalska-Wróblewska i Daniel Boduszek zwracają uwagę na te elementy profilu psychopaty, które w niektórych książkach są pomijane. Silny nacisk kładą na konkretne wskazówki jak rozpoznać takiego człowieka, ale też precyzyjnie wypunktowują różnice pomiędzy zaburzeniami osobowości a psychopatią.

Omawiają wiele ważnych zagadnień i odpowiadają na pytania, m.in.: Jak się bronić przed psychopatą? Czy taki człowiek bywa agresywny? Jakie formy przemocy najczęściej stosuje? Jak zachowuje się w związku? Jakie jest jego podejście do własnych dzieci? Gdzie najczęściej można spotkać psychopatę? Czy psychopatia jest dziedziczna? Czy można ją wyleczyć? Czy wśród psychopatów jest więcej kobiet czy mężczyzn?

„Jak się nie dać psychopacie” czytałam z rosnącym zainteresowaniem.
Na koniec pozostał niedosyt.
Zdecydowanie chciałabym więcej.

Te przygodę czytelniczą przyrównałabym do bardzo ciekawego wykładu, na którym siedzi się jak na szpilkach, żeby tylko profesor nie zakończył opowieści w najciekawszym momencie.

Dla kogo jest ta książka?

Dla osób, które planują odświeżyć sobie wiedzę lub ją uzupełnić, dla tych, którzy chcą jak najbardziej realnego, życiowego przedstawienia problemu, albo interesują się zagadnieniami z zakresu psychopatii, ale nie przeczytali jeszcze żadnej książki na ten temat. To również pozycja dla pisarzy, ponieważ jest źródłem cennych wskazówek, niezbędnych do stworzenia wiarygodnej postaci.
Po poradnik szczególnie warto sięgnąć, jeżeli ktoś był kiedyś ofiarą psychopaty, albo podejrzewa, że nią jest.

„Jak się nie dać psychopacie” to książka ważna, potrzebna, która została napisana w sposób bardzo przystępny i wyjątkowo obrazowy.

Poradnik otwiera oczy, uwrażliwia, daje narzędzia do oceny pewnych zachować, które jeśli wzbudzają nasze wątpliwości powinny być sygnałem do natychmiastowej reakcji.

Link do FB:
https://www.facebook.com/aniasztukaczytania/
Zapraszam:)

Utarło się, że psychopata to przestępca, najczęściej seryjny morderca.
Czy tak jest faktycznie? Może to tylko ułamek prawdy? A co jeśli psychopaci są wśród nas?

We wstępie autorzy zaznaczyli, że chcieli napisać wnikliwą, interesującą książkę, jak również przedstawić czytelnikom w krótkiej i przystępnej formie profil psychopaty.

Czy to im się udało?

Faktycznie „Jak się...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Uwielbiam dobre książki, a szczególnie takie, które przyprawiają mnie o dreszcze i gęsią skórkę.

„Gniazdo” to wytrwany thriller sięgający w głąb psychiki.

Główna bohaterka Majka Leśniewicz wyjeżdża wraz z mężem i przyjaciółmi do Podzamcza, gdzie dwa lata wcześniej uległa poważnemu wypadkowi. Powrót do tego miejsca ma być kolejnym etapem rekonwalescencji i zakończeniem terapii stresu pourazowego. Jednak w pewnym momencie wszystko się komplikuje. Do akcji wkracza miejscowa policjantka Sara Wilczek, która ma przeczucie, że rozwiązania zagadki należy szukać w przeszłości głównej bohaterki.

Wspomnienia, wizje.. i Eliza.. Czy ona wróciła? Kim jest?

Autorka intrygująco przedstawiła kwestię stresu pourazowego oraz samej terapii, która uruchamia to, co zostało zakamuflowane głęboko w podświadomości.

A do tego ten intensywny zapach przeszłości..

Niesamowite wstawki wizji Majki, są jak migawki z przerażającego i trzymającego w napięciu, mocno nieoczywistego horroru. Potrafią totalnie obezwładnić. Czytelnik po prostu nagle wstrzymuje oddech i zatraca się w opowieści, która prowadzona jest w dwóch płaszczyznach czasowych - przeszłość przeplata się z teraźniejszością. Dzięki temu zabiegowi tajemnice i zawiłość relacji międzyludzkich odkrywane są stopniowo i systematycznie.

Historia jest mroczna, intrygująca i zawiera w sobie ten magiczny element, który spowodował, że bardzo emocjonalnie mną zawładnęła.

Sam tytuł został dobrany wręcz genialnie. Może być rozumiany zarówno dosłownie, metaforycznie, jak również z pewnym podtekstem, ale ponieważ ma to związek z treścią książki, więcej nie mogę zdradzić.
Warto jednak podkreślić, że ta symbolika tytułu i jego wieloznaczność, zadziwiająco dobrze współgrają z treścią.

Nie udało mi się przewidzieć zakończenia, a do tego wielokrotnie byłam zaskakiwana rozwojem wypadków. Anna Stańczyk od pierwszej strony umiejętnie buduje napięcie i nie pozwala odetchnąć czytelnikowi do samego końca.

To świetna książka dla wszystkich, którzy w powieści lubią nieoczywistość, skomplikowane relacje międzyludzkie, niedomówienia, tajemnice przeszłości, skutki urazów psychicznych i oczywiście, a może przede wszystkim - napięcie.

Chyba najlepszą rekomendacją jest fakt, że pomimo, iż książkę przeczytałam już kilka dobrych miesięcy temu, to wrażenie jakie po sobie pozostawiła niezmiennie powoduje, że wracam do niej myślami.

Polecam sredecznie!
Link do FB:
https://www.facebook.com/aniasztukaczytania/
Zapraszam:)

Uwielbiam dobre książki, a szczególnie takie, które przyprawiają mnie o dreszcze i gęsią skórkę.

„Gniazdo” to wytrwany thriller sięgający w głąb psychiki.

Główna bohaterka Majka Leśniewicz wyjeżdża wraz z mężem i przyjaciółmi do Podzamcza, gdzie dwa lata wcześniej uległa poważnemu wypadkowi. Powrót do tego miejsca ma być kolejnym etapem rekonwalescencji i zakończeniem...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"𝑃𝑟𝑧𝑦𝑐ℎ𝑜𝑑𝑧𝑒̨ 𝑛𝑎 𝑠́𝑤𝑖𝑎𝑡 𝑤 𝑛𝑜𝑐𝑦, 𝑚𝑎𝑚 𝑠𝑖𝑒𝑑𝑒𝑚 𝑙𝑎𝑡. 𝑀𝑜́𝑤𝑖, 𝑧̇𝑒 𝑤𝑧𝑖𝑒̨ł𝑎𝑏𝑦 𝑚𝑛𝑖𝑒 𝑛𝑎 𝑟𝑒̨𝑐𝑒, 𝑎𝑙𝑒 𝑚𝑎 𝑧𝑎𝑗𝑒̨𝑡𝑒."

Siedmioletnia dziewczynka zostaje wykupiona z sierocińca przez Tamarę Pawłowną. Trudny czas transformacji politycznej stawia małą Jaskółkę (takie imię nadaje jej nowa mama) przed problemami tożsamościowymi, przed koniecznością nauki nowego języka, na co wcale nie ma ochoty i generalnie przed nowym życiem, które czasami kocha, czasami nienawidzi.

Czy teraz będzie jej lepiej? Czy zazna miłości i poczucia bezpieczeństwa? Czy spełnią się jej marzenia? Czy będzie w stanie komuś zaufać?

„Szklany ogród” to niespieszna, ale intensywna powieść, w której zostajemy zderzeni ze skrajnymi uczuciami. To jak uderzenie w twarz. Jakby autorka mówiła: wytrzeźwiej, zobacz prawdę, rzeczywistość nie jest kolorowym szkiełkiem przez które widać tylko piękne widoki. A każda butelka ma drugie dno..

W powieści dominuje zdziwienie światem, otaczającymi ludźmi i nienawiść. Nienawiść, która kończy się, gdy zaczyna się miłość. Miłość, która umiera równie nagle, aby mogła narodzić się jako nienawiść.

Silnie wyczuwa się też tęsknotę. Tęsknotę za domem, za prawdziwą mamą. A marzenia walczą z rozczarowaniem.

„Szklany ogród” to jedna z tych powieści, które wymykają się wszelkim kryteriom i możliwościom oceny. To prawdziwa literatura piękna i nie w sensie wydumania czy niedostępności treści. Książka jest po prostu piękna, wzruszająca, mocna, wyważona, dosadna, a jednak niejednoznaczna. Dotyka czegoś nieuchwytnego. Powieść jest wręcz naszpikowana metaforami, porównaniami, zabiegami stylistycznymi, które wprawiają w podziw i osłupienie. Pochłaniają, pozwalają dźwięczeć w głowie, rezonować z czytelnikiem na jakimś głębokim, wręcz podświadomym poziomie. Słowa obrazowo, dokładnie, idealnie opisują to, co istotne i pozwalają na swobodę interpretacji, pozostawiając jednocześnie przestrzeń dla wyobraźni tam, gdzie zostały porzucone. I niekoniecznie dlatego, że chodzi o sprawy mniej ważne. Po prostu momentami cisza jest bardziej wymowna, a autorka potrafi pisać ciszą - czasami ze spokojem, czasami na skraju wytrzymałości emocjonalnej.

Tatiana Tibuleac pisze ciszą i czyni to wyjątkowo umiejętnie.

„Szklany ogród” to piękna mozaika słów i myśli, która odbija światło i zakrzywia rzeczywistość, żeby ukazać ją jak najbardziej prawdziwą.

Powieść rozszerza się i zwęża do szczegółu jak szkiełka w kalejdoskopie. Nie ma tu jednej obranej konwencji, a mimo to zachowany został rytm i melodia. Czasami nagle rzucone i równie nagle porzucone hasło, czeka na swoje rozwinięcie w kolejnych fragmentach prozy. W ten sposób tworzy się opowiadanie, które można zamknąć w tym jednym słowie, podanym jakby od niechcenia między wierszami, chwilę wcześniej. A to sprawia, że każde kolejne takie słowo zwiastuje ciąg dalszy, wzmacnia napięcie i wyczekiwanie. Kalejdoskop wrażeń.

Mogłabym Was tutaj zarzucić cytatami, ale „Szklany ogród” to jeden wielki cytat, dlatego po prostu powieść warto przeczytać i napawać się tą wyjątkową prozą.
Serdecznie polecam!

Link do FB:
https://www.facebook.com/aniasztukaczytania/
Zapraszam:)

"𝑃𝑟𝑧𝑦𝑐ℎ𝑜𝑑𝑧𝑒̨ 𝑛𝑎 𝑠́𝑤𝑖𝑎𝑡 𝑤 𝑛𝑜𝑐𝑦, 𝑚𝑎𝑚 𝑠𝑖𝑒𝑑𝑒𝑚 𝑙𝑎𝑡. 𝑀𝑜́𝑤𝑖, 𝑧̇𝑒 𝑤𝑧𝑖𝑒̨ł𝑎𝑏𝑦 𝑚𝑛𝑖𝑒 𝑛𝑎 𝑟𝑒̨𝑐𝑒, 𝑎𝑙𝑒 𝑚𝑎 𝑧𝑎𝑗𝑒̨𝑡𝑒."

Siedmioletnia dziewczynka zostaje wykupiona z sierocińca przez Tamarę Pawłowną. Trudny czas transformacji politycznej stawia małą Jaskółkę (takie imię nadaje jej nowa mama) przed problemami tożsamościowymi, przed koniecznością nauki nowego języka, na co wcale nie ma ochoty i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to