Z polecenia koleżanki. Chyba muszę przestać się jej słuchać...
Już od pierwszej strony ta książka mnie nie przekonywała. Nic nie jest wyjaśnione czytelnikowi; co to jest za świat, jaki to jest czas i co zrobiła główna bohaterka - Julia (choć w oryginale Juliette bardziej mi się podoba, ale z tego co widziałam, późniejsze polskie wydania mają to imię w oryginale). Czytelnik sam to musi wydedukować z chaotycznych i wypełnionych przewrażliwieniem przemyśleń, które tak naprawdę nic nie wyjaśniają. Czułam się, jakbym czytała jakąś zabałaganioną kontynuację, albo fanfiction. Jakby coś mnie ominęło, bo Juliette nie wspomina nic z przeszłości, a przedstawia swoją spersonalizowaną konkluzję z tych wydarzeń. Płacze, że rodzice ją porzucili, ale czytelnik nie wie, w jaki dokładnie sposób to zrobili, kiedy i dlaczego.
Co w ogóle znaczą to poprzekreślanie słowa („N̶i̶e̶ ̶j̶e̶s̶t̶e̶m̶ ̶s̶z̶a̶l̶o̶n̶a̶.”)? Te liczne powtórzenia bez zachowanych zasad interpunkcji („Widzę trupy trupy trupy [...]”), jakby denerwujące jąkanie się? Rozdzielanie zdania na kilka akapitów?
„2-krotne
pukanie
do drzwi i oboje zrywamy się na nogi [...]”
Gdybym tylko mogła, wstawiłabym zdjęcia stron, bo boję się, że ktoś, kto to czyta, nie uwierzy mi, że podjęto tak dziwne decyzje przy powstawaniu tej książki. Przepisując cytaty, aż świerzbi moje palce, by napisać te zdania poprawnie, ale na błędy poświecę specjalny akapit poniżej.
Przejdę do fabuły. Wątek, że rzekomo dotyk Juliette zabija - dowiedziałam się o tym z okładki książki i w przemyśleniach Juliette też gdzieniegdzie to padało, a nawet, że jest morderczynią, ale nie miałam na to żadnego potwierdzenia. Byłam przekonana przez 1/5 lektury, że Juliette sobie to zabijanie dotykiem po prostu wmówiła. Nie mam powodu, by wierzyć chorej psychicznie nastolatce. Czytam książkę i nic nie wiem o realiach w niej, znam tylko perspektywę laski, która ma ewidentnie problemy ze sobą. W końcu - kto by nie był, gdyby się go odizolowało od świata w młodym wieku, ale po co robić z takiej postaci narratora? Nie pasuje mi ta narracja rodem z fanfiction na Wattpadzie autorstwa ambitnej 13-latki przeplatana próbą poezji. W internecie doszukałam się nawet teorii, że „Dotyk Julii” w oryginale był fanfiction, ale nie znalazłam ku temu potwierdzenia. Naprawdę nie wiem, jak to określić, więc przytoczę kilka słów:
„Teraz już wiem, że naukowcy się mylą.
Ziemia jest płaska.
Wiem to, ponieważ zepchnięto mnie z jej krawędzi, choć przez 17 lat próbowałam się jej trzymać. Próbowałam wspiąć się z powrotem, ale pokonanie grawitacji graniczy z cudem, kiedy nikt nie chce podać ci ręki.”
„Nienawiść wygląda tak niepozornie, dopóki się nie uśmiechnie. Dopóki nie obróci się i nie skłamie, a jej usta i zęby nie nabiorą cech czegoś zbyt biernego, żeby zadać mu cios pięścią.”
This is so deep. Jak to określił mój kolega, głębsze niż rów mariacki. A tak na poważnie - jak mam traktować książkę z taką narracją na poważnie?
Juliette skarży się na początku, że do nikogo się nie odzywała przez ileś tam dni, dostaje współwięźnia, Adama (dalej nie wiadomo, gdzie konkretnie jest uwięziona i za co) i zamiast z nim po ludzku porozmawiać, robi jakieś dziwne podchody.
„- Nie rozumiem, dlaczego nie chcesz ze mną porozmawiać? Cały dzień siedzisz w kącie, piszesz w swoim notesie i patrzysz na wszystko, tylko nie na moją twarz. Masz tak dużo do powiedzenia kartce papieru, a nie zauważasz mojej obecności, chociaż jestem obok ciebie. Julio, proszę...
[...]
- Nie znasz mnie - mój głos jest spokojny, bezbarwny, moje kończyny bez czucia, jak amputowane. - Od dwóch tygodni dzielimy celę, a ty sobie myślisz, że mnie znasz, ale tak naprawdę nic o mnie nie wiesz. Może jestem szalona.
- Nie jesteś - mówi przez zaciśnięte zęby. - W i e s z, że nie jesteś.
- Więc może ty - mówię ostrożnie, powoli. - Bo jedno z nas jest.
- Nieprawda...
[...]
- Możesz ze mną rozmawiać. Tylko mnie nie dotykaj.
7 sekund ciszy włącza się do rozmowy.
- Może ja chcę cię dotykać.”
Co to jest w ogóle za dialog? Dwie osoby nie znają się, ale jedna drugiej, a to zarzuca szaleństwo, a to twierdzi, że nie jest szalona, potem randomowo jedna chce na siłę dotknąć drugą... Nie wiem kompletnie, jak można napisać tak popaprane dialogi, z których - podobnie jak z przemyśleń głównej bohaterki - nic nie wynika.
Durnych dialogów nie koniec. Następnie Juliette rozmawia z niejakim Warnerem, który wydaje się mieć jakąś władzę, nie wiadomo, jaką konkretnie. Nie wiadomo też, o co tam dokładnie chodzi, ale facet ją zmusza do współpracy i napastuje ją:
„Jednym palcem unosi mój podbródek.
- Poza tym szkoda byłoby takiej ładnej buzi.
[...]
- Nie szarp się, kochanie. Tylko utrudnisz sobie życie.”
„-Jesteś tak bardzo apetyczna, kiedy się złościsz.
- To pech, bo dla twojego podniebienia jestem trująca. - Aż drżę z obrzydzenia.
- To tylko detal, który dodaje całej grze uroku.
- Jesteś chory, bardzo chory..."
„[...] jesteś bardzo niegrzeczną dziewczynką.”
Oh, give me a break. Cliché do bólu. Poza tym, skoro mogą myć tylko raz na jakiś czas i mają na to jedynie dwie minuty, a dyspozycji resztki mydła z odpływu (nie mają nawet ręczników), to musi być cholernie zaniedbana i śmierdząca. O goleniu się - nie wspominając. Jak mogłaby się w takim stanie komukolwiek spodobać? Chociaż, co kto lubi...
Relacje w tej książce są budowane na obsesyjnej potrzebie ciągłego dotykania się i cringe'owych dialogach romansowych. Adamowi odbiło, zrobił się jeszcze bardziej nachalny i dotykał ją ciągle. Warner na początku straszył Juliette i znęcał się nad nią psychicznie, a potem też mu odbiło i próbował ją zdobyć na najbardziej popaprane, creepy sposoby - co było po prostu absurdalne po tym, jak ją traktował na początku. Denerwowało mnie to. To wszystkie było takie sztuczne. Juliette też jest głupia, bo mimo że obydwaj ją oszukali nieraz, to i tak ją do nich ciągnie. Molestują ją, a ona nie ma nic przeciwko.
Na błędy językowe poświęcam specjalny akapit:
- Liczne powtórzenia bez zastosowanej interpunkcji, ale to zostawię, bo najwidoczniej był to zabieg celowy (gdyż pojawiał się nagminnie), jak w pierwszej części tego zdania: „Widzę trupy trupy trupy i czerwień i purpurę i rdzę i wtarty w ziemię najintensywniejszy odcień ulubionej szminki mojej matki.” - pod koniec zdania, jak jest już najzwyklejsze w świecie wymienianie odcieni barw, nie rozumiem, dlaczego nie zastosowano interpunkcji? Tak samo: „Studiowałam swoje dłonie tak dokładnie, że znam każdy guz skaleczenie siniak znaczące skórę.” - co to za wymienianie wyrazów bez przecinków między nimi?; inny cytat dla porównania: „Pamiętam listonoszy, biblioteki, boysbandy, balony i choinki na Boże Narodzenie.” - tu już przy wymienianiu jest interpunkcja zastosowana. Dlaczego?;
- Kolejne braki interpunkcji, ale tu już błąd bardziej rażący, bo występuje tu zdanie nadrzędne i podrzędne: "Musi mieć przecież matkę ojca kogoś, kto je kocha to dziecko to dziecko to dziecko które z przerażeniem stawia kolejne kroki.";
„Jego ciężar przywiera do mnie, naciska od góry nieskończoną ilość receptorów zakończeń nerwowych w moim ciele jego prawa dłoń na moim karku lewa dłoń mnie przyciąga jego usta opadają na moją sukienkę nie rozumiem po co mi w ogóle jakieś ubranie jestem cumulonimbusem grzmotem błyskawicą groźbą łez którymi mogę wybuchnąć w pierwszym niesprzyjającym momencie.”
- jeśli już pozbywamy się przecinków w celach artystycznych, poezji, czy jakichkolwiek, to chociaż zróbmy to sumiennie i usuńmy wszystkie. Po co zostawiono ten przecinek między mnie a naciska?;
Zwykłe, tanie romansidło, które nic nie zrealizowało porządnie. Nawet jako romansidło się nie sprawdza, bo ani to romantyczne, ani chociażby seksowne. Bohaterowie nie umieją się ze sobą komunikować. Ciągle ktoś ma przed główną bohaterką sekrety i niedomówienia. Nawet postacie trzecioplanowe, te, które miałby być profesjonalistami, medycy, oni też nic nie umieją.
Co mogę napisać pozytywnego o tej książce? Fabuła całkiem wciąga, ale przy tym morzu męki, które trzeba przepłynąć, to nie jest to żadna przyjemność. Już lepiej sobie przystawić rurę od odkurzacza do gałek ocznych i odpalić. Gdy wciągnie mózg - efekt będzie ten sam, co czytanie tego badziewia.
1.5/10
Z polecenia koleżanki. Chyba muszę przestać się jej słuchać...
Już od pierwszej strony ta książka mnie nie przekonywała. Nic nie jest wyjaśnione czytelnikowi; co to jest za świat, jaki to jest czas i co zrobiła główna bohaterka - Julia (choć w oryginale Juliette bardziej mi się podoba, ale...
Rozwiń
Zwiń